Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Akceptując bycie nieakceptowanym przez kogoś...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:57, 09 Lis 2024    Temat postu: Akceptując bycie nieakceptowanym przez kogoś...

Wiele moich postaw osobistych jest wynikiem przeprowadzenia analizy odniesień, a potem wyciągnięcia intelektualnych wniosków. Z zasady nie uznaję jako poprawnej postawy bezwiednego działania i oceniania. Do wszystkiego, co uznaję, staram się wynaleźć JAKIŚ POWÓD, dlaczego to uznaję, a nie na zasadzie emocjonalnego, intuicyjnie zakamuflowanego, czy w inny sposób chaotycznego "bo to tak jest i już...". Jak nie potrafię podać na coś w swoich przekonaniach powodu, uzasadnienia to traktuję to przekonanie jako nieuzasadnione, czyli z dużym prawdopodobieństwem błędne. I nie będzie wtedy wytłumaczeniem, które wielu innych chyba mocno przekonuje, czyli "nieważne, że nie umiem tego uzasadnić, ale to przekonanie jest słuszne, bo jest moje".

Z analizy odniesień też wynika moja postawa, która (chyba w miarę skutecznie) wdrażam, gdy ktoś wobec moich przekonań wyraża konsekwentnie swoje odrzucenie, nieakceptację. Przy czym nie chodzi tu o sytuację, gdy ktoś się ze mną nie zgodzi, ale to uzasadni, wskaże powody odmienności swojego stanowiska, a te powody wydają się być zrozumiałe, po mojemu sensowne. Chodzi mi o bardziej konkretny przykład nieakceptacji, w której
- ktoś wyraża sprzeciw, negację, niechęć do tego co mówię, albo inaczej prezentuję
- ktoś jednocześnie (!) jest zamknięty na dyskusję, wyjaśnienia, bo on to sobie tak ocenia i już, a mi niejako "nic do tego".
W takiej sytuacji ja...
... AKCEPTUJĘ tę nieakceptację mnie w takiej uogólnionej, niewyjaśnionej postaci, uznając ją za wyraz OGÓLNEGO UZNANIA MNIE ZA NIEWIARYGODNE ŹRÓDŁO przekonań. Bo jeśli nie pojawia się jako przyczyna negacji konkretny powód zawarty w treści głoszonych przekonań, to znaczy, że pozostaje jako powód samo źródło - ktorym tutaj jestem ja.
Biorę wtedy na klatę ów fakt, że ktoś mnie uznał za niewiarygodne źródło (sam tak uznaję w stosunku do niektórych ludzi, więc nie mam prawa mieć pretensji, gdy ktoś tak mnie sobie zaklasyfikuje) i przechodzę do wniosku - najbardziej narzucającej się z mojej strony reakcji w tej sytuacji: przestaję danej osobie komunikować moje oceny, myśli.
Po zaakceptowaniu tego, że sam jestem nieakceptowany nie widzę innego sensownego wniosku - narzucanie się z niechcianymi komunikatami jest tu nie na miejscu, one i tak będą odrzucone - więc pozostaje mi przekierowanie swoich komunikacyjnych działań gdzie indziej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:14, 09 Lis 2024    Temat postu: Re: Akceptując bycie nieakceptowanym przez kogoś...

Ważną okolicznością dla tego tematu jest to, że spora część deklarowanych, niewyjaśnianych nieakceptacji osoby w istocie (w warstwie emocjonalnej, życzeniowej) jest FORMĄ PROWOKACJI. Szczególnie w związkach, układach towarzysko - romantycznych, w których pewne osoby uważają za stosowne PROWADZIĆ GRĘ - MANIPULACJĘ, w istocie próbują takim wyrażeniem swojej nieakceptacji pokazać partnerowi/rce coś w stylu: ty się gu ogólnie za mało starasz! Oczekuję, że będziesz bardziej zabiegać o moją akceptację!
Do pewnego stopnia to może jest i ważna gra, może nawet spajać jakoś związki. Ale jeśli prowadzona jest po prostacku, to tez niejeden związek rozwali.
Szczególnie kobiety, grające role wiecznie urażonych brakiem "wystarczającej" atencji księżniczek mają tu sporo na sumieniu. Jak już taka wejdzie w rolę kapryszenia, grymaszenia, wyrażania niezadowolenia ze wszystkiego, co okazał jej partner, to gotuje na swoją głowę zagrożenie, że ten jej partner może kiedyś przejrzy na oczy, przestanie dawać robić z siebie głupka i zwinie manatki od takiej "księżniczki". Bo jest sporo różnych fajnych kobiet, która aż takimi księżniczkami być nie muszą, z którymi życie jest znacznie sympatyczniejsze.
Ja, z moją akceptacją nieakceptacji mnie stwarzam układ, w którym większość "księżniczek" (i panów książąt, bo nie chodzi tu tylko o romantyczne układy) zostaje skonfrontowanych z konsekwencjami swojej postawy. Skoro widać, że moja osoba ogólnie ci nie pasuje, to ja się usuwam z tego układu. Lepiej tak będzie dla nas obu, bo oboje zyskamy wtedy szansę, aby znaleźć sobie lepiej dopasowanych do oczekiwań partnerów. :nie:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 18:17, 09 Lis 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:40, 09 Lis 2024    Temat postu: Re: Akceptując bycie nieakceptowanym przez kogoś...

Bycie nieakceptowanym personalnie jest przypadkiem szczególnym ARBITRALNEGO ODGÓRNEGO NIEAKCEPTOWANIA ODMIENNOŚCI.
Nie chcę tutaj teraz propagować lewicowych haseł, a w szczególności jakiegoś promowania LGBT, które to grupy na lewicy wkradły się w łaski sztandarowych reprezentantów odmienności do akceptowania obowiązkowo przez wszystkich. Ale samo hasło "(nie)akceptacji odmienności" tu wykorzystam, jako że mi się podoba, bo wystarczająco jasno, a do tego ogólnie sygnalizuje ideę - kwestię, czy dana osoba jest w stanie w ogóle rozważyć swoje zaakceptowanie czegoś innego, niż to, co aktualnie ona wyznaje. Pod tym kątem patrząc populacja rozpada się nam na dwie frakcja:
- frakcja celująca BYCIE BETONEM mentalnym, czyli tych, których nic nie przekona do zmian (w istocie spora część z nich da się "przekonać" agresją, tyranią siłą sprawiającą fizyczny ból, oddziałująca na zmysły)
- frakcja, ktora - w mniejszym bądź większym stopniu - gotowa jest uznawać rozumowe (czy też nie tylko ściśle rozumowe) ARGUMENTY.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin