|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
hushek
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 23 Lut 2011
Posty: 6781
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: umiłowany kraj Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 8:31, 01 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Komandor napisał: | O Maniek się ze mną zgadza, że tkwimy nadal w mentalności chłopsko-feudalnej. No nie wierze!
Ze zgadza. Bo to że w nas ta mentalność tkwi to nie dziwota. W końcu dopiero od trzeciego pokolenia żyjemy w miastach i pracujemy nie na roli. Dzięki PRL oczywiście
A jak pisałem, że jednym z najważniejszych czynników opóźniających (do tej pory) nasz rozwój to chłopska mentalność to się ze mną kłócił i do programu żona dla rolnika odsyłał. |
Rozumiem, że przed PRL-em miasta w Polsce to były jakieś kurwa ...fantomy ?
Racjonany jak zwykle Komandor
ps. Fajoską rzecz ostatnio znalazłem na wyprzedaży:
"Warszawa u schyłku XIX i na progu XXI wieku w dokumentacji statystycznej"
- Bogusława Małgorzata Bulska
- wyd. Polskie Towarzystwo Statystyczne Oddział Warszawski
- rok wydania 2000
Wprawdzie nacisk położony jest na Stolicę, ale jest wiele danych dotyczących innych miast polskich i europejskich. Kupa informacji o wszystkim - demografii, strukturze ludnościowej, religii, kulturze, infrastrukturze, przemyśle itp.
Polecam Komandorze
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Komandor
Gość
|
Wysłany: Wto 9:43, 01 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
To było uogólnienie Maniek.
Przed PRL miasta oczywiście były. Ale mieszkało w nich ok 25% ludności.
W tym spora cześć Żydów. A nie o mentalności Żydów pisałeś tylko Polaków.
Twoja uwaga byłaby by zasadna gdyby nie fakt, ze istnienie miast przed PRL jest dla wszystkich oczywistością. Dla mnie również.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
AGAFIA
Usunięcie na własną prośbę
Dołączył: 20 Paź 2014
Posty: 1702
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:06, 01 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
hushek napisał: | Ano tak z innej beczki,
Feudalna, czy jakakolwiek inna idea - stereotypy zupełne - nawet w zupełnie innych sprawach tkwi głeboko w głowach wielu Polaków - no i Polek .
Czy mam kontynuować dalej, czy raczej niekoniecznie ? |
Też, ale mnie o co innego chodzi. Mianowicie, taka Norwegia choćby..
Sala główna w siedzibie Armii Zbawienia w Oslo, przekształcona na noclegownie
Pisząc, o staruszkach, dzieciach w Polsce, którym moim zdaniem państwo powinno pomóc zamiast udzielać tej pomocy emigrantom-czytam przytyk w postaci, że już nie wiadomo czy Polska w ruinie czy nie. Idąc tokiem rozumowania Komandora i Adama, bieda aż piszczy w tej Norwegii.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23288
Przeczytał: 66 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:06, 01 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Noclegownie sa we wszystkich krajach UE.
Pewnie kiedyś tam wyląduje. Ta ma białe prześcieradła.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 13:24, 01 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
AGAFIA napisał: |
Też, ale mnie o co innego chodzi. Mianowicie, taka Norwegia choćby..
Sala główna w siedzibie Armii Zbawienia w Oslo, przekształcona na noclegownie
Pisząc, o staruszkach, dzieciach w Polsce, którym moim zdaniem państwo powinno pomóc zamiast udzielać tej pomocy emigrantom-czytam przytyk w postaci, że już nie wiadomo czy Polska w ruinie czy nie. Idąc tokiem rozumowania Komandora i Adama, bieda aż piszczy w tej Norwegii. |
To nie był przytyk tylko nawiązanie do dwóch sprzecznych wypowiedzi. Raz jaka to teraz ta Polaka dzięki demokracji bogata bo mięso jest, a jaka w tym PRL bieda była (ludzie głodowali, musieli mieszkać w tandetnych blokach z wielkiej płyty itp) a winnym temacie, przy okazji przyjmowania uchodźców, ze nas nie stać bo polskie dzieci z głodu skręca.
Tak przy okazji pomimo biedy w PRL a bogactwa w Norwegii takich scen z noclegowni w tym PRL nie było. Bo praktycznie oprócz naprawdę żuli z wyboru i kompletnie zdegenerowanych alkoholików bezdomnych nie było.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
hushek
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 23 Lut 2011
Posty: 6781
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: umiłowany kraj Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:15, 01 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Komandor napisał: | To było uogólnienie Maniek.
Przed PRL miasta oczywiście były. Ale mieszkało w nich ok 25% ludności.
W tym spora cześć Żydów. A nie o mentalności Żydów pisałeś tylko Polaków.
Twoja uwaga byłaby by zasadna gdyby nie fakt, ze istnienie miast przed PRL jest dla wszystkich oczywistością. Dla mnie również. | Jasne, uogólnienie,
A ile to Komandorze mieszkało w miastach całej ludności świata ? Przed 1945 rokiem, więc jak nie było jeszcze komuny w naszym umiłowanym kraju. Popatrz sobie na te, no... Twoje ukochane statystyki. Zapewniam Ciebie jednak, ze jeszcze niedawno - wieksza populacja ludzi na świecie mieszkała na terenach wiejskich. Taki kurwa paradoks...
Więc wszyscy do niedawna - to feudalne chłopy byli. Jak racjonalizm - to racjonalizm - njematotamto.
A skąd wiesz o jakiej ja "etnicznej" mentalności pisałem ? Podpowiem Tobie - nie Żydów, nie Polaków, nie Niemców, czy Ukraińców, ani żadnych innych - ińców - po prostu mieszkańców kraju. Ja nie różnicuje, nie stygmatyzuje ludzi. Ale cieszy mnie Twój zdrowy, racjonalny pogląd na sprawy mieszkalnictwa na wsi i w miastach. A o masonach i cyklistach nic nie powiesz ?
Tak na marginesie - słyszałeś o szetlach ? To były miasta, czy wieś ? I jaka tam mentalność była ?
Ja pierdziele - racjonalne myślenie dzisiaj aż z Ciebie..bucha
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Barycki
Gość
|
Wysłany: Wto 17:28, 01 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Na całe szczęście ludzie są dobre i dobrze sobie żyją poza tą brudną polityką, a brud dobrych ludzi nie kala, czyste są i nawet wieżowce szklane sobie budują i galerie handlowe, a i ładnego murala czasem wymalują na jakiej ścianie.
Adam Barycki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
hushek
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 23 Lut 2011
Posty: 6781
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: umiłowany kraj Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:37, 01 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Adam Barycki napisał: | Na całe szczęście ludzie są dobre i dobrze sobie żyją poza tą brudną polityką, a brud dobrych ludzi nie kala, czyste są i nawet wieżowce szklane sobie budują i galerie handlowe, a i ładnego murala czasem wymalują na jakiej ścianie.
Adam Barycki | Barycki Adamie,
Pan tak powie szczerze. Ale bez ściamianki.
Pan tak sam z siebie pierdoli czypoczy, czy jednak każe Panu jakiś wewnętrzny imeratyw robić z siebie głupka ?
Może Pan za mało cukru ma w organizmie. Chcesz Pan cukerka ?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Barycki
Gość
|
Wysłany: Wto 18:20, 01 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Teraz Panie Komandorze, musi Pan usprawiedliwić się przed Panem Hushekiem, że przecie nie do całej ludzkości Pan się odnosił, a jeno do tej, od której podła komuna odgrodziła szlachetny naród polski. I choć Pan Hushek w dupie ma Pańskie usprawiedliwienia, to i tak nie przystoi Panu nawet nie usprawiedliwić się, bo Pan nie zauważa, że Pan Hushek jest zupełnie nieświadomym swojej infantylnej erystyki, On jest głęboko przekonany, że posługuje się, już nie tyle poprawną intelektualnie metodologią, co nadintelektualnie wybitną. A powinien Pan wiedzieć, że na nadintelektualnie wybitne argumenty nic Pan nie poradzi poprawnymi jeno intelektualnie.
Adam Barycki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
hushek
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 23 Lut 2011
Posty: 6781
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: umiłowany kraj Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:28, 01 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Barycki Adamie,
A jak tam u Pana z tą eurystykom, dialektykom, matematykom ścisłom unt nad-interpretejszyn fszystkiego ?
Zreszto - chuj s tem. Wiatry i stolec u Pana w porzondalu aby ?
Nie tam by mje to szczegulnie drenczyło. Tak sjem ino pytam by potczymać konwersejszyn z Panem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Barycki
Gość
|
Wysłany: Wto 18:44, 01 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Nie chce mi się już z Panem gadać, pójdę se na NIE powkurwiać Pana Starego, a potem wrócę tu dać Panu w mordę, ale musi Pan napisać co nadwybitnego o ekonomii, czy polityce, inaczej w mordę Panu nie dam.
Adam Barycki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Barycki
Gość
|
Wysłany: Wto 18:47, 01 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
PS. Tylko, na boga, nie pisz Pan nic o muzyce, bo natychmiast wyłączę komputer.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
hushek
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 23 Lut 2011
Posty: 6781
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: umiłowany kraj Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:57, 01 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Adam Barycki napisał: | PS. Tylko, na boga, nie pisz Pan nic o muzyce, bo natychmiast wyłączę komputer. | Barycki Adamie,
Za późno, no kurwa za późno. Jusz popełniłem
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Komandor
Gość
|
Wysłany: Wto 23:21, 01 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
hushek napisał: |
A ile to Komandorze mieszkało w miastach całej ludności świata ? Przed 1945 rokiem, więc jak nie było jeszcze komuny w naszym umiłowanym kraju. Popatrz sobie na te, no... Twoje ukochane statystyki. Zapewniam Ciebie jednak, ze jeszcze niedawno - wieksza populacja ludzi na świecie mieszkała na terenach wiejskich. Taki kurwa paradoks...
Ja pierdziele - racjonalne myślenie dzisiaj aż z Ciebie..bucha |
A o jakim świecie mówisz? Zachodnim jak to się mówi czy raczej III.?
Bo wiesz Maniek moje ukochane statystyki mówią że w tak zwanej zachodniej Europie ale to przed wojną już dawno znakomita większość ludności mieszkała w miastach i nie pracowała na roli.
I to tak gdzieś od drugiej polowy do końca XIX wieku. Powiem więcej nawet w tej zaliczanej później do demoludów te wskaźniki industrializacji a szczególnie urbanizacji często były większe jak w Polsce. Ale skąd Ci to wiedzieć przecie...? Lepiej tak se pierdolić zgrywając mundrego.
Z komunistycznej broszury KC PZPR czyli encyklopedii internetowej PWN:
Cytat: | urbanizacja [łac. urbanus ‘miejski’], proces społ. i kulturowy wyrażający się w rozwoju miast, wzroście ich liczby, powiększaniu obszarów miejskich i udziału ludności miejskiej w całości zaludnienia (bądź udziału ludności żyjącej wg miejskich wzorów).
Urbanizacja jest procesem złożonym, przebiegającym w 4 zasadniczych płaszczyznach: urbanizacja demograficzna polega na przemieszczeniu się ludności ze skupisk wiejskich do miast, koncentracji ludności w miastach i stałym wzroście odsetka mieszkańców miast na danym obszarze; urbanizacja przestrzenna — na zwiększaniu się obszaru miast, powiększaniu ich pojemności (również przez intensyfikację zabudowy), powstawaniu nowych miast i osiedli nieroln. oraz na przekształcaniu innych środowisk mieszkalnych na wzór miejski; urbanizacja ekonomiczna — na stałym wzroście liczby ludności pracującej w zawodach pozaroln. oraz na postępującym różnicowaniu się zaw. tej ludności w stosunku do ludności wykonującej zajęcia roln.; urbanizacja społeczna wyraża się w przyswojeniu przez przybyszów ze wsi miejskiego stylu życia, a także w przenikaniu miejskich wzorów ekon., społ. i kulturowych na wieś.
W wyniku procesu urbanizacji różnice między wielkimi miastami, innymi skupiskami miejskimi oraz wiejskimi są jedynie różnicami w stopniu zurbanizowania. Zjawisko urbanizacji, związane z procesem industrializacji, wystąpiło jako potężny proces społ. i kulturowy pod koniec XVIII w., najpierw w Wielkiej Brytanii, następnie w krajach zachodniej Europy, w USA i Japonii; w XX w. objął on też inne kraje eur. i stał się symptomem współcz. cywilizacji nauk.-technicznej. Charakterystyczną cechą urbanizacji jest coraz szybszy wzrost wielkich miast, które tworzą coraz większe aglomeracje i konurbacje. W krajach zachodnioeur., o silnym stopniu urbanizacji, ludność wiejska stanowi już często tylko 10% ogółu społeczeństwa. W krajach wschodnioeur. po II wojnie świat. rozpoczęły się intensywne procesy industrializacji, powodujące szybki wzrost miast. W Polsce, zwłaszcza 1950–80, procesy te występowały bardzo silnie, obejmując ponad połowę ludności wiejskiej (1945 ludność miejska stanowiła 30% ogółu ludności kraju, 1992 — 62%).
|
Gdzie być nie poszukał jest podobnie. To co w Europie Zachodniej zaczęło się w XVIII wieku a nasiliło w drugiej połowie XIX w Polsce zaczęło się pod koniec XIX a rozpędu nabrało po 1945 roku. I nie ma co zaprzeczać faktom i czarować oraz motać.
To może teraz coś z opracowania PAN: (oczywiście też propagandówka KC PZPR pisania przez ludzi bez tytułów jak wszystkie moje dane, wypowiedzi z założenia) - POLSKA AKADEMIA NAUK INSTYTUT GEOGRAFII I PRZESTRZENNEGO ZAGOSPODAROWANIA IM. STANISŁAWA LESZCZYCKIEGO, MONOGRAFIE, Andrzej GawryszewskiLUDNOŚĆ POLSKI W XX WIEKU
Cytat: | Na początku stulecia w miastach Polski około ¼ ludności mieszkało w mia-stach (tab. V.1). W 1900 r. najwyżej zurbanizowanym obszarem był Górny Śląsk, leżący w pruskiej rejencji opolskiej, gdzie ludność w miastach – zaliczając do lud-ności miejskiej również mieszkańców osad przemysłowych nieposiadających praw miejskich – stanowiła około 50% ogółu ludności. Najsłabiej zurbanizowana była Galicja i północno−wschodnie gubernie Królestwa Polskiego (lubelska, siedlecka, łomżyńska, płocka i suwalska). Niski stopień urbanizacji na tych terenach był pochodną rzadkiej sieci miejskiej i struktury wielkościowej miast: w miastach liczących powyżej 10 tys. mieszkańców mieszkało mniej niż 10% ludności tych obszarów. Natomiast względnie wysoka urbanizacja południowo−zachodniej
części Królestwa Polskiego wynikała w dużej mierze z rozwoju samej Łodzi i War-szawy. Pomimo dynamicznego rozwoju ośrodków miejskich na Górnym Śląsku i w części Królestwa Polskiego poziom urbanizacji na ziemiach polskich był znacz-nie niższy niż w Europie Zachodniej (w Anglii w 1908 r. 78% ludności mieszkało w miastach)
|
Ale nie Maniek wie lepij od tych durni z PAN. Bylo tak samo a my się rozwijaliśmy synchronicznie z całym światem tylko PRL nas przyhamowywało. Bo tak ma być. W TV tak mówią i pewnie na studiach mu na nowej politycznej ekonomi neoliberalnej.
a po i WŚ było jeszcze gorzej:
Cytat: | W latach 1914–1918, w czasie I wojny światowej, rozwój miast polskich został zahamowany, a duża ich część znalazła się w bezpośrednim zasięgu działań wojen-nych i poniosła poważne straty w liczbie ludności, zabudowie i infrastrukturze przemysłowej, wywożonej przez okupantów. Najdotkliwiej wojnę odczuły miasta Królestwa i Galicji, przez które przetaczał się front. Pierwszy okrucieństwa woj-ny doświadczył Kalisz, pograniczny węzeł kolejowy, zbombardowany 4 sierpnia 1914 r. przez niemiecką artylerię, która zniszczyła 95% staromiejskiej zabudowy1. Największym zniszczeniom uległy miasta położone w okolicach najbardziej zacię-tych walk: Ostrołęka (39% ogólnej wartości budynków), Sochaczew (38%), Puławy (31%), Iłża (28%), Przasnysz (28%) i Żyrardów (9%) zniszczone podczas odwrotu Rosjan. Straty te, poza Kaliszem (21%), dotyczyły przeważnie przedmieść. Znisz-czenia wojenne dotknęły przede wszystkim wieś. Najdłużej w strefie działań fron-towych znajdowały się miasta wschodniogalicyjskie zajęte przez wojska rosyjskie. Doszczętnie zniszczone zostały m.in. Gorlice, Przemyśl, Jasło, Krosno i Dukla. Najmniej ucierpiały miasta w zaborze pruskim, traktowane przez Niemców jako własne. Ciężkie warunki bytu w miastach spowodowały odpływ ich ludności. Istot-nemu zmniejszeniu uległa liczba ludności miast małych i średnich, na przykład Będzina (o 43% w latach 1914–1921), Sosnowca (16%), Suwałk (37%), Żyrardowa (32%), Płocka (28%), Pabianic (27%), Zduńskiej Woli (24%), Kalisza i Jarosławia (po 17%), Torunia i Grudziądza (15%), Łomży (12%), Bydgoszczy (8%), Tarnowa i Białegostoku (5%)
|
A tu wyjaśnienie dlaczego jako klasyczny rasista wspomniałem o Żydach. Bo przy omawianiu urbanizacji w Polsce nie da się ich udziału pominąć bo był bardzo wysoki i wpływał na jej wskaźnik bo stanowili znaczącą cześć mieszkańców miast. Mieszkało ich w nich proporcjonalnie do udziału w całej populacji znacznie więcej niż Polaków. Ich hekatomba znacznie wpłynęła na te wskaźniki bo zostali głownie Polacy.
Więc co piszą rasiści i antysemici z PAN:
Cytat: | Wśród ludności miejskiej 65,9% mieszkańców stanowili Polacy (według deklarowanej narodowości), Żydzi 25,8%, Ukraińcy 3,7%, Niemcy 3,3% i Biało-rusini 0,9%. W strukturze narodowościowej miast według wielkości wyróżniał się wysoki udział ludności polskiej w miastach 100–200−tysięcznych, gdzie Ludność Polski w XX w.stanowili 89,0% ogółu ich mieszkańców oraz w miastach najmniejszych, poniżej 2 tys. mieszkańców (78,7%). W miastach liczących od 2 do 100 tys. mieszkańców ludność żydowska stanowiła od 25,4% w miastach małych (2–5−tysięcznych) do 29,2% w miastach grupy 20–50 tys. Podobnie wysoki (28,1%) był udział ludności żydowskiej w grupie miast wielkich, w skład której wchodziły Warszawa (26,9% deklarowało narodowość żydowską), Łódź (30,7%) i Lwów (27,5%). Na niski udział Żydów (7,8%) w grupie miast dużych (100–200 tys.) składały się natomiast ich zróż-nicowane udziały w dwóch miastach tworzących tę grupę: w Poznaniu było ich 0,2% (305 osób), a w Krakowie 14,7%.
|
Więc jak było przed wojną (według spisu z 1931)
Cytat: | W 1931 r. w miastach, według ostatecznych wyników spisu, mieszkało 8 731,0 tys. ludności, to znaczy 27,4% ludności ogółem. W porównaniu z 1921 r. w czterech województwach nastąpił wyraźny wzrost poziomu urbanizacji: w łódzkim (do 42%), poznańskim (do 39,8%), pomorskim i śląskim (do 32,3%). Nadal najbardziej zurbanizowanym województwem było warszawskie z Warszawą (47,4%). W trzech województwach zarysował się natomiast nieznaczny spadek wskaźnika urbanizacji (białostockie, nowogródzkie i wołyńskie). |
No proszę. jakoś tak się znacząco synchronicznie nie chcieliśmy rozwijać z zresztą europy gdzie jak piszą inne źródła nawet w tej wschodniej w XX wieku nastąpił gwałtowny rozwój miast i proces urbanizacji.
Cytat: | Jak wyżej wspomniano, Polska była krajem miast małych, skupiających nie-wielką część ludności miejskiej. Wśród 636 miast w 1931 r. (w podziale z 1 kwiet-nia 1932 r.) prawie połowę (48%) stanowiły miasta liczące do 5 tysięcy mieszkań-ców, w których mieszkało tylko 11% ogółu ludności miejskiej. Połowa ludności miejskiej (49,9%) mieszkała w 607 miastach nieprzekraczających 40 tys. miesz-kańców, 20% w 24 miastach liczących 40–200 tys. mieszkańców i 30% w 5 mia-stach największych. W latach 1930. rozwój miast przebiegał nieco wolniej niż w poprzednim dzie-sięcioleciu, przede wszystkim ze względu na trwający w latach 1929–1935 kryzys gospodarczy, z którego Polski zaczęła wychodzić w 1936 r. O ile w latach 1921–1931 przeciętny roczny przyrost liczby ludności miejskiej wynosił 2,5%, o tyle dla lat 1932–1939 był nieco niższy i wynosił 2,0%.
|
Czyli do roku 1930 urbanizacja przebiegała jakby ugrzęzła a potem zwolniła.
No ładne perspektywy panie Huszek na kolejne lata kontynuacji II RP.
Cytat: | W całym międzywojennym okresie (1921–1939), biorąc pod uwagę zbiór 597 miast posiadających statut miejski zarówno w 1921 r. jak i 1939 r., przeciętny roczny wskaźnik przyrostu ludności miejskiej wynosił 2,4% |
To powyżej radzę zapamiętać jak dojdziemy do urbanizacji z czasów PRL.
Oczywiście jak to u naukowców nowej doby nie może się obyć bez nowego ideologicznego spojrzenia. Tylko, że naukowcom, którzy muszą patrzeć również na fakty i dane czasami to bardzo śmiesznie wychodzi. wręcz kabaretowo, Bo jak można inaczej odebrać napisanie jednym tchem?:
Cytat: | Agresja sowiecka na Polskę 17 września 1939 r. i zajęcie wschodnich terenów kraju o powierzchni 201 000 km2, czyli 51,8% terytorium, były zapowiedzią powo-jennych zmian granic. Przyznanie Polsce niemieckich terenów na północy i zacho-dzie (102 800 km2, w tym b. Wolne Miasto Gdańsk 1 900 km2) nie było równoważ-ną rekompensatą powierzchniową. W wyniku przesunięcia wschodniej granicy o około 250 km na zachód Polska utraciła 164 miasta (tab. V.6): 6 miast w woj. bia-łostockim, 17 w wileńskim, 11 w nowogródzkim, 14 w poleskim, 22 w wołyńskim, po 29 miast w lwowskim i stanisławowskim oraz 36 w tarnopolskim (Aneks D.2), według stanu na dzień 1 stycznia 1952 r. czyli po wymianie terytorialnej z 1951 r. W większości były to miasta małe, o luźnej i niskiej drewnianej zabudowie, nie-skanalizowane, z drobnymi zakładami rzemieślniczymi. Straciła też dwa wielkie miasta zamieszkałe w większości przez Polaków – Wilno i Lwów, które od kilku wieków były ważnymi ośrodkami kultury polskiej
Przyznane Polsce w 1945 r. ziemie zachodnie i północne, należące wcześniej do Niemiec, miały dobrze rozwiniętą i gęstą sieć miejską. Zabudowa miast była zwarta, budynki murowane, piętrowe, z ogniotrwałym poszyciem, w większości wyposażone w gaz miejski, sieć wodociągową i kanalizacyjną. W większości miasta te otrzymały prawa miejskie w XIII–XV wieku (228 miast), najstarszym z nich był Lwówek Śląski będący miastem od 1209 r. Jedynie 13 miastom nada-no prawa miejskie w XX w., w tym czterem przed 1939 r. (Sopot, Zabrze, Cie-plice Śląskie, Krzyż) i dziewięciu miastom w 1945 r., między innymi Bogatyni i Ustce
|
No więc wychodzi, że w wyniku bestialskiej agresji i późniejszych zdarzeń (niewoli i grabieży sowieckiej) Polska i poniosła same straty bo zabrano jej drewniane rozpadające się miasteczka bez infrastruktury i zmuszono do wzięcia świetnie zagospodarowanych miast i miasteczek na Ziemiach Odzyskanych. Wprost niewyobrażalnie straszne i tragicznie.
Ale Maniek zmuszony jestem ci przypomnieć, że te wmuszenia w miarę dobrze urządzonych pod względem urbanizacji, uprzemysłowienia i infrastruktury ziem nie byłoby możliwe bez PRL i tej zależności od ZSRR.
Gdyby nie PRL w przypadku Polski po wojnie pozostającej w kręgu zachodnich demokracji w najlepszym wypadku pozostalibyśmy w granicach sprzed 1039 roku i z całą ich biedą i zacofaniem. A najgorszym ale bardziej prawdopodobnym z zabranymi Kresami ale bez Ziem Odzyskanych może z jakąś drobną korektą.
wiec onanizowanie jak to wspaniale byśmy się rozwijali bez okresu PRL już założenia jest obarczone błędem. Bo najczęściej bierze pod uwagę obecny kształt państwa.
Jak myślisz już wystarczająco udowodniłem ci niewiedze i elementarny brak umiejętności logicznego myślenia i wyciągania wniosków czy jeszcze chcesz z kopa?
To że zyskaliśmy na tej zemście Stalina pisze sam autor z PAN:
Cytat: | Utracenie 164 miast na kresach wschodnich przejętych przez ZSRR i przyłączenie ziem zachodnich i północnych z 256 miasta-mi wskazuje, że w rachunku strat i zysków sieci miejskiej zdecydowanie dominują korzyści, choć dla mieszkańców miast utraconych saldo sentymentalnego rachunku może być diametralnie różne. Utrata Wilna, a zwłaszcza Lwowa była niepowetowaną stratą nie tylko ze względu na ich znaczenie historyczne, ale także z powodu pozostałych tam zasobów kulturalnych (archiwalnych, dokumentalnych, muzealnych, bibliotecznych i architektonicznych) |
Oczywiście musiał dodać o tym że strata Lwowa i Wilna jest niepowetowaną (nie tyko dla Lwowiakow i Wilniaków). Czego nie rozumiem. Bo jak saldo wychodzi na plus to powetowana jednak. a zawsze znajdzie się jakaś chałupka zabytkowa czy inny wychodek perełka architektoniczna których stratę jako niepowtarzalnych nie powetują nawet nawet dużo piękniejsze domy i zabytki (np Gdańska, Szczecina, Wrocławia, Jeleniej i Zielonej Góry itd). Żaden Zamek Książ, żadna katedra Mariacka w Gdańsku ani Hala Ludowa.
Ciekawie jak to sobie wyobrażają nasi rewizjoniści. Że jak? Wrocław, Gdańsk, Legnica to owszem, oddanie tych zgniłych miasteczek za te murowane poniemieckie też ale Lwów i Wilno nasze. Pewnie jako enklawy. No i o braciach Litwinach i Ukraińcach ani słowa że w sumie to ich miasta. Szczególnie litewskie Wilno, historyczna stolica.
Oczywiście i ta wojna przyczyniła się do wyludnienia miast (w Europie Zachodniej ale też u Braci Czechow, Węgrów, Rumunów, Bułgarów znacznie mniej jakby, nieprawdaż?)
Cytat: | Ogółem według klas wielkości miast największe straty poniosły miasta duże, liczące 100 tys. i więcej mieszkańców, w których spadek liczby ludności wyniósł przeciętnie rocznie 8,8% (7,0% na ziemiach dawnych i 12,6% na ziemiach przy-łączonych). Nieco niższe straty poniosły miasta średniej wielkości (20–100 tys. mieszkańców) z ubytkiem mieszkańców w wysokości 5,6% rocznie (odpowiednio o 4,0% i 8,2%). Natomiast w miastach małych (poniżej 20 tys.) ogółem liczba lud-ności spadła przeciętnie rocznie o 4,1% (–2,8% i –6,2%). |
Cytat: | Pierwszy powojenny spis ludności przeprowadzony 14 lutego 1946 r. był spi-sem sumarycznym i wykazał obecność 23 625,4 tys. osób cywilnych (bez wojska i jeńców), w tym 18 603,3 tys. na ziemiach dawnych i 5022,1 na ziemiach odzy-skanych, do których zaliczono tu m. Gdańsk i powiat gdański, stanowiące przed wojną obszar Wolnego Miasta Gdańska. Według spisu w miastach3 mieszkało 7813,1 tys. ludności: 5830,0 tys. na ziemiach dawnych i 1983,1 tys. na ziemiach przyłączonych. Ludność miejska stanowiła zatem 33,1% ogółu ludności, w tym na ziemiach dawnych 31,3%, a na ziemiach odzyskanych 34,0%. Gdyby do miast, jak w niniejszej analizie sieci miejskiej, zaliczono tylko miasta posiadające status miejski w czasie spisu i włączono b. Wolne Miasto Gdańsk do ziem przyłączonych, to stopień urbanizacji kraju ogółem w 1946 r. wynosiłby 31,2% (na ziemiach daw-nych 29,3% i na przyłączonych 38,2%) |
Nie będę opisywał jak to było w poszczególnych dziesięciolatkach tylko od razu skoczę do początku lat 70.
W 1970 r. poziom urbanizacji mierzony udziałem ludności zamieszkałej w mia-stach wynosił ogółem 52,2%, przy czym na ziemiach dawnych było to 50,2%, a na przyłączonych 57,8%. Dla następnych lat proste określenie zróżnicowania stopnia urbanizacji między tymi dwoma obszarami nie jest już możliwe z uwagi na zmianę podziału wojewódzkiego kraju.
No ale przyszła wolna demokratyczna Polska z niewidzialnymi rękoma i...
Cytat: | Ostatnią dekadę XX wieku, a dokładniej okres 1989–2002, charakteryzuje wyhamowanie rozwoju liczby ludności zamieszkałej w miastach do poziomu 0,1% rocznie, z tym, że w miastach ziem dawnych ludność wzrastała o 0,2% rocznie, natomiast na pozostałych obszarach przyrost był zerowy. W przeciwień-stwie do poprzednich okresów miasta małe wykazywały większą, choć ograniczo-ną, dynamikę wzrostu aniżeli średnie i duże ośrodki. Miasta małe rozwijały się w tempie 0,6% rocznie (0,8% na ziemiach dawnych i 0,4% na pozostałych), liczba ludności w miastach średniej wielkości zmieniała się o 0,3% (odpowiednio: 0,5% i –0,1%), natomiast w miastach dużych występował spadek liczby ludności o 0,2% rocznie (0,2% i 0,1%). Najwyższą dynamikę ludności miały w tym okresie trzy miasta; dwa to Wesoła (5,9% rocznie) i Radomyśl Wielki (5,5%), z których pierw-sze stanowiło zaplecze mieszkaniowe dla Warszawy, a w drugim przyrost mógł wynikać z powrotu mieszkańców pobliskiego Mielca w rodzinne strony
[...]
Ostatnie badania (Stanny−Burak, 2000, s. 47) potwierdzają, że w dwu ostat-nich dekadach XX wieku nastąpiło zahamowanie procesu koncentracji ludności miejskiej. O ile koncentracja ludności w ośrodkach miejskich w 1976 r. wynosiła η = 0,258 i k = 0,257, o tyle w 1995 r. wartości te wynosiły odpowiednio 0,260 i 0252, co wskazywałoby na stagnację procesu, gdyby nie tendencja do dekoncen-tracji ludności miejskiej w latach 80. (η = 0,236, k = 0,238). Sytuacja taka jest następstwem zastoju lub regresu w niektórych największych ośrodkach miejskich Polski w tym okresie.Nie ulega natomiast wątpliwości, że w przekroju całego stulecia duże miasta odgrywały kluczową rolę w rozwoju gospodarczym, kulturalnym i politycznym kra-ju (tab. V.14). Świadczy o tym dynamika ich wzrostu, w tym dwóch odebranych Polsce po II wojnie światowej i sześciu przyłączonych do niej (w tym Gdańsk)
|
Ale Maniek twierdzi że to to PRL hamowała a jakby tak wolna Polska i kapitalizm wydolny to hoho... ho!
A na jakiej podstawie? No to tego to już nie wiem. Ale na pewno, logicznej, rozsądnej, racjonalnej i popartej naukowo przez ludzi z tytułami.
Tak tylko dla porównania wskaźnik urbanizacji w krajach Zachodu waha się granicach 80% zamieszkałych w miastach. W tych najlepiej rozwiniętych dochodzi do 90% (Holandia, GB, Niemcy...)
Ale urbanizacja to nie wszystko bo są jej rózne rodzaje np w Amerece Łacińskiej występuje urbanizacja pozorna. Czyli ogromny rozwój demograficzny miast ale bez zapewnienia mieszkańcom pracy, wygód itd.. w oparciu o slamsy oraz tzw suburbanizacja jak w Indiach.
Cytat: |
W krajach słabo rozwiniętych, można wyróżnić trzy grupy państw:
I grupa - kraje najsłabiej rozwinięte, gdzie proces urbanizacji dopiero się zaczyna. W strukturze gospodarki tych państw dominuje rolnictwo. Migracja ludności wiejskiej do miast jest powolna, ponieważ wolno rozwijające pozarolnicze działy gospodarki mają małe zapotrzebowanie na silłę roboczą. Łatwiej znaleźć prace na wsi niż w mieście. Dlatego wskaźnik urbanizacji jest niewielki i wynosi od kilkunastu do 30%. PRZYKŁADY: Pakistan, Nepal, Bangladesz, Wietnam.
II grupa - to państwa które wkroczyły w faze suburbanizacji np. Indie, Chiny, Filipiny. Charakterystyczną cechą urbanizacji tych obszarów jest gwałtowny rozwój dużych miast, spowodowany napływem ludności wiejskiej, będący wynikiem przeludnienia wsi. Ludność ta osiedla się na peryferiach miasta. Rosną w ten sposob dzielnice biedy - slumsy.
III grupa - to kraje Ameryki Łacinskiej, które określa się jako kraje o urbanizacji pozornej. W krajach tych następuje gwałtowny rozwój wielkich aglomeracji przede wszystkim stolic.
|
Od siebie dodam, ze podobne zjawisko występowało np w Bułgarii czy w Rumuni (i na Węgrzech) gdzie Stolice skupiają znaczną cześć mieszkańców kraju.
z referatów dla studentów ze strony forstudent.
z tego samego żródła
Cytat: | Do II wojny światowej procesy urbanizacyjne w krajach wysoko rozwiniętych nasiliły się. Było to wynikiem dużego zapotrzebowania przemysłu na siłę roboczą, ktore powodowało systematyczny napływ do miast ludności wiejskiej. Kraje średnio i mało rozwinięte różnią się między sobą tempem rozwoju urbanizacji. Można podzielić je na :
* kraje, w których urbanizacja postępuje powoli, to kraje o ciągle niskich odsetkach ludności miejskiej (Etiopia 13%)
* kraje urbanizacji pozornej ( Urugwaj 86%, Meksyk 71%, Peru 70%)
Wysoki wskaźnik urbanizacji tych krajów jest skutkiem braku miejsc pracy na wsi. Ludność wiejska na ogół wykwalifikowana, wędruje do miast szukając jakiejkolwiek pracy. Pozornie zatem zwiększa się wskaźnik urbanizacji, ale miasta tych krajów nie mają rozwiniętego przemysłu i usług, aby mogąy zapewnić miejsca stałej pracy napływającej ludności wiejskiej.
* kraje o hamowanej urbanizacji ( Chiny 28%, Egipt 44%)
Prawdziwy rozwoj miast zaczął się dopiero w czasach rewolucji przemysłowej. Szacuje sie, ze jeszcze w końcu XIX wieku w miastach zamieszkiwało zaledwie 10% ludności świata. Urbanizacja powoduje systematyczne zmniejszanie się terenów rolniczych, masowe migracje ludności wiejskiej do wielkich miast. Obecnie liczba ludności w miastach rośnie 2,5 razy szybciej niż liczba ludności terenów rolniczych. Istnienie i rozwój miast należy do zjawisk zarówno pozytywnych jak i negatywnych.
|
Maniek do II WŚ nasiliły się (ale nie Polsce) a nie po.
W tej monografii PAN jest wiele innych ciekawych danych obrazujących poziom życia w Polsce przed i II WŚ. Np dane o umieralności niemowląt jak się okazuje na dodatek zaniżone bo zwyczajnie nie zgłaszano zgonów.
Cytat: |
W drugiej połowie lat 20. (1927/1928) najgorzej na ziemiach polskich przedsta-wiała się umieralność niemowląt w województwach wschodnich (por. tab. VI.8), gdzie rocznie umierało 216 niemowląt na 1000 urodzeń żywych, czyli niewiele mniej niż ćwierć wieku wcześniej (235). W pozostałych województwach umieral-ność niemowląt była znacznie niższa, ale nadal dwukrotnie wyższa niż w wielu krajach europejskich.W pierwszej połowie lat 30., w porównaniu ze średnią z lat 1927/1928, nastą-pił dalszy spadek umieralności niemowląt w Polsce, średnio o 22% (por. tab. VI.8), przy czym największy był w województwach wschodnich (z 216 zgonów na 1000 urodzeń do 119), a najniższy w południowych (ze 171 do 157). Jednak fakt, że w stojących na znacznie wyższym poziomie cywilizacyjnym województwach zachod-nich umieralność niemowląt wynosiła 148‰, czyli była o 29‰ wyższa niż na kre-sach wschodnich, podważa kompletność statystyki zgonów na ziemiach wschod-nich, na co zwracał uwagę S. Szulc (1936, II.A). Z tego samego względu nie można uznać za wiarygodne danych dla lat 1936–1938, z wyjątkiem współczynników dla województw zachodnich, w których obowiązek zgłaszania w urzędach stanu cywil-nego zarówno urodzeń jak i zgonów był skrupulatnie dopełniany. Równie mało wiarygodna wydaje się statystyka zgonów niemowląt wyznania mojżeszowego (por. tab. VI.2), gdyż jest mało prawdopodobne, aby ich umieralność była niższa od występującej wówczas w Szwajcarii, Szwecji czy Wielkiej Brytanii.Niewiarygodna była statystyka zgonów niemowląt (tab. VI.21) wyznania rzymskokatolickiego w woj. wschodnich, prawosławnego w centralnych i wschodnich, a najbardziej wyznania mojżeszowego w tychże województwach. Wynikało z niej, że prawie wcale nie umierały niemowlęta wyznania mojżeszowego w małych mia-stach i na wsi, a w rzeczywistości znaczną liczbę zmarłych niemowląt, przede wszystkim noworodków (wiek poniżej 28 dni), grzebano bez zgłoszenia aktu uro-dzenia i zejścia (Szulc, 1936, II.A). Wiarygodność powojennej statystyki zgonów niemowląt nie budzi zastrzeżeń, choć w pierwszych latach zapewne występowały nieliczne przypadki niezgłosze-nia urodzenia i zejścia. W latach 40. umieralność niemowląt w Polsce była nieco wyższa niż w Szwecji na przełomie XIX i XX wieku i utrzymywała się na poziomie stu kilkunastu zgonów na 1000 urodzeń (117,6 w 1951 r.). Od 1952 roku notuje się stały spadek współczynników umieralności niemowląt (tab. VI.22), najpierw Ruch naturalny poniżej 100‰ w 1952 r. (96,4), w 1973 r. poniżej 30‰, w 1988 r. poniżej 20‰ i w 1998 r. poniżej 10‰. Największe postępy w obniżeniu współczynnika umieral-ności niemowląt osiągnięto w latach 1956–1960 (spadek współczynnika o 33%) oraz latach 1991–1995 (o 30%) i 1996–2000 (o 40%). Współczynnik zgonów nie-mowląt na wsi od 1971 r. nie corocznie, a od 1991 r. corocznie jest niższy niż w miastach (o dziesiętne części promili), choć bodaj powszechną regułą jest niższy poziom umieralności niemowląt w miastach niż na wsi.
[...]
Po trzydziestu latach, [od 1970.) w 2000 r., umieralność niemowląt mieściła się w standar-dach europejskich i wynosiła 8,1‰
|
Wielkie osiągniecie w porównaniu z rokiem 1970 ale już nie tak wielkie w porównaniu z 1988 (też jeszcze PRL i to w kryzysie)
No i proszę nawet śmiertelność niemowląt pokazuje o ile lat byliśmy zacofani w stosunku do Szwecji (ponoć według niektórych tu piszących przykładzie biedy i ciemnoty na przełomie wieków)
Nie jest to poboczny temat bo wyraźnie wiąże się urbanizacją według autora.
A teraz znowu wyjaśnienie dlaczego wplotłem w tę urbanizację i chłopską czy miejską mentalność Żydów:
Cytat: | Głównym źródłem utrzymania ludności wyznania rzymskokatolickiego było rol-nictwo, przy czym udział tego źródła miał tendencję malejącą w latach 1921–1931 (tab. VIII.5)
[...]
Ludność wyznania prawosławnego w znacznie wyższym stopniu niż ludność rzymskokatolicka utrzymywała się z rolnictwa i udział ten w latach 1921–1931 wzrósł (tab. VIII.6)
[...]
Głównym źródłem utrzymania ludności greckokatolickiej było rolnictwo, ale w nieco mniejszym stopniu niż wśród ludności prawosławnej, przy czym udział ten w latach 1921–1931 był malejący (tab. VIII.7)
[...]
Głównym źródłem utrzymania ludności wyznania ewangelickiego było rolnic-two, ale jego udział w latach 1921–1931 wyraźnie malał
[...]
Najwyższy udział ludności podającej język polski za język ojczy-sty występował w powiatach Myślenice (99,2% ludności), Żywiec (99,1%) i Kra-ków (99,0%), a wśród powiatów miejskich w Gdyni (98,0%), Inowrocławiu (97,5%) i Gnieźnie (97,4%). Wśród wielkich miast jedynie w Poznaniu i Krakowie ponad 75% ludności deklarowało język polski jako ojczysty, natomiast w pozostałych czterech wielkich miastach odsetek ten był niższy (ryc. VIII.4). W układzie prze-strzennym uderzająca była koncentracja ludności niepolskiej w centralnych czę-ściach miast, zwłaszcza w Łodzi i Warszawie. W obu tych miastach, podobnie jak w Krakowie i Wilnie, chodziło głównie o ludność żydowską (ryc. VIII.5). Natomiast niższy odsetek ludności polskojęzycznej we Lwowie, zwłaszcza w jego dzielnicy północnej, wiązał się z obecnością ludności żydowskiej i ukraińskiej.
[...]
O wiele wyraźniej zaznaczała się koncentracja ludności żydowskiej w miastach. Spośród 2 063,1 tys. Żydów mieszkających w miastach 61,2% zasiedlało miasta województw centralnych (warszawskie z Warszawą, łódzkie, kieleckie, lubelskie i białostockie), podczas gdy udział ludności innych wyznań w miastach tych woje-wództw wynosił 50,9%. W miastach województw wschodnich mieszkało 12,6% ogó-łu żydowskiej ludności miejskiej i tylko 4,9% ludności miejskiej innych wyznań, w miastach województw zachodnich odpowiednio 0,9% i 21,5%, a w południowych odpowiednio 25,2% i 22,7%.
[...]
Na wsi mieszkało 698,4 tys. ludności wyznania mojżeszowego czyli 25,3% ogółu ludności tego wyznania w Polsce, ale wśród ponad 19−milionowej ludności wiejskiej stanowili zaledwie 3,7%.
[...]
Głównymi źródłami utrzymania ludności żydowskiej w 1921 r. były dwa działy gospodarki: górnictwo i przemysł oraz handel i ubezpieczenia, a przede wszystkim handel towarowy (detaliczny i hurtowy) i przemysł odzieżowy, z których utrzymy-wało się prawie 54% ludności wyznania mojżeszowego (tab. X.6). Żydzi stanowili zarazem większość osób utrzymujących się z handlu towarowego i pośrednictwa, i blisko połowę w przemyśle skórzanym i odzieżowym. Również wysoki procent lekarzy wolno praktykujących stanowili Żydzi. Pomimo historycznych ograniczeń zaborców, zakazujących nabywania ziemi i zamieszkiwania na wsi, ponad 5% lud-ności żydowskiej utrzymywało się z pracy w rolnictwie.
[...]
W dziesięcioleciu 1921–1931 nastąpiły niewielkie zmiany struktury źródeł utrzymania ludności żydowskiej: kosztem zmniejszenia udziału utrzymujących się z handlu wzrósł odsetek utrzymujących się z przemysłu. |
Rozumiesz teraz o co mi chodziło czy za trudne?
Żydzi stanowili znaczną cześć mieszkańców miast. Znakomita większość (prawie wszyscy) była zatrudniona poza rolnictwem.
To oni stanowili więc znaczący odsetek ludności nie mających chlopsko-feudalnej mentalności a niestety zastali wymordowani pogłębiając tym samych odsetek chlopsko-feudalnej mentalności również w miastach. Po jedno dwa pokolenie nowoprzybyłych (między innymi w ich miejsce) do miast chłopów to za mało by tę mentalność znacząco zmienić.
I tylko tyle i tylko w tym kontekście było o Żydach.
Innym ważnym wskaźnikiem rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego jest poziom wykształcenia ludności.
Cytat: | IX. OŚWIATA I NAUKAPodstawą rozwoju nowoczesnego społeczeństwa jest sprawny i dostępny system oświatowy i wysoki poziom wykształcenia ludności. Dane na ten temat zbierane są systematycznie, co pozwala na analizę różnic terytorialnych i zmian poziomu wykształcenia ludności. Na początku XX wieku na ziemiach polskich istniały różne systemy edukacji, przy czym na terenie zaboru rosyjskiego nie było obowiązku powszechnego nauczania. Obowiązek ten był rygorystycznie przestrzegany i prawie całkowicie wypełniany tylko w zaborze pruskim. W Gali-cji, pomimo istnienia odpowiednich ustaw i zarządzeń, tylko połowa dzieci w 1910 r. pobierała naukę szkolną (Mauersberg, 1982, s. 555). W Królestwie Polskim nauka w szkółkach ludowych trwała przeciętnie 3–4 lata, w zaborze austriackim istniały 6−klasowe szkoły na wsi i 7−klasowe w miastach, nato-miast w zaborze pruskim obowiązywała nauka w 8−klasowych szkołach ludo-wych. W rezultacie na ziemiach zaboru rosyjskiego analfabeci stanowili 65% ludności, w Galicji 56%, a w zaborze pruskim 0,6%.
Spis z 1921 r. dostarczył sporo danych na temat poziomu oświaty w Polsce u zarania niepodległości. Prawie połowa ludności nie umiała czytać ani pisać, przy czym poziom analfabetyzmu był szczególnie wysoki we wschodniej części kraju, gdzie w niektórych powiatach obejmował niemal całą ludność
|
taki był stan zastany po zaborach. A co zrobiono:
Cytat: | Z inicjatywy Janusza Jędrzejewicza (1885–1951), Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, sejm w dniu 11 marca 1932 r. zatwierdził ustawę reformującą ustrój szkolnictwa i szkół akademickich (Dz.U. 1932, nr 38, poz. 389). Szkoły podstawowe (powszechne) podzielono na trzy stopnie organizacyjne. W szkole I stopnia, z 1 lub 2 nauczycielami, liczącej do 120 uczniów, klasa trzecia była dwuletnia, a klasa czwarta – trzyletnia. Szkoły II stopnia, z 3 lub 4 nauczycielami, liczące do 210 uczniów, miały dwuletnią klasę VI. Wreszcie szkoła III stopnia, liczą-ca 5 i więcej nauczycieli, miała 7 klas jednorocznych i realizowała pełny program szkoły powszechnej (Mauersberg, 1982, s. 569). Naukę w szkole średniej rozpoczy-nali uczniowie w wieku 12–13 lat, po ukończeniu klasy VI; |
Nie wiem czy jesteś w stanie dokonać analizy tego powyżej ale to oznacza, że wielka reforma z 1932 roku (dopiero!) mówi klasach w których się jednocześnie uczą dzieci z trzech roczników. Dociera do pustego łba jaką to wielką wagę staranność przykładano do oświaty i nauki w czasach II RP. Szczególnie na obszarach wiejskich i w małych miasteczkach.
I teraz porównaj to z systemem nauki i oświaty nawet wczesnego, równie biednego PRL.
A przy okazje jaką to dawało równość szans. Prawda? Demokracja dla ludu. Nie? Szczególnie to dziecko z tej szkoły i stopnia mało szanse ja pierun zostać profesorem albo tylko inżynierem.
Cytat: | Zróżnicowanie stopni szkół powszechnych utrudniło przejście młodzieży – głównie chłopskiej – do gimnazjów, a absolwentom gimnazjów przejście do liceów. |
Dyskryminacja systemowa biednych i chłopskich dzieci. Rozumiesz teraz dlaczego to PRL dala milionom ludzi szanse i dlaczego wielu dzisiejszych mądrych wykształconych i krytykujących PRL lemingów by nadal krowy. pasała?
No ale jakieś tam sukcesy były:
Cytat: | W okresie międzywojennym nastąpiła znaczna poprawa poziomu oświaty, choć różnice bynajmniej nie zniknęły. Poziom analfabetyzmu w ciągu zaledwie pierwszego dziesięciolecia spadł z 44,5% do 27,6%. Wystąpiło to w całej Polsce łącznie z województwami wschodnimi (71,7% i 45,8%), przy czym w województwach zachodnich analfabetyzm zniknął prawie całkowicie. Niemniej różnice przestrzenne pozostały nie tylko w skali kraju, ale również w skali lokalnej, czego przykłady można znaleźć w dużych miastach, zwłaszcza w byłym zaborze rosyjskim, jak Warszawa, Łódź czy Wilno (ryc. IX.2)
|
O popatrz w Warszawie były rejony analfabetów. Przypadkiem nie tak gdzie mieszkałeś? (głupi żart i złośliwość ale nie mogłem się potrzymać)
Tyle ze z tej ryciny wychodzi, że najwięcej analfabetów nie było na Pradze tylko na Woli pas aż do Bielan, Ochocie i tuż przy Wiśle poniżej Czerniakowa - stanowili (o zgrozo) od 15-23%. W Stolicy!!!! Średnio 13%!!!
Gorzej było tylko w łodzi tak patrząc na udział obszaru analfabetyzmu. Bałuty, Widzew itd. (śr, 19,8%) Wilno też nie błyszczało (śr. 17%). Ale Poznań śr. 1,4 czy Kraków ze sr 5,9 to krynice mądrości.
Tak swoją drogą to zastanawia czemu Ci potomkowie miejskich (przedwojennych) i wiejskich (powojennych) analfabetów z Warszawy tak się srają?
Cytat: | Ukończenie średniej szkoły ogólnokształcącej (tzw. duża matura) otwierało przed absolwentami szerokie możliwości awansu społecznego. W całym okresie międzywojennym dyplomy dużej matury uzyskało około 250 tys. osób i stanowili oni główny trzon inteligencji polskiej, bowiem w tym samym okresie studia wyższe w Polsce ukończyło około 83 tys. osób.
|
A szkolnictwo wyższe?
Cytat: | W sumie liczba studentów na wyższych uczelniach wzrosła w latach 1921–1937 z 34 do 48 tys., przy czym szczególny przyrost zaznaczył się w naukach prawnych, politycznych i handlowych |
też radzę porównać z latami 50. i wczesnymi 60. w PRL (odpowiednik)
No to porównujmy.
Cytat: | Po zakończeniu wojny liczbę analfabetów szacowano na około 3 mln osób, tj. 18% ludności powyżej 9 roku życia. Podstawowym zadaniem szkolnictwa było więc zlikwidowanie analfabetyzmu. W 1949 r. na podstawie ustawy (Dz.U. 1949, nr 25, poz. 177) podjęto szeroką akcję społeczną, w wyniku której, w dniu 21 grud-nia 1951 r., pełnomocnik rządu do spraw walki z analfabetyzmem ogłosił likwida-cję analfabetyzmu jako zjawiska masowego. Począwszy od roku szkolnego 1948/49 za podstawę ustroju szkolnego przyjęto 7−klasową szkołę podstawową i oparte na niej 4−letnie liceum ogólnokształcące |
No proszę nie po 14 latach od startu jak ta reforma z 1932 tylko po 4 (licząc od 1944) i bez żadnych systemowym różnic miedzy szkołami. Jakimiś stopniami i podziałem dla wsioków, biednych i miastowej inteligencji.
BYŁA TO W KOŃCU SZANSA AWANSU SPOŁECZNEGO DLA LUDU CZY NIE?
dodatkowo wyrównywaniem szans było:
Cytat: | Obok studiów dziennych stworzono studia dla pracujących (wieczorowe, zaoczne lub eksternistyczne). W sierpniu 1951 r. utwo-rzono w 12 szkołach wyższych dwuletnie wydziały studiów przygotowawczych dla niemających matury kandydatów pochodzących z rodzin robotniczych i chłopskich.
|
Ponadto już na początku lat 60. po 17 latach istnienia PRL (odpowiednik reformy z roku 1932 a jakże innej jakościowo):
Cytat: | W połowie lat sześćdziesiątych, na podstawie ustawy z dnia 15 lipca 1961 r. o rozwoju systemu oświaty i wychowania (Dz.U. 1961, nr 32, poz. 160), przepro-wadzono organizacyjną i programową reformę szkolnictwa, wprowadzając 8−letnie nauczanie w szkole podstawowej (od 1 września 1966 r.) z obowiązkiem nauki od 7 roku życia do ukończenia VIII klasy, nie dłużej jednak niż do 17 roku życia.
|
I tak dalej, i tak dalej
Innym wskaźnikiem rozwoju gospodarczego cywilizacyjnego państw jest struktura zatrudnienia.
W uproszeniu czym niższy odsetek pracujących w rolnictwie tym lepiej.
Ale o tym już kiedy indziej.
Dodam tylko, że 1931 z rolnictwa żyło 61,4 % ludności (praktycznie tyle samo co zaraz po I WŚ bo w 1921 to było 64.5, paradoksalnie w 1910 "tylko" 68 ale te dane nie obejmują części kresów) ale już w 1950 - 47%
Jest skok znaczący? W ciągu zaledwie 5 lat czy nie?
w 1970 już tylko ok 28%. W roku 2002 jest już na poziomie prawie europejskim - ok 7,9%
Ze źródeł pozarolniczych w 1931 utrzymywało się zaledwie 34,6% ludzi, w 1950 - już 52,9 a w roku 1970 - 59,8 i o dziwo w roku 2002 tylko - 53,3 czyli cofniecie do stanu z roku 1950 prawie.
I tu narzuca się pytanie. Skoro jednocześnie zmalała o ok 20% liczba osób utrzymująca się roli i o ok 6 % utrzymujących się ze źródeł pozarolniczych (te źródła to wszystko poza rolnictwem, usługi, wolne zawody, nauka itd nie tylko przemysł) to co się stało z tymi 26%??? Z czego żyją? Masz jakąś idee warszawski lemingu?
Ale jest też inna kategoria. Osoby utrzymujące się ze źródeł niezarobkowych.
W roku 1931 było takich 4% w 1950 - 4,2% w 1970 - 10,3 a obecnie aż 37%
Kurcze to aż tyle kurew i złodziei dzisiaj mamy?
a tak poważnie to znalazłem definicję:
Cytat: | NIEZAROBKOWE ŹRÓDŁO UTRZYMANIA dochody uzyskiwane ze świadczeń typu: emerytury, renty, alimenty, stypendia, a także w konsekwencji przebywania w domu dziecka, domu opieki społecznej, zakonie, zakładzie dla przewlekle chorych. |
oraz to:
Cytat: | Raport o sytuacji polskich rodzin
2.5.2. Czynniki warunkujące ryzyko popadania w ubóstwo
Ubóstwo w różnym stopniu dotyka poszczególne grupy ludności. Ryzyko popadania w ubóstwo zależy od szeregu czynników zarówno demograficznych, jak i społeczno-ekonomicznych. Są to zarówno takie tradycyjne czynniki, jak na przykład wzrost kosztów utrzymania, niekorzystna w rodzinie relacja osób posiadających własne źródło utrzymania do liczby osób utrzymywanych (z czym ściśle związana jest wielodzietność), jak i nowe czynniki związane z procesem transformacji, np. zjawisko bezrobocia.
|
Cytat: | Niezarobkowe źródła utrzymania
Biorąc pod uwagę źródła utrzymania gospodarstwa domowego, zdecydowanie w najtrudniejszej sytuacji znajdowały się rodziny utrzymujące się ze źródeł niezarobkowych (w tym głównie z zasiłków dla bezrobotnych i świadczeń pomocy społecznej). W 1996 roku około 45% osób w tej grupie gospodarstw domowych żyło poniżej relatywnej granicy ubóstwa. 78% z tych osób znajduje się poniżej minimum socjalnego, a 21% - poniżej minimum egzystencji. Relatywnie częściej w sferze ubóstwa znajdowały się rodziny dotknięte bezrobociem. W gospodarstwach posiadających w swoim składzie co najmniej 1 osobę bezrobotną poniżej relatywnej linii ubóstwa żyło około 27% osób, natomiast w gospodarstwach bez osób bezrobotnych - 10%. W 1996 roku
osoby z rodzin dotkniętych bezrobociem stanowiły ponad jedną trzecią populacji żyjącej w sferze ubóstwa relatywnego. |
Ładnie prawda? no super git gitara...
Tak przy okazji to podobno PRL miał niesamowite przywileje dla emerytów, rencistów itd
Cala monografia liczy prawie 500 stron i jest tam wiele ciekawych danych.
Dostępna jest w postaci darmowego pdf.
Jak chcesz to możesz poczytać tę agitkę rodem z KC PZPR. Brrrr...
[/u]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Barycki
Gość
|
Wysłany: Śro 2:26, 02 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
I co Pani na to, Pani Agafio? Jest dobrze, a Pan Komandor mówi, że źle, dlaczego On nam to robi?
Adam Barycki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
JaKrów 28-lat
Gość
|
Wysłany: Śro 2:50, 02 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Komandor napisał: | hushek napisał: |
A ile to Komandorze mieszkało w miastach całej ludności świata ? Przed 1945 rokiem, więc jak nie było jeszcze komuny w naszym umiłowanym kraju. Popatrz sobie na te, no... Twoje ukochane statystyki. Zapewniam Ciebie jednak, ze jeszcze niedawno - wieksza populacja ludzi na świecie mieszkała na terenach wiejskich. Taki kurwa paradoks...
Ja pierdziele - racjonalne myślenie dzisiaj aż z Ciebie..bucha |
A o jakim świecie mówisz? Zachodnim jak to się mówi czy raczej III.?
Bo wiesz Maniek moje ukochane statystyki mówią że w tak zwanej zachodniej Europie ale to przed wojną już dawno znakomita większość ludności mieszkała w miastach i nie pracowała na roli.
I to tak gdzieś od drugiej polowy do końca XIX wieku. Powiem więcej nawet w tej zaliczanej później do demoludów te wskaźniki industrializacji a szczególnie urbanizacji często były większe jak w Polsce. Ale skąd Ci to wiedzieć przecie...? Lepiej tak se pierdolić zgrywając mundrego.
Z komunistycznej broszury KC PZPR czyli encyklopedii internetowej PWN:
Cytat: | urbanizacja [łac. urbanus ‘miejski’], proces społ. i kulturowy wyrażający się w rozwoju miast, wzroście ich liczby, powiększaniu obszarów miejskich i udziału ludności miejskiej w całości zaludnienia (bądź udziału ludności żyjącej wg miejskich wzorów).
Urbanizacja jest procesem złożonym, przebiegającym w 4 zasadniczych płaszczyznach: urbanizacja demograficzna polega na przemieszczeniu się ludności ze skupisk wiejskich do miast, koncentracji ludności w miastach i stałym wzroście odsetka mieszkańców miast na danym obszarze; urbanizacja przestrzenna — na zwiększaniu się obszaru miast, powiększaniu ich pojemności (również przez intensyfikację zabudowy), powstawaniu nowych miast i osiedli nieroln. oraz na przekształcaniu innych środowisk mieszkalnych na wzór miejski; urbanizacja ekonomiczna — na stałym wzroście liczby ludności pracującej w zawodach pozaroln. oraz na postępującym różnicowaniu się zaw. tej ludności w stosunku do ludności wykonującej zajęcia roln.; urbanizacja społeczna wyraża się w przyswojeniu przez przybyszów ze wsi miejskiego stylu życia, a także w przenikaniu miejskich wzorów ekon., społ. i kulturowych na wieś.
W wyniku procesu urbanizacji różnice między wielkimi miastami, innymi skupiskami miejskimi oraz wiejskimi są jedynie różnicami w stopniu zurbanizowania. Zjawisko urbanizacji, związane z procesem industrializacji, wystąpiło jako potężny proces społ. i kulturowy pod koniec XVIII w., najpierw w Wielkiej Brytanii, następnie w krajach zachodniej Europy, w USA i Japonii; w XX w. objął on też inne kraje eur. i stał się symptomem współcz. cywilizacji nauk.-technicznej. Charakterystyczną cechą urbanizacji jest coraz szybszy wzrost wielkich miast, które tworzą coraz większe aglomeracje i konurbacje. W krajach zachodnioeur., o silnym stopniu urbanizacji, ludność wiejska stanowi już często tylko 10% ogółu społeczeństwa. W krajach wschodnioeur. po II wojnie świat. rozpoczęły się intensywne procesy industrializacji, powodujące szybki wzrost miast. W Polsce, zwłaszcza 1950–80, procesy te występowały bardzo silnie, obejmując ponad połowę ludności wiejskiej (1945 ludność miejska stanowiła 30% ogółu ludności kraju, 1992 — 62%).
|
Gdzie być nie poszukał jest podobnie. To co w Europie Zachodniej zaczęło się w XVIII wieku a nasiliło w drugiej połowie XIX w Polsce zaczęło się pod koniec XIX a rozpędu nabrało po 1945 roku. I nie ma co zaprzeczać faktom i czarować oraz motać.
To może teraz coś z opracowania PAN: (oczywiście też propagandówka KC PZPR pisania przez ludzi bez tytułów jak wszystkie moje dane, wypowiedzi z założenia) - POLSKA AKADEMIA NAUK INSTYTUT GEOGRAFII I PRZESTRZENNEGO ZAGOSPODAROWANIA IM. STANISŁAWA LESZCZYCKIEGO, MONOGRAFIE, Andrzej GawryszewskiLUDNOŚĆ POLSKI W XX WIEKU
Cytat: | Na początku stulecia w miastach Polski około ¼ ludności mieszkało w mia-stach (tab. V.1). W 1900 r. najwyżej zurbanizowanym obszarem był Górny Śląsk, leżący w pruskiej rejencji opolskiej, gdzie ludność w miastach – zaliczając do lud-ności miejskiej również mieszkańców osad przemysłowych nieposiadających praw miejskich – stanowiła około 50% ogółu ludności. Najsłabiej zurbanizowana była Galicja i północno−wschodnie gubernie Królestwa Polskiego (lubelska, siedlecka, łomżyńska, płocka i suwalska). Niski stopień urbanizacji na tych terenach był pochodną rzadkiej sieci miejskiej i struktury wielkościowej miast: w miastach liczących powyżej 10 tys. mieszkańców mieszkało mniej niż 10% ludności tych obszarów. Natomiast względnie wysoka urbanizacja południowo−zachodniej
części Królestwa Polskiego wynikała w dużej mierze z rozwoju samej Łodzi i War-szawy. Pomimo dynamicznego rozwoju ośrodków miejskich na Górnym Śląsku i w części Królestwa Polskiego poziom urbanizacji na ziemiach polskich był znacz-nie niższy niż w Europie Zachodniej (w Anglii w 1908 r. 78% ludności mieszkało w miastach)
|
Ale nie Maniek wie lepij od tych durni z PAN. Bylo tak samo a my się rozwijaliśmy synchronicznie z całym światem tylko PRL nas przyhamowywało. Bo tak ma być. W TV tak mówią i pewnie na studiach mu na nowej politycznej ekonomi neoliberalnej.
a po i WŚ było jeszcze gorzej:
Cytat: | W latach 1914–1918, w czasie I wojny światowej, rozwój miast polskich został zahamowany, a duża ich część znalazła się w bezpośrednim zasięgu działań wojen-nych i poniosła poważne straty w liczbie ludności, zabudowie i infrastrukturze przemysłowej, wywożonej przez okupantów. Najdotkliwiej wojnę odczuły miasta Królestwa i Galicji, przez które przetaczał się front. Pierwszy okrucieństwa woj-ny doświadczył Kalisz, pograniczny węzeł kolejowy, zbombardowany 4 sierpnia 1914 r. przez niemiecką artylerię, która zniszczyła 95% staromiejskiej zabudowy1. Największym zniszczeniom uległy miasta położone w okolicach najbardziej zacię-tych walk: Ostrołęka (39% ogólnej wartości budynków), Sochaczew (38%), Puławy (31%), Iłża (28%), Przasnysz (28%) i Żyrardów (9%) zniszczone podczas odwrotu Rosjan. Straty te, poza Kaliszem (21%), dotyczyły przeważnie przedmieść. Znisz-czenia wojenne dotknęły przede wszystkim wieś. Najdłużej w strefie działań fron-towych znajdowały się miasta wschodniogalicyjskie zajęte przez wojska rosyjskie. Doszczętnie zniszczone zostały m.in. Gorlice, Przemyśl, Jasło, Krosno i Dukla. Najmniej ucierpiały miasta w zaborze pruskim, traktowane przez Niemców jako własne. Ciężkie warunki bytu w miastach spowodowały odpływ ich ludności. Istot-nemu zmniejszeniu uległa liczba ludności miast małych i średnich, na przykład Będzina (o 43% w latach 1914–1921), Sosnowca (16%), Suwałk (37%), Żyrardowa (32%), Płocka (28%), Pabianic (27%), Zduńskiej Woli (24%), Kalisza i Jarosławia (po 17%), Torunia i Grudziądza (15%), Łomży (12%), Bydgoszczy (8%), Tarnowa i Białegostoku (5%)
|
A tu wyjaśnienie dlaczego jako klasyczny rasista wspomniałem o Żydach. Bo przy omawianiu urbanizacji w Polsce nie da się ich udziału pominąć bo był bardzo wysoki i wpływał na jej wskaźnik bo stanowili znaczącą cześć mieszkańców miast. Mieszkało ich w nich proporcjonalnie do udziału w całej populacji znacznie więcej niż Polaków. Ich hekatomba znacznie wpłynęła na te wskaźniki bo zostali głownie Polacy.
Więc co piszą rasiści i antysemici z PAN:
Cytat: | Wśród ludności miejskiej 65,9% mieszkańców stanowili Polacy (według deklarowanej narodowości), Żydzi 25,8%, Ukraińcy 3,7%, Niemcy 3,3% i Biało-rusini 0,9%. W strukturze narodowościowej miast według wielkości wyróżniał się wysoki udział ludności polskiej w miastach 100–200−tysięcznych, gdzie Ludność Polski w XX w.stanowili 89,0% ogółu ich mieszkańców oraz w miastach najmniejszych, poniżej 2 tys. mieszkańców (78,7%). W miastach liczących od 2 do 100 tys. mieszkańców ludność żydowska stanowiła od 25,4% w miastach małych (2–5−tysięcznych) do 29,2% w miastach grupy 20–50 tys. Podobnie wysoki (28,1%) był udział ludności żydowskiej w grupie miast wielkich, w skład której wchodziły Warszawa (26,9% deklarowało narodowość żydowską), Łódź (30,7%) i Lwów (27,5%). Na niski udział Żydów (7,8%) w grupie miast dużych (100–200 tys.) składały się natomiast ich zróż-nicowane udziały w dwóch miastach tworzących tę grupę: w Poznaniu było ich 0,2% (305 osób), a w Krakowie 14,7%.
|
Więc jak było przed wojną (według spisu z 1931)
Cytat: | W 1931 r. w miastach, według ostatecznych wyników spisu, mieszkało 8 731,0 tys. ludności, to znaczy 27,4% ludności ogółem. W porównaniu z 1921 r. w czterech województwach nastąpił wyraźny wzrost poziomu urbanizacji: w łódzkim (do 42%), poznańskim (do 39,8%), pomorskim i śląskim (do 32,3%). Nadal najbardziej zurbanizowanym województwem było warszawskie z Warszawą (47,4%). W trzech województwach zarysował się natomiast nieznaczny spadek wskaźnika urbanizacji (białostockie, nowogródzkie i wołyńskie). |
No proszę. jakoś tak się znacząco synchronicznie nie chcieliśmy rozwijać z zresztą europy gdzie jak piszą inne źródła nawet w tej wschodniej w XX wieku nastąpił gwałtowny rozwój miast i proces urbanizacji.
Cytat: | Jak wyżej wspomniano, Polska była krajem miast małych, skupiających nie-wielką część ludności miejskiej. Wśród 636 miast w 1931 r. (w podziale z 1 kwiet-nia 1932 r.) prawie połowę (48%) stanowiły miasta liczące do 5 tysięcy mieszkań-ców, w których mieszkało tylko 11% ogółu ludności miejskiej. Połowa ludności miejskiej (49,9%) mieszkała w 607 miastach nieprzekraczających 40 tys. miesz-kańców, 20% w 24 miastach liczących 40–200 tys. mieszkańców i 30% w 5 mia-stach największych. W latach 1930. rozwój miast przebiegał nieco wolniej niż w poprzednim dzie-sięcioleciu, przede wszystkim ze względu na trwający w latach 1929–1935 kryzys gospodarczy, z którego Polski zaczęła wychodzić w 1936 r. O ile w latach 1921–1931 przeciętny roczny przyrost liczby ludności miejskiej wynosił 2,5%, o tyle dla lat 1932–1939 był nieco niższy i wynosił 2,0%.
|
Czyli do roku 1930 urbanizacja przebiegała jakby ugrzęzła a potem zwolniła.
No ładne perspektywy panie Huszek na kolejne lata kontynuacji II RP.
Cytat: | W całym międzywojennym okresie (1921–1939), biorąc pod uwagę zbiór 597 miast posiadających statut miejski zarówno w 1921 r. jak i 1939 r., przeciętny roczny wskaźnik przyrostu ludności miejskiej wynosił 2,4% |
To powyżej radzę zapamiętać jak dojdziemy do urbanizacji z czasów PRL.
Oczywiście jak to u naukowców nowej doby nie może się obyć bez nowego ideologicznego spojrzenia. Tylko, że naukowcom, którzy muszą patrzeć również na fakty i dane czasami to bardzo śmiesznie wychodzi. wręcz kabaretowo, Bo jak można inaczej odebrać napisanie jednym tchem?:
Cytat: | Agresja sowiecka na Polskę 17 września 1939 r. i zajęcie wschodnich terenów kraju o powierzchni 201 000 km2, czyli 51,8% terytorium, były zapowiedzią powo-jennych zmian granic. Przyznanie Polsce niemieckich terenów na północy i zacho-dzie (102 800 km2, w tym b. Wolne Miasto Gdańsk 1 900 km2) nie było równoważ-ną rekompensatą powierzchniową. W wyniku przesunięcia wschodniej granicy o około 250 km na zachód Polska utraciła 164 miasta (tab. V.6): 6 miast w woj. bia-łostockim, 17 w wileńskim, 11 w nowogródzkim, 14 w poleskim, 22 w wołyńskim, po 29 miast w lwowskim i stanisławowskim oraz 36 w tarnopolskim (Aneks D.2), według stanu na dzień 1 stycznia 1952 r. czyli po wymianie terytorialnej z 1951 r. W większości były to miasta małe, o luźnej i niskiej drewnianej zabudowie, nie-skanalizowane, z drobnymi zakładami rzemieślniczymi. Straciła też dwa wielkie miasta zamieszkałe w większości przez Polaków – Wilno i Lwów, które od kilku wieków były ważnymi ośrodkami kultury polskiej
Przyznane Polsce w 1945 r. ziemie zachodnie i północne, należące wcześniej do Niemiec, miały dobrze rozwiniętą i gęstą sieć miejską. Zabudowa miast była zwarta, budynki murowane, piętrowe, z ogniotrwałym poszyciem, w większości wyposażone w gaz miejski, sieć wodociągową i kanalizacyjną. W większości miasta te otrzymały prawa miejskie w XIII–XV wieku (228 miast), najstarszym z nich był Lwówek Śląski będący miastem od 1209 r. Jedynie 13 miastom nada-no prawa miejskie w XX w., w tym czterem przed 1939 r. (Sopot, Zabrze, Cie-plice Śląskie, Krzyż) i dziewięciu miastom w 1945 r., między innymi Bogatyni i Ustce
|
No więc wychodzi, że w wyniku bestialskiej agresji i późniejszych zdarzeń (niewoli i grabieży sowieckiej) Polska i poniosła same straty bo zabrano jej drewniane rozpadające się miasteczka bez infrastruktury i zmuszono do wzięcia świetnie zagospodarowanych miast i miasteczek na Ziemiach Odzyskanych. Wprost niewyobrażalnie straszne i tragicznie.
Ale Maniek zmuszony jestem ci przypomnieć, że te wmuszenia w miarę dobrze urządzonych pod względem urbanizacji, uprzemysłowienia i infrastruktury ziem nie byłoby możliwe bez PRL i tej zależności od ZSRR.
Gdyby nie PRL w przypadku Polski po wojnie pozostającej w kręgu zachodnich demokracji w najlepszym wypadku pozostalibyśmy w granicach sprzed 1039 roku i z całą ich biedą i zacofaniem. A najgorszym ale bardziej prawdopodobnym z zabranymi Kresami ale bez Ziem Odzyskanych może z jakąś drobną korektą.
wiec onanizowanie jak to wspaniale byśmy się rozwijali bez okresu PRL już założenia jest obarczone błędem. Bo najczęściej bierze pod uwagę obecny kształt państwa.
Jak myślisz już wystarczająco udowodniłem ci niewiedze i elementarny brak umiejętności logicznego myślenia i wyciągania wniosków czy jeszcze chcesz z kopa?
To że zyskaliśmy na tej zemście Stalina pisze sam autor z PAN:
Cytat: | Utracenie 164 miast na kresach wschodnich przejętych przez ZSRR i przyłączenie ziem zachodnich i północnych z 256 miasta-mi wskazuje, że w rachunku strat i zysków sieci miejskiej zdecydowanie dominują korzyści, choć dla mieszkańców miast utraconych saldo sentymentalnego rachunku może być diametralnie różne. Utrata Wilna, a zwłaszcza Lwowa była niepowetowaną stratą nie tylko ze względu na ich znaczenie historyczne, ale także z powodu pozostałych tam zasobów kulturalnych (archiwalnych, dokumentalnych, muzealnych, bibliotecznych i architektonicznych) |
Oczywiście musiał dodać o tym że strata Lwowa i Wilna jest niepowetowaną (nie tyko dla Lwowiakow i Wilniaków). Czego nie rozumiem. Bo jak saldo wychodzi na plus to powetowana jednak. a zawsze znajdzie się jakaś chałupka zabytkowa czy inny wychodek perełka architektoniczna których stratę jako niepowtarzalnych nie powetują nawet nawet dużo piękniejsze domy i zabytki (np Gdańska, Szczecina, Wrocławia, Jeleniej i Zielonej Góry itd). Żaden Zamek Książ, żadna katedra Mariacka w Gdańsku ani Hala Ludowa.
Ciekawie jak to sobie wyobrażają nasi rewizjoniści. Że jak? Wrocław, Gdańsk, Legnica to owszem, oddanie tych zgniłych miasteczek za te murowane poniemieckie też ale Lwów i Wilno nasze. Pewnie jako enklawy. No i o braciach Litwinach i Ukraińcach ani słowa że w sumie to ich miasta. Szczególnie litewskie Wilno, historyczna stolica.
Oczywiście i ta wojna przyczyniła się do wyludnienia miast (w Europie Zachodniej ale też u Braci Czechow, Węgrów, Rumunów, Bułgarów znacznie mniej jakby, nieprawdaż?)
Cytat: | Ogółem według klas wielkości miast największe straty poniosły miasta duże, liczące 100 tys. i więcej mieszkańców, w których spadek liczby ludności wyniósł przeciętnie rocznie 8,8% (7,0% na ziemiach dawnych i 12,6% na ziemiach przy-łączonych). Nieco niższe straty poniosły miasta średniej wielkości (20–100 tys. mieszkańców) z ubytkiem mieszkańców w wysokości 5,6% rocznie (odpowiednio o 4,0% i 8,2%). Natomiast w miastach małych (poniżej 20 tys.) ogółem liczba lud-ności spadła przeciętnie rocznie o 4,1% (–2,8% i –6,2%). |
Cytat: | Pierwszy powojenny spis ludności przeprowadzony 14 lutego 1946 r. był spi-sem sumarycznym i wykazał obecność 23 625,4 tys. osób cywilnych (bez wojska i jeńców), w tym 18 603,3 tys. na ziemiach dawnych i 5022,1 na ziemiach odzy-skanych, do których zaliczono tu m. Gdańsk i powiat gdański, stanowiące przed wojną obszar Wolnego Miasta Gdańska. Według spisu w miastach3 mieszkało 7813,1 tys. ludności: 5830,0 tys. na ziemiach dawnych i 1983,1 tys. na ziemiach przyłączonych. Ludność miejska stanowiła zatem 33,1% ogółu ludności, w tym na ziemiach dawnych 31,3%, a na ziemiach odzyskanych 34,0%. Gdyby do miast, jak w niniejszej analizie sieci miejskiej, zaliczono tylko miasta posiadające status miejski w czasie spisu i włączono b. Wolne Miasto Gdańsk do ziem przyłączonych, to stopień urbanizacji kraju ogółem w 1946 r. wynosiłby 31,2% (na ziemiach daw-nych 29,3% i na przyłączonych 38,2%) |
Nie będę opisywał jak to było w poszczególnych dziesięciolatkach tylko od razu skoczę do początku lat 70.
W 1970 r. poziom urbanizacji mierzony udziałem ludności zamieszkałej w mia-stach wynosił ogółem 52,2%, przy czym na ziemiach dawnych było to 50,2%, a na przyłączonych 57,8%. Dla następnych lat proste określenie zróżnicowania stopnia urbanizacji między tymi dwoma obszarami nie jest już możliwe z uwagi na zmianę podziału wojewódzkiego kraju.
No ale przyszła wolna demokratyczna Polska z niewidzialnymi rękoma i...
Cytat: | Ostatnią dekadę XX wieku, a dokładniej okres 1989–2002, charakteryzuje wyhamowanie rozwoju liczby ludności zamieszkałej w miastach do poziomu 0,1% rocznie, z tym, że w miastach ziem dawnych ludność wzrastała o 0,2% rocznie, natomiast na pozostałych obszarach przyrost był zerowy. W przeciwień-stwie do poprzednich okresów miasta małe wykazywały większą, choć ograniczo-ną, dynamikę wzrostu aniżeli średnie i duże ośrodki. Miasta małe rozwijały się w tempie 0,6% rocznie (0,8% na ziemiach dawnych i 0,4% na pozostałych), liczba ludności w miastach średniej wielkości zmieniała się o 0,3% (odpowiednio: 0,5% i –0,1%), natomiast w miastach dużych występował spadek liczby ludności o 0,2% rocznie (0,2% i 0,1%). Najwyższą dynamikę ludności miały w tym okresie trzy miasta; dwa to Wesoła (5,9% rocznie) i Radomyśl Wielki (5,5%), z których pierw-sze stanowiło zaplecze mieszkaniowe dla Warszawy, a w drugim przyrost mógł wynikać z powrotu mieszkańców pobliskiego Mielca w rodzinne strony
[...]
Ostatnie badania (Stanny−Burak, 2000, s. 47) potwierdzają, że w dwu ostat-nich dekadach XX wieku nastąpiło zahamowanie procesu koncentracji ludności miejskiej. O ile koncentracja ludności w ośrodkach miejskich w 1976 r. wynosiła η = 0,258 i k = 0,257, o tyle w 1995 r. wartości te wynosiły odpowiednio 0,260 i 0252, co wskazywałoby na stagnację procesu, gdyby nie tendencja do dekoncen-tracji ludności miejskiej w latach 80. (η = 0,236, k = 0,238). Sytuacja taka jest następstwem zastoju lub regresu w niektórych największych ośrodkach miejskich Polski w tym okresie.Nie ulega natomiast wątpliwości, że w przekroju całego stulecia duże miasta odgrywały kluczową rolę w rozwoju gospodarczym, kulturalnym i politycznym kra-ju (tab. V.14). Świadczy o tym dynamika ich wzrostu, w tym dwóch odebranych Polsce po II wojnie światowej i sześciu przyłączonych do niej (w tym Gdańsk)
|
Ale Maniek twierdzi że to to PRL hamowała a jakby tak wolna Polska i kapitalizm wydolny to hoho... ho!
A na jakiej podstawie? No to tego to już nie wiem. Ale na pewno, logicznej, rozsądnej, racjonalnej i popartej naukowo przez ludzi z tytułami.
Tak tylko dla porównania wskaźnik urbanizacji w krajach Zachodu waha się granicach 80% zamieszkałych w miastach. W tych najlepiej rozwiniętych dochodzi do 90% (Holandia, GB, Niemcy...)
Ale urbanizacja to nie wszystko bo są jej rózne rodzaje np w Amerece Łacińskiej występuje urbanizacja pozorna. Czyli ogromny rozwój demograficzny miast ale bez zapewnienia mieszkańcom pracy, wygód itd.. w oparciu o slamsy oraz tzw suburbanizacja jak w Indiach.
Cytat: |
W krajach słabo rozwiniętych, można wyróżnić trzy grupy państw:
I grupa - kraje najsłabiej rozwinięte, gdzie proces urbanizacji dopiero się zaczyna. W strukturze gospodarki tych państw dominuje rolnictwo. Migracja ludności wiejskiej do miast jest powolna, ponieważ wolno rozwijające pozarolnicze działy gospodarki mają małe zapotrzebowanie na silłę roboczą. Łatwiej znaleźć prace na wsi niż w mieście. Dlatego wskaźnik urbanizacji jest niewielki i wynosi od kilkunastu do 30%. PRZYKŁADY: Pakistan, Nepal, Bangladesz, Wietnam.
II grupa - to państwa które wkroczyły w faze suburbanizacji np. Indie, Chiny, Filipiny. Charakterystyczną cechą urbanizacji tych obszarów jest gwałtowny rozwój dużych miast, spowodowany napływem ludności wiejskiej, będący wynikiem przeludnienia wsi. Ludność ta osiedla się na peryferiach miasta. Rosną w ten sposob dzielnice biedy - slumsy.
III grupa - to kraje Ameryki Łacinskiej, które określa się jako kraje o urbanizacji pozornej. W krajach tych następuje gwałtowny rozwój wielkich aglomeracji przede wszystkim stolic.
|
Od siebie dodam, ze podobne zjawisko występowało np w Bułgarii czy w Rumuni (i na Węgrzech) gdzie Stolice skupiają znaczną cześć mieszkańców kraju.
z referatów dla studentów ze strony forstudent.
z tego samego żródła
Cytat: | Do II wojny światowej procesy urbanizacyjne w krajach wysoko rozwiniętych nasiliły się. Było to wynikiem dużego zapotrzebowania przemysłu na siłę roboczą, ktore powodowało systematyczny napływ do miast ludności wiejskiej. Kraje średnio i mało rozwinięte różnią się między sobą tempem rozwoju urbanizacji. Można podzielić je na :
* kraje, w których urbanizacja postępuje powoli, to kraje o ciągle niskich odsetkach ludności miejskiej (Etiopia 13%)
* kraje urbanizacji pozornej ( Urugwaj 86%, Meksyk 71%, Peru 70%)
Wysoki wskaźnik urbanizacji tych krajów jest skutkiem braku miejsc pracy na wsi. Ludność wiejska na ogół wykwalifikowana, wędruje do miast szukając jakiejkolwiek pracy. Pozornie zatem zwiększa się wskaźnik urbanizacji, ale miasta tych krajów nie mają rozwiniętego przemysłu i usług, aby mogąy zapewnić miejsca stałej pracy napływającej ludności wiejskiej.
* kraje o hamowanej urbanizacji ( Chiny 28%, Egipt 44%)
Prawdziwy rozwoj miast zaczął się dopiero w czasach rewolucji przemysłowej. Szacuje sie, ze jeszcze w końcu XIX wieku w miastach zamieszkiwało zaledwie 10% ludności świata. Urbanizacja powoduje systematyczne zmniejszanie się terenów rolniczych, masowe migracje ludności wiejskiej do wielkich miast. Obecnie liczba ludności w miastach rośnie 2,5 razy szybciej niż liczba ludności terenów rolniczych. Istnienie i rozwój miast należy do zjawisk zarówno pozytywnych jak i negatywnych.
|
Maniek do II WŚ nasiliły się (ale nie Polsce) a nie po.
W tej monografii PAN jest wiele innych ciekawych danych obrazujących poziom życia w Polsce przed i II WŚ. Np dane o umieralności niemowląt jak się okazuje na dodatek zaniżone bo zwyczajnie nie zgłaszano zgonów.
Cytat: |
W drugiej połowie lat 20. (1927/1928) najgorzej na ziemiach polskich przedsta-wiała się umieralność niemowląt w województwach wschodnich (por. tab. VI.8), gdzie rocznie umierało 216 niemowląt na 1000 urodzeń żywych, czyli niewiele mniej niż ćwierć wieku wcześniej (235). W pozostałych województwach umieral-ność niemowląt była znacznie niższa, ale nadal dwukrotnie wyższa niż w wielu krajach europejskich.W pierwszej połowie lat 30., w porównaniu ze średnią z lat 1927/1928, nastą-pił dalszy spadek umieralności niemowląt w Polsce, średnio o 22% (por. tab. VI.8), przy czym największy był w województwach wschodnich (z 216 zgonów na 1000 urodzeń do 119), a najniższy w południowych (ze 171 do 157). Jednak fakt, że w stojących na znacznie wyższym poziomie cywilizacyjnym województwach zachod-nich umieralność niemowląt wynosiła 148‰, czyli była o 29‰ wyższa niż na kre-sach wschodnich, podważa kompletność statystyki zgonów na ziemiach wschod-nich, na co zwracał uwagę S. Szulc (1936, II.A). Z tego samego względu nie można uznać za wiarygodne danych dla lat 1936–1938, z wyjątkiem współczynników dla województw zachodnich, w których obowiązek zgłaszania w urzędach stanu cywil-nego zarówno urodzeń jak i zgonów był skrupulatnie dopełniany. Równie mało wiarygodna wydaje się statystyka zgonów niemowląt wyznania mojżeszowego (por. tab. VI.2), gdyż jest mało prawdopodobne, aby ich umieralność była niższa od występującej wówczas w Szwajcarii, Szwecji czy Wielkiej Brytanii.Niewiarygodna była statystyka zgonów niemowląt (tab. VI.21) wyznania rzymskokatolickiego w woj. wschodnich, prawosławnego w centralnych i wschodnich, a najbardziej wyznania mojżeszowego w tychże województwach. Wynikało z niej, że prawie wcale nie umierały niemowlęta wyznania mojżeszowego w małych mia-stach i na wsi, a w rzeczywistości znaczną liczbę zmarłych niemowląt, przede wszystkim noworodków (wiek poniżej 28 dni), grzebano bez zgłoszenia aktu uro-dzenia i zejścia (Szulc, 1936, II.A). Wiarygodność powojennej statystyki zgonów niemowląt nie budzi zastrzeżeń, choć w pierwszych latach zapewne występowały nieliczne przypadki niezgłosze-nia urodzenia i zejścia. W latach 40. umieralność niemowląt w Polsce była nieco wyższa niż w Szwecji na przełomie XIX i XX wieku i utrzymywała się na poziomie stu kilkunastu zgonów na 1000 urodzeń (117,6 w 1951 r.). Od 1952 roku notuje się stały spadek współczynników umieralności niemowląt (tab. VI.22), najpierw Ruch naturalny poniżej 100‰ w 1952 r. (96,4), w 1973 r. poniżej 30‰, w 1988 r. poniżej 20‰ i w 1998 r. poniżej 10‰. Największe postępy w obniżeniu współczynnika umieral-ności niemowląt osiągnięto w latach 1956–1960 (spadek współczynnika o 33%) oraz latach 1991–1995 (o 30%) i 1996–2000 (o 40%). Współczynnik zgonów nie-mowląt na wsi od 1971 r. nie corocznie, a od 1991 r. corocznie jest niższy niż w miastach (o dziesiętne części promili), choć bodaj powszechną regułą jest niższy poziom umieralności niemowląt w miastach niż na wsi.
[...]
Po trzydziestu latach, [od 1970.) w 2000 r., umieralność niemowląt mieściła się w standar-dach europejskich i wynosiła 8,1‰
|
Wielkie osiągniecie w porównaniu z rokiem 1970 ale już nie tak wielkie w porównaniu z 1988 (też jeszcze PRL i to w kryzysie)
No i proszę nawet śmiertelność niemowląt pokazuje o ile lat byliśmy zacofani w stosunku do Szwecji (ponoć według niektórych tu piszących przykładzie biedy i ciemnoty na przełomie wieków)
Nie jest to poboczny temat bo wyraźnie wiąże się urbanizacją według autora.
A teraz znowu wyjaśnienie dlaczego wplotłem w tę urbanizację i chłopską czy miejską mentalność Żydów:
Cytat: | Głównym źródłem utrzymania ludności wyznania rzymskokatolickiego było rol-nictwo, przy czym udział tego źródła miał tendencję malejącą w latach 1921–1931 (tab. VIII.5)
[...]
Ludność wyznania prawosławnego w znacznie wyższym stopniu niż ludność rzymskokatolicka utrzymywała się z rolnictwa i udział ten w latach 1921–1931 wzrósł (tab. VIII.6)
[...]
Głównym źródłem utrzymania ludności greckokatolickiej było rolnictwo, ale w nieco mniejszym stopniu niż wśród ludności prawosławnej, przy czym udział ten w latach 1921–1931 był malejący (tab. VIII.7)
[...]
Głównym źródłem utrzymania ludności wyznania ewangelickiego było rolnic-two, ale jego udział w latach 1921–1931 wyraźnie malał
[...]
Najwyższy udział ludności podającej język polski za język ojczy-sty występował w powiatach Myślenice (99,2% ludności), Żywiec (99,1%) i Kra-ków (99,0%), a wśród powiatów miejskich w Gdyni (98,0%), Inowrocławiu (97,5%) i Gnieźnie (97,4%). Wśród wielkich miast jedynie w Poznaniu i Krakowie ponad 75% ludności deklarowało język polski jako ojczysty, natomiast w pozostałych czterech wielkich miastach odsetek ten był niższy (ryc. VIII.4). W układzie prze-strzennym uderzająca była koncentracja ludności niepolskiej w centralnych czę-ściach miast, zwłaszcza w Łodzi i Warszawie. W obu tych miastach, podobnie jak w Krakowie i Wilnie, chodziło głównie o ludność żydowską (ryc. VIII.5). Natomiast niższy odsetek ludności polskojęzycznej we Lwowie, zwłaszcza w jego dzielnicy północnej, wiązał się z obecnością ludności żydowskiej i ukraińskiej.
[...]
O wiele wyraźniej zaznaczała się koncentracja ludności żydowskiej w miastach. Spośród 2 063,1 tys. Żydów mieszkających w miastach 61,2% zasiedlało miasta województw centralnych (warszawskie z Warszawą, łódzkie, kieleckie, lubelskie i białostockie), podczas gdy udział ludności innych wyznań w miastach tych woje-wództw wynosił 50,9%. W miastach województw wschodnich mieszkało 12,6% ogó-łu żydowskiej ludności miejskiej i tylko 4,9% ludności miejskiej innych wyznań, w miastach województw zachodnich odpowiednio 0,9% i 21,5%, a w południowych odpowiednio 25,2% i 22,7%.
[...]
Na wsi mieszkało 698,4 tys. ludności wyznania mojżeszowego czyli 25,3% ogółu ludności tego wyznania w Polsce, ale wśród ponad 19−milionowej ludności wiejskiej stanowili zaledwie 3,7%.
[...]
Głównymi źródłami utrzymania ludności żydowskiej w 1921 r. były dwa działy gospodarki: górnictwo i przemysł oraz handel i ubezpieczenia, a przede wszystkim handel towarowy (detaliczny i hurtowy) i przemysł odzieżowy, z których utrzymy-wało się prawie 54% ludności wyznania mojżeszowego (tab. X.6). Żydzi stanowili zarazem większość osób utrzymujących się z handlu towarowego i pośrednictwa, i blisko połowę w przemyśle skórzanym i odzieżowym. Również wysoki procent lekarzy wolno praktykujących stanowili Żydzi. Pomimo historycznych ograniczeń zaborców, zakazujących nabywania ziemi i zamieszkiwania na wsi, ponad 5% lud-ności żydowskiej utrzymywało się z pracy w rolnictwie.
[...]
W dziesięcioleciu 1921–1931 nastąpiły niewielkie zmiany struktury źródeł utrzymania ludności żydowskiej: kosztem zmniejszenia udziału utrzymujących się z handlu wzrósł odsetek utrzymujących się z przemysłu. |
Rozumiesz teraz o co mi chodziło czy za trudne?
Żydzi stanowili znaczną cześć mieszkańców miast. Znakomita większość (prawie wszyscy) była zatrudniona poza rolnictwem.
To oni stanowili więc znaczący odsetek ludności nie mających chlopsko-feudalnej mentalności a niestety zastali wymordowani pogłębiając tym samych odsetek chlopsko-feudalnej mentalności również w miastach. Po jedno dwa pokolenie nowoprzybyłych (między innymi w ich miejsce) do miast chłopów to za mało by tę mentalność znacząco zmienić.
I tylko tyle i tylko w tym kontekście było o Żydach.
Innym ważnym wskaźnikiem rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego jest poziom wykształcenia ludności.
Cytat: | IX. OŚWIATA I NAUKAPodstawą rozwoju nowoczesnego społeczeństwa jest sprawny i dostępny system oświatowy i wysoki poziom wykształcenia ludności. Dane na ten temat zbierane są systematycznie, co pozwala na analizę różnic terytorialnych i zmian poziomu wykształcenia ludności. Na początku XX wieku na ziemiach polskich istniały różne systemy edukacji, przy czym na terenie zaboru rosyjskiego nie było obowiązku powszechnego nauczania. Obowiązek ten był rygorystycznie przestrzegany i prawie całkowicie wypełniany tylko w zaborze pruskim. W Gali-cji, pomimo istnienia odpowiednich ustaw i zarządzeń, tylko połowa dzieci w 1910 r. pobierała naukę szkolną (Mauersberg, 1982, s. 555). W Królestwie Polskim nauka w szkółkach ludowych trwała przeciętnie 3–4 lata, w zaborze austriackim istniały 6−klasowe szkoły na wsi i 7−klasowe w miastach, nato-miast w zaborze pruskim obowiązywała nauka w 8−klasowych szkołach ludo-wych. W rezultacie na ziemiach zaboru rosyjskiego analfabeci stanowili 65% ludności, w Galicji 56%, a w zaborze pruskim 0,6%.
Spis z 1921 r. dostarczył sporo danych na temat poziomu oświaty w Polsce u zarania niepodległości. Prawie połowa ludności nie umiała czytać ani pisać, przy czym poziom analfabetyzmu był szczególnie wysoki we wschodniej części kraju, gdzie w niektórych powiatach obejmował niemal całą ludność
|
taki był stan zastany po zaborach. A co zrobiono:
Cytat: | Z inicjatywy Janusza Jędrzejewicza (1885–1951), Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, sejm w dniu 11 marca 1932 r. zatwierdził ustawę reformującą ustrój szkolnictwa i szkół akademickich (Dz.U. 1932, nr 38, poz. 389). Szkoły podstawowe (powszechne) podzielono na trzy stopnie organizacyjne. W szkole I stopnia, z 1 lub 2 nauczycielami, liczącej do 120 uczniów, klasa trzecia była dwuletnia, a klasa czwarta – trzyletnia. Szkoły II stopnia, z 3 lub 4 nauczycielami, liczące do 210 uczniów, miały dwuletnią klasę VI. Wreszcie szkoła III stopnia, liczą-ca 5 i więcej nauczycieli, miała 7 klas jednorocznych i realizowała pełny program szkoły powszechnej (Mauersberg, 1982, s. 569). Naukę w szkole średniej rozpoczy-nali uczniowie w wieku 12–13 lat, po ukończeniu klasy VI; |
Nie wiem czy jesteś w stanie dokonać analizy tego powyżej ale to oznacza, że wielka reforma z 1932 roku (dopiero!) mówi klasach w których się jednocześnie uczą dzieci z trzech roczników. Dociera do pustego łba jaką to wielką wagę staranność przykładano do oświaty i nauki w czasach II RP. Szczególnie na obszarach wiejskich i w małych miasteczkach.
I teraz porównaj to z systemem nauki i oświaty nawet wczesnego, równie biednego PRL.
A przy okazje jaką to dawało równość szans. Prawda? Demokracja dla ludu. Nie? Szczególnie to dziecko z tej szkoły i stopnia mało szanse ja pierun zostać profesorem albo tylko inżynierem.
Cytat: | Zróżnicowanie stopni szkół powszechnych utrudniło przejście młodzieży – głównie chłopskiej – do gimnazjów, a absolwentom gimnazjów przejście do liceów. |
Dyskryminacja systemowa biednych i chłopskich dzieci. Rozumiesz teraz dlaczego to PRL dala milionom ludzi szanse i dlaczego wielu dzisiejszych mądrych wykształconych i krytykujących PRL lemingów by nadal krowy. pasała?
No ale jakieś tam sukcesy były:
Cytat: | W okresie międzywojennym nastąpiła znaczna poprawa poziomu oświaty, choć różnice bynajmniej nie zniknęły. Poziom analfabetyzmu w ciągu zaledwie pierwszego dziesięciolecia spadł z 44,5% do 27,6%. Wystąpiło to w całej Polsce łącznie z województwami wschodnimi (71,7% i 45,8%), przy czym w województwach zachodnich analfabetyzm zniknął prawie całkowicie. Niemniej różnice przestrzenne pozostały nie tylko w skali kraju, ale również w skali lokalnej, czego przykłady można znaleźć w dużych miastach, zwłaszcza w byłym zaborze rosyjskim, jak Warszawa, Łódź czy Wilno (ryc. IX.2)
|
O popatrz w Warszawie były rejony analfabetów. Przypadkiem nie tak gdzie mieszkałeś? (głupi żart i złośliwość ale nie mogłem się potrzymać)
Tyle ze z tej ryciny wychodzi, że najwięcej analfabetów nie było na Pradze tylko na Woli pas aż do Bielan, Ochocie i tuż przy Wiśle poniżej Czerniakowa - stanowili (o zgrozo) od 15-23%. W Stolicy!!!! Średnio 13%!!!
Gorzej było tylko w łodzi tak patrząc na udział obszaru analfabetyzmu. Bałuty, Widzew itd. (śr, 19,8%) Wilno też nie błyszczało (śr. 17%). Ale Poznań śr. 1,4 czy Kraków ze sr 5,9 to krynice mądrości.
Tak swoją drogą to zastanawia czemu Ci potomkowie miejskich (przedwojennych) i wiejskich (powojennych) analfabetów z Warszawy tak się srają?
Cytat: | Ukończenie średniej szkoły ogólnokształcącej (tzw. duża matura) otwierało przed absolwentami szerokie możliwości awansu społecznego. W całym okresie międzywojennym dyplomy dużej matury uzyskało około 250 tys. osób i stanowili oni główny trzon inteligencji polskiej, bowiem w tym samym okresie studia wyższe w Polsce ukończyło około 83 tys. osób.
|
A szkolnictwo wyższe?
Cytat: | W sumie liczba studentów na wyższych uczelniach wzrosła w latach 1921–1937 z 34 do 48 tys., przy czym szczególny przyrost zaznaczył się w naukach prawnych, politycznych i handlowych |
też radzę porównać z latami 50. i wczesnymi 60. w PRL (odpowiednik)
No to porównujmy.
Cytat: | Po zakończeniu wojny liczbę analfabetów szacowano na około 3 mln osób, tj. 18% ludności powyżej 9 roku życia. Podstawowym zadaniem szkolnictwa było więc zlikwidowanie analfabetyzmu. W 1949 r. na podstawie ustawy (Dz.U. 1949, nr 25, poz. 177) podjęto szeroką akcję społeczną, w wyniku której, w dniu 21 grud-nia 1951 r., pełnomocnik rządu do spraw walki z analfabetyzmem ogłosił likwida-cję analfabetyzmu jako zjawiska masowego. Począwszy od roku szkolnego 1948/49 za podstawę ustroju szkolnego przyjęto 7−klasową szkołę podstawową i oparte na niej 4−letnie liceum ogólnokształcące |
No proszę nie po 14 latach od startu jak ta reforma z 1932 tylko po 4 (licząc od 1944) i bez żadnych systemowym różnic miedzy szkołami. Jakimiś stopniami i podziałem dla wsioków, biednych i miastowej inteligencji.
BYŁA TO W KOŃCU SZANSA AWANSU SPOŁECZNEGO DLA LUDU CZY NIE?
dodatkowo wyrównywaniem szans było:
Cytat: | Obok studiów dziennych stworzono studia dla pracujących (wieczorowe, zaoczne lub eksternistyczne). W sierpniu 1951 r. utwo-rzono w 12 szkołach wyższych dwuletnie wydziały studiów przygotowawczych dla niemających matury kandydatów pochodzących z rodzin robotniczych i chłopskich.
|
Ponadto już na początku lat 60. po 17 latach istnienia PRL (odpowiednik reformy z roku 1932 a jakże innej jakościowo):
Cytat: | W połowie lat sześćdziesiątych, na podstawie ustawy z dnia 15 lipca 1961 r. o rozwoju systemu oświaty i wychowania (Dz.U. 1961, nr 32, poz. 160), przepro-wadzono organizacyjną i programową reformę szkolnictwa, wprowadzając 8−letnie nauczanie w szkole podstawowej (od 1 września 1966 r.) z obowiązkiem nauki od 7 roku życia do ukończenia VIII klasy, nie dłużej jednak niż do 17 roku życia.
|
I tak dalej, i tak dalej
Innym wskaźnikiem rozwoju gospodarczego cywilizacyjnego państw jest struktura zatrudnienia.
W uproszeniu czym niższy odsetek pracujących w rolnictwie tym lepiej.
Ale o tym już kiedy indziej.
Dodam tylko, że 1931 z rolnictwa żyło 61,4 % ludności (praktycznie tyle samo co zaraz po I WŚ bo w 1921 to było 64.5, paradoksalnie w 1910 "tylko" 68 ale te dane nie obejmują części kresów) ale już w 1950 - 47%
Jest skok znaczący? W ciągu zaledwie 5 lat czy nie?
w 1970 już tylko ok 28%. W roku 2002 jest już na poziomie prawie europejskim - ok 7,9%
Ze źródeł pozarolniczych w 1931 utrzymywało się zaledwie 34,6% ludzi, w 1950 - już 52,9 a w roku 1970 - 59,8 i o dziwo w roku 2002 tylko - 53,3 czyli cofniecie do stanu z roku 1950 prawie.
I tu narzuca się pytanie. Skoro jednocześnie zmalała o ok 20% liczba osób utrzymująca się roli i o ok 6 % utrzymujących się ze źródeł pozarolniczych (te źródła to wszystko poza rolnictwem, usługi, wolne zawody, nauka itd nie tylko przemysł) to co się stało z tymi 26%??? Z czego żyją? Masz jakąś idee warszawski lemingu?
Ale jest też inna kategoria. Osoby utrzymujące się ze źródeł niezarobkowych.
W roku 1931 było takich 4% w 1950 - 4,2% w 1970 - 10,3 a obecnie aż 37%
Kurcze to aż tyle kurew i złodziei dzisiaj mamy?
a tak poważnie to znalazłem definicję:
Cytat: | NIEZAROBKOWE ŹRÓDŁO UTRZYMANIA dochody uzyskiwane ze świadczeń typu: emerytury, renty, alimenty, stypendia, a także w konsekwencji przebywania w domu dziecka, domu opieki społecznej, zakonie, zakładzie dla przewlekle chorych. |
oraz to:
Cytat: | Raport o sytuacji polskich rodzin
2.5.2. Czynniki warunkujące ryzyko popadania w ubóstwo
Ubóstwo w różnym stopniu dotyka poszczególne grupy ludności. Ryzyko popadania w ubóstwo zależy od szeregu czynników zarówno demograficznych, jak i społeczno-ekonomicznych. Są to zarówno takie tradycyjne czynniki, jak na przykład wzrost kosztów utrzymania, niekorzystna w rodzinie relacja osób posiadających własne źródło utrzymania do liczby osób utrzymywanych (z czym ściśle związana jest wielodzietność), jak i nowe czynniki związane z procesem transformacji, np. zjawisko bezrobocia.
|
Cytat: | Niezarobkowe źródła utrzymania
Biorąc pod uwagę źródła utrzymania gospodarstwa domowego, zdecydowanie w najtrudniejszej sytuacji znajdowały się rodziny utrzymujące się ze źródeł niezarobkowych (w tym głównie z zasiłków dla bezrobotnych i świadczeń pomocy społecznej). W 1996 roku około 45% osób w tej grupie gospodarstw domowych żyło poniżej relatywnej granicy ubóstwa. 78% z tych osób znajduje się poniżej minimum socjalnego, a 21% - poniżej minimum egzystencji. Relatywnie częściej w sferze ubóstwa znajdowały się rodziny dotknięte bezrobociem. W gospodarstwach posiadających w swoim składzie co najmniej 1 osobę bezrobotną poniżej relatywnej linii ubóstwa żyło około 27% osób, natomiast w gospodarstwach bez osób bezrobotnych - 10%. W 1996 roku
osoby z rodzin dotkniętych bezrobociem stanowiły ponad jedną trzecią populacji żyjącej w sferze ubóstwa relatywnego. |
Ładnie prawda? no super git gitara...
Tak przy okazji to podobno PRL miał niesamowite przywileje dla emerytów, rencistów itd
Cala monografia liczy prawie 500 stron i jest tam wiele ciekawych danych.
Dostępna jest w postaci darmowego pdf.
Jak chcesz to możesz poczytać tę agitkę rodem z KC PZPR. Brrrr...
[/u] |
Ważne jest tylko to co było "dopiero co".
Tego co było kiedyś (na przykład .... JUTRO) - nie ma.
Komandor wykopał coś czego NIGDY dotąd nie było. Bo te fakty, te statystyki NIKOMU dziś nie służą dobrze. Dzięki tym wykopkom Komandor staje się starym pierdziochem a mógłby żyć jak człowiek dzisiejszy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
JaKrów 28-lat
Gość
|
Wysłany: Śro 2:52, 02 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Adam Barycki napisał: | I co Pani na to, Pani Agafio? Jest dobrze, a Pan Komandor mówi, że źle, dlaczego On nam to robi?
Adam Barycki |
Bo pierdzi w stołek.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
AGAFIA
Usunięcie na własną prośbę
Dołączył: 20 Paź 2014
Posty: 1702
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:05, 02 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: | To nie był przytyk tylko nawiązanie do dwóch sprzecznych wypowiedzi. Raz jaka to teraz ta Polaka dzięki demokracji bogata bo mięso jest, a jaka w tym PRL bieda była (ludzie głodowali, musieli mieszkać w tandetnych blokach z wielkiej płyty itp) a winnym temacie, przy okazji przyjmowania uchodźców, ze nas nie stać bo polskie dzieci z głodu skręca.
Tak przy okazji pomimo biedy w PRL a bogactwa w Norwegii takich scen z noclegowni w tym PRL nie było. Bo praktycznie oprócz naprawdę żuli z wyboru i kompletnie zdegenerowanych alkoholików bezdomnych nie było. |
W III Rzeszy nie było domu dla Marleny Dietrich , w komunistycznej Moskwie dla niejakiego Sołżenicyna ,a na księżycu dla dwóch tam takich.. Bezdomność drogi Komandorze, jest zjawiskiem występującym we wszystkich, nawet najbogatszych społeczeństwach. W dodatku to problem poza ustrojowy, którego jak dotąd nikomu nie udało się rozwiązać.
Dowodzisz, że za PRL- u nie było bezdomnych, uogólniając oczywiście.
Śmiem się nie zgodzić.
Ponieważ propaganda musiała spelniać swoją rolę, już od wczesnych lat 50-tych, ukrywano problem bezdomności. Skutkowało to min. likwidacją kościelnego Caritasu, zdaje się w 1950 roku. Jedyną formą opieky czy też pomocy bezdomnym, stanowiły więc państwowe zakłady opiekuńcze. Warto podkreślić, że zakazana była działalność ogranizacji charytatywnych, społecznych, a umieszczenie podopiecznego w zakładzie na koszt państwa graniczyło z cudem.
Kilka lat póżniej niejaki Władysław Kupiec-wojewódzki sędzia podjął działania na rzecz poprawy losu bezdomnych, choć w dużej mierze dotyczyła ona bylych więźniów, a również osób które ze wzg. na stan zdrowia nie mogły podjąć zatrudnienia i tym samym otrzymać kąta w hotelu robotniczym. Starania sędziego zaowocawały zarządzeniem prezesa RM w roku 1969.
I tu posłużę się cytatem
Niestety, przedstawiciele Rady przy ministrze sprawiedliwości odmawiając uzasadnili, że pobyt w takim domu mógłby być traktowany jako dalsze przedłużenie kary dla osób zwolnionych z zakładów penitencjarnych, zaś Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej, że mają pilniejsze potrzeby i nie mogą się zajmować sprawami marginalnymi. Również nie zgodzili się na prowadzenie takiego domu przedstawiciele Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej oraz Polskiego Czerwonego Krzyża. Ostatecznie budynek wraz z meblami i pościelą kompletnie przygotowany do zakwaterowania około 100 osób, został przekazany władzom terenowym.
„Nikt nie chciał takiego zakładu dla bezdomnych prowadzić i nie było osoby, która by takim domem kierowała i tam zamieszkała. Na udział osób duchowych, a nawet Kościoła nie wyrażano zgody.
Kolejny krok mający pomóc bezdomnym był projekt Zbigniewa Bożyczko, który również spełz na niczym. Kolejny krok to już rok 1971 i działalność Tadeusza Rylke. I w tym przypadku utworzenie schorniska, noclegowni stało się niemożliwe.
Dalej rok 1977 i inicjatywa podjęta przez Jadwigę Skierczyńską, Stanisława Kleczyńskiego i Marię Jarkiewicz i pierwszy sukces w postaci utworzenia Domu Przyjaźni w Warszawie przy ul. Knyszyńskiej . I tu kolejny cytat
Nowy twór nie mieścił się w strukturach żadnych instytucji, organizacji, w żadnych przepisach. Nie pomogły Ministerstwo Zdrowia, Towarzystwo Przyjaciół Dzieci itd. W Polskim Komitecie Pomocy Społecznej powiedzieli, iż nie będą popierać prywatnych hoteli robotniczych. A ludzi znajdujących się bez wyjścia było coraz więcej. Samotni, bez rodzin lub nie utrzymujący kontaktu z najbliższymi. Chorzy psychicznie nie objęci żadną opieką. Opuszczający szpitale i zakłady karne, nie mający dokąd pójść. Niezdolni do pracy starcy i inwalidzi. Zgłaszali się rezydenci klatek schodowych i strychów. Mieszkańcy dworców, ogródków działkowych i zsypów na śmieci. Tragedie, łzy, beznadzieja...
Warto też wspomnieć, jak ówczesne władze radziły sobie z bezdomnością, której podobno nie było.
W większych miastach prezydenci dwa razy w roku wprowadzali tzw. tryb przyśpieszonego działania kolegiów ds. wykroczeń. Podczas tego "trybiku" sprzątano bezdomnych z dworców, z klatek schodowych, z parków i ulic i zamykano ich na trzy miesiące do więzień. Była to prawdziwa zabawa "w kotka i w myszkę", a nie próba rozwiązania problemu."
Tak naprawdę problem bezdomności zaczęto werbalizować dopiero w latach 80 tych, choć jeszcze WG. zapisu w Dzienniku Ustaw z 1983 r. za bezdomność obowiązywały represje prawno-karne.
Nie ma statystyk, które dzisiaj odzwierciedlałyby nam skalę problemu. Pierwsze takie badania zaczęto bowiem przeprowadzać w latach 90-tych.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
JaKrów 28-lat
Gość
|
Wysłany: Śro 14:14, 02 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
AGAFIA napisał: | Cytat: | To nie był przytyk tylko nawiązanie do dwóch sprzecznych wypowiedzi. Raz jaka to teraz ta Polaka dzięki demokracji bogata bo mięso jest, a jaka w tym PRL bieda była (ludzie głodowali, musieli mieszkać w tandetnych blokach z wielkiej płyty itp) a winnym temacie, przy okazji przyjmowania uchodźców, ze nas nie stać bo polskie dzieci z głodu skręca.
Tak przy okazji pomimo biedy w PRL a bogactwa w Norwegii takich scen z noclegowni w tym PRL nie było. Bo praktycznie oprócz naprawdę żuli z wyboru i kompletnie zdegenerowanych alkoholików bezdomnych nie było. |
W III Rzeszy nie było domu dla Marleny Dietrich , w komunistycznej Moskwie dla niejakiego Sołżenicyna ,a na księżycu dla dwóch tam takich.. Bezdomność drogi Komandorze, jest zjawiskiem występującym we wszystkich, nawet najbogatszych społeczeństwach. W dodatku to problem poza ustrojowy, którego jak dotąd nikomu nie udało się rozwiązać.
Dowodzisz, że za PRL- u nie było bezdomnych, uogólniając oczywiście.
Śmiem się nie zgodzić.
Ponieważ propaganda musiała spelniać swoją rolę, już od wczesnych lat 50-tych, ukrywano problem bezdomności. Skutkowało to min. likwidacją kościelnego Caritasu, zdaje się w 1950 roku. Jedyną formą opieky czy też pomocy bezdomnym, stanowiły więc państwowe zakłady opiekuńcze. Warto podkreślić, że zakazana była działalność ogranizacji charytatywnych, społecznych, a umieszczenie podopiecznego w zakładzie na koszt państwa graniczyło z cudem.
Kilka lat póżniej niejaki Władysław Kupiec-wojewódzki sędzia podjął działania na rzecz poprawy losu bezdomnych, choć w dużej mierze dotyczyła ona bylych więźniów, a również osób które ze wzg. na stan zdrowia nie mogły podjąć zatrudnienia i tym samym otrzymać kąta w hotelu robotniczym. Starania sędziego zaowocawały zarządzeniem prezesa RM w roku 1969.
I tu posłużę się cytatem
Niestety, przedstawiciele Rady przy ministrze sprawiedliwości odmawiając uzasadnili, że pobyt w takim domu mógłby być traktowany jako dalsze przedłużenie kary dla osób zwolnionych z zakładów penitencjarnych, zaś Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej, że mają pilniejsze potrzeby i nie mogą się zajmować sprawami marginalnymi. Również nie zgodzili się na prowadzenie takiego domu przedstawiciele Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej oraz Polskiego Czerwonego Krzyża. Ostatecznie budynek wraz z meblami i pościelą kompletnie przygotowany do zakwaterowania około 100 osób, został przekazany władzom terenowym.
„Nikt nie chciał takiego zakładu dla bezdomnych prowadzić i nie było osoby, która by takim domem kierowała i tam zamieszkała. Na udział osób duchowych, a nawet Kościoła nie wyrażano zgody.
Kolejny krok mający pomóc bezdomnym był projekt Zbigniewa Bożyczko, który również spełz na niczym. Kolejny krok to już rok 1971 i działalność Tadeusza Rylke. I w tym przypadku utworzenie schorniska, noclegowni stało się niemożliwe.
Dalej rok 1977 i inicjatywa podjęta przez Jadwigę Skierczyńską, Stanisława Kleczyńskiego i Marię Jarkiewicz i pierwszy sukces w postaci utworzenia Domu Przyjaźni w Warszawie przy ul. Knyszyńskiej . I tu kolejny cytat
Nowy twór nie mieścił się w strukturach żadnych instytucji, organizacji, w żadnych przepisach. Nie pomogły Ministerstwo Zdrowia, Towarzystwo Przyjaciół Dzieci itd. W Polskim Komitecie Pomocy Społecznej powiedzieli, iż nie będą popierać prywatnych hoteli robotniczych. A ludzi znajdujących się bez wyjścia było coraz więcej. Samotni, bez rodzin lub nie utrzymujący kontaktu z najbliższymi. Chorzy psychicznie nie objęci żadną opieką. Opuszczający szpitale i zakłady karne, nie mający dokąd pójść. Niezdolni do pracy starcy i inwalidzi. Zgłaszali się rezydenci klatek schodowych i strychów. Mieszkańcy dworców, ogródków działkowych i zsypów na śmieci. Tragedie, łzy, beznadzieja...
Warto też wspomnieć, jak ówczesne władze radziły sobie z bezdomnością, której podobno nie było.
W większych miastach prezydenci dwa razy w roku wprowadzali tzw. tryb przyśpieszonego działania kolegiów ds. wykroczeń. Podczas tego "trybiku" sprzątano bezdomnych z dworców, z klatek schodowych, z parków i ulic i zamykano ich na trzy miesiące do więzień. Była to prawdziwa zabawa "w kotka i w myszkę", a nie próba rozwiązania problemu."
Tak naprawdę problem bezdomności zaczęto werbalizować dopiero w latach 80 tych, choć jeszcze WG. zapisu w Dzienniku Ustaw z 1983 r. za bezdomność obowiązywały represje prawno-karne.
Nie ma statystyk, które dzisiaj odzwierciedlałyby nam skalę problemu. Pierwsze takie badania zaczęto bowiem przeprowadzać w latach 90-tych. |
A więc nie ma problemu. Za wyjątkiem otwartej gęby Agafii. Ona ma problem z wymiocinami.
Udowodnij Agafio że wczoraj zdarzyło ci się coś istotnego. Coś takiego co przełożyło się na twoje dziś.
Niedawno (czy to było przed chwilą?) przeczytałem pracę naukową, z której wynika że nie było żadnej przeszłości, jeśli ta nie przekłada się na dziś.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 14:16, 02 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
AGAFIA napisał: | Cytat: | To nie był przytyk tylko nawiązanie do dwóch sprzecznych wypowiedzi. Raz jaka to teraz ta Polaka dzięki demokracji bogata bo mięso jest, a jaka w tym PRL bieda była (ludzie głodowali, musieli mieszkać w tandetnych blokach z wielkiej płyty itp) a winnym temacie, przy okazji przyjmowania uchodźców, ze nas nie stać bo polskie dzieci z głodu skręca.
Tak przy okazji pomimo biedy w PRL a bogactwa w Norwegii takich scen z noclegowni w tym PRL nie było. Bo praktycznie oprócz naprawdę żuli z wyboru i kompletnie zdegenerowanych alkoholików bezdomnych nie było. |
Dowodzisz, że za PRL- u nie było bezdomnych, uogólniając oczywiście.
Śmiem się nie zgodzić.
|
Gdzie dowodzę, że nie było? Napisałem, że "oprócz" (zapomniałem o byłych więźniach) praktycznie nie było. To był niezauważalny margines.
Fakt, wielu "Bolków- śmieciarzy-denaturaciarzy", często z rodziną, gnieździło się w jakiś sutenerach z jedną izbą albo jakimś posklepowym lokalu. Dzieci na bosaka po śniegu biegały w jednej koszuli. No było. Ale takiej plagi bezdomnych jak dzisiaj nie było. No chyba, że byli tylko nie było ich widać bo np. rozstrzeliwali w pobliskim lesie, ale o tym nie słyszałem nawet w IPN.
A w tym płaczliwym artykule o znieczulicy władz na problem bezdomności i braku chęci to prowadzenia schroniska nie zastanawia Cię fakt, że PCK i PKPS też nie chciały prowadzić domów dla bezdomnych?
Nie ważne, bezdomność występuje wszędzie i zawsze. Z rożnych przyczyn. Czasami choroby psychicznej, wyboru takiego stylu życia, alkoholizmu i konfliktów w rodzinie. Fakt niezaprzeczalny. Ale problemem się staje wówczas kiedy przestaje być marginalna i związana patologią lub wyborem a zaczyna dotykać szerszą grupę ludzi, np jak to dzisiaj bywa wyeksmitowanych na bruk, na dodatek z dziećmi. I nie za patologie wcale tylko niemożności sprostania coraz wyższym czynszom (podnoszonym często specjalnie przez właściciela aby się "hołoty" pozbyć) pułapce zadłużeniowej, utraty pracy itp.
Ja Aga żyłem w tamtych czasach. Chodziłem po ulicach, bywałem na dworcach w Gdyni, Gdańsku, Katowicach, Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu i wielu innych... I pierwszy raz z tabunem bezrobotnych, wyjadających często resztki z talerzy spotkałem się w wolnej Polsce po roku 1989 czy 1990. Na dworcu Warszawa Wschodnia zresztą. Wiadomo stolica to przodowała w budowie demokracji i kapitalizmu
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
AGAFIA
Usunięcie na własną prośbę
Dołączył: 20 Paź 2014
Posty: 1702
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:10, 02 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Ale takiej plagi bezdomnych jak dzisiaj nie było | Takiej nie, ale była.
Cytat: | A w tym płaczliwym artykule o znieczulicy władz na problem bezdomności i braku chęci to prowadzenia schroniska nie zastanawia Cię fakt, że PCK i PKPS też nie chciały prowadzić domów dla bezdomnych? | Czemu płaczliwym? Część wypowiedz jest autorstwa ''społeczników'', którzy wbrew propagandzie problem zauważali. Mało tego starali się coś z nim zrobić, mnimo braku wsparcia ze strony ówczesnych władz. Bezdomni, włóczędzy, biedacy-to nie jest wymysł XXI wieku, to zjawisko stare jak świat.
W okresie powojennym problematyka bezdomności pojawiła się – w sposób charakterystyczny dla PRL-u jako zagadnienie pasożytnictwa społecznego dopiero w połowie lat 80-tych (por. Dz.U. z 1983 roku, Nr 39, poz. 176) interpretowanego jako konsekwencja indywidualnej dewiacji ludzi, którzy nie chcieli brać udziału w wysiłku współtworzenia socjalistycznej pomyślności i – stosownie do przepisów przywołanej ustawy – usiłowało się je rozwiązywać przede wszystkim środkami represji prawno-karnej. W doskonałym – z założenia – ładzie społecznym PRL-u bezdomność traktowana jako cecha struktury społecznej istnieć nie mogła, co znakomicie blokowało możliwość artykulacji problemu. Odpowiednio – nie stał się on również przedmiotem systematycznej refleksji w naukach społecznych. Badania poświęcone problematyce bezdomności w Polsce powojennej zaczęto prowadzić dopiero z początkiem lat 90-ych.
[link widoczny dla zalogowanych]
Czyli to może nie jest tak, że skala problemu była marginalna, a tak, że po prostu ukrywano to zjawisko..
Okres od 1950 do 1981 r. był najcięższym okresem dla bezdomnych w Polsce. Władze komunistyczne, chcąc zmonopolizować i jednocześnie ograniczyć wszelką działalność opiekuńczą, natychmiastowym zarządzeniem zlikwidowały w roku 1950 kościelny "Caritas". Wszelkie kościelne i zakonne przytułki upadły. Dla zmylenia opinii publicznej pozostała tylko nazwa "Caritas" - instytucja poddana całkowicie władzom państwowym. Zakłady prowadzone przez ten fałszywy "Caritas" przyjmowały podopiecznych tylko ze skierowaniem od państwowej opieki społecznej. Bezdomni właściwie pozostali wtedy "na lodzie", bo choć przedwojenna ustawa z r.1929 na papierze dalej obowiązywała, to baza opiekuńcza prawie przestała istnieć. Nie było praktycznie możliwości dostania się do państwowego domu opieki. Na pierwszy plan wysuwały się państwowe domy rencistów i luksusowe domy pogodnej starości. Czasem udawało się jakiemuś zapalonemu opiekunowi społecznemu wepchnąć bezdomnego do państwowego domu opieki "na koszt Skarbu państwa", ale trzeba było karkołomnych wyczynów, aby tego dokonać. Nie istniała działalnośść pozarządowych organizacji społecznych i charytatywnych, gdyż była ona zakazana. Słowo "bezdomny" zostało objęte zapisem cenzury, gdyż ujawnianie problemu bezdomnych mogło kompromitować tzw. "ustrój sprawiedliwości społecznej". Ludzie znający od podszewki życie w PRL wiedzieli, że problem bezdomnych narasta. Wiedzieli o tym milicjanci, pracownicy opieki społecznej, lekarze i księża. Problem ten był jedynie łagodzony przez istnienie hoteli robotniczych, w których czy to podczas kampanii cukrowniczych, czy też podczas tworzenia nowych zakładów przemysłowych, kryła się cała armia ludzi samotnych, nie mających mieszkania. W większych miastach prezydenci dwa razy w roku wprowadzali tzw. tryb przyśpieszonego działania kolegiów ds. wykroczeń. Podczas tego "trybiku" sprzątano bezdomnych z dworców, z klatek schodowych, z parków i ulic i zamykano ich na trzy miesiące do więzień. Była to prawdziwa zabawa "w kotka i w myszkę", a nie próba rozwiązania problemu."
"Bezdomność stałą się widoczna dopiero po 1989 roku. Wielu Polaków sądzi, że w PRL-u (zgodnie z popularną zasadą: "za komuny było lepiej") tego problemu nie było. To mylny pogląd - w socjalistycznej Polsce bezdomność była skrzętnie ukrywana przez władze."
http://www.sfinia.fora.pl/kawiarnia,17/prl-wspomnienia-bez-zgredzialego-pierdzielenia,6009.html
I dla podsumowania post Rafała
Trafilismy na budowę w Warszawie.
Cały miesiąc cała załoga pila piwko i grała w karty, my też.
Było tak:
8 godz picia
0 godz pracy
W ostatnich trzech daniach przywieziono dowdatkowe siły w dużej ilości, zalaliśmy fundamenty w trzy dni no i miesięczną normę wyrobiliśmy.
W nagrode pojechaliśmy budowlanym omnibusem na dwudniowy odpoczynek na mazury.
Eh, to były piekne czasy, łezka sie kręci ...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23288
Przeczytał: 66 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:22, 02 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Zainteresowanie tematem bezdomności nie polega jedynie na badaniach społeczno-socjologicznych. Ma ono prowadzić do opracowania metod skutecznej pomocy bezdomnym. Punktem wyjściowym do tego typu badań jest potraktowanie problemu bezdomności jako przesłanki ubóstwa. Ludzie, których dochody spadają, bądź też z racji na przykład utraty pracy przestają napływać popadają w nędzę. Bywa, że nie znajdując oparcia ani w rodzinie, ani w znajomych doświadczają upokorzeń i tracą wiarę w sens życia. Naturalnie są też jednostki przedsiębiorcze, które nie poddają się sytuacji i poszukują rozwiązań, które pozwalają im wybrnąć z kłopotów. Należy bowiem pamiętać, że bezdomność nie jest skutkiem jedynie niekorzystnych uwarunkowań socjalnych, na przykład bezrobocia czy braku mieszkania. To także efekt zmniejszonej zdolności do samodzielnego życia i poddania się wymogom społeczeństwa, oceniającego jednostkę głównie pod względem wydajności. Bezdomnych należy pojmować jako ludzi w kryzysie, którzy zostali wykorzenieni społecznie i nie są przystosowani do życia w społeczeństwie zorganizowanym.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23288
Przeczytał: 66 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:27, 02 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Zainteresowanie tematem bezdomności nie polega jedynie na badaniach społeczno-socjologicznych. Ma ono prowadzić do opracowania metod skutecznej pomocy bezdomnym. Punktem wyjściowym do tego typu badań jest potraktowanie problemu bezdomności jako przesłanki ubóstwa. Ludzie, których dochody spadają, bądź też z racji na przykład utraty pracy przestają napływać popadają w nędzę. Bywa, że nie znajdując oparcia ani w rodzinie, ani w znajomych doświadczają upokorzeń i tracą wiarę w sens życia. Naturalnie są też jednostki przedsiębiorcze, które nie poddają się sytuacji i poszukują rozwiązań, które pozwalają im wybrnąć z kłopotów. Należy bowiem pamiętać, że bezdomność nie jest skutkiem jedynie niekorzystnych uwarunkowań socjalnych, na przykład bezrobocia czy braku mieszkania. To także efekt zmniejszonej zdolności do samodzielnego życia i poddania się wymogom społeczeństwa, oceniającego jednostkę głównie pod względem wydajności. Bezdomnych należy pojmować jako ludzi w kryzysie, którzy zostali wykorzenieni społecznie i nie są przystosowani do życia w społeczeństwie zorganizowanym. |
I tego jednak w PRL nie było można było nie mieć samochodu fajnych ciuchów. Człowiek był inaczej oceniany. Dzisiaj jeśli facet nie przynosi wystarczającej kasy do domciu- żona go wygania. Bywa też odwrotnie.
Liczy się sznyt. najpierw praca w korporacji ponad siły a potem bruk.
I już Ciebie nie cenią.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 17:02, 02 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Bezdomnych należy pojmować jako ludzi w kryzysie |
Oj nieładnie. Łapać ludzi w kryzysie.
Ty kurwa twoja mać łap tych co nie są w kryzysie. Nie dasz rady ich pojmać. Kurwa twoja mać?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23288
Przeczytał: 66 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:07, 02 Gru 2015 Temat postu: |
|
|
Anonymous napisał: | Semele napisał: | Bezdomnych należy pojmować jako ludzi w kryzysie |
Oj nieładnie. Łapać ludzi w kryzysie.
Ty kurwa twoja mać łap tych co nie są w kryzysie. Nie dasz rady ich pojmać. Kurwa twoja mać? |
Ktoś faktycznie mało zgrabnie to sformułował. Chodzi o to, ze nie są to ludzie bezdomni z powodu biedy materialnej. Są bezdomni wyrzuceni poza nawias społeczeństwa ponieważ nie potrafią sprostać wymaganiom. gubią się.
Są za mało przedsiębiorczy, za mało przebojowi.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|