|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:49, 21 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | https://m.youtube.com/watch?v=d2OYvO331qg
Prawosławny ... |
Źle mi się wkleiło
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 0:26, 22 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Dołączam pytanie w związku z rozmową prywatną
Cytat: | Na blogu anbo jest taka ciekawa dyskusja, wcześniej jej nie widziałem.
anbo napisał: | Niektórzy ludzie (stanowczo zbyt wielu) umierają jako dzieci - oni swoją tożsamośc itd. wyrobią sobie w Niebie, czyli ziemska droga przez mękę nie jest do tego konieczna. Poza tym Bóg - jak wszechmogący i wszechwiedzacy - mógłby każdego stworzyć w gotowej postaci w Niebie.
Nie wiem po co mi w Niebie wiedza na przykład o tym, że mógłbym (albo nie mógłbym) zabić w obronie własnej albo bliskich. Albo po co mi wiedza, ile bólu mogę wytrzymać.
Przy okazji uwydatnia tu się problem tego, że naszą tożsamość kształtuje środowsiko na bazie genów, czyli wszystko to, co związane jest z wyewoluowaniem gatunku ludzkiego w środowisku ziemskim i egzystownaiem w nim. Przypuszczalnie środowisko niebiańskie jest zupelnie inne (odmiennym opisuje je Jezus), więc dzieci w Niebie ukształtują się inne niż ludzie ukształtowani na Ziemi, do tego dochodzi problem kompatybilności ziemskiego człowieka z niebiańskim środowiskiem. |
...
I chyba się do tego nie ustosunkowałeś. A mnie też to ciekawi, konkretnie to, co podkreślałem na niebiesko w wypowiedzi anbo.
Mnie też to zastanawia. Jeśli życie na ziemi jest testem od Boga, żebym się sprawdził w różnych sytuacjach i przez to dowiedział, jak się zachowałem to czy w niebie ta wiedza mi się przyda? Po co? Niebo to inny świat, inne warunki, to musi być inny świat (tak zakładam). Mógłbym cię prosić abyś jakoś odniósł się do tej zrozumiałej przecież obiekcji postawionej przez anbo? Np. ja jego blogu. Bo to jest ciekawa sprawa. |
Właśnie dlatego, że w niebie jest inny świat, inne warunki, to tylko tu na ziemi można uzyskać odpowiedzi na niektóre pytania!
W szczególności tylko tutaj można się sprawdzić w zakresie ILE JESTEM WART wobec:
- bardzo silnych nacisków środowiska społecznego
- lęku i opuszczenia
- poczucia beznadziei
- bycia pod silną presją.
A to właśnie te pytania najbardziej rysują obraz naszej osobowej mocy w kontekście tej doskonałości, do jakiej wzywa człowiek Bóg.
Właśnie ta np. wiedza, ile bólu mogę wytrzymać jest unikalna, bo już się nie powtórzą takie sytuacje w niebie. To na tej wiedzy dalej można budować zrozumienie siebie, a potem strategie, jak naprawiać to, co jest w nas słabe. Chodzi właśnie o to, aby POZNAĆ SWOJE GRANICE. |
Najpierw pomyślałem sobie, że to nie bardzo ma sens. Bo to chyba trochę tak jakby ryba w oceanie sprawdzała się w różnych wodnych wyzwaniach jakie jej życie przyniesie i dzięki tym wyzwaniom mogła się sprawdzić i dowiedzieć kim jest. Ale potem ryba "umiera" i przechodzi do świata na lądzie. Ryba zostaje zbawiona. Ale życie na lądzie to są całkiem inne warunki, inne wyzwania i to czego nauczyła się i dowiedziała o sobie w świecie podwodnym nijak ma się do tej nowej rzeczywistości.
Ale nie wiem. Może ta analogia jest myląca. Życie stawia człowiekowi na jego drodze przeróżne problemy, wyzwania i może chodzi o to czy człowiek w obliczu tych różnych problemów będzie potrafił pokonać w sobie gniew, odbić się od dna, udowodnić, że stoi po stronie miłości i wybaczenia. A może się okaże, że człowiek nie wydoskonalił się w miłości. Może to ta miłość jest ważna "po tej drugiej stronie", a tu na ziemi, mamy się w niej sprawdzić w obliczu różnych trudnych sytuacji? Jezus w swoim nauczaniu chyba też sugeruje, że będziemy "sądzeni z miłości".
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 5:44, 22 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Apokatastaza to tylko idea. Nadzieja ludzi, że jest możliwy świat bez cierpienia i każdy może stać się aniołem.
Jesli ktoś w to wierzy to pośrednio wierzy także w człowieka w możliwość jego przemiany. Nawet jesli jest ateistą.
Te wiary są do siebie jakoś podobne.
Jeśli ktoś potrzebuje wyobrażenia piekła to czuje, że człowieka nie da się zmienić miłością. Działa tylko strach i kara.
Jak jest....??
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 13:20, 22 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Dołączam pytanie w związku z rozmową prywatną
Cytat: | Na blogu anbo jest taka ciekawa dyskusja, wcześniej jej nie widziałem.
anbo napisał: | Niektórzy ludzie (stanowczo zbyt wielu) umierają jako dzieci - oni swoją tożsamośc itd. wyrobią sobie w Niebie, czyli ziemska droga przez mękę nie jest do tego konieczna. Poza tym Bóg - jak wszechmogący i wszechwiedzacy - mógłby każdego stworzyć w gotowej postaci w Niebie.
Nie wiem po co mi w Niebie wiedza na przykład o tym, że mógłbym (albo nie mógłbym) zabić w obronie własnej albo bliskich. Albo po co mi wiedza, ile bólu mogę wytrzymać.
Przy okazji uwydatnia tu się problem tego, że naszą tożsamość kształtuje środowsiko na bazie genów, czyli wszystko to, co związane jest z wyewoluowaniem gatunku ludzkiego w środowisku ziemskim i egzystownaiem w nim. Przypuszczalnie środowisko niebiańskie jest zupelnie inne (odmiennym opisuje je Jezus), więc dzieci w Niebie ukształtują się inne niż ludzie ukształtowani na Ziemi, do tego dochodzi problem kompatybilności ziemskiego człowieka z niebiańskim środowiskiem. |
...
I chyba się do tego nie ustosunkowałeś. A mnie też to ciekawi, konkretnie to, co podkreślałem na niebiesko w wypowiedzi anbo.
Mnie też to zastanawia. Jeśli życie na ziemi jest testem od Boga, żebym się sprawdził w różnych sytuacjach i przez to dowiedział, jak się zachowałem to czy w niebie ta wiedza mi się przyda? Po co? Niebo to inny świat, inne warunki, to musi być inny świat (tak zakładam). Mógłbym cię prosić abyś jakoś odniósł się do tej zrozumiałej przecież obiekcji postawionej przez anbo? Np. ja jego blogu. Bo to jest ciekawa sprawa. |
Właśnie dlatego, że w niebie jest inny świat, inne warunki, to tylko tu na ziemi można uzyskać odpowiedzi na niektóre pytania!
W szczególności tylko tutaj można się sprawdzić w zakresie ILE JESTEM WART wobec:
- bardzo silnych nacisków środowiska społecznego
- lęku i opuszczenia
- poczucia beznadziei
- bycia pod silną presją.
A to właśnie te pytania najbardziej rysują obraz naszej osobowej mocy w kontekście tej doskonałości, do jakiej wzywa człowiek Bóg.
Właśnie ta np. wiedza, ile bólu mogę wytrzymać jest unikalna, bo już się nie powtórzą takie sytuacje w niebie. To na tej wiedzy dalej można budować zrozumienie siebie, a potem strategie, jak naprawiać to, co jest w nas słabe. Chodzi właśnie o to, aby POZNAĆ SWOJE GRANICE. |
Najpierw pomyślałem sobie, że to nie bardzo ma sens. Bo to chyba trochę tak jakby ryba w oceanie sprawdzała się w różnych wodnych wyzwaniach jakie jej życie przyniesie i dzięki tym wyzwaniom mogła się sprawdzić i dowiedzieć kim jest. Ale potem ryba "umiera" i przechodzi do świata na lądzie. Ryba zostaje zbawiona. Ale życie na lądzie to są całkiem inne warunki, inne wyzwania i to czego nauczyła się i dowiedziała o sobie w świecie podwodnym nijak ma się do tej nowej rzeczywistości.
Ale nie wiem. Może ta analogia jest myląca. Życie stawia człowiekowi na jego drodze przeróżne problemy, wyzwania i może chodzi o to czy człowiek w obliczu tych różnych problemów będzie potrafił pokonać w sobie gniew, odbić się od dna, udowodnić, że stoi po stronie miłości i wybaczenia. A może się okaże, że człowiek nie wydoskonalił się w miłości. Może to ta miłość jest ważna "po tej drugiej stronie", a tu na ziemi, mamy się w niej sprawdzić w obliczu różnych trudnych sytuacji? Jezus w swoim nauczaniu chyba też sugeruje, że będziemy "sądzeni z miłości". |
Rzecz niestety jest bardziej skomplikowana, niż tylko związana z samą kwestią sądu. Może więc tutaj jest to, dlaczego tak trudno jest mi wytłumaczyć całe zagadnienie.
Bo mamy w ogóle dwie znacząco różniące się (nie we wszystkim) koncepcje:
- koncepcja, w której rzeczywistość duchowa w całości rozwiązuje się aktem sądu. To o sąd chodzi, sam sąd nie musi w tej koncepcji być uzasadniany. Sąd "po prostu jest", a gdy się dokona, wyjaśnia się wszystko, ludzkie świadomości nie mają żadnych innych aspektów, które by w sprawie "grały". To jest tradycyjna koncepcja, w której, aby w ogóle rzecz zafunkcjonowała, trzeba dorzucić różne arbitralności (przypisywane Bogu) - arbitralność, że w ogóle sąd ma być, arbitralność tych miejsc/stanów po sądzie, do których potem dusze są zsyłane. To jest koncepcja, której "powodem" jest "bo Bóg tak wymyślił", a ty nie pytaj dlaczego. Tak to po prostu ma być.
Moja koncepcja wychodzi od pytania: a po co w ogóle sam sąd?...
I nie zadowalam się pytaniem: "bo Bogu się spodobało ludzi sądzić", albo "bo Bóg jest sprawiedliwy, więc musi sądzić".
To, o czym ja tu próbuję jakoś zahaczyć koncepcyjnie, związane jest z pytaniem: jakie warunki musi spełnić świadomość, która ma wolność wyboru, aby osiągnąć trwałe szczęście, spełnienie?
W tej mojej koncepcji sąd nie jest odgórnym założeniem, lecz jednym z kroków rozumowania, jest podejściem do sprawy, rozwiązaniem pewnego świadomościowego dylematu, który jest niezbędny, aby świadomość trwała i była spełniona.
Więc jeśli po prostu na sądzie chcesz "zakończyć sprawę", czyli podejdziesz do problemu: skoro człowiek może być osądzony i w końcu osądzony został, to już nie mamy więcej pytań, to nie dotkniesz tych zagadnień, o które ja tu próbuję wyciągnąć na światło dzienne. Bo moja koncepcja jest szersza, włączająca sam sąd w ciąg "przyczynowo - skutkowy", sugerująca iż sąd nie jest po prostu kaprysem, czy inną formą odgórnego obowiązku dla Boga, lecz wynika z tego, jak konstruuje się świadomość.
Trochę wyjaśniłaby to moja, chyba dość śmiała w kontekście dotychczasowych rozumień sądu teza: to nie tyle Bogu jest potrzebny sąd, ale człowiekowi, który poprzez sąd dowiaduje się, kim jest.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 13:27, 22 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 0:24, 23 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Andy napisał: | Czy apokatastaza znaczy: czy się stoi czy się leży, niebo się należy |
Apokatastaza to nie wierszyk z podtekstami. Niebo się należy każdemu i będzie dla każdego bo w odróżnieniu od człowieka Bóg zawsze wie, co robi - ale nikt nie dostanie się do nieba w pozycji horyzontalnej, trzeba przedtem wstać. Bo w odróżnieniu od człowieka, Bóg zawsze wie co robi i w niebie nie ma miejsca na grzech.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 1:57, 23 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Dołączam pytanie w związku z rozmową prywatną
Cytat: | Na blogu anbo jest taka ciekawa dyskusja, wcześniej jej nie widziałem.
anbo napisał: | Niektórzy ludzie (stanowczo zbyt wielu) umierają jako dzieci - oni swoją tożsamośc itd. wyrobią sobie w Niebie, czyli ziemska droga przez mękę nie jest do tego konieczna. Poza tym Bóg - jak wszechmogący i wszechwiedzacy - mógłby każdego stworzyć w gotowej postaci w Niebie.
Nie wiem po co mi w Niebie wiedza na przykład o tym, że mógłbym (albo nie mógłbym) zabić w obronie własnej albo bliskich. Albo po co mi wiedza, ile bólu mogę wytrzymać.
Przy okazji uwydatnia tu się problem tego, że naszą tożsamość kształtuje środowsiko na bazie genów, czyli wszystko to, co związane jest z wyewoluowaniem gatunku ludzkiego w środowisku ziemskim i egzystownaiem w nim. Przypuszczalnie środowisko niebiańskie jest zupelnie inne (odmiennym opisuje je Jezus), więc dzieci w Niebie ukształtują się inne niż ludzie ukształtowani na Ziemi, do tego dochodzi problem kompatybilności ziemskiego człowieka z niebiańskim środowiskiem. |
...
I chyba się do tego nie ustosunkowałeś. A mnie też to ciekawi, konkretnie to, co podkreślałem na niebiesko w wypowiedzi anbo.
Mnie też to zastanawia. Jeśli życie na ziemi jest testem od Boga, żebym się sprawdził w różnych sytuacjach i przez to dowiedział, jak się zachowałem to czy w niebie ta wiedza mi się przyda? Po co? Niebo to inny świat, inne warunki, to musi być inny świat (tak zakładam). Mógłbym cię prosić abyś jakoś odniósł się do tej zrozumiałej przecież obiekcji postawionej przez anbo? Np. ja jego blogu. Bo to jest ciekawa sprawa. |
Właśnie dlatego, że w niebie jest inny świat, inne warunki, to tylko tu na ziemi można uzyskać odpowiedzi na niektóre pytania!
W szczególności tylko tutaj można się sprawdzić w zakresie ILE JESTEM WART wobec:
- bardzo silnych nacisków środowiska społecznego
- lęku i opuszczenia
- poczucia beznadziei
- bycia pod silną presją.
A to właśnie te pytania najbardziej rysują obraz naszej osobowej mocy w kontekście tej doskonałości, do jakiej wzywa człowiek Bóg.
Właśnie ta np. wiedza, ile bólu mogę wytrzymać jest unikalna, bo już się nie powtórzą takie sytuacje w niebie. To na tej wiedzy dalej można budować zrozumienie siebie, a potem strategie, jak naprawiać to, co jest w nas słabe. Chodzi właśnie o to, aby POZNAĆ SWOJE GRANICE. |
Najpierw pomyślałem sobie, że to nie bardzo ma sens. Bo to chyba trochę tak jakby ryba w oceanie sprawdzała się w różnych wodnych wyzwaniach jakie jej życie przyniesie i dzięki tym wyzwaniom mogła się sprawdzić i dowiedzieć kim jest. Ale potem ryba "umiera" i przechodzi do świata na lądzie. Ryba zostaje zbawiona. Ale życie na lądzie to są całkiem inne warunki, inne wyzwania i to czego nauczyła się i dowiedziała o sobie w świecie podwodnym nijak ma się do tej nowej rzeczywistości.
Ale nie wiem. Może ta analogia jest myląca. Życie stawia człowiekowi na jego drodze przeróżne problemy, wyzwania i może chodzi o to czy człowiek w obliczu tych różnych problemów będzie potrafił pokonać w sobie gniew, odbić się od dna, udowodnić, że stoi po stronie miłości i wybaczenia. A może się okaże, że człowiek nie wydoskonalił się w miłości. Może to ta miłość jest ważna "po tej drugiej stronie", a tu na ziemi, mamy się w niej sprawdzić w obliczu różnych trudnych sytuacji? Jezus w swoim nauczaniu chyba też sugeruje, że będziemy "sądzeni z miłości". |
Rzecz niestety jest bardziej skomplikowana, niż tylko związana z samą kwestią sądu. Może więc tutaj jest to, dlaczego tak trudno jest mi wytłumaczyć całe zagadnienie.
Bo mamy w ogóle dwie znacząco różniące się (nie we wszystkim) koncepcje:
- koncepcja, w której rzeczywistość duchowa w całości rozwiązuje się aktem sądu. To o sąd chodzi, sam sąd nie musi w tej koncepcji być uzasadniany. Sąd "po prostu jest", a gdy się dokona, wyjaśnia się wszystko, ludzkie świadomości nie mają żadnych innych aspektów, które by w sprawie "grały". To jest tradycyjna koncepcja, w której, aby w ogóle rzecz zafunkcjonowała, trzeba dorzucić różne arbitralności (przypisywane Bogu) - arbitralność, że w ogóle sąd ma być, arbitralność tych miejsc/stanów po sądzie, do których potem dusze są zsyłane. To jest koncepcja, której "powodem" jest "bo Bóg tak wymyślił", a ty nie pytaj dlaczego. Tak to po prostu ma być.
Moja koncepcja wychodzi od pytania: a po co w ogóle sam sąd?...
I nie zadowalam się pytaniem: "bo Bogu się spodobało ludzi sądzić", albo "bo Bóg jest sprawiedliwy, więc musi sądzić".
To, o czym ja tu próbuję jakoś zahaczyć koncepcyjnie, związane jest z pytaniem: jakie warunki musi spełnić świadomość, która ma wolność wyboru, aby osiągnąć trwałe szczęście, spełnienie?
W tej mojej koncepcji sąd nie jest odgórnym założeniem, lecz jednym z kroków rozumowania, jest podejściem do sprawy, rozwiązaniem pewnego świadomościowego dylematu, który jest niezbędny, aby świadomość trwała i była spełniona.
Więc jeśli po prostu na sądzie chcesz "zakończyć sprawę", czyli podejdziesz do problemu: skoro człowiek może być osądzony i w końcu osądzony został, to już nie mamy więcej pytań, to nie dotkniesz tych zagadnień, o które ja tu próbuję wyciągnąć na światło dzienne. Bo moja koncepcja jest szersza, włączająca sam sąd w ciąg "przyczynowo - skutkowy", sugerująca iż sąd nie jest po prostu kaprysem, czy inną formą odgórnego obowiązku dla Boga, lecz wynika z tego, jak konstruuje się świadomość.
Trochę wyjaśniłaby to moja, chyba dość śmiała w kontekście dotychczasowych rozumień sądu teza: to nie tyle Bogu jest potrzebny sąd, ale człowiekowi, który poprzez sąd dowiaduje się, kim jest. |
Trochę niepotrzebnie skoncentrowałeś się w mojej wypowiedzi na "sądzeniu". To było w cudzysłowie i nie miałem na myśli dosłownego sądzenia. Jako zwolennik teologii apokatastazy i ktoś, kto inspiruje się mocno nauczaniem ks. Hryniewicza, nie wierzę w dosłowne sądzenie człowieka po śmierci. Nie wierzę w Boga, który chce każącą sprawiedliwością pogrążyć człowieka, jeśli okazałoby się, że człowiek w życiu doczesnym źle się prowadził. Wierzę w Boga, który chce człowieka wybronić, zniszczyć w człowieku zło, nie niszcząc człowieka.
"Sądzenie z miłości" rozumiem niedosłownie. Dosłownie rozumieją to zwolennicy wiecznych męczarni. Ja to rozumiem tak, że człowiek po tej drugiej stronie zobaczy, jakie było jego prawdziwe życie i kim on się okazał. Życie nas testuje, a my dzięki temu możemy się czegoś o sobie dowiedzieć np. ile w naszym życiu z naszej strony było tej prawdziwej miłości, a ile było udawania. Bóg nam tę prawdę o nas samych pokaże. I pomoże nam wyleczyć się z tego, co okazało się naszymi słabościami. Jeżeli Bóg jest sędzią to jest to sędzia szczególny, bo jedyny taki, który oddał za mnie (i każdego kogo kocha) życie na krzyżu. Takiego mamy sędziego!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 2:08, 23 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | rozumiem tak, że człowiek po tej drugiej stronie zobaczy, jakie było jego prawdziwe życie i kim on się okazał. Życie nas testuje, a my dzięki temu możemy się czegoś o sobie dowiedzieć np. ile w naszym życiu z naszej strony było tej prawdziwej miłości, a ile było udawania. Bóg nam tę prawdę o nas samych pokaże. I pomoże nam wyleczyć się z tego, co okazało się naszymi słabościami. Jeżeli Bóg jest sędzią to jest to sędzia szczególny, bo jedyny taki, który oddał za mnie (i każdego kogo kocha) życie na krzyżu. Takiego mamy sędziego! |
Z tym podejściem już byłbym w stanie się zgodzić.
Dlaczego zaś musimy się sprawdzić?
- Aby znać swoje granice! Aby się określić - tam dalej, już moja wola i świadomość się gubi, już nie wyrabiam.
Wiedząc, gdzie "już nie wyrabiam" po pierwsze mam cel, aby ewentualnie te granice poszerzyć. Ale mam też pewien obszar odniesienia, więc wiem, w czym się sprawdzam, czyli czym dysponuję mentalnie. Poczułem, gdzie się zaczyna "nie ja", a więc wiem też, że nie powinienem z tego nie swojego obszaru próbować (przynajmniej w jakimś standardowym trybie) korzystać. Bo tam grozi mi chaos, grozi mi nowe pogubienie się.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2681
Przeczytał: 80 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 2:36, 23 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | rozumiem tak, że człowiek po tej drugiej stronie zobaczy, jakie było jego prawdziwe życie i kim on się okazał. Życie nas testuje, a my dzięki temu możemy się czegoś o sobie dowiedzieć np. ile w naszym życiu z naszej strony było tej prawdziwej miłości, a ile było udawania. Bóg nam tę prawdę o nas samych pokaże. I pomoże nam wyleczyć się z tego, co okazało się naszymi słabościami. Jeżeli Bóg jest sędzią to jest to sędzia szczególny, bo jedyny taki, który oddał za mnie (i każdego kogo kocha) życie na krzyżu. Takiego mamy sędziego! |
Z tym podejściem już byłbym w stanie się zgodzić.
Dlaczego zaś musimy się sprawdzić?
- Aby znać swoje granice! Aby się określić - tam dalej, już moja wola i świadomość się gubi, już nie wyrabiam.
Wiedząc, gdzie "już nie wyrabiam" po pierwsze mam cel, aby ewentualnie te granice poszerzyć. Ale mam też pewien obszar odniesienia, więc wiem, w czym się sprawdzam, czyli czym dysponuję mentalnie. Poczułem, gdzie się zaczyna "nie ja", a więc wiem też, że nie powinienem z tego nie swojego obszaru próbować (przynajmniej w jakimś standardowym trybie) korzystać. Bo tam grozi mi chaos, grozi mi nowe pogubienie się. |
Teraz trochę mi się zaczyna rozjaśniać, ci miałeś na myśli, pisząc w innym temacie, że "Brak testu jest bliższy potępieniu niż zbawieniu". Bez testu człowiek jest taki niewiadomo jaki. Ktoś taki może nie będzie wstanie znieść tej prawdy o sobie, że nie wie nic o sobie. Ale czy tą drogą nie kwestionujemy miłości i odpowiedzialności Boga za człowieka? Czy Bóg mógł tak pomyśleć świat, aby ktoś doświadczył potępienia, bo z nie własnej winy szybciej odszedł z tego świata i nie miał okazji go doświadczyć, zmierzyć się z różnymi wyzwaniami? To byłoby trochę okrutne i nieodpowiedzialne. Bóg musi mieć jakiś plan dla takich ludzi.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 4:23, 23 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Tak , testowi zostali poddani anieli.
Natomiast gdyby nie szatan, test ludzi byłby dla nich łatwiejszy. Gdyby było drzewo, ale szatan nie kusił, pewnie nie oblalibyśmy tego testu,
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:21, 23 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | rozumiem tak, że człowiek po tej drugiej stronie zobaczy, jakie było jego prawdziwe życie i kim on się okazał. Życie nas testuje, a my dzięki temu możemy się czegoś o sobie dowiedzieć np. ile w naszym życiu z naszej strony było tej prawdziwej miłości, a ile było udawania. Bóg nam tę prawdę o nas samych pokaże. I pomoże nam wyleczyć się z tego, co okazało się naszymi słabościami. Jeżeli Bóg jest sędzią to jest to sędzia szczególny, bo jedyny taki, który oddał za mnie (i każdego kogo kocha) życie na krzyżu. Takiego mamy sędziego! |
Z tym podejściem już byłbym w stanie się zgodzić.
Dlaczego zaś musimy się sprawdzić?
- Aby znać swoje granice! Aby się określić - tam dalej, już moja wola i świadomość się gubi, już nie wyrabiam.
Wiedząc, gdzie "już nie wyrabiam" po pierwsze mam cel, aby ewentualnie te granice poszerzyć. Ale mam też pewien obszar odniesienia, więc wiem, w czym się sprawdzam, czyli czym dysponuję mentalnie. Poczułem, gdzie się zaczyna "nie ja", a więc wiem też, że nie powinienem z tego nie swojego obszaru próbować (przynajmniej w jakimś standardowym trybie) korzystać. Bo tam grozi mi chaos, grozi mi nowe pogubienie się. |
Teraz trochę mi się zaczyna rozjaśniać, ci miałeś na myśli, pisząc w innym temacie, że "Brak testu jest bliższy potępieniu niż zbawieniu". Bez testu człowiek jest taki niewiadomo jaki. Ktoś taki może nie będzie wstanie znieść tej prawdy o sobie, że nie wie nic o sobie. Ale czy tą drogą nie kwestionujemy miłości i odpowiedzialności Boga za człowieka? Czy Bóg mógł tak pomyśleć świat, aby ktoś doświadczył potępienia, bo z nie własnej winy szybciej odszedł z tego świata i nie miał okazji go doświadczyć, zmierzyć się z różnymi wyzwaniami? To byłoby trochę okrutne i nieodpowiedzialne. Bóg musi mieć jakiś plan dla takich ludzi. |
Tu mam rzeczywiście problem.
Przydałaby się jakaś dodatkowa szansa dla tych, którzy np. zmarli jako niemowlęta, albo w ogóle w dzieciństwie. Nie ukrywam, że jakaś forma reinkarnacji ukompletniłaby to, o czym tu piszę. Nie wiem, jak Bóg sobie z tym radzi, że mamy niekompatybilne życia. Myślę, że nie wszystko jeszcze wiemy o rzeczywistości po tamtej stronie.
Ma z tym związek ten aspekt sprawy, jakim jest losowość. Test, aby był miarodajny musi być (przynajmniej w znacznej części) losowy. Test nielosowy jest testem, nie wiadomo czego, a przynajmniej nie posiada mocy informującej w znaczeniu odniesienia się mocy osobowej do jakiejś średniej, do jakiegoś odniesienia. Test bez szans na "uśrednienie" wyniku jest testem, w którym nie wiemy, czy czasem nasze przypadki nie były w obszarze skrajnym - tym dużo słabszym niż średnia, albo dużo mocniejszym niż średnia. Z kolei losowość testu sprawia, że niektórzy właśnie mogą go zakończyć przed czasem.
W niektórych przekazach "z tamtej strony" jest mowa o swoistej kolejce dusz, czekających aby się wcielać, aby móc zakosztować życia. Czy są to prawdziwe relacje?
- Ja nie wiem.
Ale trochę się skłaniam ku temu, iż właśnie jest taka rzeczywistość osobowości, które poszukują szans na zdobycie rzetelnej wiedzy o tym, kim są. Tę wiedzę może im dać tylko życie z jego cierpieniem, ale i pozytywną stronę - w zawieszeniu, w byciu "pomiędzy".
Przy czym uważam, że ów "test" jest czymś więcej, niż tylko testem jednostek. Testowana jest cała ludzkość, a ten całościowy test jest właśnie wykazaniem mocy człowieczeństwa (choć i mocy samego Boga - stwórcy człowieka). Tak się wyjaśnia, dlaczego człowiek ostatecznie miałby pokonać szatana - nie chodzi o jakiś bój, w którym zadaje się ciosy w korpus wroga, ale o OKAZANIE SIĘ ISTOTĄ ŚWIADOMĄ, ODPOWIEDZIALNĄ, KOMPLETNĄ, zaś ludzkość ostatecznie tez ma się okazać kompletną. Tu się dopiero okazuje, sens pomocy wzajemnej, odpowiedzialności za innych. Tu się kompletuje ten drugi test - na poziomie społeczeństw, nawet całej ludzkości. Czy - jako społeczeństwo - potrafimy wspomagać potrzebujących, ale też czy umiemy stwarzać warunki do rozwoju?
Znowu kluczem staje się KOMPLETNOŚĆ. Nie wystarczy mieć naiwne chęci i iść po trupach w jednym mentalnym kierunku. Fanatyzm łamie regułę kompletności, stając się wyrwaniem działań osobowości z szerszego sensu.
Fanatycy religijni stawiają na skrajną arbitralność sądu - to tylko Bóg - sędzia ma ich osądzać, niemal nie liczą się odniesienia, kontekst ma drugorzędne znaczenie. W fanatycznej - integrystycznej wizji sensu życia, wszystko jest kapryśne, funkcjonuje na zasadzie "jest, bo jest", albo "tak jest, bo Bóg tak chciał". Pewien rodzaj "logiki" w tym jest o tyle, że jeśli już kapryśność całej tej sytuacji przyjmiemy jako podstawowe założenie, to rzeczywiście umysł człowiek w tym układzie niewiele znaczy, wtedy należałoby w ten umysł zwątpić. Wszak i tak rzeczy się "dzieją, bo się dzieją", czyli wszystko co nas spotyka, jest "na swoich zasadach", jest kaprysem Boga, może szatana, może losu.
Wtedy też jednak z automatu pojęcie odpowiedzialności staje się... dziwne. Dlaczego w ogóle ktokolwiek miałby być odpowiedzialny za swoje decyzje, jeśli rzeczywistość, w której się obracał, nie oferowała przewidywalnych reguł?... Wtedy taki ktoś nie mógł przecież przewidywać, nie był w stanie stawiać granicy między dobrem, a złem. Wtedy też sąd, jakiemu taki człowiek by podlegał, byłby sądem kapryśnego sędziego, który sobie "z palca" określa winę człowieka, a potem na tej samej zasadzie swojego arbitralnego woluntaryzmu by ogłaszał wyrok. Wtedy, jako ludzie, mielibyśmy przechlapane, bo sami nie mając sprawczości, mielibyśmy być poddani jakiemuś osądowi istoty kapryśnej, która żadnych reguł nie uznaje, czyli właściwie może wobec nas wszystko, niczego nie respektując. I to jest de facto ta rzeczywistość, którą konstruuje swoją filozofią integryzm. Co prawda integryzm próbuje się bronić przed oskarżeniami o kapryśność totalną, sugerując, iż jakieś tam reguły są ogłoszone. Problem w tym, że integrysta nawet boi się zrozumieć szczerze te reguły, którym miałby podlegać (chce "wierzyć", a nie rozumieć), więc integrysta ma przed sobą kapryśność, losowość wymagań, które miałby spełnić.
Tu się wyjaśnia ta "logika" integryzmu, w której właśnie trzeba "wierzyć, a nie rozumieć" - wszak tak to właśnie ma być! Rzeczy się dzieją, bo kapryśne siły tak decydują, a człowiek i tak nie ma jak się temu przeciwstawić, bo jego rozum z założenia jest i tak wadliwy, zaś nawet "prawdą" jest coś (idealnego, absolutnego, ale tym samym niedającego się wykorzystywać, bo niedostępnego) poza rozumem, więc nawet prawdą posłużyć się nie można. Po prostu jest jedna wielka rozpacz.
Tu jeszcze typowy integrysta zdaje się liczyć na to, że przejrzał psychologię boską, liczy na to, ze na podobieństwo ziemskich tyranów, ten bóg (bo już nawet nie piszę z wielkiej litery "Bóg", jako że wyobrażenie boskości integrystów dla mnie jawi się jako bardziej szatańskie niż boskie), widząc nieustanne hołdy i korzenie się wyznawców, może powstrzyma swoje zapędy, aby karać na maksa, karać z pełną surowością. Integrysta zdaje się liczyć, że bóg o osobowości ludzkiego despoty zareaguje jak ten despota, przed którym uległość i korzenie się czasem dają skutek. Ale to jest jedyne, na co integrysta może liczyć, bo tak naprawdę jest sytuacji naprawdę koszmarnej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 1:17, 24 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Andy napisał: | testowi zostali poddani anieli |
Nie rozumiem. Czy Bóg tworzy z błędami, że musi testować czy mu się udało?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 3:59, 24 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | Andy napisał: | testowi zostali poddani anieli |
Nie rozumiem. Czy Bóg tworzy z błędami, że musi testować czy mu się udało? |
Oj, Wuja, Bóg Wszechwiedzący jest tylko wtedy kiedy Wujowi wygodnie
Wolna wola właśnie na tym polega że ktoś jest niezdeterminowany i nie jest robotem wybierający, dobrą decyzję!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 5:26, 24 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Wolna wola dotyczy ludzi a nie aniołów. Chyba...
Pierwsze wyobrażenia aniołów istniały w starożytnym Egipcie i Babilonii. W religiach tych cywilizacji były całe zastępy duchów i istot, będących pośrednikami między bogami a człowiekiem. Często przedstawiano je jako uskrzydlone zwierzęta z ludzkimi twarzami. Starożytnym aniołom przypisywano pewien rodzaj cielesności, co znajduje potwierdzenie w apokryficznej Księdze Henocha. Anioły tam występujące płodziły dzieci, odczuwały głód i pragnienie. W czasach nowożytnych do tej koncepcji aniołów powrócił Emanuel Swedenborg.
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pią 5:30, 24 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 13:32, 24 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Głoszenie Apokatastazy jest bardzo niemiłosierne. Wuj może się pomylić, apokatastazy może nie być a wiele osób zostanie potępionych, które uwierzą w "hulaj dusza, piekła nie ma".,
Już wiem co Wuj odpiszę:
"owszem, mogę się mylić co do tego że Bóg nie jest wszechmocną Miłością, ale po co to przyjmować? Jednak zakładając że jest wszechmocną Miłością, nie ma i nie może być innej opcji niż Apokatastaza"
Tylko jest jeden problem : to my nie zawsze jesteśmy miłością
Ostatnio zmieniony przez Andy72 dnia Pią 13:41, 24 Lis 2023, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 15:11, 24 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | Głoszenie Apokatastazy jest bardzo niemiłosierne. Wuj może się pomylić, apokatastazy może nie być a wiele osób zostanie potępionych, które uwierzą w "hulaj dusza, piekła nie ma". |
Idea apokatastazy nie oznacza "hulaj dusza, piekła nie ma", nie oznacza braku konsekwencji (może jakiejś formy kary) za swoje wybory. Ona bowiem jedynie wskazuje, że OSTATECZNIE piekło będzie puste. Nie oznacza to zatem, że na przykład potępieniec nie będzie cierpiał męki przez tysiąc lat, ale po tym tysiącu wyjdzie z piekła.
Jeśli dla Ciebie straszna męka przez tysiąc lat kwalifikuje się jako "hula dusza", to jak dla mnie masz dziwne podejście...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23104
Przeczytał: 93 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:35, 24 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | Głoszenie Apokatastazy jest bardzo niemiłosierne. Wuj może się pomylić, apokatastazy może nie być a wiele osób zostanie potępionych, które uwierzą w "hulaj dusza, piekła nie ma".,
Już wiem co Wuj odpiszę:
"owszem, mogę się mylić co do tego że Bóg nie jest wszechmocną Miłością, ale po co to przyjmować? Jednak zakładając że jest wszechmocną Miłością, nie ma i nie może być innej opcji niż Apokatastaza"
Tylko jest jeden problem : to my nie zawsze jesteśmy miłością |
Nawet wuj nie zawsze jest miłością.
Piekło jest w nas.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 16:06, 24 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: |
Jeśli dla Ciebie straszna męka przez tysiąc lat kwalifikuje się jako "hula dusza", to jak dla mnie masz dziwne podejście... |
Przyznaję że to dość rozsądny argument
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 23:54, 24 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Andy napisał: | Oj, Wuja, Bóg Wszechwiedzący jest tylko wtedy kiedy Wujowi wygodnie |
Nie, Andy. Ale ja niedawno po raz kolejny poświęciłem sporo miejsca i czasu na uwagi o wszechwiedzy... Gdzie jest odzew?
Andy napisał: | testowi zostali poddani anieli | wuj napisał: | Nie rozumiem. Czy Bóg tworzy z błędami, że musi testować czy mu się udało? | Andy napisał: | Wolna wola właśnie na tym polega że ktoś jest niezdeterminowany i nie jest robotem wybierający, dobrą decyzję! |
Wolna wola nie jest ślepe rzucanie kostką, Andy. Wynik wolnego wyboru NIE ISTNIEJE zanim zostanie dokonany (czyli nawet Wszechwiedzący nie ma bladego pojęcia, jakiego WOLNEGO wyboru dokonasz choćby za chwilę) i sam wolny wybór jest dokonywany przez wybierającego (i w tym sensie jest niezdeterminowany: zanim zostanie dokonany, nawet wybierający nie wie, co wybierze). Do tego wybór jest tym bardziej wolny, im bardziej jest on zgodny z naturą wybierającego - czyli im bardziej wybierający uznaje go za dobry. Jeśli czytasz, co w tej chwili piszę, proszę odpowiadając zacytuj to zdanie i napisz "czytam". Wolność woli działającej przy wyborze może być przez to albo prawdziwa, albo złudna. Złudna jest o tyle, o ile wybierający myli się w swojej ocenie, że dokonał dobrego wyboru, a prawdziwa jest o tyle, o ile w swojej ocenie się nie myli. Wybór dokonany w prawdziwie wolny sposób nie będzie nigdy powodem złych skutków, bowiem jest równoważny wyborowi dokonanemu przy pełnej znajomości siebie samego i wszystkich możliwych konsekwencji. To jest niewykonalne bez wsparcia Boga i bezgraniczne zaufanie Bogu jest absolutnie niezbędne dla wolności woli. Bóg nie wybiera za nikogo, ale daje radę zadbać by ten, kto w pełni Mu zaufał, nie był sprowadzany na manowce przez niekorzystne zbiegi okoliczności.
Bóg nie tworzy z błędami. Nie musi odrzucać niektórych swoich wyrobów, bo mu zbłądziły bezpowrotnie. Takie straty oznaczałyby, że wyrób był niedostosowany do warunków, w których został umieszczony. Wola stworzenia nie jest wszechmocna, działa w ramach tego, co Bóg z góry przewidział jako możliwe drogi dla świata. Będąc wszechwiedzącym, Bóg zna WSZYSTKIE te drogi. Będąc wszechmocnym, w pełni kontroluje jakie drogi znalazły się w stworzonym przez niego świecie i każdą zbyt niewłaściwą może bez problemu zablokować. Będąc omnibenewolentnym, Bóg nie trzyma otwartych takich dróg, które byłyby ostatecznym zagrożeniem dla kogokolwiek. Wszystkie drogi, którymi da się przejść, muszą w ostateczności prowadzić, choć na bardzo różne sposoby, do pełnego uwolnienia każdego stworzenia z pęt, jakie brak wszechwiedzy narzuca jego wolności. Ponieważ Bóg jest wszechwiedzący, wszechmocny i omnibenewolentny, to począwszy od pewnego momentu każde stworzenie uzyska więc pełną wolność - a to jest równoważne pełnemu, bezgranicznemu zaufaniu Bogu, czyli innymi słowy, wejściu do prawdziwie wiecznego Nieba. Zbawieniu. Zbawienie oznacza uwolnienie od zła, w tym od groźby powrotu zła i wieczny żywot we w pełni dobrym świecie.
Andy napisał: | Już wiem co Wuj odpiszę:
"owszem, mogę się mylić co do tego że Bóg nie jest wszechmocną Miłością, ale po co to przyjmować? Jednak zakładając że jest wszechmocną Miłością, nie ma i nie może być innej opcji niż Apokatastaza"
Tylko jest jeden problem : to my nie zawsze jesteśmy miłością |
Nie jesteśmy miłością, bo nie jesteśmy wszechwiedzący. MYLIMY SIĘ i ulegamy zwodniczym pokusom. To są nieuniknione efekty uboczne świata doczesnego. Uczymy się dopiero zaufać Bogu. Uczymy się zaufać Wszechmocnej Miłości. Nie hasłu, którego nie rozumiemy, lecz Wszechmocnej Miłości. Możemy tak dalece zaufać, jak dalece rozumiemy, czemu i dlaczego ufamy. Ufanie na oślep czemuś niezrozumiałemu, bo ktoś inny to polecił, nie jest mądre.
Z drugiej strony o ile jest prawdą, że jesteśmy stworzeni przez wszechmocną miłość, o tyle miłość jest także i częścią naszej prawdziwej natury. Czyli prawdziwie wolni jesteśmy wtedy i tylko wtedy, gdy wybieramy tak, że nasze wybory nikomu zła nie czynią. Co może być w doczesnym świecie wręcz niewykonalne, bo złem jest także cokolwiek, co jest przez kogokolwiek odbierane jako złe. Te ograniczenia doczesności, będące skutkiem stanu, w jakim znajdujemy się nie tylko my sami ale również nasze otoczenie, są ogranicznikiem naszej wolności, niekiedy odbierając nam ją niemalże całkowicie. Choć może nam się wydawać, że właśnie teraz wolności mamy w bród.
O ile nie jesteśmy miłością, o tyle jesteśmy zniewoleni.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 0:10, 25 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Dlaczego uważasz że Bóg istnieje w czasie? Skoro jesteś fizykiem, to tym bardziej powinna przyjść Ci do głowy koncepcja stworzonej czasoprzestrzeni. Czy też podlega przestrzeni? jest w jednym miejscu?
drogi będące zagrożeniem? czyli traktujesz jakby to były pułapki. A zwłaszcza u szatana to jego wolna decyzja.
Miłość nie zależy od wszechwiedzy!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 3:04, 26 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Andy napisał: | Dlaczego uważasz że Bóg istnieje w czasie? |
Istnienie poza czasem jest niezrozumiałe.
Andy napisał: | Skoro jesteś fizykiem, to tym bardziej powinna przyjść Ci do głowy koncepcja stworzonej czasoprzestrzeni. |
Ona niczego nie zmienia. Jeśli Bóg wie nieomylnie, co ktoś zrobi jutro, to niezależnie od wszystkiego ten ktoś MUSI to zrobić i nie ma żadnego wyboru, czyli też i wolnego wyboru.
Andy napisał: | drogi będące zagrożeniem? czyli traktujesz jakby to były pułapki. A zwłaszcza u szatana to jego wolna decyzja. |
Pułapkę to ja wstawiłem do akapitu o wolnej woli:
wuj (na niebiesko dopiero teraz) napisał: | Wolna wola nie jest ślepe rzucanie kostką, Andy. Wynik wolnego wyboru NIE ISTNIEJE zanim zostanie dokonany (czyli nawet Wszechwiedzący nie ma bladego pojęcia, jakiego WOLNEGO wyboru dokonasz choćby za chwilę) i sam wolny wybór jest dokonywany przez wybierającego (i w tym sensie jest niezdeterminowany: zanim zostanie dokonany, nawet wybierający nie wie, co wybierze). Do tego wybór jest tym bardziej wolny, im bardziej jest on zgodny z naturą wybierającego - czyli im bardziej wybierający uznaje go za dobry. Jeśli czytasz, co w tej chwili piszę, proszę odpowiadając zacytuj to zdanie i napisz "czytam". Wolność woli działającej przy wyborze może być przez to albo prawdziwa, albo złudna. Złudna jest o tyle, o ile wybierający myli się w swojej ocenie, że dokonał dobrego wyboru, a prawdziwa jest o tyle, o ile w swojej ocenie się nie myli. Wybór dokonany w prawdziwie wolny sposób nie będzie nigdy powodem złych skutków, bowiem jest równoważny wyborowi dokonanemu przy pełnej znajomości siebie samego i wszystkich możliwych konsekwencji. To jest niewykonalne bez wsparcia Boga i bezgraniczne zaufanie Bogu jest absolutnie niezbędne dla wolności woli. Bóg nie wybiera za nikogo, ale daje radę zadbać by ten, kto w pełni Mu zaufał, nie był sprowadzany na manowce przez niekorzystne zbiegi okoliczności. |
Proszę czytaj starannie . Tam jest napisane, dlaczego nie mogła to być wolna decyzja.
Andy napisał: | Miłość nie zależy od wszechwiedzy! |
Nigdzie nie pisałem, że zależy. Napisałem natomiast, dlaczego o ile nie jesteśmy miłością, o tyle jesteśmy zniewoleni. Pytań do tego wyjaśnienia nie zadałeś żadnych.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 9:17, 26 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | Andy napisał: | Dlaczego uważasz że Bóg istnieje w czasie? |
Istnienie poza czasem jest niezrozumiałe.
|
Brawo za "argument"
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 16:27, 26 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Brawo za "odpowiedź". Jak rozumiem z jej ironicznego tonu, w odróżnieniu ode mnie przyjmujesz jako prawdziwe takie "tezy", którym sensu nadać nie jesteś w stanie. I że wobec tego nie masz już nic do powiedzenia w temacie, ale przy swoim zdaniu pozostajesz, pomimo że brak ci argumentów i pomimo tego, że nawet nie wiesz przeciwko czemu argumentować bo moich odpowiedzi w ogóle nie czytasz poza pojedynczymi słowami. Czy ich nie czytasz, by móc spokojnie pozostać przy wierze w to, czego treści nie rozumiesz?
Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Nie 20:14, 26 Lis 2023, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6618
Przeczytał: 2 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:02, 27 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Argumenty przedstawiłem w poprzednim poście, Ty na nie odpowiedziałeś pseudoargumantami, jak to że gdyby był poza czasem to byłoby "niezrozumiałe".
A niby dlaczego Bóg ma być "zrozumiały"?? Pisałem że jest poza czasem bo czas tak samo jak i przestrzeń jest fizycznym światem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:38, 27 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | Argumenty przedstawiłem w poprzednim poście, Ty na nie odpowiedziałeś pseudoargumantami, jak to że gdyby był poza czasem to byłoby "niezrozumiałe".
A niby dlaczego Bóg ma być "zrozumiały"?? Pisałem że jest poza czasem bo czas tak samo jak i przestrzeń jest fizycznym światem. |
Zrozumiałość oznacza, że wypowiedź niesie znaczenia, czyli że fraza dyskusji na dany temat różni się komunikacyjnei od wypisania "bwn =n098 irgy90". Jeśli Bóg nie jest w pewnym minimalnym stopniu zrozumiałym, to po prostu bez sensu jest mówienie CZEGOKOLWIEK o Nim.
A jeśli Bóg jest zrozumiały częściowo, to z kolei jest sens dyskutować O TEJ CZĘŚCI, która jest zrozumiała i w STOPNIU w jakim jest zrozumiała.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 23:27, 27 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:01, 27 Lis 2023 Temat postu: |
|
|
Andy napisał: | Argumenty przedstawiłem w poprzednim poście, Ty na nie odpowiedziałeś pseudoargumantami, jak to że gdyby był poza czasem to byłoby "niezrozumiałe". |
Po pierwsze, napisałem ci na ten temat więcej (czego nie czytałeś i na to są dowody czarno na białym):
Andy napisał: | Skoro jesteś fizykiem, to tym bardziej powinna przyjść Ci do głowy koncepcja stworzonej czasoprzestrzeni. | wuj napisał: | Ona niczego nie zmienia. Jeśli Bóg wie nieomylnie, co ktoś zrobi jutro, to niezależnie od wszystkiego ten ktoś MUSI to zrobić i nie ma żadnego wyboru, czyli też i wolnego wyboru. |
Czy teraz przeczytałeś? Jeśli tak, to się odnieś rzeczowo.
Andy napisał: | Argumenty przedstawiłem w poprzednim poście, Ty na nie odpowiedziałeś pseudoargumantami, jak to że gdyby był poza czasem to byłoby "niezrozumiałe". |
Także i na ten zarzut dostałeś już odpowiedź:
Andy napisał: | Dlaczego uważasz że Bóg istnieje w czasie? | wuj napisał: | Istnienie poza czasem jest niezrozumiałe. | Andy napisał: | Brawo za "argument" | wuj napisał: | Jak rozumiem z /.../ ironicznego tonu, w odróżnieniu ode mnie przyjmujesz jako prawdziwe takie "tezy", którym sensu nadać nie jesteś w stanie. |
Powtórzę otwartym tekstem: wnioskuje się zawsze Z SENSU, wobec czego nie da się w żaden poważny sposób wnioskować z czegoś, czemu żadnego sensu nie potrafi się nadać.
To jednocześnie odpowiada na twoje pytanie:
Andy napisał: | A niby dlaczego Bóg ma być "zrozumiały"?? Pisałem że jest poza czasem bo czas tak samo jak i przestrzeń jest fizycznym światem. |
Jeśli nie rozumiesz treści swojej wiary, to czynisz się podatnym na dowolny fałsz. Ponieważ zaś natura nie znosi próżni, to ten fałsz masz w takim przypadku jak w banku. Podobnie jak wszyscy inni, którzy także nie rozumiejąc, zapalczywie biją jeden drugiego po głowach, gdyż brak im innego sposobu obrony swojej wiary przed "złem" polegającym na praktykowaniu wiary w coś nawet ociupinkę innego niż oni praktykują. Nie po to mamy rozum, żeby wymyślać sposoby rugowania go z życia.
A o czasie fizycznym (także i o ewentualności istnienia Boga poza naszym czasem) możesz też sobie poczytać na ORF-ie, bo również i na ten ważny temat pozwoliłem sobie kiedyś napisać tam artykuł: [link widoczny dla zalogowanych] ("Czas: piąty wymiar?")
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Możesz zmieniać swoje posty Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|