Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pojęcie wiary kiedyś i dziś

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:00, 12 Mar 2021    Temat postu: Pojęcie wiary kiedyś i dziś

Dzisiaj mnie oświeciło, że kto wie, czy nie jest tak, że spora część moich tez i przekonań na temat wiary, ma nienaturalny kontekst. A właściwie to więcej - większość ogólnych przekonań na rolę wiary w religii chrześcijańskiej jest wykrzywiona w swoim kontekście, że gdy np. św. Paweł w listach pisze "wiara", to ma w swoim rozumieniu znacząco inny byt, niż to co my dzisiaj jako wiarę byśmy byli skłonni uznać. Jeszcze inaczej mówiąc, moją tezą jest to, że bardzo nie doceniamy tego, jak wielki wpływ na znaczenia pojęć ma epoka w jakiej kształtują się konteksty naszego języka.

Aby to zrozumieć, o czym piszę, na początek warto byłoby przywołać pewien fakt, według mnie oczywisty: w czasach Jezusa nie istniała nauka w dzisiejszym tego słowa znaczeniu!
Więcej, rozumowaniu tamtych ludzi bardzo daleko było do tego, jak my dzisiaj rozumujemy. Być może jeszcze w tamtych czasach gdzieś w towarzystwie greckich filozofów było myślenie, które nieco bardziej się zbliżało (!) do myślenia z czasów XXI wieku, to jednak konteksty praktycznie wszystkiego były zupełnie inne. W całym Nowym
Testamencie słowo "wiedza" wyszukiwarka znalazła mi jedynie w jednym miejscu. A ten znaleziony fragment dla mnie nawet był średnio zrozumiały, bo jego kontekst jakoś nie zgadza mi się z tym, co sam pod słowem "wiedza" rozumiem. Za to słowo "wiara", w różnych odmianach pojawia się setki razy.
Wiedza w dzisiejszym rozumieniu słowa - czyli traktowana jako coś uznanego, powszechnie przez ludzi stosowanego, opartego o ustandaryzowany sposób traktowania - w ogóle nie była w zasięgu myśli tamtych czasów.
Jeśli się weźmie to pod uwagę, co z resztą wcale nie wynika z religijności ludzi tamtych czasów, jeśli zrozumiemy że wtedy nie było w ogóle sformułowanej alternatywy dla wiary w postaci odwołania się do jakiegoś stabilnego zbioru tez, czy przekonań, to zrozuniemy, że wtedy praktycznie całe rozumowanie było bardzo ściśle związane z wiarą. Wtedy po prostu nie było innego języka. Wtedy nie było (z wyjątkiem wąskich grup filozofów) w powszechnym użyciu żadnych ustandaryzowanych pojęć z matematyki, logiki, fizyki, chemii, biologii. Co prawda Arystoteles, twórca logiki, żył ponad 300 lat przed Jezusem, jednak jego logiki powszechnie nie nauczano (do dzisiaj z tym nauczaniem logiki jest nie za dobrze), prawdopodobnie nie była w ogóle znana żadnej z osób, które przewijają się na stronach Pisma św. Koncepcje weryfikacji naukowej, świadomości, posługiwania się modelem rozumowania w ogóle nie były znane.
Jeśli Jezus mówi o tym, aby w coś uwierzyć, to (być może) nie chodzi mu wcale o tę wiarę, którą dzisiaj głosi kościół katolicki, czyli o jakiś tam system dogmatów, ustabilizowanych stwierdzeń. Nie - ta dogmatyka powstawała setki, a nawet tysiące lat po czasach, w których pisano Ewangelie.
Tak więc jeśli Jezus mówi "uwierz", to nie tyle odwołuje się do czegoś znanego już i gotowego, sformułowanego w słowach, a raczej:
- "weź pod uwagę, to co mówię, nie ignoruj"
- "rozważ to, jako coś, może się dopasuje do twojego rozumowania"
- "zważaj na te sprawy, przemyśl je"
Uświadomienie sobie, w jakich warunkach funkcjonowała mentalność ludzi z tamtego okresu uświadamia według mnie nam dzisiaj, ludziom z innej epoki, bardzo wiele. Nie dziwne staje się, Jezus mówi o tym, żeby "uwierzyć", bo nie było innego słowa na wskazanie tego, iż ma swoja misję, że dobrze byłoby aby ludzie zainteresowali się Jego przesłaniem. Ale według mnie - przynajmniej w większości przypadków - nie chodziło wcale o ten rodzaj wiary, który jakoś wyewoluował wiele tysiącleci później w wyniku jakiegoś ścierania się różnych interpretacji Pisma św. walki z herezjami, próbami ogarnięcia wielu, często wzajemnie się wykluczających, prądów.
Tak wiec dzisiaj doszedłem do wniosku, że dużo z tego, co pisałem o wierze inaczej niż bardzo ogólnie, czyli tam gdzie odnosiłem się do wiary na sposób stricte chrześcijański powinienem zapewne zmodyfikować, ująć w nowy kontekst.
Ale też...
tak sobie myślę...
czy czasem wielu teologów, ludzi tworzących sformułowania publikowane później w katolicyzmie mogło się "złapać" na ten błąd, że np. słowo "wiara" traktują nie tak, jak to mógł rozumieć Jezus, a w szczególności typowy odbiorca Jego nauki - niewykształcony szerzej Żyd z początków naszej ery - lecz tak jak byli sami uczeni w swojej epoce. Zastanawiam się, na ile dzisiejsze (przede wszystkim religijne) pojęcie wiary jest w ogóle "biblijne" w tym sensie, że odzwierciedlające intencje osób, które ok. 2 tys. lat temu to pojęcie w komunikowaniu się używały.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6480
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Pią 15:39, 12 Mar 2021    Temat postu:

Nie musiało być nauki w dzisiejszym rozumieniu, żeby można było przekonania dzielić na te, które można poprzeć w miarę pewnymi obserwacjami i na te, których nie można poprzeć takimi obserwacjami, na które nie ma mocnych dowodów. (Nauka w zasadzie tylko tym się różni od poznawania potocznego, że jest bardziej usystematyzowana.)
Wątpię, żeby wiara była aktem woli, żeby była wynikiem decyzji. Coś albo nam się jawi jako prawdopodobne albo nie. To nie jest decyzja, to jest raczej zdawanie sobie sprawy z tego, że coś nas przekonuje, a coś nie przekonuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:59, 12 Mar 2021    Temat postu:

anbo napisał:
Nie musiało być nauki w dzisiejszym rozumieniu, żeby można było przekonania dzielić na te, które można poprzeć w miarę pewnymi obserwacjami i na te, których nie można poprzeć takimi obserwacjami, na które nie ma mocnych dowodów


A co to jest "mocny dowód" i "pewna obserwacja", co anbuś? Zapodaj taki "mocny dowód" i "pewną obserwację", w którą nie musiałbyś uwierzyć
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8825
Przeczytał: 27 tematów


PostWysłany: Pią 16:04, 12 Mar 2021    Temat postu:

fedor napisał:
anbo napisał:
Nie musiało być nauki w dzisiejszym rozumieniu, żeby można było przekonania dzielić na te, które można poprzeć w miarę pewnymi obserwacjami i na te, których nie można poprzeć takimi obserwacjami, na które nie ma mocnych dowodów


A co to jest "mocny dowód" i "pewna obserwacja", co anbuś? Zapodaj taki "mocny dowód" i "pewną obserwację", w którą nie musiałbyś uwierzyć



masz rację fedor co do "mocnych dowodów", ale tak rozumiana wiara jak napisałeś kwalifikuje się pod brzytwę ockhama


a do wypowiedzi anbo dodałbym, że ateizm anbo tu w niczym nie różni się od "teizmu" wuja :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6480
Przeczytał: 44 tematy


PostWysłany: Pią 16:11, 12 Mar 2021    Temat postu:

Warto się przyjrzeć biblijnym postaciom - co je przekonywało do wiary w coś? To co nas: jakaś pozytywna weryfikacja. Ktoś (nie pamiętam imienia) wrócił szczęśliwie do domu uzależniając wcześniej wybór Jahwe jako swojego boga od tego szczęśliweo powrotu - wniosek: Jahwe ma moc, więc będzie moim bogiem, najwyraźniej się mną opiekuje. Zawierano - jak mniemano - pakty z bogami. Cos im obiecywano w zamian za coś. Składanie ofiar z ludzi nie działa? Widocznie bóg nie chce takich ofiar. Ale wcześniej z jakiegoś powodu myślano, że che. Od Jezusa domagano się znaków. Tomasz chcial dotknąć ran. Tak już jest i nie ma w tym nic złego ani dziwnego. Ale jest ryzyko. Dlatego nawet zabrania się wystawiania boga na próbę. Fakt, nigdy nie wiadomo, czy modlitwa nie pomogła bo boga nie ma, czy nie pomogła, bo bóg zdecydował, ze jej nie wysłucha. Nie ma sposobu na weryfikację tezy, że Bóg istnieje/nie istnieje. (Chociaż można się zastanowić, dlaczego modlitwy do wszystkich bogów są tak samo skuteczne/nieskuteczne). Można przinterpretować umowę, bóg mógł zmienić zdanie, może się go źle zrozumialo, może czlowiek źle postępuje, więc bóg się od niego odwrócił.... Różnie można sobie tłumaczyć, że weryfikacja wyszła negatywnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8825
Przeczytał: 27 tematów


PostWysłany: Pią 16:27, 12 Mar 2021    Temat postu:

anbo napisał:
Warto się przyjrzeć biblijnym postaciom - co je przekonywało do wiary w coś? To co nas: jakaś pozytywna weryfikacja. Ktoś (nie pamiętam imienia) wrócił szczęśliwie do domu uzależniając wcześniej wybór Jahwe jako swojego boga od tego szczęśliweo powrotu - wniosek: Jahwe ma moc, więc będzie moim bogiem, najwyraźniej się mną opiekuje. Zawierano - jak mniemano - pakty z bogami. Cos im obiecywano w zamian za coś. Składanie ofiar z ludzi nie działa? Widocznie bóg nie chce takich ofiar. Ale wcześniej z jakiegoś powodu myślano, że che. Od Jezusa domagano się znaków. Tomasz chcial dotknąć ran. Tak już jest i nie ma w tym nic złego ani dziwnego. Ale jest ryzyko. Dlatego nawet zabrania się wystawiania boga na próbę. Fakt, nigdy nie wiadomo, czy modlitwa nie pomogła bo boga nie ma, czy nie pomogła, bo bóg zdecydował, ze jej nie wysłucha. Nie ma sposobu na weryfikację tezy, że Bóg istnieje/nie istnieje. (Chociaż można się zastanowić, dlaczego modlitwy do wszystkich bogów są tak samo skuteczne/nieskuteczne). Można przinterpretować umowę, bóg mógł zmienić zdanie, może się go źle zrozumialo, może czlowiek źle postępuje, więc bóg się od niego odwrócił.... Różnie można sobie tłumaczyć, że weryfikacja wyszła negatywnie.


to tak anbo, jakby ze znalezienia dowolnej bzdury w historii nauki, wyrokować o współczesnej jej wartości i rozumieniu

zresztą, być może właśnie o to chodzi .... starożytni lubili różne formy wtajemniczenia - inicjacji itp. ..... może o to chodzi, że jak ktoś chce wierzyć to niech wierzy w swój wyimaginowany świat, a kto się kieruje prawdą tę ją i tak odczyta i adekwatnie zinterpretuj lub jak biblijny głupiec odrzuci.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:25, 12 Mar 2021    Temat postu:

anbo napisał:
Od Jezusa domagano się znaków. Tomasz chcial dotknąć ran. Tak już jest i nie ma w tym nic złego ani dziwnego.

Zgadzam się. Coś, co by do wiary miało skłonić powinno się pojawiać, bo inaczej nasz umysł stanie na rozdrożu, a dodatkowo zapewne ulegnie po prostu presji - niemerytorycznemu mechanizmowi uznawania tez w oparciu o to, kto silniejszy, kto bardziej namolny, kto lepiej manipuluje faktami i emocjami.
Jezus przestrzega przed fałszywymi prorokami, co samo w sobie powinno już nam zasugerować, że nie wolno jest uwierzyć pierwszemu lepszemu który jest charyzmatyczny.

Jednocześnie warto zauważyć, że Jezus nie daje się wystawiać na próbę tym, którzy stawiają warunek, że uwierzą, jeśli Jezus da im jakiś znak. Jezus nie daje tych znaków, choć w innymi miejscu mówi, że przecież mogli się sami przekonać z tego, co robił - jak uzdrawiał, jak nauczał. Nie daje tylko znaków na bezpośrednie życzenie "udowodnij mi, że jesteś taki niezwykły, jak to sugerujesz".
To wystawianie Boga na próbę ma pewien aspekt, który powoduje, że uleganie mu wprowadziłoby do układu jakąś formę fałszu. Tym aspektem jest wsparcie postawy: ja grymaszę, ja będę wybrzydzał, a ty - Boże staraj się. Oto może Bóg dałby komuś jakąś formę znaku. A ktoś powie: eeeee, taki znak?... Chcę lepszy!
Postawa grymaszenia, czyli de facto wycofanie osobistego zaangażowania i zrzucenie całej odpowiedzialności na drugą stronę, jest dokładnie tym, na co Bóg nie może pozwolić.
Można by więc dalej drążyć pytanie: no dobrze, ale tu przecież chodzi o zbawienie człowieka, więc dlaczego właściwie Bóg, jest taki pryncypialny, dlaczego jednak nie ugina się przed taką sugestię, iż powinien się uwiarygodnić znakiem na czyjeś żądanie?...
To samo pytanie też nieraz dzisiaj wierzący może postawić Bogu, którego wyznaje "Boże, daj mi teraz znak!". I to się (przynajmniej najczęściej) nie dzieje. Choć...
czasami się dzieje, ale nie na żądanie, nie jako właśnie wystawienie na próbę!
Ludzie w różnych sytuacjach, zwykle zaskakujących dla nich, w nieprzewidywalnych momentach dostają jakieś dziwne znaki, sugestie (nie będę ukrywał, że sam kilka takich dziwnych zdarzeń, sugestii jakby z "tamtej strony" miałem, jednak zawsze z zaskoczenia) , jakąś postać potwierdzenia, że świat niematerialny istnieje, a nawet że Bóg istnieje.
Andre Frossard po takim zdarzeniu nawrócił się, a potem napisał o tym książkę.
Dlaczego nie możemy sobie jakoś na życzenie sprawdzić, czy Bóg (albo czy na pewno) istnieje?
- Wg mnie dlatego, że człowiekiem stajemy się dopiero SZUKAJĄC GO. To czego się dowiadujemy, akceptując źródło z powodu jego oczywistości, niezaprzeczalnośći jest przyjmowane "po linii najmniejszego oporu" - jest przyjmowane, bo oczywiście tak być musi, bo inaczej już nie można, a więc przyjmujemy fakt i mamy odfajkowane. A - przynajmniej według tego, jak ja rozumiem sensowny teizm - właśnie o to chodzi, aby NIE ODFAJKOWYWAĆ sobie duchowości, właśnie o to chodzi, aby ona zawsze przychodziła do nas przez pytania, wątpliwości i WEWNĘTRZNE ZMAGANIA. Tak ma być, a wszystko co by takie przyjęcie zakłóciło, zgubi sens życia człowieka na Ziemi! Taki ktoś zgubiłby w tym wszystkim niejako samego siebie, utracił wolność, bo jego decyzje nie brałyby się wolnego rozpatrzenia sprawy, lecz z zewnętrznej konieczności.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin