Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33524
Przeczytał: 77 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 23:26, 20 Paź 2022 Temat postu: Wątpliwy apologetycznie argument z niepojętości Boga |
|
|
W apologetycznych dysputach co jakiś czas pojawia się argument "Bóg jest niepojęty", a co za tym idzie jeśli nawet odbiorca domaga się gdzieś wyjaśnienia teologicznej niespójności (tak jak ją rozumie), to dostaje informację, że odpowiedzi nie będzie, a pytający ma się zamknąć. Jest to coś podobnego do riposty "nie garb się!" przekazanej w odpowiedzi nauczyciela na niewygodne pytanie ucznia.
Argument z szafowania niepojętością (Boga) uważam za wątpliwy. Co prawda choć doraźnie może jakoś dociekliwość pytających spacyfikować, to jednak jego użycie ma też swoje zdecydowanie negatywne strony. Najważniejsze tutaj jest to, że jeśli raz dopuszczamy taką sytuacje w dyskusji, że ustawiamy Boga na pozycji tak niepojętego, że totalnie nie dającego się wytłumaczyć, to z tego wynika też i wniosek-problem, że może wszystkie inne stwierdzenia na temat Boga, jakie w całej teologii występują, też są tego samego rodzaju. Może zatem dowolne stwierdzenie teologiczne jest w tak "niepojętym" związku z tym, co sobie normalnie człowiek wyobraża po użyciu danych słów, sformułowań, że w ogóle nie wiadomo, co ono oznacza, a my niczego wtedy nie możemy być pewni.
Taka sytuacja jest wysoce niekomfortowa dla apologety, bo może on - jeśli się zbytnio rozpędzi z szafowaniem niepojętością - wpaść we własne sidła, zaś jego przeciwnik od tej pory zawsze w niewygodnej dla siebie sytuacji wyciągać argument: ale przecież Bóg jest niepojęty, więc wszystko co tu powiedziałeś, może mieć zupełnie inne znaczenie, niż to sugerujesz.
Ja twierdzę, że pewien minimalny poziom kompatybilności umysłu, zrozumiałości tego, co głosi na przykład święta księga religii jest niezbędny, aby w ogóle można było mówić o jakimkolwiek sensie religijnego nauczania. Nie może być tak, że coś się naucza, a w tyle głowy, niczym miecz Damoklesa, wciąż czyha zagrożenie: to i tak może się okazać czymś zupełnie odmiennym od tego, co tu twierdzimy, bo przecież Bóg jest niepojęty, więc zupełnie nie wiemy, czy mamy jakiekolwiek szanse w odczytaniu adekwatnie Jego słów.
Wręcz uważam, że tutaj niezbędny byłby pewien POSTULAT MINIMALNEJ ZROZUMIAŁOŚCI słów od Boga zawartych w pismach źródłowych religii. Postulat ten brzmiałby z grubsza następująco:
To co przekazują księgi nie jest aż tak odległe od zwykłego ludzkiego rozumienia, że wszelkie dociekania treści okazują się daremne, w znacznym stopniu księga JEST ZROZUMIAŁA.
Jest to postulat bardzo zbliżony do podstawowego postulatu myślenia w ogóle, czyli do założenia "I am not insane" (nie jestem szalony).
|
|