Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Słabe punkty religii
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Kruchy04
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 2:03, 13 Lut 2023    Temat postu: Słabe punkty religii

W tym temacie będę starał się dokonać pewnej syntezy problemów jakie odnoszą się do religii. Postaram się też z czasem wyłożyć najmocniejsze argumenty dowodzące, że religijne poglądy na rzeczywistość są niezgodne z obrazem świata jaki wyłania się z nauk szczegółowych. Gdzieś ostatecznym wnioskiem tego tematu będzie chyba to, że naprawdę nie da się na trzeźwo uwierzyć religijną narrację o sensie życia itd.

Dziś zacznę sobie ogólnie.

Nie ma chyba na świecie takiego drugiego systemu wierzeń, jak właśnie religia, który byłby tak mocno atakowany i to od setek lat, a w zasadzie od czasów, gdy władza kościoła zaczęła maleć, a do głosu zaczęli dochodzić ludzie racjonalni i krytycznie nastawieni do twierdzeń nadzwyczajnych o słabym uzasadnieniu.

Spróbujmy przeanalizować ogólnie, co jest z filozoficznego punktu widzenia największymi słabościami religii, które rodzą uzasadniony sceptycyzm.

Religia nie jest dobrym gwarantem wyjaśnienia ani wiedzy. W szczególności zarzuca się religii, że jest niezrozumiała, niewiarygodna i sprzeczna, jak żaden inny system wierzeń.

O tym, że religia jest pełna niejasności i niezrozumienia niech świadczy fakt, że słowo "tajemnica" występuje w Katechizmie Kościoła Katolickiego kilkaset razy, a więc wiara, wyjaśniając sens życia, tylko mnoży tajemnice.
Kościelne biblioteki są pełne książek o wzniosłych teologicznych tytułach, ale czy teologia wyjaśniła cokolwiek na temat świata i człowieka?
Trudno dać wiarę czemuś, co jest niezrozumiałe, niejasne, oderwane od osobistego doświadczenia.
Kiedyś też nieco pisałem o tym w tym miejscu:
http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/jezyk-w-nauczaniu-kosciola,17931.html
Same św. Księgi są tak bardzo niejednoznaczne i z całym spektrum przeróżnych interpretacji do pomyślenia, że trudno z tych treści wywnioskować coś pewnego.

Religia jest niewiarygodna, bo jej koncepcje są oderwane od doświadczenia. Tego, co głosi religia nie sposób sprawdzić ani zbadać. Dlaczego miałbym dać wiarę jakimś praktykom skoro nie mogę sprawdzić ich wiarygodności? Jeśli np. w religii głosi się, że bez polania mi głowy poświęcona wodą nie mogę być zbawiony to naturalnie oczekuję czegokolwiek, co by taki pogląd potwierdzało. A jeśli w jednym odłamie religijnym głosi się, że do zbawienia wystarczy wiara w Jezusa, a w drugim odłamie, że to nie wystarczy, bo jeszcze trzeba się księdzu spowiadać to jak rozsadzić, kto ma rację? Jest dużo poglądów, których uzasadnienie "wisi w powietrzu".

Ostatni punkt. Teorie z zakresu nauk przyrodniczych i społecznych wykazują znaczną spójność i jednolitość. Niewielu fizyków podważa prawa termodynamiki. Niewielu biologów kwestionuje ewolucję. Wydaje się, że nawet gdy w naukach szczegółowych pojawiają się kontrowersje, to istnieje również ogólna zgoda co do tego, jak skutecznie problemy rozwiązać. W przypadku systemów wierzeń opartych na objawieniu jest inaczej. Są one głęboko zróżnicowane i wzajemnie sobie przeczą.
Weźmy pod uwagę:
- judaizm
- prawosławie
- katolicyzm
- kwakryzm
- buddyzm
- islam
- odmiany hinduizmu
- religia egipska
- religie Indian amerykańskich
- prądy newage'owe.

Ich spory wydają się trudne i pozbawione dobrze zdefiniowanych procedur, dzięki którym można by je rozwiązywać. Czyż nie dowodzi to, że w poszukiwaniu wiedzy i zrozumienia świata i ludzkiej natury, sensu źycia, nie należy za przewodnika obierać sobie religii?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23206
Przeczytał: 53 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 4:20, 13 Lut 2023    Temat postu:

Dlatego, że nie możesz sprawdzić musisz uwierzyć.
Gdybyś mógł sprawdzić wiara nie byłaby potrzebna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:21, 13 Lut 2023    Temat postu:

Semele napisał:
Dlatego, że nie możesz sprawdzić musisz uwierzyć.
Gdybyś mógł sprawdzić wiara nie byłaby potrzebna.


Nic nie da się sprawdzić w sposób absolutny i zawsze można postawić jakąś wątpliwość wobec czegoś, a więc i wiara będzie gdzieś tam ukryta. Problem nie jest w tym, że gdzieś jest wiara tylko jaka to jest wiara, na jakich przesłankach oparta. Widzę kota, który sobie siedzi na wycieraczce i też można powiedzieć, że w to wierzę, bo może to jest jakieś inne zwierzę, ale łudząco podobne do kota, ale ja przyjąłem, że to jest kot. Nie jest to przekonanie nadzwyczajne, nadnaturalne, oderwane od doświadczenia. Nie mam z nim problemu. Ale jeśli, ktoś mówi, że papież jest nieomylny w sprawach wiary i moralności albo, że popełniam grzechy, które obrażają Boga, to na jakich przesłankach oparte są takie przekonania?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:12, 13 Lut 2023    Temat postu:

Cytat:
Postaram się też z czasem wyłożyć najmocniejsze argumenty dowodzące, że religijne poglądy na rzeczywistość są niezgodne z obrazem świata jaki wyłania się z nauk szczegółowych.


No to jedziemy.

W religii twierdzi się, że pojawienie się człowieka jest Bożym planem, że to Bóg stworzył człowieka. Za pojawienie się człowieka nie mogą więc odpowiadać ślepe siły natury.
Co na to nauka?

Wiele gatunków bardzo podobnych do człowieka wymarło. Badania genomów neandertalczyków pokazały, że są one prawie identyczne z genomami homo sapiens. Istniały też inne gatunki spokrewnione z nami (np. odkryty w 2004r. mały homo florensis). Gatunki te miały szansę zdominować i wytępić konkurencję, ale przetrwał tylko jeden z nich - homo sapiens. Masowe wymieranie ludzi w czasach pandemii pokazuje jednak, że nasze przetrwanie nie było nigdy pewne.

Twierdzenie, że celem ewolucji było pojawienie się człowieka, że jest to część wielkiego planu, który trwał miliardy lat, w wyniku którego prawie wszystkie gatunki już wymarły, jest antropocentryczną, niczego biologom niewyjaśniającą megalomanią na kosmiczną skalę - zauważa Włodzisław Duch w jednej ze swoich rozprawek.
Mamy ponad milion gatunków insektów, ponad 10 tys. gatunków mięczaków i skorupiaków, 1100 gatunków nietoperzy i ponad 400 gatunków małp naczelnych. Już Darwin zwrócił uwagę na to, że historia stworzenia to głównie historia insektów :think: , a cykl życiowy niektórych z nich jest niezwykle złożony i okrutny. Ludziom znającym biologię trudno się w tym doszukać inteligentnego projektu Stwórcy, którego głównym celem miało być dobro człowieka.


Ostatnio zmieniony przez Kruchy04 dnia Pon 23:14, 13 Lut 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23206
Przeczytał: 53 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 3:23, 14 Lut 2023    Temat postu:

Są odlamy chrzescijanstwa, które łączą ewolucjonizm z wiara w Boga. W tej chwili czytam książke o Islamie. Mimo braku ciała kierowniczego każda wypowiedź, która nie jest zgodna z Koranem jest tępiona a jej głosiciel moze nawet być zabity. Homoseksualiści są wieszani.

Tu przykład:

[link widoczny dla zalogowanych]



Drilon Gashi został odwołany ze swojego stanowiska imama w Kosowie . Wszystko przez wpisy w mediach społecznościowych, w których przyjął teorię ewolucji Darwina za słuszną. Próbował ją przy tym pogodzić z prawami religii islamskiej.

Żywe stworzenia są tworzone przez ewolucję, ale ewolucja ta jest prowadzona przez Boga - powiedział Gashi swojej teorii.

Według wspólnoty jego poglądy są nie do przyjęcia i godzą w wyznawane wartości. Decyzja o zwolnieniu Drilona jest jednak czymś zaskakującym. Kosowo nie jest restrykcyjnym państwem pod względem religijności. Według danych z 2011 roku aż 90 proc. ludności deklaruje wiarę, ale na co dzień nie nosi wymaganych strojów, pije alkohol i akceptuje przyzwalanie na więcej swobód.

W zachodnim chrześcijaństwie kwestionowanie i reformizm nie powodują takich skutków.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:02, 26 Kwi 2023    Temat postu:

Słabym punktem religii może być to, że jej doktryny wywołują lawinę pytań i obiekcji, które z racji swej nieweryfikowalności stawiają religię w wątpliwym świetle.

Przykłady takich pytań i objekcji, będę sobie zamieszczał w tym temacie.
Na początek:

1. Bóg stworzył człowieka ze skłonnością do grzechu, a później przychodzi w osobie Jezusa, aby od grzechu wyzwolić.

2. Bóg stworzył okrutny świat, pełen cierpienia różnych istot. Czy moralnie doskonała istota, która współczuje i pragnie dobra, może spokojnie patrzeć na cierpienie żywych istot?

Zapraszam też do przedstawiania własnych pytań i obiekcji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23206
Przeczytał: 53 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 4:33, 26 Kwi 2023    Temat postu:

Ad 1

Skłonność człowieka do grzechu wynika z posiadania wolnej woli.

Tu jest najwiekszy rozdzwięk miedzy teizmem a ateizmem. Według naturalistów w człowiek ma skłonności zwiazane z jego naturalnym pochodzeniem. Bywa drapieżnikiem. Jest tu jednak pewien paradoks.Często to nie naturalne skłonności są źródłem zła ale kultura. Przykład zachowania ludzi z kręgów władzy. Rozwinę to zagadnienie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Azael




Dołączył: 03 Cze 2016
Posty: 906
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:28, 23 Maj 2023    Temat postu:

Słabe punkty..
1. Wiara.
- jest z założenia irracjonalna i prowadzi do fałszu, ponieważ nie ma żadnego mechanizmu, aby rozstrzygnąć czyja wiara jest prawidłowa. Istnieje tysiące różnych religii, które nawzajem się wykluczają i każda z nich wymaga od ludzi WIARY. Ponieważ wiara = ślepe zaufanie bez dowodów, no to nie może być uznana za dobry sposób na dotarcie do prawdy. Polak weźmie na wiarę katolicyzm, Izraelczyk - judaizm, Irakijczyk - islam, Amerykanin - baptyzm, hindus - hinduizm itd. Każdy z nich weźmie na wiarę inną religię. Wszyscy nie mogą mieć racji. Jeżeli już to tylko jedna religia może być prawdziwa, a reszta się myli. A zatem już z samej statystyki wynika, że większość ludzi, którzy biorą religię na wiarę, musi się mylić. Wniosek? Wiara prowadzi do fałszu.

2. Bóg jest niefalsyfikowalnym konceptem. Podobnie nie da się udowodnić nieistnienia rycerzy Jedi, bo nie mamy dostępu do całego wszechświata i nie możemy nigdy wykluczyć, że może są gdzieś, gdzie nie zaglądaliśmy.

Na marginesie, nie trzeba w ogóle dowodzić nieistnienia Boga. Teza o jego nieistnieniu jest z założenia uznawana za fałszywą, dopóki nikt nie wykaże jej prawdziwości.
To jest po prostu pragmatyzm, który stosuje się np. w nauce. Jak ktoś stawia tezę i mówi, że istnieje jakiś nowy, dotychczas niezbadany i niezaobserwowany byt/zjawisko, no to na nim wisi "ciężar dowodu". To osoba, która coś postuluje ma obowiązek, aby to wykazać, a nie inni żeby to obalać. To trochę tak jak w sądzie. W sądzie jest zasada, że podejrzany jest niewinny dopóki sąd nie wykaże mu winy. A w nauce teza jest fałszywa, dopóki ktoś nie wykaże, że jest prawdziwa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 8:51, 24 Maj 2023    Temat postu:

Azael napisał:
Ponieważ wiara = ślepe zaufanie bez dowodów,

Ja inaczej definiuję wiarę: wiara = zaufanie powzięte bez DECYDUJĄCYCH przesłanek na jakiś temat.
W takim ujęciu wiara jest po prostu niezbędna, bo wszystko z czym się w życiu spotykamy jest obarczone jakąś dozą wątpliwości. Zatem nie ma racjonalnie czegoś takiego jak "zupełne pozbycie się wiary", a jest co najwyżej "wiara z większymi wątpliwościami" vs "wiara z mniejszymi wątpliwościami".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
blackSwan




Dołączył: 25 Maj 2014
Posty: 2210
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 9:08, 24 Maj 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Ponieważ wiara = ślepe zaufanie bez dowodów,

Ja inaczej definiuję wiarę: wiara = zaufanie powzięte bez DECYDUJĄCYCH przesłanek na jakiś temat.
W takim ujęciu wiara jest po prostu niezbędna, bo wszystko z czym się w życiu spotykamy jest obarczone jakąś dozą wątpliwości. Zatem nie ma racjonalnie czegoś takiego jak "zupełne pozbycie się wiary", a jest co najwyżej "wiara z większymi wątpliwościami" vs "wiara z mniejszymi wątpliwościami".

A kogo obchodzi, jak Ty wiarę wyobrażasz, ważne czym jest naprawdę. Wiara jest naiwnym przyjmowaniem bezpodstawnych stwierdzeń za prawdę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 9:29, 24 Maj 2023    Temat postu:

blackSwan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Ponieważ wiara = ślepe zaufanie bez dowodów,

Ja inaczej definiuję wiarę: wiara = zaufanie powzięte bez DECYDUJĄCYCH przesłanek na jakiś temat.
W takim ujęciu wiara jest po prostu niezbędna, bo wszystko z czym się w życiu spotykamy jest obarczone jakąś dozą wątpliwości. Zatem nie ma racjonalnie czegoś takiego jak "zupełne pozbycie się wiary", a jest co najwyżej "wiara z większymi wątpliwościami" vs "wiara z mniejszymi wątpliwościami".

A kogo obchodzi, jak Ty wiarę wyobrażasz, ważne czym jest naprawdę. Wiara jest naiwnym przyjmowaniem bezpodstawnych stwierdzeń za prawdę.

Moje rozeznanie co do praktyki językowej jest takie, że większość ludzi używa pojęcia "wiara" w znaczeniu tym, które opisałem.
Oczywiście każdy (Ty też możesz) mieć jakieś roszczenia - rojenia, aby inni ludzie dostosowali język, którego używają do Twojego widzimisię, czym dane słowo (tutaj słowo "wiara") znaczy, ale obawiam się, że nie zmusisz całego świata do tego, aby porzucił te konteksty językowe, które normalnie w nim działają i umożliwiają skuteczne porozumiewanie się. A tak po prostu jest, że ludzie raczej używają słowa "wiara" nie w kontekstach, w których zupełnie nie ma przesłanek, lecz w kontekstach gdy przesłanki są niepewne, niejasne, niekompletne. Naturalne w języku polskim byłoby zatem użycie słowa "wiara" w sytuacjach:
- "wierzę, że bank nie podniesie mi oprocentowania kredytu" (bo są za tym pewne przesłanki, ale pewności ktoś nie ma)
- "wierzę, że tym razem wytrzymam cały tydzień bez zapalenia papierosa" (osoba rzucająca palenie ma przesłanki ku temu, aby sądzić, iż wytrwa w swoim postanowieniu, ale nie sposób jest tu mówić o pewności)
- "wierzę, że ostatni news w Wiadomościach nie jest fake newsem" (znowu - jest tu kwestia niepewności, ale też i występują przesłanki zarówno na plus, jak i minus tezy, zaś osoba skłania się ku jednej z opcji).
itp. itd.
Jakbyś, zamiast się zaperzać przy zideologizowanej przez siebie na maksa wersji języka, przyjrzał się po prostu JAK LUDZIE NA CO DZIEŃ SŁOWO "WIARA" UŻYWAJĄ, jakbyś porzucił egotyczny sposób traktowania pojęć (na zasadzie: co mi do głowy przyszło, musi być, muszą to wszyscy stosować, bo ja wielki bóg - straszny mądrala jestem), a po prostu przyjrzał się, jak język mówiony i pisany DZIAŁA W REALNYCH KONTEKSTACH, to przestałbyś sobie roić, że ta Twoja własna wydumana, ograniczona do ideologii wersja znaczeń słowa "wiara" ma jakąkolwiek rację bytu.
Bo w aktualnej sytuacji masz do wyboru
- albo zmusić cały świat (czy choćby wszystkich Polaków) do porzucenia tego rozumienia słowa "wiara" jakie Ty tu postulujesz, dzięki czemu w końcu Twoje użycie tego słowa byłoby dla ludzi zrozumiałe, pełniłoby komunikacyjnie poprawną rolę (choć wątpię, czy masz takie środki, aby milionom ludzi wmusić po Twojemu uznaną "reformę znaczeń językowych")
- albo będziesz musiał się pogodzić z tym, że jesteś tym jedynym (albo w znacznej mniejszości) wyznającym SWOJE PRYWATNE ZNACZENIE słowa "wiara", niekompatybilne z tym, jak się porozumiewają ludzie.
Twój wybór...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
blackSwan




Dołączył: 25 Maj 2014
Posty: 2210
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 9:55, 24 Maj 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
blackSwan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Ponieważ wiara = ślepe zaufanie bez dowodów,

Ja inaczej definiuję wiarę: wiara = zaufanie powzięte bez DECYDUJĄCYCH przesłanek na jakiś temat.
W takim ujęciu wiara jest po prostu niezbędna, bo wszystko z czym się w życiu spotykamy jest obarczone jakąś dozą wątpliwości. Zatem nie ma racjonalnie czegoś takiego jak "zupełne pozbycie się wiary", a jest co najwyżej "wiara z większymi wątpliwościami" vs "wiara z mniejszymi wątpliwościami".

A kogo obchodzi, jak Ty wiarę wyobrażasz, ważne czym jest naprawdę. Wiara jest naiwnym przyjmowaniem bezpodstawnych stwierdzeń za prawdę.

Moje rozeznanie co do praktyki językowej jest takie, że większość ludzi używa pojęcia "wiara" w znaczeniu tym, które opisałem.
Oczywiście każdy (Ty też możesz) mieć jakieś roszczenia - rojenia, aby inni ludzie dostosowali język, którego używają do Twojego widzimisię, czym dane słowo (tutaj słowo "wiara") znaczy, ale obawiam się, że nie zmusisz całego świata do tego, aby porzucił te konteksty językowe, które normalnie w nim działają i umożliwiają skuteczne porozumiewanie się. A tak po prostu jest, że ludzie raczej używają słowa "wiara" nie w kontekstach, w których zupełnie nie ma przesłanek, lecz w kontekstach gdy przesłanki są niepewne, niejasne, niekompletne. Naturalne w języku polskim byłoby zatem użycie słowa "wiara" w sytuacjach:
- "wierzę, że bank nie podniesie mi oprocentowania kredytu" (bo są za tym pewne przesłanki, ale pewności ktoś nie ma)
- "wierzę, że tym razem wytrzymam cały tydzień bez zapalenia papierosa" (osoba rzucająca palenie ma przesłanki ku temu, aby sądzić, iż wytrwa w swoim postanowieniu, ale nie sposób jest tu mówić o pewności)
- "wierzę, że ostatni news w Wiadomościach nie jest fake newsem" (znowu - jest tu kwestia niepewności, ale też i występują przesłanki zarówno na plus, jak i minus tezy, zaś osoba skłania się ku jednej z opcji).
itp. itd.
Jakbyś, zamiast się zaperzać przy zideologizowanej przez siebie na maksa wersji języka, przyjrzał się po prostu JAK LUDZIE NA CO DZIEŃ SŁOWO "WIARA" UŻYWAJĄ, jakbyś porzucił egotyczny sposób traktowania pojęć (na zasadzie: co mi do głowy przyszło, musi być, muszą to wszyscy stosować, bo ja wielki bóg - straszny mądrala jestem), a po prostu przyjrzał się, jak język mówiony i pisany DZIAŁA W REALNYCH KONTEKSTACH, to przestałbyś sobie roić, że ta Twoja własna wydumana, ograniczona do ideologii wersja znaczeń słowa "wiara" ma jakąkolwiek rację bytu.
Bo w aktualnej sytuacji masz do wyboru
- albo zmusić cały świat (czy choćby wszystkich Polaków) do porzucenia tego rozumienia słowa "wiara" jakie Ty tu postulujesz, dzięki czemu w końcu Twoje użycie tego słowa byłoby dla ludzi zrozumiałe, pełniłoby komunikacyjnie poprawną rolę (choć wątpię, czy masz takie środki, aby milionom ludzi wmusić po Twojemu uznaną "reformę znaczeń językowych")
- albo będziesz musiał się pogodzić z tym, że jesteś tym jedynym (albo w znacznej mniejszości) wyznającym SWOJE PRYWATNE ZNACZENIE słowa "wiara", niekompatybilne z tym, jak się porozumiewają ludzie.
Twój wybór...


Twoi znajomi, Michale, to jeszcze nie cały świat.

Co do podanych przez Ciebie przykładów, to wystarczy zmienić wierzę na wydaje mi się, co nie tracąc sensu wyraźnie wskazuje na chwiejność twierdzeń.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:14, 24 Maj 2023    Temat postu:

blackSwan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
blackSwan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Ponieważ wiara = ślepe zaufanie bez dowodów,

Ja inaczej definiuję wiarę: wiara = zaufanie powzięte bez DECYDUJĄCYCH przesłanek na jakiś temat.
W takim ujęciu wiara jest po prostu niezbędna, bo wszystko z czym się w życiu spotykamy jest obarczone jakąś dozą wątpliwości. Zatem nie ma racjonalnie czegoś takiego jak "zupełne pozbycie się wiary", a jest co najwyżej "wiara z większymi wątpliwościami" vs "wiara z mniejszymi wątpliwościami".

A kogo obchodzi, jak Ty wiarę wyobrażasz, ważne czym jest naprawdę. Wiara jest naiwnym przyjmowaniem bezpodstawnych stwierdzeń za prawdę.

Moje rozeznanie co do praktyki językowej jest takie, że większość ludzi używa pojęcia "wiara" w znaczeniu tym, które opisałem.
Oczywiście każdy (Ty też możesz) mieć jakieś roszczenia - rojenia, aby inni ludzie dostosowali język, którego używają do Twojego widzimisię, czym dane słowo (tutaj słowo "wiara") znaczy, ale obawiam się, że nie zmusisz całego świata do tego, aby porzucił te konteksty językowe, które normalnie w nim działają i umożliwiają skuteczne porozumiewanie się. A tak po prostu jest, że ludzie raczej używają słowa "wiara" nie w kontekstach, w których zupełnie nie ma przesłanek, lecz w kontekstach gdy przesłanki są niepewne, niejasne, niekompletne. Naturalne w języku polskim byłoby zatem użycie słowa "wiara" w sytuacjach:
- "wierzę, że bank nie podniesie mi oprocentowania kredytu" (bo są za tym pewne przesłanki, ale pewności ktoś nie ma)
- "wierzę, że tym razem wytrzymam cały tydzień bez zapalenia papierosa" (osoba rzucająca palenie ma przesłanki ku temu, aby sądzić, iż wytrwa w swoim postanowieniu, ale nie sposób jest tu mówić o pewności)
- "wierzę, że ostatni news w Wiadomościach nie jest fake newsem" (znowu - jest tu kwestia niepewności, ale też i występują przesłanki zarówno na plus, jak i minus tezy, zaś osoba skłania się ku jednej z opcji).
itp. itd.
Jakbyś, zamiast się zaperzać przy zideologizowanej przez siebie na maksa wersji języka, przyjrzał się po prostu JAK LUDZIE NA CO DZIEŃ SŁOWO "WIARA" UŻYWAJĄ, jakbyś porzucił egotyczny sposób traktowania pojęć (na zasadzie: co mi do głowy przyszło, musi być, muszą to wszyscy stosować, bo ja wielki bóg - straszny mądrala jestem), a po prostu przyjrzał się, jak język mówiony i pisany DZIAŁA W REALNYCH KONTEKSTACH, to przestałbyś sobie roić, że ta Twoja własna wydumana, ograniczona do ideologii wersja znaczeń słowa "wiara" ma jakąkolwiek rację bytu.
Bo w aktualnej sytuacji masz do wyboru
- albo zmusić cały świat (czy choćby wszystkich Polaków) do porzucenia tego rozumienia słowa "wiara" jakie Ty tu postulujesz, dzięki czemu w końcu Twoje użycie tego słowa byłoby dla ludzi zrozumiałe, pełniłoby komunikacyjnie poprawną rolę (choć wątpię, czy masz takie środki, aby milionom ludzi wmusić po Twojemu uznaną "reformę znaczeń językowych")
- albo będziesz musiał się pogodzić z tym, że jesteś tym jedynym (albo w znacznej mniejszości) wyznającym SWOJE PRYWATNE ZNACZENIE słowa "wiara", niekompatybilne z tym, jak się porozumiewają ludzie.
Twój wybór...


Twoi znajomi, Michale, to jeszcze nie cały świat.

Co do podanych przez Ciebie przykładów, to wystarczy zmienić wierzę na wydaje mi się, co nie tracąc sensu wyraźnie wskazuje na chwiejność twierdzeń.

Spytaj się swoich znajomych, czy by nie zrozumieli tych moich kontekstów, a jestem "dziwnie" pewien, że również oni nie będą widzieli nic szczególnego w takich użyciu słowa.
Co do drugiej uwagi, to nawet się zgodzę - można użyć "wydaje mi się" w tym kontekście. Ale to wcale nie przeczy temu, że kontekst "wierzę" jest tu też jak najbardziej poprawny.

Dodam na koniec, że te wskazywane przez mnie znaczenia dla słowa "wiara", obejmą również Twoje użycie. Nie twierdzę, iż wiara nie może być ślepa, nieuzasadniona. To oczywiście też się zdarzy - jako przypadek skrajny, gdy przesłanki są albo bardzo bardzo słabe, albo pozorne.
A jeślibym miał podać jakiś przykład wiary o bardzo słabym uzasadnieniu, to całkiem niezłym byłoby to Twoje odezwanie się - znamionujące wiarę w to, że znaczeniem słowa ma rządzić chciejstwo osoby mającej nicka blackSwan, a nie przyjrzenie się powszechnej praktyce językowej. Tu faktycznie mamy właśnie tę wiarę, ten skrajny jej przypadek, gdy przesłanki są praktycznie żadne, zaś o uznaniu czegoś decyduje życzeniowe podejście danej osoby - tutaj Twoje podejście. Bo poza tym, że "tak się blackSwan-owi wydaje" nie ma tu przesłanek (a przynajmniej ich nie podałeś).
Dodam, że nie działa to w drugą stronę - bo ja przesłanki podałem. Tymi przesłankami jest właśnie użycie, praktyka języka, która nie jest tylko moim chciejstwem w sprawie, ale da się łatwo sprawdzić (choćby wertując publikacje w internecie), że takie konteksty po prostu SĄ STOSOWANE. Zaś samo wskazanie na praktykę językową też nie jest jakimś osobistym moim wymysłem, lecz jest zgodne z podejściem lingwistów, czy uznanymi dość szeroko podejściami filozoficznymi (Wittgenstein mawiał o znaczeniu słów "badaj użycie").

Tak więc jeśli już mielibyśmy mówić o ślepej wierze, chciejskiej wierze, to nie jest tak, że jej występowanie zamierzam negować. Nie - ona TEŻ występuje - jak na przykład u Ciebie. Ale OPRÓCZ niej mamy też całe spektrum wiar, w których przesłanki ciągną się od ledwo ledwo słabych, poprzez słabe, średnie, aż do całkiem silnych. Zaś wiary też będą się rozpościerały od słabo uzasadnionych, poprzez średnio uzasadnione, do silnie uzasadnionych (co nie zmieni, że dalej aspekt wiary w tym wystąpi).

Myślę, że podchodzisz do tych kwestii ideologicznie, a nawet chyba...
impulsywnie (bo życzeniowo). Nie badasz jak się sprawy mają, tylko zbiegasz myślowo do pierwszej koncepcji, jaka Ci przyszła do głowy. Reszta jest tylko oślim upieraniem się przy tej pierwszej koncepcji, pomimo braku jako tako sensownych przesłanek. Czyste chciejstwo w myśleniu...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
blackSwan




Dołączył: 25 Maj 2014
Posty: 2210
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:30, 24 Maj 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
blackSwan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
blackSwan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Ponieważ wiara = ślepe zaufanie bez dowodów,

Ja inaczej definiuję wiarę: wiara = zaufanie powzięte bez DECYDUJĄCYCH przesłanek na jakiś temat.
W takim ujęciu wiara jest po prostu niezbędna, bo wszystko z czym się w życiu spotykamy jest obarczone jakąś dozą wątpliwości. Zatem nie ma racjonalnie czegoś takiego jak "zupełne pozbycie się wiary", a jest co najwyżej "wiara z większymi wątpliwościami" vs "wiara z mniejszymi wątpliwościami".

A kogo obchodzi, jak Ty wiarę wyobrażasz, ważne czym jest naprawdę. Wiara jest naiwnym przyjmowaniem bezpodstawnych stwierdzeń za prawdę.

Moje rozeznanie co do praktyki językowej jest takie, że większość ludzi używa pojęcia "wiara" w znaczeniu tym, które opisałem.
Oczywiście każdy (Ty też możesz) mieć jakieś roszczenia - rojenia, aby inni ludzie dostosowali język, którego używają do Twojego widzimisię, czym dane słowo (tutaj słowo "wiara") znaczy, ale obawiam się, że nie zmusisz całego świata do tego, aby porzucił te konteksty językowe, które normalnie w nim działają i umożliwiają skuteczne porozumiewanie się. A tak po prostu jest, że ludzie raczej używają słowa "wiara" nie w kontekstach, w których zupełnie nie ma przesłanek, lecz w kontekstach gdy przesłanki są niepewne, niejasne, niekompletne. Naturalne w języku polskim byłoby zatem użycie słowa "wiara" w sytuacjach:
- "wierzę, że bank nie podniesie mi oprocentowania kredytu" (bo są za tym pewne przesłanki, ale pewności ktoś nie ma)
- "wierzę, że tym razem wytrzymam cały tydzień bez zapalenia papierosa" (osoba rzucająca palenie ma przesłanki ku temu, aby sądzić, iż wytrwa w swoim postanowieniu, ale nie sposób jest tu mówić o pewności)
- "wierzę, że ostatni news w Wiadomościach nie jest fake newsem" (znowu - jest tu kwestia niepewności, ale też i występują przesłanki zarówno na plus, jak i minus tezy, zaś osoba skłania się ku jednej z opcji).
itp. itd.
Jakbyś, zamiast się zaperzać przy zideologizowanej przez siebie na maksa wersji języka, przyjrzał się po prostu JAK LUDZIE NA CO DZIEŃ SŁOWO "WIARA" UŻYWAJĄ, jakbyś porzucił egotyczny sposób traktowania pojęć (na zasadzie: co mi do głowy przyszło, musi być, muszą to wszyscy stosować, bo ja wielki bóg - straszny mądrala jestem), a po prostu przyjrzał się, jak język mówiony i pisany DZIAŁA W REALNYCH KONTEKSTACH, to przestałbyś sobie roić, że ta Twoja własna wydumana, ograniczona do ideologii wersja znaczeń słowa "wiara" ma jakąkolwiek rację bytu.
Bo w aktualnej sytuacji masz do wyboru
- albo zmusić cały świat (czy choćby wszystkich Polaków) do porzucenia tego rozumienia słowa "wiara" jakie Ty tu postulujesz, dzięki czemu w końcu Twoje użycie tego słowa byłoby dla ludzi zrozumiałe, pełniłoby komunikacyjnie poprawną rolę (choć wątpię, czy masz takie środki, aby milionom ludzi wmusić po Twojemu uznaną "reformę znaczeń językowych")
- albo będziesz musiał się pogodzić z tym, że jesteś tym jedynym (albo w znacznej mniejszości) wyznającym SWOJE PRYWATNE ZNACZENIE słowa "wiara", niekompatybilne z tym, jak się porozumiewają ludzie.
Twój wybór...


Twoi znajomi, Michale, to jeszcze nie cały świat.

Co do podanych przez Ciebie przykładów, to wystarczy zmienić wierzę na wydaje mi się, co nie tracąc sensu wyraźnie wskazuje na chwiejność twierdzeń.

Spytaj się swoich znajomych, czy by nie zrozumieli tych moich kontekstów, a jestem "dziwnie" pewien, że również oni nie będą widzieli nic szczególnego w takich użyciu słowa.
Co do drugiej uwagi, to nawet się zgodzę - można użyć "wydaje mi się" w tym kontekście. Ale to wcale nie przeczy temu, że kontekst "wierzę" jest tu też jak najbardziej poprawny.

Dodam na koniec, że te wskazywane przez mnie znaczenia dla słowa "wiara", obejmą również Twoje użycie. Nie twierdzę, iż wiara nie może być ślepa, nieuzasadniona. To oczywiście też się zdarzy - jako przypadek skrajny, gdy przesłanki są albo bardzo bardzo słabe, albo pozorne.
A jeślibym miał podać jakiś przykład wiary o bardzo słabym uzasadnieniu, to całkiem niezłym byłoby to Twoje odezwanie się - znamionujące wiarę w to, że znaczeniem słowa ma rządzić chciejstwo osoby mającej nicka blackSwan, a nie przyjrzenie się powszechnej praktyce językowej. Tu faktycznie mamy właśnie tę wiarę, ten skrajny jej przypadek, gdy przesłanki są praktycznie żadne, zaś o uznaniu czegoś decyduje życzeniowe podejście danej osoby - tutaj Twoje podejście. Bo poza tym, że "tak się blackSwan-owi wydaje" nie ma tu przesłanek (a przynajmniej ich nie podałeś).
Dodam, że nie działa to w drugą stronę - bo ja przesłanki podałem. Tymi przesłankami jest właśnie użycie, praktyka języka, która nie jest tylko moim chciejstwem w sprawie, ale da się łatwo sprawdzić (choćby wertując publikacje w internecie), że takie konteksty po prostu SĄ STOSOWANE. Zaś samo wskazanie na praktykę językową też nie jest jakimś osobistym moim wymysłem, lecz jest zgodne z podejściem lingwistów, czy uznanymi dość szeroko podejściami filozoficznymi (Wittgenstein mawiał o znaczeniu słów "badaj użycie").

Tak więc jeśli już mielibyśmy mówić o ślepej wierze, chciejskiej wierze, to nie jest tak, że jej występowanie zamierzam negować. Nie - ona TEŻ występuje - jak na przykład u Ciebie. Ale OPRÓCZ niej mamy też całe spektrum wiar, w których przesłanki ciągną się od ledwo ledwo słabych, poprzez słabe, średnie, aż do całkiem silnych. Zaś wiary też będą się rozpościerały od słabo uzasadnionych, poprzez średnio uzasadnione, do silnie uzasadnionych (co nie zmieni, że dalej aspekt wiary w tym wystąpi).

Myślę, że podchodzisz do tych kwestii ideologicznie, a nawet chyba...
impulsywnie (bo życzeniowo). Nie badasz jak się sprawy mają, tylko zbiegasz myślowo do pierwszej koncepcji, jaka Ci przyszła do głowy. Reszta jest tylko oślim upieraniem się przy tej pierwszej koncepcji, pomimo braku jako tako sensownych przesłanek. Czyste chciejstwo w myśleniu...

Językowo pokazałem, jak łatwo to zamienić na wydawanie się.
Co do twoich uwag wobec mnie, to właśnie raczej Ty jako wierzący, prezentujesz stanowisko fanatyczne, a oskarżasz innych.
Ja sobie dobieram niewierzących przyjaciół.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23206
Przeczytał: 53 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:54, 24 Maj 2023    Temat postu:

A ja przyjaźnię sie z tymi, którzy chcą zaprzyjaźnić się ze mną.

Dam szansę nawet fedorkowi.

Oczywiście nie rezygnujemy z siebie. Nie w tym rzecz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:44, 24 Maj 2023    Temat postu:

blackSwan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
blackSwan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
blackSwan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Ponieważ wiara = ślepe zaufanie bez dowodów,

Ja inaczej definiuję wiarę: wiara = zaufanie powzięte bez DECYDUJĄCYCH przesłanek na jakiś temat.
W takim ujęciu wiara jest po prostu niezbędna, bo wszystko z czym się w życiu spotykamy jest obarczone jakąś dozą wątpliwości. Zatem nie ma racjonalnie czegoś takiego jak "zupełne pozbycie się wiary", a jest co najwyżej "wiara z większymi wątpliwościami" vs "wiara z mniejszymi wątpliwościami".

A kogo obchodzi, jak Ty wiarę wyobrażasz, ważne czym jest naprawdę. Wiara jest naiwnym przyjmowaniem bezpodstawnych stwierdzeń za prawdę.

Moje rozeznanie co do praktyki językowej jest takie, że większość ludzi używa pojęcia "wiara" w znaczeniu tym, które opisałem.
Oczywiście każdy (Ty też możesz) mieć jakieś roszczenia - rojenia, aby inni ludzie dostosowali język, którego używają do Twojego widzimisię, czym dane słowo (tutaj słowo "wiara") znaczy, ale obawiam się, że nie zmusisz całego świata do tego, aby porzucił te konteksty językowe, które normalnie w nim działają i umożliwiają skuteczne porozumiewanie się. A tak po prostu jest, że ludzie raczej używają słowa "wiara" nie w kontekstach, w których zupełnie nie ma przesłanek, lecz w kontekstach gdy przesłanki są niepewne, niejasne, niekompletne. Naturalne w języku polskim byłoby zatem użycie słowa "wiara" w sytuacjach:
- "wierzę, że bank nie podniesie mi oprocentowania kredytu" (bo są za tym pewne przesłanki, ale pewności ktoś nie ma)
- "wierzę, że tym razem wytrzymam cały tydzień bez zapalenia papierosa" (osoba rzucająca palenie ma przesłanki ku temu, aby sądzić, iż wytrwa w swoim postanowieniu, ale nie sposób jest tu mówić o pewności)
- "wierzę, że ostatni news w Wiadomościach nie jest fake newsem" (znowu - jest tu kwestia niepewności, ale też i występują przesłanki zarówno na plus, jak i minus tezy, zaś osoba skłania się ku jednej z opcji).
itp. itd.
Jakbyś, zamiast się zaperzać przy zideologizowanej przez siebie na maksa wersji języka, przyjrzał się po prostu JAK LUDZIE NA CO DZIEŃ SŁOWO "WIARA" UŻYWAJĄ, jakbyś porzucił egotyczny sposób traktowania pojęć (na zasadzie: co mi do głowy przyszło, musi być, muszą to wszyscy stosować, bo ja wielki bóg - straszny mądrala jestem), a po prostu przyjrzał się, jak język mówiony i pisany DZIAŁA W REALNYCH KONTEKSTACH, to przestałbyś sobie roić, że ta Twoja własna wydumana, ograniczona do ideologii wersja znaczeń słowa "wiara" ma jakąkolwiek rację bytu.
Bo w aktualnej sytuacji masz do wyboru
- albo zmusić cały świat (czy choćby wszystkich Polaków) do porzucenia tego rozumienia słowa "wiara" jakie Ty tu postulujesz, dzięki czemu w końcu Twoje użycie tego słowa byłoby dla ludzi zrozumiałe, pełniłoby komunikacyjnie poprawną rolę (choć wątpię, czy masz takie środki, aby milionom ludzi wmusić po Twojemu uznaną "reformę znaczeń językowych")
- albo będziesz musiał się pogodzić z tym, że jesteś tym jedynym (albo w znacznej mniejszości) wyznającym SWOJE PRYWATNE ZNACZENIE słowa "wiara", niekompatybilne z tym, jak się porozumiewają ludzie.
Twój wybór...


Twoi znajomi, Michale, to jeszcze nie cały świat.

Co do podanych przez Ciebie przykładów, to wystarczy zmienić wierzę na wydaje mi się, co nie tracąc sensu wyraźnie wskazuje na chwiejność twierdzeń.

Spytaj się swoich znajomych, czy by nie zrozumieli tych moich kontekstów, a jestem "dziwnie" pewien, że również oni nie będą widzieli nic szczególnego w takich użyciu słowa.
Co do drugiej uwagi, to nawet się zgodzę - można użyć "wydaje mi się" w tym kontekście. Ale to wcale nie przeczy temu, że kontekst "wierzę" jest tu też jak najbardziej poprawny.

Dodam na koniec, że te wskazywane przez mnie znaczenia dla słowa "wiara", obejmą również Twoje użycie. Nie twierdzę, iż wiara nie może być ślepa, nieuzasadniona. To oczywiście też się zdarzy - jako przypadek skrajny, gdy przesłanki są albo bardzo bardzo słabe, albo pozorne.
A jeślibym miał podać jakiś przykład wiary o bardzo słabym uzasadnieniu, to całkiem niezłym byłoby to Twoje odezwanie się - znamionujące wiarę w to, że znaczeniem słowa ma rządzić chciejstwo osoby mającej nicka blackSwan, a nie przyjrzenie się powszechnej praktyce językowej. Tu faktycznie mamy właśnie tę wiarę, ten skrajny jej przypadek, gdy przesłanki są praktycznie żadne, zaś o uznaniu czegoś decyduje życzeniowe podejście danej osoby - tutaj Twoje podejście. Bo poza tym, że "tak się blackSwan-owi wydaje" nie ma tu przesłanek (a przynajmniej ich nie podałeś).
Dodam, że nie działa to w drugą stronę - bo ja przesłanki podałem. Tymi przesłankami jest właśnie użycie, praktyka języka, która nie jest tylko moim chciejstwem w sprawie, ale da się łatwo sprawdzić (choćby wertując publikacje w internecie), że takie konteksty po prostu SĄ STOSOWANE. Zaś samo wskazanie na praktykę językową też nie jest jakimś osobistym moim wymysłem, lecz jest zgodne z podejściem lingwistów, czy uznanymi dość szeroko podejściami filozoficznymi (Wittgenstein mawiał o znaczeniu słów "badaj użycie").

Tak więc jeśli już mielibyśmy mówić o ślepej wierze, chciejskiej wierze, to nie jest tak, że jej występowanie zamierzam negować. Nie - ona TEŻ występuje - jak na przykład u Ciebie. Ale OPRÓCZ niej mamy też całe spektrum wiar, w których przesłanki ciągną się od ledwo ledwo słabych, poprzez słabe, średnie, aż do całkiem silnych. Zaś wiary też będą się rozpościerały od słabo uzasadnionych, poprzez średnio uzasadnione, do silnie uzasadnionych (co nie zmieni, że dalej aspekt wiary w tym wystąpi).

Myślę, że podchodzisz do tych kwestii ideologicznie, a nawet chyba...
impulsywnie (bo życzeniowo). Nie badasz jak się sprawy mają, tylko zbiegasz myślowo do pierwszej koncepcji, jaka Ci przyszła do głowy. Reszta jest tylko oślim upieraniem się przy tej pierwszej koncepcji, pomimo braku jako tako sensownych przesłanek. Czyste chciejstwo w myśleniu...

Językowo pokazałem, jak łatwo to zamienić na wydawanie się.

Co nie zmienia ani trochę wymowy tego, o czym pisałem. Pewnie można jeszcze parę synonimów tu wymyślić. Tylko co to zmieni?...
Powiedz konkretnie, jaki właściwie wniosek płynie z możliwości innego określenia (synonimicznego) niż wiara?...

blackSwan napisał:
Co do twoich uwag wobec mnie, to właśnie raczej Ty jako wierzący, prezentujesz stanowisko fanatyczne, a oskarżasz innych.
Ja sobie dobieram niewierzących przyjaciół.

Mój "fanatyzm" jest daleki od dekretowania innym języka, od narzucania swojej wizji spraw. Domniemywasz mój "fanatyzm" nie mając ku temu innych podstaw, jak sam fakt wyznawania religii, a nawet nie spojrzysz na to, czy sam realnie nie jesteś o wiele bardziej zabetonowany w schematach i jednostronnym spojrzeniu na sprawy - choćby na sprawę języka. Ja tam widzę w fanatyzm w Twoim zamordystycznym podejściu do komunikowania się, odmawiającym ludziom prawa do używania słów w przyjęty tradycją sposób. To jest objaw fanatyzmu i despotyzmu REALNEGO.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
blackSwan




Dołączył: 25 Maj 2014
Posty: 2210
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:46, 24 Maj 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
blackSwan napisał:
Językowo pokazałem, jak łatwo to zamienić na wydawanie się.

Co nie zmienia ani trochę wymowy tego, o czym pisałem. Pewnie można jeszcze parę synonimów tu wymyślić. Tylko co to zmieni?...
Powiedz konkretnie, jaki właściwie wniosek płynie z możliwości innego określenia (synonimicznego) niż wiara?...

Tak jak napisałem, to unaocznia chwiejność twierdzeń. Wiara nie opiera się na faktach, tylko jakieś myślenie życzeniowe.


Michał Dyszyński napisał:
blackSwan napisał:
Co do twoich uwag wobec mnie, to właśnie raczej Ty jako wierzący, prezentujesz stanowisko fanatyczne, a oskarżasz innych.
Ja sobie dobieram niewierzących przyjaciół.

Mój "fanatyzm" jest daleki od dekretowania innym języka, od narzucania swojej wizji spraw. Domniemywasz mój "fanatyzm" nie mając ku temu innych podstaw, jak sam fakt wyznawania religii, a nawet nie spojrzysz na to, czy sam realnie nie jesteś o wiele bardziej zabetonowany w schematach i jednostronnym spojrzeniu na sprawy - choćby na sprawę języka. Ja tam widzę w fanatyzm w Twoim zamordystycznym podejściu do komunikowania się, odmawiającym ludziom prawa do używania słów w przyjęty tradycją sposób. To jest objaw fanatyzmu i despotyzmu REALNEGO.

Zupełnie Ci nie zabraniam czy komuś innemu używania słów. Tylko przedstawiam własną interpretację, a Ty dorabiasz do tego niemal goebbelsowska propagandę, że kogoś gnębię.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:37, 24 Maj 2023    Temat postu:

blackSwan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
blackSwan napisał:
Językowo pokazałem, jak łatwo to zamienić na wydawanie się.

Co nie zmienia ani trochę wymowy tego, o czym pisałem. Pewnie można jeszcze parę synonimów tu wymyślić. Tylko co to zmieni?...
Powiedz konkretnie, jaki właściwie wniosek płynie z możliwości innego określenia (synonimicznego) niż wiara?...

Tak jak napisałem, to unaocznia chwiejność twierdzeń. Wiara nie opiera się na faktach, tylko jakieś myślenie życzeniowe.

Masz rację, że twierdzenia są chwiejne, ale tym bardziej chyba wtedy należałoby uwzględniać alternatywy, a nie dogmatycznie się upierać, przy niezgodnym z powszechnie uznawaną praktyką językową stwierdzeniu "Wiara nie opiera się na faktach". Co prawda zgodzę się, że jest w wierze aspekt myślenia życzeniowego, ale ten aspekt jest zwyczajnie różnej siły w różnych typach wiary - w jednych wiarach jest go więcej, w innych mniej.
Ty najwyraźniej masz jakiś problem z postrzeganiem złożoności i wieloznaczności pojęć, więc próbujesz te pojęcia - arbitralnie - naciągać do swojej ideologicznej wersji.
Jesteś osamotniony w swoim prywatnym języku, którego niewielu jest gotowych używać poza Tobą. Ale zawsze sam do siebie możesz w tym języku gadać. I sam to swoje podejście będziesz rozumiał. Z ludźmi się tak nie dogadasz, bo oni na takie dziwactwa jak to Twoje definiowanie pojęć wedle fanatycznego widzimisię zapewne nie przystaną.

blackSwan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
blackSwan napisał:
Co do twoich uwag wobec mnie, to właśnie raczej Ty jako wierzący, prezentujesz stanowisko fanatyczne, a oskarżasz innych.
Ja sobie dobieram niewierzących przyjaciół.

Mój "fanatyzm" jest daleki od dekretowania innym języka, od narzucania swojej wizji spraw. Domniemywasz mój "fanatyzm" nie mając ku temu innych podstaw, jak sam fakt wyznawania religii, a nawet nie spojrzysz na to, czy sam realnie nie jesteś o wiele bardziej zabetonowany w schematach i jednostronnym spojrzeniu na sprawy - choćby na sprawę języka. Ja tam widzę w fanatyzm w Twoim zamordystycznym podejściu do komunikowania się, odmawiającym ludziom prawa do używania słów w przyjęty tradycją sposób. To jest objaw fanatyzmu i despotyzmu REALNEGO.

Zupełnie Ci nie zabraniam czy komuś innemu używania słów. Tylko przedstawiam własną interpretację, a Ty dorabiasz do tego niemal goebbelsowska propagandę, że kogoś gnębię.

Faktycznie nie mam podstaw do stwierdzenia, że kogoś gnębisz z tytułu języka, jaki używam, jednak stojąc na stanowisku, że każda wiara musi być wyłącznie taka, jak Ty to sobie umyśliłeś, a dalej pośrednio oskarżając tych ludzi, którzy "wiarą" nazywają swój stosunek do tez, co do których są wątpliwe przesłanki (choć przesłanki jak najbardziej są) o owych przesłanek brak, stawiasz komunikację na płaszczyźnie jakiegoś dogmatycznego konfliktu.
Gdyby ktoś - podobnie do Ciebie w kwestii wiary - "psem" nazywał wyłącznie jedną rasę psów, a reszcie odmawiał przynależności do tego gatunku, to ludzie wokoło pukaliby się w czoło, czemu tak dziwnie się wypowiada. Pewnie wynikłby z tego niejeden (zbędny) konflikt, bo ten ktoś odmawiając właścicielowi wilczura prawa do mówienia o swoim pupilu "pies", spotkałby się z reprymendą ze strony osoby, która języka używa normalnie.
Znamienne jest, że znane reżimy swoją politykę społeczną zaczynały od zawłaszczania pojęć. Tak w w PRL-u propaganda zawłaszczyła "sprawiedliwość", "demokrację", "wolność" - naginając te pojęcia do potrzeb swojej tyranii.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Azael




Dołączył: 03 Cze 2016
Posty: 906
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:20, 24 Maj 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Ponieważ wiara = ślepe zaufanie bez dowodów,

Ja inaczej definiuję wiarę: wiara = zaufanie powzięte bez DECYDUJĄCYCH przesłanek na jakiś temat.


Jeżeli chodzi o potoczne znaczenie słowa "wiara" oderwane od kontekstu religijnego, to jestem skłonny się zgodzić. Ja mówię konkretnie o wierze religijnej i tutaj Twoja definicja mi nie pasuje. Już małe dzieci są wtłaczane w schematy religijnego myślenia. To nie jest tak, że ośmiolatek , który idzie do pierwszej komunii nie ma "decydujących przesłanek", które by wskazywały na prawdziwość chrześcijaństwa. On nie ma w ogóle żadnych przesłanek! Jego wiara (o ile w ogóle naprawdę występuje) wynika z tego, że otoczenie mu ją narzuciło - rodzice, dziadkowie, szkoła, katecheci, księża, rówieśnicy itd. Przypomnij sobie jak wygląda wychowanie religijne. Nie ma tu żadnej mowy o procesie przekonywania dzieci albo o oczekiwaniu, że uwierzą "bez decydujących przesłanek". Wiara jest narzucona odgórnie jako prawda i oczekuje się od ludzi, żeby ją akceptowali bez gadania i bez kwestionowania czegokolwiek. Już nawet zadawanie niewygodnych pytań podczas katechezy jest uznawane za coś nieprawidłowego.

W szerszym kontekście całego społeczeństwa i historii religii jest dokładnie tak samo. Np. chrześcijaństwo nie rozprzestrzeniało się w ten sposób, że przekonywało ludzi racjonalnymi argumentów mętami i przemawiało do nich "pomimo dozy niepewności", tylko było narzucane siłą, adoptowane przez władców, szerzone podbojami i wtłaczane ODGÓRNIE lokalnym populacjom. Nawet Polska jest tutaj dobrym przykładem, bo w Polsce chrześcijaństwo też było narzucone odgórnie, a opór przeciwko niemu był brutalnie tłumiony.

Michał Dyszyński napisał:
W takim ujęciu wiara jest po prostu niezbędna, bo wszystko z czym się w życiu spotykamy jest obarczone jakąś dozą wątpliwości. Zatem nie ma racjonalnie czegoś takiego jak "zupełne pozbycie się wiary", a jest co najwyżej "wiara z większymi wątpliwościami" vs "wiara z mniejszymi wątpliwościami".


Nie zgadzam się. Wg mnie popełniasz klasyczny błąd ekwiwokacji, czyli mieszasz że sobą dwa różne znaczenia słowa "wiara". W ujęciu potocznym może i tak jest jak mówisz, ale wiara religijna polega na czymś fundamentalnie innym. Wg Twojej definicji mogę np. powiedzieć, że "wierzę, że moja mama mnie kocha". No nie mogę czytać jej w myślach, więc zawsze pozostanie ta "doza niepewności". Jestem więc zmuszony żeby "wierzyć" lub "ufać", że mnie kocha na podstawie tego co mi mówi i jak mnie traktuje. Zauważ, że ten typ wiary, mimo dozy niepewności, opiera się jednak na solidnych przesłankach - na słowach, działaniach, relacjach między ludźmi itd. Z kolei wiarę religijną trzeba przyjąć przy CAŁKOWITEJ NIEPEWNOŚCI. Nie wiadomo czy istnieje świat nadnaturalny, nie wiadomo czy jest Stwórca, nie wiadomo czy Stwórca jest osobowy, nie wiadomo czy słucha modlitw, nie wiadomo czy dba o ludzkość, nie wiadomo czy jest życie po śmierci, nie wiadomo czy Twoja konkretna denominacja i religia mają prawidłową teologię, nie wiadomo czy praktyki religijne są sensowne, nie wiadomo czy religijna moralność ma dobre podstawy itd. Nie wiadomo w zasadzie nic. Każda jedna teza religijna, którą jesteś wstanie podać jest zupełnie niepewna i każda wymaga tzw. skoku wiary. To jest kompletnie inna sytuacja niż uwierzenie lub zaufanie komuś albo czemuś w codziennym życiu, gdzie zawsze mamy jakieś podstawy, aby to robić.

Zresztą sam podaj jakiś przykład wiary, która wg Ciebie jest tej samej natury co wiara religijna. Powiedz co masz na myśli, to jakoś się do tego odniosę. Mnie nic takiego nie przychodzi do głowy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:53, 24 Maj 2023    Temat postu:

Azael napisał:
Zresztą sam podaj jakiś przykład wiary, która wg Ciebie jest tej samej natury co wiara religijna. Powiedz co masz na myśli, to jakoś się do tego odniosę. Mnie nic takiego nie przychodzi do głowy.

Wiara, ze materia jest pierwotna przed świadomością (materializm, ateizm) jest wg mnie tego samego typu i natury, co przekonanie, że świadomość jest pierwotna wobec materii (religie, teizm). W obu przypadkach można tylko wierzyć w tę, albo tę drugą opcję, które wydają się być symetryczne.
Na korzyść materii jako pierwszej przemawia paradygmat, że rzeczy prostsze musiały być bardziej pierwotne (założenie, że rzeczywistość się komplikuje), czyli wtedy najprostsze konfiguracje byłyby pierwsze.
Na korzyść koncepcji, że świadomość była pierwsza jest jej pierwotny charakter w samym umyśle człowieka - wszystko co rozumiemy, nawet te rozważania są w świadomości na pewno, a to, że materia pełni tu jakąś (nie wiadomo na ile wiodącą, na ile pomocniczą) rolę jest dopiero konstrukcją, którą tworzy człowiek analizując (cały czas robiąc to świadomością) różnorakie doznania i koncepcje.

Ale cieszę się, że z Tobą można dyskutować widząc to rozróżnienie pomiędzy użyciem słowa "wiara" w rożnych kontekstach - tak religijnych, jak i niereligijnych. To porządkuje język i rozumowanie, powoduje, że jest szansa na wyjaśnienie kluczowych różnic. I także do pewnego stopnia się zgodzę z Tobą, iż wiary religijne są nam przekazywane w znacznym stopniu w otoczce jakiejś tam indoktrynacji. Ale nie uważam, aby z tego powodu należało "szaty rwać", bo w tej samej atmosferze ogólnie funkcjonuje nasze życie społeczne - jesteśmy indoktrynowani nie tylko religijnie, ale narodowo, edukacyjnie w szkole, politycznie. Trzeba się pogodzić z tym, że odchodząc od zagadnień obiektywizowalnych (jak w naukach ścisłych), będziemy po prostu mieli w pakiecie walkę ideologii, spór różnych filozofii, a także indoktrynacja.
Czy ta indoktrynacja jest całkiem zła?...
- Pewnie jej nadmiar opóźnia doskonalenie świadomości, ale też trudno sobie wyobrazić świat, w którym ludzie myślą, są wolni, komunikują się ze sobą, rozwijają intelektualnie (a więc niektórzy są opóźnieni - bo mam rozrzut poziomów rozwoju), a sporów, manipulacji, a więc i dalej różnych form indoktrynacji by nie było.
W krajach ateistycznych (Japonia, Chiny) mamy indoktrynację kulturową - w Japonii niemal "religijne" znaczenie zyskała władza (szogunów), a w Chinach konfucjanizm naznaczył ateistyczne życie ludzi pseudoreligijnym (ale przecież ateistycznym z natury) czołobitnym uznaniem tradycji, rytuałów, więzów rodzinnych i społecznych.
Ideowo świat (niczym natura u Arystotelesa) "nie znosi próżni". Jeśli nie będzie religii, jeśli się nie wskaże na to, że może istnieje istota, która jest w stanie zapewnić osąd ludzkiego życia w prawdzie, to znajdą się inne nadwartości i obiekty dla ludzkiej czci. Dlatego obarczanie religii jakąś wyłączną winą za to, że niektórzy ludzie bezkrytycznie podchodzą do przekazywanych im kulturowo wzorców, wydaje mi się bezzasadne. Religia jest ewentualnie cząstka pewnego szerszego zjawiska poszukiwania przez człowieka sensu dla swojej egzystencji (co wcale nie znaczy, że twierdzę iż to świadczy za tym, iż miałaby być ona wyłącznie wymyślona).
Patrząc zaś na to, że "wybuch" nauki miał miejsce właśnie w chrześcijańskiej Europie (wielu jego źródeł doszukuje się w szkole scholastycznej, która ukształtowała logiczne myślenie), skąd dopiero ten rodzaj myślenia rozprzestrzenił się na cały świat, można by wręcz wysnuć tezę, iż te schematy kulturowe związane z religią teistyczną są przynajmniej nie gorsze (a z dużym prawdopodobieństwem lepsze), niż schematy ateistyczne.
Czy coś by za tym mogło przemawiać dodatkowo?
- Uważam, że przemawia za tym choćby sama analiza idei, iż jest jakaś jedna, nadrzędna moc, która spaja rzeczywistość, zapewniając jej spójność, a ta moc jest ściśle związana ze świadomością. I ważne w tym wszystkim jest, iż jest to moc OSOBOWA, czyli będąca ponad interesem grupowym (kraje ateistyczne "zadziwiająco chętnie" staczają się w postawienie na piedestale, jako najwyższą wartość interesu kolektywistycznego, zwykle reprezentowanego przez wodza - jednostkę, która jest najskuteczniejsza w walce o władzę). A choć i w chrześcijaństwie mamy problem ze zbytnim uwielbieniem dla władzy, ale przynajmniej ta władza jednak jest jakoś mentalnie ograniczona samym faktem wiary, iż Bóg jest ponad tym co nawet najmocniejsze w ludzkim sensie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Azael




Dołączył: 03 Cze 2016
Posty: 906
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:48, 25 Maj 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Wiara, ze materia jest pierwotna przed świadomością (materializm, ateizm) jest wg mnie tego samego typu i natury, co przekonanie, że świadomość jest pierwotna wobec materii (religie, teizm).


Te dwie postawy w ogóle nie są tego samego typu albo tej samej natury. Obecnie wiadomo poza granice wszelkiej wątpliwości, że świadomość jest PROCESEM fizycznego mózgu, a nie żadnym bytem. To co dzieje się w fizycznym mózgu POPRZEDZA świadome myśli i można to pokazać podłączając ludzki mózg do czujników.

Michał Dyszyński napisał:
Ale nie uważam, aby z tego powodu należało "szaty rwać", bo w tej samej atmosferze ogólnie funkcjonuje nasze życie społeczne - jesteśmy indoktrynowani nie tylko religijnie, ale narodowo, edukacyjnie w szkole, politycznie


Nie widzę tu analogii. Nawet najbardziej zatwardziali nacjonaliści nie uważają, że tylko ich naród jest prawdziwy. Żadna partia nie mówi, że jest jedyną prawdziwą partią. A religie tak właśnie robią. Każda uważa, że ma jakąś unikalną i jedyną słuszną prawdę o świecie, przy czym żadna nie oferuje na to dowodów.

Po drugie narody, edukacja i polityka zdają się pełnić bardzo ważne pragmatyczne funkcje. Narody pomagają organizować ludzi, edukacja jest od tego, żeby poszerzać wiedzę, a polityka jest konieczna żeby sprawnie koordynować miliony ludzi. Religia zupełnie nie pasuje do pozostałych rzeczy w tym szeregu.

Michał Dyszyński napisał:
Dlatego obarczanie religii jakąś wyłączną winą za to, że niektórzy ludzie bezkrytycznie podchodzą do przekazywanych im kulturowo wzorców, wydaje mi się bezzasadne.


Nic nie mówiłem o "wyłącznej winie". Istnieją dogmatyzmy różnego rodzaju, nie tylko religijnego. Nie widzę jednak powodu, żeby z tego powodu usprawiedliwiać dogmatyzm religijny, który jest wyjątkowo szkodliwy i wyjątkowo zbędny.

Michał Dyszyński napisał:
Patrząc zaś na to, że "wybuch" nauki miał miejsce właśnie w chrześcijańskiej Europie (wielu jego źródeł doszukuje się w szkole scholastycznej, która ukształtowała logiczne myślenie)


Przypominam, że na drodze rozwoju naukowego w Europie stał głównie kościół katolicki więc przypisywanie zasług za powstanie nauki chrześcijaństwu jest zupełnie nielogiczne. Rygorystyczna metoda naukowa rozwinęła się dopiero wtedy, gdy chrześcijaństwo zaczęło tracić na znaczeniu, a największe odkrycia i najbardziej spektakularne osiągnięcia nauki powstawały POMIMO wpływom myśli religijnej, a nie dzięki nim.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:30, 25 Maj 2023    Temat postu:

Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Patrząc zaś na to, że "wybuch" nauki miał miejsce właśnie w chrześcijańskiej Europie (wielu jego źródeł doszukuje się w szkole scholastycznej, która ukształtowała logiczne myślenie)


Przypominam, że na drodze rozwoju naukowego w Europie stał głównie kościół katolicki więc przypisywanie zasług za powstanie nauki chrześcijaństwu jest zupełnie nielogiczne. Rygorystyczna metoda naukowa rozwinęła się dopiero wtedy, gdy chrześcijaństwo zaczęło tracić na znaczeniu, a największe odkrycia i najbardziej spektakularne osiągnięcia nauki powstawały POMIMO wpływom myśli religijnej, a nie dzięki nim.

To możesz jedynie przypuszczać swoimi gdybaniami. Nie istnieje żadne ścisłe rozumowanie, które jest w stanie rozstrzygnąć przyczynę w przypadku tak złożonych procesów jakimi są procesy społeczne ludzkości. Ostatnio gdzieś przeczytałem, że kościół katolicki nie spalił ani jednej (!) czarownicy na stosie. Procesy czarownic były organizowane przez protestantów i świeckich. To tak w kwestii ogólnie pewnych mitów, krążących w świadomości ludzkiej. Ale nie chcę się tu znęcać nad jednymi, a wybielać drugich, bo wiem, że ideałów na tym łez padole nie znajdę. Póki co jednak mamy po prostu twardy fakt: w chrześcijańskiej Europie doszło do wielkiego rozwoju cywilizacyjnego. Właśnie w chrześcijańskiej, a nie gdzie indziej. Nie podejmuję się rozplątać tych ścieżek, tych nici przyczynowo - skutkowych, co to konkretnie spowodowało, bo uważam, że nie da się tego zrobić ludzką mocą. Za wiele jest tu czynników wpływających, za mała zdolność modelowania procesów. Natomiast twardy fakt pozostaje.
Z jakichś powodów społeczeństw ateistyczne (czy tylko bardziej ateistyczne) mentalnie ugrzęzły. Japończycy ugrzęźli w kulcie władzy, Chińczycy ugrzęźli w kulcie tradycji. Tak jakby ludzkość coś potrzebowała czcić. Jakby to było tak, że jak nie czcimy (my - ludzie) Boga, istoty doskonałej, to zaczynamy czcić bożków ludzkich - władzę, tradycję.
Ja wierzę, że to jest to wielkie zagrożenie dla ludzkiego umysłu - mieć "cudzych bogów przede mną" - już często nazywanych nie "bogami", ale realnie czczonych w życiu, w wyborach, w relacjach społecznych. A tam gdzie przynajmniej obiekt czczenia jest określony - bo jest nim Bóg - cześć dla bożków ludzkiego pojmowania jest choć trochę przyblokowana. I to ostatecznie staje się przewagą społeczeństwa, które czci Boga, a nie wymyślone ad hoc głupoty. Przynajmniej ja w to wierzę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Azael




Dołączył: 03 Cze 2016
Posty: 906
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:12, 27 Maj 2023    Temat postu:

Rozumiem, że co do kwestii wiary to zgadzasz się ze mną, że popełniasz błąd ekwiwokacji? Nie odróżniasz "wiary" w ujęciu potocznym od ujęcia religijnego?
Cytat:
Nie zgadzam się. Wg mnie popełniasz klasyczny błąd ekwiwokacji, czyli mieszasz że sobą dwa różne znaczenia słowa "wiara". W ujęciu potocznym może i tak jest jak mówisz, ale wiara religijna polega na czymś fundamentalnie innym. Wg Twojej definicji mogę np. powiedzieć, że "wierzę, że moja mama mnie kocha". No nie mogę czytać jej w myślach, więc zawsze pozostanie ta "doza niepewności". Jestem więc zmuszony żeby "wierzyć" lub "ufać", że mnie kocha na podstawie tego co mi mówi i jak mnie traktuje. Zauważ, że ten typ wiary, mimo dozy niepewności, opiera się jednak na solidnych przesłankach - na słowach, działaniach, relacjach między ludźmi itd. Z kolei wiarę religijną trzeba przyjąć przy CAŁKOWITEJ NIEPEWNOŚCI. Nie wiadomo czy istnieje świat nadnaturalny, nie wiadomo czy jest Stwórca, nie wiadomo czy Stwórca jest osobowy, nie wiadomo czy słucha modlitw, nie wiadomo czy dba o ludzkość, nie wiadomo czy jest życie po śmierci, nie wiadomo czy Twoja konkretna denominacja i religia mają prawidłową teologię, nie wiadomo czy praktyki religijne są sensowne, nie wiadomo czy religijna moralność ma dobre podstawy itd. Nie wiadomo w zasadzie nic. Każda jedna teza religijna, którą jesteś wstanie podać jest zupełnie niepewna i każda wymaga tzw. skoku wiary. To jest kompletnie inna sytuacja niż uwierzenie lub zaufanie komuś albo czemuś w codziennym życiu, gdzie zawsze mamy jakieś podstawy, aby to robić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:23, 27 Maj 2023    Temat postu:

Azael napisał:
Rozumiem, że co do kwestii wiary to zgadzasz się ze mną, że popełniasz błąd ekwiwokacji? Nie odróżniasz "wiary" w ujęciu potocznym od ujęcia religijnego?
Cytat:
Nie zgadzam się. Wg mnie popełniasz klasyczny błąd ekwiwokacji, czyli mieszasz że sobą dwa różne znaczenia słowa "wiara". W ujęciu potocznym może i tak jest jak mówisz, ale wiara religijna polega na czymś fundamentalnie innym. Wg Twojej definicji mogę np. powiedzieć, że "wierzę, że moja mama mnie kocha". No nie mogę czytać jej w myślach, więc zawsze pozostanie ta "doza niepewności". Jestem więc zmuszony żeby "wierzyć" lub "ufać", że mnie kocha na podstawie tego co mi mówi i jak mnie traktuje. Zauważ, że ten typ wiary, mimo dozy niepewności, opiera się jednak na solidnych przesłankach - na słowach, działaniach, relacjach między ludźmi itd. Z kolei wiarę religijną trzeba przyjąć przy CAŁKOWITEJ NIEPEWNOŚCI. Nie wiadomo czy istnieje świat nadnaturalny, nie wiadomo czy jest Stwórca, nie wiadomo czy Stwórca jest osobowy, nie wiadomo czy słucha modlitw, nie wiadomo czy dba o ludzkość, nie wiadomo czy jest życie po śmierci, nie wiadomo czy Twoja konkretna denominacja i religia mają prawidłową teologię, nie wiadomo czy praktyki religijne są sensowne, nie wiadomo czy religijna moralność ma dobre podstawy itd. Nie wiadomo w zasadzie nic. Każda jedna teza religijna, którą jesteś wstanie podać jest zupełnie niepewna i każda wymaga tzw. skoku wiary. To jest kompletnie inna sytuacja niż uwierzenie lub zaufanie komuś albo czemuś w codziennym życiu, gdzie zawsze mamy jakieś podstawy, aby to robić.

Odróżniam czy nie odróżniam?...
Zarzucasz mi coś, co ja odbieram, jako dziwny zarzut.
Jest tu i tu wiara? (spełnienie definicji) Chyba jest.
Czy twierdzę, że wiara potoczna jest w jakiś sposób inna niż religijna?
- Tak. Tez to twierdzę. Czyli jednak odróżniam. Twierdze, że są wielorakie różnice pomiędzy różnymi typami wiar - w tym są różnice pomiędzy wiarą potoczną i religijną.
Tylko co z tego faktu właściwie ma wynikać?...

Tak naprawdę to, jak przypuszczam myślałeś o czymś innym, tylko nie bardzo umiesz to sformułować słowami. Chodzi Ci, jak sądzę (przypuszczenie...), że jest "ten szczególny" rodzaj różnicy, o którym Ty myślisz, który powoduje, iż wiarę potoczną, a wiarę religijną mielibyśmy jakoś bardzo inaczej potraktować.
Więc będę monitował Cię o SPRECYZOWANIE, o jaką właściwie tę kluczową różnicę Ci chodzi, a także co by z niej miało wynikać. Wtedy może pchniemy naszą dyskusję nieco dalej w konkluzywności.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33735
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:30, 27 Maj 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Rozumiem, że co do kwestii wiary to zgadzasz się ze mną, że popełniasz błąd ekwiwokacji? Nie odróżniasz "wiary" w ujęciu potocznym od ujęcia religijnego?
Cytat:
Nie zgadzam się. Wg mnie popełniasz klasyczny błąd ekwiwokacji, czyli mieszasz że sobą dwa różne znaczenia słowa "wiara". W ujęciu potocznym może i tak jest jak mówisz, ale wiara religijna polega na czymś fundamentalnie innym. Wg Twojej definicji mogę np. powiedzieć, że "wierzę, że moja mama mnie kocha". No nie mogę czytać jej w myślach, więc zawsze pozostanie ta "doza niepewności". Jestem więc zmuszony żeby "wierzyć" lub "ufać", że mnie kocha na podstawie tego co mi mówi i jak mnie traktuje. Zauważ, że ten typ wiary, mimo dozy niepewności, opiera się jednak na solidnych przesłankach - na słowach, działaniach, relacjach między ludźmi itd. Z kolei wiarę religijną trzeba przyjąć przy CAŁKOWITEJ NIEPEWNOŚCI. Nie wiadomo czy istnieje świat nadnaturalny, nie wiadomo czy jest Stwórca, nie wiadomo czy Stwórca jest osobowy, nie wiadomo czy słucha modlitw, nie wiadomo czy dba o ludzkość, nie wiadomo czy jest życie po śmierci, nie wiadomo czy Twoja konkretna denominacja i religia mają prawidłową teologię, nie wiadomo czy praktyki religijne są sensowne, nie wiadomo czy religijna moralność ma dobre podstawy itd. Nie wiadomo w zasadzie nic. Każda jedna teza religijna, którą jesteś wstanie podać jest zupełnie niepewna i każda wymaga tzw. skoku wiary. To jest kompletnie inna sytuacja niż uwierzenie lub zaufanie komuś albo czemuś w codziennym życiu, gdzie zawsze mamy jakieś podstawy, aby to robić.

...
Więc będę monitował Cię o SPRECYZOWANIE, o jaką właściwie tę kluczową różnicę Ci chodzi, a także co by z niej miało wynikać. Wtedy może pchniemy naszą dyskusję nieco dalej w konkluzywności.

Jeszcze uzupełnię w nowym poście (nie mogę edytować starych, więc musi być w nowym). Bo dokładnie się przyjrzawszy, muszę przyznać, że o pewnych różnicach wcześniej pisałeś. Tylko, że
1. nie widzę w tych ropnicach clou, one nie wyróżniają mi jasnej tezy
2. nie zgadzam się z zawartymi tam diagnozami - np. nie zgadzam się ze sformułowaniem "wiarę religijną trzeba przyjąć przy CAŁKOWITEJ NIEPEWNOŚCI.". Ja mam swoje przesłanki (w znacznym stopniu subiektywne, a nie pasują mi one pod ideę "całkowitej niepewności".
3. W ogóle jako do dyskusji traktuję paradygmat, który niejawnie pobrzmiewa w Twoim rozumowaniu - o potrzebie pewności. Ja tam tych pewności, o których Ty piszesz nie potrzebuję, aby rozważać tezy religijne i ubogacać się nimi duchowo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Kruchy04 Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin