Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Energia, spontaniczne impulsy a jednostronna empatia

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34602
Przeczytał: 73 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:32, 04 Lut 2025    Temat postu: Energia, spontaniczne impulsy a jednostronna empatia

Jednym z ciekawszych (może nawet jednym z największych) moich odkryć mentalnych było uświadomienie sobie, iż aspekt spontaniczny, czyli przeciwieństwo rygoru, narzucania sobie czegoś postanowieniami jest niezbywalny w postrzeganiu i działaniu. Można sobie narzucać różne działania, ale tylko do pewnej granicy. Czysty schematyzm jest na dłuższą metę niemożliwy do wdrożenia w ludzkiej psychice.
Obserwujemy ten efekt na wiele sposobów. Jednym z nich jest znana dobrze skłonność do rozpraszania się, gdy próbujemy dłużej skupić się nad czymś. Znają to dobrze ci, którzy uczyli się kiedykolwiek do egzaminu, w sytuacji gdy czas naglił. Mimo że wolą próbuje się wtedy maksymalnie skupiać uwagę na nauce, to "coś z wewnątrz" to ciągle utrudnia, torpeduje. Jakby jakaś emanacja w psychice żądała od nas, abyśmy co jakiś czas odrywali się od stałych aspektów w działaniu i postrzeganiu. Można się tu dopatrywać ewolucyjnych korzeni, związanych z koniecznością obserwowania otoczenia z racji na potencjalną obecność drapieżników, można też szukać tu związków ze "zmęczeniem neuronów", ale - co by to nie było - działa przemożnie, sprawiając, iż dłuższe skupianie się na jednym aspekcie, czynności, zadaniu jest trudne.
Ale tak naprawdę, to głównym "kierunkiem natarcia" tego mojego posta i wątku jest nieco inne spostrzeżenie, związane z moimi osobistymi próbami zmuszenia się do empatii, która byłaby jednostronna. Opiszę tu moje własne doświadczenia, w których próbowałem skłonić moją psychikę (bezskutecznie) do pewnych wykalkulowanych postaw.

Chodzi mi o mój kontakt z ludźmi, którzy raczej są nieprzyjemni. Mam w swoim otoczeniu grupę osób dość agresywnych w kontaktach, takich, że w prawie każdej rozmowie za chwilę zaczynają się czepiać o cokolwiek - o użyte słowo, o to, że czegoś tam, opisywanego przeze mnie w rozmowie "nie należy", albo zaczynają w przykry sposób mnie oceniać, negować zupełnie bezzasadnie (bo bez najmniejszej wiedzy o tym, o sprawie) to, co im powiedziałem. Był czas, że próbowałem z takimi ludźmi wchodzić w polemikę, tłumaczyć im, że te agresywne zachowania są nie na miejscu. Ale to nic nie daje. Wygląda na to, że jak ktoś jest taki czepiający się, agresywny, to po prostu takim będzie, bo innym być nie potrafi. Wtedy to doszedłem do wniosku, iż skoro nie mogę zmienić tych osób, to powinienem w tym układzie skupić się na tym, co jest w moim zasięgu - MOGĘ ZMIENIĆ SIEBIE. Więc postanowiłem zacząć od siebie owe zmiany. Polegało to na tym, że uznawszy, iż dla owych osób moje słowa okazują się z zasady niewiarygodne, samo to, co chcę im przekazać za nieinteresujące (najczęściej to te osoby pragną coś mówić, słuchają niechętnie), nie ma się im narzucać. W końcu nie jest moją intencją włażenie komuś na głowę i gadanie mu, abym się ja miał wygadywać. Ja nie potrzebuję się wygadać, mam inne życiowe cele, niż koniecznie opowiadać (w szczególności tym, którzy nie są zainteresowani moimi opowieściami) ludziom co myślę, albo czuję. Podjąłem decyzję, aby świadomym rygorem przyblokować w sobie pewną naturalną formę pragnień i bezwiednego reagowania wszelkie ciągoty, aby tym ludziom cokolwiek o sobie mówić. I ogólnie od jakiegoś czasu mam w towarzyskich kontaktach taką zasadę: nie narzucać się, nie opowiadać o sobie, a już szczególnie nie opowiadać tym ludziom, którzy za chwilę bezzasadnie negatywnie, kapryśnie to oceniają. Wtedy ja wychodzę na frajera, który się im podkłada, podczas gdy oni się jakby wyśmiewają ze mnie. Efekt jest taki, że "zacinam się w sobie" i milczę.
Z drugiej strony nie czynię tego w jakiejś złości do owych osób. Jest tu na pewno jakiś element żalu, że z nimi nie mogę się porozumiewać spontanicznie naturalnie, blisko tego, co sugerują emocje. Jest dyskomfort związany z koniecznością brania się w karby, blokowania naturalnych odruchów, ale to nie jest tak, że chcę tym osobom dopiec, albo że ich nie lubię. Wręcz - następnym rygorem wewnętrznym - zamierzam nie odpłacać im ich monetą, czyli próbuję empatycznie wysłuchać, co oni mają mi do powiedzenia. Oni mnie nie słuchają, ale ja już mogę ich wysłuchać. W końcu ktoś tu musi być mocniejszy, ktoś ma większą wolność w zarządzaniu osobowością. I tym ktosiem jestem ja - nie czynię komuś krzywdy, a odwrotnie - daję mu swoją uwagę i życzliwość, gotów jestem dać komuś mój bezinteresowny dar życzliwej uwagi. Tak przynajmniej to sobie wykalkulowałem i tak planowałem.
Jest jednak pewien fundamentalny problem z realizacją planu wyżej opisanego. To bardzo opornie działa! Przekonałem się na własnej skórze, że nie umiem stworzyć w swoich emocjach czegoś, co bym nazwał EMPATIĄ JEDNOSTRONNĄ, czyli nie umiem być empatyczny wobec kogoś, nie doznając tej empatii samemu.
Ściślej rzecz ujmując, trochę mogę w tym kierunku się posunąć, ale to działa bardzo słabo. Muszę dużo wysiłku wkładać w to, aby dawać swoją empatię nieempatycznemu partnerowi w rozmowie. Uwaga mi w tej rozmowie sama ucieka, uwagi takiej osoby odbijają się ode mnie, jej sugestie spływają jak woda po kaczce. Wszystko we mnie jakby krzyczało: skoro ta osoba nie chce życzliwie wysłuchać ciebie - Michale - to ty jej sam też nie słuchaj, oddziel się od niej, trzymaj się na dystans, uznaj, że ona cię nie obchodzi.
I choć narzucanymi sobie rygorami jestem w stanie przez jakiś czas swoją uwagę na wysłuchiwaniu takiej osoby utrzymywać, to jest to okupione dużym trudem. Tego problemu nie mam z osobami, które same są empatyczne, które życzliwie traktują moje słowa, z którymi można rozmawiać "od serca", a nie czując, że za chwilę taka osoba mnie bezpodstawnie skrytykuje, negatywnie oceni, nawet opierdoli. Słuchanie osób życzliwych jest znacząco łatwiejsze (co nie znaczy, że zawsze taką osobę mam ochotę słuchać, bo wiele z nich z kolei nie porusza tematów, które mnie interesują, więc z kolei wchodzi tu inny czynnik limitujący moje zainteresowanie rozmową z takimi osobami), bardziej naturalne.
Wnioskiem ogólnym byłoby, że empatię jednostronną, asymetryczną (dawaną innym, a nie oczekiwaną względem siebie) bardzo trudno jest opanować, zastosować. Przynajmniej ja mam z tym problem. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin