|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 15:35, 12 Sty 2024 Temat postu: Dominatorzy kontra myśliciele - problem to flaga, czy cel? |
|
|
W traktowaniu zagadnień spornych przez ludzi dyskutanci rozpadają się na dwie frakcje:
Frakcja myślicieli jako cel sporu dyskusji ma WYJAŚNIENIE ZAGADNIENIA, które leży u podstaw sporu.
Frakcja dominatorów jako cel ma wykazanie stanu swojej osobowej dominacji nad oponentem, zaś zagadnienie jest tylko "flagą", o którą toczy się walka, pretekstem do wykazywania postaw dominacyjnych.
Dla myślicieli spełnieniem dyskusji są: konkluzja, ustalenie stanu stanowisku, lepsze zrozumienie zagadnienia.
Dla dominatorów spełnieniem dyskusji jest zwycięstwo nad przeciwnikiem, poniżenie go i wywyższenie własnej osoby, bądź grupy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 15:44, 12 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Frakcja myślicieli jako cel sporu dyskusji ma WYJAŚNIENIE ZAGADNIENIA, które leży u podstaw sporu.
Frakcja dominatorów jako cel ma wykazanie stanu swojej osobowej dominacji nad oponentem, zaś zagadnienie jest tylko "flagą", o którą toczy się walka, pretekstem do wykazywania postaw dominacyjnych. |
Po czym rozpoznać, czy w dyskusji mamy do czynienia (bardziej) z myślicielem, czy dominatorem?...
- Po tendencji do (nie) używania argumentacji personalnej, stosowania nacisków osobowych.
Intencja dominacji ujawnia się bowiem właśnie w tym, że dyskutant - dominator kieruje ostrze swoich mentalnych działań NA OSOBĘ - na oponenta. Intencja myślenia o sprawie ujawnia się z kolei w tym, że raczej porzucane, ignorowane, nie uwzględniane są kwestie personalne, bo uwaga będzie skupiona na zagadnieniu merytorycznym.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 15:54, 12 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Prezentowanie postaw dominatora dyskusyjnego i myśliciela jest u większości dyskutantów bezwiedne, nieuświadamiane, albo tylko częściowo uświadamiane. Patrzący z zewnętrz obserwator dyskusji będzie widział po prostu odmienny rodzaj argumentacji, inne "przepływy" myśli w zależności od rodzaju dyskutanta.
Dominator będzie swoją uwagę kierował w stronę osoby oponenta, co będzie wiązało się z PORZUCANIEM, IGNOROWANIEM KWESTII MERYTORYCZNYCH, częstym wtrącaniem uwag personalnych, dodawaniem komentarzy o wartościującym charakterze.
Myśliciel będzie unikał zajmowania się kwestiami personalnymi, a swoją uwagę skieruje na ANALIZĘ ZAGADNIENIA, na założenia, przesłanki rozumowania, zastosowane koncepcji i przejścia logiczne.
Dominator też będzie używał tych aspektów co myśliciel, też np. będzie się powoływał na logikę, może założenia, przesłanki, ale zrobi to wyraźnie inaczej - wywoła je jako rodzaj "flagi", zainicjuje jakieś sugestie, aby...
w miarę szybko przejść do jakiejś uwagi o naturze osobistej, ustalającej hierarchię, kto tu kogo miałby pokonać, kto dominuje.
Dla dominatora dyskusja bez określenia kto wygrał, będzie niespełniona. Dla myśliciela dyskusja, w której nie ma wyłonionego statusu zwycięzcy, jest "tak samo dobra" (o ile nawet nie lepsza) jak dyskusja, w której wyjaśniła się jakaś forma wygranej którejś ze stron, bo dla myśliciela spełnieniem dyskusji jest po prostu samo ustalenie statusu rozumienia omawianego zagadnienia przez uczestniczące strony (choć też dobrze jest, jeśli pojawia się jakiś rodzaj MERYTORYCZNEJ konkluzji)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 16:26, 12 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
W życiu dominatorzy i myśliciele "w stanie czystym" się praktycznie nie zdarzają. Każdy normalny człowiek, dyskutant jakoś w sobie posiada oba te aspekty:
- aspekt myśliciela ujawnia się w tym, że - w mniejszym, bądź większym stopniu - chcemy ustalić co jest prawdą, chcemy wiedzieć, jak jest obiektywnie.
- aspekt dominatora ujawnia się w tym, że prawie nikt nie chce mieć statusu przegranego, zdominowanego, jakoś walczy o swój wizerunek wobec innych dyskutantów.
I w dyskusjach ludziom się to miesza, stwarzając płynne continuum przejść pomiędzy postawami dominatorów a myślicieli. W realnych dyskusjach mamy więc osobowość "bardziej dominatora niż myśliciela", albo "bardziej myśliciela niż dominatora".
Warto zauważyć, że te postawy są w znacznym stopniu sprzeczne. Kierując swoją mentalną uwagę na aspekt dominacji, poniżymy z konieczności samo merytoryczne rozumowania, bo będziemy tracili czas na utarczki osobiste, emocjonalne wypowiedzi, często gubiąc przy tym meritum. Z kolei kierując się uparcie w stronę meritum w dyskusji, w której z drugiej strony jakiś dominator nęka nas uwagami personalnymi, uszczypliwie ciągle komentuje nasze wypowiedzi, stosuje emocjonalną retorykę, a my na to nie odpowiadamy, bo tylko wyrażamy stanowisko w kwestiach merytorycznych, będziemy odbierani przez wielu jako "ulegających silniejszemu", nie potrafiących sobie radzić z napaścią, co może zaowocować przyznaniem statusu loosera, albo i ciapy.
Na to nie ma dobrej rady. Dlatego każda osoba będąca głęboko z ducha myślicielem, gardząca okazywaniem postaw dominacyjnych (przyznam, że ja trochę tak właśnie czuję te sprawy), musi się liczyć z tym, że nieraz looserem, fajtłapą zostanie okrzyknięta. Bo może się znaleźć w środowisku obserwatorów, którzy oczekują obrony swojego wizerunku, twardego okazania swojej siły wobec napastliwego oponenta.
Jest jednak zasadnym pytanie: czy należy takim oczekiwaniom ulegać?...
Czy, jeśli uważamy za małostkowe, niegodne skupianie się na walce personalnej w obliczu tego, że przecież deklarujemy się jako ci, co dążą do prawdy, próbują merytorycznie i obiektywnie ustalać status dyskusji, to co tu jest (bardziej) porażką?...
- czy "porażką" jest bardziej porzucenie swoich ideałów skupienia się na prawdzie obiektywnej, aby bronić swojego wizerunku (nawet jeśli tak obrona okaże się skuteczna)
- czy jednak bardziej "porażką" będzie nie odpowiadanie na zaczepki, przyjęcie postawy ignorowania jawnie prowokacyjnych, poniżających nas zachowań, bo "my się skupiamy wyłącznie na kwestiach merytorycznych"?...
Co jest tu "tą właściwą" porażką?...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 17:15, 12 Sty 2024, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 17:39, 12 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Czy, jeśli uważamy za małostkowe, niegodne skupianie się na walce personalnej w obliczu tego, że przecież deklarujemy się jako ci, co dążą do prawdy, próbują merytorycznie i obiektywnie ustalać status dyskusji, to co tu jest (bardziej) porażką?...
- czy "porażką" jest bardziej porzucenie swoich ideałów skupienia się na prawdzie obiektywnej, aby bronić swojego wizerunku (nawet jeśli tak obrona okaże się skuteczna)
- czy jednak bardziej "porażką" będzie nie odpowiadanie na zaczepki, przyjęcie postawy ignorowania jawnie prowokacyjnych, poniżających nas zachowań, bo "my się skupiamy wyłącznie na kwestiach merytorycznych"?...
Co jest tu "tą właściwą" porażką?... |
Sam tak w sercu opowiadałbym się za rygoryzmem w kwestii utrzymywania dyskusji bardzo silnie w obszarze właściwym dla myślicieli. Wręcz ostentacyjnie chciałbym separować się w różnych sytuacjach od "ukłonów" w stronę walki personalnej. Czy taka postawa jest jednak słuszna?...
- Wydaje mi się, że jednoznacznej odpowiedzi na to chyba nie ma - to zależy.
Od czego to zależy?...
- Po pierwsze od stawianego sobie celu
- Po drugie od innych dyskutantów i obserwatorów dyskusji, od tego, jaka jest ich mentalność, jak reagują na prezentowane im postawy (moje) w dyskusji.
W dyskusji z ekspertami, zaawansowanymi intelektualnie dyskutantami, czyli z tymi, którzy podzielają moje ideały skupiania się na merytorycznej stronie dyskusji, nie miałbym żadnych wątpliwości co do konieczności trzymania się rygorystycznie postawy merytorycznej. Zastanawiam się jednak, jaką postawę powinienem przyjąć, gdy dyskutuję ze "zwykłymi", czyli emocjonalnymi, niezdolnymi do zrelatywizowania swoich instynktownych postaw dominacyjnych ludźmi?...
- Czy fakt, że zostanę uznany za przegrywa i ciapę (co zapewne się stanie, jeśli nie będę twardo reagował na różnego rodzaju personalne wycieczki w moją stronę) powinien jakoś zmodyfikować moje postawy?...
Od lat nie rozstrzygnąłem sobie tego dylematu.
W zasadzie to wciąż gdzieś się gubię, nie umiem rozstrzygnąć między skrajnościami:
- Skrajność idealistyczna nakazywałaby mi niezłomnie trwać na pozycji "ja tylko merytorycznie się wypowiadam", wycieczki osobiste względem mnie traktuję konsekwentnie jako śmieć, więc je ignoruję, co najwyżej z politowaniem patrząc na tych, co dyskutując takich sposobów "argumentacji" się chwytają, ale w żaden sposób nie dając po sobie poznać, iż taka ich głupota w ogóle ma jakąkolwiek moc zmieniania moich postaw w dyskusji.
- Skrajność uwzględniająca stan umysłu odbiorców, będąca dostosowaniem się do ich poziomu - takiego, jaki mają. Za tą postawą przemawia to, że postawa idealistyczna z jednej strony ma w sobie jakiś aspekt wywyższania się, a z drugiej może też być po prostu anachroniczna. Bo konsekwentniej chyba byłoby w ogóle zaniechać dyskusji z osobami, które nie spełniają moich wymogów poprawności. Jeśli w ogóle w dyskusji uczestniczę, to już samo to świadczy o tym, że zaakceptowałem tę sytuację, a z nią także fakt, że mentalność moich oponentów jest taka, a nie inna. I nie ma co na to wybrzydzać, nie ma co się okopywać na postawach życzeniowych, jeśli w ogóle jeszcze w dyskusji jestem, a nie po prostu grzecznie podziękowałem za udział dotychczasowy moim oponentom, aby potem zniknąć z dyskusji na zawsze.
Efektem jest moje rozdarcie - z jednej strony próbuję ciągle ciągnąć dyskusję od strony merytorycznej, czyli opisuję jakie założenia dla danego problemu stosuję ja, próbuję też dopasować postawy oponentów też do jakiejś postaci założeń (domniemanych, bo oni sami najczęściej chyba nie przemyśleli tych podstaw, więc nie umieją ich sformułować). Inaczej mówiąc, próbuję wyłonić przedmiot dyskusji z emocji i intuicji do postaci nazwanej, opisanej jakąś formą zdefiniowania, wskazania zależności pomiędzy definicjami. Próbuje z jednej ignorować wypowiedzi, które są tylko pustym zapewnianiem oponenta o posiadaniu przez niego racji, a realnie nic nie wnoszą do sprawy (w końcu każdy, kto coś głosi w dyskusji, domyślnie chyba jest uznawany za tego, kto uważa to głoszenie za słuszne, więc zapewnianie o tym, jest nadmiarowe), a z drugiej strony nieraz krytykuję pojawianie się owych wypowiedzi jako niemerytorycznych i tylko zaśmiecających rozstrzyganie kwestii, które przecież (przynajmniej formalnie) są przedmiotem debaty.
W sumie moja postawa jest niekonsekwentna, takie "ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra". I zdaje sobie z tego sprawę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 20:40, 12 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Zdaje sobie sprawę, że moje te sugestie, iż należy dyskusję skupiać na aspektach merytorycznych, a nie personalnych, dla dyskutantów - dominatorów są jakimś absurdem. Oni "dobrze wiedzą", że to nie o to chodzi. Bo (dla nich) przecież chodzi o to, aby wygrać, pognębić wroga i "wszyscy to wiedzą". To dlaczego jakiś Michał tego nie rozumie?...
Gdybym jednak takiemu dominatorowi zadał pytanie "a po co ci właściwie to twoje zwycięstwo (czymkolwiek by ono nie było)?...", to odpowiedzi się nie uzyska. Przynajmniej ja wielu dyskutantom o postawie dyskusyjnych dominatorów to pytanie zadawałem, a nigdy nie uzyskiwałem odpowiedzi.
Bo - zapewne.... - to, że trzeba wygrywać "się czuje". To nie jest wyrozumowane, to jest coś z intuicji, z emocji, co konstruuje postawę dominatora w sposób odgórny. Dominator nie ma tu ani decyzji, ani tym bardziej kontroli. Po prostu (dla niego) to "o to przecież chodzi", aby okazać się zwycięzcą, a nie o to, aby tylko rozkminiać jakieś tam racje. Te racje dla dominatora są tylko pretekstem, są dyscypliną, w której się dzieje owa gra, aby zdominować oponenta, okazać mu swoją przewagę. Zatem dla dominatorów irytujące będzie, iż osoba skupiająca się zdecydowanie na aspektach merytorycznych "nie rozumie, o co w tym chodzi", czyli nie podziela postawy dominatora. Działa to jednak i w drugą stronę, tzn. osoba skupiona na aspektach merytorycznych będzie też sfrustrowana i zirytowana, gdy jej rozmówca, zamiast zgłębiać kolejne detale omawianej sprawy, co chwila "odbija w bok" z dyskusją deklarując jakieś swoje lepszości, wyższości i zwycięstwa. Dla kogoś, kto ma focus na merytorykę będzie w tym odbiór: ale po co ty w ogóle zaczynasz te uwagi, przecież tu jest wciąż zestaw kwestii merytorycznych nie wyjaśnionych, a trzeba je przecież wyjaśnić... I osoba na merytoryce skupiona, dziwi się, że jej partner w dyskusji, zamiast "zostawić te pierdoły", które nie wnoszą przecież nic do sprawy (deklaracje o wywyższeniu, wygraniu) i zająć się ciekawą merytorycznie kwestią, brnie w jakieś nieużyteczne do niczego, puste, nieweryfikowalne deklaracje.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 13:47, 13 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Jak funkcjonuje dominator/wojownik w dyskusji?...
Często nie zauważa, że od dawna już niczego w sprawie nie powiedział, że jego emocje go zakotwiczyły na twardo tylko wokół małych personalnych utarczek. Postawa wojowniczego dominatora ma jako swój rdzeń walkę z drugą osobą, wykazywanie tej osoby wadliwości, gorszości, ułomności pod dowolnym pretekstem. Omawiany problem jest kanwą do budowania właśnie tych pretekstów.
Wojownik się nie orientuje, że dawno już nic konkretnego w kwestii omawianego problemu się nie zająknął, bo tylko napiera uwagami o oponentach/cie, tylko krytykuje, poniża, wywyższa siebie. Już niemal zatracił zdolność dyskutowania na temat.
Wojownik tego nie widzi, bo wojownicy to osoby "patrzące na zewnątrz", czyli inaczej z wysoce upośledzoną zdolnością do samokrytycyzmu. Wojownik nie widzi, jaki jest jego status w dyskusji, bo on w ogóle nie patrzy na siebie, jako na obiekt w jakimś kontekście, nie jest zdolny do dystansu. Wojownik widzi wyłącznie to zewnętrzne, które "trzeba pokonać". Do tego wojownik jest ogólnie silnie zarządzany emocjami, co dodatkowo blokuje mu szansę na refleksję.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 95 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:37, 13 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Wojownikiem był Mahomet.
Filozofem Jezus...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 16:02, 13 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Wojownik się nie orientuje, że dawno już nic konkretnego w kwestii omawianego problemu się nie zająknął, bo tylko napiera uwagami o oponentach/cie, tylko krytykuje, poniża, wywyższa siebie. Już niemal zatracił zdolność dyskutowania na temat. |
Wojownik nie widzi swojej niewoli mentalnej, swojego zakotwiczenia w przymusie znajdowania sobie jakiegoś wroga i walczenia z nim, przez co NIKNIE MU Z OCZU bezstronny osąd rzeczywistości. Wojownik walczy, zmaga się, jest w silnych emocjach, nie dostrzegając tego, iż często walka jest o przysłowiową pietruszkę, jego oceny są skrajnie życzeniowe, albo skrajnie antyżyczeniowe (lękowe, związane z potrzebą unikania). Wojownik tego nie widzi, bo "emocjonalny pot", powstający w ferworze boju, który on prowadzi, zalewa mu jego mentalny wzrok. Wojownik nie widzi, że pierwotny cel owej walki dawno już mu się rozpłynął, znikł z oczu, a jego walka toczy się dla samej walki, w rzeczywistości jest już walką o nic, a jedynie z kimś.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 13:34, 14 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Wojownik dyskusyjny miałby szansę zrozumienia błędu swojej postawy dyskusyjnej, gdyby został pozbawiony oponenta, zaś problem by jednak został. Wojownik jest ogłupiony tą okolicznością, że ma się z kim spierać. Wiec, zamiast myśleć o zależnościach w samej sprawie, wojownik obiera ten nowy cel, jakim jest osoba oponenta.
Weźmy dowolny problem, który zostałby postawiony wojownikowi następująco: nikt aktualnie nie występuje przeciw tobie, z nikim nie toczysz sporu. Masz po prostu zadanie przedstawienia argumentacji, która najlepiej uzasadni twoje stanowisko w sprawie, natomiast zupełnie nie wiadomo, kim będzie oceniający to uzasadnienie.
Przy takim postawieniu sprawy wszelkie osobiste wycieczki, wszelkie wykazywania błędu oponentowi, zamiast wyjaśniania swojego stanowiska, tracę rację bytu. Bo nie ma do tego "materiału", nie ma tego kogoś, kogo można by zaatakować. Jest zagadnienie do omówienia i tylko ono.
W takiej też sytuacji wojownik dyskusyjny nie może się kotwiczyć mentalnie na "sukcesach" związanych z udanymi (czy tylko uznanymi za udane w imaginacji wojownika) atakami na oponenta. To może być dla wojownika problem, bo wyschnie wtedy źródło jego emocjonalnego napędu do rozpatrywania sprawy. Sprawa, w której nie da się wskazać wroga, taka sprawa niczyja, tylko sprawa do rozważań jest mało atrakcyjna emocjonalnie.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 13:38, 14 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 95 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:43, 14 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Domatorzy kontra myśliciele...?? :-)
:-) :-) :-)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 14:12, 14 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Domatorzy kontra myśliciele...?? :-)
:-) :-) :-) |
Tak! Tu się ścierają dwie natury człowieka, problem osobowości, pytanie o swoisty sens.
Dylemat dyskusyjny PO CO w ogóle dyskutuję?
- czy dyskutuję, aby wypromować swoją osobę, postawić ją wyżej niż oponenci? (postawa wojownika)
- czy dyskutuję zupełnie niezależnie od jakichkolwiek wywyższeń, poniżeń, zwycięstw, bo chcę tylko ustalić STATUS PROBLEMU, który najczęściej będzie nie związany wprost z moją osobą (np. jest nim pytanie o istnienie Boga, albo interpretację jakiegoś problemu filozoficznego)?...
"Myśliciel" (to taka przeze mnie tutaj wprowadzona arbitralnie nazwa) ilustruje tę drugą postawę - osoby, która siebie, czyli swoje ego, swoje potrzeby zwracania na siebie uwagi, bycia uznanym tak, a nie inaczej usunęła z celów, bo tym nadrzędnym celem czyni ustalenie: JAK JEST? - Jak jest w zewnętrznym problemie? Jak jest, nie patrząc na moją osobę, jakby mnie w ogóle nie było?...
"Wojownik" jest z drugiego bieguna postawą dyskusyjną - to postawa, w której zewnętrzny problem jest właściwie tylko kanwą, pretekstem do realizacji celu osobistego - wypromowania siebie, okazania siebie, pokonania przeciwnika, zwyciężenia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 17:51, 14 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Jeśliby wierzyć temu wyrażeniu z Biblii, że szatan może podawać się za anioła światłości, to płynie z tego też wniosek odnośnie powołania człowieka tu na Ziemi. Bo to oznacza, iż powołaniem tego człowieka jest także rozeznania, którzy głosiciele światłości są tymi prawdziwymi, a którzy się tylko za takowych podają!
To niejako "uwala" tradycyjne pojmowanie cnoty religijnej silnie związanej z posłuszeństwem autorytetom. Jeśli jawnie w Biblii jest stwierdzone, że ktoś określający się jako "ze światłości" (czyli ogólnie jako posłaniec Boga, jako ten, który przekazuje wolę Boga) może być wrogiem, diabłem, to automatycznie stawia przed człowiekiem konieczność rozpoznania z kim ma do czynienia. A ponieważ dowolny autorytet zewnętrzny może mieć tę właściwość bycia oszukanym aniołem światłości, to też znaczy, że nie ma się do kogo zwrócić, aby uzyskać pewność co do klasyfikacji w danej sprawie. Dalszym wnioskiem jest to, że zasady rozróżniania posłańców bożych każdy musi sobie wypracować SAM!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:49, 18 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Pomiędzy dominatorami a myślicielami jest wyraźna niekompatybilność pojmowania dyskusji i sukcesu w niej. Często będzie tak, ze ta sama dyskusja zostanie zaliczona sobie jako rodzaj sukcesu zarówno przez dyskutującego dominatora jak i myśliciela.
Dominator dyskusyjny uzna, że "wygrał dyskusję", bo użył jakiejś tam grupy narzędzi dominacji, na które nie było odzewu u oponenta - myśliciela. Dominator zatem oczekiwał, że na jego zaczepki personalne, oponent "jest zobowiązany" odpowiedzieć przynajmniej równą mu odpowiedzią, że różne buńczuczne i wyzywające deklaracje dyskusyjne powinny też spotkać się analogicznym potraktowaniem przez oponenta - też miałby on buńczucznie deklarować, jaki to on silny, wygrywający, dominujący. Dominator czułby się przegrany, gdyby jego oponent podjął ten rodzaj gry, który dominator uznaje. A tymczasem myśliciel zignorował tę grę, olał jej zasady, w ogóle miał ją "gdzieś". Czyli dominator uznaje się za zwycięzcę i to zwycięzcę walkowerem.
Myśliciel z kolei uznaje, ze potencjalna wygrana w dyskusji brać się może wyłącznie z tytułu użycia lepszych argumentów logicznych, rozumowych. Jeśli dominator, zamiast takich argumentów przedstawiania używał jedynie swoich narzędzi nakierowanych na dominację personalną, to myśliciel zalicza sobie wygraną w tej dyskusji - wygraną walkowerem, bo przecież tu dominator nie podjął się polemiki w sposób dający mu szansę na zwycięstwo.
I tak to obaj wygrywają, wygrywają walkowerem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 9:29, 23 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Pomiędzy dominatorami a myślicielami jest wyraźna niekompatybilność pojmowania dyskusji i sukcesu w niej. Często będzie tak, ze ta sama dyskusja zostanie zaliczona sobie jako rodzaj sukcesu zarówno przez dyskutującego dominatora jak i myśliciela.
Dominator dyskusyjny uzna, że "wygrał dyskusję", bo użył jakiejś tam grupy narzędzi dominacji, na które nie było odzewu u oponenta - myśliciela. Dominator zatem oczekiwał, że na jego zaczepki personalne, oponent "jest zobowiązany" odpowiedzieć przynajmniej równą mu odpowiedzią, że różne buńczuczne i wyzywające deklaracje dyskusyjne powinny też spotkać się analogicznym potraktowaniem przez oponenta - też miałby on buńczucznie deklarować, jaki to on silny, wygrywający, dominujący. Dominator czułby się przegrany, gdyby jego oponent podjął ten rodzaj gry, który dominator uznaje. A tymczasem myśliciel zignorował tę grę, olał jej zasady, w ogóle miał ją "gdzieś". Czyli dominator uznaje się za zwycięzcę i to zwycięzcę walkowerem.
Myśliciel z kolei uznaje, ze potencjalna wygrana w dyskusji brać się może wyłącznie z tytułu użycia lepszych argumentów logicznych, rozumowych. Jeśli dominator, zamiast takich argumentów przedstawiania używał jedynie swoich narzędzi nakierowanych na dominację personalną, to myśliciel zalicza sobie wygraną w tej dyskusji - wygraną walkowerem, bo przecież tu dominator nie podjął się polemiki w sposób dający mu szansę na zwycięstwo.
I tak to obaj wygrywają, wygrywają walkowerem. |
Dominator obserwujący myśliciela w dyskusji może się dziwić: po co on ciągle wyciąga te argumenty merytoryczne, jeśli przy okazji oponenta nie przygważdża, nie okazuje swojej wyższości w obszarze personalnym?...
Myśliciel z kolei, obserwując zabiegi dominatora, dziwi się: po co temu człowiekowi owe nic przecież nie znaczące deklaracje personalne?...
Ale dominator, oskarżany o brak odnoszenia się do kwestii merytorycznych może to odniesienie się markować. W końcu wystarczy użyć jakiegoś sformułowania związanego z opisem problemu, a potem wmawiać obserwatorom jakieś tam swoje rzekome wykonany działania z tym sformułowaniem związane. A BEZ MERYTORYCZNEJ OCENY przecież nie widać, czy owe deklaracje są bez pokrycia, czy też pokrycie w realnych działaniach posiadają. Jednak, aby ocenić owo pokrycie, trzeba mieć kryteria owej oceny...
I tu się zaczyna problem, bo dominator zawsze może podważać te kryteria, uruchamiając po raz kolejny procedurę zaciemniania dojścia do obiektywnej formy oceny, wskazując na dziesiątki okoliczności rzekomych, a nawet czasem prawdziwych, których związek ze sprawą jest z kolei kwestią kolejnej oceny, a z nią kolejnych kryteriów do tego zastosowanych.
W efekcie można mieć w dyskusji regres do nieskończoności podobnego jak w uzasadnianiu w ogóle. Tu dotykamy absolutnie fundamentalnego zagadnienia, związanego z zapostulowaniem jakiejś PROCEDURY STOPU. Co może zastopować kolejne odwołania do ocen poprzednich ocen przez następne po nich oceny?...
- Jak się tak człowiek gruntownie zastanowi, to nie widać nic ponad ASPEKT OSOBOWY, ARBITRALNY. To umysł, z całym bagażem jego niedoskonałości na pewnym etapie ewentualnie stwierdza, coś w stylu:
Jak dla mnie to wszystko razem jakoś tak nie ma sensu, a ja nie chcę tego dalej procedować.
Stopem jest opuszczenie dyskusji.
Nie ma mocniejszego, skuteczniejszego stopu.
Jeśli stwierdzamy, że SUBIEKTYWNIE OCENIONA dyskusja osiągnęła poziom chaosu na tyle wysoki, że jest ona niekonstruktywna (subiektywnie to stwierdzamy!), a także, że NIE CHCEMY już jej ciągnąć, to mamy ów stop.
Gdyby przenieść rzecz na relacje osobowe, np. romantyczne, to można by powiedzieć, iż ostatecznym stopem w przypadku konfliktów w związku jest ROZSTANIE.
To samo objawi się nawet na gruncie religijnym - potencjalnie jako odrzucenie przez Boga (określane często jako "potępienie") istoty, która totalnie nie spełnia REGUŁ KONTAKTU.
Dyskusja jest zatem wg mnie pięknym modelem idei religijnego potępienia!
Tak jak jest dwoje dyskutantów, którzy mogą się ze sobą dogadać, albo i nie, tak samo w relacji Bóg - człowiek, występuje aspekt "czy potrafią utrzymać sensowną wzajemną relację, czy nie". I ten sam element ową relację niszczy - ARBITRALNOŚĆ, NIE RESPEKTOWANIE ŻADNYCH REGUŁ.
Religia mówi o "przykazaniach", ale uogólniając ideę przykazań, można mówić o regułach, które człowiek powinien spełnić, aby jego relacje z innymi istotami dawały szansę na wzajemne współistnienie, dopełnianie się, ubogacanie. Druga istota jest darem dla każdej świadomej umysłowości, przygotowanej na kontakt osobowy.
Problem zaczyna się wtedy, gdy jedna z istot do potencjalnej relacji staje się tak arbitralna, tak niedopuszczająca uczciwych sposobów kontaktu z nią, że dogadanie się, skuteczna relacja oparta o wymianę informacji, może i emocji przestaje być możliwa.
Relację osobową niszczy postawa roszczeniowa, związana z masywnym stawianiem żądań!
Warto dodać, że część owych żądań w wadliwych relacjach jest logicznie niespełnialna! Najczęściej tak jest, że WŁAŚNIE DLATEGO KTOŚ JEST SKRAJNIE ROSZCZENIOWY, że nie radzi sobie z ułożeniem sobie problemów z rozumowaniem, z doznaniami, które do niego docierają, czując z tego tytułu ból, nieustanny rozdźwięk, cierpienie. Więc próbuje sobie poradzić z owym staniem, żądając czegoś niemożliwego.
Żądanie czegoś niemożliwego nie ma najmniejszych szans na spełnienie!
Tu modelowany jest aspekt POKORY, który w kontekście zarówno dyskusji, jak i relacji emocjonalnych spełnia tę samą rolę: sprawia, że wystarczająco pokorny partner WYCOFUJE SWOJE ROSZCZENIA DO WZGLĘDNIE ZRÓWNOWAŻONEJ POSTACI, co jest związane ze zdolnością do DOSTOSOWYWANIA SIĘ.
Jeśli ktoś potrafi głównie żądać, a jego zdolność dostosowywania się została silnie zredukowana, to najprawdopodobniej czeka go w każdej relacji ostatecznie SAMOTNOŚĆ. Bo on postawi w końcu tyle niespełnialnych logicznie żądań względem drugiej strony, że i tak kontakt wzajemny straci sens, zaś strony po prostu się rozejdą.
Potępienie religijne jest ROZSTANIEM. I stwierdzenie kompletnej niezdolności partnera w dyskusji do utrzymywania sensownej relacji w dyskusji też związane będzie z rozstaniem, zaprzestaniem kontaktu w stylu dyskusji. Bo taka dyskusja będzie i tak na tyle frustrująca, że uczestnictwo w niej kompletnie straci sens.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 9:49, 23 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 10:48, 23 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Według czego, według jakiego kryterium dominator ustawia się w relacji osobowej?
- Oczywiście według TEGO, CO MA DOSTĘPNE.
A co dominator ma dostępne jako kryterium dla swoich poczynań?...
- Jakiś STAN AKTUALNY POSIADANYCH PRZEKONAŃ.
Czy jakikolwiek człowiek posiada jakiekolwiek swoje przekonania w pełni perspektywicznej, czyli idealnej postaci?..
- Chyba jasnym jest, że ideału żaden człowiek nie osiąga, więc odpowiedź tu jest NIE.
Czym zatem jest owo coś, do czego dominator dąży, co jest celem jego ciśnięcia w relacji osobowej?...
- De facto jakiś PRZYPADKOWO POWSTAŁY, niedoskonały stan przekonań.
Czym grzeszy dominator?
Dominator grzeszy BRAKIEM ROZWOJU osobowego.
Dominator wybiera jakoś tam mu wylosowany przez życie stan jego przekonań i na tym stanie się fiksuje. Dominator, ponieważ skupia się na walce z oponentami, degraduje swój krytycyzm wobec własnych przekonań, więc traci większość szans na rozwój.
Ten psychologiczny problem da się opisać następującą frazą:
Skupiając się na wygrywaniu, pokonywaniu przeciwników i podobnych aspektach relacji osobowej, dominator z konieczności degraduje własny rozwój duchowy, intelektualny.
Bo nie da się tego utrzymać w zgodności, nie można dwom panom służyć.
Skupianie się na pytaniu "jak wygrać?" z konieczności poniży się problem "jak się udoskonalić?". Bo psychologicznie tak to działa, że wiele z "wygranych" będzie skupieniem się na emocjach, które biologia nam w genach powiązała z dominacją, czyli z jakimś STAWIANIEM PEWNYCH ASPEKTÓW UZNANYCH ZA WŁASNE NA PIEDESTALE. Stawiając na piedestale to, co aktualne, na zasadzie "bo to jest moje, więc tego bronię i to promuję", automatycznie odwracamy się od rozwoju. Po iluś tam aktach działań niepowiązanych z rozwojem osobistym i krytycyzmem, bo inwestowaniu wszystkich swoich sil w samo tylko promowanie jakichś tam wcześniej wylosowanych nam przez życie przekonań "bo moje, bo je promuje jako wyraz wygrywania mojego ego", tworzy się w świadomości dominatora coraz większy chaos. Bo krytycyzm jest absolutnie niezbędny do tego, aby swoje przekonania móc porządkować.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33358
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:00, 23 Sty 2024 Temat postu: |
|
|
Dominator dyskusyjny próbuje przygwoździć oponenta stwierdzaniami. Ich sens i temat dyskusji jest mniej istotny niż sam fakt przygważdżania kogoś. Mamy tu sprawczość nakierowaną na emocje oponenta.
Ciekawym zagadnieniem jest postawa tego, kto próbom zdominowania podlega. Oto wobec niego pojawiają się jakieś stwierdzenia, które mają za cel atak na emocje, na poczucie wartości. Co z tym zrobić?...
- Pierwsze pytanie tu brzmi: a dlaczego w ogóle miałbym się przejmować tym, co ktoś wobec mnie sobie rości?...
Na mnóstwo sposobów można zignorować dominatora, stawiając sprawy na zasadzie: ty, sobie, ja sobie, nie muszę się w ogóle z tobą kontaktować, mieć jakąkolwiek relację.
Zatem kluczowa jest tu decyzja wejściowa - czy w ogóle z moim oponentem "gram" w ową zabawę we wzajemne rozgrywanie swoich emocji. Myślę, że ci, co bezwiednie przyjmują, iż mają obowiązek taką grę rozgrywać, odpowiadają mimowolnie na inne pytanie: czy bardziej interesuje mnie ustalanie czegoś w sprawie, czy zabawa właśnie w emocjonalne gry.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 15:25, 23 Sty 2024, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|