|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33287
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 20:57, 23 Cze 2022 Temat postu: Przebaczenie w imieniu poszkodowanych |
|
|
Kto wie, czy nie głównym zarzutem wobec chrześcijaństwa o niekonsekwencję i brak racjonalności jest wskazanie na następujący aspekt tej teologii: Dlaczego Bóg Ojciec miałby przebaczyć ludziom ich grzechy, dopiero po tym, jak Jego Syn - Jezus poniósł męczeńską śmierć?
Ateiści argumentują tutaj następująco:
1. Po pierwsze Bóg Ojciec mógłby przebaczyć grzesznikom po prostu tak, jak to ludzie przebaczają swoim winowajcą - aktem własnego przekonania i woli. Dlaczego wymagana miałaby być do tego jakaś "podkładka" w postaci męczeńskiej śmierci Jego syna.
2. Po drugie jaki właściwie związek z grzechem ludzi ma śmierć męczeńska INNEJ OSOBY. Można powiedzieć: grzesznik zawinił, to niech grzesznik cierpi - tak może winy da się jakoś odkupić, ale co ma do tego układu cierpienie osoby trzeciej?
3. Po trzecie to właściwie ludzie, którzy skazali i męczyli Jezusa tylko jeszcze dołożyli swojej winy do tego układu, bo umęczyli niewinną osobę. Czyli mamy jedynie (?) - wskutek tej męczeńskiej więcej grzechów, a nie więcej odkupienia tych grzechów. Ludzkość tylko została jeszcze bardziej pognębiona, że nie jest w stanie rozpoznać co jest dobre w kontekście skazania na śmierć Jezusa.
W moim przekonaniu na całą "logikę" chrześcijańskiego odkupienia rzuca istotne światło następujące rozumowanie.
Bóg Ojciec faktycznie może przebaczyć od razu te winy, które są WZGLĘDEM NIEGO - np. bluźnierstwa (czy zechce/powinien przebaczyć, to osobny problem, bo sprawa jest mocno złożona). Podobnie jest z grzechami przeciw Synowi - Jezusowi. Problem zaczyna się od strony logiki moralnej komplikować, gdy zadamy sobie pytanie: a dlaczego właściwie Bóg miałby zbawić takiego grzesznika, który skrzywdził INNĄ OSOBĘ?
Bo pewnie większość się zgodzi, że wolno jest każdemu przebaczyć to, co było skrzywdzeniem nas osobiście. Ale niby dlaczego przebaczenie miałoby być uznane w sytuacji, gdy np. teściowa zawiniła synowej, zaś teść powiada: to ja ci ten grzech wobec synowej, moja żono odpuszczam i już masz moralnie czyste konto...
Niby dlaczego ktoś przebacza "lekką rączką" winy, które jego samego nie dotyczą?...
Tutaj wydaje się, że sama wola to jakby zbyt mało. Tutaj jest potrzebna jakaś podkładka, uzasadniająca takie przebaczenie, dane przez osobę trzecią.
Bo nawet Bóg, czy ma prawo powiedzieć: "przebaczyłem i zbawię tego mordercę i gwałciciela, bo jestem taki dobry i mam taką wolę, więc ty zgwałcona i zamordowana jego ofiaro nie masz tu nic do gadania, lecz musisz przyjąć to wyczyszczenie konta u swojego oprawcy, twoje cierpienie nie ma teraz już znaczenia"?
Czy na takie coś ofiara nie ma moralnego prawa się zbuntować?
Czy nie jest po jej stronie racja, gdy powie (Bogu): a właściwie to jakim prawem sobie moje cierpienie anulowałeś, uczyniłeś je nieważnym i to Ty jesteś tu "ten dobry", podczas gdy moje były cierpienia? Dlaczego ma to być kosztem mojego poczucia sprawiedliwości?
Uważam, że Bóg dla wytłumaczenia swojego przebaczenia w trybie usprawiedliwienia win względem osób trzecich musi mieć coś więcej, niż tylko tę własną wolę przebaczenia. Powinien może na przykład uzyskać poświadczenie przebaczenia u samego poszkodowanego.
I co ciekawe... to się właśnie dzieje! To jest w Biblii. Jest i w modlitwie "Ojcze nasz", jest w przypowieściach, jest i w słowach:
Ewangelia Jana 20 napisał: | 23) Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane. |
Co prawda ta ostatnia fraza jest interpretowana aktualnie jako ustanowienie sakramentu pokuty, ja jednak widzę tu też (moja interpretacja nie neguje możliwości dopomożenia odpuszczenia grzechów poprzez ich wyznanie komuś) i tę interpretację, iż grzechy, które ktoś popełnia NIE ZNIKAJĄ SAME. Poszkodowany ma zaś moc aby owe grzechy anulować swoim przebaczeniem. Ma tę moc, ale może z niej nie skorzystać. A wtedy grzech zostanie winowajcy "zatrzymany".
W takim układzie wyjaśnia się też "logika" cierpienia Jezusa - owo cierpienie jest tym argumentem, tą "walutą", którą Bóg daje, aby dać przebaczenie nawet osobom, które nie doświadczyły odpuszczenia ze strony skrzywdzonych, a przynajmniej tych, którzy ową krzywdę w sobie dalej noszą (nie zawsze musi to być krzywda zasłużona, niektórzy oskarżają niesłusznie, liczne krzywdy są urojone). W końcu tam, gdzie wina została przebaczone w układzie winowajca - poszkodowany, sprawę mamy załatwioną, nawet nie trzeba tu dodatkowo niczego z zewnątrz dokładać do rozliczenia.
Tu dalej można by jednak być nie przekonanym - ale na jakiej zasadzie nawet cierpienie Jezusa miałoby tak lekceważąco potraktować brak przebaczenia ze strony samych pokrzywdzonych? Bo każdy pokrzywdzony, który nie przebaczył może mieć dalej roszczenie - ja doznałem krzywdy i tylko ja mam prawo odpuścić grzech! Nic mnie nie obchodzi, że ktoś niewinny w tej intencji cierpiał, bo dla mnie liczy się układ ja - mój winowajca. A ja nie daję nikomu prawa do decyzji etyczno - moralnych w moim imieniu!
Co na to możemy powiedzieć?
Otóż tutaj odpowiedzią będzie ODWOŁANIE SIĘ DO REGUŁY BARDZIEJ OGÓLNEJ, do ZASADY, KTÓRĄ WYZNAJEMY, WIERZYMY W NIĄ, CZYLI Z CZYM SIĘ ZGADZAMY.
Bóg bowiem daje ludziom świat, w którym domyślnie ma być obowiązującą zasada: przebaczenie jest nie tylko prawem, ale też i obowiązkiem każdej istoty!
A jak ktoś tego prawa nie uzna?...
To taki ktoś opowiada się po stronie RZECZYWISTOŚCI, W KTÓREJ W OGÓLE NIE MA PRZEBACZENIA. Czego są dalsze konsekwencje!
Główną konsekwencją jest to, że takiej osobie NIE PRZYSŁUGUJE PRZEBACZENIE za jej winy!
Tu znowu "logika" całej tej konstrukcji myślowej jest o tyle ciekawa, iż zahacza o kolejne niezbywalne elementy układanki:
- cnotę POKORY
- kwestię SPÓJNOŚCI naszego myślenia i działań
- fakt, że - poza samym Jezusem i osób zmarłych we wczesnym dzieciństwie, przed osiągnięciem minimalnej postaci świadomości - nie ma na świecie nikogo, komu nie zdarzyło się zgrzeszyć. Każdy stał się winnym wobec kogoś.
- fakt, że startujemy w życie jako istoty nie dysponujące pełnią wiedzy o regułach tego świata, co w połączeniu z dość losowo objawiającymi się problemami powoduje, iż prędzej czy później każdemu musi zdarzyć się błąd.
- fakt, że aby zdobyć wiedzę, często będziemy musieli zaryzykować, a siedzenie gdzieś w kącie w strachu przed potencjalnym błędem samo okazuje się być błędem zaniechania rozwoju duchowego.
Uniknięcie jakiegokolwiek błędu, a przeżycie swojego życia w stanie świadomości można uznać zatem za niemożliwe. Każdy w końcu uczyni coś, czego będzie żałował, co obciąży jego sumienie. To zaś dalej oznacza, iż PRZEBACZENIE JEST NIEZBYWALNE, jest KONIECZNOŚCIĄ naszego ludzkiego bytu. Odwracanie się mentalnie od tej prawdy jest wielkim błędem. Zaś konsekwencją przyjęcia tej prawdy jest, że jeślibyśmy mieli jakoś wyjść obronną ręką z tego, że w ogóle istniejemy na świecie, dodając do tego POSTULAT SPÓJNOŚCI WEWNĘTRZNEJ naszej osoby, to okazuje się, że nie ma innej opcji jak przebaczać.
Rzeczywistość niewadliwa, to zakładając to, że wybory są dokonane w wolności, rzeczywistość z istotami, które przebaczają.
Jeśli ktoś ma w rzeczywistości niewadliwej (zbawienie) trwać, to musi dopracować się wewnętrznie SZCZEREJ postawy przebaczania. Szczerość jest tu ważna, bo nie chodzi o to, aby przebaczenie deklarować, a czuć coś odwrotnego, lecz aby cała istota człowieka skłaniała się ku przebaczeniu.
Kto przebaczenie odrzuci, ten
1. sam wyłączy się z prawa do uzyskania przebaczenia (bo reguły są jednakowe dla wszystkich)
2. zostaje, mocą własnej decyzji, przeznaczony do rzeczywistości bez przebaczenia (wadliwej) - takiej, w której winy trwają wiecznie, bo nie ma mechanizmu, który by był w stanie sobie z nimi poradzić. W takiej wadliwej rzeczywistości istotom pozostaje już tylko pogarda do świata i innych istot - za ich winy, za to, że okazały się słabe i niedoskonałe. Taką postawę też można określić nazwą pychy.
Czasem jednak nawet ci, którzy przebaczyć by chcieli, przez jakiś czas nie są w stanie, nie potrafią. Ci, jeśliby tylko rozpatrywali wciąż ten układ: mój krzywdziciel - ja - mój krzywdziciel - ja - mój krzywdziciel - ja -... mogliby się nie wyrwać z tej mentalnej pętli, mogliby nie być zdolni przebaczyć nigdy. Dla nich to przychodzi ten obraz Jezusa, który cierpi niewinnie, chce oddać siebie jako baranek ofiarny za tę winę, która jest bezpośrednio "niewybaczalna". Jeśli kogoś nawet ten obraz, ta ofiara, ta intencja Jezusa nie przekonuje, nie odmienia jego uczuć, to nie bardzo wiadomo co mogłoby innego wciągnąć mentalnie taka istotę do rzeczywistości niewadliwej.
W to, że "Bóg zbawia" (znaczenie imienia Jezus) trzeba UWIERZYĆ, czyli po prostu UZNAĆ TO, że przebaczenie jest podstawą osobowego bytu, że jest wpisane w prawidłowość wolnego jestestwa. Uwierzyć w to oznacza nie samą deklarację wiary, nie samo wyznawanie tej wiary, ale WPISANIE JEJ W SWOJĄ ISTOTĘ, W ODCZUWANIE, MYŚLENIE, tak aby się stała naszą naturą (może nawet i pierwszą naturą).
Tu wszystko razem się spaja, pasuje do siebie jak trybiki idealnego zegarka - wolność, wola, intencja, cierpienie, wina, przebaczenie, odkupienie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5544
Przeczytał: 41 tematów
|
Wysłany: Pią 7:43, 24 Cze 2022 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Niby dlaczego ktoś przebacza "lekką rączką" winy, które jego samego nie dotyczą?... |
Dlaczego od razu lekką ręką? Kościół za te usługi pobierał sowite opłaty .
To perfidne działanie było i jest możliwe tylko dzięki takim jak ty, którzy za wszelką cenę próbują zracjonalizować swoje i ich działanie.
Czy wypieranie tego, nie jest objawem intelektualnego tchórzostwa?
Kościół Katolicki jest organizacją ateistyczną, działającą pod płaszczykiem religii, dla osiągnięcia korzyści finansowych.
https://www.youtube.com/watch?v=j-rawhTj-0M
Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pią 7:44, 24 Cze 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33287
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 12:22, 24 Cze 2022 Temat postu: |
|
|
Banjankri napisał: | Cytat: | Niby dlaczego ktoś przebacza "lekką rączką" winy, które jego samego nie dotyczą?... |
Dlaczego od razu lekką ręką? Kościół za te usługi pobierał sowite opłaty .
To perfidne działanie było i jest możliwe tylko dzięki takim jak ty, którzy za wszelką cenę próbują zracjonalizować swoje i ich działanie.
Czy wypieranie tego, nie jest objawem intelektualnego tchórzostwa?
Kościół Katolicki jest organizacją ateistyczną, działającą pod płaszczykiem religii, dla osiągnięcia korzyści finansowych.
https://www.youtube.com/watch?v=j-rawhTj-0M |
Ja rozważam kwestię bardzo teoretyczną, samą ideę przebaczenia. Ty wskazujesz na konkretne działania, konkretnej organizacji. Omawiamy inne tematy. Ja tu wolę się skupić dalej tylko na teorii - tylko na SAMYM SFORMUŁOWANIU IDEI przebaczenia, czyli na takim opisie spraw, który byłby słuszny w każdej historii świata, w każdej społeczności, dla każdego człowieka. Inaczej mówiąc, nawet gdyby się okazało, że - tak jako to sugerujesz - ta czy inna instytucja dopuściła się wielkiej ilości przewinień moralnych, nadużyć, to to nic nie zmieni w tym, co było przedmiotem mojej refleksji.
W tym o czym tu pisałem jest w ogóle chyba zawarta jeszcze głębsza idea - WSPÓŁZALEŻNOŚCI OCENY ISTOT ŚWIADOMYCH.
Świadomość odizolowana jest właściwie NIEOCENIALNA, nawet czysto teoretycznie nie wiadomo jaka ona jest, jeśli NIE SPRAWDZIŁA SIĘ W ODNIESIENIACH Z INNYMI ŚWIADOMOŚCIAMI.
Możemy o sobie powiedzieć COKOLWIEK tylko wtedy, jeśli DO CZEGOŚ SIĘ ODNIEŚLIŚMY, a dalej DOKONALIŚMY JAKIEGOŚ WYBORU, czyli byliśmy w stanie GDZIEŚ OKAZAĆ SIĘ JAKO MY.
Jeśli nie ma nas, jeśli nasza świadomość się nie wykrystalizowała z magmy współzależności, to nie ma nawet czego oceniać. Inaczej mówiąc problemem bazowym jest tu SAMO KRYSTALIZOWANIE SIĘ ŚWIADOMOŚCI, to że ona w ogóle jakoś ontologicznie zaistniała.
Ale z kolei owo wykrystalizowanie się, wystąpi dopiero wtedy, gdy coś to stwierdzi - czyli gdy POWSTANIE OCENA, że to a to jest takie a takie. Więc kółeczko się zamyka...
Świadomość jest wykrystalizowana, bo można zasadnie ją oceniać, zaś oceny formułować można tylko wtedy, jeśli będzie WOBEC CZEGO je formułować. Nasuwa się stare pytanie: co tu jest pierwsze, jajko czy kura?
Ja powiedziałbym, że zarówno ocenialność, jak i świadomość wyrastają z jednego pnia, razem się współtworzą. I aspektem niezbywalnym ocenialności jest przebaczenie, co też można rozumieć jako postulat: sama świadomość ostatecznie ma wyższy poziom hierarchii, jest nadrzędna w stosunku do wszystkiego tego, co owa świadomość spowodowała. Albo można by to jeszcze określić sformułowaniami typu:
- Incydent nie może rządzić zasadą
- to co się zdarza (jednostkowo) jest słabsze od kontekstu, który zdarzenie tworzy
- aby sformułować jakąś ocenę, musimy wcześniej sformułować kontekst dla niej, który tu będzie "rządził", a nie ocena nim.
- przebaczamy, uznając iż sama świadomość jest większa (jest większą wartością) niż to, co ze świadomości zdarzyło się w tym, czy innym incydencie z jej udziałem.
W tym ujęciu chrześcijańska zasada przebaczenia jest wyrazem pewnej OGÓLNOFILOZOFICZNEJ IDEI I POSTAWY ONTOLOGICZNEJ.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5544
Przeczytał: 41 tematów
|
Wysłany: Pią 12:39, 24 Cze 2022 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Ja rozważam kwestię bardzo teoretyczną, samą ideę przebaczenia. Ty wskazujesz na konkretne działania, konkretnej organizacji. Omawiamy inne tematy. Ja tu wolę się skupić dalej tylko na teorii - tylko na SAMYM SFORMUŁOWANIU IDEI przebaczenia, czyli na takim opisie spraw, który byłby słuszny w każdej historii świata, w każdej społeczności, dla każdego człowieka. |
I dlatego piszesz o Bogu, Biblii i Jezusie... w dziale religijnym.
Cytat: | W tym o czym tu pisałem jest w ogóle chyba zawarta jeszcze głębsza idea - WSPÓŁZALEŻNOŚCI OCENY ISTOT ŚWIADOMYCH.
Świadomość odizolowana jest właściwie NIEOCENIALNA, nawet czysto teoretycznie nie wiadomo jaka ona jest, jeśli NIE SPRAWDZIŁA SIĘ W ODNIESIENIACH Z INNYMI ŚWIADOMOŚCIAMI.
Możemy o sobie powiedzieć COKOLWIEK tylko wtedy, jeśli DO CZEGOŚ SIĘ ODNIEŚLIŚMY, a dalej DOKONALIŚMY JAKIEGOŚ WYBORU, czyli byliśmy w stanie GDZIEŚ OKAZAĆ SIĘ JAKO MY.
Jeśli nie ma nas, jeśli nasza świadomość się nie wykrystalizowała z magmy współzależności, to nie ma nawet czego oceniać. Inaczej mówiąc problemem bazowym jest tu SAMO KRYSTALIZOWANIE SIĘ ŚWIADOMOŚCI, to że ona w ogóle jakoś ontologicznie zaistniała.
Ale z kolei owo wykrystalizowanie się, wystąpi dopiero wtedy, gdy coś to stwierdzi - czyli gdy POWSTANIE OCENA, że to a to jest takie a takie. Więc kółeczko się zamyka... |
Co?
Racjonalizacja się nie powiodła, to trzeba zamącić tak, żeby ni huhu nie było wiadomo, o co chodzi. Ja pisałem o sprzedawaniu odpustów, a ty opowiadasz o jakimś krystalizowaniu się świadomości.
Kolejny rok minął, a ty dalej to samo. Racjonalizujesz swoje kompleksy, próbując przekonać innych do swoich prymitywnych wierzeń. Zamiast widzieć rzeczy, takimi jakie są, szukasz dla nich usprawiedliwienia. Kościół, winy jednej osoby, w stosunku do drugiej, odpuszcza za pieniądze. Idziesz do dziwnie skonstruowanej szafy, klękasz i przez kratkę mówisz księdzu, że byłeś chamem dla kogoś. On ci ustala pokutę, po czym odpuszcza w imieniu Boga. I to wszystko w tajemnicy. Ciężko o bardziej perfidne przykład na przebaczanie win w imieniu poszkodowanego. Uczciwy intelektualnie od razu zauważy ten absurd, i bez problemu zrozumie, po co tak kościół robi. Tchórz będzie to próbował racjonalizować na dziesiątki sposobów.
Którym jesteś?
Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pią 12:40, 24 Cze 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33287
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 13:28, 24 Cze 2022 Temat postu: |
|
|
Banjankri napisał: | Kościół, winy jednej osoby, w stosunku do drugiej, odpuszcza za pieniądze. Idziesz do dziwnie skonstruowanej szafy, klękasz i przez kratkę mówisz księdzu, że byłeś chamem dla kogoś. On ci ustala pokutę, po czym odpuszcza w imieniu Boga. I to wszystko w tajemnicy. Ciężko o bardziej perfidne przykład na przebaczanie win w imieniu poszkodowanego. Uczciwy intelektualnie od razu zauważy ten absurd, i bez problemu zrozumie, po co tak kościół robi. Tchórz będzie to próbował racjonalizować na dziesiątki sposobów.
Którym jesteś? |
Domniemywasz na mój temat różnych rzeczy w oparciu jedynie o sam fakt, iż jestem katolikiem. Ale nie siedzisz w moich myślach, nie wiesz jak to naprawdę jest.
A ja chyba w jakimś stopniu przyznam Ci tu rację, że jeśliby spowiedź uznać za to, co wyżej opisałeś, to uczestniczenie w niej byłoby chyba objawem tchórzostwa. Oto sami nie umiejąc dźwigać odpowiedzialności za swoje czyny, wrzucamy słowne opisy tych czynów w kratkę konfesjonału, licząc na to, że nasze winy się jakoś rozpłyną, że osoba trzecia - ktoś z boku, czyli ksiądz - załatwi nam ten bolesny problem rozliczenia się z sobą. Można stawiać pytanie, czy tu w ogóle nie mamy jakiegoś zaniechania w rozliczeniu się indywidualnym z odpowiedzialnością, sumieniem.
To jest jeden z powodów, dla których mój katolicyzm jest raczej z tych chwiejnych. Powiem szczerze - nie umiem sobie właściwie pozytywnie ułożyć tej idei spowiedzi. Mam w tej materii kolosalne wątpliwości. I niewykluczone jest, że właśnie te wątpliwości (które posiadam od początku, gdy w ogóle o spowiedzi usłyszałem) kiedyś wyrzucą mnie z katolicyzmu.
Na razie pozytywną rolę dla spowiedzi widzę w dwóch przypadkach:
1. gdy człowiek totalnie nie radzi sobie z poczuciem winy. Wtedy gdy Z WŁASNEJ CHĘCI NICZYM NIE PRZYMUSZANY, spontanicznie idzie porozmawiać z drugim człowiekiem o tych problemach, które zgotowało mu sumienie. I ten drugi człowiek zanosi modlitwę za owego człowieka z problemami, o rozwiązanie owych problemów, udziela jakiejś rady, wsparcia.
2. w ogóle pojawia się aspekt imiennej modlitwy osoby trzeciej, który wzmacnia wolę rozliczenia się z sumieniem danego człowieka.
Ale z drugiej strony zgodzę się z tym, że sama idea spowiedzi POWIĄZANEJ Z JAKĄŚ POSTACIĄ PRZYMUSU do jej odbywania jest wielce kontrowersyjna. Ja tego sobie wciąż nie jestem w stanie szczerze ułożyć. W sumie więc mocno chwiejny ze mnie katolik... Właśnie głównie z tego powodu spowiedzi.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kruchy04
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 9 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 22:58, 07 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
Według jakiejś protestanckiej stronki, Biblia uczy, że:
"Te wersety mówią nam, że z powodu naszej słabości, grzesznej natury, która jest w nas, nie byliśmy w stanie wypełnić Bożego prawa i żyć, jak mówi zakon – 3Mojż. 18,5: „Przepisów moich i praw moich przestrzegajcie. Człowiek, który je wykonuje, żyje przez nie; Jam jest Pan!”. Z powodu nie wypełnienia Prawa zasługiwaliśmy na śmierć i byliśmy pod Bożym przekleństwem: Gal.3,10-11: „Bo wszyscy, którzy polegają na uczynkach zakonu, są pod przekleństwem; napisano bowiem: Przeklęty każdy, kto nie wytrwa w pełnieniu wszystkiego, co jest napisane w księdze zakonu. A że przez zakon nikt nie zostaje usprawiedliwiony przed Bogiem, to rzecz oczywista, bo: Sprawiedliwy z wiary żyć będzie”. Rzym. 6,23: „Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć”. Boża sprawiedliwość wymagała kary wyznaczonej przez Jego prawo za grzech i Jego gniew musiał zostać w ten sposób okazany. Ale w swojej miłości, aby nie musieć wrzucić wszystkich do piekła, On przygotował plan ratunku i pojednania człowieka z Nim i Jego z człowiekiem: „tego dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech, potępił grzech w ciele, Aby słuszne żądania zakonu wykonały się na nas” (Rzymian 8,3-4).
Bóg Ojciec zamiast ukarać grzesznika za jego grzechy, ukarał swojego Syna za te grzechy. Zamiast wrzucić nasze ciało do jeziora ognistego, wrzucił ciało swojego Syna do jeziora swojego płomiennego gniewu i zmiażdżył i starł, aby nie musieć zrobić tego z nami. Izajasza 53,5-6. 10: „Lecz on zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami jesteśmy uleczeni. Wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas na własną drogę zboczył, a Pan jego dotknął karą za winę nas wszystkich. (…) Ale to Panu upodobało się utrapić go cierpieniem. Gdy złoży swoje życie w ofierze, ujrzy potomstwo, będzie żył długo i przez niego wola Pana się spełni”.
Jezus stał się ofiara przebłagalną za nasze grzechy – czyli ofiarą, która uciszyła Boży gniew przez wypełnienie wymagań Jego sprawiedliwości.
W ten sposób Bóg mógł, pozostając sprawiedliwym, odpuścić wierzącym ich grzechy i wymazać je: Kol.3,13-14: „I was, którzy umarliście w grzechach i w nieobrzezanym ciele waszym, wespół z nim ożywił, odpuściwszy nam wszystkie grzechy; Wymazał obciążający nas list dłużny, który się zwracał przeciwko nam ze swoimi wymaganiami, i usunął go, przybiwszy go do krzyża”."
To tylko fragment tekstu. Całość niżej.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fedor
Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 89 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 3:14, 09 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
Nadal czekam na odpowiedź od ciebie na moje 5 postów w wątku:
http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/dlaczego-bog-nie-mogl-inaczej,21689-25.html#677169
http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/dlaczego-bog-nie-mogl-inaczej,21689-25.html#677133
http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/dlaczego-bog-nie-mogl-inaczej,21689-25.html#677061
http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/dlaczego-bog-nie-mogl-inaczej,21689-25.html#677709
http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/dlaczego-bog-nie-mogl-inaczej,21689-25.html#677535
Czekam też na odpowiedzi tutaj:
http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/ateizm-wiara-czy-brak-wiary,13491-575.html#674607
http://www.sfinia.fora.pl/gwiezdne-wojny,61/zbanowana-odpowiedz-kruchemu04,16739.html#535207
Bo wygląda na to, że znowu zwiałeś w podskokach z kolejnych dyskusji, w których zostałeś dorżnięty
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33287
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 1:02, 10 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
Kruchy04 napisał: | Bóg Ojciec zamiast ukarać grzesznika za jego grzechy, ukarał swojego Syna za te grzechy. Zamiast wrzucić nasze ciało do jeziora ognistego, wrzucił ciało swojego Syna do jeziora swojego płomiennego gniewu i zmiażdżył i starł, aby nie musieć zrobić tego z nami. Izajasza 53,5-6. 10: „Lecz on zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami jesteśmy uleczeni. Wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas na własną drogę zboczył, a Pan jego dotknął karą za winę nas wszystkich. (…) Ale to Panu upodobało się utrapić go cierpieniem. Gdy złoży swoje życie w ofierze, ujrzy potomstwo, będzie żył długo i przez niego wola Pana się spełni”. |
W tej argumentacji ciekawym aspektem jest, zawarte w niej niejawnie założenie: że każdy wybór domaga się, aby konsekwencje z niego płynące były uszanowane.
Nie chcę teraz tego ciągnąć na gruncie polemiczno - apologetycznym, czyli niejako od strony "czy to mądre, czy głupie, dobre, czy złe". Nie chcę, bo ciągnięcie tego widzę w postaci nieuchronnej WOJNY NA INTUICJE, na przekonania co "powinno" być inaczej (może...) niż jest. Aby taką dyskusję prowadzić zasadnie, należałoby wcześniej zgodzić się na jakieś kryteria, które rzecz jakoś by ujmowały. Nie widzę na razie żadnej szansy na sformułowanie takich kryteriów, a więc wynikałoby z tego, że bylibyśmy skazani na spór w stylu KTO DRUGIEJ STRONIE NARZUCI WŁASNE INTUICJE. Z doświadczenia wiem, że takie dyskusje są nierozstrzygalne, albo przynajmniej nie rozstrzygalne w kontekście szansy na cokolwiek innego, niż szumne ogłaszanie "zaorałem cię, pokazałem, że to ja mam rację", czego jedynym powodem jest samo to ogłoszenie. Nie biję się na większą szumność i kategoryczność ogłaszania swoich racji, z góry skreślam tę metodę i z góry odpuszczam sobie dyskusje, które by z tą metodą miały mieć zbyt silny związek. Uważam jest po prostu za stratę mojego czasu.
Ale spróbuję trochę pociągnąć tę kwestię od strony czysto teoretycznej, czyli nie łącząc tego z jakąkolwiek postacią wykazywania, czy Bóg istnieje, czy też nie.
Przyjmijmy na start takie założenie: konsekwencje żadnego wyboru nie mogą być anulowane niczyją arbitralną mocą.
Inaczej mówiąc, "co się stało, to się nie odstanie" i nikt nie ma prawa do twierdzenia, iż zaistniała okoliczność miałaby zostać zupełnie zignorowana przy braniu pod uwagę jakichkolwiek, związanych z nią rozstrzygnięć.
Pozostaje jednak kwestia zbliżona do tej pierwszej, choć już wyraźnie odmienna: CO jest tą właściwą konsekwencją dla danego wyboru?
W Starym Testamencie są sformułowania, że konsekwencją grzechu jest śmierć. Można by to rozumieć w nieco szerszym kontekście tak, iż grzech - jako niespójność istnienia - neguje byt, czyniąc go "logicznym" śmieciem, a więc właściwie miałby być wyrokiem ostatecznym. Jest to opcja radykalna na maksa - w niej najdrobniejsza niespójność w wyborach w kontekście deklaracji, czy wymaganych do spełnienia praw już jest absolutną katastrofą, jest niezdanym testem z istnienia.
Problem ma tu człowiek. Ale też problem ma...
sam Bóg, który dał ludziom przykazania!
To jest problem podobny jak z wychowywaniem dzieci, którym się nieraz mówi "jak znowu zrobicie to co ostatnio, to ... (tu obojętnie jaka tam silna konsekwencja)". Ale dzieci znowu nabroiły, a konsekwencje są takie, że sam wychowawca ogłaszający konieczność ich wypełnienia widzi, że pewnie teraz to musiałby wszystkie dzieci tak stłamsić, tak pozbawić normalnego życia, że dalej już nie będzie mógł wykonywać normalnie swoich zadań, czyli pracować z tymi dziećmi. Bo tu konsekwencje przerastają możliwości ich udźwignięcia!
Całkowita rezygnacja z konsekwencji stwarza ten problem, że przy takim potraktowaniu szybko nic już nie jest na poważnie, a poza tym sam ogłaszający owe konsekwencje jest niewiarygodny, czy wręcz...
podlega własnemu oskarżeniu. W końcu CO? - ogłosił konsekwencje i teraz ich nie stosuje?
Stąd powstaje potrzeba wypracowania swego rodzaju KONSEKWENCJI ZASTĘPCZYCH, nie takich skrajnych, nie unicestwiających byt, nie przez śmierć.
Tego nie zrozumie ten, kto nie czuje, jak kluczową i niezbywalną rzeczą jest, aby konsekwencje jednak zachować. Aby ZAWSZE w ogóle konsekwencja była i do tego była adekwatna (!) do tego, co zaszło.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:59, 12 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
Ale konsekwencje po prostu zawsze są, niezależnie od tego, czy są uszanowane czy nie. Nie bardzo więc rozumiem, co masz na myśli, Michale...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33287
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 13:21, 13 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | Ale konsekwencje po prostu zawsze są, niezależnie od tego, czy są uszanowane czy nie. Nie bardzo więc rozumiem, co masz na myśli, Michale... |
Może zatem tak postawię dylemat.
Na ile konsekwencja "ktoś cierpiał przez jakiś czas" jest?
- Jeśli wtedy cierpiał, a teraz nie cierpi, to konsekwencja zanikła...
Z drugiej strony jednak ktoś cierpiał. Czy owo cierpienie w przeszłości odczuwane, "trwa do dzisiaj"?
Wydaje mi się, że nie ma na ten dylemat prostej odpowiedzi...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:50, 13 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
To wiąże się z pytaniem, co to jest przeszłość.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33287
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 20:23, 13 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | To wiąże się z pytaniem, co to jest przeszłość. |
Tak by problem można też zdefiniować.
W aspekcie etyczno - duchowym, jest to też pytanie o to, na ile "jesteśmy" tym, co
1. deklarujemy, bo się z tym się identyfikujemy w danej chwili
2. tym, na co wskazuje historia naszego życia
3. tym, jak nas postrzegają inni
czy czym tam jeszcze.
Opcją teisty jest jeszcze tu dodatkowo: jestem tym, za co/kogo uzna mnie istota, która ma najpełniejszą wiedzę o rzeczywistości - sam Bóg.
Tu dotykamy pewnego epistemicznego powodu dla wiary w Boga - tylko z Nim, z oceną dokonaną przez Niego osoba (przyjmująca szczerze ową opcję) - czuje się jako określona, jako prawdziwa.
Nie mając Boga jako sędziego naszego istnienia/osobowości możemy równie dobrze przyjmować na przykład opcje 1,2,3 (a można tu dorzucać kolejne elementy listy). Bez Boga niejako jesteśmy nieokreśleni...
Tu pewnie ateista zaoponuje, bo pomyśli sobie coś w stylu: ja wiem świetnie kim jestem, nikt nie musi mi tego mówić, nie musi mnie określać, czyli nie potrzebuję Boga.
Czy jednak można siebie określać samodzielnie?...
Czy to nie jest tak, jak z wyciąganiem się z bagna własnymi rękami ciągnąć za włosy?...
- Ja uważam, że - co z resztą nawet wynika z logiki, trochę z tw. Godla - niektóre aspekty oceny wynikają zawsze z teorii wyższego rzędu, nie mogą być określone w teorii startowej (mamy tu swoisty problem błędnego koła). I ja sam - tak już tylko od siebie samego - szczerze wyznaję, iż NIE WIEM, kim jestem. Właściwie to nawet nie wiem co to znaczy "być Michałem". Odczuwam pewien strumień doznań, znam swoje aktualne doznaniowe "tu i teraz". Ale nie uważam tego strumienia doznań za moje bycie prawdziwe. Nie znam też sposobu, nie mam pomysłu na - zarządzaną przez siebie siebie procedurę, sposób działania, która by mi powiedziała, kim jestem. Najbliżej tego określania siebie jest chyba obserwacja, CZY JESTEM SPÓJNY wewnętrznie, czyli czy na przykład moje deklaracje są spójne z wyborami, których później dokonuję.
I ja nawet uważam, ze Biblia jakoś dowartościowuje także ten sposób określenia się człowieka.
Ewangelia Mateusza 12:37 napisał: | Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony. |
Ale to jest tylko pewna baza do samookreślenia. Aby siebie określić w pełni, trzeba jeszcze mieć kryterium człowieczeństwa, trzeba wiedzieć, co jest możliwe w ogóle, a co nie, czyli uwzględnić kontekst, że - startując z pozycji nieporadnej istoty, skonstruowanej w dużym stopniu jako efekt przypadkowych mutacji i przypadkowego miejsca, w którym przyszło mi żyć na Ziemi - mogę nie mieć szans na osiągnięcie zakładanego poziomu wewnętrznej spójności. Może nieraz z tej niespójności, jaka mi się przydarzy, mogę być usprawiedliwiony. Ale to nie ja będę w stanie to ocenić. To musi ocenić ktoś, kto umie poprawnie odczytać kontekst całej sytuacji, czyli jest o wiele bardziej zaawansowany w rozumieniu spraw, niż ja.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 23:10, 13 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
Michał napisał: | Bez Boga niejako jesteśmy nieokreśleni... |
W pewnym sensie tak, bo tylko On jest wszechwiedzący i wszechmocny, a żeby określić się wypisując nieomylnie wszystkie swoje stałe cechy, potrzeba wszechwiedzy i nieskończonej mocy przerobowej. My chcemy zaś tutaj określić się właśnie poprzez te cechy, bo zagadnienie polega na ustawieniu siebie wobec własnej przeszłości. Musimy w tym celu nie tylko nieomylnie znać tę przeszłość, ale też znać nieomylnie wszystkie swoje cechy, by wiedzieć, w jakiej relacji jesteśmy dziś do tego, co się działo kiedyś. Patrząc przez pryzmat błędnie rozpoznanych cech, zafałszowujemy sobie obraz tej relacji.
Michał napisał: | Czy jednak można siebie określać samodzielnie?...
Czy to nie jest tak, jak z wyciąganiem się z bagna własnymi rękami ciągnąć za włosy?... |
Można tylko jako całość: jako odczucie "jestem". Ale nie da się tego odczucia rozbić na cechy, na relacje, na informacje o wydarzeniach.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33287
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 11:06, 16 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | Michał napisał: | Czy jednak można siebie określać samodzielnie?...
Czy to nie jest tak, jak z wyciąganiem się z bagna własnymi rękami ciągnąć za włosy?... |
Można tylko jako całość: jako odczucie "jestem". Ale nie da się tego odczucia rozbić na cechy, na relacje, na informacje o wydarzeniach. |
Tu też dotykamy tego, dlaczego dla części osób wuizm może być niezrozumiały. Przynajmniej ja trochę tak to czuję, że nie jestem w stanie zaakceptować podejścia, w którym za "ja - jestem" miałoby odpowiadać tylko owo niesprecyzowane we właściwościach odczucie jestem.
Mam oczywiście jakiś rodzaj takiego odczucia, ale chyba bardziej identyfikuję się (jako - ja) nie z nim, a z tym wszystkim co posiada już konkretne właściwości. Czyli jest tu kontrowersja na etapie UZNANIA DEFINICJI JA.
Nieraz też próbowałem analizować owo samo odczucie, co też było powodem, dla którego dość trudno jest mi związać z nim intuicję JA. Owo odczucie bowiem nie zawiera samo w sobie aspektów uznania, nie wartościuje. Dla mnie to odczucie sprowadza się do dość dalekiego od idei indentyfikacji "się odczuwa". Ale czy "się odczuwa" pasuje do intuicji JA?
- Mi "się odczuwanie" nie pasuje do tej intuicji, bo ono właściwie niekoniecznie zawiera sugestię ochrony, integralności, enkapulacji w jakiś byt. "Się odczuwa" jest takie niczego nie potrzebujące, nie mające celu, wartości, własności, z którymi coś dałoby się wiązać.
To już bardziej wiążę JA z tym, co jest poza owym pierwotnym odczuwaniem, a tworzy się jako koncept, czyli nabiera integralności, określoności, co samo steruje, ale też jest sterowane.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:19, 17 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
"Jestem" w jednym sensie nie wartościuje, ale w innym - wartościuje jak najbardziej.
Nie wartościuje w tym sensie, że nie daje jednoznacznych przepowiedni mówiących zawsze, że to się będzie podobało, a tamto nie.
Wartościuje w tym sensie, że zawiera w sobie całą treść pozytywnych i negatywnych odczuć.
Nie dyktuje bezwzględnie "tego nigdy nie zrobię". Ale w pełni określa, co znaczy chcę, a co znaczy nie chcę. Co znaczy jest mi dobrze, a co znaczy jest mi źle.
Się odczuwa? Niezupełnie, bo "we mnie się odczuwa" to dla mnie zupełnie co innego, niż "w nim się odczuwa", a różnica między jednym i drugim jest zupełnie innej KATEGORII, niż różnica pomiędzy "w tym kim kimś innym się odczuwa" i "w tamtym innym się odczuwa". Dlatego właśnie "ja". Dlatego właśnie "jestem". Dlatego właśnie świadomość. Dlatego właśnie samoświadomość.
To, o czym piszesz, też pasuje do słowa "ja", ale jest to "ja" jawnie zmienne, o zmienności zauważalnej niekiedy nawet z minuty na minutę, gdy zmienia się nastrój. Zmiana nastroju zmienia jednak "ja" tylko właśnie w PEWNYM SENSIE. W innym, tym bardziej fundamentalnym i ważniejszym, ma ta zmiana charakter zmiany ubioru.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33287
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 0:24, 18 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | Się odczuwa? Niezupełnie, bo "we mnie się odczuwa" to dla mnie zupełnie co innego, niż "w nim się odczuwa", a różnica między jednym i drugim jest zupełnie innej KATEGORII, niż różnica pomiędzy "w tym kim kimś innym się odczuwa" i "w tamtym innym się odczuwa". Dlatego właśnie "ja". Dlatego właśnie "jestem". Dlatego właśnie świadomość. Dlatego właśnie samoświadomość. |
U mnie to działa chyba inaczej.
To najbardziej pierwotne jestem, jedyne z którym potrafiłbym związać to, o czym piszesz - czyli że jest W KAŻDYM postrzeganiu, jest bardzo niewartościujące.
U mnie wartościowanie jest ZAWSZE DODANE i zawsze jakoś intelektualnie przetworzone. Świadczy o tym choćby to, że uczę się etyki, moralności, poznaję odczucia innych ludzi poprzez to, że mi coś mówią. U mnie to co wartościuje jest wyinterpretowane, a nie odczute.
To co wprost odczuwam, co też zawsze występuje, to właśnie takie bezkształtne wrażenie swojego trwania, poczucie "podłączenia do zasilania" i tyle. Ale owo coś niczego nie wie, niczego nie rozumie, niczego nie odróżnia. Aby odróżniać, wiedzieć, mieć opinię, przekonanie muszę do układanki dorzucić rozumowanie i świadomość - coś, co ewoluuje w moim życiu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:40, 19 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
Tyle, że na przykład odczucie bólu albo rozkoszy wcale w tobie nie ewoluuje. Dlatego na pytanie o "ja" często odpowiadam: ugryź się w język i zobacz, dlaczego nie chcesz zrobić tego ponownie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23086
Przeczytał: 86 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 7:09, 20 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | Tyle, że na przykład odczucie bólu albo rozkoszy wcale w tobie nie ewoluuje. Dlatego na pytanie o "ja" często odpowiadam: ugryź się w język i zobacz, dlaczego nie chcesz zrobić tego ponownie. |
Ewoluuje a przynajmniej się zmienia.
Po pewnym czasie reakcja na ten sam bodziec może zanikać.
Dobrym przykładem jest zmysł węchu:
Receptory węchowe szybko przestają reagować na zapachy stale obecne, czyli dochodzi łatwo do habituacji – osłabienia lub zaniku pobudzenia na powtarzające się bodźce węchowe. W nabłonku węchowym znajdują się również niewielkie ilości receptorów odpowiedzialnych za identyfikację feromonów, gdyż szczątkowy narząd lemieszowo-nosowy u ludzi nie posiada – tak jak w świecie zwierząt - receptorów reagujących na feromony. Informacja z chemoreceptorów węchowych trafia do prawej i lewej opuszki węchowej i kory gruszkowatej, gdzie zachodzi wstępna integracja informacji węchowych, a stamtąd za pośrednictwem nerwów węchowych, do obszaru węchowego kory. Kora węchowa, położona w podstawno-przyśrodkowej części płata skroniowego, to szereg rozproszonych struktur, z których większość obszarów otrzymuje informacje z pominięciem wzgórza. W obszarach korowych dochodzi do integracji danych węchowych (możliwe, że już na poziomie kory gruszkowatej), do identyfikacji zapachu, powiązania doznań węchowych z innymi doznaniami zmysłowymi oraz nadania im znaczenia i emocjonalnego zabarwienia. Kora węchowa (prakora) jest jedynym obszarem kory otrzymującym pobudzenia sensoryczne bezpośrednio, a nie za pośrednictwem wzgórza (Longstaff, 2012). Kora węchowa posiada liczne połączenia ze strukturami pnia mózgu oraz z formacją hipokampa, z wyspą i korą oczodołowo-czołową. Natomiast bezpośrednie połączenie opuszki węchowej i kory gruszkowatej z ciałami migdałowatymi jest odpowiedziane za szybkie reakcje, istotne ze względu na bezpośrednie unikanie zagrożeń. Podobnie jak sprawność wzrokowa czy słuchowa, sprawność węchowa jest niezależna od ogólnych funkcji poznawczych jednostki, jednak dla identyfikacji zapachów istotna jest pamięć semantyczna.
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Czw 7:24, 20 Paź 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23086
Przeczytał: 86 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 7:34, 20 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
Do Kruchy 04.
Biblia:17 Albowiem Bóg nie posłał9 swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. 18 Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. 19 A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. 20 Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. 21 Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu».
Warunkiem zbawienia jest uczestniczenie w męce Jezusa. Na tym polega ta cała historia. Bóg zesłał syna Ale są pewne warunki. Musisz uwierzyć, wziąć swój krzyż i iść z nim lub za nim.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:16, 20 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
Reakcja na bodziec z czasem zanika. Z tego nie wynika, że odczucie bólu ewoluuje, lecz że ten sam bodziec powoduje zmienne z czasem odczucie. Jabłko nie ewoluuje od tego, że je zjadasz, jego po prostu masz coraz mniej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33287
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 22:30, 20 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | Tyle, że na przykład odczucie bólu albo rozkoszy wcale w tobie nie ewoluuje. Dlatego na pytanie o "ja" często odpowiadam: ugryź się w język i zobacz, dlaczego nie chcesz zrobić tego ponownie. |
Jak się ugryzę w język, to odczuję ból.
Nie uważam, że czując ból, automatycznie czuję "ja". Można zaprogramować urządzenie, które po natrafieniu na określony wynik zadziałania czujników wycofuje jakieś działanie. A będzie to automat, a nie ja.
Reaktywność to reaktywność. Odczuwania bólu, to odczuwanie bólu.
Moje wyobrażenie ja jest dalekie jakiegoś "się reaguje", albo "się odczuwa", bo de facto do tego sprowadza się reakcja na ugryzienie w język.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 1:08, 26 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
Jeśli czuje, to nie automat.
Nie automat czuje ugryzienie się w język. Automat może wrzasnąć. W tym celu nie musi niczego czuć. Wystarczy, że sygnał alarmowy przekroczy poziom, powyżej którego dyskryminator przepuszcza go dalej do przełącznika uruchamiającego syrenę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33287
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 10:42, 26 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | Jeśli czuje, to nie automat.
Nie automat czuje ugryzienie się w język. Automat może wrzasnąć. W tym celu nie musi niczego czuć. Wystarczy, że sygnał alarmowy przekroczy poziom, powyżej którego dyskryminator przepuszcza go dalej do przełącznika uruchamiającego syrenę. |
Czym jest czucie?
Może ciągłym odbieraniem sygnałów z czujników/zmysłów. Coś w nas ciągle pyta: jakie sygnały dają mi moje zmysły/czujniki?
Podobnie będzie to w aparaturze zbierającej odczyty czujników, jak i u mnie, gdy odbieram sygnały zmysłów.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 19:20, 27 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
Czucie jest tym, co czujesz. Ugryź się w język a zobaczysz, czym jest czucie.
Nie chodzi o opis fizjologicznych mechanizmów. Mechanizm to nie czucie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33287
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 20:29, 27 Paź 2022 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: | Czucie jest tym, co czujesz. Ugryź się w język a zobaczysz, czym jest czucie.
Nie chodzi o opis fizjologicznych mechanizmów. Mechanizm to nie czucie. |
Ja się mogę ugryźć w język, ale Ty nie będziesz wiedział, co ja wtedy "zobaczyłem". Ostatnio rzeczywiście w język się ugryzłem. Ale czy mogę Ci tu napisać co "zobaczyłem"?...
Nic konkretnego!
Poczułem trochę ból, a trochę irytację, trochę jeszcze innych uczuć. Nie wykrystalizowało mi się z tego nic, co by mnie skłoniło do wniosku, że "mechanizm to nie czucie". Nie jestem mechanizmem, więc nie wiem, na ile jest mechaniczne odczuwanie bliskie, czy dalsze mojemu odczuciu przy gryzieniu się w język. Nie mam podstaw, aby jakoś na twardo utrzymywać, że na pewno automat nie czuje czegoś podobnego, jak ja, gdy ugryzę się w język. Oczywiście mogę się tego domyślać, tworząc różne modele automatów i mojego odczuwania po ugryzieniu się. Ale to nie jest żadne bezpośrednie doznanie, tylko moje interpretowanie oparte o dodatkowe założenia.
Tu dotykamy kwestii, której w dyskusji z Tobą od dawna nie rozumiem. Sugerujesz aby coś poczuł już nie pierwszy raz. I ja mogę wykonać Twoje zalecenia - mogę zaaranżować sytuację, w której poczuję to, albo tamto, albo jeszcze owamto. Jednak związek tego wszystkiego z JA nijak się z tego nie klaruje. Mam odczucie - fakt. Raz jest takie, a raz siakie. To fakt. I co dalej?...
Gdzie tu miałby być ten wniosek, o którym piszesz?...
Mogę w jakimś stopniu decydować o strumieniu wrażeń, których doznaję. To, że to mogę, ani to, że owe doznania się pojawiają, nie nasuwa mi jednak żadnego konkretnego wniosku na temat natury JA. Jeśli już o tej naturze bym miał coś powiedzieć, to raczej skierowałbym się ku strategii, w ramach której oderwałbym się od incydentalności doznań. Dla mnie moje JA jest nie tyle w samym doznaniu, co W DALSZEJ OBRÓBCE tego całego konglomeratu bytu, jaki ze strumieniem wrażeń do mnie dociera. O elementarnych wrażeniach nie mogę powiedzieć nic, poza tym, że mam dość mętne wspomnienia kiedyś ich zaistnienia, może nawet złudnego zaistnienia. Ale zupełnie nie wiem, ku czemu zwrócenie na to uwagi miałoby prowadzić w rozważaniach.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 22:39, 27 Paź 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|