|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 15:39, 21 Sty 2025 Temat postu: Chciałem dobrze, wyszło źle... |
|
|
Typowy problem, opisany frazą jak w tytule: chciałem dobrze, wyszło źle...
Chciałem z faktu, iż się on pojawia całkiem chyba często, wyciągnąć daleko idące wnioski na temat konstrukcji poprawnej etyki.
Etyki naiwne skupiają się na redukcji zagadnienia dobra i zła do banalnego: jest dobro i jest zło, a my wybieramy między nimi. To jednak wg mnie jest mylące uproszczenie. To jest uproszczenie na tyle prostackie, że wręcz prowokujące do głupoty, poważnych błędów w ocenach świata.
Etyka jako tako poprawna powinna wg mnie skupić większą uwagę na aspekcie: czy mamy szansę obiektywnie ustalić, co właściwie jest dobre, a co złe?
Naiwne, a do tego chyba też opresyjne podejście oferują tu niektóre koncepcje religijne, skupiony na masywnym przydzielaniu ludziom atrybutu winy. Dla takich prostaków etycznych sprawa "jest jasna" - wyszło źle, decyzja pochodziła od ciebie, wiec jesteś winny, a więc należy ci się kara (może potępienie). Kropka. I tacy prostacy etyczni wręcz nieraz lubują się w tym, jak bardzo w tych swoich przekonaniach są jednoznaczni, radykalni, jak to nie usprawiedliwiają niczego, czyli są "wierni zasadom", może "wierni Bogu". Tymczasem ja postrzegam taki radykalizm i zero-jedynkowość moralnych klasyfikacji jako po prostu fałsz, głupotę, wstęp do zrobienia sobie samemu wody z mózgu.
To, że często chcemy naprawdę dobrze, ale wychodzi źle, jest bowiem pytaniem, które przy odpowiednim potraktowaniu pokażę bogactwo konsekwencji. Tu mamy wejście w temat następnymi pytaniami:
Czy mogłem przewidzieć, że wyjdzie to złe? (bo jeśli nie mogłem, to nie mam winy)
Jaki osobisty trud włożyłem w próby przewidzenia, zrozumienia sytuacji, aby zadziałać w danej sytuacji mądrzej, czyli aby zapobiec złu?...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2891
Przeczytał: 97 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 10:28, 27 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Bardzo ciekawy wstęp. Zaznaczam swoją tu obecność, aby kiedyś (jak będę mieć więcej czasu) móc ten temat znaleźć i zobaczyć, w którym kierunku poszły twoje rozważania.
Michał Dyszyński napisał: | Etyki naiwne skupiają się na redukcji zagadnienia dobra i zła do banalnego: jest dobro i jest zło, a my wybieramy między nimi. To jednak wg mnie jest mylące uproszczenie. To jest uproszczenie na tyle prostackie, że wręcz prowokujące do głupoty, poważnych błędów w ocenach świata.
Etyka jako tako poprawna powinna wg mnie skupić większą uwagę na aspekcie: czy mamy szansę obiektywnie ustalić, co właściwie jest dobre, a co złe? |
Dwa pytania:
1. Dlaczego mielibyśmy nie mieć szansy ustalić tego, jak obiektywnie jest?
2. Jeśli nie jest tak, że człowiek ma przed sobą dobro i zło i może wybierać, to w takim razie w jakiej sytuacji znajduje się człowiek?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 11:15, 27 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Dwa pytania:
1. Dlaczego mielibyśmy nie mieć szansy ustalić tego, jak obiektywnie jest? |
Choćby dlatego, że nie znamy przyszłości, a z nią decyzji innych ludzi. W tej samej sytuacji mając np. dwoje grzeszników, których chcemy ściągnąć ze złej drogi perswazją, jednego lepiej będzie potraktować bardziej brutalnie, nakrzyczeć na niego, a temu drugiemu okazać raczej zrozumienie, choć sugerując, iż oczekujemy, że się zmieni. A z góry tego często nie wiadomo.
Katolikus napisał: | 2. Jeśli nie jest tak, że człowiek ma przed sobą dobro i zło i może wybierać, to w takim razie w jakiej sytuacji znajduje się człowiek? |
W sytuacji WYMUSZAJĄCEJ OD NIEGO ROZWÓJ OSOBISTY, który staje się niezbywalnym wymogiem etycznym. Wobec każdego grzechu, wobec każdej sytuacji, w której jakoś tam zareagowaliśmy, zawsze będzie gdzieś aktywne to pytanie: czy w warunkach swojego życia, dzięki doskonaleniu mogłeś uczynić lepiej?
Nawet dobry czyn, jeśli można było zadziałać znacznie lepiej, już nie jest taką zasługą, a może nawet przestaje być zasługą. A w drugą stronę - nawet w pierwszej ocenie zły czyn inaczej będziemy oceniali, jeśli tu po prostu obiektywnie nie było szansy na inne zadziałanie.
Bez idei chrześcijańskiego powtórnego narodzenia się, czyli stworzenia duchowej instancji naszej osoby zarówno etyka, jak i powód do życia tracą sens. Gdyby zbawienie zależało tylko od decyzji Boga, czyli gdyby Bóg po prostu mógł zbawić każdego arbitralnie swoją mocą, to nagle pierwszym zadanym pytaniem byłoby: to dlaczego Bóg (jeśli jest naprawdę miłosierny) nie zbawi wszystkich już tu i teraz? - Na to pytanie teologia, w ktorej pojmowanie zbawienia jest tradycyjne, nie udziela satysfakcjonującej odpowiedzi.
Tymczasem sens życia wraca "na właściwie mentalne miejsce", jeśli dorzucimy do układanki pytanie o zbawienie dodatkowy aspekt: musi być CO zbawiać! Musi POWSTAĆ ów byt do zbawiania - czyli dusza odpowiednio sensowna wewnętrznie, niesplątana, reagująca w sposób, który daje szansę na trwałe szczęście. To, co pojawia się na start życia jest jeszcze nieukształtowane, nieporadne, niespójne. Dopiero człowiek, decyzjami życia, tworzy tę właściwą, nadającą się do zbawienia instancję siebie.
Tu dochodzi do kolizji ze stwierdzeniem teologicznym, że zbawienie otrzymujemy przez łaskę. Czy ja je może tymi swoimi odniesieniami do samodzielnego osiągania stanu, w którym Bóg miałby człowieka zbawiać, neguję?...
Powiedziałbym, że PEWIEN RODZAJ ZINTERPRETOWANIA owego stwierdzenia "zbawiania przez łaskę" neguję, podczas gdy inny rodzaj zrozumienia dalej utrzymuję. Tu sprawa jest dużo bardziej skomplikowana. Na pewno neguję to najprostsze rozumienie "Bóg zbawia człowiek mocą swojej łaski", bo od początku głoszę, że człowiek musi jednak SAM ZAPRACOWAĆ na to, aby warunki owej łaski otrzymania spełnić. Czyli "boska łaska nie zrobi wszystkiego".
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 12:34, 27 Sty 2025, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2891
Przeczytał: 97 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 13:19, 27 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Tymczasem sens życia wraca "na właściwie mentalne miejsce", jeśli dorzucimy do układanki pytanie o zbawienie dodatkowy aspekt: musi być CO zbawiać! Musi POWSTAĆ ów byt do zbawiania - czyli dusza odpowiednio sensowna wewnętrznie, niesplątana, reagująca w sposób, który daje szansę na trwałe szczęście. To, co pojawia się na start życia jest jeszcze nieukształtowane, nieporadne, niespójne. Dopiero człowiek, decyzjami życia, tworzy tę właściwą, nadającą się do zbawienia instancję siebie. |
Brzmi to wszystko trochę tak, jakby Bóg skonstruował pewną rzeczywistość (nasz świat), w której "hoduje" sobie swoje małe świadomości, które kręcą się po swojej małej planecie nie mając za bardzo pojęcia w czym uczestniczą. Myślę, że to jest fascynujące.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 13:43, 27 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Tymczasem sens życia wraca "na właściwie mentalne miejsce", jeśli dorzucimy do układanki pytanie o zbawienie dodatkowy aspekt: musi być CO zbawiać! Musi POWSTAĆ ów byt do zbawiania - czyli dusza odpowiednio sensowna wewnętrznie, niesplątana, reagująca w sposób, który daje szansę na trwałe szczęście. To, co pojawia się na start życia jest jeszcze nieukształtowane, nieporadne, niespójne. Dopiero człowiek, decyzjami życia, tworzy tę właściwą, nadającą się do zbawienia instancję siebie. |
Brzmi to wszystko trochę tak, jakby Bóg skonstruował pewną rzeczywistość (nasz świat), w której "hoduje" sobie swoje małe świadomości, które kręcą się po swojej małej planecie nie mając za bardzo pojęcia w czym uczestniczą. Myślę, że to jest fascynujące. |
Jak najbardziej to jest fascynujące. A ja wierzę, że to jest fascynujące... nawet dla samego Boga. I wierzę też, że Bogu WŁAŚNIE O TO CHODZI, aby owej fascynacji było więcej, aby okazało się, iż to jego dzieło - człowiek - uwalnia się do samodzielności, piękna, doskonałości, potrafiąc już SAMODZIELNIE dokonywać złożonych osądów, zasadnych decyzji.
W tym kontekście kto wie, czy nie głównym grzechem człowieka wobec Boga jest... nic niezrobienie ze swoim życiem!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2891
Przeczytał: 97 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:06, 27 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Tymczasem sens życia wraca "na właściwie mentalne miejsce", jeśli dorzucimy do układanki pytanie o zbawienie dodatkowy aspekt: musi być CO zbawiać! Musi POWSTAĆ ów byt do zbawiania - czyli dusza odpowiednio sensowna wewnętrznie, niesplątana, reagująca w sposób, który daje szansę na trwałe szczęście. To, co pojawia się na start życia jest jeszcze nieukształtowane, nieporadne, niespójne. Dopiero człowiek, decyzjami życia, tworzy tę właściwą, nadającą się do zbawienia instancję siebie. |
Brzmi to wszystko trochę tak, jakby Bóg skonstruował pewną rzeczywistość (nasz świat), w której "hoduje" sobie swoje małe świadomości, które kręcą się po swojej małej planecie nie mając za bardzo pojęcia w czym uczestniczą. Myślę, że to jest fascynujące. |
Jak najbardziej to jest fascynujące. A ja wierzę, że to jest fascynujące... nawet dla samego Boga. I wierzę też, że Bogu WŁAŚNIE O TO CHODZI, aby owej fascynacji było więcej, aby okazało się, iż to jego dzieło - człowiek - uwalnia się do samodzielności, piękna, doskonałości, potrafiąc już SAMODZIELNIE dokonywać złożonych osądów, zasadnych decyzji.
W tym kontekście kto wie, czy nie głównym grzechem człowieka wobec Boga jest... nic niezrobienie ze swoim życiem! |
Ciekawe, czy Boga to też fascynuje. W jednej z dyskusji anbo przekonywał, że ze względu na atrybuty Boga, Bóg nawet nie myśli.
A myślisz że to jakaś wyższa konieczność, że zaistnienie w pełni takiej istoty jak człowiek musi być okupione tak rozległym cierpieniem (mam tu na myśli cierpienie wszystkich istot na naszej planecie od milionów lat)?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 34233
Przeczytał: 84 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:49, 27 Sty 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | A myślisz że to jakaś wyższa konieczność, że zaistnienie w pełni takiej istoty jak człowiek musi być okupione tak rozległym cierpieniem (mam tu na myśli cierpienie wszystkich istot na naszej planecie od milionów lat)?
|
Tak rzeczywiście myślę.
Myślę, że bez przejścia przez etap cierpienia, żadna istota nie może być naprawdę wolna, ani żadna istota nie będzie naprawdę sobą.
To nie jest łatwo wytłumaczyć. To ma trochę związek z tym, o czym się zgadało nam na FB przy dyskutowaniu o idei dobra, jako o tej, która musi dopuszczać zło. Po prostu tak działać MUSI świadomość, że znajduje sobie punkt równowagi pomiędzy skrajnymi wartościami tego, co ocenia. Najbardziej pozytywny punkt na skali ocen człowiek będzie uznawał za "dobro", a najbardziej negatywny, ochrzci ideą "zła". I jakby nie tworzyć tych gradacji od gorszych, do lepszych ocen, zawsze coś będzie tym największym na minus, coś innego tym największym na plus.
Można się dopatrywać w tym nawiązania do Księgi Rodzaju i sławetnego spożycia "owocu z drzewa poznania dobra i zła". Tu chodzi jednak nie tyle o "poznanie" owego dobra i zła, ale o to, że człowiek DECYDUJE - UMIESZCZA NA SWOJEJ SKALI zawsze dobro jako to najbardziej na plus na skali, a zło jak to coś na minus. Nawet jakby były tylko dwa elementy, gdyby skala ograniczała się do dwóch tylko wartości - np. 0 i 1, to 0 stanie się automatycznie tym "złem", a jedynak "dobrem". Jeśli będą trzy elementy na skali - np. o wartościach 4,6,8, to 4-rka stanie się "złem", 6tka punktem neutralnym, a 8ka "dobrem". I teraz można sobie tworzyć dowolnie wiele skal wartościowania, ale za każdym razem JEŚLI W OGÓLE MIAŁBY BYĆ WYBÓR (czyli ma się pojawić wolność), to będą minimum 2 elementy, a więc będzie zarówno dobro, jak i zło.
Ludzie, którzy w życiu zaznali cierpienia, a potem je poprawnie przemyśleli wnioski z tego płynące, zwykle ZDOBYWAJĄ PERSPEKTYWĘ, że mnóstwo z tego, co spotykają, jest po prostu dobrem (mają odniesienie do "zła", czyli cierpienia). Bo oni wiedzą już, na czym polega zło, czyli nie będą nieustannie dewaluować w swoich ocenach wartości tego, co spotyka ich w życiu.
Im więcej cierpienia człowiek przetrwa, tym więcej zgromadzi w sobie (przy poprawnej reakcji mentalnej) mocy do budowania sobie świata jako dobrego, czyli sprawiania, że taki człowiek będzie w stanie UTRZYMAĆ STAN SPEŁNIENIA I SZCZĘŚCIA.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|