|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 10:55, 11 Paź 2023 Temat postu: Akceptacja siebie, która nie będzie pychą... |
|
|
To wcale nie jest prosta układanka - zaakceptować samego siebie, a jednocześnie nie popaść w pychę, czy inną formę jałowego samozadowolenia. Tu trzeba znaleźć metodę, wykombinować JAK ułożyć się samemu ze sobą, aby akceptować własną osobę w sposób, który nie stwarza bariery w akceptowaniu innych.
Pierwszym i głównym problemem są tu instynktowne reakcje rywalizacji i zazdrości. Już zwierzęta wyraźnie okazują zazdrość, małe dzieci są bardzo zazdrosne. Do tego, gdy dojdzie jeszcze potrzeba rywalizacji, a jeszcze dalej pragnienie sprawczości, związane z próbami zdominowania drugiej osoby, to ułożenie się wewnętrzne mentalne tak, że się nie krzywdzi innych osób, nie zaczyna gardzić słabszymi, nie wynosi się nad nich - takie ułożenie się staje się bardzo trudnym zadaniem. Bo naturalnie nasze odczucia będą wpadały w koleinę, w której pycha staje się formą konsekwencji tego, że siebie zaakceptowaliśmy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:22, 11 Paź 2023 Temat postu: Re: Akceptacja siebie, która nie będzie pychą... |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | naturalnie nasze odczucia będą wpadały w koleinę, w której pycha staje się formą konsekwencji tego, że siebie zaakceptowaliśmy. |
Pycha jest właściwie formą zaburzenia poczucia samoakceptacji. Pewnie sam pyszałek zechce wysunąć tezę, że...
jest tego poczucia najwyższą formą!... Pyszałek może uznać swój stan samoakceptacji jako efekt najbardziej "logicznej" ewolucji postawy akceptacji siebie. Bo przecież, jeśli siebie akceptujemy, to chyba nie tak na niby, nie tak tylko trochę. A więc (może...) powinniśmy być właśnie w ten sposób konsekwentni w owej akceptacji siebie, że postawimy wszystkich innych niżej, zdegradujemy ich znaczenie, zaś swoje znaczenie postawimy na piedestale i będziemy je promować, chwalić, wzmacniać - także kosztem znaczenia innych (może nawet szczególnie kosztem znaczenia i poczucia wartości, czy akceptacji dla innych istot).
Ja uważam, że jednak pycha nie jest wyższą formą samoakceptacji, lecz aberracją, skrzywieniem, zafałszowaniem akceptacji własnej osoby. Pycha oparta jest bowiem o wewnętrzną sprzeczność, o nierozliczenie się mentalne do końca z pytaniem: co właściwie konstruuje moje znaczenie, moją wartość?
Odpowiedź w stylu pychy na owo pytanie brzmiałaby: mam wartość i znaczenie dlatego, że jestem lepszy od innych.
Tu jednak należałoby podrążyć głębiej spójność takiego postawienia sprawy: czym jest owa "lepszość"?...
Co to właściwie już bardziej konkretnie znaczy "być lepszym" od drugiej osoby?
Bycie "lepszym" w konkretnych dyscyplinach jest jakoś tam zdefiniowane - np. "lepszym" w grze w szachy będzie ktoś, kto częściej wygrywa partie szachowe. To jest proste. Ale co właściwie znaczy "być lepszym" tak ogólnie, tak jako całość?...
- Bo to w istocie do tej postaci lepszości aspiruje postawa pyszałka. Pyszałek może trochę być zainteresowany konkretną postacią lepszości, może i nawet będzie nieraz wskazywał, jaki to jest wspaniały, bo jednego ogrywa w szachy, innego w warcaby, a trzeciego w cymbergaja, ale to tak naprawdę nie o te konkretne postacie lepszości pyszałkowi chodzi. Pyszałek wbija się w dumę z powodu, że jest "lepszym tak w ogóle", z którego to tytułu należy mu się chwała, cześć, uznanie otoczenia.
Ale co jest jednak tutaj takiego niewłaściwego, wadliwego w takim postawieniu sprawy? Może to tak ma być, że powinniśmy dla siebie oczekiwać uznania otoczenia z tytułu naszej lepszości?...
- Otóż nie. Problem jest w tym, że przy takim niekonkretnym zdefiniowaniu owej lepszości jest to totalnie uznaniowa kategoria. Taka "lepszość" oderwana od konkretu jest właściwie niczym, jest pustą ideą, którą może sobie wziąć każdy i zastosować jak mu się tam uwidzi, nawet zupełnie sprzecznie z inną instancją zastosowania.
Lepszość ogólna, związana z wywyższaniem się nad inne osoby jest de facto NICZYM, jest pojęciem bez treści, bez możliwości podstawiania spójnych desygnatów czyli bez sensu!
Stawianie na taką "lepszość" ostatecznie okazuje się pustym mieleniem chaotycznych emocji krążących wokół akceptacji własnej osoby, przy poniżaniu innych osób. Jej dalszym efektem jest tylko powiększanie rozdrażnienia z tego tytułu, że "głupie" otoczenie "nie zrozumiało", jak to powinno właśnie nas fetować, akceptować, wychwalać. Później taki pyszałek będzie już tylko pogrążał się w sprali roszczeń w kwestii swojego dowartościowywania się. A to dowartościowywanie nie ma szans nigdy być zaspokojone! Bo ono nie ma w sobie mechanizmu stopu, nie ma kryteriów, kiedy się na twardo mogłoby zaspokoić. Więc efektem procedowania emocji pychy jest tylko wciąż narastająca frustracja z tytułu tego, że nie zdarza się coś, co emocje pyszałka rozumieją jako obowiązkowy stan rzeczy, a to się nie dzieje, to nie ma szans na realizację. Pyszałek może się więc jedynie pogrążać w swoim niezaspokojeniu, rozgoryczeniu, a potem bezsilnej złości na cały świat.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 13:20, 11 Paź 2023 Temat postu: Re: Akceptacja siebie, która nie będzie pychą... |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | coś, co emocje pyszałka rozumieją jako obowiązkowy stan rzeczy, a to się nie dzieje, to nie ma szans na realizację. Pyszałek może się więc jedynie pogrążać w swoim niezaspokojeniu, rozgoryczeniu, a potem bezsilnej złości na cały świat. |
Stan umysłu pyszałka jest właściwie skazaniem się samemu na niespełnienie, na frustrację, na osobiste piekło. Im bardziej pyszałek czuje potrzebę swojego wywyższenia, tym mniej cokolwiek ma szansę tę jego potrzebę zaspokoić i tym większa musi być frustracja z tytułu owego niezaspokojenia. To jest jakby jedna strona osobistego piekła - strona frustracji z tytułu niemożliwości spełnienia niespelnialnych z natury oczekiwań.
Ale jest też druga strona osobistego piekła. Związana jest ona z kolei z głębokim brakiem akceptacji siebie, z potępieniem swojego istnienia i natury. O tej stronie mówi najczęściej religia chrześcijańska. Ona może ujawnić się, gdy opadną iluzje na temat własnej wartości, wielkości, a nie będzie tej mocy akceptowania pomimo wszystko, kiedy świadomość nie zdobędzie się na wystarczający AKT PRZEBACZENIA. Akceptacja siebie jest niezbędna, choć musi ona się dokonać w odpowiedniej formie, powodem dla niej nie może być pyszałkowate wywyższenie, lecz właściwie tej potrzeby wywyższania się zaprzeczenie - czyli pokora, która inne istoty akceptuje i darzy miłością.
Ale sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana, bo w tej układance jest i "trzecia strona", może "trzeci wymiar osobowego piekła", który jest związany z nie wykształceniem się samoświadomości w wystarczająco spójnej formie, z pozostawaniem w stanie obojętności i bierności emocjonalnej na poziomie odrzucenia wszystkiego co przychodzi. W tym stanie każde doznanie jest odbierane jako niechciane, inwazyjne, destrukcyjne. Lekarstwem na ten typ piekła jest jedynie osiągnięcie wystarczającego poziomu mocy świadomości.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|