Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Oczywistości nie istnieją, zamiast nich są wiary
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Azael




Dołączył: 03 Cze 2016
Posty: 906
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:25, 05 Lip 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Bo szukasz jej w innej postaci, niż ja Ci przedstawiam. Na to nic nie poradzę. Jeśli masz silne oczekiwanie, że rozwiązanie owego dylematu może być tylko na sposób, który sobie z góry wyznaczyłeś, to nie przejmiesz niczego, co by Ci od Twojego wzorca zbyt daleko było odsunięte.


Problem polega nie na tym, że znalazłem jakieś argumenty w twojej wypowiedzi i je odrzuciłem. Polega na tym, że ja w ogóle żadnych argumentów nie znalazłem. To tak w kwestii wyjaśnienia.

Co dalszej części tekstu, to mam wrażenie, że we fragmencie zaczynającym się od "Twierdzę zatem, że wolnej woli rozumianej jako jakiejś formy" zjadłeś część wypowiedzi. Domyślam się, że piszesz o tym jakie postaci WW odrzucasz. Piszesz, że odrzucasz je intiucyjnie. To jest twój argument?

Tak, to jest mój argument, do którego przekonuję. Zdaję sobie sprawę, że osoby zapoznające się z moim argumentem, też intuicyjnie, a więc i arbitralnie do mojej argumentacji mogą się przychylić, albo i nie. Zapewne każdy czytający, zajrzawszy w konstrukcję rozumowania, którą rysuje mój opis, będą w stanie dostrzec w niej więcej, bądź mniej sensu, dopatrzą się zależności, o których myślę, albo i nie. Ostatecznie owe osoby podejmą decyzję o tym, czy moja koncepcja da się zaakceptować, jako przekonywująca, albo i nie.


ok, w takim wypadku ja intuicyjnie odrzucam taką argumentację.
Jak teraz kontynuować dyskusję?

Można sobie poszukać nowego tematu, albo nierozwiązanych pytań w starym temacie. Bo faktycznie z głównym tokiem dyskusji osiągnęliśmy stan, w którym pozostaje nam tylko podpisać protokół rozbieżności.

i dlatego właśnie uważam, że używanie intuicji jako argumenty jest fatalnym rozwiązaniem. W ten sposób to można zabić dowolną dyskusję w dowolnym momencie.

A ja z kolei uważam, że ułudą jest przekonanie o pełnej rozstrzygalności pytań różnych.
Godzimy się naturalnie, że pewne pytania - np. o gusta smakowe, czy artystyczne - mogą być nierozstrzygalne. Na przeciwnym biegunie rozważań mamy oczywiście rzeczy rozstrzygalne całkiem jednoznacznie - np. kwestia ile wynosi 455 razy 123525, to się da wpisać w kalkulator, a zapewne strony potencjalnego sporu werdykt kalkulatora zechcą uznać jako obowiązujący.
Ale pośrodku, pomiędzy tymi biegunami...
Czy dane zagadnienie, jakie wyniknie nam w ramach tej czy innej dyskusji - czy ono będzie rozstrzygalne, czy nie?...
Uważam, że nie znając konkretu sprawy, a nawet nie znając ZAPATRYWAŃ SAMYCH DYSKUTANTÓW nic z góry o rozstrzygalności nie sposób jest przewidzieć. Jeśli np. pojawi się jakaś kwestia ekonomiczna, a dyskutować będzie wolnorynkowiec ze zwolennikiem interwencjonizmu państwowego, to z dużym prawdopodobieństwem zapewne nie zechcą się zgodzić w jakiejś tam spornej kwestii, choć dwóch wolnorynkowców już może się tu dogada.
W kwestiach filozoficznych będzie podobnie - osoby mające pewien rodzaj paradygmatów w rozumowaniu, jakichś tam przedzałożeń, nie zgodzą się z osobami o innych przedzałożeniach. Jest to nie tylko kwestia intuicji.

Myślę, że jak byśmy bardzo chcieli się ze sobą zgadzać, to byśmy sobie znaleźli taki temat, w którym nasze poglądy by się pokrywały. Np. właśnie kwestia arytmetyki (którą pewnie przyjmujemy w identycznej postaci), czy kwestia innych, dobrze ustalonych, kulturowo wspólnych zagadnień. W filozofii i światopoglądach, choć także pewnie w kwestii gustów, zapatrywań artystycznych będzie już inaczej (choć nie wykluczam tez znaczących podobieństw między nami).
Po co te truizmy tu wypisuję?...
Ano po to, aby jakoś nieco wyłonić z absolutności ten paradygmat, że oto musimy się koniecznie dogadać. Nie, nie musimy. Dogadamy się ściśle tam, gdzie na start mamy ten sam zestaw presupozycji, założeń, wspólną bazę faktograficzną, może kulturową. A jeśli startujemy z innych obszarów, to i opis tych samych fenomenów, czy zagadnień intelektualnych, naturalnie będzie różny. W filozofii te różnice będą dość wyraziste.


jasne, ale to nie usprawiedliwia odwoływania się do intuicji
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:58, 05 Lip 2020    Temat postu:

Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Bo szukasz jej w innej postaci, niż ja Ci przedstawiam. Na to nic nie poradzę. Jeśli masz silne oczekiwanie, że rozwiązanie owego dylematu może być tylko na sposób, który sobie z góry wyznaczyłeś, to nie przejmiesz niczego, co by Ci od Twojego wzorca zbyt daleko było odsunięte.


Problem polega nie na tym, że znalazłem jakieś argumenty w twojej wypowiedzi i je odrzuciłem. Polega na tym, że ja w ogóle żadnych argumentów nie znalazłem. To tak w kwestii wyjaśnienia.

Co dalszej części tekstu, to mam wrażenie, że we fragmencie zaczynającym się od "Twierdzę zatem, że wolnej woli rozumianej jako jakiejś formy" zjadłeś część wypowiedzi. Domyślam się, że piszesz o tym jakie postaci WW odrzucasz. Piszesz, że odrzucasz je intiucyjnie. To jest twój argument?

Tak, to jest mój argument, do którego przekonuję. Zdaję sobie sprawę, że osoby zapoznające się z moim argumentem, też intuicyjnie, a więc i arbitralnie do mojej argumentacji mogą się przychylić, albo i nie. Zapewne każdy czytający, zajrzawszy w konstrukcję rozumowania, którą rysuje mój opis, będą w stanie dostrzec w niej więcej, bądź mniej sensu, dopatrzą się zależności, o których myślę, albo i nie. Ostatecznie owe osoby podejmą decyzję o tym, czy moja koncepcja da się zaakceptować, jako przekonywująca, albo i nie.


ok, w takim wypadku ja intuicyjnie odrzucam taką argumentację.
Jak teraz kontynuować dyskusję?

Można sobie poszukać nowego tematu, albo nierozwiązanych pytań w starym temacie. Bo faktycznie z głównym tokiem dyskusji osiągnęliśmy stan, w którym pozostaje nam tylko podpisać protokół rozbieżności.

i dlatego właśnie uważam, że używanie intuicji jako argumenty jest fatalnym rozwiązaniem. W ten sposób to można zabić dowolną dyskusję w dowolnym momencie.

A ja z kolei uważam, że ułudą jest przekonanie o pełnej rozstrzygalności pytań różnych.
Godzimy się naturalnie, że pewne pytania - np. o gusta smakowe, czy artystyczne - mogą być nierozstrzygalne. Na przeciwnym biegunie rozważań mamy oczywiście rzeczy rozstrzygalne całkiem jednoznacznie - np. kwestia ile wynosi 455 razy 123525, to się da wpisać w kalkulator, a zapewne strony potencjalnego sporu werdykt kalkulatora zechcą uznać jako obowiązujący.
Ale pośrodku, pomiędzy tymi biegunami...
Czy dane zagadnienie, jakie wyniknie nam w ramach tej czy innej dyskusji - czy ono będzie rozstrzygalne, czy nie?...
Uważam, że nie znając konkretu sprawy, a nawet nie znając ZAPATRYWAŃ SAMYCH DYSKUTANTÓW nic z góry o rozstrzygalności nie sposób jest przewidzieć. Jeśli np. pojawi się jakaś kwestia ekonomiczna, a dyskutować będzie wolnorynkowiec ze zwolennikiem interwencjonizmu państwowego, to z dużym prawdopodobieństwem zapewne nie zechcą się zgodzić w jakiejś tam spornej kwestii, choć dwóch wolnorynkowców już może się tu dogada.
W kwestiach filozoficznych będzie podobnie - osoby mające pewien rodzaj paradygmatów w rozumowaniu, jakichś tam przedzałożeń, nie zgodzą się z osobami o innych przedzałożeniach. Jest to nie tylko kwestia intuicji.

Myślę, że jak byśmy bardzo chcieli się ze sobą zgadzać, to byśmy sobie znaleźli taki temat, w którym nasze poglądy by się pokrywały. Np. właśnie kwestia arytmetyki (którą pewnie przyjmujemy w identycznej postaci), czy kwestia innych, dobrze ustalonych, kulturowo wspólnych zagadnień. W filozofii i światopoglądach, choć także pewnie w kwestii gustów, zapatrywań artystycznych będzie już inaczej (choć nie wykluczam tez znaczących podobieństw między nami).
Po co te truizmy tu wypisuję?...
Ano po to, aby jakoś nieco wyłonić z absolutności ten paradygmat, że oto musimy się koniecznie dogadać. Nie, nie musimy. Dogadamy się ściśle tam, gdzie na start mamy ten sam zestaw presupozycji, założeń, wspólną bazę faktograficzną, może kulturową. A jeśli startujemy z innych obszarów, to i opis tych samych fenomenów, czy zagadnień intelektualnych, naturalnie będzie różny. W filozofii te różnice będą dość wyraziste.


jasne, ale to nie usprawiedliwia odwoływania się do intuicji

"Usprawiedliwianie"...
To słowo miałoby sens, gdyby tu wystąpił zarzut. Ja zaś nawet zarzutu tutaj nie widzę. Do intuicji się odwołuję, gdy widzę w tym sens. Tam zamiast intuicji mam szansę się oprzeć na czymś pewniejszym, to tak robię. Ale najczęściej już nawet ocena, czy coś jest owym pewnym oparciem będzie, przynajmniej w jakiejś części intuicyjna. Takie sytuacje, w których działamy idealnie schematyczne, bez własnej oceny i wyboru, w oparciu o predefiniowane wzorce, zdarzają się wg mnie rzadko.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Azael




Dołączył: 03 Cze 2016
Posty: 906
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:38, 05 Lip 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Bo szukasz jej w innej postaci, niż ja Ci przedstawiam. Na to nic nie poradzę. Jeśli masz silne oczekiwanie, że rozwiązanie owego dylematu może być tylko na sposób, który sobie z góry wyznaczyłeś, to nie przejmiesz niczego, co by Ci od Twojego wzorca zbyt daleko było odsunięte.


Problem polega nie na tym, że znalazłem jakieś argumenty w twojej wypowiedzi i je odrzuciłem. Polega na tym, że ja w ogóle żadnych argumentów nie znalazłem. To tak w kwestii wyjaśnienia.

Co dalszej części tekstu, to mam wrażenie, że we fragmencie zaczynającym się od "Twierdzę zatem, że wolnej woli rozumianej jako jakiejś formy" zjadłeś część wypowiedzi. Domyślam się, że piszesz o tym jakie postaci WW odrzucasz. Piszesz, że odrzucasz je intiucyjnie. To jest twój argument?

Tak, to jest mój argument, do którego przekonuję. Zdaję sobie sprawę, że osoby zapoznające się z moim argumentem, też intuicyjnie, a więc i arbitralnie do mojej argumentacji mogą się przychylić, albo i nie. Zapewne każdy czytający, zajrzawszy w konstrukcję rozumowania, którą rysuje mój opis, będą w stanie dostrzec w niej więcej, bądź mniej sensu, dopatrzą się zależności, o których myślę, albo i nie. Ostatecznie owe osoby podejmą decyzję o tym, czy moja koncepcja da się zaakceptować, jako przekonywująca, albo i nie.


ok, w takim wypadku ja intuicyjnie odrzucam taką argumentację.
Jak teraz kontynuować dyskusję?

Można sobie poszukać nowego tematu, albo nierozwiązanych pytań w starym temacie. Bo faktycznie z głównym tokiem dyskusji osiągnęliśmy stan, w którym pozostaje nam tylko podpisać protokół rozbieżności.

i dlatego właśnie uważam, że używanie intuicji jako argumenty jest fatalnym rozwiązaniem. W ten sposób to można zabić dowolną dyskusję w dowolnym momencie.

A ja z kolei uważam, że ułudą jest przekonanie o pełnej rozstrzygalności pytań różnych.
Godzimy się naturalnie, że pewne pytania - np. o gusta smakowe, czy artystyczne - mogą być nierozstrzygalne. Na przeciwnym biegunie rozważań mamy oczywiście rzeczy rozstrzygalne całkiem jednoznacznie - np. kwestia ile wynosi 455 razy 123525, to się da wpisać w kalkulator, a zapewne strony potencjalnego sporu werdykt kalkulatora zechcą uznać jako obowiązujący.
Ale pośrodku, pomiędzy tymi biegunami...
Czy dane zagadnienie, jakie wyniknie nam w ramach tej czy innej dyskusji - czy ono będzie rozstrzygalne, czy nie?...
Uważam, że nie znając konkretu sprawy, a nawet nie znając ZAPATRYWAŃ SAMYCH DYSKUTANTÓW nic z góry o rozstrzygalności nie sposób jest przewidzieć. Jeśli np. pojawi się jakaś kwestia ekonomiczna, a dyskutować będzie wolnorynkowiec ze zwolennikiem interwencjonizmu państwowego, to z dużym prawdopodobieństwem zapewne nie zechcą się zgodzić w jakiejś tam spornej kwestii, choć dwóch wolnorynkowców już może się tu dogada.
W kwestiach filozoficznych będzie podobnie - osoby mające pewien rodzaj paradygmatów w rozumowaniu, jakichś tam przedzałożeń, nie zgodzą się z osobami o innych przedzałożeniach. Jest to nie tylko kwestia intuicji.

Myślę, że jak byśmy bardzo chcieli się ze sobą zgadzać, to byśmy sobie znaleźli taki temat, w którym nasze poglądy by się pokrywały. Np. właśnie kwestia arytmetyki (którą pewnie przyjmujemy w identycznej postaci), czy kwestia innych, dobrze ustalonych, kulturowo wspólnych zagadnień. W filozofii i światopoglądach, choć także pewnie w kwestii gustów, zapatrywań artystycznych będzie już inaczej (choć nie wykluczam tez znaczących podobieństw między nami).
Po co te truizmy tu wypisuję?...
Ano po to, aby jakoś nieco wyłonić z absolutności ten paradygmat, że oto musimy się koniecznie dogadać. Nie, nie musimy. Dogadamy się ściśle tam, gdzie na start mamy ten sam zestaw presupozycji, założeń, wspólną bazę faktograficzną, może kulturową. A jeśli startujemy z innych obszarów, to i opis tych samych fenomenów, czy zagadnień intelektualnych, naturalnie będzie różny. W filozofii te różnice będą dość wyraziste.


jasne, ale to nie usprawiedliwia odwoływania się do intuicji

"Usprawiedliwianie"...
To słowo miałoby sens, gdyby tu wystąpił zarzut. Ja zaś nawet zarzutu tutaj nie widzę. Do intuicji się odwołuję, gdy widzę w tym sens. Tam zamiast intuicji mam szansę się oprzeć na czymś pewniejszym, to tak robię. Ale najczęściej już nawet ocena, czy coś jest owym pewnym oparciem będzie, przynajmniej w jakiejś części intuicyjna. Takie sytuacje, w których działamy idealnie schematyczne, bez własnej oceny i wyboru, w oparciu o predefiniowane wzorce, zdarzają się wg mnie rzadko.

zarzut był, tylko ty go najwyraźniej nie wyłapałeś. Już pisałem jaki jest problem z tego rodzaju 'argumentem'. Dla mnie to takie ad hitlerum - kto pierwszy się odwoła, ten przegrywa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:03, 05 Lip 2020    Temat postu:

Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Bo szukasz jej w innej postaci, niż ja Ci przedstawiam. Na to nic nie poradzę. Jeśli masz silne oczekiwanie, że rozwiązanie owego dylematu może być tylko na sposób, który sobie z góry wyznaczyłeś, to nie przejmiesz niczego, co by Ci od Twojego wzorca zbyt daleko było odsunięte.


Problem polega nie na tym, że znalazłem jakieś argumenty w twojej wypowiedzi i je odrzuciłem. Polega na tym, że ja w ogóle żadnych argumentów nie znalazłem. To tak w kwestii wyjaśnienia.

Co dalszej części tekstu, to mam wrażenie, że we fragmencie zaczynającym się od "Twierdzę zatem, że wolnej woli rozumianej jako jakiejś formy" zjadłeś część wypowiedzi. Domyślam się, że piszesz o tym jakie postaci WW odrzucasz. Piszesz, że odrzucasz je intiucyjnie. To jest twój argument?

Tak, to jest mój argument, do którego przekonuję. Zdaję sobie sprawę, że osoby zapoznające się z moim argumentem, też intuicyjnie, a więc i arbitralnie do mojej argumentacji mogą się przychylić, albo i nie. Zapewne każdy czytający, zajrzawszy w konstrukcję rozumowania, którą rysuje mój opis, będą w stanie dostrzec w niej więcej, bądź mniej sensu, dopatrzą się zależności, o których myślę, albo i nie. Ostatecznie owe osoby podejmą decyzję o tym, czy moja koncepcja da się zaakceptować, jako przekonywująca, albo i nie.


ok, w takim wypadku ja intuicyjnie odrzucam taką argumentację.
Jak teraz kontynuować dyskusję?

Można sobie poszukać nowego tematu, albo nierozwiązanych pytań w starym temacie. Bo faktycznie z głównym tokiem dyskusji osiągnęliśmy stan, w którym pozostaje nam tylko podpisać protokół rozbieżności.

i dlatego właśnie uważam, że używanie intuicji jako argumenty jest fatalnym rozwiązaniem. W ten sposób to można zabić dowolną dyskusję w dowolnym momencie.

A ja z kolei uważam, że ułudą jest przekonanie o pełnej rozstrzygalności pytań różnych.
Godzimy się naturalnie, że pewne pytania - np. o gusta smakowe, czy artystyczne - mogą być nierozstrzygalne. Na przeciwnym biegunie rozważań mamy oczywiście rzeczy rozstrzygalne całkiem jednoznacznie - np. kwestia ile wynosi 455 razy 123525, to się da wpisać w kalkulator, a zapewne strony potencjalnego sporu werdykt kalkulatora zechcą uznać jako obowiązujący.
Ale pośrodku, pomiędzy tymi biegunami...
Czy dane zagadnienie, jakie wyniknie nam w ramach tej czy innej dyskusji - czy ono będzie rozstrzygalne, czy nie?...
Uważam, że nie znając konkretu sprawy, a nawet nie znając ZAPATRYWAŃ SAMYCH DYSKUTANTÓW nic z góry o rozstrzygalności nie sposób jest przewidzieć. Jeśli np. pojawi się jakaś kwestia ekonomiczna, a dyskutować będzie wolnorynkowiec ze zwolennikiem interwencjonizmu państwowego, to z dużym prawdopodobieństwem zapewne nie zechcą się zgodzić w jakiejś tam spornej kwestii, choć dwóch wolnorynkowców już może się tu dogada.
W kwestiach filozoficznych będzie podobnie - osoby mające pewien rodzaj paradygmatów w rozumowaniu, jakichś tam przedzałożeń, nie zgodzą się z osobami o innych przedzałożeniach. Jest to nie tylko kwestia intuicji.

Myślę, że jak byśmy bardzo chcieli się ze sobą zgadzać, to byśmy sobie znaleźli taki temat, w którym nasze poglądy by się pokrywały. Np. właśnie kwestia arytmetyki (którą pewnie przyjmujemy w identycznej postaci), czy kwestia innych, dobrze ustalonych, kulturowo wspólnych zagadnień. W filozofii i światopoglądach, choć także pewnie w kwestii gustów, zapatrywań artystycznych będzie już inaczej (choć nie wykluczam tez znaczących podobieństw między nami).
Po co te truizmy tu wypisuję?...
Ano po to, aby jakoś nieco wyłonić z absolutności ten paradygmat, że oto musimy się koniecznie dogadać. Nie, nie musimy. Dogadamy się ściśle tam, gdzie na start mamy ten sam zestaw presupozycji, założeń, wspólną bazę faktograficzną, może kulturową. A jeśli startujemy z innych obszarów, to i opis tych samych fenomenów, czy zagadnień intelektualnych, naturalnie będzie różny. W filozofii te różnice będą dość wyraziste.


jasne, ale to nie usprawiedliwia odwoływania się do intuicji

"Usprawiedliwianie"...
To słowo miałoby sens, gdyby tu wystąpił zarzut. Ja zaś nawet zarzutu tutaj nie widzę. Do intuicji się odwołuję, gdy widzę w tym sens. Tam zamiast intuicji mam szansę się oprzeć na czymś pewniejszym, to tak robię. Ale najczęściej już nawet ocena, czy coś jest owym pewnym oparciem będzie, przynajmniej w jakiejś części intuicyjna. Takie sytuacje, w których działamy idealnie schematyczne, bez własnej oceny i wyboru, w oparciu o predefiniowane wzorce, zdarzają się wg mnie rzadko.

zarzut był, tylko ty go najwyraźniej nie wyłapałeś. Już pisałem jaki jest problem z tego rodzaju 'argumentem'. Dla mnie to takie ad hitlerum - kto pierwszy się odwoła, ten przegrywa.

W tym sęk, że w pewnym sensie O TYM MOWA czy jest zarzut, tu dotarliśmy niejako do istoty. Zarzut ma sens wtedy, gdy DA SIĘ INACZEJ. A wg mnie po prostu się nie da. Można sobie zrzędzić na intuicję, a i tak będzie się jej używać. W zagadnieniach filozoficznych zaś intuicja będzie grała podstawową rolę. Bo w filozofii nie ma ścisłej obiektywizowalności. Tak więc zarzutu nie tyle "nie wyłapałem", co zwyczajnie nie przyjmuję jak realny zarzut.
I nie jest to argument ad hitlerum, bo nie obowiązuje wcale zasada "kto pierwszy ten lepszy". Jak masz inną intuicję, niż ktoś tam, to po prostu każdy zostaje przy swoim zdaniu.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 20:04, 05 Lip 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 20:15, 05 Lip 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
W tym sęk, że w pewnym sensie O TYM MOWA czy jest zarzut, tu dotarliśmy niejako do istoty. Zarzut ma sens wtedy, gdy DA SIĘ INACZEJ. A wg mnie po prostu się nie da. Można sobie zrzędzić na intuicję, a i tak będzie się jej używać. W zagadnieniach filozoficznych zaś intuicja będzie grała podstawową rolę. Bo w filozofii nie ma ścisłej obiektywizowalności. Tak więc zarzutu nie tyle "nie wyłapałem", co zwyczajnie nie przyjmuję jak realny zarzut.
I nie jest to argument ad hitlerum, bo nie obowiązuje wcale zasada "kto pierwszy ten lepszy". Jak masz inną intuicję, niż ktoś tam, to po prostu każdy zostaje przy swoim zdaniu.

W tym sęk, że argument może przyjść do głowy poprzez intuicję, ale potem należny go uzasadnić, dowieść jego spójności. Bez tego, wartość argumentu z intuicji jest taka sama, jak tego, co komu do łba strzeli.

Czyli, oczywiście nikomu nic do tego, czym Michale sam się kierujesz, ale żeby przekonać kogoś, czyli użyć tego jako argumentu, to raczej chętnych nie znajdziesz, każdy ma dość własnych głupot, które mu do głowy przychodzą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:32, 05 Lip 2020    Temat postu:

lucek napisał:
Michał Dyszyński napisał:
W tym sęk, że w pewnym sensie O TYM MOWA czy jest zarzut, tu dotarliśmy niejako do istoty. Zarzut ma sens wtedy, gdy DA SIĘ INACZEJ. A wg mnie po prostu się nie da. Można sobie zrzędzić na intuicję, a i tak będzie się jej używać. W zagadnieniach filozoficznych zaś intuicja będzie grała podstawową rolę. Bo w filozofii nie ma ścisłej obiektywizowalności. Tak więc zarzutu nie tyle "nie wyłapałem", co zwyczajnie nie przyjmuję jak realny zarzut.
I nie jest to argument ad hitlerum, bo nie obowiązuje wcale zasada "kto pierwszy ten lepszy". Jak masz inną intuicję, niż ktoś tam, to po prostu każdy zostaje przy swoim zdaniu.

W tym sęk, że argument może przyjść do głowy poprzez intuicję, ale potem należny go uzasadnić, dowieść jego spójności. Bez tego, wartość argumentu z intuicji jest taka sama, jak tego, co komu do łba strzeli.

Czyli, oczywiście nikomu nic do tego, czym Michale sam się kierujesz, ale żeby przekonać kogoś, czyli użyć tego jako argumentu, to raczej chętnych nie znajdziesz, każdy ma dość własnych głupot, które mu do głowy przychodzą.

Odpowiem Ci lucku, bo jakoś tym razem mam wrażenie, że rozumiem o co Ci może chodzić w odpowiedzi.
W jakiś sposób się z Tobą tu nawet zgadzam. Masz rację, że moja intuicja dla drugiej osoby może być właściwie żadnym argumentem (podobnie jak jej intuicja dla mnie).
Tu docieramy do dość istotnego aspektu każdej dyskusji - dobrej woli i pewnej minimalnej ciekawości poglądów drugiej osoby, a nawet jednak uznania, że jej ten czy ów pogląd jest warto rozważenia, poważnego wzięcia pod uwagę. To się dokonuje W RAMACH DOBREJ WOLI osoby. Nikt nikogo nie ma jak zmusić do uczciwej, czyli biorącej pod uwagę opinie innych dyskusji, jeśli ktoś sam tego nie chce.
Wracając do słabości argumentu z intuicji. Cóż, zgadzam się, że JEST to słaby argument. Pytanie jest jednak: na ile mamy cokolwiek lepszego?
Bo, jak to mówią, na bezrybiu i rak ryba...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 20:49, 05 Lip 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Masz rację, że moja intuicja dla drugiej osoby może być właściwie żadnym argumentem (podobnie jak jej intuicja dla mnie).

to też jedynie retorycznie, w zamian dostałeś argument z intuicji od Azael'a pewnie właśnie po to, żebyś sobie uświadomił, że to nie argument tam, gdzie jest spór i właśnie ta twoja "intuicja" jest podważana.

Michał Dyszynski napisał:
na ile mamy cokolwiek lepszego?
Bo, jak to mówią, na bezrybiu i rak ryba...

a jaki właściwie problem rozwiązujesz? brak argumentu na tezę z intuicji, rozwiązujesz brakiem argumentu, bo ta jest z intuicji? czyli po prostu tak Ci przyszło do głowy, a dlaczego nie wiesz lub nie chcesz powiedzieć :D

Michał Dyszyński napisał:
Wracając do słabości argumentu z intuicji. Cóż, zgadzam się, że JEST to słaby argument.

tu nie ma mowy o "słabości argumentu" a o braku argumentu, bo z intuicji tzn. tak Ci strzeliło do głowy, o ile nie potrafisz tę intuicję uzasadnić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:53, 05 Lip 2020    Temat postu:

lucek napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Wracając do słabości argumentu z intuicji. Cóż, zgadzam się, że JEST to słaby argument.

tu nie ma mowy o "słabości argumentu" a o braku argumentu, bo z intuicji tzn. tak Ci strzeliło do głowy, o ile nie potrafisz tę intuicję uzasadnić.

Niestety, ale tak już jest, że DLA PEWNEJ KLASY PROBLEMÓW nic lepszego, jak porównanie opisów naszych intuicji nie ma.
Podam prosty przykład - dwoje ludzi spiera się która drużyna piłkarska wygra. Jeden ma jedną intuicję, inny drugą. Mogą się ze sobą zgodzić, mogą uznać rozbieżność. Tak już jest i żadne chciejstwo tego nie zmieni. Choćby kto nie wiem jak się napinał, protestował, a nawet defekował w gacie z tego powodu, rzeczywistość pozostanie nieubłagana.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 20:54, 05 Lip 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 21:02, 05 Lip 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Wracając do słabości argumentu z intuicji. Cóż, zgadzam się, że JEST to słaby argument.

tu nie ma mowy o "słabości argumentu" a o braku argumentu, bo z intuicji tzn. tak Ci strzeliło do głowy, o ile nie potrafisz tę intuicję uzasadnić.

Niestety, ale tak już jest, że DLA PEWNEJ KLASY PROBLEMÓW nic lepszego, jak porównanie opisów naszych intuicji nie ma.
Podam prosty przykład - dwoje ludzi spiera się która drużyna piłkarska wygra. Jeden ma jedną intuicję, inny drugą. Mogą się ze sobą zgodzić, mogą uznać rozbieżność. Tak już jest i żadne chciejstwo tego nie zmieni. Choćby kto nie wiem jak się napinał, protestował, a nawet defekował w gacie z tego powodu, rzeczywistość pozostanie nieubłagana.

czyli, uzasadniasz coś, co uzasadnić się nie da? .... to może nie uzasadniaj :think:

a twoją tezę rozumiem, że Azael już zna i nie ma ona uzasadnienia, poza tym, że tak Ci podpowiada intuicja.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:07, 05 Lip 2020    Temat postu:

lucek napisał:
Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Wracając do słabości argumentu z intuicji. Cóż, zgadzam się, że JEST to słaby argument.

tu nie ma mowy o "słabości argumentu" a o braku argumentu, bo z intuicji tzn. tak Ci strzeliło do głowy, o ile nie potrafisz tę intuicję uzasadnić.

Niestety, ale tak już jest, że DLA PEWNEJ KLASY PROBLEMÓW nic lepszego, jak porównanie opisów naszych intuicji nie ma.
Podam prosty przykład - dwoje ludzi spiera się która drużyna piłkarska wygra. Jeden ma jedną intuicję, inny drugą. Mogą się ze sobą zgodzić, mogą uznać rozbieżność. Tak już jest i żadne chciejstwo tego nie zmieni. Choćby kto nie wiem jak się napinał, protestował, a nawet defekował w gacie z tego powodu, rzeczywistość pozostanie nieubłagana.

czyli, uzasadniasz coś, co uzasadnić się nie da? .... to może nie uzasadniaj :think:

a twoją tezę rozumiem, że Azael już zna i nie ma ona uzasadnienia, poza tym, że tak Ci podpowiada intuicja.

Więc przyjmij, że nie uzasadniam, tylko stwierdzam, iż jedyną formą (dla wielu nieakceptowalną) uzasadnienia jest czyjeś prywatne przekonanie, intuicja. Kto chce, tę okoliczność przyjmie, kto nie zechce, ją odrzuci. Jego problem.

Tak BTW, na to że uzasadnienie inne niż czyjaś intuicja ma być, też nie istnieje żadne twarde uzasadnienie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 21:09, 05 Lip 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 21:12, 05 Lip 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Więc przyjmij, że nie uzasadniam, tylko stwierdzam, iż jedyną formą (dla wielu nieakceptowalną) uzasadnienia jest czyjeś prywatne przekonanie, intuicja. Kto chce, tę okoliczność przyjmie, kto nie zechce, ją odrzuci. Jego problem.

Przyjmuję, zwłaszcza, że nie znam innych niż "prywatne" przekonania, które niekiedy są podobne dla większej grupy ludzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Azael




Dołączył: 03 Cze 2016
Posty: 906
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:00, 05 Lip 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Bo szukasz jej w innej postaci, niż ja Ci przedstawiam. Na to nic nie poradzę. Jeśli masz silne oczekiwanie, że rozwiązanie owego dylematu może być tylko na sposób, który sobie z góry wyznaczyłeś, to nie przejmiesz niczego, co by Ci od Twojego wzorca zbyt daleko było odsunięte.


Problem polega nie na tym, że znalazłem jakieś argumenty w twojej wypowiedzi i je odrzuciłem. Polega na tym, że ja w ogóle żadnych argumentów nie znalazłem. To tak w kwestii wyjaśnienia.

Co dalszej części tekstu, to mam wrażenie, że we fragmencie zaczynającym się od "Twierdzę zatem, że wolnej woli rozumianej jako jakiejś formy" zjadłeś część wypowiedzi. Domyślam się, że piszesz o tym jakie postaci WW odrzucasz. Piszesz, że odrzucasz je intiucyjnie. To jest twój argument?

Tak, to jest mój argument, do którego przekonuję. Zdaję sobie sprawę, że osoby zapoznające się z moim argumentem, też intuicyjnie, a więc i arbitralnie do mojej argumentacji mogą się przychylić, albo i nie. Zapewne każdy czytający, zajrzawszy w konstrukcję rozumowania, którą rysuje mój opis, będą w stanie dostrzec w niej więcej, bądź mniej sensu, dopatrzą się zależności, o których myślę, albo i nie. Ostatecznie owe osoby podejmą decyzję o tym, czy moja koncepcja da się zaakceptować, jako przekonywująca, albo i nie.


ok, w takim wypadku ja intuicyjnie odrzucam taką argumentację.
Jak teraz kontynuować dyskusję?

Można sobie poszukać nowego tematu, albo nierozwiązanych pytań w starym temacie. Bo faktycznie z głównym tokiem dyskusji osiągnęliśmy stan, w którym pozostaje nam tylko podpisać protokół rozbieżności.

i dlatego właśnie uważam, że używanie intuicji jako argumenty jest fatalnym rozwiązaniem. W ten sposób to można zabić dowolną dyskusję w dowolnym momencie.

A ja z kolei uważam, że ułudą jest przekonanie o pełnej rozstrzygalności pytań różnych.
Godzimy się naturalnie, że pewne pytania - np. o gusta smakowe, czy artystyczne - mogą być nierozstrzygalne. Na przeciwnym biegunie rozważań mamy oczywiście rzeczy rozstrzygalne całkiem jednoznacznie - np. kwestia ile wynosi 455 razy 123525, to się da wpisać w kalkulator, a zapewne strony potencjalnego sporu werdykt kalkulatora zechcą uznać jako obowiązujący.
Ale pośrodku, pomiędzy tymi biegunami...
Czy dane zagadnienie, jakie wyniknie nam w ramach tej czy innej dyskusji - czy ono będzie rozstrzygalne, czy nie?...
Uważam, że nie znając konkretu sprawy, a nawet nie znając ZAPATRYWAŃ SAMYCH DYSKUTANTÓW nic z góry o rozstrzygalności nie sposób jest przewidzieć. Jeśli np. pojawi się jakaś kwestia ekonomiczna, a dyskutować będzie wolnorynkowiec ze zwolennikiem interwencjonizmu państwowego, to z dużym prawdopodobieństwem zapewne nie zechcą się zgodzić w jakiejś tam spornej kwestii, choć dwóch wolnorynkowców już może się tu dogada.
W kwestiach filozoficznych będzie podobnie - osoby mające pewien rodzaj paradygmatów w rozumowaniu, jakichś tam przedzałożeń, nie zgodzą się z osobami o innych przedzałożeniach. Jest to nie tylko kwestia intuicji.

Myślę, że jak byśmy bardzo chcieli się ze sobą zgadzać, to byśmy sobie znaleźli taki temat, w którym nasze poglądy by się pokrywały. Np. właśnie kwestia arytmetyki (którą pewnie przyjmujemy w identycznej postaci), czy kwestia innych, dobrze ustalonych, kulturowo wspólnych zagadnień. W filozofii i światopoglądach, choć także pewnie w kwestii gustów, zapatrywań artystycznych będzie już inaczej (choć nie wykluczam tez znaczących podobieństw między nami).
Po co te truizmy tu wypisuję?...
Ano po to, aby jakoś nieco wyłonić z absolutności ten paradygmat, że oto musimy się koniecznie dogadać. Nie, nie musimy. Dogadamy się ściśle tam, gdzie na start mamy ten sam zestaw presupozycji, założeń, wspólną bazę faktograficzną, może kulturową. A jeśli startujemy z innych obszarów, to i opis tych samych fenomenów, czy zagadnień intelektualnych, naturalnie będzie różny. W filozofii te różnice będą dość wyraziste.


jasne, ale to nie usprawiedliwia odwoływania się do intuicji

"Usprawiedliwianie"...
To słowo miałoby sens, gdyby tu wystąpił zarzut. Ja zaś nawet zarzutu tutaj nie widzę. Do intuicji się odwołuję, gdy widzę w tym sens. Tam zamiast intuicji mam szansę się oprzeć na czymś pewniejszym, to tak robię. Ale najczęściej już nawet ocena, czy coś jest owym pewnym oparciem będzie, przynajmniej w jakiejś części intuicyjna. Takie sytuacje, w których działamy idealnie schematyczne, bez własnej oceny i wyboru, w oparciu o predefiniowane wzorce, zdarzają się wg mnie rzadko.

zarzut był, tylko ty go najwyraźniej nie wyłapałeś. Już pisałem jaki jest problem z tego rodzaju 'argumentem'. Dla mnie to takie ad hitlerum - kto pierwszy się odwoła, ten przegrywa.

W tym sęk, że w pewnym sensie O TYM MOWA czy jest zarzut, tu dotarliśmy niejako do istoty. Zarzut ma sens wtedy, gdy DA SIĘ INACZEJ. A wg mnie po prostu się nie da. Można sobie zrzędzić na intuicję, a i tak będzie się jej używać. W zagadnieniach filozoficznych zaś intuicja będzie grała podstawową rolę. Bo w filozofii nie ma ścisłej obiektywizowalności. Tak więc zarzutu nie tyle "nie wyłapałem", co zwyczajnie nie przyjmuję jak realny zarzut.
I nie jest to argument ad hitlerum, bo nie obowiązuje wcale zasada "kto pierwszy ten lepszy". Jak masz inną intuicję, niż ktoś tam, to po prostu każdy zostaje przy swoim zdaniu.


nie. Możesz to potraktować jako argumentum ad intuicjum;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:25, 06 Lip 2020    Temat postu:

Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Bo szukasz jej w innej postaci, niż ja Ci przedstawiam. Na to nic nie poradzę. Jeśli masz silne oczekiwanie, że rozwiązanie owego dylematu może być tylko na sposób, który sobie z góry wyznaczyłeś, to nie przejmiesz niczego, co by Ci od Twojego wzorca zbyt daleko było odsunięte.


Problem polega nie na tym, że znalazłem jakieś argumenty w twojej wypowiedzi i je odrzuciłem. Polega na tym, że ja w ogóle żadnych argumentów nie znalazłem. To tak w kwestii wyjaśnienia.

Co dalszej części tekstu, to mam wrażenie, że we fragmencie zaczynającym się od "Twierdzę zatem, że wolnej woli rozumianej jako jakiejś formy" zjadłeś część wypowiedzi. Domyślam się, że piszesz o tym jakie postaci WW odrzucasz. Piszesz, że odrzucasz je intiucyjnie. To jest twój argument?

Tak, to jest mój argument, do którego przekonuję. Zdaję sobie sprawę, że osoby zapoznające się z moim argumentem, też intuicyjnie, a więc i arbitralnie do mojej argumentacji mogą się przychylić, albo i nie. Zapewne każdy czytający, zajrzawszy w konstrukcję rozumowania, którą rysuje mój opis, będą w stanie dostrzec w niej więcej, bądź mniej sensu, dopatrzą się zależności, o których myślę, albo i nie. Ostatecznie owe osoby podejmą decyzję o tym, czy moja koncepcja da się zaakceptować, jako przekonywująca, albo i nie.


ok, w takim wypadku ja intuicyjnie odrzucam taką argumentację.
Jak teraz kontynuować dyskusję?

Można sobie poszukać nowego tematu, albo nierozwiązanych pytań w starym temacie. Bo faktycznie z głównym tokiem dyskusji osiągnęliśmy stan, w którym pozostaje nam tylko podpisać protokół rozbieżności.

i dlatego właśnie uważam, że używanie intuicji jako argumenty jest fatalnym rozwiązaniem. W ten sposób to można zabić dowolną dyskusję w dowolnym momencie.

A ja z kolei uważam, że ułudą jest przekonanie o pełnej rozstrzygalności pytań różnych.
Godzimy się naturalnie, że pewne pytania - np. o gusta smakowe, czy artystyczne - mogą być nierozstrzygalne. Na przeciwnym biegunie rozważań mamy oczywiście rzeczy rozstrzygalne całkiem jednoznacznie - np. kwestia ile wynosi 455 razy 123525, to się da wpisać w kalkulator, a zapewne strony potencjalnego sporu werdykt kalkulatora zechcą uznać jako obowiązujący.
Ale pośrodku, pomiędzy tymi biegunami...
Czy dane zagadnienie, jakie wyniknie nam w ramach tej czy innej dyskusji - czy ono będzie rozstrzygalne, czy nie?...
Uważam, że nie znając konkretu sprawy, a nawet nie znając ZAPATRYWAŃ SAMYCH DYSKUTANTÓW nic z góry o rozstrzygalności nie sposób jest przewidzieć. Jeśli np. pojawi się jakaś kwestia ekonomiczna, a dyskutować będzie wolnorynkowiec ze zwolennikiem interwencjonizmu państwowego, to z dużym prawdopodobieństwem zapewne nie zechcą się zgodzić w jakiejś tam spornej kwestii, choć dwóch wolnorynkowców już może się tu dogada.
W kwestiach filozoficznych będzie podobnie - osoby mające pewien rodzaj paradygmatów w rozumowaniu, jakichś tam przedzałożeń, nie zgodzą się z osobami o innych przedzałożeniach. Jest to nie tylko kwestia intuicji.

Myślę, że jak byśmy bardzo chcieli się ze sobą zgadzać, to byśmy sobie znaleźli taki temat, w którym nasze poglądy by się pokrywały. Np. właśnie kwestia arytmetyki (którą pewnie przyjmujemy w identycznej postaci), czy kwestia innych, dobrze ustalonych, kulturowo wspólnych zagadnień. W filozofii i światopoglądach, choć także pewnie w kwestii gustów, zapatrywań artystycznych będzie już inaczej (choć nie wykluczam tez znaczących podobieństw między nami).
Po co te truizmy tu wypisuję?...
Ano po to, aby jakoś nieco wyłonić z absolutności ten paradygmat, że oto musimy się koniecznie dogadać. Nie, nie musimy. Dogadamy się ściśle tam, gdzie na start mamy ten sam zestaw presupozycji, założeń, wspólną bazę faktograficzną, może kulturową. A jeśli startujemy z innych obszarów, to i opis tych samych fenomenów, czy zagadnień intelektualnych, naturalnie będzie różny. W filozofii te różnice będą dość wyraziste.


jasne, ale to nie usprawiedliwia odwoływania się do intuicji

"Usprawiedliwianie"...
To słowo miałoby sens, gdyby tu wystąpił zarzut. Ja zaś nawet zarzutu tutaj nie widzę. Do intuicji się odwołuję, gdy widzę w tym sens. Tam zamiast intuicji mam szansę się oprzeć na czymś pewniejszym, to tak robię. Ale najczęściej już nawet ocena, czy coś jest owym pewnym oparciem będzie, przynajmniej w jakiejś części intuicyjna. Takie sytuacje, w których działamy idealnie schematyczne, bez własnej oceny i wyboru, w oparciu o predefiniowane wzorce, zdarzają się wg mnie rzadko.

zarzut był, tylko ty go najwyraźniej nie wyłapałeś. Już pisałem jaki jest problem z tego rodzaju 'argumentem'. Dla mnie to takie ad hitlerum - kto pierwszy się odwoła, ten przegrywa.

W tym sęk, że w pewnym sensie O TYM MOWA czy jest zarzut, tu dotarliśmy niejako do istoty. Zarzut ma sens wtedy, gdy DA SIĘ INACZEJ. A wg mnie po prostu się nie da. Można sobie zrzędzić na intuicję, a i tak będzie się jej używać. W zagadnieniach filozoficznych zaś intuicja będzie grała podstawową rolę. Bo w filozofii nie ma ścisłej obiektywizowalności. Tak więc zarzutu nie tyle "nie wyłapałem", co zwyczajnie nie przyjmuję jak realny zarzut.
I nie jest to argument ad hitlerum, bo nie obowiązuje wcale zasada "kto pierwszy ten lepszy". Jak masz inną intuicję, niż ktoś tam, to po prostu każdy zostaje przy swoim zdaniu.


nie. Możesz to potraktować jako argumentum ad intuicjum;)

I słusznie. Masz prawo mieć swoje zdanie w tej kwestii, tak jak ja swoje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Azael




Dołączył: 03 Cze 2016
Posty: 906
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 8:22, 06 Lip 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Bo szukasz jej w innej postaci, niż ja Ci przedstawiam. Na to nic nie poradzę. Jeśli masz silne oczekiwanie, że rozwiązanie owego dylematu może być tylko na sposób, który sobie z góry wyznaczyłeś, to nie przejmiesz niczego, co by Ci od Twojego wzorca zbyt daleko było odsunięte.


Problem polega nie na tym, że znalazłem jakieś argumenty w twojej wypowiedzi i je odrzuciłem. Polega na tym, że ja w ogóle żadnych argumentów nie znalazłem. To tak w kwestii wyjaśnienia.

Co dalszej części tekstu, to mam wrażenie, że we fragmencie zaczynającym się od "Twierdzę zatem, że wolnej woli rozumianej jako jakiejś formy" zjadłeś część wypowiedzi. Domyślam się, że piszesz o tym jakie postaci WW odrzucasz. Piszesz, że odrzucasz je intiucyjnie. To jest twój argument?

Tak, to jest mój argument, do którego przekonuję. Zdaję sobie sprawę, że osoby zapoznające się z moim argumentem, też intuicyjnie, a więc i arbitralnie do mojej argumentacji mogą się przychylić, albo i nie. Zapewne każdy czytający, zajrzawszy w konstrukcję rozumowania, którą rysuje mój opis, będą w stanie dostrzec w niej więcej, bądź mniej sensu, dopatrzą się zależności, o których myślę, albo i nie. Ostatecznie owe osoby podejmą decyzję o tym, czy moja koncepcja da się zaakceptować, jako przekonywująca, albo i nie.


ok, w takim wypadku ja intuicyjnie odrzucam taką argumentację.
Jak teraz kontynuować dyskusję?

Można sobie poszukać nowego tematu, albo nierozwiązanych pytań w starym temacie. Bo faktycznie z głównym tokiem dyskusji osiągnęliśmy stan, w którym pozostaje nam tylko podpisać protokół rozbieżności.

i dlatego właśnie uważam, że używanie intuicji jako argumenty jest fatalnym rozwiązaniem. W ten sposób to można zabić dowolną dyskusję w dowolnym momencie.

A ja z kolei uważam, że ułudą jest przekonanie o pełnej rozstrzygalności pytań różnych.
Godzimy się naturalnie, że pewne pytania - np. o gusta smakowe, czy artystyczne - mogą być nierozstrzygalne. Na przeciwnym biegunie rozważań mamy oczywiście rzeczy rozstrzygalne całkiem jednoznacznie - np. kwestia ile wynosi 455 razy 123525, to się da wpisać w kalkulator, a zapewne strony potencjalnego sporu werdykt kalkulatora zechcą uznać jako obowiązujący.
Ale pośrodku, pomiędzy tymi biegunami...
Czy dane zagadnienie, jakie wyniknie nam w ramach tej czy innej dyskusji - czy ono będzie rozstrzygalne, czy nie?...
Uważam, że nie znając konkretu sprawy, a nawet nie znając ZAPATRYWAŃ SAMYCH DYSKUTANTÓW nic z góry o rozstrzygalności nie sposób jest przewidzieć. Jeśli np. pojawi się jakaś kwestia ekonomiczna, a dyskutować będzie wolnorynkowiec ze zwolennikiem interwencjonizmu państwowego, to z dużym prawdopodobieństwem zapewne nie zechcą się zgodzić w jakiejś tam spornej kwestii, choć dwóch wolnorynkowców już może się tu dogada.
W kwestiach filozoficznych będzie podobnie - osoby mające pewien rodzaj paradygmatów w rozumowaniu, jakichś tam przedzałożeń, nie zgodzą się z osobami o innych przedzałożeniach. Jest to nie tylko kwestia intuicji.

Myślę, że jak byśmy bardzo chcieli się ze sobą zgadzać, to byśmy sobie znaleźli taki temat, w którym nasze poglądy by się pokrywały. Np. właśnie kwestia arytmetyki (którą pewnie przyjmujemy w identycznej postaci), czy kwestia innych, dobrze ustalonych, kulturowo wspólnych zagadnień. W filozofii i światopoglądach, choć także pewnie w kwestii gustów, zapatrywań artystycznych będzie już inaczej (choć nie wykluczam tez znaczących podobieństw między nami).
Po co te truizmy tu wypisuję?...
Ano po to, aby jakoś nieco wyłonić z absolutności ten paradygmat, że oto musimy się koniecznie dogadać. Nie, nie musimy. Dogadamy się ściśle tam, gdzie na start mamy ten sam zestaw presupozycji, założeń, wspólną bazę faktograficzną, może kulturową. A jeśli startujemy z innych obszarów, to i opis tych samych fenomenów, czy zagadnień intelektualnych, naturalnie będzie różny. W filozofii te różnice będą dość wyraziste.


jasne, ale to nie usprawiedliwia odwoływania się do intuicji

"Usprawiedliwianie"...
To słowo miałoby sens, gdyby tu wystąpił zarzut. Ja zaś nawet zarzutu tutaj nie widzę. Do intuicji się odwołuję, gdy widzę w tym sens. Tam zamiast intuicji mam szansę się oprzeć na czymś pewniejszym, to tak robię. Ale najczęściej już nawet ocena, czy coś jest owym pewnym oparciem będzie, przynajmniej w jakiejś części intuicyjna. Takie sytuacje, w których działamy idealnie schematyczne, bez własnej oceny i wyboru, w oparciu o predefiniowane wzorce, zdarzają się wg mnie rzadko.

zarzut był, tylko ty go najwyraźniej nie wyłapałeś. Już pisałem jaki jest problem z tego rodzaju 'argumentem'. Dla mnie to takie ad hitlerum - kto pierwszy się odwoła, ten przegrywa.

W tym sęk, że w pewnym sensie O TYM MOWA czy jest zarzut, tu dotarliśmy niejako do istoty. Zarzut ma sens wtedy, gdy DA SIĘ INACZEJ. A wg mnie po prostu się nie da. Można sobie zrzędzić na intuicję, a i tak będzie się jej używać. W zagadnieniach filozoficznych zaś intuicja będzie grała podstawową rolę. Bo w filozofii nie ma ścisłej obiektywizowalności. Tak więc zarzutu nie tyle "nie wyłapałem", co zwyczajnie nie przyjmuję jak realny zarzut.
I nie jest to argument ad hitlerum, bo nie obowiązuje wcale zasada "kto pierwszy ten lepszy". Jak masz inną intuicję, niż ktoś tam, to po prostu każdy zostaje przy swoim zdaniu.


nie. Możesz to potraktować jako argumentum ad intuicjum;)

I słusznie. Masz prawo mieć swoje zdanie w tej kwestii, tak jak ja swoje.

Jedna rzecz to stanowisko, druga - argumenty.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 9:33, 06 Lip 2020    Temat postu:

Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Bo szukasz jej w innej postaci, niż ja Ci przedstawiam. Na to nic nie poradzę. Jeśli masz silne oczekiwanie, że rozwiązanie owego dylematu może być tylko na sposób, który sobie z góry wyznaczyłeś, to nie przejmiesz niczego, co by Ci od Twojego wzorca zbyt daleko było odsunięte.


Problem polega nie na tym, że znalazłem jakieś argumenty w twojej wypowiedzi i je odrzuciłem. Polega na tym, że ja w ogóle żadnych argumentów nie znalazłem. To tak w kwestii wyjaśnienia.

Co dalszej części tekstu, to mam wrażenie, że we fragmencie zaczynającym się od "Twierdzę zatem, że wolnej woli rozumianej jako jakiejś formy" zjadłeś część wypowiedzi. Domyślam się, że piszesz o tym jakie postaci WW odrzucasz. Piszesz, że odrzucasz je intiucyjnie. To jest twój argument?

Tak, to jest mój argument, do którego przekonuję. Zdaję sobie sprawę, że osoby zapoznające się z moim argumentem, też intuicyjnie, a więc i arbitralnie do mojej argumentacji mogą się przychylić, albo i nie. Zapewne każdy czytający, zajrzawszy w konstrukcję rozumowania, którą rysuje mój opis, będą w stanie dostrzec w niej więcej, bądź mniej sensu, dopatrzą się zależności, o których myślę, albo i nie. Ostatecznie owe osoby podejmą decyzję o tym, czy moja koncepcja da się zaakceptować, jako przekonywująca, albo i nie.


ok, w takim wypadku ja intuicyjnie odrzucam taką argumentację.
Jak teraz kontynuować dyskusję?

Można sobie poszukać nowego tematu, albo nierozwiązanych pytań w starym temacie. Bo faktycznie z głównym tokiem dyskusji osiągnęliśmy stan, w którym pozostaje nam tylko podpisać protokół rozbieżności.

i dlatego właśnie uważam, że używanie intuicji jako argumenty jest fatalnym rozwiązaniem. W ten sposób to można zabić dowolną dyskusję w dowolnym momencie.

A ja z kolei uważam, że ułudą jest przekonanie o pełnej rozstrzygalności pytań różnych.
Godzimy się naturalnie, że pewne pytania - np. o gusta smakowe, czy artystyczne - mogą być nierozstrzygalne. Na przeciwnym biegunie rozważań mamy oczywiście rzeczy rozstrzygalne całkiem jednoznacznie - np. kwestia ile wynosi 455 razy 123525, to się da wpisać w kalkulator, a zapewne strony potencjalnego sporu werdykt kalkulatora zechcą uznać jako obowiązujący.
Ale pośrodku, pomiędzy tymi biegunami...
Czy dane zagadnienie, jakie wyniknie nam w ramach tej czy innej dyskusji - czy ono będzie rozstrzygalne, czy nie?...
Uważam, że nie znając konkretu sprawy, a nawet nie znając ZAPATRYWAŃ SAMYCH DYSKUTANTÓW nic z góry o rozstrzygalności nie sposób jest przewidzieć. Jeśli np. pojawi się jakaś kwestia ekonomiczna, a dyskutować będzie wolnorynkowiec ze zwolennikiem interwencjonizmu państwowego, to z dużym prawdopodobieństwem zapewne nie zechcą się zgodzić w jakiejś tam spornej kwestii, choć dwóch wolnorynkowców już może się tu dogada.
W kwestiach filozoficznych będzie podobnie - osoby mające pewien rodzaj paradygmatów w rozumowaniu, jakichś tam przedzałożeń, nie zgodzą się z osobami o innych przedzałożeniach. Jest to nie tylko kwestia intuicji.

Myślę, że jak byśmy bardzo chcieli się ze sobą zgadzać, to byśmy sobie znaleźli taki temat, w którym nasze poglądy by się pokrywały. Np. właśnie kwestia arytmetyki (którą pewnie przyjmujemy w identycznej postaci), czy kwestia innych, dobrze ustalonych, kulturowo wspólnych zagadnień. W filozofii i światopoglądach, choć także pewnie w kwestii gustów, zapatrywań artystycznych będzie już inaczej (choć nie wykluczam tez znaczących podobieństw między nami).
Po co te truizmy tu wypisuję?...
Ano po to, aby jakoś nieco wyłonić z absolutności ten paradygmat, że oto musimy się koniecznie dogadać. Nie, nie musimy. Dogadamy się ściśle tam, gdzie na start mamy ten sam zestaw presupozycji, założeń, wspólną bazę faktograficzną, może kulturową. A jeśli startujemy z innych obszarów, to i opis tych samych fenomenów, czy zagadnień intelektualnych, naturalnie będzie różny. W filozofii te różnice będą dość wyraziste.


jasne, ale to nie usprawiedliwia odwoływania się do intuicji

"Usprawiedliwianie"...
To słowo miałoby sens, gdyby tu wystąpił zarzut. Ja zaś nawet zarzutu tutaj nie widzę. Do intuicji się odwołuję, gdy widzę w tym sens. Tam zamiast intuicji mam szansę się oprzeć na czymś pewniejszym, to tak robię. Ale najczęściej już nawet ocena, czy coś jest owym pewnym oparciem będzie, przynajmniej w jakiejś części intuicyjna. Takie sytuacje, w których działamy idealnie schematyczne, bez własnej oceny i wyboru, w oparciu o predefiniowane wzorce, zdarzają się wg mnie rzadko.

zarzut był, tylko ty go najwyraźniej nie wyłapałeś. Już pisałem jaki jest problem z tego rodzaju 'argumentem'. Dla mnie to takie ad hitlerum - kto pierwszy się odwoła, ten przegrywa.

W tym sęk, że w pewnym sensie O TYM MOWA czy jest zarzut, tu dotarliśmy niejako do istoty. Zarzut ma sens wtedy, gdy DA SIĘ INACZEJ. A wg mnie po prostu się nie da. Można sobie zrzędzić na intuicję, a i tak będzie się jej używać. W zagadnieniach filozoficznych zaś intuicja będzie grała podstawową rolę. Bo w filozofii nie ma ścisłej obiektywizowalności. Tak więc zarzutu nie tyle "nie wyłapałem", co zwyczajnie nie przyjmuję jak realny zarzut.
I nie jest to argument ad hitlerum, bo nie obowiązuje wcale zasada "kto pierwszy ten lepszy". Jak masz inną intuicję, niż ktoś tam, to po prostu każdy zostaje przy swoim zdaniu.


nie. Możesz to potraktować jako argumentum ad intuicjum;)

I słusznie. Masz prawo mieć swoje zdanie w tej kwestii, tak jak ja swoje.

Jedna rzecz to stanowisko, druga - argumenty.

Argumenty każdy też ma.
Ale rozstrzygalność...
Rozstrzygalność sporów nie jest niczym oczywistym. Może być, może jej nie być. Z różnych z resztą powodów może jej nie być:
- bo nie sformułowano przedmiotu sporu wystarczająco jasno
- bo nie dogadano reguł tejże rozstrzygalności, a wtedy każdy pozostanie przy swojej opinii
- bo nie ma warunków technicznych do rozstrzygnięcia
- bo zagadnienie w danej postaci jest natywnie nierozstrzygalne (patrz np. hipoteza continuum)
- bo brak jest woli rozstrzygania danej kwestii.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Azael




Dołączył: 03 Cze 2016
Posty: 906
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 9:56, 06 Lip 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Bo szukasz jej w innej postaci, niż ja Ci przedstawiam. Na to nic nie poradzę. Jeśli masz silne oczekiwanie, że rozwiązanie owego dylematu może być tylko na sposób, który sobie z góry wyznaczyłeś, to nie przejmiesz niczego, co by Ci od Twojego wzorca zbyt daleko było odsunięte.


Problem polega nie na tym, że znalazłem jakieś argumenty w twojej wypowiedzi i je odrzuciłem. Polega na tym, że ja w ogóle żadnych argumentów nie znalazłem. To tak w kwestii wyjaśnienia.

Co dalszej części tekstu, to mam wrażenie, że we fragmencie zaczynającym się od "Twierdzę zatem, że wolnej woli rozumianej jako jakiejś formy" zjadłeś część wypowiedzi. Domyślam się, że piszesz o tym jakie postaci WW odrzucasz. Piszesz, że odrzucasz je intiucyjnie. To jest twój argument?

Tak, to jest mój argument, do którego przekonuję. Zdaję sobie sprawę, że osoby zapoznające się z moim argumentem, też intuicyjnie, a więc i arbitralnie do mojej argumentacji mogą się przychylić, albo i nie. Zapewne każdy czytający, zajrzawszy w konstrukcję rozumowania, którą rysuje mój opis, będą w stanie dostrzec w niej więcej, bądź mniej sensu, dopatrzą się zależności, o których myślę, albo i nie. Ostatecznie owe osoby podejmą decyzję o tym, czy moja koncepcja da się zaakceptować, jako przekonywująca, albo i nie.


ok, w takim wypadku ja intuicyjnie odrzucam taką argumentację.
Jak teraz kontynuować dyskusję?

Można sobie poszukać nowego tematu, albo nierozwiązanych pytań w starym temacie. Bo faktycznie z głównym tokiem dyskusji osiągnęliśmy stan, w którym pozostaje nam tylko podpisać protokół rozbieżności.

i dlatego właśnie uważam, że używanie intuicji jako argumenty jest fatalnym rozwiązaniem. W ten sposób to można zabić dowolną dyskusję w dowolnym momencie.

A ja z kolei uważam, że ułudą jest przekonanie o pełnej rozstrzygalności pytań różnych.
Godzimy się naturalnie, że pewne pytania - np. o gusta smakowe, czy artystyczne - mogą być nierozstrzygalne. Na przeciwnym biegunie rozważań mamy oczywiście rzeczy rozstrzygalne całkiem jednoznacznie - np. kwestia ile wynosi 455 razy 123525, to się da wpisać w kalkulator, a zapewne strony potencjalnego sporu werdykt kalkulatora zechcą uznać jako obowiązujący.
Ale pośrodku, pomiędzy tymi biegunami...
Czy dane zagadnienie, jakie wyniknie nam w ramach tej czy innej dyskusji - czy ono będzie rozstrzygalne, czy nie?...
Uważam, że nie znając konkretu sprawy, a nawet nie znając ZAPATRYWAŃ SAMYCH DYSKUTANTÓW nic z góry o rozstrzygalności nie sposób jest przewidzieć. Jeśli np. pojawi się jakaś kwestia ekonomiczna, a dyskutować będzie wolnorynkowiec ze zwolennikiem interwencjonizmu państwowego, to z dużym prawdopodobieństwem zapewne nie zechcą się zgodzić w jakiejś tam spornej kwestii, choć dwóch wolnorynkowców już może się tu dogada.
W kwestiach filozoficznych będzie podobnie - osoby mające pewien rodzaj paradygmatów w rozumowaniu, jakichś tam przedzałożeń, nie zgodzą się z osobami o innych przedzałożeniach. Jest to nie tylko kwestia intuicji.

Myślę, że jak byśmy bardzo chcieli się ze sobą zgadzać, to byśmy sobie znaleźli taki temat, w którym nasze poglądy by się pokrywały. Np. właśnie kwestia arytmetyki (którą pewnie przyjmujemy w identycznej postaci), czy kwestia innych, dobrze ustalonych, kulturowo wspólnych zagadnień. W filozofii i światopoglądach, choć także pewnie w kwestii gustów, zapatrywań artystycznych będzie już inaczej (choć nie wykluczam tez znaczących podobieństw między nami).
Po co te truizmy tu wypisuję?...
Ano po to, aby jakoś nieco wyłonić z absolutności ten paradygmat, że oto musimy się koniecznie dogadać. Nie, nie musimy. Dogadamy się ściśle tam, gdzie na start mamy ten sam zestaw presupozycji, założeń, wspólną bazę faktograficzną, może kulturową. A jeśli startujemy z innych obszarów, to i opis tych samych fenomenów, czy zagadnień intelektualnych, naturalnie będzie różny. W filozofii te różnice będą dość wyraziste.


jasne, ale to nie usprawiedliwia odwoływania się do intuicji

"Usprawiedliwianie"...
To słowo miałoby sens, gdyby tu wystąpił zarzut. Ja zaś nawet zarzutu tutaj nie widzę. Do intuicji się odwołuję, gdy widzę w tym sens. Tam zamiast intuicji mam szansę się oprzeć na czymś pewniejszym, to tak robię. Ale najczęściej już nawet ocena, czy coś jest owym pewnym oparciem będzie, przynajmniej w jakiejś części intuicyjna. Takie sytuacje, w których działamy idealnie schematyczne, bez własnej oceny i wyboru, w oparciu o predefiniowane wzorce, zdarzają się wg mnie rzadko.

zarzut był, tylko ty go najwyraźniej nie wyłapałeś. Już pisałem jaki jest problem z tego rodzaju 'argumentem'. Dla mnie to takie ad hitlerum - kto pierwszy się odwoła, ten przegrywa.

W tym sęk, że w pewnym sensie O TYM MOWA czy jest zarzut, tu dotarliśmy niejako do istoty. Zarzut ma sens wtedy, gdy DA SIĘ INACZEJ. A wg mnie po prostu się nie da. Można sobie zrzędzić na intuicję, a i tak będzie się jej używać. W zagadnieniach filozoficznych zaś intuicja będzie grała podstawową rolę. Bo w filozofii nie ma ścisłej obiektywizowalności. Tak więc zarzutu nie tyle "nie wyłapałem", co zwyczajnie nie przyjmuję jak realny zarzut.
I nie jest to argument ad hitlerum, bo nie obowiązuje wcale zasada "kto pierwszy ten lepszy". Jak masz inną intuicję, niż ktoś tam, to po prostu każdy zostaje przy swoim zdaniu.


nie. Możesz to potraktować jako argumentum ad intuicjum;)

I słusznie. Masz prawo mieć swoje zdanie w tej kwestii, tak jak ja swoje.

Jedna rzecz to stanowisko, druga - argumenty.

Argumenty każdy też ma.
Ale rozstrzygalność...
Rozstrzygalność sporów nie jest niczym oczywistym. Może być, może jej nie być. Z różnych z resztą powodów może jej nie być:
- bo nie sformułowano przedmiotu sporu wystarczająco jasno
- bo nie dogadano reguł tejże rozstrzygalności, a wtedy każdy pozostanie przy swojej opinii
- bo nie ma warunków technicznych do rozstrzygnięcia
- bo zagadnienie w danej postaci jest natywnie nierozstrzygalne (patrz np. hipoteza continuum)
- bo brak jest woli rozstrzygania danej kwestii.

bo ktoś powołuje się na argument, który argumentem nie powinien być.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 10:07, 06 Lip 2020    Temat postu:

raczej chodzi o zrobienie wrażenia, że nie Michał, a jego dyskutant nie potrafi rzeczowo argumentować i w ogóle racjonalnie myśleć w przeciwieństwie do Michała.... i na panie np. to działa :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:51, 06 Lip 2020    Temat postu:

Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Azael napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Bo szukasz jej w innej postaci, niż ja Ci przedstawiam. Na to nic nie poradzę. Jeśli masz silne oczekiwanie, że rozwiązanie owego dylematu może być tylko na sposób, który sobie z góry wyznaczyłeś, to nie przejmiesz niczego, co by Ci od Twojego wzorca zbyt daleko było odsunięte.


Problem polega nie na tym, że znalazłem jakieś argumenty w twojej wypowiedzi i je odrzuciłem. Polega na tym, że ja w ogóle żadnych argumentów nie znalazłem. To tak w kwestii wyjaśnienia.

Co dalszej części tekstu, to mam wrażenie, że we fragmencie zaczynającym się od "Twierdzę zatem, że wolnej woli rozumianej jako jakiejś formy" zjadłeś część wypowiedzi. Domyślam się, że piszesz o tym jakie postaci WW odrzucasz. Piszesz, że odrzucasz je intiucyjnie. To jest twój argument?

Tak, to jest mój argument, do którego przekonuję. Zdaję sobie sprawę, że osoby zapoznające się z moim argumentem, też intuicyjnie, a więc i arbitralnie do mojej argumentacji mogą się przychylić, albo i nie. Zapewne każdy czytający, zajrzawszy w konstrukcję rozumowania, którą rysuje mój opis, będą w stanie dostrzec w niej więcej, bądź mniej sensu, dopatrzą się zależności, o których myślę, albo i nie. Ostatecznie owe osoby podejmą decyzję o tym, czy moja koncepcja da się zaakceptować, jako przekonywująca, albo i nie.


ok, w takim wypadku ja intuicyjnie odrzucam taką argumentację.
Jak teraz kontynuować dyskusję?

Można sobie poszukać nowego tematu, albo nierozwiązanych pytań w starym temacie. Bo faktycznie z głównym tokiem dyskusji osiągnęliśmy stan, w którym pozostaje nam tylko podpisać protokół rozbieżności.

i dlatego właśnie uważam, że używanie intuicji jako argumenty jest fatalnym rozwiązaniem. W ten sposób to można zabić dowolną dyskusję w dowolnym momencie.

A ja z kolei uważam, że ułudą jest przekonanie o pełnej rozstrzygalności pytań różnych.
Godzimy się naturalnie, że pewne pytania - np. o gusta smakowe, czy artystyczne - mogą być nierozstrzygalne. Na przeciwnym biegunie rozważań mamy oczywiście rzeczy rozstrzygalne całkiem jednoznacznie - np. kwestia ile wynosi 455 razy 123525, to się da wpisać w kalkulator, a zapewne strony potencjalnego sporu werdykt kalkulatora zechcą uznać jako obowiązujący.
Ale pośrodku, pomiędzy tymi biegunami...
Czy dane zagadnienie, jakie wyniknie nam w ramach tej czy innej dyskusji - czy ono będzie rozstrzygalne, czy nie?...
Uważam, że nie znając konkretu sprawy, a nawet nie znając ZAPATRYWAŃ SAMYCH DYSKUTANTÓW nic z góry o rozstrzygalności nie sposób jest przewidzieć. Jeśli np. pojawi się jakaś kwestia ekonomiczna, a dyskutować będzie wolnorynkowiec ze zwolennikiem interwencjonizmu państwowego, to z dużym prawdopodobieństwem zapewne nie zechcą się zgodzić w jakiejś tam spornej kwestii, choć dwóch wolnorynkowców już może się tu dogada.
W kwestiach filozoficznych będzie podobnie - osoby mające pewien rodzaj paradygmatów w rozumowaniu, jakichś tam przedzałożeń, nie zgodzą się z osobami o innych przedzałożeniach. Jest to nie tylko kwestia intuicji.

Myślę, że jak byśmy bardzo chcieli się ze sobą zgadzać, to byśmy sobie znaleźli taki temat, w którym nasze poglądy by się pokrywały. Np. właśnie kwestia arytmetyki (którą pewnie przyjmujemy w identycznej postaci), czy kwestia innych, dobrze ustalonych, kulturowo wspólnych zagadnień. W filozofii i światopoglądach, choć także pewnie w kwestii gustów, zapatrywań artystycznych będzie już inaczej (choć nie wykluczam tez znaczących podobieństw między nami).
Po co te truizmy tu wypisuję?...
Ano po to, aby jakoś nieco wyłonić z absolutności ten paradygmat, że oto musimy się koniecznie dogadać. Nie, nie musimy. Dogadamy się ściśle tam, gdzie na start mamy ten sam zestaw presupozycji, założeń, wspólną bazę faktograficzną, może kulturową. A jeśli startujemy z innych obszarów, to i opis tych samych fenomenów, czy zagadnień intelektualnych, naturalnie będzie różny. W filozofii te różnice będą dość wyraziste.


jasne, ale to nie usprawiedliwia odwoływania się do intuicji

"Usprawiedliwianie"...
To słowo miałoby sens, gdyby tu wystąpił zarzut. Ja zaś nawet zarzutu tutaj nie widzę. Do intuicji się odwołuję, gdy widzę w tym sens. Tam zamiast intuicji mam szansę się oprzeć na czymś pewniejszym, to tak robię. Ale najczęściej już nawet ocena, czy coś jest owym pewnym oparciem będzie, przynajmniej w jakiejś części intuicyjna. Takie sytuacje, w których działamy idealnie schematyczne, bez własnej oceny i wyboru, w oparciu o predefiniowane wzorce, zdarzają się wg mnie rzadko.

zarzut był, tylko ty go najwyraźniej nie wyłapałeś. Już pisałem jaki jest problem z tego rodzaju 'argumentem'. Dla mnie to takie ad hitlerum - kto pierwszy się odwoła, ten przegrywa.

W tym sęk, że w pewnym sensie O TYM MOWA czy jest zarzut, tu dotarliśmy niejako do istoty. Zarzut ma sens wtedy, gdy DA SIĘ INACZEJ. A wg mnie po prostu się nie da. Można sobie zrzędzić na intuicję, a i tak będzie się jej używać. W zagadnieniach filozoficznych zaś intuicja będzie grała podstawową rolę. Bo w filozofii nie ma ścisłej obiektywizowalności. Tak więc zarzutu nie tyle "nie wyłapałem", co zwyczajnie nie przyjmuję jak realny zarzut.
I nie jest to argument ad hitlerum, bo nie obowiązuje wcale zasada "kto pierwszy ten lepszy". Jak masz inną intuicję, niż ktoś tam, to po prostu każdy zostaje przy swoim zdaniu.


nie. Możesz to potraktować jako argumentum ad intuicjum;)

I słusznie. Masz prawo mieć swoje zdanie w tej kwestii, tak jak ja swoje.

Jedna rzecz to stanowisko, druga - argumenty.

Argumenty każdy też ma.
Ale rozstrzygalność...
Rozstrzygalność sporów nie jest niczym oczywistym. Może być, może jej nie być. Z różnych z resztą powodów może jej nie być:
- bo nie sformułowano przedmiotu sporu wystarczająco jasno
- bo nie dogadano reguł tejże rozstrzygalności, a wtedy każdy pozostanie przy swojej opinii
- bo nie ma warunków technicznych do rozstrzygnięcia
- bo zagadnienie w danej postaci jest natywnie nierozstrzygalne (patrz np. hipoteza continuum)
- bo brak jest woli rozstrzygania danej kwestii.

bo ktoś powołuje się na argument, który argumentem nie powinien być.

A powód, dla którego ktoś wyróżnione uważa wynika z niczego innego, jak tylko z intuicji i wiary, czyli bez szans na twardą rozstrzygalność.
I mrzonką jest przekonanie, że - bez względu na to, jak wystartujemy z rozumowaniem - ostatecznie do takiego właśnie punktu nie dojdziemy, do punktu w którym zamiast twardej rozstrzygalności będziemy już mieli tylko własne subiektywne rozpoznania, przekonania i intuicje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 13:25, 06 Lip 2020    Temat postu:

Michał ty odróżniasz w ogóle bronioną lub obalaną tezę, od argumentów, które ją mają obronić lub obalić?

A argumentem może być jedynie to, co do czego strony się zgadzają, jest bezsporne. Nie jest tym twoje widzimisię lub twoja intuicja.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:18, 06 Lip 2020    Temat postu:

lucek napisał:
Michał ty odróżniasz w ogóle bronioną lub obalaną tezę, od argumentów, które ją mają obronić lub obalić?

A argumentem może być jedynie to, co do czego strony się zgadzają, jest bezsporne. Nie jest tym twoje widzimisię lub twoja intuicja.

A Ty właściwie z kim dyskutujesz?
- Z jakąś moją tezą, czy z chochołem?
Nie odpowiadam najczęściej na Twoje komentarze, bo w ogóle nie uważam, aby one były do mnie. Głosisz, jako rzekomo moje przekonania, tezy których ja nigdy nie propagowałem. Nie zamierzam udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Zarzuty, które są czysto wyssane z palca, bo nijak nie dotyczą tego, co pisałem będę zwyczajnie ignorował.
Nie masz lepszego zajęcia dla zabicia czasu, niż wymyślanie jakichś swoich niestworzonych zarzutów, aby potem sugerować, że to ja mam z ich treścią cokolwiek wspólnego?...
Mówiąc krótko - totalnie nie rozumiesz, co piszę. Twoje odpowiedzi na moje komentarze mają w dużym stopniu (bywają wyjątki) z trescią tego, co ja pisałem związek LOSOWY.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 15:19, 06 Lip 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 16:59, 06 Lip 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
Michał ty odróżniasz w ogóle bronioną lub obalaną tezę, od argumentów, które ją mają obronić lub obalić?

A argumentem może być jedynie to, co do czego strony się zgadzają, jest bezsporne. Nie jest tym twoje widzimisię lub twoja intuicja.

A Ty właściwie z kim dyskutujesz?
- Z jakąś moją tezą, czy z chochołem?
Nie odpowiadam najczęściej na Twoje komentarze, bo w ogóle nie uważam, aby one były do mnie. Głosisz, jako rzekomo moje przekonania, tezy których ja nigdy nie propagowałem. Nie zamierzam udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Zarzuty, które są czysto wyssane z palca, bo nijak nie dotyczą tego, co pisałem będę zwyczajnie ignorował.
Nie masz lepszego zajęcia dla zabicia czasu, niż wymyślanie jakichś swoich niestworzonych zarzutów, aby potem sugerować, że to ja mam z ich treścią cokolwiek wspólnego?...
Mówiąc krótko - totalnie nie rozumiesz, co piszę. Twoje odpowiedzi na moje komentarze mają w dużym stopniu (bywają wyjątki) z trescią tego, co ja pisałem związek LOSOWY.

Po pierwsze to grzeczniej ciapciaku :D
Po drugie napisałeś, że choćbyś się nie posrał to nie masz argumentów:
Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Wracając do słabości argumentu z intuicji. Cóż, zgadzam się, że JEST to słaby argument.

tu nie ma mowy o "słabości argumentu" a o braku argumentu, bo z intuicji tzn. tak Ci strzeliło do głowy, o ile nie potrafisz tę intuicję uzasadnić.

Niestety, ale tak już jest, że DLA PEWNEJ KLASY PROBLEMÓW nic lepszego, jak porównanie opisów naszych intuicji nie ma.
Podam prosty przykład - dwoje ludzi spiera się która drużyna piłkarska wygra. Jeden ma jedną intuicję, inny drugą. Mogą się ze sobą zgodzić, mogą uznać rozbieżność. Tak już jest i żadne chciejstwo tego nie zmieni. Choćby kto nie wiem jak się napinał, protestował, a nawet defekował w gacie z tego powodu, rzeczywistość pozostanie nieubłagana.


żeby za chwilę Azaelowi sugerować że miałeś jakieś argumenty:
Michał Dyszyński napisał:
Argumenty każdy też ma.
Ale rozstrzygalność...
Rozstrzygalność sporów nie jest niczym oczywistym. Może być, może jej nie być. Z różnych z resztą powodów może jej nie być:
- bo nie sformułowano przedmiotu sporu wystarczająco jasno
- bo nie dogadano reguł tejże rozstrzygalności, a wtedy każdy pozostanie przy swojej opinii
- bo nie ma warunków technicznych do rozstrzygnięcia
- bo zagadnienie w danej postaci jest natywnie nierozstrzygalne (patrz np. hipoteza continuum)
- bo brak jest woli rozstrzygania danej kwestii.

Zapytałem, czy odróżniasz w ogóle tezę którą lansujesz, od argumentów na jej rzecz?

bo tezę z intuicji miałeś, ale argumentów, choćbyś się zesrała, jak sam napisałeś, nie miałeś. A tu w cytacie wyżej coś, że miałeś argumenty.

I pomocnicze pytanie, czy ty w ogóle rozumiesz co piszesz ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:10, 06 Lip 2020    Temat postu:

lucek napisał:
I pomocnicze pytanie, czy ty w ogóle rozumiesz co piszesz ?

Na pewno nie rozumiem, co Ty piszesz. Odbieram Twoje wypowiedzi jako chaotyczne czepianie się, pozbawione jakiegokolwiek drogowskazu sugerującego konstruktywny kierunek rozważań. Szkoda mi na nie czasu.
Skoro jesteś taki mądry, jak to głosisz, to olej dyskusję z takim głupcem, jakim ja się Tobie jawię. Będzie to całkiem sensowny powód do odczepienie się ode mnie.
Dla mnie zaś brak zrozumienia sensu w tym, co mi zarzucasz stanowi wystarczający powód, aby nie tracić czasu na jałową dyskusję z Tobą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 17:15, 06 Lip 2020    Temat postu:

Powtórzę pytanie bo jak zwykle nie odniosłeś się merytorycznie tylko już nawet nie kamuflowane wycieczki ad personam pod moim adresem stosujesz.

Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
Michał ty odróżniasz w ogóle bronioną lub obalaną tezę, od argumentów, które ją mają obronić lub obalić?

A argumentem może być jedynie to, co do czego strony się zgadzają, jest bezsporne. Nie jest tym twoje widzimisię lub twoja intuicja.

A Ty właściwie z kim dyskutujesz?
- Z jakąś moją tezą, czy z chochołem?
Nie odpowiadam najczęściej na Twoje komentarze, bo w ogóle nie uważam, aby one były do mnie. Głosisz, jako rzekomo moje przekonania, tezy których ja nigdy nie propagowałem. Nie zamierzam udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Zarzuty, które są czysto wyssane z palca, bo nijak nie dotyczą tego, co pisałem będę zwyczajnie ignorował.
Nie masz lepszego zajęcia dla zabicia czasu, niż wymyślanie jakichś swoich niestworzonych zarzutów, aby potem sugerować, że to ja mam z ich treścią cokolwiek wspólnego?...
Mówiąc krótko - totalnie nie rozumiesz, co piszę. Twoje odpowiedzi na moje komentarze mają w dużym stopniu (bywają wyjątki) z trescią tego, co ja pisałem związek LOSOWY.

Po pierwsze to grzeczniej ciapciaku :D
Po drugie napisałeś, że choćbyś się nie posrał to nie masz argumentów:
Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Wracając do słabości argumentu z intuicji. Cóż, zgadzam się, że JEST to słaby argument.

tu nie ma mowy o "słabości argumentu" a o braku argumentu, bo z intuicji tzn. tak Ci strzeliło do głowy, o ile nie potrafisz tę intuicję uzasadnić.

Niestety, ale tak już jest, że DLA PEWNEJ KLASY PROBLEMÓW nic lepszego, jak porównanie opisów naszych intuicji nie ma.
Podam prosty przykład - dwoje ludzi spiera się która drużyna piłkarska wygra. Jeden ma jedną intuicję, inny drugą. Mogą się ze sobą zgodzić, mogą uznać rozbieżność. Tak już jest i żadne chciejstwo tego nie zmieni. Choćby kto nie wiem jak się napinał, protestował, a nawet defekował w gacie z tego powodu, rzeczywistość pozostanie nieubłagana.


żeby za chwilę Azaelowi sugerować że miałeś jakieś argumenty:
Michał Dyszyński napisał:
Argumenty każdy też ma.
Ale rozstrzygalność...
Rozstrzygalność sporów nie jest niczym oczywistym. Może być, może jej nie być. Z różnych z resztą powodów może jej nie być:
- bo nie sformułowano przedmiotu sporu wystarczająco jasno
- bo nie dogadano reguł tejże rozstrzygalności, a wtedy każdy pozostanie przy swojej opinii
- bo nie ma warunków technicznych do rozstrzygnięcia
- bo zagadnienie w danej postaci jest natywnie nierozstrzygalne (patrz np. hipoteza continuum)
- bo brak jest woli rozstrzygania danej kwestii.

Zapytałem, czy odróżniasz w ogóle tezę którą lansujesz, od argumentów na jej rzecz?

bo tezę z intuicji miałeś, ale argumentów, choćbyś się zesrała, jak sam napisałeś, nie miałeś. A tu w cytacie wyżej coś, że miałeś argumenty.

I pomocnicze pytanie, czy ty w ogóle rozumiesz co piszesz ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33293
Przeczytał: 63 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:26, 06 Lip 2020    Temat postu:

lucek napisał:
Powtórzę pytanie bo jak zwykle nie odniosłeś się merytorycznie tylko już nawet nie kamuflowane wycieczki ad personam pod moim adresem stosujesz.

NIe będę już stosował żadnych wycieczek do Ciebie.
To jest ostatni mój post w odpowiedzi dla Ciebie, bo w trybie rozmowy jaki narzuciłeś nie zamierzam z Tobą wymieniać komentarzy. Abym zaczął czytywac Twoje posty musiałbyś drastycznie zmienić to, jak formułujesz swoje myśli.
Dziękuję za dotychczasowe dyskusje i bez odbioru.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 17:31, 06 Lip 2020    Temat postu:

Pytania retoryczne, nie do Michała bo ten merytorycznie nie umie się odnieść :D

Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
Michał ty odróżniasz w ogóle bronioną lub obalaną tezę, od argumentów, które ją mają obronić lub obalić?

A argumentem może być jedynie to, co do czego strony się zgadzają, jest bezsporne. Nie jest tym twoje widzimisię lub twoja intuicja.

A Ty właściwie z kim dyskutujesz?
- Z jakąś moją tezą, czy z chochołem?
Nie odpowiadam najczęściej na Twoje komentarze, bo w ogóle nie uważam, aby one były do mnie. Głosisz, jako rzekomo moje przekonania, tezy których ja nigdy nie propagowałem. Nie zamierzam udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Zarzuty, które są czysto wyssane z palca, bo nijak nie dotyczą tego, co pisałem będę zwyczajnie ignorował.
Nie masz lepszego zajęcia dla zabicia czasu, niż wymyślanie jakichś swoich niestworzonych zarzutów, aby potem sugerować, że to ja mam z ich treścią cokolwiek wspólnego?...
Mówiąc krótko - totalnie nie rozumiesz, co piszę. Twoje odpowiedzi na moje komentarze mają w dużym stopniu (bywają wyjątki) z trescią tego, co ja pisałem związek LOSOWY.

Po pierwsze to grzeczniej ciapciaku :D
Po drugie napisałeś, że choćbyś się nie posrał to nie masz argumentów:
Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Wracając do słabości argumentu z intuicji. Cóż, zgadzam się, że JEST to słaby argument.

tu nie ma mowy o "słabości argumentu" a o braku argumentu, bo z intuicji tzn. tak Ci strzeliło do głowy, o ile nie potrafisz tę intuicję uzasadnić.

Niestety, ale tak już jest, że DLA PEWNEJ KLASY PROBLEMÓW nic lepszego, jak porównanie opisów naszych intuicji nie ma.
Podam prosty przykład - dwoje ludzi spiera się która drużyna piłkarska wygra. Jeden ma jedną intuicję, inny drugą. Mogą się ze sobą zgodzić, mogą uznać rozbieżność. Tak już jest i żadne chciejstwo tego nie zmieni. Choćby kto nie wiem jak się napinał, protestował, a nawet defekował w gacie z tego powodu, rzeczywistość pozostanie nieubłagana.


żeby za chwilę Azaelowi sugerować że miałeś jakieś argumenty:
Michał Dyszyński napisał:
Argumenty każdy też ma.
Ale rozstrzygalność...
Rozstrzygalność sporów nie jest niczym oczywistym. Może być, może jej nie być. Z różnych z resztą powodów może jej nie być:
- bo nie sformułowano przedmiotu sporu wystarczająco jasno
- bo nie dogadano reguł tejże rozstrzygalności, a wtedy każdy pozostanie przy swojej opinii
- bo nie ma warunków technicznych do rozstrzygnięcia
- bo zagadnienie w danej postaci jest natywnie nierozstrzygalne (patrz np. hipoteza continuum)
- bo brak jest woli rozstrzygania danej kwestii.

Zapytałem, czy odróżniasz w ogóle tezę którą lansujesz, od argumentów na jej rzecz?

bo tezę z intuicji miałeś, ale argumentów, choćbyś się zesrała, jak sam napisałeś, nie miałeś. A tu w cytacie wyżej coś, że miałeś argumenty.

I pomocnicze pytanie, czy ty w ogóle rozumiesz co piszesz ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin