Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dowody na istnienie Boga.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 47, 48, 49 ... 52, 53, 54  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23147
Przeczytał: 94 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 1:19, 20 Sie 2020    Temat postu:

Cytat:
Semele napisał:
Azaelu , nie chce już wuja dręczyć i zaczepiać.

Ależ ty mnie bynajmniej ani nie dręczysz ani nie zaczepiasz. Narzekam tylko wtedy, gdy zapominasz, że na twoje nowe pytanie właśnie dopiero co dostałaś ode mnie odpowiedź :D. Ale i wtedy nie narzekam za mocno, bo wiem, że do idei niepaskujących do własnego dawno utartego schematu myślowego trudno się przyzwyczaić i że idee takie potrafią błyskawicznie wyparować z pamięci. A więc powytykam i pomarudzę, bo tak się należy, ale dręczony się tym nie czuję.


To się cieszę. Odpowiedz zatem na pytanie pokolorowane z cytatu Heleny Eilstein.
Co myślisz o jej wywodach?

Myśleniu życzeniowemu ulega ten tylko, kto obstaje przy prawdziwości lub wiarygodności jakiegoś sądu dlatego, że pragnie, aby było tak, jak ten sąd głosi, i kto przeto nierzetelnie odnosi się do przedstawianych mu argumentów podważających jego z góry powzięte przekonanie.
Czy takie myślenie prezentuje wuj w dyskusji ze mną w temacie: czy człowiek potrzebuje BOGA?
Nikt nigdy nie podał dowodów na rzecz tezy, iż przeświadczenie, że jeżeli nie ma Boga, to „wszystko wolno", jest wśród ateistów czymś typowym
.
Czy znałeś ją gdy byłeś ateistą?

Napisz krotko jaki wg Ciebie jest moj utrwalony schemat. Co jest w nim wg Ciebie nie tak?
Uwzglednij, że materia ma cechy DOŚWIADCZEniowe. Ożywilam materię :-) :-)

Zajrzyj w wolnej chwili do tematu wuj vs wuk.
Wuk tam stawia Tobie zarzut dotyczacy personalizmu..
Zacytuję jak znajdę.
http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/dlaczego-idealizm-jest-zla-metafizyka-wuk-contra-wuj,950.html

Posty z września. W dyskusji także ks. Marek..

Wuk tam nieźle się emocjonuje. Jednak daleko mu do ekspresji pewnego apologety (taki mały przytyk). Wuju pouczyles go, ze to nie jest pyskate forum...
Pytanie zadał tez katolikus.
Wszyscy jak widzę zbiegli się do tego tematu... :wink: :)

Tu kamyczek do twórczości pana Wybrańczyka ajednocześnie przypomnienie postaci Impaktora.
Film jest jak najbardziej na temat chociaż jego tematem jest niemożliwość przeprowadzenia dowodu na nieistnienie Boga
Ciekawe frsgmenty o sposobie odczytywania ewangelii.

https://youtu.be/PMBts_2baIM


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Czw 8:03, 20 Sie 2020, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:56, 20 Sie 2020    Temat postu:

Semele napisał:
Azael napisał:
Semele napisał:
Wuju a jak wg Ciebie żyje się jakby Boga nie było????
wujzbuj napisał:
Też zwyczajnie. Ale świat jest smutniejszy, bo nie ma w nim perspektywy życia wiecznego.


Czy Wuj ogólnie twierdzi, że przekonanie "mam wiarę na szczęśliwe życie tu na ziemi" jest tak samo pewną wiarą, jak wiara np.w Boga? kiedy ktoś mówi, że ma nadzieję na szczęśliwe życie, albo, że w to "wierzy" (w znaczeniu: ma wysoki poziom zaufania) to nie jest to niczym nie poparte, ponieważ obserwujemy szczęśliwych ludzi w rzeczywistości. Natomiast rzeczy nadprzyrodzonych, jak bogowie, już nie. :mrgreen:


Azaelu , nie chce już wuja dręczyć i zaczepiać. Fedor mnie odstrasza.Nie wiem jaka jest interakcja na forum między apologetykami.

Nie chcę się wcinać.
Dzięki za tak miłe pytanie..
Życie jako proces spełnia warunki wieczności, bo nie dokonuje ten proces sam w sobie referencji miejsca i czasu - jak jest w stanie czynić człowiek. Nie zagłębiając się w żadną tradycję światową, a jest ich multum, różnicą pomiędzy człowiekiem radosnym i targanym wątpliwościami są mentalne "przegródki". Jeśli one u człowieka nie istnieją na poziomie emocjonalności, to nie mogą istnieć na poziomie uczuć, myśli, słów, czynów i własnego przeznaczenia, które człowiek sam tworzy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23147
Przeczytał: 94 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:59, 20 Sie 2020    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Semele napisał:
Azael napisał:
Semele napisał:
Wuju a jak wg Ciebie żyje się jakby Boga nie było????
wujzbuj napisał:
Też zwyczajnie. Ale świat jest smutniejszy, bo nie ma w nim perspektywy życia wiecznego.


Czy Wuj ogólnie twierdzi, że przekonanie "mam wiarę na szczęśliwe życie tu na ziemi" jest tak samo pewną wiarą, jak wiara np.w Boga? kiedy ktoś mówi, że ma nadzieję na szczęśliwe życie, albo, że w to "wierzy" (w znaczeniu: ma wysoki poziom zaufania) to nie jest to niczym nie poparte, ponieważ obserwujemy szczęśliwych ludzi w rzeczywistości. Natomiast rzeczy nadprzyrodzonych, jak bogowie, już nie. :mrgreen:


Azaelu , nie chce już wuja dręczyć i zaczepiać. Fedor mnie odstrasza.Nie wiem jaka jest interakcja na forum między apologetykami.

Nie chcę się wcinać.
Dzięki za tak miłe pytanie..
Życie jako proces spełnia warunki wieczności, bo nie dokonuje ten proces sam w sobie referencji miejsca i czasu - jak jest w stanie czynić człowiek. Nie zagłębiając się w żadną tradycję światową, a jest ich multum, różnicą pomiędzy człowiekiem radosnym i targanym wątpliwościami są mentalne "przegródki". Jeśli one u człowieka nie istnieją na poziomie emocjonalności, to nie mogą istnieć na poziomie uczuć, myśli, słów, czynów i własnego przeznaczenia, które człowiek sam tworzy.


Nie rozumiem Twojej wypowiedzi. Jakie mentalne przegrodki😊
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:37, 20 Sie 2020    Temat postu:

Oj, odpowiadając wczoraj kilku osobom na raz napisałem, że post dla Katolikusa wysłałem przedtem, a tu okazuje się, że wcale tego postu nie wysłałem! Katolikusie, przepraszam za pomyłkę i naprawiam rzecz:

Katolikus napisał:
okopałeś się w jednym temacie i poza niego raczej nie wychodzisz więc pozwolisz, że zadam ci pytanie właśnie tutaj :)

Ano w jednym temacie (prawie w jednym), bo w ten sposób przynajmniej są szanse, że znów nie zniknę na parę miesięcy bez śladu :)...

Katolikus napisał:
Rozkminiam temat symetryczności wiary pomiędzy teistą i ateistą i ciekaw jestem twojego punktu widzenia.

Chodzi o szczególny przypadek tej wiary. Zazwyczaj jest tak, że teista wierzy, że wszechświat i człowiek ma jakieś przeznaczenie i cel. Np. takim uniwersalnym celem człowieka jest dążyć do tego, by po śmierci trafić do społeczności istot zbawionych. Ogólnie chodzi o to, że jest jakiś uniwersalny zamysł, któremu dobrze by było się "podporządkować". Chociaż może słowo "podporządkować" nie najlepiej brzmi, bo sugeruje, że jesteśmy nie tyle, co dziećmi Boga, a Jego żołnierzami, a chyba nie o to w miłości chodzi :) No, ale myślę, że Wuju rozumiesz, co mam namyśli.

Dołóżmy do tej układanki dwóch ateistów. Jeden ateista to taki ateista "z krwi i kości", co twardo twierdzi, że Boga nie ma, a wszechświat i człowiek nie ma żadnego celu i przeznaczenia. Każdy sobie sam wymyśla własny sens i nic ponad to nie ma.
Trzeci ateista skromnie tylko zauważy, że nie wie, czy wszechświat i człowiek mają jakiś odgórny sens, ale on w to nie wierzy w żaden nadrzędny cel, dla którego mielibyśmy zostać stworzeni, a zatem sami nadajemy sobie znaczenie i cel i to jest fakt. Cel tworzymy sobie sami.

O ile nie ma wątpliwości, że pomiędzy teistą i ateistą radykalnym symetria wiary jest faktem to nie mam pewności, co do tej symetrii między teistą,a ostatnim ateistą. Ja nie jestem wstanie ateiście udowodnić, że istnieje jakiś nadrzędny cel, dla którego każdy został stworzony, ale on za to jest wstanie wykazać, że każdy sobie sam jakieś cele tworzy samemu (nawet teista, tylko teista prócz tych pomniejszych lokalnych życiowych celów dodaje jeszcze jakiś nadrzędny).

(Uwaga, teraz będzie znana zagadka o cudownym rozmnożeniu ateistów, poważnie nastąpi dopiero poza nawiasem. "Idą sobie kaczuszki, jedna za drugą, ile idzie kaczuszek?" Po starannym przeliczeniu uzyskujemy w pełni jednoznaczną i poprawną odpowiedź, że trzy!)

Katolikus napisał:
Jak oceniasz sytuację trzeciego ateisty? Czy to jest taka sama poznawczo wiara, jak wiara teisty?

Wiara, także i w swoim ogólnym znaczeniu, ma rzecz jasna różnorakie aspekty i przejawia się w różnoraki sposób. U jednych przejawia się poprzez pokorę ("bo tylko wierzę"), u innych poprzez tolerancję ("bo nieuniknioność wiary skutkuje wolnością"), a jeszcze u innych - przez agresję ("bo przed fałszywą wiarą trzeba się bronić"). Wiara może przyjmować formę deklarowanego przekonania, u jednych bronionego argumentacją opartą na mniej lub bardziej wyartykułowanych aksjomatach, zaś u innych traktowanego jako oczywistość, której się nie dyskutuje. Wiara może być też wyrażana niejawnie, jako konkretna ścieżka życiowa wybierana (bo dwoma na raz iść się nie da) przy akompaniamencie jawnej i szczerej deklaracji "nie wiem ani jak jest, ani co robić należy". Symetria wiary polega wszak nie na tym, że u każdego jest co prawda co innego, lecz zawsze na tę samą modłę; symetria wiary polega na tym, że nawet w najbardziej ostrożnych i starannych sformułowaniach stosunek człowieka do niego samego i do otaczającego go świata daje się sprowadzić wyłącznie do subiektywnych, prywatnych, podważalnych opinii, a nigdy - do obiektywnych, bezdyskusyjnych prawd publicznych.

I chyba właśnie z tej ostatniej perspektywy należałoby rozpatrywać kwestię "trzeciego ateisty" z twojego pytania. A konkretnie:

Katolikus napisał:
Trzeci ateista skromnie tylko zauważy, że nie wie, czy wszechświat i człowiek mają jakiś odgórny sens, ale on w to nie wierzy w żaden nadrzędny cel, dla którego mielibyśmy zostać stworzeni, a zatem sami nadajemy sobie znaczenie i cel i to jest fakt. Cel tworzymy sobie sami

Jest pewna istotna różnica pomiędzy "to fakt, że cel istnienia tworzymy sobie sami" i "to fakt, że nie wiemy, czy i jaki jest cel istnienia". To drugie jest rzeczywiście faktem: faktycznie tego nie wiemy. To pierwsze jednak jest tylko wyrazem wiary: można wierzyć, że cel tworzymy sobie sami, ale można też wierzyć, że cel ten jest zadany z góry i że możemy go rozpoznać _w_i_e_d_z_ą_c_ przy tym, że nie możemy być pewni poprawności tego rozpoznania; możemy nawet naiwnie myśleć, że z absolutną pewnością mamy rację i choć nie zdajemy sobie przy tym sprawy z tego, że pewność to głupia, mimo to i tak rację mieć możemy. Rozpoznanie może być stuprocentowo trafne, a przy tym absolutnie niepewne lub w pełni głupio uzasadnione; stopień formalnej pewności i stopień realnej zgodności z rzeczywistością to dwa kompletnie rozdzielne parametry.

Nasz trzeci ateista także posługuje się wiarą, tyle że jest to wiara wyrażona niejawnie.

Katolikus napisał:
Ja nie jestem wstanie ateiście udowodnić, że istnieje jakiś nadrzędny cel, dla którego każdy został stworzony, ale on za to jest wstanie wykazać, że każdy sobie sam jakieś cele tworzy samemu (nawet teista, tylko teista prócz tych pomniejszych lokalnych życiowych celów dodaje jeszcze jakiś nadrzędny).

Ano właśnie ateista _n_i_e_ _j_e_s_t_ _w_ _s_t_a_n_i_e_ tego wykazać. Może on łatwo wykazać, że wszelkie próby udowodnienia przez teistę twierdzenia "istnienie świata i ludzi służy nadrzędnemu celowi" są z gruntu skazane na porażkę - ale to zupełnie co innego, niż wykazanie, że to twierdzenie teisty jest błędne. Tak samo teista bez trudu wykaże, że trzeci ateista nie potrafi udowodnić obiektywnej prawdziwości swej tezy, jakoby każdy sobie takie cele swobodnie wymyślał - ale nijak nie wykaże nasz teista, że to on sam ma rację wierząc, jakoby celu sobie nie wymyślił lecz go prawidłowo rozpoznał.

Katolikus napisał:
Ponad to ateista może skwitować, że to przekonanie jest przekonaniem domyślnym, bo nawet ja (jako teista) przecież sam nadałem znaczenie i cel w tym sensie, że przyjąłem, że istnieje jakiś nadrzędny cel dla wszystkich istot.

W ten sposób nasz ateista wyraża swoją wiarę w nieistnienie Boga. Bowiem jeśli Bóg istnieje, to wiara teisty opiera się _n_i_e_ na teistycznym widzimisię, lecz na poprawnym rozpoznaniu przez teistę istoty struktury rzeczywistości. Kto wie, być może rozpoznanie to zaszło przy aktywnym udziale Boga wszechwiedzącego, Który naszeptał teiście do ucha co i jak (tyle, że teista nie może tego udziału udowodnić, bo sam wszechwiedzący nie jest). A może Bóg nic nie szeptał, lecz tak zorganizował świat, by ten nie oszukiwał stworzeń. I wobec tego kiedy stworzenie uzyska na tyle doświadczenia ze sobą i z innymi, aby (a) zauważyło, na czym musi się ono opierać i (b) aby przestało się bać "naiwnego chciejstwa" w tym oparciu, wtedy rozpoznaje ono _p_o_p_r_a_w_n_i_e, o co w tym świecie chodzi. Chociaż rzecz jasna nadal nie potrafi ono _u_d_o_w_o_d_n_i_ć, że w swym rozpoznaniu się nie myli.


______________
PS.
Semele napisał:
Pytanie zadał tez katolikus.

Dziękuję, dzięki tej uwadze zauważyłem, że napisanej odpowiedzi nie wysłałem! :szacunek:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:44, 20 Sie 2020    Temat postu:

Semele napisał:
Dyskurs napisał:
Semele napisał:
Azael napisał:
Semele napisał:
Wuju a jak wg Ciebie żyje się jakby Boga nie było????
wujzbuj napisał:
Też zwyczajnie. Ale świat jest smutniejszy, bo nie ma w nim perspektywy życia wiecznego.


Czy Wuj ogólnie twierdzi, że przekonanie "mam wiarę na szczęśliwe życie tu na ziemi" jest tak samo pewną wiarą, jak wiara np.w Boga? kiedy ktoś mówi, że ma nadzieję na szczęśliwe życie, albo, że w to "wierzy" (w znaczeniu: ma wysoki poziom zaufania) to nie jest to niczym nie poparte, ponieważ obserwujemy szczęśliwych ludzi w rzeczywistości. Natomiast rzeczy nadprzyrodzonych, jak bogowie, już nie. :mrgreen:


Azaelu , nie chce już wuja dręczyć i zaczepiać. Fedor mnie odstrasza.Nie wiem jaka jest interakcja na forum między apologetykami.

Nie chcę się wcinać.
Dzięki za tak miłe pytanie..
Życie jako proces spełnia warunki wieczności, bo nie dokonuje ten proces sam w sobie referencji miejsca i czasu - jak jest w stanie czynić człowiek. Nie zagłębiając się w żadną tradycję światową, a jest ich multum, różnicą pomiędzy człowiekiem radosnym i targanym wątpliwościami są mentalne "przegródki". Jeśli one u człowieka nie istnieją na poziomie emocjonalności, to nie mogą istnieć na poziomie uczuć, myśli, słów, czynów i własnego przeznaczenia, które człowiek sam tworzy.


Nie rozumiem Twojej wypowiedzi. Jakie mentalne przegrodki😊
Takie jak te:
-> katolik neurotyczny w Polsce - wierzy, że teraz żyje życiem doczesnym a po zgonie zacznie żyć życiem wiecznym. W tym nielogicznym modelu życie wieczne ma przynajmniej początek, którym jest zgon.
-> buddysta - wierzy w ale niekoniecznie jako przedstawiciel tego samego gatunku - ta wiara jest logicznie spójna z procesem życiowym nie dokonującym referencji miejsca i czasu według kalendarza gregoriańskiego, roku chińskiego czy innych socjalnych umów mierzenia czasu.

Istnienie w Bios to neurotyzm. Życie Zoe to radość z życia. ->
Stawanie się sobą: Wolność od lęku | Monika i Marcin Gajdowie
https://youtu.be/_jZlftFAywM
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:21, 20 Sie 2020    Temat postu:

======================= @Semele ====================
Semele napisał:
Odpowiedz zatem na pytanie pokolorowane z cytatu Heleny Eilstein.
Co myślisz o jej wywodach?

Ale które pytanie masz na myśli? Nie widzę pokolorowanego, ani na tej stronie ani na poprzedniej... Czy chodzi ci o jej stwierdzenie, że ateista Bogu nie złorzeczy, bo w Boga nie wierzy? Jeśli to miałaś na myśli, to rzecz jest prosta: mamy tu do czynienia po prostu z nieporozumieniem (z jej strony). Otóż cytowane przez nią, katechizmowe stwierdzenie, że ateizm jest grzechem, bo neguje istnienie Boga, nie oznacza, jakoby ateista złorzeczył Bogu. Grzech to wszystko, co oddala człowieka od Boga. Zaś ateizm, przynajmniej na pierwszy rzut oka, wydaje się człowieka od Boga oddalać, prawda? Napisałem "na pierwszy rzut oka", bo w rzeczywistości sprawa może być dużo bardziej skomplikowana: ateista aktywnie biorący udział w dyskusjach o Bogu może być wiele bliżej Boga niż większość formalnie wierzących lecz w gruncie rzeczy obojętnych i bezkrytycznie przyjmujących to, co im się mówi i czego nie pojmują lecz idą za tym na zasadzie impulsu stadnego. I może być wiele bliżej Boga niż zawzięty teista przedstawiający Boga w świetle czyniącym z Boga istotę etycznie nieakceptowalną dla kogokolwiek, kto ma w sobie choć odrobinę sumienia. Przyczyną ateizmu może być wrażliwość etyczna na poziomie niepojętym dla zbyt nieczułych katechetów i wymagającym zbyt wiele zrozumienia niż potrafi go dostarczyć otoczenie fasadowych wierzących.

Semele napisał:
Czy znałeś ją gdy byłeś ateistą?

Chyba nie.

Semele napisał:
Zajrzyj w wolnej chwili do tematu wuj vs wuk.

Może napisz proszę na jego końcu odpowiedni komentarz, a jak będziesz gotowa, wyślij mi link.

Semele napisał:
Napisz krotko jaki wg Ciebie jest moj utrwalony schemat. Co jest w nim wg Ciebie nie tak?

Ja nie wiem, jakie masz schematy. Ja widzę ich naturalne przejawy, w postaci pytań, na które wielokrotnie dostawałaś odpowiedź i zapominałaś o niej czasem i następnego dnia. Powtórzę: to naturalny objaw, bo pamięć musi w jakiś sposób skatalogować dostarczone jej informacje, żeby potem je odnaleźć na życzenie. Jeśli nie pasują one do dominującego schematu, wtedy gubią się gdy tylko przestaje się o nich myśleć (a nie da się o wszystkim myśleć przez cały czas), bo algorytm pamięci po prostu nie wie, pod jakim kluczem ich szukać.

A tak ogólnie to o ile w kwestii materii idzie nam już sprawniej, o tyle gdy mówimy o Bogu, nadal widać takie niedrożności w ścieżkach pamięciowych :). A ja opowiadam ci o Bogu chyba jednak w zupełnie inny sposób, niż słyszałaś i czytałaś o Nim do tej pory. Zgadza się?



======================= @Lucek ====================
lucek napisał:
z czapy sobie wziąłeś definicje "wiary", epistemologiczne, to co Ty nazywasz "wiarą" ewentualnie mogłoby odpowiadać "mniemaniu", _n_i_e_p_e_w_n_y_m_, niesprawdzonym sądom, tak jak sama episteme "wiedzy" tak "wiara" to epistemologiczne "zaufanie" i _p_e_w_n_o_ś_ć_ z niego wynikająca.

Podałem uzasadnienie. Kiedy odpowiada się na uzasadnienie, nie robi się tego mówiąc "bzdury piszesz" i wrzucając własne rozwiązania; odpowiada się raczej wskazując na błędy w uzasadnieniu (dobrze jak się przy tym wyjaśni, na czym mają one polegać) i dopiero wtedy podaje się ewentualnie własne rozwiązania. W ten sposób jest dyskusja, a nie monolog.

Nie, stanowisko wobec założeń pierwotnych NIE jest ani mniemaniem, ani niepewnym bo niesprawdzonym sądem. To są lekkie słowa i utrzymywanie, że ateista może sobie pozwolić na mniemania i niepewne sądy tam, gdzie teistę obowiązuje wiara (ciężkie słowo) prowadzi wprost do błędów w rozumowaniu, na zasadzie silnej zachęty psychologicznej do zastosowania podwójnego kryterium. Myślenie ma to do siebie, że jest _w_a_ż_n_e, z udziałem jakich słów przebiega. Ważne jest, z czym te słowa automatycznie się kojarzą. Nie jesteśmy maszynami, które w beznamiętny sposób stosują poprawne definicje w poprawnym kontekście. Nawet starając się myśleć precyzyjnie, bez przerwy odwołujemy się do intuicyjnych skojarzeń i jest to konieczne, bo dzięki temu jesteśmy w ogóle w stanie myśleć w miarę szybko.

Wracając do wiary i mniemania, tudzież pewności i niepewności: w sytuacji, w której jakakolwiek weryfikacja jest z gruntu niewykonalna, a wyboru dokonać trzeba, mówienie o pewności czy niepewności jest poważnym nieporozumieniem. Człowiek ma swój schemat i go stosuje, nie dręcząc się wciąż, że nie wiadomo, nie wiadomo, nie wiadomo. Po prostu robisz co wydaje się słuszne (na tej czy innej podstawie) i tyle. Robisz dokładnie tak, jakbyś by absolutnie pewien, że masz rację; w przeciwnym wypadku grozi choroba psychiczna na zasadzie osiołka, co go w dwóch żłobach żywiono więc z głodu umarł nie wiedząc, z którego ma jeść.

Oczywiście, zawsze można się umówić, że podzielimy sobie ludzi na dwie grupy, nazwijmy je umownie gnostykami i agnostykami. Gnostyk traktuje swoje założenia pierwotne jako coś dosłownie pewnego, jako coś równoważne wiedzy absolutnej, i wobec tego on tych założeń nigdy nie zmieni, choćby się waliło i paliło; możemy się umówić, że jego stosunek do tych założeń jest stosunkiem wiary rozumianej jako epistemologiczne zaufanie i pewność z niego wynikająca. Agnostyk natomiast traktuje swoje założenia pierwotne jako coś, co uznał za najsensowniejsze do przyjęcia i wobec tego nie wyklucza możliwości, że na skutek zbierania doświadczeń może mu się odmienić i zacznie uznawać za najsensowniejsze jakieś inne założenia; możemy się umówić, że jego stosunek do jego założeń pierwotnych jest stosunkiem mniemania rozumianego jako konsekwentne stosowanie w praktyce przy zachowaniu otwartego umysłu.

Ale uwaga: w ten sposób przeprowadzamy podział prostopadle do podziału na teistów i ateistów. Mamy w efekcie teistów gnostyków i teistów agnostyków, a także ateistów gnostyków i ateistów agnostyków.

Taki podział ma swoje niewątpliwe zalety. Ale ma i poważne wady, właśnie językowe. Bo ktoś deklarujący się jako teista agnostyk nie tylko wywołuje zdumienie (wiem, bo czasem piszę o sobie jako katolik agnostyk), ale przede wszystkim łatwo zostaje uznany za niedowiarka, bo przecież znaczy to, że on tylko _m_n_i_e_m_a, że Bóg istnieje, a już w Credo stoi: "w_i_e_r_z_ę" (w ogóle, credo znaczy wierzę). Zarzut ten usłyszeć łatwo nie tylko ze strony teistów, ale i ze strony ateistów: co z ciebie za katolik, baranie? I potem na długi czas cała para w dyskusji idzie w gwizd. Oczywiście, gwizd ten leci do ucha teisty i zamiast rozmawiać o epistemologicznym porównaniu teizmu i ateizmu, rozmowa nie wychodzi poza spór z ateistą o tym, jaki ma być dobry katolik. Przechodziłem przez to nie raz, wiem z własnego doświadczenia.

lucek napisał:
ekonomika pisania

Rzecz niewątpliwie ważna. Ale ważne jest też uwzględnianie ekonomiki czytania. Jedno nierzadko domaga się zupełnie innych rozwiązań niż drugie. No ale grunt, że przy pewnej dozie dobrej woli daje się ustalić, o co chodziło. Tyle, że nie zawsze można liczyć na dostateczną dobrą wolę (no i ta też ma swoje lepsze i gorsze dni), a jak jej zbraknie to robi się - nazwijmy to ostrożnie - brak możliwości porozumienia biorący się z obopólnego wrażenia rozmowy z jednostką osłabioną.



======================= @Dyskurs ====================
Dyskurs napisał:
-> katolik neurotyczny w Polsce - wierzy, że teraz żyje życiem doczesnym a po zgonie zacznie żyć życiem wiecznym. W tym nielogicznym modelu życie wieczne ma przynajmniej początek, którym jest zgon.

A co w tym nielogicznego czy neurotycznego? Jak to jest u ciebie, gdy zasypiasz bez marzeń sennych: czy budzisz się zaraz po zaśnięciu, czy też liczysz i liczysz godziny i minuty mijające gdy śpisz, aż wreszcie Hops! i się budzisz, mając te pracowicie wyliczone godziny i minuty przed sobą jak na dłoni? Warto nieco głębiej zastanowić się nad pojęciem czasu, bo to nie jest taka trywialna historyjka, jak się wydawać mogłoby.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8847
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Czw 23:33, 20 Sie 2020    Temat postu:

wuj napisał:
Podałem uzasadnienie. Kiedy odpowiada się na uzasadnienie,

takie uzasadnienie podałeś - z czapy wziętą definicję:
wuj napisał:
Wiara to twierdzenie niesprawdzone: jego prawdziwość jest _n_i_e_u_d_o_w_o_d_n_i_o_n_a.

Wiedza to twierdzenie sprawdzone: jego prawdziwość została _u_d_o_w_o_d_n_i_o_n_a
.


więc tłumaczę, że wiara to _p_e_w_n_o_ś_ć_ nie wynikająca z osobistego doświadczenia, tu masz to wyjaśnione: [link widoczny dla zalogowanych]

http://www.biblia.start24.eu/22-Co-to-jest-wiara.html napisał:
Czym sie różni wiara od wiedzy

Wiedza to znajomość faktów zdobyta przez osobiste doświadczenie, obserwację lub studium. Wiara jest więc tym aspektem wiedzy, której sami nie doświadczyliśmy - a zdobyliśmy tylko przez studium tego zagadnienia.

Przykład: Zdobywając informację o Australii, zyskamy pewność, że ona istnieje. Będzie to wiedza nie zdobyta przez osobiste doświadczenie (wiara).


wuj napisał:
Wracając do wiary i mniemania, tudzież pewności i niepewności: w sytuacji, w której jakakolwiek weryfikacja jest z gruntu niewykonalna, a wyboru dokonać trzeba, mówienie o pewności czy niepewności jest poważnym nieporozumieniem


w kółko wracasz, bo nie dociera do Ciebie, że wierzyć tzn. mieć zaufanie do przekazu, uznać je za prawdziwe, przyjąć za _p_e_w_n_e_ - to nie kwestia weryfikacji a _z_a_u_f_a_n_i_a_!

wierzyć na "50%" to nie dowierzać

a być niepewnym przekonania, to nie wierzyć :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:36, 20 Sie 2020    Temat postu:

Masz ci los. Luciu, weź ty i przeczytaj, co napisałem, zamiast się fascynować portalami o Biblii...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8847
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Czw 23:41, 20 Sie 2020    Temat postu:

wuj napisał:
Masz ci los. Luciu, weź ty i przeczytaj, co napisałem, zamiast się fascynować portalami o Biblii..


tam masz po prostu przystępnie wyjaśnione co znaczy "wierzyć"

bo prosty przykład z zoo, że "byłem w zoo, widziałem słonia", co dla mnie jest wiedzą, a dla ciebie kwestią wiary ci nie wystarcza ... reszta twojej erystyki nie na temat, w ogóle mnie nie interesuje i służy jedynie ukryciu faktu, na jak bzdurnej definicji "wiary" opierasz swoją "wiarę w Boga" :D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2713
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:52, 20 Sie 2020    Temat postu:

wujzboj napisał:
Oj, odpowiadając wczoraj kilku osobom na raz napisałem, że post dla Katolikusa wysłałem przedtem, a tu okazuje się, że wcale tego postu nie wysłałem! Katolikusie, przepraszam za pomyłkę i naprawiam rzecz:


Ale za to dziś wuj napisał całą swoją wypowiedź tylko dla mnie, nie dzieląc jednej wiadomości na kilku dyskutantów. To miłe :)

Cytat:
Ano w jednym temacie (prawie w jednym), bo w ten sposób przynajmniej są szanse, że znów nie zniknę na parę miesięcy bez śladu :)...


Szkoda, ze wuj się tu zachomikował. Wujowa mądrość przydałaby się w kilku tematach o "wolnej woli". Mamy zmasowany atak przeciwników wolnej woli i chyba jeden Michał ich nie ogarnie wszystkich, a ja też za bardzo nie potrafię pomóc :cry: Ale, gdyby tak wuj wszedł i im kopa zadarł.. Znaczy intelektualnie zęby wybił :)
źródło, gdyby wuj sobie chciał poczytać

Cytat:
Symetria wiary polega wszak nie na tym, że u każdego jest co prawda co innego, lecz zawsze na tę samą modłę; symetria wiary polega na tym, że nawet w najbardziej ostrożnych i starannych sformułowaniach stosunek człowieka do niego samego i do otaczającego go świata daje się sprowadzić wyłącznie do subiektywnych, prywatnych, podważalnych opinii, a nigdy - do obiektywnych, bezdyskusyjnych prawd publicznych.


A oglądałeś wuju film Ja, robot (2004), robot Sonny wypełnia ostatecznie zadanie, jakie mu zaprogramowano. Uświadamia sobie wtedy, że nie ma już żadnego celu, do którego realizacji musiałby dążyć. Film kończy się dialogiem między bohaterami (uwaga spojler!):

Sonny: wypełniłem swój cel. Nie wiem, co mam teraz robić.
Detektyw: Będziesz musiał odnaleźć własną drogę, tak jak wszyscy, Sonny.. Na tym właśnie polega wolność.

Moje pytanie: Czy twoim zdaniem wuju, detektyw narzuca robotowi jakąś prywatną, subiektywną i podważalną wiarę? Czy w tym przekonaniu kryje się założenie, że nie istnieje nadrzędny cel, dla którego mielibyśmy być stworzeni? A może detektyw ma rację, bo wiara, że istnieje nadrzędny cel, dla którego zostaliśmy stworzeni, jest jedną z tych dróg, którą można znaleźć i w ten sposób to teistyczne przekonanie wpisuje się w szersze przekonanie detektywa, które stanowi przekonanie domyślne? :think:

Ateiści uważają, że sami sobie nadajemy znaczenie i cel.
Teiści sądzą, że istnieje nadrzędny obiektywnie cel, który powinniśmy odkryć.
Wydaje mi się, że te przekonania nasze, które uważamy za obiektywne trudniej uzasadnić niż te, które uważamy za wyłącznie subiektywne. No, bo skoro wszystko wychodzi z subiektywizmu jednostki to ten subiektywizm jest domyślnym startem.
Jak zatem ateiście wykazać, że jego wiara "sami sobie nadajemy znaczenie i cel" nie jest nic bardziej pewna niż moja wiara, że istnieje obiektywnie nadrzędny cel dla wszystkich ludzi?

Cytat:
Jest pewna istotna różnica pomiędzy "to fakt, że cel istnienia tworzymy sobie sami" i "to fakt, że nie wiemy, czy i jaki jest cel istnienia". To drugie jest rzeczywiście faktem: faktycznie tego nie wiemy. To pierwsze jednak jest tylko wyrazem wiary: można wierzyć, że cel tworzymy sobie sami


To mam też zagadkę dla wuja. Wuj mi o kaczuszkach, a ja o sądzie..

"Istotą wolności jest prawo definiowania własnej koncepcji egzystencji, znaczenia wszechświata i tajemnicy ludzkiego życia"
Słowa z cytatu pochodzą ze słynnego uzasadnienia rozstrzygnięcia Sądu Najwyższego w sprawie Planned Parenthood of Southeastern Pensylwania vs Casey.

Według sądu prawdę mamy samodzielnie definiować i tworzyć, a nie odkrywać. Ale, czy to już nie jest narzucenie pewnej ateistycznej wizji świata? Świata bez Boga.. A może opinia Sądu Najwyższego jest neutralna? :think:

Dziękuje za zainteresowanie tematem! :) :gitara:


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Pią 0:13, 21 Sie 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8847
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Pią 0:13, 21 Sie 2020    Temat postu:

Katolikus napisał:
"Istotą wolności jest prawo definiowania własnej koncepcji egzystencji, znaczenia wszechświata i tajemnicy ludzkiego życia"
Słowa z cytatu pochodzą ze słynnego uzasadnienia rozstrzygnięcia Sądu Najwyższego w sprawie Planned Parenthood of Southeastern Pensylwania vs Casey.

Katolikus napisał:
Według sądu mamy prawdę mamy samodzielnie definiować i tworzyć, a nie odkrywać.


ale w cytacje jest jedynie, mowa o określeniu (czyli zdefiniowaniu) własnej koncepcji ... nie ma tam mowy o tym, czy tę koncepcję się odkrywa czy tworzy :shock:

ponadto, wierzący, chyba uznając koncepcje "wolnej woli" człowieka, daną człowiekowi od Boga, w tym nawet możliwość popełniania grzechów, nie chciałby chyba tej wolności, wbrew Bogu, człowiekowi odbierać :shock: ? kto jak kto, ale wierzący z takiego postawienia sprawy przez sąd powinien być chyba zadowolony ... :wink:


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Pią 0:17, 21 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23147
Przeczytał: 94 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 2:39, 21 Sie 2020    Temat postu:

Cytat:
Może napisz proszę na jego końcu odpowiedni komentarz, a jak będziesz gotowa, wyślij mi link.

Semele napisał:
Napisz krotko jaki wg Ciebie jest moj utrwalony schemat. Co jest w nim wg Ciebie nie tak?

Ja nie wiem, jakie masz schematy. Ja widzę ich naturalne przejawy, w postaci pytań, na które wielokrotnie dostawałaś odpowiedź i zapominałaś o niej czasem i następnego dnia. Powtórzę: to naturalny objaw, bo pamięć musi w jakiś sposób skatalogować dostarczone jej informacje, żeby potem je odnaleźć na życzenie. Jeśli nie pasują one do dominującego schematu, wtedy gubią się gdy tylko przestaje się o nich myśleć (a nie da się o wszystkim myśleć przez cały czas), bo algorytm pamięci po prostu nie wie, pod jakim kluczem ich szukać.

A tak ogólnie to o ile w kwestii materii idzie nam już sprawniej, o tyle gdy mówimy o Bogu, nadal widać takie niedrożności w ścieżkach pamięciowych :). A ja opowiadam ci o Bogu chyba jednak w zupełnie inny sposób, niż słyszałaś i czytałaś o Nim do tej pory. Zgadza się?


Nic się nie zgadza.

*Jest pokolorowane i jest to pytanie o myslenie życzeniowe. W cytacie powtórzonym jest podkreślone. Czy Ty w dyskusji o potrzebie Boga reprezentujesz myślenie życzeniowe.

*Jakie postepy zrobilismy w kwestii materii. Ja uważam, że zerowe..

*Nie znam katechizmu. Cytuję wypowiedzi Heleny Eilstein. Zakładam, że ona zna.
Jeśli zarzut do ateisty w katechizmie jest taki, że on grzeszy to jest jeszcze bardziej od czapy. :wink: :) Przecież ateista nie wierzy w Boga i jesli zna dekalog to go nie przestrzega. Porównam to do bycia kierowcą. Nie może grzeszyc osoba, która nie ma prawa jazdy, bo z małymi wyjątkami nie wsiada za kierownicę :wink: :)

Jeśli osoba, której tlumaczysz nie rozumie, to cokolwiek w tej sprawie nie powiedziałby pewien apologeta, warto zastanowić się nad jasnością swej wypowiedzi.
Pelikan
Zrobiła dwa watki odnośnie, umownie napiszę wuizmu.
W jednym z nich jest moja prośba o powtórne wyjaśnienie niektórych spraw.

***Wymień konkretnie te objawy

***słyszałam przeróżne rzeczy o Bogu. To co piszesz nie zaskakuje mnie. Piszesz innym trochę językiem. Bardziej skomplikowanym.
Bardziej interesuje mnie problem pierwotnosci świadomości. Wiemy już, ze jest ona bytem a materia nie jest bytem tylko opisem.
Fizyk bada opis.
Mamy zatem dostęp tylko do opisu.

*Chociaż słowo opis nie za bardzo mi się tu podoba.
Użyłam pisząc o kamieniu słowa pozór. Kamień oczywiście nie istnieje jako byt.
To wiem
:wink: :wink: :)


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pią 3:04, 21 Sie 2020, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23147
Przeczytał: 94 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 3:10, 21 Sie 2020    Temat postu:

Katolikus:
Cytat:
Jak zatem ateiście wykazać, że jego wiara "sami sobie nadajemy znaczenie i cel" nie jest nic bardziej pewna niż moja wiara, że istnieje obiektywnie nadrzędny cel dla wszystkich ludzi?


Jaki jest ten nadrzędny cel dla wszystkich ludzi? Przedmiotem Twojej wiary jest w tej chwili to, że Ty go znasz.

Wyrok sądu nie byl ateistyczny. Myślę, że sąd starał się być bezstronny i nie promować konkretnego światopoglądu. Jak to w Ameryce.
Mimo ich ciągłego powoływania się na jakiegoś Boga. Wydaje mi się ze rozumieją go głównie jako opatrzność. Los, przeznaczenie.

Z pracy Andrzeja Bryka:
Niektóre kluczowe orzeczenia Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych zmieniają model
amerykańskiego etosu orzeczniczego. Doktryna substantive due process dała Sądowi władzę de facto stanowienia prawa. Poszerzyła też znacząco rozumienie pojęcia due process, zawartego w po-prawkach V i XIV Karty Praw. Zwiększona władza interpretacyjna Sądu korespondowała z doktryną tzw. living constitution. Orzeczenia takie, jak Griswold v. Connecticut i Roe v. Wade czy Obergefell v. Hodges tworzą nowe konstytucyjne prawa w duchu antropologii radykalnie liberalnej, ale też pole bitwy ideowej w wojnie o kulturę, dotyczącej antropologii determinującej prawo. Prawo jednost-ki wynika z autonomicznego wyboru wartości jako klucza interpretacji konstytucyjnej. Im szersze
prawo indywidualnego autodefiniowania swego życia, tym szerszy zasięg państwa. W orzeczeniu Griswold v. Connecticut prawo do prywatności sygnalizowało głęboką zmianę kulturową opartą na takiej liberalnej antropologii. Jej „emancypacyjny” projekt, w oparciu o aksjologię niszczącą rela-cje, stanowi rodzaj „religii” świeckiego zbawienia, którego demiurgiem jest sakralizowane państwo, z rosnącym dysonansem między elitami a resztą obywateli i Decyzjach dezintegracją społeczeństwa, w tym życia publicznego. Orzeczenie Obergefell v. Hodges narzuciło nową antropologicznie definicję mał-żeństwa, delegitymizując publiczne poglądy i działania instytucji religijnych. uniwersalistyczne umocowanie. Orzeczenia Sądu Najwyższego nie są zatem zawieszone w próżni
prawnej. Opierają się na antropologii traktującej człowieka jako konsumenta, gdzie wola jednostki...

Bardzo ciekawy artykulik. Oczywiście krytyczny wobec rozwiązań prawnych w USA.

Dalej:
Afirmujemy siebie zatem – nasza wola czyni sensownym nasze życie, uzna-
jąc totalność takiej afirmacji za konieczny element pełni człowieczeństwa, coś,
co nowoczesność nazywa tożsamością jako podstawą godności człowieka. Nie
ma żadnego kryterium, które pozwoliłoby ocenić, czy ta afirmacja jest błędna
czy właściwa, etyczna czy nieetyczna. Dla liberalnego obywatelstwa oznacza to
afirmowanie wszystkich publicznych i prywatnych wyborów, ponieważ nie ma
kryterium, gdzie moja wolność mogłaby się zatrzymać w zdefiniowaniu tego, co
jest dla mnie istotne w eksponowaniu w sferze publicznej21. Cel państwa nie może
być ograniczony, bowiem jeśli „wybory czy orientacje angażują całość osoby [to]
państwo uznaje moją godność […] gdy uznaje [to] co jest najbardziej dla mnie
istotne? Jak może uznać moje człowieczeństwo, jeśli nie uznaje jednocześnie tre-
ści tego człowieczeństwa”22
.
Tożsamość definiuje istotę godności człowieka i prawa. W 1992 r. w Planned
Parenthood v. Casey Sąd Najwyższy, w opinii sędziego Anthony’ego Kennedy’ego,
sformułował zasadę, że „w sercu wolności stoi prawo zdefiniowania swojej własnej
koncepcji egzystencji, znaczenia, wszechświata i tajemnicy ludzkiego życia”, co jest
przyznaniem, iż prawo podmiotowe wynika z tożsamościowej autokreacji legity-
mowanej per se. Ten sam sędzia w opinii większościowej, uznającej za konstytucyj-
ne tzw. małżeństwo homoseksualne, stwierdził, że „Konstytucja obiecuje wolność
wszystkim tam, gdzie sięga wolność, która obejmuje pewne specyficzne prawa,
które pozwalają osobom, w granicach legitymowanych, zdefiniowanie i wyrażenie
swojej tożsamości”23. Stąd homoseksualne żądanie małżeństwa tworzy tożsamość,
której nie można odmówić prawa przysługującego wszystkim „tożsamościom”24


@WUJU
wnioskuję, że wuj jest gnostykiem a ja mimo mojego fideizmu agnostykiem.
. :wink: :)


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pią 3:58, 21 Sie 2020, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 84 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 6:59, 21 Sie 2020    Temat postu:

Katolikus napisał:
Szkoda, ze wuj się tu zachomikował. Wujowa mądrość przydałaby się w kilku tematach o "wolnej woli". Mamy zmasowany atak przeciwników wolnej woli i chyba jeden Michał ich nie ogarnie wszystkich, a ja też za bardzo nie potrafię pomóc :cry: Ale, gdyby tak wuj wszedł i im kopa zadarł.. Znaczy intelektualnie zęby wybił :)
źródło, gdyby wuj sobie chciał poczytać


"Zmasowanym atakiem" bym tego nie nazwał. Po prostu czterech skrzykujących się tu na hasło gimboateistów (Kruchy04, Raino, Arystoteles i Azael) z fejsbukowego profilu Fjałkowskiego przyplątało się do nas na forum i powtarzają wewnętrzenie sprzeczne i samowywrotne argumenty przeciw wolnej woli (samowywrotne bo nie można argumentować za brakiem wolnej woli skoro wtedy wyjdzie na to, że w ogóle nie można argumentować). Nie mamy tu do czynienia z merytoryczną argumentacją ale jedynie z pewną emocjonalną fascynacją andronami Fjałkowskiego, który zresztą zniknął już z sieci ze wstydu po skompromitowaniu go na YouTube przez wielu apologetów w debatach i na innych filmikach. Tu lista linków do takich przykładowych filmików:

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/oczywistosci-nie-istnieja-zamiast-nich-sa-wiary,16741-75.html#542979

Ale mimo to przyłączam się do apelu Katolikusa. Ciekaw jestem co Jarek by im napisał. Tu lista wątków na Śfini w jakich smęcą przeciw wolnej woli ci spadochroniarze z fejsbukowego profilu Fjałkowskiego:

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/wolna-wola-to-iluzja,14159.html

http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/poprawne-postawienie-zagadnienia-wolnej-woli,17151.html

http://www.sfinia.fora.pl/religie-i-wyznania,6/pokora,16969-25.html#544263


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 9:12, 21 Sie 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:39, 21 Sie 2020    Temat postu:

wujzboj napisał:
Dyskurs napisał:
-> katolik neurotyczny w Polsce - wierzy, że teraz żyje życiem doczesnym a po zgonie zacznie żyć życiem wiecznym. W tym nielogicznym modelu życie wieczne ma przynajmniej początek, którym jest zgon.

A co w tym nielogicznego czy neurotycznego?


Z cyklu między nami naukowcami:

Bios (Gr. βιο) to bioluminescencja czyli biochemiczna emisja światła przez organizm żywy i podzbiór Zoe czyli procesu życiowego jako System Otwarty - napisałam dużą literą nie bez powodu. To logika. Jakakolwiek inna interpretacja to brak logiki.

wujzboj napisał:
Jak to jest u ciebie, gdy zasypiasz bez marzeń sennych:
Nie mam pojęcia, bo po 14 godzinach opieki nad mamą po ostatniej hospitalizacji z powodu przejścia z łagodnego w ostry stan demencji niedokrwiennej kiedy gwarantowany okres mojej dziennej pracy akademickiej to kiedy w swoim domu (chodzimy tam co dzien) mama odmawia różaniec, powoduje, że jak ja położę koło dziewiątej to jestem już umyta i w piżamie. Kładę się i natychmiast zasypiam. Nie mam rozterek typu czy powinnam czy nie mieć "marzenia senne". :)

wyjzboj napisał:
... czy budzisz się zaraz po zaśnięciu, czy też liczysz i liczysz godziny i minuty mijające gdy śpisz, aż wreszcie Hops! i się budzisz, mając te pracowicie wyliczone godziny i minuty przed sobą jak na dłoni? Warto nieco głębiej zastanowić się nad pojęciem czasu, bo to nie jest taka trywialna historyjka, jak się wydawać mogłoby.
No ba. Jak mama koło siódmej rano już "sursa" kapciochami po podłodze w mojej poprzedniej sypialnii (zamieniłam się z nią, bo nawet po zredukowaniu sporo odzieży w rozmiarach od 8 - 16 to spora szafa ledwie wystarcza) to dla mnie naprzeciw z uchylonymi drzwiami (w hallu i łazience świecą się światełka nocne na czujniki) czas już kończyć rowerki i kolana do klatki piersiowej, bo te cwieczenia wykonuję obowiązkowo leżąc jeszcze w łóżku (118 powtórzeń na rowerki i 59 powtórzeń na przyciąganie kolan do klatki piersiowej i prostowanie nóg kilka cali ponad materacem). Potem jest sprint aby mamę umyć, natrzeć kremem przeciw swędzeniu skóry (ma nabłonkowy rak skóry na lewym policzku do usunięcia za 5 dni ale na razie powoduje swędzenie skóry na całym ciele), potem krem na nawilżanie. Potem myję miejsca intymne, przod tylko wodą, tył wodą z mydłem. Następnie ubieram jej stanik, koszulkę na ramiączkach, koszulę z kołnierzem i rękawami długimi, które ostatnio jej podwijam, spodnium (bo lubi), kamizelkę aby jej krzyża nie owiało. Potem myję stopy, smaruję paznokcie maścią na receptę aby chronić od grzybicy i zakladam skarpety i kapciochy. Potem jest najciekawszą cześć dziennej higieny czyli twarz. Mycie mydełkiem Dove pieniącym się do cery wrażliwej, następnie płukanie wodą, następnie nałożenie maści na powieki i usta aby nie pękały, następnie nałożenie maści na brwi, a na końcu 2 warstwy - jedna przeciw swędzeniu a druga na nawilżanie. Potem myjemy ręce i nacierami też dwoma warstwami. Potem przechodzimy do stołu jadalnego i mama je owoce (różne), śniadanie (urozmaicone), bierze leki na afib/atrial fibrillation/migotanie przedionkow, cholesterol i cukrzycę. Pije wodę. Kiedy zaczyna się zajmować krzyżówką (dzięki Bogu jeszcze nie zapomniała języka polskiego i hasel) to przychodzi mój czas aby skorzystać błyskawicznie z łazienki na górze i być pod ręką w razie mamy potrzeby pomocy. Decydując się na opieka nad mamą 24/7 jako autoryzowane i rekompensowane przez Medicaid dorosle dziecko osoby chorej doskonale zdawałam sobie sprawę na jakie poświęcenie się moralnie i prawnie decyduję nie wiedząc na jak długo. Powiedziałam również moim braciom, że do takiej opieki nad mamą nadają się tylko empatyczne i pokorne córki. Ponieważ siostra nie ma możliwości dłużej pomóc (była u nas miesiąc a starszy brat z żoną i córką tydzień), to cała trójka jest zabezpieczeniem finansowym w razie gdyby dla przykładu zepsuł się nam samochód i trzeba było kupić nowy aby nie wydawać z "kupki" na "deszczowe dni". Więc kwestie znaczenia czasu raczej nie jesteś predysponowany ze mną omawiać, bo rozłożysz się na łopatki na każdym nieelastycznym koncepcie o czasie, który o dziwo czasem niektorym znudzonym zyciem wlecze się a mnie goni z górki na pazurki. :)

Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Pią 19:50, 21 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23147
Przeczytał: 94 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 2:26, 22 Sie 2020    Temat postu:

Dobrze, że Twoja mama odmawia różaniec..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Azael




Dołączył: 03 Cze 2016
Posty: 906
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:09, 22 Sie 2020    Temat postu:

wujzbuj napisał:
Niejeden człowiek ma szansę, by przeżyć swoje życie na ziemi w miarę szczęśliwie. Jeśli nie ma Boga, to nikt nie ma szansy na to, by żyć szczęśliwie przez wieczność. Co rzuca ponury cień także i na to szczęście doczesne, bo nie umiera się nie tylko samemu, lecz dotyczy to także ludzi, którzy są nam bliscy; tych najbliższych też. I nasza śmierć dotyczy nie tyle nas samych (bo jak kto umarł na amen, to go po prostu nie ma, więc dotyczy go jedynie umieranie, a nie sama śmierć), lecz dotyczy ona tych, którzy tu jeszcze zostają a którzy nas kochali. Oczywiście, z tym da się żyć i z tym da się umrzeć. Pytanie tylko: po co?


Azael napisał:
obserwujemy szczęśliwych ludzi w rzeczywistości. Natomiast rzeczy nadprzyrodzonych, jak bogowie, już nie.


Myślałby kto. Tymczasem my jedynie wyobrażamy sobie, że obserwujemy kogokolwiek poza sobą. Inni, czy to szczęśliwi, czy to nieszczęśliwi, i czy to "przyrodzeni" czy "nadprzyrodzeni" - ci wszyscy "inni" albo są albo ich nie ma, ale jak to jest na prawdę tego wiedzieć nie możemy. Jeśli więc przyjmujemy realność innych ludzi, to dlatego, że tak wolimy (albo i z bezmyślności to robimy, takie przypadki są jednak tutaj mało interesujące, bo tu o ludziach myślących wszak mowa). No i z Bogiem jest toczka w toczkę tak samo, kurczę blade i niekoniecznie z tego powodu ponure

Czyli szczęście w życiu nie ma znaczenia, bo to życie i tak służy nam do "wytarcia butów" przed życiem wiecznym? Czy w takim razie też jedzenie nie ma sensu, bo nie mogę się najeść raz na całe życie? No chyba nie. I szczęśliwe życie ma znaczenie przynajmniej dla mnie.
A jeżeli chodzi o Twój wywód o rzeczywistości to możesz sobie żyć wyobrażając sobie, że wszystko wokół Ciebie jest nierealne, ale jest to zwyczajnie niepraktyczne, no i przede wszystkim to, że nie ma odpowiedzi rozwiązania problemu twardego solipsyzmu nie znaczy, że solipsyzm jest prawdziwy.


Ostatnio zmieniony przez Azael dnia Sob 17:10, 22 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23147
Przeczytał: 94 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:16, 22 Sie 2020    Temat postu:

Idąc tym tropem, wszystko co napisane jest na tym forum jest tworem
Czyjego umysłu?
Istnieje bo jest postrzegane... przez kogo?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 2 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:17, 22 Sie 2020    Temat postu:

Wujuzbuju, Myśl o tym, że tylko nasze ja istnieje a cała reszta jest projekcją, symulacją, nieprawdą czy wyobrażeniem jest wyjątkowo mało prawdopodobna wobec obserwowalnych faktów. "Ja" nie jest w centrum wszechświata, dzieją się rzeczy niezależne od jestestwa jednostki, ode mnie samego. Ze zdecydowaną większością ludzi, mądrości, sztuki, kultury, kulinariów i tym podobnych "ja" nigdy się nie zderzy. Miliony tragedii mniejszych i większych, wśród ludzi i zwierząt a kto wie czy przy okazji nie gdzieś w samym kosmosie przechodzi obok jednostki niezauważone, jakby nigdy nie istniały. Zdecydowanie skłaniam się ku teorii, iż jesteśmy sobie równi w świadomości i równoprawnym byciu jednostkami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:31, 22 Sie 2020    Temat postu:

Semele napisał:
Dobrze, że Twoja mama odmawia różaniec..
"Bogu dzięki" i oby tak dalej. W pierwszą niedzielę po hospitalizacji pod koniec czerwca i zanim przyjechała siostra z córką, jak przyprowadziłam mamę do kościoła na msze św. to nie wiedziała gdzie jest i jak się ma zachować. Więc zaczęłam od znaku krzyża a potem pomalutku zaczęła sobie z podświadomości przypominać słowa, które słyszała od dzieciństwa. Podejrzewam, że miała mini wylew krwi w mózgu ale CAT Scan takiego doświadczenia nie ujawni. Ujawni istniejący już nalot na masie białej. RTG klatki piersiowej potwierdziło, że powiększenie komór serca po migotaniu przedsionków w maju 2016 r. jest zagrożeniem ale skutecznie kontrolowanym przez farmaceutyk. Przepuklinę po lewej stronie z drożnym jelitem łagodzimy kontrolą "wiatrów" i nie dopuszczamy do tworzenia się "uchyłków" na które zapada co 3 osobą po wieku 60 lat życia z powodu niewłaściwej i ubogiej w błonnik diety, używek, i obniżonej kondycji fizycznej z powodu braku ruchu. Cysta na trzustce jest niegroźna i nic nie robimy. Rak nablonkowy skóry na lewym policzku jest do usunięcia chirurgicznie 27 sierpnia. Razem z młodszym bratem będziemy w przychodni z mamą przez około 4 godziny. Najpierw "ciach", potem odczyt. W razie potrzeby następny "ciach" i kolejny odczyt. A potem pozostanie dbanie o ranę aby się zagoiła i pewnie będzie jakiś antybiotyk aby nie było infekcji. Co do mamy skóry twarzy, to moje rezultaty widoczne są dla każdego. Nie pozwalam jej dłubać przy paznokciach u nóg, które jeszcze leczymy z grzybicy (jest powodowana wewnętrzną toksycznością organizmu). Nosi więc podkolanówki. Również nie pozwalam drapać żadnych partii skóry czy to na twarzy czy na ciele. Po prostu jak widzę, że zaczyna "majstrować" to pytam co jej dolega. Zwykle cienka warstwa kremu na swędzenie pomaga. I tak "pchamy" dalej. Dzisiaj wpadł młodszy brat zawiadomić, że zatrudnił firmę aby doprowadzić mamy podwórko do poziomu najłatwiejszego utrzymania. W mieście mamy obowiązek zgłaszać zaniedbane posesje do Ratusza robiąc im fotki i podając adres oraz własne dane i number telefonu. Jest to taka społeczna "Task Force" czyli współpraca aby upiększać miasto. Ale nie ma obaw, obaw, że mamy podwórko by ktokolwiek sfotografował, bo wyglądało schludnie a tereaz będzie wyglądać jeszcze lepiej, bo brat poecil tej firmie (zna właściciela, bo naprawia mu sprzęt jako też firma) usunąć całkowicie warzywnik z tyłu i posiać trawę. Pozwala jej wysychać, bo nie ma sensu podlewać i płacić na wodę przypływająca do domu i nie odpływająca do kanalizacji - czyli płacić za wodę dwa razy. I tak sobie pomagamy i pomagamy mamie godnie żyć. Mama już dawno prosiła nas aby nie umieszczać jej w domu opieki. Nie ma nawet przyjęć do takich placówek a powodu pandemii. Zatrudniając osobę prywatną jako opiekunkę trzeba spisać umowę rawna z dwoma osobami w razie gdyby jedna nie była w stanie musi być zabezpieczenie aby była druga. To prywatnie koszt około 15 tysięcy USD (24/7) więc biorąc pod uwagę moją sytuację czyli przejście według prawa polskiego na emeryturę po zmarłym mężu, pożegnanie korporacji, i praca akademicka doskonale wkomponuje się w opiekę nad mama 24/7 wykorzystując fakt, że Medicaid refunduje moją pomoc. Dodatkowo, odczułam w sobie nieskończone pokłady cierpliwości i miłości moralnej aby swoje potrzeby stawiać na drugim miejscu, bo najważniejsze są mamy. Pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 84 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:33, 22 Sie 2020    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Wujuzbuju, Myśl o tym, że tylko nasze ja istnieje a cała reszta jest projekcją, symulacją, nieprawdą czy wyobrażeniem jest wyjątkowo mało prawdopodobna wobec obserwowalnych faktów


Aby stwierdzić co jest "prawdopodobne" musisz mieć dostęp do jakiejś prawdy. Nic takiego jednak nie wskazałeś. Piszesz o "obserwowalnych faktach" ale też nie masz nic takiego. Masz jedynie percepcje zmysłowe a to nie są żadne "obserwowalne fakty". Skąd wiesz, że nie leżysz teraz w śpiączce od kilkunastu lat i jedynie wydaje ci się, że prowadzisz dyskusję o jakichś "obserwowalnych faktach"? Nie jesteś w stanie tego wykluczyć. Tak więc nie masz żadnych "obserwowalnych faktów". Wyznałeś jedynie wiarę w swój realizm naiwny

Kruchy04 napisał:
"Ja" nie jest w centrum wszechświata, dzieją się rzeczy niezależne od jestestwa jednostki, ode mnie samego. Ze zdecydowaną większością ludzi, mądrości, sztuki, kultury, kulinariów i tym podobnych "ja" nigdy się nie zderzy. Miliony tragedii mniejszych i większych, wśród ludzi i zwierząt a kto wie czy przy okazji nie gdzieś w samym kosmosie przechodzi obok jednostki niezauważone, jakby nigdy nie istniały. Zdecydowanie skłaniam się ku teorii, iż jesteśmy sobie równi w świadomości i równoprawnym byciu jednostkami.


Znowu wyznałeś jedynie wiarę w swój realizm naiwny i wcale tego nie wiesz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:43, 22 Sie 2020    Temat postu:

Azael napisał:
wujzbuj napisał:
Niejeden człowiek ma szansę, by przeżyć swoje życie na ziemi w miarę szczęśliwie. Jeśli nie ma Boga, to nikt nie ma szansy na to, by żyć szczęśliwie przez wieczność. Co rzuca ponury cień także i na to szczęście doczesne, bo nie umiera się nie tylko samemu, lecz dotyczy to także ludzi, którzy są nam bliscy; tych najbliższych też. I nasza śmierć dotyczy nie tyle nas samych (bo jak kto umarł na amen, to go po prostu nie ma, więc dotyczy go jedynie umieranie, a nie sama śmierć), lecz dotyczy ona tych, którzy tu jeszcze zostają a którzy nas kochali. Oczywiście, z tym da się żyć i z tym da się umrzeć. Pytanie tylko: po co?


Azael napisał:
obserwujemy szczęśliwych ludzi w rzeczywistości. Natomiast rzeczy nadprzyrodzonych, jak bogowie, już nie.


Myślałby kto. Tymczasem my jedynie wyobrażamy sobie, że obserwujemy kogokolwiek poza sobą. Inni, czy to szczęśliwi, czy to nieszczęśliwi, i czy to "przyrodzeni" czy "nadprzyrodzeni" - ci wszyscy "inni" albo są albo ich nie ma, ale jak to jest na prawdę tego wiedzieć nie możemy. Jeśli więc przyjmujemy realność innych ludzi, to dlatego, że tak wolimy (albo i z bezmyślności to robimy, takie przypadki są jednak tutaj mało interesujące, bo tu o ludziach myślących wszak mowa). No i z Bogiem jest toczka w toczkę tak samo, kurczę blade i niekoniecznie z tego powodu ponure

Czyli szczęście w życiu nie ma znaczenia, bo to życie i tak służy nam do "wytarcia butów" przed życiem wiecznym? Czy w takim razie też jedzenie nie ma sensu, bo nie mogę się najeść raz na całe życie? No chyba nie. I szczęśliwe życie ma znaczenie przynajmniej dla mnie.
I bogom religii wszelkich i opiekunczym duszkom osób ateistycznych niech będą dzięki!

Azael napisał:
A jeżeli chodzi o Twój wywód o rzeczywistości to możesz sobie żyć wyobrażając sobie, że wszystko wokół Ciebie jest nierealne, ale jest to zwyczajnie niepraktyczne, no i przede wszystkim to, że nie ma odpowiedzi rozwiązania problemu twardego solipsyzmu nie znaczy, że solipsyzm jest prawdziwy.
Amen!

Wuju tu masz od Średniowiecza do Papieża Franciszka w kilka sekund. Pytaniem jest czy Twoja "machina koncepcyjna" to przyjmie.

[link widoczny dla zalogowanych]

Papież Franciszek napisał:
Bóg nie potrzebuje nikogo bronić i nie chce, aby Jego imię było wykorzystywane do terroryzowania ludzi. Wzywamy wszystkich do zaprzestania wykorzystywania religii do podżegania do nienawiści, przemocy, ekstremizmu i ślepego fanatyzmu.
Amen!

Czy Ty jeszcze pamiętasz
Cytat:
Deux ex machina
?

Każda próba uczłowieczania Boga to wzrost ego/pychy i chodzenia publicznie nago udając pokaż mody.

Cytat:
The word enthusiasm comes from the Greek word entheos, which means the God within. And the happiest, most interesting people are those who have found the secret of maintaining their enthusiasm, that God within. - Słowo entuzjazm pochodzi od greckiego słowa entheos, które oznacza Boga wewnątrz. A najszczęśliwszymi, najciekawszymi ludźmi są ci, którzy odkryli sekret podtrzymywania swojego entuzjazmu, tego Boga w sobie.
Ten sekret nie jest na handel, bo to stan duszy ludzkiej a nie koncept! :wink: :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 2 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:51, 22 Sie 2020    Temat postu:

fedor napisał:
Kruchy04 napisał:
Wujuzbuju, Myśl o tym, że tylko nasze ja istnieje a cała reszta jest projekcją, symulacją, nieprawdą czy wyobrażeniem jest wyjątkowo mało prawdopodobna wobec obserwowalnych faktów


Aby stwierdzić co jest "prawdopodobne" musisz mieć dostęp do jakiejś prawdy. Nic takiego jednak nie wskazałeś. Piszesz o "obserwowalnych faktach" ale też nie masz nic takiego. Masz jedynie percepcje zmysłowe a to nie są żadne "obserwowalne fakty". Skąd wiesz, że nie leżysz teraz w śpiączce od kilkunastu lat i jedynie wydaje ci się, że prowadzisz dyskusję o jakichś "obserwowalnych faktach"? Nie jesteś w stanie tego wykluczyć. Tak więc nie masz żadnych "obserwowalnych faktów". Wyznałeś jedynie wiarę w swój realizm naiwny

Kruchy04 napisał:
"Ja" nie jest w centrum wszechświata, dzieją się rzeczy niezależne od jestestwa jednostki, ode mnie samego. Ze zdecydowaną większością ludzi, mądrości, sztuki, kultury, kulinariów i tym podobnych "ja" nigdy się nie zderzy. Miliony tragedii mniejszych i większych, wśród ludzi i zwierząt a kto wie czy przy okazji nie gdzieś w samym kosmosie przechodzi obok jednostki niezauważone, jakby nigdy nie istniały. Zdecydowanie skłaniam się ku teorii, iż jesteśmy sobie równi w świadomości i równoprawnym byciu jednostkami.


Znowu wyznałeś jedynie wiarę w swój realizm naiwny i wcale tego nie wiesz


powiedziałem, że jest to mało prawdopodobne a nie niemożliwe. Nawet jesli leżę teraz w śpiączce to wolę zachowywać się tak jakby swiat wokół mnie był prawdziwy, bo to praktyczne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 84 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:02, 22 Sie 2020    Temat postu:

Kruchy04 napisał:


powiedziałem, że jest to mało prawdopodobne a nie niemożliwe


Jeśli nie wiesz co jest prawdziwe (a nie wiesz) to nie masz żadnej podstawy do szacowania prawdopodobieństwa. Nie można określić stopnia podobieństwa do czegoś, do czego nie ma się dostępu. Tak więc wszystkie twoje stwierdzenia wyżej o tym co jest bardziej lub mniej "prawdopodobne" są puste treściowo i są jedynie wiarą w twój realizm naiwny

Kruchy04 napisał:
Nawet jesli leżę teraz w śpiączce to wolę zachowywać się tak jakby swiat wokół mnie był prawdziwy, bo to praktyczne.


Ale nie znaczy, że prawdziwe. Nie rozmawiamy o tym co jest dla ciebie praktyczne ale o tych rzekomych "obserwowalnych faktach", do jakich masz dostęp. I okazało się jak zwykle, że nie masz


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Sob 18:04, 22 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:05, 22 Sie 2020    Temat postu:

Semele napisał:
Idąc tym tropem, wszystko co napisane jest na tym forum jest tworem
Czyjego umysłu?
Istnieje bo jest postrzegane... przez kogo?
Indywidualnie przez każdego kto dokonuje zapisu. Kolektywnie to forum SFiNiA. Ale nie jest to li tylko środowisko osób dokonujących wpisów, bo forum jest czytane rowniez przez osoby nie dokonujące na nim wpisów. Forum to abstrakcyjny kolektywizm emocji, uczuć, myśli, i zapisanych lub nie słów. I to jest życie ludzkie jako integralna cześć tajemnicy procesu życiowego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 47, 48, 49 ... 52, 53, 54  Następny
Strona 48 z 54

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin