Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dlaczego lubię ateizm?...

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:56, 28 Mar 2014    Temat postu: Dlaczego lubię ateizm?...

Muszę to przyznać uczciwie - ja katolik - lubię ateizm.
Oczywiście "lubię" nie oznacza, abym się z ateizmem identyfikował, albo go popierał jako rozsądny światopogląd. To na pewno nie. Ale lubię ateizm i uważam, że na scenie światopoglądów jest bardzo potrzebny, że pewnym ludziom dopiero ateizm uzmysławia podstawowe rzeczy, że dopiero ateizm wprowadza ten twórczy ferment, który prawdziwej wierze pozwala dorosnąć.

Powiem więcej, jak nieraz słyszę, czytam wypowiedzi wielu zaangażowanych chrześcijan (nie mówiąc o fanatykach z innych religii, ale tu się nie chcę wypowiadać, bo nie znam szerszego tła), to zaczyna mi być bliżej do bycia ateistą, niż człowiekiem z grupy np. walących po głowach "chrześcijańskim miłosierdziem". Szczególnie zbliżam się do ateistów, gdy spotykam ludzi religii ewidentnie lekceważących wszystkie zasady dobra, kultury, uczciwości, a całość swojej religijności składających na barki PRZYNALEŻNOŚCI do wybranej konkretnej grupy religijnej, czyli gdy ideały go nie interesują, a bycie ze swoimi i walka z wrogami są jedyną oznaką światopoglądu.

Za co więc lubię ateizm?
- Za to że - jakże często przyciera nosa "świątobliwym" idiotom, za wyśmiewanie nobliwej próżności osób, które zyskując jakieś stanowiska i tytuły w religii, stają się nadętymi bufonami, a nie ludźmi godnie reprezentującymi religię
- i za wymyślanie niebanalnych argumentów intelektualnych przeciwnych wierze, które można sobie fajnie obalać, a po fakcie mieć jeszcze większą satysfakcję, że jednak się poprawnie wybrało światopogląd ;)
- za tę szczyptę zdrowego rozsądku, której często brakuje w rozumowaniu i debatach ludzi wierzących, za trzymanie w ryzach zbyt nawiedzonych poglądów, skupianie się na tym co tu i teraz, a nie co pasuje do naszej wspaniałej doktryny
- za te wszystkie zwroty historii, w których ateiści przeciwstawili się zbyt rozbuchanej władzy kleru, w tym za uparte dążenie do ustanowienie bardziej sprawiedliwych reguł politycznych (np. demokracja)
- za metodę naukową, która z założenia ma opierać się na tym co obiektywizowalne, a nie co wyłącznie z samowolnego umysłu pochodzi
- za tych ateistów szlachetnych, którzy potrafili swoją postawą poświęcenia dowieść, że ludzie gotowi są walczyć i ginąć za dobro, nawet jeśli nie spodziewają się za to nagrody w zaświatach. To buduje szacunek do ludzkości jako takiej, napawa poczuciem dumy, że jednak tacy ludzie są.

Jak to w sympatii bywa, są też rzeczy, których w ateizmie jednak nie lubię. Należą do nich:
- ogłupienie ideologiczne, zaślepienie ateistycznym fanatyzmem, powodujące że część ludzi wyznających ateistyczny światopogląd nawet nie chce rozważyć opcji sprzecznych z ich status quo, które bezkrytycznie przyjmują od swoich duchowych nauczycieli (ateistycznych nauczycieli)
- za terror sowieckiego, chińskiego i koreańskiego ateizmu i za narodowy socjalizm w Niemczech w XX wieku
- za wyprodukowanie, albo wspieranie ruchów, ideologii kompletnie "od czapy", intelektualnie poronionych, jak niektórych form feminizmu, różnych politycznych poprawności, niekiedy wspieranie ewidentnych fikcji ekonomicznych
- za nieuczciwość wielu ataków na religię (posługiwanie się pomówieniami, plotkami, demagogią). Oczywiście takie nieuczciwe chwyty są widoczne po obu stronach ateistyczno - teistycznej barykady, ale jak piszę co nie lubię w ateizmie, to wskazuję właśnie winę tej strony. Typowym problemem dyskusji z wieloma (nie wiem czy nie z większością) ateistami jest to, że najpierw ochoczo atakują czymś religię, ale gdy dochodzi do prób wyjaśnienia sprawy, przedyskutowania zasadności owego ataku, to oni zmykają, nie podejmują argumentów, nie są gotowi uczciwie skonfrontować spójności swoich poglądów z bardziej ogólnymi zasadami, czy z obiektywnymi faktami. Mimo ewidentnych sprzeczności udają, że wszystko jest w porządku. Krótko mówiąc nie lubię ateistycznego fanatyzmu.

Szczególnie lubię zaś w naukowej metodzie badania świata (a jest ona jednak bardziej związana z ateizmem, niż wiarą, choć nie przeczy rozsądnym postaciom tej ostatniej) to, że opisuje świat w oparciu o wewnętrzne jego mechanizmy, a nie stałą ingerencję siły wyższych. To, że mamy stabilne prawa fizyki, że daje się przewidywać procesy, zjawiska stanowi FUNDAMENT, od którego myśl może się odbić w kierunku wiary. Gdyby wszystko od początku było tylko religią, relacją z bóstwem, to umysł ludzki zawsze musiałby tkwić w swego rodzaju dziecięctwie, nigdy nie rozwinąłby się naprawdę. Bo obowiązywałby schemat:
- umysł czegoś chce, więc zwraca się z tym do bóstwa
- bóstwo (jako doskonale rozumiejące, znające sprawę) daje gotowy produkt umysłowi
Nie ma tu miejsca na twórczość samodzielną umysłu. Dopiero (ateistyczna w swoim duchu) zasada, mówiąca, że są nieprzekraczalne reguły z których dopiero składa się konstrukcje myśli i życia, daje umysłowi szanse na rozwój, właściwie na stawanie się.
Ten motyw mamy bardzo wyraźnie u Hegla, który wolność nierozerwalnie wiąże z istnieniem zasad (mamy tu nieco niefortunne, mylące sformułowanie, że "wolność to uświadomiona konieczność", przy czym Heglowi nie chodziło o utożsamienie wolności z koniecznością, lecz wskazanie na zależność owych pojęć, czyli na spostrzeżenie, że brak zasad automatycznie utrąca możliwość wyboru, bo nie ma z czego wybierać, jeśli nie ma stałej bazy, z której wybór mógłby zostać dokonany). Dlatego umysł w swoim typowym funkcjonowaniu, w wyborach działa "ateistycznie" - w tym sensie, że opiera się na bezosobowych regułach, na swojej wiedzy, a nie relacji z osobą. Bez tego "ateizmu myśli" nie jest więc w ogóle możliwe samodzielne myślenie.
Z drugiej jednak strony, umysł startujący z jakiejś bazy doznań i budujący z nich konstrukcje, staje w obliczu ogromnego zagrożenia, jeśli którąś z owych konstrukcji wyróżni jako bazę dla całości swojego życia i działania. Bo się ostateczni zapętli, jako że dalszy jego rozwój zawsze przerośnie ową - tworzoną przecież ad hoc - bazę. Tu jest właśnie ten grzech pierworodny umysłu - wyróżniając coś (jako "dobro", vs "zło"), umysł zawsze będzie bazował na skończonym doświadczeniu, na bazie nie uwzględniającej całości. I prędzej czy później, jeśli chciałby trwać w rozwoju, będzie musiał porzucić pierwotne założenia, kalecząc w ten sposób utworzoną strukturę myśli. Jeśli ten zbyt mocno zwiąże się z jakąś taką (zawsze doraźną, tymczasową) bazą, to się ostatecznie splącze, wyłoży na sprzecznościach.
Dlatego jedynym poprawnym rozwiązaniem jest usytuowanie idei dobra wiecznie wykraczającej poza doraźność. Dobro poprawnie widziane przez umysł jest absolutem w tym sensie, że zawsze jest większe bieżącej swojej "instancji", jaką widzi umysł. Dlatego totalny (!) ateizm - tu utożsamiony z nieskrępowaną swobodą umysłu - okazuje się być niewystarczający, a nawet zabójczy dla tego umysłu. Bo dobro - cel umysłu - jest zawsze ponad, zawsze nieuchwytne, jest DUCHOWE, czyli nie dające się zamknąć w sformułowania, ustalenia, reguły, zawsze wykraczające ponad to, co daje się sformułować.

Podsumowując: lubię ateizm, bo daje umysłowi start do istnienia, ale nie wielbię go bezkrytycznie, bo jest on koncepcją niekompletną, związaną z zagrożeniem intelektualnego wyłożenia się na amen. Dopiero związek z ABSOLUTEM daje szansę umysłowi na wygrzebanie się z pułapki, w jaką musi wpaść, jeśli startuje wyłącznie od doznań i modeli z nimi związanych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:34, 22 Sie 2017    Temat postu: Re: Dlaczego lubię ateizm?...

Nieraz to nawet wręcz dziękuję Bogu za ateizm wokół mnie. Naprawdę. Dzięki ateistom mam możliwości, które w rzeczywistości totalnie religijnej byłyby niedostępne.
- wiem, że mam wybór, że nie dlatego jestem chrześcijaninem, że muszę nim być, ale z przekonania. I wiem, że nic szczególnego by się nie stało, gdybym nagle zmienił światopogląd na jakąś wersję ateizmu. Ateiście to (dla mnie) wywalczyli, zepchnęli ten namolny teizm (którego sam nie lubię) nieco do tyłu.
- mam z kim dyskutować, a dalej mam świetny mechanizm do testowania i udoskonalania swojej religii. Bez testów żaden system, żadne oprogramowanie nie zafunkcjonuje poprawnie. Bez ateistów moja wiara byłaby jednostronna, biedniejsza, jakoś kulawa.
- mam porównanie jak działa społeczność pozbawiona religii - to jest dla mnie niezwykle ważny element światopoglądowy i intelektualny. Kiedyś, w czasach gdy religie panowały niepodzielnie, panowało przekonanie, że ktoś odrzucający wiarę w Boga odrzuci automatycznie normy moralne, więc będzie kradł, zabijał itp. bo się nie będzie bał, że Bóg wszystko widzi, a potem winowajcę odpowiednio ukarze. Fakt, że istnieją spoleczeństwa w większości ateistyczne, a nawet że funkcjonują całkiem dobrze (nie wszystkie oczywiście dobrze, ale spora część na pewno) daje do myślenia na temat tego, czy strach przed karą boską jest w ogóle rozsądnym argumentem za moralnością. Dzisiaj skłaniałbym się za poglądem, że raczej nie jest. Co z kolei powoduje, że jeśli już jest sens religię przyjąć, to Z INNEGO POWODU, niż jako dawcę moralności. To jest bardzo ważny wniosek, niejako uwalniający rozumowanie od pewnego przymusu, od strachu przed tym, że człowiek sam z siebie jest na tyle wadliwy, iż bez perspektywy kary nieuchronnej będzie robił przede wszystkim zło.
- daje do myślenia postawa ateistycznych krajów Europy, ich gotowość do przyjęcia (islamskich) uchodźców, zaopiekowania się nimi (przyjmijmy nawet roboczo, że to - jak wieszczą liczni - się na nich "zemści", że to przejaw braku instynktu samozachowawczego i droga do upadku). Chrześcijanie, którzy mają wpisaną miłość bliźniego i pomoc przybyszom jako podstawę swojej wiary boją się, unikają, wręcz odrzucają pomaganie. A ateiści POŚWIĘCAJĄ SIĘ dla tych ludzi w trudnej sytuacji. Piszę "poświęcają się", bo uważam to za adekwatną nazwę, bo przecież to żadna przyjemność mieć na karku hordę nieokrzesanych, nawykłych do kulturowej przemocy wyznawców dość nienowoczesnej religii. Ale ateiści do takiego dyskomfortu, wyrzeczenia są zdolni, podczas gdy chrześcijanie zgodnie twierdzą, iż względy bezpieczeństwa, ekonomii i inne praktyczne powinny mieć w tym przypadku pierwszeństwo. Skoro pomaganie jest tu "głupotą", to chrześcijanie nie pomogą - wolą na swojej duszy stratę ponieść, ale jednak zyskać sobie korzyści ze świata - bezpieczeństwo, komfort życia w jednolitym społeczeństwie, brak wysiłku związanego z pomaganiem. Wygląda na to, jakby chrześcijanie nie za bardzo wierzyli w zasady swojej religii, a raczej bardziej w samą przynależność i lojalność grupową - to, że się jest "ze swoich". Ateiści - z ducha - okazują się być bardziej chrześcijańscy, niż chrześcijanie. To naprawdę daje do myślenia... :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:17, 04 Lut 2018    Temat postu: Re: Dlaczego lubię ateizm?...

Szacunek dla etycznych ateistów
Osobiście mam bardzo głęboki szacunek dla tych ateistów, którzy są etycznymi ludźmi. Pod pewnym względem jest to podziw większy, niż względem etycznie zachowujących się teistów (choć sprawa jest bardziej złożona, więc nie mówię tu całościowo).
Teista, który jest etyczny, stanowi dowód na to, że racjonalnie działa, że jego wiara jest zgodna z życiem. Ale teista jest etyczny m.in. dlatego, że to jest oczekiwane przez Boga, czyli w sporej mierze z posłuszeństwa, niekoniecznie z OSOBISTEGO WYBORU.
Ateista etyczny działa z OSOBISTEGO WYBORU, z rozpoznania dobra SWOJĄ CZŁOWIECZĄ NATURĄ. Dlatego etyczne ateista jest dowodem piękna ludzkiej natury w jakiś szczególny sposób. On jest dobry, czasem poświęcając coś osobistego w imię dobra, w imię uczciwości, sprawiedliwości, czy innych wyższych zasad, BO TAK ROZPOZNAŁ, Z SIEBIE. I to jest niesamowicie piękne.
Religijna opowieść na temat człowieczeństwa nawiązuje do sporu między Bogiem i szatanem. Bóg, stwórca człowieka, wierzy w swoje dzieło, wierzy w to, że człowiek dowiedzie swojej wartości w kontekście testu jakim jest życie, z jego wyzwaniami. Szatan pragnie udowodnić, że "projekt człowiek" to twór wadliwy, że Bogu się człowiek nie udał. Szatan zazdrości człowiekowi miłości Boga.
Jak można wyczytać z Biblii, Bóg zapowiada szatanowi klęskę, którą zgotuje szatanowi sam człowiek. W księdze rodzaju mamy sformułowanie "potomstwo niewiasty zmiażdży ci głowę". Jak to należy rozumieć?
- W moim przekonaniu oczywiście symbolicznie - nie chodzi o to, że jakiś realny człowiek weźmie wielki kamień, którym przywali w głowę szatana. Chodzi o klęskę przekonań, stwierdzeń, racji za którymi opowiedział się szatan, chodzi o wykazanie, że "projekt człowiek" jest udany, zaś sam człowiek jest tworem pięknym, mądrym, wspaniałym. Jak to zostanie wykazane?
- To się okaże w taki sposób, że człowiek w DUŻEJ MIERZE SAMODZIELNIE rozpozna prawdę, odsieje ją od fałszu, rozpozna dobro, a odrzuci zło, przejrzy wszystkie pułapki, jakie szatan na człowieka zastawi, aby udowodnić ludziom, że są nic nie wartą zbieraniną głupców, tchórzy, istot małostkowych, nie umiejących rozpoznawać rzeczy w sposób poprawny, spójny, niesprzeczny.
Ta samodzielność rozpoznań jest o tyle ważna, że ona najbardziej świadczy o tym, że człowiek jest wspaniałym dziełem Boga. My chrześcijanie wierzymy, że Jezus jest wzorcem dla człowieczeństwa, że życie i dzieła Zbawiciela dowodzą w pewien sposób poprawności ludzkiej natury. Ale to nie wszystko, co dałoby się dowieść wątpiącym, bo zawsze można zadać pytanie o pozostałych ludzi. Jezus jest Bogiem - człowiekiem, czyli kimś wyjątkowym. Można więc próbować utrzymywać, że pozostali ludzie okażą się słabi, głupi, że reszta ludzkości swoją postawą mogłaby potwierdzić tezę szatana o małości ludzkiej natury. Aby szatanowi zasadnie zaprzeczyć niezbędny jest dowód wielkości ludzkiego umysłu i serca zrealizowany życiem człowieka, który jak najbardziej sam doszedł do owej wielkości, któremu Bóg nie pomagał.
Niewątpliwie można argumentować, że wiara w Boga pomaga w byciu etycznym - w końcu jak ktoś wie, jak powinien dobrze postępować, to z większym prawdopodobieństwem będzie tak postępował. Dopiero ateista, który dokonuje etycznych wyborów DZIĘKI WŁASNYM ROZPOZNANIOM w pełni miażdży głowę szatanowi. Tak więc ateizm, choć jest z jednej strony czymś oddalającym od Boga, z drugiej strony jest też szczególnym potwierdzeniem dzieła Bożego. I za to etycznym ateistom należy się szczególny szacunek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 2:29, 21 Lut 2019    Temat postu: Re: Dlaczego lubię ateizm?...

Ateizm jest często jedyną realną siłą, która ma determinację przywoływać do rozsądku (zbyt) nawiedzonych religiantów.
Dla mnie jest bezsporne, że jakaś część wiernych wszystkich właściwie religii... dostaje od tej swojej wiary pierdolca.

Mechanizm tego pierdolca jest relatywnie zrozumiały. Religia ma prowadzić do Boga, do najwyższego dobra, najwyższych wartości. Zatem religia jest najważniejszą rzeczą.
- do tej pory właściwie bym się zgodzi. Ale idźmy dalej...
Dalej co niektórzy wyciągają stąd wniosek że TAKĄ POSTAĆ RELIGII JAKĄ ZNAJĄ mają obowiązek wmusić wszystkim pozostałym ludziom wszelkimi możliwymi środkami. Nie biorą tego pod uwagę, że przecież nie są wyróżnionym układem odniesienia, ogłoszonymi przez Boga mędrcami, czy prorokami. Rozumiem bycie zaangażowanym, gorliwym w wyznawaniu religii. Ale jest pewna granica, związana z agresywnymi formami wymuszania swoich - nawet słusznych! - idei na innych. W końcu każdy to, co uznaje, ma za słuszne. Jak by było inaczej, bo zmienił pogląd na przeciwny. I właśnie z tego wynika, że "po drugiej stronie" jest drugi taki sam "ja", też uważający, że ma rację. Jeśliby każdy przyznawał sobie prawo do narzucania swojej wizji świata i moralności innym, to nie pozostałoby na nic innego, tylko sczeznąć jako ludzkość w wojnie, która nie zna ukojenia.
Ateizm jest o tyle fajny, że do wojny religia przeciw religii wprowadza trzecią opcję - (być może) w ogóle nie ma o co walczyć. To na wielu działa jako otrzeźwienie.

Z resztą dość trudno jest tę dobrą gorliwość religijną odróżnić od fanatyzmu. Jeślibym gdzieś miał postawić tę granicę, to chyba tam gdzie zaczyna się narzucanie woli innym. Przekonywanie jest jeszcze ok. dawanie przykładu, jeszcze lepiej, przedstawianie swojej wizji, wartości - też należy do poprawnego kanonu ludzkiej komunikacji, działań, życia. Ale granica jest blisko...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:46, 16 Mar 2019    Temat postu: Re: Dlaczego lubię ateizm?...

Ateizm jest wg mnie fajnym...
punktem wyjścia, aby stać się teistą. :rotfl:

Jak się startuje do teizmu czysto kulturowo, jak się "wierzy, bo inni wierzą", to właściwie się samodzielnie nie wierzy, tylko papuguje zachowania otoczenia. Wiara dojrzała, świadoma może według mnie powstać jedynie po jakimś (może byc przejściowym) zanegowaniu twierdzeń, z którymi się wiąże. Uważam, że bez szczypty ateizmu w ogóle nie ma sensownego teizmu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin