Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33807
Przeczytał: 58 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 4:29, 15 Sty 2024 Temat postu: A gdybym nawet... |
|
|
A gdybym nawet został okrzyknięty tym, który najlepiej wie co i jak
ale w swoim umyśle nie byłbym w stanie owej wiedzy utrzymać i rozumieć
to wstydziłbym się tylko, że ludzie mnie cenią w sumie niesłusznie
A gdyby się okazało, że wszyscy moi oponenci, jakich kiedykolwiek miałem przyznaliby mi rację i obdarzyli swoim całkowitym zaufaniem
lecz ja nie umiałbym tej racji określać precyzyjnie, stosując w nowych sytuacjach, twórczo jej używając
to powinienem się uczciwie przyznać, że ich na to zaufanie nie zasługuję, a oni niechby sobie znaleźli lepszy obiekt do swojego uznania i ufności
A gdyby nawet jakieś wielkie gremium światowych mędrców przyznało mi najważniejsze nagrody, w tym pięć naraz nagród Nobla
a ja nie potrafiłbym w uczciwości przed samym sobą jasno, krytycznie, postrzegać tego, o co byłoby przedmiotem ludzkiego podziwu dla mojej wiedzy
jeślibym gubił się sam wewnętrznie w stosowaniu własnych koncepcji
to powinienem pójść i zwrócić te wszystkie nagrody, albo ich w ogóle nie przyjmować
i ze wstydem wyjaśnić temu gremium, że się pomyliło, gdy próbuje mnie tak docenić.
Jeśli sam w swoim umyśle nie umiem względnie jasno definiować tego, o czym mówię, to powinienem rozważyć swoje milczenie, zamiast zabierania głosu
jeśli przejścia pomiędzy rozpoznaniami objawiania się idei, a samą ideą nie umiem ujednoznacznić, czyli gdy tylko arbitralnie od hoc dobieram określenia do sytuacji
to znaczy, że tak naprawdę nie wiem, o czym mówię, czyli plotę jak potłuczony
Jeśli nie umiem skrytykować swoich przekonań na poziomie minimum takim, jak by mnie zapewne skrytykowali moi rozumni przeciwnicy, to znaczy, że nie rozumiem tego, o czym mówię i tylko zwodzę ludzi, gdy wydaję o tym osądy.
Krytycyzm jest tym narzędziem mnie, jest tym, czym myślę, zaś samokrytycyzm jest formą objawiania się mojej świadomości.
Jeśli zamiast krytykować osobiście słabości moich własnych poglądów, chętniej widzę źdźbła w oczach innych ludzi
to znaczy, że słabeusz mentalny i cienias jestem.
Albo bowiem umiem się zdobyć na samokrytycyzm, albo to, co myślę, jest g...no warte.
Choć...
Nie każdemu szczegóły moich krytyk samego siebie zechcę zrelacjonować. Mogę składać nawet potężne samokrytyki w zakresie niezrozumienia wielu idei, ale muszę mieć po drugiej stronie odbiorcę, który
- zrozumie, o czym do niego mówię, będzie w stanie śledzić te konkretne krytyczne ścieżki, jakie wobec swoich przekonań wciąż wytyczam
- w pewien minimalny sposób rozumie, że w taki sposób sami się krytykując ani nie kokietuję, ani nie próbuję wkraść w łaskę pyszałków za pomocą poniżania się przed nimi,
- no i oczekiwałbym też, że ów ktoś docenia ten mój samokrytycyzm, sam widzi w nim osobiście wartość, czyli jest w tym względzie z podobnej gliny jak ja.
|
|