Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czy potrzebna jest nam wiara w Boga?
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Kruchy04
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:06, 24 Cze 2023    Temat postu:

anbo napisał:
katolikus napisał:
anbo napisał:
Miałem na myśli to, że nie ma obserwacji, z których możnaby wnioskować jego istnienie.



W oparciu o co konkretnie rozstrzygnąłeś, że nie ma takich obserwacji?


Między innymi w oparciu o to, że nauki przyrodnicze obywają się bez Boga w wyjaśnianiu obserwacji empirycznych, archeologia w ostatnich czasach pokazuje rozbieżności między biblijną wersją histoii Izraela a naukową (nie wspominając o kosmologii), co jest jednym z argumentów przeciwko objawieniu Boga w Biblii, Nowy Testament z powodzeniem (i wiarygodniej) daje się interpretować bez odwoływania się do zjawisk nadprzyrodzonych itp.


A dlaczego mielibyśmy brać pod uwagę nauki przyrodnicze? Jest do pomyślenia, że jeśli istnieje Bóg to mógł tak pomyśleć wszystko, aby człowiek odkrył Go nie poprzez nauki przyrodnicze tylko poprzez swoje osobiste refleksje, prywatne doświadczenia itp.

Druga rzecz jest taka, że nauki przyrodnicze są wstanie w swych wyjaśnieniach odwoływać się tylko do bezrozumnych mechanizmów przyrodniczych; do wyjaśnień, które są zjawiskami materialnymi. Taka jest po prostu metodologia naukowa, że wyjaśnianiu przyrody, kosmosu można odwoływać się do składników wewnątrz światowych, bo tylko z takimi jest wstanie sobie poradzić, jest wstanie tylko coś takiego "obsłużyć". Z tego powodu nauka nie uwzględnia Boga czy innych fundamentalnych metafizycznych postulatów typu "rzeczywistość ontologicznie samowystarczalna".

I trzecia rzecz. Biorąc pod uwagę to co wyżej napisałem trzeba zauważyć, że jeśli nauki przyrodnicze miałyby brać pod uwagę koncepcję Boga w swoich wyjaśnieniach to oznaczałoby to sprowadzenie Boga do poziomu bytów naszego świata, a więc błąd metodologiczny już samej kwestii, kim jest Bóg.

Cytat:
Też ale ja nie domagam się dowodu na istnienie Boga w sensie ścisłym. To jest kwestia zważenia przesłanek za i przeciw. Na mojej wadze w dół opada szala "przeciw".


Ale to zważenie przesłanek dokonuje się na gruncie namysłu filozoficznego. Zgodzisz się?

Cytat:
Jeśli masz na myśli dowody w sensie ścisłym to zgoda, ale jeśli rozmawiamy o silnych przesłankach, tzn. takich, które na tyle mocno wspierają jakąś tezę, że opowiada się za nią duża grupa ludzi albo naukowców danej dziedziny, to już tak nie jest. W całym szeregu przekonań panuje wśród ludzi konsensus, także wśród naukowców. Pozornie dotyczy to tez wiary w Boga, bo w skali całego świata wierzy w niego znacznie więcej niż nie wierzy, ale dy przyjrzymy się powodom tej wiary, to nie stoją za nią mocne przesłanki (może chodzić o brak wiedzy, która jest powodem tłumaczenia obserwacji Bogiem itp.) ale rozmaite przyczyny natury psychologicznej, politycznej, społecznej itp.


Mam na myśli to, że owszem zgadzam się, że nie ma obserwacji, z których możnaby wnioskować Jego istnienie w taki sposób, aby zachodziła tu jakaś logiczna konieczność, ale też uważam, że są obserwacje, które na gruncie namysłu filozoficznego mogą kogoś prowadzić do przekonania o istnieniu Boga.

anbo napisał:
katolikus napisał:
Wg ciebie, jeżeli ktoś np. podczas modlitwy doznał niesamowitego poczucia miłości, co nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczył i zinterpretował to jako szczególne działanie Boga, to twoim zdaniem ma, ktoś taki obserwację, z której może wnioskować o istnieniu Boga czy nie ma on takiej obserwacji?


Taką samobserwację można z powodzeniem interpretować obywając się bez koncepcji realnie istniejącego Boga. Coś podobnego do teo, o czym mówisz, przeżyłem wiele lat temu, gdy po operacjach byłem na urlopie rechabilitacyjnym i miałem dużo czasu na rozmowy z jehowitami, którzy mnie wtedy przez długi czas odwiedzali. Byłem już wtedy niewierzacy, więc nastawienie miałem mocno sceptyczne, ale po chyba drugiej albo trzeciej wizycie stwierdziłem, że może coś w tym być. To dawało mi tak dużą nadzieję, że moja wtedy dość parszywa egzystencja (czekały mnie dalsze operacje) nie jest tym, co ostatecznie jest mi pisane, że poczułem coś w rodzaju stanu, który werzacy nazywają odrodzeniem z Ducha. Trwało to jednak krótko, bo sięgnąłem po kilka lektur, żeby przygotować się na następną rozmowę zjehowitami oraz sprawdzić zasadność mojego nowego stanu psychicznego, co szybko skończyło się powrotem do niewiary. Stąd wiem, że stany psychiczne zależą od cynników subiektywnych, które zdecydowanie nie muszą wynikać z istnienia Boga.


Ja wiem, że taką obserwację (ściślej - takie doświadczenie podczas modlitwy) można interpretować bez pomyślenia o realnie działającym Bogu; ja wiem, że zaistniała obserwacja nie musi wynikać z istnienia Boga, ALE JA SIĘ PYTAM nie o to czy MOŻNA TO INACZEJ ZINTERPRETOWAĆ tylko o to czy ktoś taki ma obserwację, która może go skłonić w stronę wniosku o istnieniu Boga? Bo ja uważam, że ktoś taki może powiedzieć, że ma obserwację. To że można ją inaczej zinterpretować - to jest zrozumiałe w naszym świecie.

Podajesz swój przykład, a ja miałem na myśli takie doświadczenie:
http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/iluzja-boga,13641.html#=459699

Cytat:
Mnie bardziej przekonuje argument, że Bóg chciał tych ludzi wykorzystać do swoich celów, więc musiał się im objawić, zeby go realizować, na przykład poprzez nich coś ludziom przekazać. Tylko że jak popatrzymy na całość Biblii to świat w niej przedstawiony generalnie wygląda całkowicie inaczej niż obecny. To jest świat, w którym jest pełno Boga i w ogóle różnych zjawisk nadprzyrodzonych, to jest na każdym kroku, nie tylko w wyjątkowych sytuacach, które możnaby wytłumaczyć na twój albo mój sposób. To wygląda tak, jakby Bóg zaczął się przed ludźmi chować.Inne wytłumaczenie - bardziej mnie przekonujące - jest takie, że z jednej stroiny Biblia jest tworem apologetycznym i jako taka zawiera zmyślenia w dobrej wierze, a z drugiej odzwierciedla przekonania ówczesnych ludzi, którzy zjawiska dziś tłumaczone naturalistycznie kiedyś musiały być tłumaczone nadnaturalistycznie z braku dzisiejszej wiedzy.


Wtedy też nie ma sensu zarzucać Bogu niekonsekwencji; )

Cytat:
Cytat:
Gdyby Bóg chrześcijański teraz objawił się nam wszystkim w sposób absolutnie pewny i jednoznaczny (tak, że nie moglibyśmy zinterpretować tego jako "kosmici", "zaplanowane złudzenie", "sen") to człowiek traci możliwość, by w sposób niezakłócony i nie przymuszony do żadnych odpowiedzi na kwestie światopoglądowe, zastanawiać się nad sensem życia.


Nie wiem, dlaczego miałoby to być ważniejsze od teo wszystkiego, co wiąże się z wiarą w Boga, czyli życiem zgodnym z wolą Boga, poza tym ta rgumentacja zgrzyta mi mocno z faktem, że cała masa ludzi wierzy nie dlatego, że ci ludzie się zastanowili nad sensem żuycia, ale dlatego, że im wiarę wpojono w dzieciństwie i już im tak zostało. Mnie się zdaje, że ty to wszystko widzisz w sposób dość wyidealizowany, bo poprzez swoją perspektywę.


Jak można sprawdzić to, że cała masa ludzi na świecie wierzy nie dlatego, że zastanawiali się nad sensem życia tylko z powodu bezmyślnego odziedziczenia wiary od wcześniejszych pokoleń? A może jest pół na pół? Albo sprawa jest bardziej złożona: początkowo wiara tych ludzi bierze się z wychowania, a później dochodzą kwestie świadomej refleksji? Ja osobiście nie wiem. Mówię tylko tyle: ludzie mają szansę nad zastanawianiem się nad sensem życia, a czy z niej skorzystają, czy może przez życie przejdą bez większej refleksji podążając za wrodzonymi instynktami (zjeść, zabawić się, spłodzić potomstwo itp.), to inny temat.

Cytat:
Albo mamy w Boga wierzyć albo to bez znaczenia. Jeśli to ma znaczenie, to należałoby się spodziewać, że Bóg się nam objawia przynajmniej pośrednio. Moim zdaniem Bóg się tak słabiutko przejawia, że jeśli istnieje to wiara w niego nie ma dla niego i dla nas znaczenia. Weźmy Biblię jako element polityki informacyjnej Boga - przecież to beznadzieja. Dopiero od stosunkwo niedawnego czasu większość ludzi ma szansę zapoznać się z tymi tekstami. Przez tysiące lat dostęp do tych informacji o Bogu (załóżmy, że są tam informacje o realnie istniejącym Bogu) miała garstka ludzi w porównaniu do tego, ilu dostępu nie miało.


Generalnie w tym punkcie się zgodzę. Być może jest tak, że dla Boga ważniejsze jest, aby człowiek to życie przeżył i zetknął się z różnymi wyzwaniami jakie stawia nam ten świat, jeśli w tym wszystkim człowiek szczerze i świadomie dojdzie do wiary w Boga to Bóg się cieszy, bo to może oznaczać jakąś wielką duchową przemianę tego człowieka. Tak samo Bóg może się cieszyć, gdy ktoś ściśle nie twierdzi, że wierzy w Boga, ale w swoim życiu kieruje się takimi wartościami jak prawda, miłość i przebaczenie. Tak sobie spekuluję.

anbo napisał:
katolikus napisał:
Dodatkowo, gdyby tak po prostu Bóg się objawił to można założyć, że to sparaliżowałoby to codzienne ludzkie życie. Pewnie część by się przestraszyła, inni nie wiedzieliby jak się zachowywać, swoje "wybory" dostosowaliby do faktu, że jest naprawdę ktoś, kto ich widzi itd.


Tak, ale pytanie nie brzmi dlaczego Bóg nie objawia nam się teraz, ale dlaczego w ogóle się nie objawia. Zreszt a jako wszechmogący z powodzeniem mógłby zapanoważ nad paniką.


Mógłby zrobić to, mógłby zrobić tamto.. Ale to byłoby działanie Boga, a ten świat jest po to, abyśmy to my mogli się wykazać. Między innymi w tym, aby samemu sprawdzić się czy potrafimy szukać Boga i w jakiego Boga jesteśmy wstanie uwierzyć. Ta życiowa "podróż" świadczy o nas i nas kształtuje.

anbo napisał:
katolikus napisał:
Przykład z Adamem i Ewą jest nie trafiony, gdyż oni odpoczątku wiedzieli, że stworzył ich Bóg i żyją w jego raju. Dla nich istnienie Boga było czymś "naturalnym". My startujemy z niewiedzy o tym dlaczego istniejemy i czy to wszystko ma jakiś sens.


No nie, od dzieciństwa nam się mówi, że Bóg istnieje i jest to dla nas naturalne. Dal wierzacyh nienaturalnym jest stan niewiary.


To nie jest tak jak piszesz, bardzo to uprościłeś. Jeden w dzieciństwie usłyszał, że Bóg istnieje, a inny, że wierzymy, że Bóg istnieje, ale są też ludzie którzy wierzą inaczej, że świat jest różnorodny pod względem wierzeń. A nawet jeśli przyjąć twoją wersję to i tak nie ma tu analogii do Adama i Ewy. My jednak przychodząc na ten świat i nawet jeśli słyszymy, że Bóg istnieje to jednak widzimy inny świat niż ten opisywany w Rdz. W końcu też jednak dowiadujemy się, że startujemy z niewiedzy o tym dlaczego istniejemy i czy to wszystko ma jakiś sens.


Cytat:
O wuju wolałbym nie rozmawiac, bo go tu nie ma i nie mógłby się bronić. (Ma zresztą teraz głowę zajętą ważniejszymi kwestiami.)


Chyba nie tylko ja ostatnio kontaktowałem się z Wujemzbojem. Ok to wuja tu nie mieszajmy. Tu też się zgodzę.

Cytat:
Możemy jednak porozmawiać o "teista nie wie, bo nie jest wstanie sprawdzić, co jest prawdą". Nikt nie jest w stanie tego sprawdzić, a mimo to mamy przekonania. Jak ktoś ma przekonania na temat Boga to ne jest teistycznym agnostykiem. Teistyczny agnostyk ma tylko jedno przekonanie: Bóg istnieje. Ponieważ jednak jest agnostykiem, to nie wie, jaki jest Bóg i czego (i czy w ogóle) czegoś od nas chce, przede wszystkim zaś nie wierzy w tzw. święte księgi jako teksty, z których można czerpać wiedzę o Bogu.
Rozumiem takie stanowisko: mam silne przekonanie o istnieniu Boga i o pewnych jego cechach, ale nie potrafię ułożyć wszystkiego w spójną koncepcję, więc w pewnych kwestiach mówię "nie wiem". To jest dla mnie zrozumiałe i uczciwe. Pewnie gdybym wierzył w Boga i miałbym jakieś punkty pewne w tej wierze ale nie potrafiłbym z nimi czegoś uzgodnić to też mówiłbym "nie wiem". Jednak jest problem, gdy tego "nie wiem" jest dużo i/albo dotyczą istotnych kwestii, bo to powoduje nieufność wobec tych punktów wyglądających na pewne. Jesli bowiem czegoś z czymś nie można uzgodnić to jest podejrzenie, że coś w koncepcji nie gra, coś zgrzyta. Dlatego też nie dziwię się tym, którzy za wszeką cenę starają się wszystko z sobą uzgodnić i mieć na wszystko odpowiedź.


Ja mam przekonania na temat Boga i jestem chrześcijańskim teistycznym agnostykiem. Należy to u mnie rozumieć tak, że NIE WIEM czy Bóg istnieje i jaki On jest, ale wierzę, że jest, czyli staram się żyć tak jakby to było prawdą. Święte Księgi zaś stanowią podstawę do refleksji (w trybie wiary) nad Jego osobą, ale przede wszystkim służą one mojemu rozwojowi duchowemu.

Cytat:
Tak, karanie za niewiarę. Tacy jak fedor przewidują, że będę się wiecznie gotować w roztopionym żelazie czy czymś takim, w każdym razie ma być mocno nieprzyjemnie, jeszcze gorzej niż na pikniku z muzyką disco polo


A skąd pomysł, że Bóg będzie karać za niewiarę w Niego?

Cytat:
Cytat:
Nie anbo, dyskusyjność mocy przesłanek wnioskuję z tego, że nikt nie przedstawił jakiegoś jednego obiektywnego, jedynie słusznego kryterium w ramach, którego mielibyśmy oceniać ich moc.



Oczywiście przesłanki każdy ocenia indywidualnie, jednocześnie jednak są pewne kryteria, które powodują, że są przekonania, z którymi nikt (albo prawie nikt) nie dyskutuje. Konkretne działy nauki wypracowały metody weryfikacji hipotez i przyjmowania jednych a odrzucania drugich jako mniej uprawdopodobnionych.


Więc jeśli np. zachwyca mnie Biblia, ktoś mi uświadomił, że znajdują się w niej niesamowicie głębokie treści o charakterze rozważań duchowych; jeśli zachwyca i pociąga mnie nauczanie Jezusa i są to dla mnie przesłanki, wskazówki za istnieniem Boga, to czy takie coś też naukowo coś tu się rozstrzyga?

Cytat:
To słaba przesłanka. Z faktu istnienia jaichś pragnień nie wynika, że istnieje ktoś, kto może je zaspokoić albo kto powoduje, że one wystepują.


Nie ma przesłanek, które usatysfakcjonują ateistę; ) Zawsze będzie jakieś szukanie dziury w całym. Jak ktoś chce to tak zawsze się da. Z faktu, że mam wrażenie świata fizycznego nie wynika, że istnieje on obiektywnie. Wszystko można podważać i stwierdzać brak wynikania. Takie są rozważania światopoglądowe ze swojej natury.

anbo napisał:
katolikus napisał:
Załóżmy, że bardzo źle żyłem w tym życiu. Fakty świadczą za tym, że byłem jakimś wielkim draniem, raniłem z radością inne osoby, przerzucałem swoje winny na inne osoby, siebie widziałem tylko w dobrym świetle. No i w końcu odchodzę z tego świata. Staję na sądzie szczegółowym. Teraz już nie ma miejsca na mataczenie, wybielanie się - staję w prawdzie na temat swojego życia i tego, kim tak naprawdę się okazałem być, dociera do mnie cierpienie i ból jaki zadałem innym, nie ma okoliczności (albo są bardzo słabe), które by mnie usprawiedliwiały. Widząc to wszystko i rozumiejąc to załamuje się, zaczynam się pogrążać we własnym jestestwie, dopadają mnie nie do zniesienia wyrzuty sumienia, zaczynam się oskarżać, że jestem takie "nic", że jestem niewart istnienia, czuję ogromny zgrzyt własnej osobowości itd. Jestem w piekle - jest to sytuacja duchowa we mnie.


Czyli lepiej od ciebie miałby zatwardziały grzesznik, który za nic miałby to, że kogoś ranił itd., bo do końca nie miałby wyrzutow sumienia, więc by nie cierpiał. Czyżby Bóg nie karał konsekwentnych grzeszników?


Nie rozumiem. Chyba się nie rozumiemy. :think: Skąd wniosek, że zatwardziały grzesznik miałby lepiej ode mnie? :think:
Ja mówię o tym, że po śmierci, każdy stanie w prawdzie na temat swojego życia i Bóg nam tę prawdę pokaże, nie będzie miejsca na mataczenie i uciekanie od tego, każdy zobaczy siebie takim jakim stał się naprawdę.

anbo napisał:
katolikus napisał:
Jeśli nie uwierzę w to, że jest Ktoś, kto może mi pomóc, że może mi te moje winy zabrać, odkupić, i pomoc stać mi się istotą "narodzoną na nowo" to to wszystko zostaje ze mną - potępiam się. Tak rozumiem to, że wiara jest potrzebna do zbawienia. Co jeśli ktoś tej wiary mieć nie będzie, co jeśli ktoś nie uwierzy w imię Jednorodzonego Syna Bożego (J, 3 18)? Nie wiem. Mogę mieć tylko nadzieję, że Bóg ma plan "b".



Wiara jest potrzebna tutaj, żeby poczuł się lepiej ten, kto ma wyrzuty sumienia i dotyczy raczej sytuacji końcowej ludzkiej egzystencji, a ja pytałem po co człowiek ma wierzyć w Boga w czasie swojego życia. Dlaczego tą ziemską wiarą ma być uwarunkowane zbawienie?


Ja przedstawiłem swoją interpretację tego po co wiara nam jest potrzebna i jak ją konkretnie rozumieć (nie chodzi tu o zwykłe uwierzenie, że gdzieś tam w innej rzeczywistości jest sobie Bóg, Stwórca wszechrzeczy) i nie chodziło mi o żadne "poczucie się lepiej". Ale ok., chyba się nie rozumiemy. Nie twierdziłem też, że zbawienie uwarunkowane jest wiarą w to, że istnieje gdzieś tam w innej rzeczywistości Bóg. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6443
Przeczytał: 36 tematów


PostWysłany: Nie 8:12, 25 Cze 2023    Temat postu:

Katolikus napisał:
anbo napisał:
katolikus napisał:
anbo napisał:
Miałem na myśli to, że nie ma obserwacji, z których możnaby wnioskować jego istnienie.



W oparciu o co konkretnie rozstrzygnąłeś, że nie ma takich obserwacji?


Między innymi w oparciu o to, że nauki przyrodnicze obywają się bez Boga w wyjaśnianiu obserwacji empirycznych, archeologia w ostatnich czasach pokazuje rozbieżności między biblijną wersją histoii Izraela a naukową (nie wspominając o kosmologii), co jest jednym z argumentów przeciwko objawieniu Boga w Biblii, Nowy Testament z powodzeniem (i wiarygodniej) daje się interpretować bez odwoływania się do zjawisk nadprzyrodzonych itp.


A dlaczego mielibyśmy brać pod uwagę nauki przyrodnicze? Jest do pomyślenia, że jeśli istnieje Bóg to mógł tak pomyśleć wszystko, aby człowiek odkrył Go nie poprzez nauki przyrodnicze tylko poprzez swoje osobiste refleksje, prywatne doświadczenia itp.

Nie masz innych danych do analizy prócz zmysłowych. Zauważ też, że Biblia pełna jest wskazań z obserwacji zmysłowych na istnienie Boga i Bóg jest tych obserwacji wyjaśnieniem. Zasadność tych przesłanek dla tezy, że Bóg istnieje nauka co najmniej poddaje w wątpliwość.

Katolikus napisał:

Druga rzecz jest taka, że nauki przyrodnicze są wstanie w swych wyjaśnieniach odwoływać się tylko do bezrozumnych mechanizmów przyrodniczych; do wyjaśnień, które są zjawiskami materialnymi. Taka jest po prostu metodologia naukowa, że wyjaśnianiu przyrody, kosmosu można odwoływać się do składników wewnątrz światowych, bo tylko z takimi jest wstanie sobie poradzić, jest wstanie tylko coś takiego "obsłużyć". Z tego powodu nauka nie uwzględnia Boga czy innych fundamentalnych metafizycznych postulatów typu "rzeczywistość ontologicznie samowystarczalna".

Nauka nie uwzględnia Boga, bo nie musi; obywa się bez niego w tłumaczeniu obserwowanych zjawisk. Kiedyś takie byty jak Bóg czy dusza były potrzebne do wyjaśniania takich zjawisk jak istnienie świata, człowieka, przeżyć psychicznych... Dziś to wszystko nauka wyjaśnia obywając się bez postulowania istnienia Boga czy duszy. Jednocześnie wskazywane są problemy, które pojawiają się, gdy przyjmie się słuszność takiej tezy: problemy logiczne wynikające z atrybutów Boga (np. wszechwiedza i wolna wola); problemy z niezgodnością Biblii z archeologią...

Katolikus napisał:

I trzecia rzecz. Biorąc pod uwagę to co wyżej napisałem trzeba zauważyć, że jeśli nauki przyrodnicze miałyby brać pod uwagę koncepcję Boga w swoich wyjaśnieniach to oznaczałoby to sprowadzenie Boga do poziomu bytów naszego świata, a więc błąd metodologiczny już samej kwestii, kim jest Bóg.

Jeśli Bóg jest tym, który ten świat stworzył, to albo to widać (w fakcie istnienia świata, w jego właściwościach, właściwościach człowieka...), albo nie. Jeśli nie widać, to odpada jeden z powodów, żeby wierzyć w Boga. Jeśli jest tym, który ingeruje w bieg świata, to albo to widać, albo nie. Jeśli nie widać, to odpada kolejna przesłanka za tezą, że Bóg istnieje. A jeśli widać, to nie ma powodu, żeby dostrzegła to także nauka. I niektórzy twierdzą, że dostrzega (chociażby kreacjoniści i ci, którzy twierdzą, ze nie da się wyjaśnić bez Boga posiadania przez człowieka samoświadomości).

Katolikus napisał:

Cytat:
Też ale ja nie domagam się dowodu na istnienie Boga w sensie ścisłym. To jest kwestia zważenia przesłanek za i przeciw. Na mojej wadze w dół opada szala "przeciw".


Ale to zważenie przesłanek dokonuje się na gruncie namysłu filozoficznego. Zgodzisz się?

Nie wiem na jakim gruncie się odbywa, ale się odbywa, gdy świadomie analizuje się przesłanki. Według mnie problem jest z obiektywizmem, co wprawdzie dotyczy teistów jak i ateistów, ale bardziej teistów. Pozwolę sobie tu wkleić to, co przed chwilą napisałem na Śfini w innym wątku:
Czytałem o badaniach wskazujących na to, że wiara zmienia mózg. To by tłumaczyło, dlaczego trudno odejść od wiary i dlaczego w niektórych ludziach tkwi w podświadomości.
Myślę, że o wiele trudniej o obiektywizm i o odejście od wiary ludziom, którzy ją mocno przeżywali i nawiązali tzw. osobiste relacje z Bogiem, zwłaszcza z Jezusem. Taki człowiek pewnie czułby duże wyrzuty sumienia odchodząc od wiary, bo czułby się jak Judasz zdradzający Jezusa. Słyszałby w swojej głowie coś takiego: "To ja tyle dla ciebie wycierpiałem, a ty mnie teraz opuszczasz? Jesteś niczym Judasz zdradzający przyjaciela i nauczyciela w jednej osobie".Tracąc wiarę dużo by stracił z komfortu psychicznego, niewiele zyskał.
Wiara, zwłaszcza głęboka, zamyka umysł, bo produkuje psychologiczne aspekty utrudniające obiektywną ocenę. Jeśli rację mają ci neurolodzy, którzy twierdzą, że wiara zmienia mózg fizycznie, to mamy kolejną przyczynę niemożliwości odejścia od wiary niektórych ludzi.

Powyższe jest z wątku, w którym szaryobywatel przedstawił hipotezę, że ateiści, którzy kiedyś wierzyli, bo zostali wychowani w religijnej rodzinie, podświadomie nadal są wierzący.

Katolikus napisał:

Mam na myśli to, że owszem zgadzam się, że nie ma obserwacji, z których możnaby wnioskować Jego istnienie w taki sposób, aby zachodziła tu jakaś logiczna konieczność, ale też uważam, że są obserwacje, które na gruncie namysłu filozoficznego mogą kogoś prowadzić do przekonania o istnieniu Boga.

Skoro prowadzą, to na pewno mogą. Tylko pytanie na ile końcowe wnioski są zależne od tego, z jaką bazą człowiek przystępuje do analizy? Każdy ma już jakieś poglądy, predyspozycje psychiczne i umysłowe, wiedzę albo jej brak, potrzeby psychiczne albo ich brak, a przede wszystkim posiada już jakieś przekonania zaszczepione w nim w dzieciństwie, co ma bardzo duży wpływ na podatność na utrzymanie albo odrzucenie wiary.

Katolikus napisał:

Ja wiem, że taką obserwację (ściślej - takie doświadczenie podczas modlitwy) można interpretować bez pomyślenia o realnie działającym Bogu; ja wiem, że zaistniała obserwacja nie musi wynikać z istnienia Boga, ALE JA SIĘ PYTAM nie o to czy MOŻNA TO INACZEJ ZINTERPRETOWAĆ tylko o to czy ktoś taki ma obserwację, która może go skłonić w stronę wniosku o istnieniu Boga? Bo ja uważam, że ktoś taki może powiedzieć, że ma obserwację. To że można ją inaczej zinterpretować - to jest zrozumiałe w naszym świecie.
Podajesz swój przykład, a ja miałem na myśli takie doświadczenie:
http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/iluzja-boga,13641.html#=459699

W jakim sensie może? Tylko w takim, że nie ma i nie będzie dowodu, że nie jest tak, jak on twierdzi (wyjaśnienie Bogiem). Ktoś może mieć tak silne przeżycie, że to jest dla niego oczywiste, ale ktoś kto tego nie doznał nie musi mu wierzyć skoro ma inne doświadczenia i dodatkowo ma naturalistyczne wyjaśnienie opisanego przez teistę jego osobistego przeżycia. Zauważ, że objawienia itp. są związane z wyznawaną religią. Nic nie wiadomo o tym, żeby rdzennym Amerykanom ukazywał się Jezus albo Maria zanim przybyli tam chrześcijanie. Jest całkiem sporo argumentów przeciwko autentyczności objawień na rzecz wyjaśnień naturalistycznych. To jest kolejny punkt, w którym nauka odbiera teistom argumenty. Oczywiście nie na zasadzie dowodu, że nie jest tak, jak teiści twierdzą, tylko na zasadzie, że z powodzeniem dane zjawisko można wytłumaczyć naturalistycznie. Co kogo bardziej przekonuje to zależy od tych kwestii, o których pisałem już wcześniej.

Katolikus napisał:

Cytat:
Mnie bardziej przekonuje argument, że Bóg chciał tych ludzi wykorzystać do swoich celów, więc musiał się im objawić, zeby go realizować, na przykład poprzez nich coś ludziom przekazać. Tylko że jak popatrzymy na całość Biblii to świat w niej przedstawiony generalnie wygląda całkowicie inaczej niż obecny. To jest świat, w którym jest pełno Boga i w ogóle różnych zjawisk nadprzyrodzonych, to jest na każdym kroku, nie tylko w wyjątkowych sytuacach, które możnaby wytłumaczyć na twój albo mój sposób. To wygląda tak, jakby Bóg zaczął się przed ludźmi chować.Inne wytłumaczenie - bardziej mnie przekonujące - jest takie, że z jednej stroiny Biblia jest tworem apologetycznym i jako taka zawiera zmyślenia w dobrej wierze, a z drugiej odzwierciedla przekonania ówczesnych ludzi, którzy zjawiska dziś tłumaczone naturalistycznie kiedyś musiały być tłumaczone nadnaturalistycznie z braku dzisiejszej wiedzy.


Wtedy też nie ma sensu zarzucać Bogu niekonsekwencji; )

Jeśli mamy wierzyć Biblii, to jest sens, bo świat tam opisany jest odmienny od naszego. Albo Bóg jest niekonsekwentny, albo Biblia nie opowiada prawdy. Każde wyjaśnienie rodzi problem.

Katolikus napisał:

anbo napisał:

Nie wiem, dlaczego miałoby to być ważniejsze od teo wszystkiego, co wiąże się z wiarą w Boga, czyli życiem zgodnym z wolą Boga, poza tym ta rgumentacja zgrzyta mi mocno z faktem, że cała masa ludzi wierzy nie dlatego, że ci ludzie się zastanowili nad sensem żuycia, ale dlatego, że im wiarę wpojono w dzieciństwie i już im tak zostało. Mnie się zdaje, że ty to wszystko widzisz w sposób dość wyidealizowany, bo poprzez swoją perspektywę.


Jak można sprawdzić to, że cała masa ludzi na świecie wierzy nie dlatego, że zastanawiali się nad sensem życia tylko z powodu bezmyślnego odziedziczenia wiary od wcześniejszych pokoleń?

Czy ty uwierzyłeś, bo się zastanawiałeś nad sensem życia? Ilu takich ludzi jest? Wiara poprzedza świadomą refleksję ponieważ wiara jest zaszczepiana w dzieciństwie, takie są fakty, tu nawet nie trzeba robić ankiety. Jeśli dzieci się zastanawiają nad tym, co im mówią dorośli o Bogu (ja tak miałem), to nie w kontekście sensu życia ale np. odmiennych relacji religii i nauki o pochodzeniu człowieka albo obserwacji, że się Boga nijak nie obserwuje, a na religii o Bogu mówią, jakby jego istnienie było oczywiste.

Katolikus napisał:

A może jest pół na pół? Albo sprawa jest bardziej złożona: początkowo wiara tych ludzi bierze się z wychowania, a później dochodzą kwestie świadomej refleksji? Ja osobiście nie wiem.

Myślę, że śmiało można powiedzieć, że tak właśnie jest, przy czym te świadome refleksje nie dotyczą wszystkich i nie w tak samo głębokim zakresie. Ale najważniejsze: te świadome refleksje odbywają się na bazie zaszczepionej w dzieciństwie wiary i raczej nie dotyczą sensu życia, ale zasadności twierdzeń danej religii. Stąd prywatna wiara chrześcijan, spośród których nie wszyscy wierzą w piekło, zmartwychwstanie Jezusa, istnienie po śmierci itd.

Katolikus napisał:

Mówię tylko tyle: ludzie mają szansę nad zastanawianiem się nad sensem życia, a czy z niej skorzystają, czy może przez życie przejdą bez większej refleksji podążając za wrodzonymi instynktami (zjeść, zabawić się, spłodzić potomstwo itp.), to inny temat.

Jeżeli chodzi o to, żeby człowiek znalazł właściwą odpowiedź, to zauważ, że pozbywanie go informacji o istnieniu Boga jest jak zatajenie istotnej danej. Nie policzysz prawidłowo czasu dojazdu samochodu do mety jeśli znasz tylko jego prędkość i długość drogi, a nie znasz prędkości wiatru i nie wiesz, że po drodze ujdzie powietrze z jednego koła i trzeba je będzie zmienić.

Katolikus napisał:

Cytat:
Albo mamy w Boga wierzyć albo to bez znaczenia. Jeśli to ma znaczenie, to należałoby się spodziewać, że Bóg się nam objawia przynajmniej pośrednio. Moim zdaniem Bóg się tak słabiutko przejawia, że jeśli istnieje to wiara w niego nie ma dla niego i dla nas znaczenia. Weźmy Biblię jako element polityki informacyjnej Boga - przecież to beznadzieja. Dopiero od stosunkwo niedawnego czasu większość ludzi ma szansę zapoznać się z tymi tekstami. Przez tysiące lat dostęp do tych informacji o Bogu (załóżmy, że są tam informacje o realnie istniejącym Bogu) miała garstka ludzi w porównaniu do tego, ilu dostępu nie miało.


Generalnie w tym punkcie się zgodzę. Być może jest tak, że dla Boga ważniejsze jest, aby człowiek to życie przeżył i zetknął się z różnymi wyzwaniami jakie stawia nam ten świat, jeśli w tym wszystkim człowiek szczerze i świadomie dojdzie do wiary w Boga to Bóg się cieszy, bo to może oznaczać jakąś wielką duchową przemianę tego człowieka. Tak samo Bóg może się cieszyć, gdy ktoś ściśle nie twierdzi, że wierzy w Boga, ale w swoim życiu kieruje się takimi wartościami jak prawda, miłość i przebaczenie. Tak sobie spekuluję.

Powiedz mi w jakiego wierzysz Boga, a powiem ci kim jesteś. W wątku, o którym wspomniałem wcześniej padła hipoteza, że przyczyną niewiary w Boga ateistów, którzy podświadomie są wierzący może być to, że nie mogą dać zgody na takiego Boga, jakiego im religie proponują. Najwyraźniej nie potrafią sobie wyinterpretować takiego, na którego zgodę by dali. Mam wrażenie, że ty nie potrafisz dać zgody na Boga fedora i O.K., którzy zacięcie walczą o twoją duszę i stąd twoje wyinterpretowanie Boga nie każącego za niewiarę w niego. Moim zdaniem wewnętrzna potrzeba szukania takiej interpretacji dobrze świadczy o człowieku.

Tu muszę przerwać. Myślałem, że zdążę odpowiedzieć na całość, nie udało się.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6443
Przeczytał: 36 tematów


PostWysłany: Pon 9:05, 26 Cze 2023    Temat postu:

Katolikus napisał:


anbo napisał:
katolikus napisał:
Dodatkowo, gdyby tak po prostu Bóg się objawił to można założyć, że to sparaliżowałoby to codzienne ludzkie życie. Pewnie część by się przestraszyła, inni nie wiedzieliby jak się zachowywać, swoje "wybory" dostosowaliby do faktu, że jest naprawdę ktoś, kto ich widzi itd.


Tak, ale pytanie nie brzmi dlaczego Bóg nie objawia nam się teraz, ale dlaczego w ogóle się nie objawia. Zreszt a jako wszechmogący z powodzeniem mógłby zapanoważ nad paniką.


Mógłby zrobić to, mógłby zrobić tamto.. Ale to byłoby działanie Boga, a ten świat jest po to, abyśmy to my mogli się wykazać. Między innymi w tym, aby samemu sprawdzić się czy potrafimy szukać Boga i w jakiego Boga jesteśmy wstanie uwierzyć. Ta życiowa "podróż" świadczy o nas i nas kształtuje.

No ale jak ktoś od dziecka wierzy to go nie kształtuje szukanie Boga. Chyba, że wierząc zastanawia się nad naturą Boga, jego celami i motywacjami, i to go kształtuje i co tez jest swego rodzaju szukaniem Boga. Nie wiem więc czemu ma służyć to kztałtowanie polegające na zastanawianiu się nad istnieniem Boga, skoro cel "kształtowanie" osiąga się też poprzez zastanawianie się nad Bogiem (na przykład poprzez poszukiwanie najwłaściwszej interpretacji Biblii). Być może jednak nie jest to celowy zabieg Bopga, ale wynika z faktu, że ludzie są różni i rodzą się w różnych czasach i miejscach, co wpływa na to, jacy są. Może obydwu nas zadowoli takie wyjaśnienie: Bóg się nie ukrywa ale też nie narzuca swojego istnieia, co wynika z tego, że ludzie są różni i nie każdy do ukształtowania się potrzebuje uwierzyć w Boga i nie każdy może uwierzyć w Boga ze względu na swoją naturę i dostępne dla niego przesłanki wskazujace na istnienie Boga.
Chcę też w tym miejscu zauważyć, że często właśnie wiara religijna kształtuje złych ludzi. Trudno powiedzieć, jacy by byli, gdyby nie wierzyli, ale faktem jest, że z powodu wiary wyrzadzono wiele krzywd.


Katolikus napisał:

anbo napisał:
katolikus napisał:
Przykład z Adamem i Ewą jest nie trafiony, gdyż oni odpoczątku wiedzieli, że stworzył ich Bóg i żyją w jego raju. Dla nich istnienie Boga było czymś "naturalnym". My startujemy z niewiedzy o tym dlaczego istniejemy i czy to wszystko ma jakiś sens.


No nie, od dzieciństwa nam się mówi, że Bóg istnieje i jest to dla nas naturalne. Dal wierzacyh nienaturalnym jest stan niewiary.


To nie jest tak jak piszesz, bardzo to uprościłeś. Jeden w dzieciństwie usłyszał, że Bóg istnieje, a inny, że wierzymy, że Bóg istnieje, ale są też ludzie którzy wierzą inaczej, że świat jest różnorodny pod względem wierzeń. A nawet jeśli przyjąć twoją wersję to i tak nie ma tu analogii do Adama i Ewy. My jednak przychodząc na ten świat i nawet jeśli słyszymy, że Bóg istnieje to jednak widzimy inny świat niż ten opisywany w Rdz. W końcu też jednak dowiadujemy się, że startujemy z niewiedzy o tym dlaczego istniejemy i czy to wszystko ma jakiś sens.

Dobrze, więc jest to coś pośrodku między stanem Adama i Ewy a tezą, że stan wiary jest naturalnym stanem zdecydowanej większości ludzi. W końcu nawet ci wierzący miewają wątpliwości, bo Bóg im się nie objawia na co dzień jak Adamowi i Ewie.

Katolikus napisał:


Ja mam przekonania na temat Boga i jestem chrześcijańskim teistycznym agnostykiem.

Nie wedle definicji. Za Wikipedią:
Agnostyzm teistyczny (również agnostycyzm religijny) – nie wiadomo, czy bogowie istnieją, a mimo to nadal w nich wierzy. Agnostycyzm religijny odrzuca jednak wszystkie treści religijne, zawarte w tradycji i świętych księgach uważając, że ich wartość poznawcza jest zbliżona do legend.

Katolikus napisał:

Należy to u mnie rozumieć tak, że NIE WIEM czy Bóg istnieje i jaki On jest, ale wierzę, że jest, czyli staram się żyć tak jakby to było prawdą.

Ale wtedy musisz też wiedzieć jaki jest i czego od nas oczekuje. Sama wiara w istnienie Boga nie pomoże w odpowiedzi na pytanie, jak żyć.

Katolikus napisał:

Święte Księgi zaś stanowią podstawę do refleksji (w trybie wiary) nad Jego osobą, ale przede wszystkim służą one mojemu rozwojowi duchowemu.

Na drugie zgoda, to moźe zresztą dotyczyć tez niewierzacego, bo do refleksji może zmusić niemal każda lektura. Natomiast, żeby Biblia stanowiła podstawę do refleksji nad Bogiem, to musisz Biblię traktować jako przynajmniej potencjalne źródło wiedzy o Bogu, a to juz nie jest teistyczny agnostycyzm.

Katolikus napisał:

Cytat:
Tak, karanie za niewiarę. Tacy jak fedor przewidują, że będę się wiecznie gotować w roztopionym żelazie czy czymś takim, w każdym razie ma być mocno nieprzyjemnie, jeszcze gorzej niż na pikniku z muzyką disco polo


A skąd pomysł, że Bóg będzie karać za niewiarę w Niego?

Chociażby z wypowiedzi Piusa IX. W NT - jeśli dobrze pamiętam - jest coś o konieczności uwierzenia w Jezusa. Oczywiście kwestia Biblii to kwestia interpretacji.


Katolikus napisał:

Więc jeśli np. zachwyca mnie Biblia, ktoś mi uświadomił, że znajdują się w niej niesamowicie głębokie treści o charakterze rozważań duchowych; jeśli zachwyca i pociąga mnie nauczanie Jezusa i są to dla mnie przesłanki, wskazówki za istnieniem Boga, to czy takie coś też naukowo coś tu się rozstrzyga?

Z niesamowitością biblijnego przekazu to bym nie przesadzał. Po pierwsze wiele z tych tekstow opartych jest na starszych tekstach (np. Ks. Hioba), a w innej literaturze tamtych czasów (oraz wcześniejszych) można znaleźć myśli znacznie bardziej wyprzedzajace swoje czasy pod względem głębi myśli o człowieku, uprawianiu nauki, itp., np. filozofowie greccy czy mało u nas znani chińscy albo indyjscy.
Co do Jezusa to są w NT fragmenty, w których Jezus nie wypada najlepiej, ale proponuję tego nie przedyskutowywać, bo nam się zrobi strasznie długa i/bo wielowątkowa dyskusja
Co nauka ma do powiedzenia w tych kwestiach? To zależy co konkretnie wskazałbyś w Biblii co według ciebie wskazuje na istnienie Boga. Jeśi to jest tylko narzucające ci się wrażenie z całości, to nie ma tu z czym dyskutować.

Katolikus napisał:


Cytat:
To słaba przesłanka. Z faktu istnienia jaichś pragnień nie wynika, że istnieje ktoś, kto może je zaspokoić albo kto powoduje, że one wystepują.


Nie ma przesłanek, które usatysfakcjonują ateistę; )

Tak, to uparciuchy są. No ale sam musisz przyznać, że pragnienie świadczy tylko o pragnącym, to o nim można coś powiedzieć na podstawie jego pragnień. Żeby coś więcej z tego wnioskować to musiałbyś przyjąć jakieś założenia, a one w zasadzie - jak sądzę - skutkowałoby błędnym kołem.

Katolikus napisał:

Zawsze będzie jakieś szukanie dziury w całym. Jak ktoś chce to tak zawsze się da. Z faktu, że mam wrażenie świata fizycznego nie wynika, że istnieje on obiektywnie. Wszystko można podważać i stwierdzać brak wynikania. Takie są rozważania światopoglądowe ze swojej natury.

Według mnie to nie jest szukanie dziury w całym. Natomiast zgadzam się co do tego, że z faktu posiadania wrażenia świata fizycznego nie wynika jego istnienie. Przyjmujemy to na zasadzie, ze tak postrzegamy świat i nic temu nie przeczy. Nie sądzę, zeby z Bogiem było tak samo.

Katolikus napisał:


Nie rozumiem. Chyba się nie rozumiemy. :think: Skąd wniosek, że zatwardziały grzesznik miałby lepiej ode mnie? :think:

Bo nie miałby wyrzutow sumienia, więc nie cierpiałby z tego powodu.

Katolikus napisał:

Ja mówię o tym, że po śmierci, każdy stanie w prawdzie na temat swojego życia i Bóg nam tę prawdę pokaże, nie będzie miejsca na mataczenie i uciekanie od tego, każdy zobaczy siebie takim jakim stał się naprawdę.

Zakładasz tu, że każdy miałby wyrzuty sumienia.

Katolikus napisał:


Ja przedstawiłem swoją interpretację tego po co wiara nam jest potrzebna i jak ją konkretnie rozumieć (nie chodzi tu o zwykłe uwierzenie, że gdzieś tam w innej rzeczywistości jest sobie Bóg, Stwórca wszechrzeczy) i nie chodziło mi o żadne "poczucie się lepiej". Ale ok., chyba się nie rozumiemy. Nie twierdziłem też, że zbawienie uwarunkowane jest wiarą w to, że istnieje gdzieś tam w innej rzeczywistości Bóg. :think:


Chyba się za malo postarałem, żeby cię dobrze zrozumieć. Wrócę do tego przy nastepnej rozmowie. O ile nastąpi, bo ty czasami konczysz i znikasz na dłuższy czas. Nie, żeby miał pretensje, stwierdzam tylko fakt.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:15, 26 Cze 2023    Temat postu:

anbo napisał:

Może obydwu nas zadowoli takie wyjaśnienie: Bóg się nie ukrywa ale też nie narzuca swojego istnieia, co wynika z tego, że ludzie są różni i nie każdy do ukształtowania się potrzebuje uwierzyć w Boga i nie każdy może uwierzyć w Boga ze względu na swoją naturę i dostępne dla niego przesłanki wskazujace na istnienie Boga.

Może:
Bóg jest Ojcem bawiącym się ze swymi dziećmi w chowanego. Chce być szukany. Kto szuka ten znajdzie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33359
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:25, 26 Cze 2023    Temat postu:

Andy72 napisał:
anbo napisał:

Może obydwu nas zadowoli takie wyjaśnienie: Bóg się nie ukrywa ale też nie narzuca swojego istnieia, co wynika z tego, że ludzie są różni i nie każdy do ukształtowania się potrzebuje uwierzyć w Boga i nie każdy może uwierzyć w Boga ze względu na swoją naturę i dostępne dla niego przesłanki wskazujace na istnienie Boga.

Może:
Bóg jest Ojcem bawiącym się ze swymi dziećmi w chowanego. Chce być szukany. Kto szuka ten znajdzie

A ja bym jeszcze tu dodał, że to właśnie SAMYM OWYM POSZUKIWANIEM człowiek w pewnym sensie stworzy/odnajdzie siebie!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6443
Przeczytał: 36 tematów


PostWysłany: Pon 13:32, 26 Cze 2023    Temat postu:

Andy72 napisał:
anbo napisał:

Może obydwu nas zadowoli takie wyjaśnienie: Bóg się nie ukrywa ale też nie narzuca swojego istnieia, co wynika z tego, że ludzie są różni i nie każdy do ukształtowania się potrzebuje uwierzyć w Boga i nie każdy może uwierzyć w Boga ze względu na swoją naturę i dostępne dla niego przesłanki wskazujace na istnienie Boga.

Może:
Bóg jest Ojcem bawiącym się ze swymi dziećmi w chowanego. Chce być szukany. Kto szuka ten znajdzie


A jak nie znajduje to znaczy, że nie szukał?
Koszty tej zabawy Boga są dosyć duże, bo ludzie szukając go palą się na stosach itp, a Bóg nie mówi ani "zimno", ani "ciepło."
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:34, 19 Sie 2023    Temat postu:

anbo napisał:
Katolikus napisał:
anbo napisał:
katolikus napisał:
anbo napisał:
Miałem na myśli to, że nie ma obserwacji, z których możnaby wnioskować jego istnienie.



W oparciu o co konkretnie rozstrzygnąłeś, że nie ma takich obserwacji?


Między innymi w oparciu o to, że nauki przyrodnicze obywają się bez Boga w wyjaśnianiu obserwacji empirycznych, archeologia w ostatnich czasach pokazuje rozbieżności między biblijną wersją histoii Izraela a naukową (nie wspominając o kosmologii), co jest jednym z argumentów przeciwko objawieniu Boga w Biblii, Nowy Testament z powodzeniem (i wiarygodniej) daje się interpretować bez odwoływania się do zjawisk nadprzyrodzonych itp.


A dlaczego mielibyśmy brać pod uwagę nauki przyrodnicze? Jest do pomyślenia, że jeśli istnieje Bóg to mógł tak pomyśleć wszystko, aby człowiek odkrył Go nie poprzez nauki przyrodnicze tylko poprzez swoje osobiste refleksje, prywatne doświadczenia itp.

Nie masz innych danych do analizy prócz zmysłowych. Zauważ też, że Biblia pełna jest wskazań z obserwacji zmysłowych na istnienie Boga i Bóg jest tych obserwacji wyjaśnieniem. Zasadność tych przesłanek dla tezy, że Bóg istnieje nauka co najmniej poddaje w wątpliwość.


Ale nie każde "dane zmysłowe" muszą być obrabiane przez naukę. Czy nauki przyrodnicze rozstrzygną mi np. czy Biblia zawiera głęboko duchową treść, która będzie mnie przemieniać? To ja przez swoją osobistą refleksję muszę to rozstrzygnąć - w swoim umyśle i sercu.

Cytat:
Cytat:
Druga rzecz jest taka, że nauki przyrodnicze są wstanie w swych wyjaśnieniach odwoływać się tylko do bezrozumnych mechanizmów przyrodniczych; do wyjaśnień, które są zjawiskami materialnymi. Taka jest po prostu metodologia naukowa, że wyjaśnianiu przyrody, kosmosu można odwoływać się do składników wewnątrz światowych, bo tylko z takimi jest wstanie sobie poradzić, jest wstanie tylko coś takiego "obsłużyć". Z tego powodu nauka nie uwzględnia Boga czy innych fundamentalnych metafizycznych postulatów typu "rzeczywistość ontologicznie samowystarczalna".


Nauka nie uwzględnia Boga, bo nie musi; obywa się bez niego w tłumaczeniu obserwowanych zjawisk. Kiedyś takie byty jak Bóg czy dusza były potrzebne do wyjaśniania takich zjawisk jak istnienie świata, człowieka, przeżyć psychicznych... Dziś to wszystko nauka wyjaśnia obywając się bez postulowania istnienia Boga czy duszy. Jednocześnie wskazywane są problemy, które pojawiają się, gdy przyjmie się słuszność takiej tezy: problemy logiczne wynikające z atrybutów Boga (np. wszechwiedza i wolna wola); problemy z niezgodnością Biblii z archeologią...


Nie, nauka nie uwzględnia Boga (i innych fundamentalnych ontologicznie podstaw), bo nie może "z przyczyn technicznych", o których pisałem wyżej. Nie zakwestionowałeś tego, anbo.

Po drugie, naukowe "wyjaśnienia" są ze swej natury hipotetyczne i nie dane "raz na zawsze". Nauka nie oferuje bezspornych i kompletnych wyjaśnień, które zamykały by sprawę. Tak więc to, że nauka "wyjaśnia" coś bez Boga to nie znaczy, że to co jest "wyjaśnione" nie jest w ostatecznym rozrachunku pomyślane przez Boga.

Tak czy owak rozstrzygasz, że nie ma obserwacji przemawiających za istnieniem Boga, bo "nauki przyrodnicze obywają się bez Boga w wyjaśnianiu obserwacji empirycznych" - tylko nie zauważasz, że wybrałeś metodę, która ze swej natury ("z przyczyn technicznych" wewnątrz samej tej metody) jest ślepa na istnienie Boga.

Cytat:
Cytat:
I trzecia rzecz. Biorąc pod uwagę to co wyżej napisałem trzeba zauważyć, że jeśli nauki przyrodnicze miałyby brać pod uwagę koncepcję Boga w swoich wyjaśnieniach to oznaczałoby to sprowadzenie Boga do poziomu bytów naszego świata, a więc błąd metodologiczny już samej kwestii, kim jest Bóg.


Jeśli Bóg jest tym, który ten świat stworzył, to albo to widać (w fakcie istnienia świata, w jego właściwościach, właściwościach człowieka...), albo nie. Jeśli nie widać, to odpada jeden z powodów, żeby wierzyć w Boga. Jeśli jest tym, który ingeruje w bieg świata, to albo to widać, albo nie. Jeśli nie widać, to odpada kolejna przesłanka za tezą, że Bóg istnieje. A jeśli widać, to nie ma powodu, żeby dostrzegła to także nauka. I niektórzy twierdzą, że dostrzega (chociażby kreacjoniści i ci, którzy twierdzą, ze nie da się wyjaśnić bez Boga posiadania przez człowieka samoświadomości).


Moim zdaniem to ty tu trochę mieszasz. Pytanie o istnienie Boga to pytanie z gatunku problemów najwyższego rzędu rozważań. Jak więc mielibyśmy to tak po prostu "widzieć"? :shock: To może jeśli chcemy rozstrzygnąć czy świat jest złudzeniem to też sobie powiedzmy albo to "widać", albo "nie widać". Wiele rzeczy rozstrzygamy, oceniamy dokonując bardzo głębokich czy zaawansowanych interpretacji, na które to składają się jakieś kryteria, niedowodliwe założenia, niepewne przesłanki, złożone rozumowanie opierające się na naszym wyobrażeniu jakichś rzeczy itd.
Nauka z tego, co rozumiem, stara się odcinać od subiektywnego rozumowania, to jest jej siłą, ale i słabością, bo musi zrezygnować ze stawiania sobie wielu światopoglądowych pytań. Człowiek może swoim własnym umysłem dokonać subiektywnej interpretacji, czy w tym wszystkim widzi jakiś zamysł, który prowadzi go do Boga, czy tylko widzi nic nie znaczące, bezrozumne siły natury. Nauka za nas pewnych rzeczy nie oceni.

Cytat:
Cytat:
Ale to zważenie przesłanek dokonuje się na gruncie namysłu filozoficznego. Zgodzisz się?


Nie wiem na jakim gruncie się odbywa, ale się odbywa, gdy świadomie analizuje się przesłanki.


I nauka za ciebie tego rozstrzygnięcia nie dokona, to ty sam musisz to zrobić włączając w to swój indywidualny intelekt, subiektywizm, przeświadczenie o tym, co wydaje ci się wiarygodne, a co nie, całokształt twoich doświadczeń życiowych itd.

Cytat:
Cytat:
Mam na myśli to, że owszem zgadzam się, że nie ma obserwacji, z których możnaby wnioskować Jego istnienie w taki sposób, aby zachodziła tu jakaś logiczna konieczność, ale też uważam, że są obserwacje, które na gruncie namysłu filozoficznego mogą kogoś prowadzić do przekonania o istnieniu Boga.


Skoro prowadzą, to na pewno mogą. Tylko pytanie na ile końcowe wnioski są zależne od tego, z jaką bazą człowiek przystępuje do analizy? Każdy ma już jakieś poglądy, predyspozycje psychiczne i umysłowe, wiedzę albo jej brak, potrzeby psychiczne albo ich brak, a przede wszystkim posiada już jakieś przekonania zaszczepione w nim w dzieciństwie, co ma bardzo duży wpływ na podatność na utrzymanie albo odrzucenie wiary.


Nasz wgląd w ten świat (już samo to, że twierdzimy, że jest jakiś obiektywnie świat jest głęboką metafizyką) nie jest "czystym wglądem", który nie byłby naznaczony konstrukcją naszego mózgu, naszych indywidualnych doświadczeń, przeżyć, umiejętności rozumienia spraw itd. Tak więc nasze oceny zawsze będą skazane na jakieś domysły i czy my to wszystko właściwie poskładaliśmy w spójną całość. Dlatego też jednemu będzie wychodzić, że ma obserwacje, które będą go prowadzić do przekonania o istnieniu Boga, a komuś innemu to wychodzić już nie będzie. Dla mnie to nie problem.

Cytat:
Cytat:
Ja wiem, że taką obserwację (ściślej - takie doświadczenie podczas modlitwy) można interpretować bez pomyślenia o realnie działającym Bogu; ja wiem, że zaistniała obserwacja nie musi wynikać z istnienia Boga, ALE JA SIĘ PYTAM nie o to czy MOŻNA TO INACZEJ ZINTERPRETOWAĆ tylko o to czy ktoś taki ma obserwację, która może go skłonić w stronę wniosku o istnieniu Boga? Bo ja uważam, że ktoś taki może powiedzieć, że ma obserwację. To że można ją inaczej zinterpretować - to jest zrozumiałe w naszym świecie.
Podajesz swój przykład, a ja miałem na myśli takie doświadczenie:
http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/iluzja-boga,13641.html#=459699


W jakim sensie może? Tylko w takim, że nie ma i nie będzie dowodu, że nie jest tak, jak on twierdzi (wyjaśnienie Bogiem). Ktoś może mieć tak silne przeżycie, że to jest dla niego oczywiste, ale ktoś kto tego nie doznał nie musi mu wierzyć skoro ma inne doświadczenia i dodatkowo ma naturalistyczne wyjaśnienie opisanego przez teistę jego osobistego przeżycia. Zauważ, że objawienia itp. są związane z wyznawaną religią. Nic nie wiadomo o tym, żeby rdzennym Amerykanom ukazywał się Jezus albo Maria zanim przybyli tam chrześcijanie. Jest całkiem sporo argumentów przeciwko autentyczności objawień na rzecz wyjaśnień naturalistycznych. To jest kolejny punkt, w którym nauka odbiera teistom argumenty. Oczywiście nie na zasadzie dowodu, że nie jest tak, jak teiści twierdzą, tylko na zasadzie, że z powodzeniem dane zjawisko można wytłumaczyć naturalistycznie. Co kogo bardziej przekonuje to zależy od tych kwestii, o których pisałem już wcześniej.


W takim sensie, że zaszło w jego życiu coś, co zaobserwował, doznał i po namyśle ta obserwacja, to doznanie prowadzi go do przekonania o Bogu. Nie jest istotne, że można to zinterpretować inaczej. Liczy się sam fakt, że obserwacja wystąpiła - podałem przykład doświadczenia Michała, który na forum podzielił się takim doświadczeniem. Michał jak najbardziej może zasadnie stwierdzić, że ma swoją obserwacje, co już obala twoją tezę z początku dyskusji.

Cytat:
Jeśli mamy wierzyć Biblii, to jest sens, bo świat tam opisany jest odmienny od naszego. Albo Bóg jest niekonsekwentny, albo Biblia nie opowiada prawdy. Każde wyjaśnienie rodzi problem.


Cytat:
Ja wierzę, że Biblia jest po to, aby człowiek mógł zastanawiać się nad życiem, nad problemami duchowymi. Biblia jest natchniona przez Boga, a więc wszystko co tam się znajduje jest z pożytkiem dla rozważań człowieka.


Cytat:
Czy ty uwierzyłeś, bo się zastanawiałeś nad sensem życia? Ilu takich ludzi jest? Wiara poprzedza świadomą refleksję ponieważ wiara jest zaszczepiana w dzieciństwie, takie są fakty, tu nawet nie trzeba robić ankiety. Jeśli dzieci się zastanawiają nad tym, co im mówią dorośli o Bogu (ja tak miałem), to nie w kontekście sensu życia ale np. odmiennych relacji religii i nauki o pochodzeniu człowieka albo obserwacji, że się Boga nijak nie obserwuje, a na religii o Bogu mówią, jakby jego istnienie było oczywiste.


Wierzyłem jeszcze zanim zacząłem zastanawiać się nad sensem życia. Ale to była inna wiara, nie była taka głęboka i pełna różnych przeżyć. Trudno mi to wyjaśnić. Wraz z refleksją nad sensem życia, moja wiara zaczęła się zmieniać, chyba mogę powiedzieć, że zaczęła dojrzewać, rozwijać się. Ostatecznie Pan Bóg oceni na ile ja naprawdę wierzyłem i czy to było szczere. Wiem tylko, że bez Jego pomocy nie będę wstanie tego obiektywnie ocenić. Trochę boję się, że moja wiara nie zawsze jest taka jak to powinno wyglądać u prawdziwego chrześcijanina, który nigdy nie ma poważnych wątpliwości i nawet nie ma żadnych skarg w stronę Boga. :(

Cytat:
Cytat:
Generalnie w tym punkcie się zgodzę. Być może jest tak, że dla Boga ważniejsze jest, aby człowiek to życie przeżył i zetknął się z różnymi wyzwaniami jakie stawia nam ten świat, jeśli w tym wszystkim człowiek szczerze i świadomie dojdzie do wiary w Boga to Bóg się cieszy, bo to może oznaczać jakąś wielką duchową przemianę tego człowieka. Tak samo Bóg może się cieszyć, gdy ktoś ściśle nie twierdzi, że wierzy w Boga, ale w swoim życiu kieruje się takimi wartościami jak prawda, miłość i przebaczenie. Tak sobie spekuluję.


Powiedz mi w jakiego wierzysz Boga, a powiem ci kim jesteś. W wątku, o którym wspomniałem wcześniej padła hipoteza, że przyczyną niewiary w Boga ateistów, którzy podświadomie są wierzący może być to, że nie mogą dać zgody na takiego Boga, jakiego im religie proponują. Najwyraźniej nie potrafią sobie wyinterpretować takiego, na którego zgodę by dali. Mam wrażenie, że ty nie potrafisz dać zgody na Boga fedora i O.K., którzy zacięcie walczą o twoją duszę i stąd twoje wyinterpretowanie Boga nie każącego za niewiarę w niego. Moim zdaniem wewnętrzna potrzeba szukania takiej interpretacji dobrze świadczy o człowieku.


Fundamentaliści nie walczą o czyjeś dusze. Fundamentalistom zależy tylko na tym, aby bezpiecznie utrzymywać podstawy swojej wiary, dlatego będą agresją odpłacać wobec tych, którzy próbują coś zakwestionować, przemyśleć inaczej..
Ja zaś nie mogę dać zgody na to, co w moim sumieniu, sercu i umyśle jawi mi się jako bezsensowne, złe, wypaczone.

Cytat:
Cytat:
Cytat:
Tak, ale pytanie nie brzmi dlaczego Bóg nie objawia nam się teraz, ale dlaczego w ogóle się nie objawia. Zreszt a jako wszechmogący z powodzeniem mógłby zapanoważ nad paniką.



Mógłby zrobić to, mógłby zrobić tamto.. Ale to byłoby działanie Boga, a ten świat jest po to, abyśmy to my mogli się wykazać. Między innymi w tym, aby samemu sprawdzić się czy potrafimy szukać Boga i w jakiego Boga jesteśmy wstanie uwierzyć. Ta życiowa "podróż" świadczy o nas i nas kształtuje.


No ale jak ktoś od dziecka wierzy to go nie kształtuje szukanie Boga. Chyba, że wierząc zastanawia się nad naturą Boga, jego celami i motywacjami, i to go kształtuje i co tez jest swego rodzaju szukaniem Boga. Nie wiem więc czemu ma służyć to kztałtowanie polegające na zastanawianiu się nad istnieniem Boga, skoro cel "kształtowanie" osiąga się też poprzez zastanawianie się nad Bogiem (na przykład poprzez poszukiwanie najwłaściwszej interpretacji Biblii). Być może jednak nie jest to celowy zabieg Bopga, ale wynika z faktu, że ludzie są różni i rodzą się w różnych czasach i miejscach, co wpływa na to, jacy są. Może obydwu nas zadowoli takie wyjaśnienie: Bóg się nie ukrywa ale też nie narzuca swojego istnieia, co wynika z tego, że ludzie są różni i nie każdy do ukształtowania się potrzebuje uwierzyć w Boga i nie każdy może uwierzyć w Boga ze względu na swoją naturę i dostępne dla niego przesłanki wskazujace na istnienie Boga.
Chcę też w tym miejscu zauważyć, że często właśnie wiara religijna kształtuje złych ludzi. Trudno powiedzieć, jacy by byli, gdyby nie wierzyli, ale faktem jest, że z powodu wiary wyrzadzono wiele krzywd.


No to kształtowanie ma służyć naszemu rozwojowi.
Ciekawa hipoteza (ta przez ciebie przedstawiona), zastanowię się nad tym.
Teraz nie wiem, co jeszcze i tym myśleć. Temat dla mnie jest wciąż otwarty i niezgłębiony.

Cytat:
Cytat:
Ja mam przekonania na temat Boga i jestem chrześcijańskim teistycznym agnostykiem.


Nie wedle definicji. Za Wikipedią:
Agnostyzm teistyczny (również agnostycyzm religijny) – nie wiadomo, czy bogowie istnieją, a mimo to nadal w nich wierzy. Agnostycyzm religijny odrzuca jednak wszystkie treści religijne, zawarte w tradycji i świętych księgach uważając, że ich wartość poznawcza jest zbliżona do legend.


Mój agnostycyzm nie odrzuca treści religijnych wręcz przeciwnie - wierzę, że to wszystko jest natchnione, jest bożym zamysłem.

Cytat:
Cytat:
Święte Księgi zaś stanowią podstawę do refleksji (w trybie wiary) nad Jego osobą, ale przede wszystkim służą one mojemu rozwojowi duchowemu.


Na drugie zgoda, to moźe zresztą dotyczyć tez niewierzacego, bo do refleksji może zmusić niemal każda lektura. Natomiast, żeby Biblia stanowiła podstawę do refleksji nad Bogiem, to musisz Biblię traktować jako przynajmniej potencjalne źródło wiedzy o Bogu, a to juz nie jest teistyczny agnostycyzm.


Dla mnie objawieniem Boga jest Jezus. Ale wciąż pozostaję w ramach wiary i tego, że mogę się mylić.

Cytat:
Cytat:
Więc jeśli np. zachwyca mnie Biblia, ktoś mi uświadomił, że znajdują się w niej niesamowicie głębokie treści o charakterze rozważań duchowych; jeśli zachwyca i pociąga mnie nauczanie Jezusa i są to dla mnie przesłanki, wskazówki za istnieniem Boga, to czy takie coś też naukowo coś tu się rozstrzyga?


Z niesamowitością biblijnego przekazu to bym nie przesadzał. Po pierwsze wiele z tych tekstow opartych jest na starszych tekstach (np. Ks. Hioba), a w innej literaturze tamtych czasów (oraz wcześniejszych) można znaleźć myśli znacznie bardziej wyprzedzajace swoje czasy pod względem głębi myśli o człowieku, uprawianiu nauki, itp., np. filozofowie greccy czy mało u nas znani chińscy albo indyjscy.
Co do Jezusa to są w NT fragmenty, w których Jezus nie wypada najlepiej, ale proponuję tego nie przedyskutowywać, bo nam się zrobi strasznie długa i/bo wielowątkowa dyskusja
Co nauka ma do powiedzenia w tych kwestiach? To zależy co konkretnie wskazałbyś w Biblii co według ciebie wskazuje na istnienie Boga. Jeśi to jest tylko narzucające ci się wrażenie z całości, to nie ma tu z czym dyskutować.


Już samo to, że Biblia daje się różnie interpretować, że człowiek może się w niej przejrzeć od strony duchowej, jest dla mnie czymś naprawdę niesamowitym, świadczącym o tym, że to jest jakiś celowy zamysł.

Cytat:
Bo nie miałby wyrzutow sumienia, więc nie cierpiałby z tego powodu.


A skąd założenie, że by ich nie miał? :think:

Cytat:
Cytat:
Ja mówię o tym, że po śmierci, każdy stanie w prawdzie na temat swojego życia i Bóg nam tę prawdę pokaże, nie będzie miejsca na mataczenie i uciekanie od tego, każdy zobaczy siebie takim jakim stał się naprawdę.


Zakładasz tu, że każdy miałby wyrzuty sumienia.


Bóg każdemu dał sumienie. Tak wierzę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 95 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 7:25, 20 Sie 2023    Temat postu:

Andy72 napisał:
anbo napisał:

Może obydwu nas zadowoli takie wyjaśnienie: Bóg się nie ukrywa ale też nie narzuca swojego istnieia, co wynika z tego, że ludzie są różni i nie każdy do ukształtowania się potrzebuje uwierzyć w Boga i nie każdy może uwierzyć w Boga ze względu na swoją naturę i dostępne dla niego przesłanki wskazujace na istnienie Boga.

Może:
Bóg jest Ojcem bawiącym się ze swymi dziećmi w chowanego. Chce być szukany. Kto szuka ten znajdzie


To w Dachau i Oświęcimiu głęboko się schował. Byli jednak ludzie, którzy go znajdowali.
Byli też tacy, którzy znajdowali jakiś sens mimo braku wiary w niego.

Zadalam pytanie w dziale Nauki społeczne.
Religijność vs depresja (trauma).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Kruchy04 Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin