Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dowody na istnienie Boga.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 46, 47, 48 ... 52, 53, 54  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23086
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:57, 15 Sie 2020    Temat postu:

lucek napisał:
fedor napisał:
Jeśli coś jest weryfikowalne to nie jest wiarą.


czyli, wiara jest tym, o czym nigdy się nie przekonasz :)

Kruchy04, przecież tutejsi teiści tłumaczą Ci, że wiara to nierealne bajki, a Ty się wykłócasz nie wiadomo o co :(


Jesli coś jest weryfikowalne czyli można znaleźć dowod jak pisze wuj nie musi być przedmiotem wiary.
Natomiast istnienie Boga jest przedmiotem wiary, bo nie ma sposobu aby dowieść jego istnienia.

No i nareszcie jesteśmy w temacie wątku. :) :wink:

Co do Moora i jego watpliwego dowodu:

Cytat:
na  sam  dowód  (czy  serię  dowodów)  kończący  artykuł  należy  spojrzeć przez  pryzmat  Moore’owskiej  ironii  (czy  wręcz  angielskiego  poczucia humoru).  „Chcecie  «dowodu»  na  istnienie  świata  zewnętrznego?”  – zdaje  się  mówić  Moore  –  „Bardzo  proszę.  Oto  jedna  ręka. A oto  druga. C.B.D.O.”.  W  takiej  interpretacji  celem  Moore’a  byłoby  sprowadzenie do  absurdu  filozoficznego  sceptycyzmu  –  czy  filozoficznych  spekulacji w ogóle  –  za  pomocą  środków  wskazanych  już  przez  Diogenesa  z  Synopy,  który,  jak  wiadomo,  w  odpowiedzi  na  eleackie  argumenty  przeczące  możliwości  ruchu  po  prostu  zaczął  spacerować.  Być  może  więc należałoby  potraktować  „dowód”  Moore’a  nawet  nie  jako  uprzejmie ironiczny,  lecz  –  dosłownie  –  jako  cyniczny. Leszczynski
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 23:24, 15 Sie 2020    Temat postu:

Semele napisał:
Jesli coś jest weryfikowalne czyli można znaleźć dowod jak pisze wuj nie musi być przedmiotem wiary.
Natomiast istnienie Boga jest przedmiotem wiary, bo nie ma sposobu aby dowieść jego istnienia.


wujowi się wszystko miesza, istnienie "siły wyższej", rządzącej światem (np. praw natury) jest równoważne z uznaniem poznawalności świata, więc jest przedmiotem doświadczenia każdego, kto o tej poznawalności jest przekonany, czyli o naturę rzeczy się spiera ...

dowieść, to nic innego jak przekonać, a dowodzenie, to uzasadnianie .... a wiara, to przekonanie o istnieniu, zaistnieniu, tego co nie jest przedmiotem doświadczenia w tym intelektualnego, a jedynie intelektualnie - duchowo Boga, który też jest Duchem, można poznać ... więc, natura Boga, a nie istnienie, jest przedmiotem sporu :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 9 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 1:28, 16 Sie 2020    Temat postu:

wujzbuj napisał:
To się zmieniało. Moją początkową wiarę nazwałbym dziś naiwnym fizykalizmem. Taki scjentyzm, porównywalny z dawkinsowym: wiara, że w nic nie trzeba wierzyć, bo są nam dane świat fizyczny i nauki przyrodnicze badające ten świat.


A co nam jest jeszcze dane oprócz świata fizycznego? Nawet jeśli jest to jakaś wiara to i tak nie da się uciec od tego, że świat mi się objawia. Bóg, Jezus, anioły, grzech pierworodny, łaska i zmywanie grzechów podczas spowiedzi, jakoś mi się nie objawia. I to nazywamy wiarą, bo w to można tylko wierzyć.

Cytat:
Ateista może sobie wierzyć w krasnoludki lub w inne cuda, ale nie może w nic nie wierzyć, bo tak się _n_i_e_ _d_a.


Jak śpię to w nic nie wierzę. Więc da w nic nie wierzyć? Da się.

Poza tym moja wiara jest weryfikowalna. Nie wiem, jak Ty, ale ja świat fizyczny widzę. Nie widzę natomiast nic z tego, co postulują religie.

Cytat:
Też zwyczajnie. Ale świat jest smutniejszy, bo nie ma w nim perspektywy życia wiecznego.


Nie chcę mi się całą wieczność śpiewać jakiemuś bóstwu, które przez miliony lat naszej planety dopuszczało, aby cierpiały i ginęły żywe stworzenia.

Chcę, aby moje istnienie ostatecznie wygasło. To nie jest smutna perspektywa. W tej perspektywie życie "tu i teraz" nabiera prawdziwego smaku i niepowtarzalnej jakości. I to czuję jako coś pięknego. A jak myślę o życiu wiecznym to odruch wymiotny czuję.

Ponad to Biblia jednoznacznie naucza, ze dla Boga ważny jest jedynie on sam, jego wielkość, jego chwała. Bóg postanowił i przeprowadza całą historię zbawienia, która zawiera w sobie tyle strasznego cierpienia doczesnego i wiecznego dla wszystkich ludzi wyłącznie w tym celu, aby zademonstrować swoja dobroć dla swoich wybranych wyłącznie w tym celu, aby być gorliwie chwalonym przez nich przez całą wieczność. Uzasadnienie znajduje się w Ap:7.
oto cytat:
Cytat:
Potem ujrzałem:
a oto wielki tłum,
którego nie mógł nikt policzyć,
z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków,
stojący przed tronem
(...)
i w Jego świątyni cześć Mu oddają we dnie i w nocy.


Cytat:
I na takim świecie nie tylko działać muszą jakieś automatyczne "prawa natury", prowadzące jak wiadomo do wszelakich problemów związanych z naturą, od chorób począwszy na katastrofach i śmierci skończywszy, ale także musi być na takim świecie pełno omyłek.


Jaki wynalazek taki konstruktor. : )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23086
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 1:59, 16 Sie 2020    Temat postu:

lucek napisał:
Semele napisał:
Jesli coś jest weryfikowalne czyli można znaleźć dowod jak pisze wuj nie musi być przedmiotem wiary.
Natomiast istnienie Boga jest przedmiotem wiary, bo nie ma sposobu aby dowieść jego istnienia.


wujowi się wszystko miesza, istnienie "siły wyższej", rządzącej światem (np. praw natury) jest równoważne z uznaniem poznawalności świata, więc jest przedmiotem doświadczenia każdego, kto o tej poznawalności jest przekonany, czyli o naturę rzeczy się spiera ...

dowieść, to nic innego jak przekonać, a dowodzenie, to uzasadnianie .... a wiara, to przekonanie o istnieniu, zaistnieniu, tego co nie jest przedmiotem doświadczenia w tym intelektualnego, a jedynie intelektualnie - duchowo Boga, który też jest Duchem, można poznać ... więc, natura Boga, a nie istnienie, jest przedmiotem sporu :wink:


Tak właśnie JEST. Bo gdy gdzieś napisałam, że Bóg ma naturę duchową wuj jakby się nie zgodził.
Wuj posługuje się pojęciem świadomość. Ta świadomość JEST bytem..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 2:11, 16 Sie 2020    Temat postu:

Semele napisał:
lucek napisał:
Semele napisał:
Jesli coś jest weryfikowalne czyli można znaleźć dowod jak pisze wuj nie musi być przedmiotem wiary.
Natomiast istnienie Boga jest przedmiotem wiary, bo nie ma sposobu aby dowieść jego istnienia.


wujowi się wszystko miesza, istnienie "siły wyższej", rządzącej światem (np. praw natury) jest równoważne z uznaniem poznawalności świata, więc jest przedmiotem doświadczenia każdego, kto o tej poznawalności jest przekonany, czyli o naturę rzeczy się spiera ...

dowieść, to nic innego jak przekonać, a dowodzenie, to uzasadnianie .... a wiara, to przekonanie o istnieniu, zaistnieniu, tego co nie jest przedmiotem doświadczenia w tym intelektualnego, a jedynie intelektualnie - duchowo Boga, który też jest Duchem, można poznać ... więc, natura Boga, a nie istnienie, jest przedmiotem sporu :wink:


Tak właśnie JEST. Bo gdy gdzieś napisałam, że Bóg ma naturę duchową wuj jakby się nie zgodził.
Wuj posługuje się pojęciem świadomość. Ta świadomość JEST bytem..

duch czy świadomość jest odbiciem praw rządzących światem, ich podobieństwem ... jest więc bytem jak te prawa, które niedoskonale poznaje i w taki sposób jak je poznała oddziałowuje na świat ;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 3:25, 16 Sie 2020    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
wujzbuj napisał:
To się zmieniało. Moją początkową wiarę nazwałbym dziś naiwnym fizykalizmem. Taki scjentyzm, porównywalny z dawkinsowym: wiara, że w nic nie trzeba wierzyć, bo są nam dane świat fizyczny i nauki przyrodnicze badające ten świat.


A co nam jest jeszcze dane oprócz świata fizycznego? Nawet jeśli jest to jakaś wiara to i tak nie da się uciec od tego, że świat mi się objawia. Bóg, Jezus, anioły, grzech pierworodny, łaska i zmywanie grzechów podczas spowiedzi, jakoś mi się nie objawia. I to nazywamy wiarą, bo w to można tylko wierzyć


W istnienie świata fizycznego też musisz uwierzyć. Kant: "skandalem jest brak dowodu na istnienie świata" (cytuję za Renata Ziemińska, Historia sceptycyzmu, Toruń 2013, s. 291)

Tytuł książki Romana Ingardena: Spór o istnienie świata

Tak więc co z tego, że świat ci się "objawia". I tak musisz w niego uwierzyć. Fatamarogany też się "objawiają" i co z tego. Komuś tam nawet objawiają się białe myszki. Skąd wiesz, że twoje objawianie się świata nie jest tylko objawianiem się takich białych myszek? Nie wiesz. Nic w twoim ateistycznym światopoglądzie nie gwarantuje ci, że objawiający się tobie świat jest czymś więcej niż takimi białymi myszkami. Nie masz żadnego dowodu na to, że jesteś w swych objawieniach cokolwiek wiarygodniejszy od mistyka, który twierdzi, że objawił mu się Bóg

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Ateista może sobie wierzyć w krasnoludki lub w inne cuda, ale nie może w nic nie wierzyć, bo tak się _n_i_e_ _d_a.


Jak śpię to w nic nie wierzę. Więc da w nic nie wierzyć? Da się


Jak śpisz to wierzysz w to, że twoje marzenia senne to objawienia prawdy

Kruchy04 napisał:
Poza tym moja wiara jest weryfikowalna. Nie wiem, jak Ty, ale ja świat fizyczny widzę. Nie widzę natomiast nic z tego, co postulują religie


Jeśli coś jest weryfikowalne to nie jest wiarą. Ty stwierdziłeś, że niczego nie możesz udowodnić. Zapraszam do mojej stopki z twoimi słowami

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Też zwyczajnie. Ale świat jest smutniejszy, bo nie ma w nim perspektywy życia wiecznego.


Nie chcę mi się całą wieczność śpiewać jakiemuś bóstwu, które przez miliony lat naszej planety dopuszczało, aby cierpiały i ginęły żywe stworzenia


Nie chce ci się? Dopiero co wszystkich na forum nauczałeś, że wolnej woli nie ma. A teraz piszesz o tym czego ci się nie chce. Toniesz w sprzecznościach

Kruchy04 napisał:
Chcę, aby moje istnienie ostatecznie wygasło


Chcesz? Dopiero co wszystkich na forum nauczałeś, że wolnej woli nie ma. A teraz piszesz o tym czego ci się chce. Toniesz w sprzecznościach

Kruchy04 napisał:
To nie jest smutna perspektywa. W tej perspektywie życie "tu i teraz" nabiera prawdziwego smaku i niepowtarzalnej jakości. I to czuję jako coś pięknego. A jak myślę o życiu wiecznym to odruch wymiotny czuję


To czeka cię jeszcze wiele wymiotów

Kruchy04 napisał:
Ponad to Biblia jednoznacznie naucza, ze dla Boga ważny jest jedynie on sam, jego wielkość, jego chwała. Bóg postanowił i przeprowadza całą historię zbawienia, która zawiera w sobie tyle strasznego cierpienia doczesnego i wiecznego dla wszystkich ludzi wyłącznie w tym celu, aby zademonstrować swoja dobroć dla swoich wybranych wyłącznie w tym celu, aby być gorliwie chwalonym przez nich przez całą wieczność. Uzasadnienie znajduje się w Ap:7.
oto cytat:
Potem ujrzałem:
a oto wielki tłum,
którego nie mógł nikt policzyć,
z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków,
stojący przed tronem
(...)
i w Jego świątyni cześć Mu oddają we dnie i w nocy.


Znowu błędna logicznie argumentacja "z emocji", znana jako argumentum ad misericordiam:

[link widoczny dla zalogowanych]

A skąd wiesz, że cierpienie jest czymś "złym"? "Zło" i "dobro" to kategorie religijne. A ty podobno żadnej religii nie wyznajesz. Jako nihilista nie powinieneś w ogóle wyznawać żadnych przekonań i ocen, w tym etycznych. A zło i dobro to kategorie i oceny etyczne. Znowu zaprzeczasz sam sobie. Poza tym ateista-masochista może powiedzieć, że cierpienie jest fajne. No i co mu zrobisz? Nic. Nie będziesz miał przeciw niemu nic poza swoją subiektywną i arbitralną opinią. Nie będziesz miał żadnego dowodu na to, że twoja subiektywna i arbitralna opinia jest lepsza niż jego. Aby udowodnić wyższość swojej opinii nad jego opinią musiałbyś odwołać się do jakiegoś obiektywnego sądu. Ale nic takiego nie masz. Masz jedynie same subiektywne opinie, takie same jak jego. A to nie jest żaden obiektywny argument

Skąd ateista wie co jest "złe"? Znowu brak obiektywnego kryterium:

https://www.youtube.com/watch?v=L8-ai4F1zI8

https://www.youtube.com/watch?v=gNtCYmGsdog

[link widoczny dla zalogowanych]

W światopoglądzie ateisty nie ma żadnej moralnej różnicy między zjedzeniem własnych dzieci i zjedzeniem dyni na obiad. Taki zarzut postawił ateistom Jeff Durbin w czasie debaty i nie byli w stanie go odeprzeć przez całą resztę debaty, choć było ich trzech:

https://www.youtube.com/watch?v=aUKIVV48LOk&t=13s (od 26:48)

Wcześniej Durbin zapytał ateistów czy są tylko pyłem gwiezdnym bo ateista Sagan stwierdził, że jesteśmy tylko pyłem gwiezdnym. Potwierdzili, że tak jest. Jeśli jesteś tylko pyłem gwiezdnym to jaki sens mają wszystkie twoje oceny o tym co jest "dobre" albo "złe"? Żadnego. Pył gwiezdny to tylko pył gwiezdny i tyle
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23086
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 5:04, 16 Sie 2020    Temat postu:

lucek napisał:
Semele napisał:
lucek napisał:
Semele napisał:
Jesli coś jest weryfikowalne czyli można znaleźć dowod jak pisze wuj nie musi być przedmiotem wiary.
Natomiast istnienie Boga jest przedmiotem wiary, bo nie ma sposobu aby dowieść jego istnienia.


wujowi się wszystko miesza, istnienie "siły wyższej", rządzącej światem (np. praw natury) jest równoważne z uznaniem poznawalności świata, więc jest przedmiotem doświadczenia każdego, kto o tej poznawalności jest przekonany, czyli o naturę rzeczy się spiera ...

dowieść, to nic innego jak przekonać, a dowodzenie, to uzasadnianie .... a wiara, to przekonanie o istnieniu, zaistnieniu, tego co nie jest przedmiotem doświadczenia w tym intelektualnego, a jedynie intelektualnie - duchowo Boga, który też jest Duchem, można poznać ... więc, natura Boga, a nie istnienie, jest przedmiotem sporu :wink:


Tak właśnie JEST. Bo gdy gdzieś napisałam, że Bóg ma naturę duchową wuj jakby się nie zgodził.
Wuj posługuje się pojęciem świadomość. Ta świadomość JEST bytem..

duch czy świadomość jest odbiciem praw rządzących światem, ich podobieństwem ... jest więc bytem jak te prawa, które niedoskonale poznaje i w taki sposób jak je poznała oddziałowuje na świat ;)

Myślałam, że odwrotnie(Platon). Ale chyba myślisz o czymś innym.

Co do moralności ateistów w kontekście zbawienia. Posłużę się cytatem:

Według Katechizmu przeto „ateizm, negując istnienie Boga jest grzechem" (Kat, 2125). Również o agnostycyzmie Katechizm mówi, że chociaż „może niekiedy łączyć się z jakimś poszukiwaniem Boga, lecz może również być lenistwem sumienia moralnego". (Kat, 2128).[ to JEST dla mnie zrozumiałe i logiczne ]

Na pierwszy rzut oka to, że ktoś przekonany o istnieniu Boga, nie uważa ateizmu po prostu za błąd rzeczowy lub fałsz w znaczeniu semantycznym, ale za skazę moralną i grzech, wydaje się ateiście absurdalne. Ateista nie złorzeczy Bogu, ponieważ niepodobna złorzeczyć komuś, w czyje istnienie się nie wierzy; z tego też powodu nie wadzi się z Bogiem jak Hiob (co jego świętoszkowatych przyjaciół gorszyło) i nie okrzykuje Boga carem, nie uwłacza mu też oskarżeniem o dopuszczanie do panoszenia się w świecie zła moralnego i niezasłużonego cierpienia. Nie obraża go również swoją tezą ontologiczną, ponieważ wątpliwość co do istnienia jakiejkolwiek istoty nie jest dla niej, jeżeli istota ta istnieje, obraźliwa: nieistnienie nie jest wszak winą ani przywarą.

Absurdalne – innymi słowy – wydaje się ateiście na pierwszy rzut oka to, że za winę czy skazę moralną poczytuje się komuś uznawanie sądu, który nie ma charakteru sądu moralnego. Nie ma nic absurdalnego w moralnym aprobowaniu lub potępianiu nie tylko pewnych czynów (jak również pewnych dyspozycji do działania oraz pewnych postaw emocjonalnych), ale i pewnych sądów o charakterze moralnym. Np. potępienia godne jest, w świetle etosu, z którym się solidaryzuję, utrzymywanie, że nie należy pomagać tym, którzy popadli w trudną sytuację życiową z powodu własnej nieopatrzności, lenistwa czy nałogu. Potępienia godne jest mniemanie, że do złoczyńców stosować należy ius talionis, (prawo odwetu) a więc wszystkich zabójców karać śmiercią, torturować tych, co torturowali swe ofiary, urządzać seanse wyszydzania tych, co w ten sposób znęcali się nad ludźmi, kiedy byli u władzy. Przykłady słusznego, zdaniem humanisty, moralnego potępiania szczerze wyznawanych przez pewnych ludzi sądów o charakterze moralnym można mnożyć w nieskończoność. Jednakże sądy niewartościujące, nie formułujące norm postępowania – nazwijmy je tutaj sądami nieaksjologicznymi – w szczególności zaś sądy negegzystencjalne (tzn. negujące istnienie czegoś) – powinny, jak się na pierwszy rzut oka wydaje, być traktowane jako moralnie neutralne. Bez staczania się w absurd można je charakteryzować jako prawdziwe lub fałszywe, dobrze uzasadnione lub bezzasadne, dotyczące spraw dostępnych ludzkiemu poznaniu albo spraw mu niedostępnych, ale nie można ich charakteryzować w terminach przywary i cnoty, grzechu i zasługi moralnej. Tak, na pierwszy rzut oka, orzekać by należało o sądach negegzystencjalnych, niezależnie od tego, czego istnienie jest w odnośnym sądzie negowane : czy jedynego autora zarówno Iliady jak Odysei, czy poszukiwanych obecnie przez fizyków cząstek elementarnych antycypująco zwanych bozonami Higgsa, czy Boga.

[link widoczny dla zalogowanych]


Tu ciekawie dla Ciebie lucku:
Naturalnie, wraz ze wszystkimi humanistami obstaję przy tym, że rolę wsteczną w społeczeństwie pełnić musi brak wzajemnego szacunku pomiędzy ludźmi wierzącymi i ateistami, pomawianie przez którąkolwiek z tych stron wszystkich w czambuł przedstawicieli strony przeciwnej czy to o prymitywizm intelektualny, czy to o jakąś skazę moralną.

Z uznaniem przeto, jako ważny symptom postępowych przemian w Kościele, odnotować powinni ateiści to, że stanowisko powyższe zbieżne jest z orzeczeniami zawartymi w materiałach Soboru Watykańskiego II, mianowicie w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym (paragrafy 19-21). Czytamy tam, iż „Kościół... chociaż odrzuca ateizm całkowicie, to jednak szczerze wyznaje, że wszyscy ludzie, wierzący i niewierzący, powinni się przyczyniać do należytej budowy tego świata, w którym wspólnie żyją, a to z pewnością nie może dziać się bez szczerego i roztropnego dialogu. Boleje więc Kościół nad dyskryminacją wierzących i niewierzących. Dla wierzących domaga się wolności działania, aby wolno im było w tym świecie budować również świątynię Boga. Ateistów zaś przyjaźnie zaprasza, by otwartym sercem rozważali Ewangelię Chrystusową".


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Nie 5:08, 16 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23086
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 5:11, 16 Sie 2020    Temat postu:

Inni jednak ateiści w istocie czerpią pewien rodzaj pociechy ze swego przekonania o wysokiej wiarygodności hipotezy o nieistnieniu Boga; do takich na przykład ja należę. Jednak pociecha, o której tu mówię, nie ma nic wspólnego z odrażającym sądem, że „jeżeli nie ma Boga, to wszystko wolno". Bierze się ona natomiast stąd, że jak mówił człowiek o tak nieskazitelnej moralności jak prof. Tadeusz Kotarbiński, „bluźnierstwem jest posądzać Boga o istnienie". Innymi słowy, bierze się stąd, że w obliczu zła moralnego oraz niezawinionego cierpienia panoszącego się w świecie (jakże często zupełnie bez udziału zła moralnego) niemożliwa jest odpowiadająca mojemu poczuciu moralnemu teodycea1. Jeśliby istniał ktoś, kto by mógł złu w ogromnym zakresie zapobiec (a niezależnie od tego, jakiego stanowiska racjonalnie jest się trzymać w problemie tzw. wolnej woli, nie da się, moim zdaniem w szczególności w obliczu ludzkiego i zwierzęcego cierpienia niespowodowanego przez zło moralne, utrzymać pogląd, że całe przenikające świat zło i cierpienie są nieodzowne dla tego, aby istnieć mogła, jako dobro przeważające, wolna wola ludzi), to nie potrafiłabym tego kogoś w moim sumieniu usprawiedliwić. A to by czyniło dla mnie świadomość nagminności zła i cierpienia jeszcze bardziej dotkliwą niż jest ona obecnie. Pociechą jest dla mnie przekonanie, że „świat [który nas nieraz tak okrutnie razi i rani] nie wie, że na nim jesteśmy". :-) :-)

Taki charakter mojego poczucia moralnego nie daje jednak podstawy do traktowania mego ateizmu jako przejawu myślenia życzeniowego. Nie zawsze ulega myśleniu życzeniowemu ktoś, kto czerpie zadowolenie lub pociechę z przekonania, że jakiś sąd jest prawdziwy lub wiarygodny. Myśleniu życzeniowemu ulega ten tylko, kto obstaje przy prawdziwości lub wiarygodności jakiegoś sądu dlatego, że pragnie, aby było tak, jak ten sąd głosi, i kto przeto nierzetelnie odnosi się do przedstawianych mu argumentów podważających jego z góry powzięte przekonanie.

Czy takie myślenie prezentuje wuj w dyskusji ze mną w temacie: czy człowiek potrzebuje BOGA?
Nikt nigdy nie podał dowodów na rzecz tezy, iż przeświadczenie, że jeżeli nie ma Boga, to „wszystko wolno", jest wśród ateistów czymś typowym. Znaną jest rzeczą, że ateiści nie tylko bywają osobami o życiu nienagannym (nie znam statystyk poświadczających, że jest to rzadsze wśród ateistów niż wśród ludzi wierzących), ale również że ateistyczni myśliciele rozwijają systemy moralności tzw. niezależnej, niejednokrotnie nie mniej surowo niż doktryna chrześcijańska potępiające egoizm i lekkomyślny stosunek do dobra innych ludzi.


Głosząc, że „poza Kościołem nie ma zbawienia" i że ateizm jest grzechem, Kościół wywołuje poczucie winy i strachu u osób, w których umysłach pojawiają się wątpliwości co do katolickich „prawd wiary" albo zgoła co do istnienia Boga. Odbiera to tym ludziom wolność intelektu i wpycha w nierzetelną postawę myślenia, którego wynik ma być z góry przesądzony.

Odnośnie do podkreślenia. Mogę ja dopisać, że wręcz wolno mniej. Ateista nie
Iczy na odpust. Ale to już żartobliwie..


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Nie 5:29, 16 Sie 2020, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 3:42, 17 Sie 2020    Temat postu:

Semele napisał:
Ale być może będę już w Buenos Aires :-) :-) :-)


Wyjedź gdzieś wreszcie i najlepiej nie wracaj. Zaspamowałaś całe forum od lewa do prawa. Uważasz za konieczne poinformować wszystkich w każdym wątku co jadłaś na obiad i że bardzo lubisz Wuja. Albo co myślisz o dożynkach. Kogo to w ogóle obchodzi skoro nikt cię o to nie pyta. Michał kompletnie pogubił się już na forum i poprzegapiał masę wpisów kierowanych w jego stronę. Sam już nie wie na co odpowiada. Nie masz nic sensownego do przekazania światu poza spamem. Jedź i nie wracaj


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 4:03, 17 Sie 2020, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23086
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 5:02, 17 Sie 2020    Temat postu:

fedor napisał:
Semele napisał:
Ale być może będę już w Buenos Aires :-) :-) :-)


Wyjedź gdzieś wreszcie i najlepiej nie wracaj. Zaspamowałaś całe forum od lewa do prawa. Uważasz za konieczne poinformować wszystkich w każdym wątku co jadłaś na obiad i że bardzo lubisz Wuja. Albo co myślisz o dożynkach. Kogo to w ogóle obchodzi skoro nikt cię o to nie pyta. Michał kompletnie pogubił się już na forum i poprzegapiał masę wpisów kierowanych w jego stronę. Sam już nie wie na co odpowiada. Nie masz nic sensownego do przekazania światu poza spamem. Jedź i nie wracaj


W Twoim poście nie ma ani jednego zdania o Bogu. Tym bardziej o dowodach na jego istnienie.
Też Ciebie lubię.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hello




Dołączył: 07 Sie 2010
Posty: 1988
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:59, 17 Sie 2020    Temat postu:

wujzboj napisał:
Nie.
Zatem zadajesz pytania mające się nijak do tematu! :fuj:
Czyżbyś próbował dedykować reklamę towaru do określonej grupy użytkowników?! :think:
wujzboj napisał:
Jeśli zapomniałeś o co chodziło, to se poszukaj.
Wprawdzie miewam zaniki pamięci, ale nie do tego stopnia... i se poszukałem...! :)
http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/dowody-na-istnienie-boga,9715.html
_____________________________
"A mi tu kaktus jedzie?" - V. Kubasińska
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:00, 17 Sie 2020    Temat postu:

=================== @Semele ==================
Semele napisał:
Caly tekst ciekawy i właściwie dotyczy wszystkich naszych dyskusji:

Cytaty z Bocheńskiego jak najbardziej słuszne.


=================== @Lucek ==================
lucek napisał:
Twoja definicja wiary jest pozbawiona sensu, bo dotyczy każdego przekonania, zatem niczego nie wskazuje.

Ach nie. Na to trzeba patrzeć przez pryzmat słowa "wiedza". Zauważ proszę, że słowo wiedza domaga się przymiotnika właśnie ze względu na to, że dowody konstytuujące wiedzę wymagają założeń i ów przymiotnik określa, o jakie założenia tutaj chodzi. Kiedy powiedzieliśmy więc "wiedza naukowa", to nie mówimy o wierze: w ramach nauki mamy do czynienia z _w_i_e_d_z_ą, nie z wiarą, i w ramach nauki _n_i_e_ _o_c_e_n_i_a_m_y_ prawdziwości założeń, które naukę konstytuują. Natomiast gdy _s_t_o_s_u_j_e_m_y_ wyniki badań naukowych do czegokolwiek co wykracza poza te badania, wtedy natychmiast wchodzimy w obszar wiary: stosując cokolwiek, jednocześnie _o_c_e_n_i_a_m_y_ jako prawdziwe te wszystkie założenia, które prowadzą do uznania przyjętej przez nas w tym momencie metody działania za słuszną lub przynajmniej akceptowalną.

A wiara w sensie religijnym? To jest już cała kopalnia idei. Nie o te wykopaliska jednak tutaj chodzi, także dlatego, że jest w nich zbyt wielka różnorodność, by dało się w ten sposób do czegoś dojść poza supełkiem.

Przede wszystkim, przeciwstawianie wiary zdrowemu rozsądkowi to bardzo duże nieporozumienie. I nie tylko dlatego, że Einstein słusznie określił zdrowy rozsądek jako zbiór przesądów nabytych przez pierwsze dziesięć lat życia, ale również dlatego, że niezależnie od tego, o jakiej wierze mowa (czy o tej religijnej, czy o tej teoriopoznawczej), i tak wierzący wierzy na podstawie swojego zdrowego rozsądku. Rzadkie wyjątki potwierdzają tę regułę; potwierdzenie przez powtarzalne przypadki widzisz zaś w praktycznie każdej dyskusji, także i na tym forum i także i w tym wątku.


=================== @Kruchy ==================
Kruchy01 napisał:
A co nam jest jeszcze dane oprócz świata fizycznego?

Odwrotnie: a w jaki sposób dany jest nam świat fizyczny?

Nie kamień wpada ci do głowy, lecz masz pewne doznania. Prywatne, subiektywne - to jest podstawa, na bazie której budujesz sobie model obiektywności. Obiektywność, będąca podstawą idei świata fizycznego, jest pewnym sub-modelem wśród modeli subiektywnych! Ona jest zbudowana wyłącznie z subiektywnych doznań, tak wyselekcjonowanych że charakteryzują się pewną zdecydowaną powtarzalnością, co czyni je bardzo praktyczną przestrzenią dla wielu decyzji życiowych.

Kruchy04 napisał:
Nawet jeśli jest to jakaś wiara to i tak nie da się uciec od tego, że świat mi się objawia.

Nawet nie ma po co od tego uciekać, jak również nie ma po co uciekać od subiektywności będącej podstawą tego wszystkiego. Nie o uciekanie od czegokolwiek tutaj chodzi, lecz o konieczność znalezienia się w tym wszystkim. A to jest już królestwo subiektywnej wiary. Z samego faktu, że postrzegam kamień, nic dla mnie nie wynika.

Kruchy04 napisał:
Bóg, Jezus, anioły, grzech pierworodny, łaska i zmywanie grzechów podczas spowiedzi, jakoś mi się nie objawia. I to nazywamy wiarą, bo w to można tylko wierzyć.

Podobnie nie objawiam ci się ja ani nie objawia ci się Lucek; objawia ci się jedynie jakiś obraz, który nazywasz obrazem na siatkówce oka (bo tak wygląda model tego zjawiska w obiektywnej podprzestrzeni subiektywnych doznań) i który interpretujesz w pełni subiektywnie jako osoby takie, jak ty sam.

Kruchy04 napisał:
Jak śpię to w nic nie wierzę.

Jak masz marzenia senne, to coś w nich robisz, więc wierzysz. A bez marzeń sennych trudno mówić o tobie, także tobie samemu. Oto, co się dzieje: kładę się do łóżka, leżąc myślę sobie to i owo, myśli trochę się plączą, biegnę po łące pełnej kolorowych kwiatów a wokół fruwają dinozaury, idę po molo a tu z daleka widać rosnącą falę a poziom wody się zaczyna podnosić i dopiero gdy wskakuję razem z wszystkimi do samolotu, odzywa się alarm powodziowy, walę więc ręką w ten cholerny budzik i do tego okazuje się, że w nocy ugryzł mnie w ucho komar i teraz mnie ucho swędzi. Wszystko dzieje się "na jawie", choć czasami to jawa senna jest. Także ucho swędzi na jawie, "komar ugryzł mnie gdy spałem" to model zjawiska "swędzi mnie ucho" zbudowany w obiektywnej podprzestrzeni subiektywnych doznań, a nie realny wycinek rzeczywistości, podczas trwania której byłem a w nic nie wierzyłem.

Kruchy04 napisał:
Poza tym moja wiara jest weryfikowalna. Nie wiem, jak Ty, ale ja świat fizyczny widzę. Nie widzę natomiast nic z tego, co postulują religie.

Ano właśnie nie jest weryfikowalna. Doznania jako takie po prostu są (trudno więc nawet mówić o ich weryfikacji), natomiast jakiekolwiek _d_z_i_a_ł_a_n_i_e_ wymaga _i_n_t_e_r_p_r_e_t_a_c_j_i_ tych doznań - i tutaj zarówno wchodzi wiara jak i pojawia się niemożliwość weryfikacji. Weryfikacją nie jest tu stwierdzenie, że "kamień upadł tak, jak przewidywałem"; to nie jest weryfikacja wiary, lecz weryfikacja wiedzy o świecie fizycznym, natomiast działanie nie sprowadza się do mechanicznego rzutu kamieniem, lecz zachodzi w pełnym kontekście subiektywnym. Do którego należy na przykład uznanie, że rzut kamieniem nie prowadzi do żadnych skutków, których bym sobie nie życzył. Takim negatywnym skutkiem mógłby być nie tylko dowolny "efekt motyla" albo niezamierzona śmierć jakiegoś żyjątka przygniecionego spadającym kamieniem, ale na przykład (w zależności od tego, jak zbudowana jest nasza rzeczywistość):
- wyrządzenie nienaprawialnej krzywdy kupce kamieni;
- rozpoczęcie przenosin w nowe obszary rzeczywistości (jak w powieści "1q84" Harukiego Murakami - fajne, polecam);
- obudzenie się w inny sen (jak w jednej z bajek robotów Lema) lub zupełnie lecz niepożądanie (jak w powieści "Robot" Snerga-Wiśniewskiego: "my, postaci z jego snu, musimy dbać o to, by on się nigdy nie obudził")...
Możliwości jest nieskończenie wiele, a ty rzucając kamień przyjmujesz na ślepo i bez żadnej możliwości weryfikacji jedną z nich. Nawet widząc co się stało po rzuceniu kamieniem nie wiesz nadal, czy poprawnie wybrałeś, bo sam twój wybór dokonał się teraz już _w_ _p_r_z_e_s_z_ł_o_ś_c_i, a przeszłość nie należy do tego, co doznajesz; to nie są twoje doznania, twoje doznania to wspomnienia, a te są absolutnie bez żadnej gwarancji. Nie, nie da się wykoncypować żadnej wiary będącej zarazem weryfikowalną jak i stosowalną w praktyce.

Kruchy04 napisał:
Też zwyczajnie. Ale świat jest smutniejszy, bo nie ma w nim perspektywy życia wiecznego.
wuj napisał:
Nie chcę mi się całą wieczność śpiewać jakiemuś bóstwu, które przez miliony lat naszej planety dopuszczało, aby cierpiały i ginęły żywe stworzenia.

Mnie też. I tak się składa, że to nie jest moja wiara.

Kruchy04 napisał:
Chcę, aby moje istnienie ostatecznie wygasło. To nie jest smutna perspektywa. W tej perspektywie życie "tu i teraz" nabiera prawdziwego smaku i niepowtarzalnej jakości. I to czuję jako coś pięknego. A jak myślę o życiu wiecznym to odruch wymiotny czuję.

W takim świecie, w jaki wierzysz, jest to jedyna akceptowalna perspektywa. Ale to jest świat, w jaki wierzysz, a nie świat, o jakim wiesz że jest prawdziwą rzeczywistością.

Kruchy04 napisał:
Ponad to Biblia jednoznacznie naucza, ze dla Boga ważny jest jedynie on sam, jego wielkość, jego chwała

Nie. Ale o tym już jutro, bo teraz dzwoni na mnie taki jeden "cholerny budzik". Jutro niestety muszę wcześnie wstać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Śfinia Naczelna
Admin



Dołączył: 15 Sie 2006
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 23:13, 17 Sie 2020    Temat postu:

Nie tak dawno w wątku sąsiednim prosiłam za pomocą kija, żeby nie pojawiały się uprzejmości w pewnym stylu, do którego należy także życzenie "Jedź i nie wracaj". Albowiem skutkiem takiego niestandardowego przejawu miłości bliźniego będzie zjawisko filtra: jednostka, która czuje się na tyle osłabiona merytorycznie, że musi się do takich przejawów uciekać, zostanie wsparta technicznie ukryciem jej postów na danej stronie lub w danym wątku. Albo dla ochrony filtra przed przeciążeniem - nie daj Boże w całym dziale się ukryje od dnia nakazanego aż do dnia nakazanego.

Aby nie było potem, że "ojej, a gdzie i kiedy o tym było?", wklejam widoczny obrazek:



_____________________
PS. Wszelkie wyrazy sympatii, zarówno tej pozytywnej jak i tej negatywnej, proszę uprzejmie przekazywać w działach pomyślanych jako towarzyskie. To zmniejszy ryzyko eskalacji alergicznej.


Ostatnio zmieniony przez Śfinia Naczelna dnia Pon 23:25, 17 Sie 2020, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 6:09, 18 Sie 2020    Temat postu:

lucek napisał:
@ wuj
Twoja definicja wiary jest pozbawiona sensu, bo dotyczy każdego przekonania, zatem niczego nie wskazuje. Jest pojęciem nadmiarowym. Nie ma sposobu odróżnienia wiary od wiedzy innego niż "widzi mi się teraz". W szczególności, jak myślę uzgodniliśmy w wątku obok, z faktu, że u podstaw każdego systemu formalnego leży przyjęta bez uzasadnienia aksjomatyka, a każdy "dowód" jest jedynie uzasadnieniem w oparciu o założenia pierwotne, redukując się do nich, "dowód" wyróżnikiem tego co jest "wiarą", a co "wiedzą" również być nie może.

W dodatku, słowo "wiara" w znaczeniu, jakie lansujesz przy innej okazji:

wuj napisał:
Wiara to twierdzenie niesprawdzone: jego prawdziwość jest _n_i_e_u_d_o_w_o_d_n_i_o_n_a.

Wiedza to twierdzenie sprawdzone: jego prawdziwość została _u_d_o_w_o_d_n_i_o_n_a.


przyjmuje bardzo różne znaczenia, tu akurat czegoś w rodzaju hipotezy, podejrzenia, .... mniemania, innym razem jak z "kaktusem" wymysłu, żeby było fajnie, a w ostatnim poście, tak jak napisałem, każdego przekonania ("wszystko jest wiarą").

nie ma nic wspólnego ze znaczenim jakie ma w religii, które w linku [link widoczny dla zalogowanych] jest w przystepny sposób wyjaśnione:

http://www.biblia.start24.eu/22-Co-to-jest-wiara.html napisał:
Czym sie różni wiara od wiedzy

Wiedza to znajomość faktów zdobyta przez osobiste doświadczenie, obserwację lub studium. Wiara jest więc tym aspektem wiedzy, której sami nie doświadczyliśmy - a zdobyliśmy tylko przez studium tego zagadnienia.

Przykład: Zdobywając informację o Australii, zyskamy pewność, że ona istnieje. Będzie to wiedza nie zdobyta przez osobiste doświadczenie (wiara).


a przede wszystkim ze zdrowym rozsądkiem :D :wink:


wuj napisał:

lucek napisał:
Twoja definicja wiary jest pozbawiona sensu, bo dotyczy każdego przekonania, zatem niczego nie wskazuje.


Ach nie. Na to trzeba patrzeć przez pryzmat słowa "wiedza". Zauważ proszę, że słowo wiedza domaga się przymiotnika właśnie ze względu na to, że dowody konstytuujące wiedzę wymagają założeń i ów przymiotnik określa, o jakie założenia tutaj chodzi. Kiedy powiedzieliśmy więc "wiedza naukowa", to nie mówimy o wierze: w ramach nauki mamy do czynienia z _w_i_e_d_z_ą, nie z wiarą, i w ramach nauki _n_i_e_ _o_c_e_n_i_a_m_y_ prawdziwości założeń, które naukę konstytuują. Natomiast gdy _s_t_o_s_u_j_e_m_y_ wyniki badań naukowych do czegokolwiek co wykracza poza te badania, wtedy natychmiast wchodzimy w obszar wiary: stosując cokolwiek, jednocześnie _o_c_e_n_i_a_m_y_ jako prawdziwe te wszystkie założenia, które prowadzą do uznania przyjętej przez nas w tym momencie metody działania za słuszną lub przynajmniej akceptowalną.

A wiara w sensie religijnym? To jest już cała kopalnia idei. Nie o te wykopaliska jednak tutaj chodzi, także dlatego, że jest w nich zbyt wielka różnorodność, by dało się w ten sposób do czegoś dojść poza supełkiem.

Przede wszystkim, przeciwstawianie wiary zdrowemu rozsądkowi to bardzo duże nieporozumienie. I nie tylko dlatego, że Einstein słusznie określił zdrowy rozsądek jako zbiór przesądów nabytych przez pierwsze dziesięć lat życia, ale również dlatego, że niezależnie od tego, o jakiej wierze mowa (czy o tej religijnej, czy o tej teoriopoznawczej), i tak wierzący wierzy na podstawie swojego zdrowego rozsądku. Rzadkie wyjątki potwierdzają tę regułę; potwierdzenie przez powtarzalne przypadki widzisz zaś w praktycznie każdej dyskusji, także i na tym forum i także i w tym wątku.


Jak dla mnie to o czym wuj pisze to jedynie wirtualna, lingwistyczna rzeczywistość, nie wiele mająca wspólnego z realnym światem .... pozostanę przy swoim zdaniu.

Jedyne do czego mogę odnieść się merytorycznie, dodać, bardziej dla siebie i innych, bo do Ciebie jak widać nic nie dociera, to kwestia "założeń pierwotnych" i "dowodu".

1. "założenia pierwotne" mają swoje uzasadnienie
2. każde przekonanie ma swoje uzasadnienie
3. "dowód" to nic innego jak uzasadnienie
4. uzasadnienie "wiedzy" będąca konsekwencją "założeń pierwotnych" na tę samą moc co "założenia ... " tego rozumowania

Zatem cały wuja wywód jest pozbawiony dla mnie sensu, i oznacza "wszytko jest wiarą", czyli nonsensowność znaczenia, choćby poprzez nadmiarowość, def. słowa "wiara" w jakim wuj go używa ....

I na tym zakończę bo powtarzanie w kółko tego samego dla mnie nie ma sensu


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Wto 6:18, 18 Sie 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:09, 18 Sie 2020    Temat postu:

=================== @Kruchy ==================
Kruchy04 napisał:
Ponad to Biblia jednoznacznie naucza, ze dla Boga ważny jest jedynie on sam, jego wielkość, jego chwała

O tym, co Biblia naucza a czego nie naucza, można dyskutować długo i namiętnie. My też moglibyśmy to tutaj robić, lecz pewno to tylko by nas jeszcze bardziej rozproszyło. Zamiast tego zwróć po prostu uwagę na to, że chociażby chrześcijańskie wyznanie wiary mówi o Bogu, że "d_l_a_ _n_a_s_ ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba /.../ i stał się człowiekiem. Ukrzyżowany również _z_a_ _n_a_s"... Tak więc chrześcijanie nie wierzą w Boga, dla którego "ważny jest jedynie on sam, jego wielkość, jego chwała".

Kruchy04 napisał:
Bóg postanowił i przeprowadza całą historię zbawienia, która zawiera w sobie tyle strasznego cierpienia doczesnego i wiecznego dla wszystkich ludzi wyłącznie w tym celu, aby zademonstrować swoja dobroć dla swoich wybranych wyłącznie w tym celu, aby być gorliwie chwalonym przez nich przez całą wieczność.

Nie znam nikogo wierzącego w Boga, kto by w coś takiego wierzył. A przynajmniej nikt mi się jeszcze do takiej wiary nie przyznał - i nic dziwnego, bo wiara tego rodzaju jest zwykle nazywana satanizmem.

wuj napisał:
I na takim świecie nie tylko działać muszą jakieś automatyczne "prawa natury", prowadzące jak wiadomo do wszelakich problemów związanych z naturą, od chorób począwszy na katastrofach i śmierci skończywszy, ale także musi być na takim świecie pełno omyłek.
Kruchy04 napisał:
Jaki wynalazek taki konstruktor. : )

Masz pomysł na alternatywę? Dawaj, to omówimy.



=================== @Fedor ==================
Fedor do Kruchego napisał:
A skąd wiesz, że cierpienie jest czymś "złym"? "Zło" i "dobro" to kategorie religijne.

Zło i dobro to kategorie etyczne. Religijne ujęcie przedstawia je w pewnym świetle charakterystycznym dla danej religii, ale to tylko naświetlenie, a nie sama istota tych pojęć. Ogólnie, zło i dobro wartościują zdarzenia według skutków, jakie zdarzenia te niosą dla osoby, której dotyczą. Zło czymś szkodliwym dla tej osoby, dobro jest natomiast czymś dla niej korzystnym.

fedor napisał:
Aby udowodnić wyższość swojej opinii nad jego opinią musiałbyś odwołać się do jakiegoś obiektywnego sądu.

Odwoływanie się do obiektywnego sądu wcale nie jest konieczne - tym bardziej, że samo uznanie sądu za obiektywny zawsze wymaga przyjęcia pewnych subiektywnych założeń, czyniąc tego typu zarzut obosiecznym.

A czy ateista ma z konieczności jakiś problem nie do pokonania, gdy ogłasza coś ewidentnym złem lub ewidentnym dobrem? Też niekoniecznie, bo dobro i zło mają dwie strony: fenomenologiczną i interpretacyjną. Fenomenologicznie, dobro i zło są tym, co _o_d_c_z_u_w_a_m_y: poszczególne zdarzenia odczuwamy jako dobre (to te, które chcielibyśmy przedłużać i powielać), jako złe (to te, które chcielibyśmy skracać i których chcielibyśmy unikać) i jako obojętne. To są odczucia nadające podstawowy sens pojęciom dobra i zła i na tej podstawie budowany jest interpretacyjny gmach etyki. Każde celowe działanie kierowane jest interpretacją, a interpretacyjne dobro i zło są po prostu ekstrapolacją tych podstawowych odczuć na tak długi odcinek czasu, jaki wydaje się sensowny w ramach danego poglądu na świat czy po prostu w ramach danego zagadnienia. I teraz co może z tym zrobić ateista, a co robi zazwyczaj teista?

Teista wierzący w życie wieczne ekstrapoluje dobro i zło na wieczność. Z tej perspektywy w miarę łatwo "wygładzić" chwilowe złe doświadczenia i uzyskać całkowity wypadkowy efekt dobra; to tylko kwestia tego, jak długi czas gotowi jesteśmy przypisać możliwości trwania tego, co złe.

Ateista ma tutaj trudniej, bo u niego bilans dobra i zła musi być rozliczony zazwyczaj najpóźniej do dnia śmierci człowieka, a najlepiej w okresach znacznie krótszych. (Teista może patrzeć na dobro i zło także i z tej lokalnej perspektywy i raczej każdy z nas to robi - tyle, że teistom zostaje jeszcze ta bardziej globalna perspektywa, na którą ateista z reguły nie może sobie pozwolić.) To w efekcie znacznie bardziej akcentuje rolę dobra i zła w sensie fenomenologicznym, rzecz jasna kosztem ich interpretacyjnego sensu; w ekstremalnych przypadkach może to przyjmować formę bezkrytycznego hedonizmu, ale bądźmy uczciwi, o konsekwentnego hedonistę wcale nie jest łatwo. W praktyce obiektywne podejście ateisty do dobra i zła oznacza po prostu dokładnie to, z czym zgodzi się chyba każdy teista, bo rzecz jest uniwersalna: "Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe". To jest pragmatyczna implementacja fenomenologii dobra i zła w minimalistycznej interpretacji, sprowadzającej się do: staraj się nie zmuszać ludzi do tego, by robili z sobą rzeczy, których zdecydowanie chcą unikać, a jeśli już czujesz się przekonany, że innego wyjścia nie masz, to pamiętaj, że jeśli jednak się pomylisz, wtedy świat się na ciebie zawali i to z twojej własnej winy. Na podobnej zasadzie mówi się, że "moja wolność kończy się tam, gdzie twoja się zaczyna".

Dla kompletu warto rozważyć tu jeszcze trzecią kategorię, a mianowicie teistów niewierzących w życie wieczne. W ich przypadku wyrazisty staje się dodatkowy, typowo teistyczny aspekt interpretowanego dobra i zła: dobro i zło jako to, co człowiek czyni Bogu. Teista może uznać (i o ile wiem, zazwyczaj uznaje), że Bogu pewne nasze czyny podobają się, a inne Mu się nie podobają. Pewien jezuita potrafił mi oświadczyć: ponieważ Bóg jest nieskończonym, to każde Jego odczucie dobra i zła liczy się z nieskończoną wagą, przeważając tym wszelkie odczucia stworzeń, i wobec tego jeśli jakieś działanie stworzenia choć odrobinę uraża odczucia Boga, to jest to działanie nieskończenie złe i tylko nieskończone miłosierdzie Boga może takie stworzenie uratować przed absolutnie słuszną, nieskończenie okrutną boską zemstą (nie użył słów zemsta i okrucieństwo, użył słów sprawiedliwość i piekło). W takich przypadkach wychodzi na jaw problem _t_e_i_s_t_y: tak postrzegany Bóg staje się istotą nieskończenie niestabilną emocjonalnie i utrzymującą się w równowadze jedynie za pomocą równie nieskończonego tłumika złych emocji, zwaną miłosierdziem bożym. Nieskończona emocja podzielona przez nieskończone tłumienie daje niestety dowolny wynik, co skutkuje tym, że tak budowane systemy teologiczne mają matematycznie charakter chaotyczny: bez problemu generują wymóg przemocy o dowolnej skali, rzekomo niezbędnej do tego, by uchronić przed słuszną karą bożą albo samego winnego łamania bożego prawa, albo wręcz i resztę świata (w tym przypadku kara nastąpiłaby, bo reszta ta nie wykazała się dostateczną gorliwością w zwalczaniu nieprawości). Tego typu tendencje występują niestety w każdej religii; w niektórych okresach dominują, niekiedy zanikają, ale zagrożeniem są zawsze i wszędzie. I stąd niepokój ateistów, bo gdy taka "święta" agresja wybucha, to oni w naturalny sposób stają się jej pierwszymi ofiarami...

No i rzecz jasna ten aspekt "dobro i zło jako to, co człowiek czyni Bogu" nie jest zarezerwowany jedynie dla teistów niewierzących w życie wieczne (wszak trudno taką wiarę zarzucać jezuicie); po prostu u tych ostatnich najłatwiej wychodzi on na pierwszy plan...

fedor napisał:
W światopoglądzie ateisty nie ma żadnej moralnej różnicy między zjedzeniem własnych dzieci i zjedzeniem dyni na obiad. Taki zarzut postawił ateistom Jeff Durbin w czasie debaty i nie byli w stanie go odeprzeć przez całą resztę debaty, choć było ich trzech: /.../ Wcześniej Durbin zapytał ateistów czy są tylko pyłem gwiezdnym bo ateista Sagan stwierdził, że jesteśmy tylko pyłem gwiezdnym. Potwierdzili, że tak jest. Jeśli jesteś tylko pyłem gwiezdnym to jaki sens mają wszystkie twoje oceny o tym co jest "dobre" albo "złe"? Żadnego. Pył gwiezdny to tylko pył gwiezdny i tyle

Jak widać, słabych miał przeciwników. Pył gwiezdny nie ma tu żadnego znaczenia. Potrzeba i wystarcza, że ten pył odczuwa krzywdę i przyjemność. Pył, duch, nazwij ten podkład jak się żywnie podoba. Jak boli, to jest fenomenologiczne źle i w ten sposób argumentacja Durbina rozpływa się we mgle już na samym wstępie.


=================== @Hello ==================
Hello napisał:
Jeśli zapomniałeś o co chodziło, to se poszukaj.
Wprawdzie miewam zaniki pamięci, ale nie do tego stopnia... i se poszukałem...! :)
http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/dowody-na-istnienie-boga,9715.htm

A teraz jeszcze zacytuj po ludzku fragment, który masz na myśli, i jeśli faktycznie masz do niego jakiś zarzut lub pytanie, to bądź łaskaw je sformułować pod tymże zacytowanym fragmentem. Link też możesz wtedy powtórzyć, przyda się do sprawdzenia pełnego kontekstu.


=================== @Lucek ==================
lucek napisał:
Jak dla mnie to o czym wuj pisze to jedynie wirtualna, lingwistyczna rzeczywistość, nie wiele mająca wspólnego z realnym światem .... pozostanę przy swoim zdaniu.

Ja uzasadniłem, że jest odwrotnie. Jak widać, nie załapało, nawet na tyle, byś sformułował jakieś konkretne zarzuty. Ale trudno, przecież nie będę ci tu wywlekał mózgu ciągnąc za język... Jak zechcesz usłyszeć konkretną odpowiedź, to sam ukonkretnisz uwagi.

lucek napisał:
kwestia "założeń pierwotnych" i "dowodu".

1. "założenia pierwotne" mają swoje uzasadnienie
2. każde przekonanie ma swoje uzasadnienie
3. "dowód" to nic innego jak uzasadnienie
4. uzasadnienie "wiedzy" będąca konsekwencją "założeń pierwotnych" na tę samą moc co "założenia ... " tego rozumowania

Wszystko prawda - tyle, że w tak ogólnikowym i wieloznacznym sformułowaniu prowadzi to wyłącznie do konfuzji w rodzaju "nauka i magia są warte tyle samo". Króciutko:

lucek napisał:
1. "założenia pierwotne" mają swoje uzasadnienie

Jasne. Są przyjmowane, bo "wydają się słuszne", lub dlatego, że słuszne wydają się wnioski z tych założeń wypływające. To jest uzasadnienie mocy "wydaje mi się".

lucek napisał:
2. każde przekonanie ma swoje uzasadnienie

Jasne. Tyle, że te uzasadnienia bywają albo mocy "wydaje mi się", albo mocy "wynikają z założeń pierwotnych". To bardzo duża różnica, bo każde nowe "wydaje mi się" dodaje nowy aksjomat, co błyskawicznie prowadzi do systemu, nad którym utraciło się jakąkolwiek kontrolę i który żyje swoim własnym, w pełni chaotycznym życiem. Dlatego warto utrzymywać ilość aksjomatów na tak niskim poziomie, jak to tylko możliwe. Temu zresztą służą od niepamiętnych czasów nie tylko takie konstrukcje, jak wszelkiego rodzaju nauki oraz systemy filozoficzne i religijne, ale nawet i sam język.

lucek napisał:
3. "dowód" to nic innego jak uzasadnienie

Jasne. Tyle, że to nie jest uzasadnienie mocy "wydaje mi się", lecz mocy "wynika z". Jeśli wciąż nie jest jasne, na czym polega istotna różnica, to patrz proszę omówienie punktu 2.

lucek napisał:
4. uzasadnienie "wiedzy" będąca konsekwencją "założeń pierwotnych" na tę samą moc co "założenia ... " tego rozumowania

Tylko w sensie, że wszystko tak czy owak sprowadza się do takiego czy innego zbioru aksjomatów. Krytyczna wręcz różnica polega na tym, w jaki sposób się sprowadza. Jeśli wciąż nie jest jasne, na czym polega istotna różnica, to patrz proszę omówienie punktów 2 i 3.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2667
Przeczytał: 76 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:15, 19 Sie 2020    Temat postu:

Wujuzbuju, okopałeś się w jednym temacie i poza niego raczej nie wychodzisz więc pozwolisz, że zadam ci pytanie właśnie tutaj :)

Rozkminiam temat symetryczności wiary pomiędzy teistą i ateistą i ciekaw jestem twojego punktu widzenia.

Chodzi o szczególny przypadek tej wiary. Zazwyczaj jest tak, że teista wierzy, że wszechświat i człowiek ma jakieś przeznaczenie i cel. Np. takim uniwersalnym celem człowieka jest dążyć do tego, by po śmierci trafić do społeczności istot zbawionych. Ogólnie chodzi o to, że jest jakiś uniwersalny zamysł, któremu dobrze by było się "podporządkować". Chociaż może słowo "podporządkować" nie najlepiej brzmi, bo sugeruje, że jesteśmy nie tyle, co dziećmi Boga, a Jego żołnierzami, a chyba nie o to w miłości chodzi :) No, ale myślę, że Wuju rozumiesz, co mam namyśli.

Dołóżmy do tej układanki dwóch ateistów. Jeden ateista to taki ateista "z krwi i kości", co twardo twierdzi, że Boga nie ma, a wszechświat i człowiek nie ma żadnego celu i przeznaczenia. Każdy sobie sam wymyśla własny sens i nic ponad to nie ma.
Trzeci ateista skromnie tylko zauważy, że nie wie, czy wszechświat i człowiek mają jakiś odgórny sens, ale on w to nie wierzy w żaden nadrzędny cel, dla którego mielibyśmy zostać stworzeni, a zatem sami nadajemy sobie znaczenie i cel i to jest fakt. Cel tworzymy sobie sami.

O ile nie ma wątpliwości, że pomiędzy teistą i ateistą radykalnym symetria wiary jest faktem to nie mam pewności, co do tej symetrii między teistą,a ostatnim ateistą. Ja nie jestem wstanie ateiście udowodnić, że istnieje jakiś nadrzędny cel, dla którego każdy został stworzony, ale on za to jest wstanie wykazać, że każdy sobie sam jakieś cele tworzy samemu (nawet teista, tylko teista prócz tych pomniejszych lokalnych życiowych celów dodaje jeszcze jakiś nadrzędny).

Jak oceniasz sytuację trzeciego ateisty? Czy to jest taka sama poznawczo wiara, jak wiara teisty?

Piszę o tym, bo czuję pewien niesmak dyskusyjny :) Niby niewinne przekonanie, że sami nadajemy sobie znaczenie i cel. Cel tworzymy sobie sami., które wprost nie ujmuje, że nie ma nadrzędnego celu, ale pośrednio, między wierszami jakby ateista do takiej konkluzji właśnie zmierzał.

Ponad to ateista może skwitować, że to przekonanie jest przekonaniem domyślnym, bo nawet ja (jako teista) przecież sam nadałem znaczenie i cel w tym sensie, że przyjąłem, że istnieje jakiś nadrzędny cel dla wszystkich istot.

Podobno Wuju jesteś mistrzem w udowadnianiu ateistom ich wiary więc, jak to jest, w takim rozumowaniu ateisty, kryje się jakaś uniwersalna wiara, która nie jest bardziej uprzywilejowana od wiary teisty, czy może w tym przypadku wiara ateisty jest wiarą domyślną dla każdego i to teista rozszerza pakiet wiary? ;-P


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Śro 0:17, 19 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 1:54, 19 Sie 2020    Temat postu:

wuj napisał:
lucek napisał:
1. "założenia pierwotne" mają swoje uzasadnienie


Jasne. Są przyjmowane, bo "wydają się słuszne", lub dlatego, że słuszne wydają się wnioski z tych założeń wypływające. To jest uzasadnienie mocy "wydaje mi się".


mam nadzieję, że tu i w całym swoim wywodzie jaja sobie robisz, bo w przeciwnym razie to ciężka paranoja.

"założenie" jak sama nazwa wskazuje jest założeniem, nie "wydaje się słuszne", a "przyjmuję za słuszne" dla danego rozumowania i oznacza, że wnioski z tego rozumowania są słuszne dla tego założenia, a nie dla innego

Stąd, to co "udowodnione" na mocy założeń, ma moc założenia.

Jeśli więc twierdzisz, że wiarą jest to, co niedowiedzione (co jest bzdurą) to wszystko jest wiarą, czyli słowo "wiara" nie wskazuje na nic szczególnego jakiegokolwiek przekonania, i znaczy tyle samo co przekonanie - czyli nic nie znaczy


Ponadto "wiara" nie jest własnością twierdzenia, przekonania. "Wiara" jest stosunkiem osoby danego stwierdzenia.

To samo stwierdzenie, dla jednego jest wiarą, dla drugiego wiedzą.

np. "wczoraj widziałem słonia w zoo"

- ja wiem, czy byłem w zoo i widziałem słonia
- ty, możesz mi w to wierzyć lub nie

zważywszy, że najcięższy idiota by to zrozumiał, to na tym zakończę ;)


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Śro 6:00, 19 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 9 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 9:26, 19 Sie 2020    Temat postu:

wujzbuj napisał:
Odwrotnie: a w jaki sposób dany jest nam świat fizyczny?

Nie kamień wpada ci do głowy, lecz masz pewne doznania. Prywatne, subiektywne - to jest podstawa, na bazie której budujesz sobie model obiektywności. Obiektywność, będąca podstawą idei świata fizycznego, jest pewnym sub-modelem wśród modeli subiektywnych! Ona jest zbudowana wyłącznie z subiektywnych doznań, tak wyselekcjonowanych że charakteryzują się pewną zdecydowaną powtarzalnością, co czyni je bardzo praktyczną przestrzenią dla wielu decyzji życiowych.


Nie ważne w jaki sposób jest nam dany świat fizyczny (czy ogólnie natura, tu link z obrazkami: [link widoczny dla zalogowanych] )

Mogę za wujem powiedzieć, że mam doznania, które budują mi podstawę idei świata fizycznego [link widoczny dla zalogowanych] ale nadal w tych doznaniach nie mam tego, co głoszą jakiekolwiek religie. Nie mam w doznaniach Boga, aniołów, grzechu pierworodnego, odpuszczania grzechów, łaski, szatana, opętań, cudów, miłości Boga itp. I nagle przychodzi teista, który mówi, że takie rzeczy istnieją, bo tak jest napisane (czasem nie wprost napisane) w książce z przed 2000 lat.

Cytat:
Nawet nie ma po co od tego uciekać, jak również nie ma po co uciekać od subiektywności będącej podstawą tego wszystkiego. Nie o uciekanie od czegokolwiek tutaj chodzi, lecz o konieczność znalezienia się w tym wszystkim. A to jest już królestwo subiektywnej wiary. Z samego faktu, że postrzegam kamień, nic dla mnie nie wynika.


Ale ja się nie boję przyznać, że w coś wierzę. Wierzę, że wszystko jest wszechświatem, wierzę, że mam przed sobą całe życie do przeżycia, wierzę w miłość, szczęście oraz inne uczucia, wierzę, że świat który mnie otacza jest realny, wierzę, że mój i innych czas życia jest skończony i nigdy już nie będzie drugiej szansy, wierzę, że życie to proces.

Cytat:
Podobnie nie objawiam ci się ja ani nie objawia ci się Lucek; objawia ci się jedynie jakiś obraz, który nazywasz obrazem na siatkówce oka (bo tak wygląda model tego zjawiska w obiektywnej podprzestrzeni subiektywnych doznań) i który interpretujesz w pełni subiektywnie jako osoby takie, jak ty sam.


Ale mam na podstawie czego interpretować, że istnieją osoby takie jak ja. I ten obraz jest ciągły, ponad to mogę to, co interpretuję jako takie osoby jak ja dotknąć, usłyszeć, zobaczyć!

Chcesz zrównać wiarę w istnienie świata (natury) i ludzi, których mogę dotknąć, zobaczyć, usłyszeć, rozmawiać twarzą w twarz i powtarzać to wiele razy, z wiarą w religijne byty, które są niefalsyfikowane i nie powtórzyły się ani razu.

Cytat:
Ano właśnie nie jest weryfikowalna. Doznania jako takie po prostu są


Ja nie wiem, jak wuj widzi świat. Chyba widzimy go inaczej. Ja doznaję tego, co nazywam światem (https://pl.wikipedia.org/wiki/Natura) i to widzę, słyszę, czuję, i mogę korzystać z elementów tego świata np. mogę sobie popływać w rzeczce. A jeśli chodzi o niebo to mogę o nim co najwyżej przeczytać w książce wydanej ponad 2000 lat temu. Rozumiesz różnice?
To teista powołuje do istnienia pewną dodatkową rzeczywistość, pewny nowy wymiar ("nadrzeczywistość"), ponieważ wyjaśnienie świata poprzez procesy wewnątrz świata są dla niego niesatysfakcjonujące (i ok, może mieć do tego prawo), i nieuczciwość teisty polega na tym, że jednocześnie imputuje konieczność posiadania lustrzanych wyobrażeń na temat "nadrzeczywistości" u każdego ateisty.

Cytat:
Mnie też. I tak się składa, że to nie jest moja wiara.


Ale już akceptujesz, ze Twój Bóg stworzył swiat,w którym przez miliony lat cierpiały i umierały zwierzęta? Komuś ten ocean cierpienia jest potrzebny? Do której wizji świata lepiej pasuje ten fakt? Do wizji, w której Bóg nie istnieje, a my jesteśmy tylko rezultatem natury, czy dobrego wszechmocnego Boga, który nie chce cierpienia swoich stworzeń?

Cytat:
Masz pomysł na alternatywę? Dawaj, to omówimy.


Nie mam i chyba nie muszę mieć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 9 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 9:35, 19 Sie 2020    Temat postu:

Jak miło popatrzeć, jak fedor nagle udaje, że nie istnieje. No i gdzie są te jego argumenty? Nie ma w debacie, co należy odpowiadać? I tak się kończy apologetyka wyczytana z filmików.


Wuju, a może dla rozrywki przez tydzień pobawisz się na forum w ateistę? Podobno, kiedyś byłeś. Wróć proszę na kilka dni do swojej starej wersji i pokaż, jak wymiatasz, jako ateista?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Azael




Dołączył: 03 Cze 2016
Posty: 906
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:50, 19 Sie 2020    Temat postu:

Semele napisał:
Wuju a jak wg Ciebie żyje się jakby Boga nie było????
wujzbuj napisał:
Też zwyczajnie. Ale świat jest smutniejszy, bo nie ma w nim perspektywy życia wiecznego.


Czy Wuj ogólnie twierdzi, że przekonanie "mam wiarę na szczęśliwe życie tu na ziemi" jest tak samo pewną wiarą, jak wiara np.w Boga? kiedy ktoś mówi, że ma nadzieję na szczęśliwe życie, albo, że w to "wierzy" (w znaczeniu: ma wysoki poziom zaufania) to nie jest to niczym nie poparte, ponieważ obserwujemy szczęśliwych ludzi w rzeczywistości. Natomiast rzeczy nadprzyrodzonych, jak bogowie, już nie. :mrgreen:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:21, 19 Sie 2020    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Jak miło popatrzeć, jak fedor nagle udaje, że nie istnieje. No i gdzie są te jego argumenty? Nie ma w debacie, co należy odpowiadać?


Przecież ty już od ponad tygodnia nie odpowiadasz na żadne moje posty. Ze wszystkich dyskusji ze mną już zwiałeś. Tu kilka ostatnich dyskusji ze mną z tego lata, z których zwiałeś:

http://www.sfinia.fora.pl/gwiezdne-wojny,61/zbanowana-odpowiedz-kruchemu04,16739.html

http://www.sfinia.fora.pl/rozbieranie-irracjonalizmu,29/bog-kamien-logika,16899-125.html

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/wolna-wola-to-iluzja,14159-275.html#545523

http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/niewygodne-pytania,16957-25.html#544393

http://www.sfinia.fora.pl/religie-i-wyznania,6/pokora,16969-25.html#544691

http://www.sfinia.fora.pl/aktualnosci,23/nowe-ciekawe-ksiazki,17023.html#544507

http://www.sfinia.fora.pl/linkownia,22/elitarni-naukowcy-nie-maja-elitarnych-argumentow-za-ateizmem,17009.html#544267

Aż tyle dyskusji, z których zwiałeś, zaledwie w ciągu ostatnich dwóch miesięcy

No więc kto tu komu nie odpowiada

Nie wspominam o innych dyskusjach ze mną na przestrzeni ostatnich miesięcy, z których też zwiałeś (z wszystkich co do jednej)

Więc chyba coś ci się pomieszało skoro oczekujesz teraz, że będę jeszcze odpowiadał na twoje posty kierowane przez ciebie do Jarka. Jarek sam ci odpowie


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 17:26, 19 Sie 2020, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23086
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:02, 19 Sie 2020    Temat postu:

Azael napisał:
Semele napisał:
Wuju a jak wg Ciebie żyje się jakby Boga nie było????
wujzbuj napisał:
Też zwyczajnie. Ale świat jest smutniejszy, bo nie ma w nim perspektywy życia wiecznego.


Czy Wuj ogólnie twierdzi, że przekonanie "mam wiarę na szczęśliwe życie tu na ziemi" jest tak samo pewną wiarą, jak wiara np.w Boga? kiedy ktoś mówi, że ma nadzieję na szczęśliwe życie, albo, że w to "wierzy" (w znaczeniu: ma wysoki poziom zaufania) to nie jest to niczym nie poparte, ponieważ obserwujemy szczęśliwych ludzi w rzeczywistości. Natomiast rzeczy nadprzyrodzonych, jak bogowie, już nie. :mrgreen:


Azaelu , nie chce już wuja dręczyć i zaczepiać. Fedor mnie odstrasza.Nie wiem jaka jest interakcja na forum między apologetykami.

Nie chcę się wcinać.
Dzięki za tak miłe pytanie..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:44, 19 Sie 2020    Temat postu:

Skoro się prosisz to masz moją odpowiedź jeszcze przed Jarkiem:

Kruchy04 napisał:
wujzbuj napisał:
Odwrotnie: a w jaki sposób dany jest nam świat fizyczny?

Nie kamień wpada ci do głowy, lecz masz pewne doznania. Prywatne, subiektywne - to jest podstawa, na bazie której budujesz sobie model obiektywności. Obiektywność, będąca podstawą idei świata fizycznego, jest pewnym sub-modelem wśród modeli subiektywnych! Ona jest zbudowana wyłącznie z subiektywnych doznań, tak wyselekcjonowanych że charakteryzują się pewną zdecydowaną powtarzalnością, co czyni je bardzo praktyczną przestrzenią dla wielu decyzji życiowych.


Nie ważne w jaki sposób jest nam dany świat fizyczny (czy ogólnie natura, tu link z obrazkami: [link widoczny dla zalogowanych] )

Mogę za wujem powiedzieć, że mam doznania, które budują mi podstawę idei świata fizycznego [link widoczny dla zalogowanych] ale nadal w tych doznaniach nie mam tego, co głoszą jakiekolwiek religie. Nie mam w doznaniach Boga, aniołów, grzechu pierworodnego, odpuszczania grzechów, łaski, szatana, opętań, cudów, miłości Boga itp. I nagle przychodzi teista, który mówi, że takie rzeczy istnieją, bo tak jest napisane (czasem nie wprost napisane) w książce z przed 2000 lat


Z tego, że masz jakieś "doznania" nic nie wynika bo te doznania mogą być fałszywe. Nawet jeśli byłyby one prawdziwe to i tak nie wiesz czy je poprawnie zinterpretowałeś. Nie masz żadnego dowodu na to, że twoje "doznania" są prawdziwe i stanowią jakąś kantowską noumenalną rzeczywistość samą w sobie. Poza tym nie masz też żadnego dowodu na to, że przekonania oparte na "doznaniach" mają jakąś wyższość nad dowolnymi innymi przekonaniami. Przekonaniom opartym na doznaniach przypisujesz wyższość w sposób czysto arbitralny bo ta wyższość z samych tych doznań nie wynika w żaden sposób. Tak więc wygłosiłeś jak na razie tylko pewną arbitralną opinię w temacie priorytetu swoich doznań. Nic więcej z tego nie wynika

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Nawet nie ma po co od tego uciekać, jak również nie ma po co uciekać od subiektywności będącej podstawą tego wszystkiego. Nie o uciekanie od czegokolwiek tutaj chodzi, lecz o konieczność znalezienia się w tym wszystkim. A to jest już królestwo subiektywnej wiary. Z samego faktu, że postrzegam kamień, nic dla mnie nie wynika.


Ale ja się nie boję przyznać, że w coś wierzę. Wierzę, że wszystko jest wszechświatem, wierzę, że mam przed sobą całe życie do przeżycia, wierzę w miłość, szczęście oraz inne uczucia, wierzę, że świat który mnie otacza jest realny, wierzę, że mój i innych czas życia jest skończony i nigdy już nie będzie drugiej szansy, wierzę, że życie to proces


Skoro masz tylko wiarę to nie masz żadnej podstawy aby uznawać lepszość swej wiary nad innymi wiarami

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Podobnie nie objawiam ci się ja ani nie objawia ci się Lucek; objawia ci się jedynie jakiś obraz, który nazywasz obrazem na siatkówce oka (bo tak wygląda model tego zjawiska w obiektywnej podprzestrzeni subiektywnych doznań) i który interpretujesz w pełni subiektywnie jako osoby takie, jak ty sam.


Ale mam na podstawie czego interpretować, że istnieją osoby takie jak ja. I ten obraz jest ciągły, ponad to mogę to, co interpretuję jako takie osoby jak ja dotknąć, usłyszeć, zobaczyć!


To wszystko możesz zrobić też we śnie lub w czasie dowolnej halucynacji więc co z tego

Kruchy04 napisał:
Chcesz zrównać wiarę w istnienie świata (natury) i ludzi, których mogę dotknąć, zobaczyć, usłyszeć, rozmawiać twarzą w twarz i powtarzać to wiele razy, z wiarą w religijne byty, które są niefalsyfikowane i nie powtórzyły się ani razu


Falsyfikowalność to utopia:

[link widoczny dla zalogowanych]

Mało który ateista o tym wie ale zdanie egzystencjalne "istnieją ludzie" też jest niefalsyfikowalne. Poza tym wywlokłeś też kryterium "powtarzalności". Ale nie masz żadnego argumentu za tym, że powtarzalność zwiększa wiarygodność. Powtarzać się mogą też złudzenia, omamy, anomalie lub fluktuacje. Kryterium oparte na powtarzalności upada ponadto w świetle tego, że pewne rzeczy mogą się zdarzyć tylko raz. Na przykład początek Wszechświata w obecnej postaci lub twoje narodziny też zdarzyły się tylko raz. Nie odrzucasz jednak tych wydarzeń z powodu ich jednorazowości i tym samym generujesz niekonsekwencję w swych poglądach

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Ano właśnie nie jest weryfikowalna. Doznania jako takie po prostu są


Ja nie wiem, jak wuj widzi świat. Chyba widzimy go inaczej. Ja doznaję tego, co nazywam światem (https://pl.wikipedia.org/wiki/Natura) i to widzę, słyszę, czuję, i mogę korzystać z elementów tego świata np. mogę sobie popływać w rzeczce. A jeśli chodzi o niebo to mogę o nim co najwyżej przeczytać w książce wydanej ponad 2000 lat temu. Rozumiesz różnice?


Znowu argumentacja oparta na arbitralnie przypisanej wyższości twego "doznania" nad innymi przekonaniami. Ale tej wyższości nie wykazałeś. Odsyłam do tego co pisałem już wyżej na temat "doznania"

Kruchy04 napisał:
To teista powołuje do istnienia pewną dodatkową rzeczywistość, pewny nowy wymiar ("nadrzeczywistość"), ponieważ wyjaśnienie świata poprzez procesy wewnątrz świata są dla niego niesatysfakcjonujące (i ok, może mieć do tego prawo), i nieuczciwość teisty polega na tym, że jednocześnie imputuje konieczność posiadania lustrzanych wyobrażeń na temat "nadrzeczywistości" u każdego ateisty


Nie wiesz co to jest "rzeczywistość", ani nie potrafisz określić jej zakresu, więc nie możesz stwierdzić co w niej jest "nadmiarowe", a co nie. To proste:

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Mnie też. I tak się składa, że to nie jest moja wiara.


Ale już akceptujesz, ze Twój Bóg stworzył swiat,w którym przez miliony lat cierpiały i umierały zwierzęta? Komuś ten ocean cierpienia jest potrzebny? Do której wizji świata lepiej pasuje ten fakt? Do wizji, w której Bóg nie istnieje, a my jesteśmy tylko rezultatem natury, czy dobrego wszechmocnego Boga, który nie chce cierpienia swoich stworzeń?


Odpowiedź w tej kwestii jest u Plantingi:

[link widoczny dla zalogowanych]

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Masz pomysł na alternatywę? Dawaj, to omówimy.


Nie mam i chyba nie muszę mieć.


No więc z czym do ludzi :mrgreen:

wujzbój napisał:
Jak widać, słabych miał przeciwników. Pył gwiezdny nie ma tu żadnego znaczenia. Potrzeba i wystarcza, że ten pył odczuwa krzywdę i przyjemność. Pył, duch, nazwij ten podkład jak się żywnie podoba. Jak boli, to jest fenomenologiczne źle i w ten sposób argumentacja Durbina rozpływa się we mgle już na samym wstępie


To widać, że dalszego ciągu dyskusji z Durbinem już nie obejrzałeś bo ateiści też użyli tego argumentu i Durbin odpowiedział: "So what?". Jeśli Boga nie ma to poczucie krzywdy i przyjemności jest bez znaczenia jako argument i po prostu dzieje się, będąc tylko informacją neuronów, niczym nie różniącą się od tej samej informacji neuronów o potrzebie beknięcia lub oddania moczu. Nie ma przejścia od "jest" do "powinno" w kategorie moralne, co wiemy już od Hume'a. Poświęć chwilę czasu i obejrzyj te dwa filmiki:

https://www.youtube.com/watch?v=L8-ai4F1zI8

https://www.youtube.com/watch?v=gNtCYmGsdog

Warto przejrzeć też dyskusje na ten temat na forum, które już były:

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/istnienie-boga-a-zlo,13309.html

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/ateisci-a-moralnosc-etyka-wewnetrzne-sprzecznosci,9043.html


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 16:25, 19 Sie 2020, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:28, 19 Sie 2020    Temat postu:

======================= @Lucek ====================
lucek napisał:
1. "założenia pierwotne" mają swoje uzasadnienie
wuj napisał:
Jasne. Są przyjmowane, bo "wydają się słuszne", lub dlatego, że słuszne wydają się wnioski z tych założeń wypływające. To jest uzasadnienie mocy "wydaje mi się".
lucek napisał:
"założenie" jak sama nazwa wskazuje jest założeniem, nie "wydaje się słuszne", a "przyjmuję za słuszne" dla danego rozumowania i oznacza, że wnioski z tego rozumowania są słuszne dla tego założenia, a nie dla innego

Jeśli kto mówi, że założenia pierwotne mają swoje uzasadnienia, to mówi z sensem jedynie jeśli ma na myśli to, że to uzasadnienie polega na "te założenia wydają mi się słuszne". Wtedy to ma sens, bo przyjmuje się (w życiu, nie dla zabawy) tylko takie założenia, które słuszne mu się wydają; przyjmowanie w życiu założeń, które przyjmującemu wydają się niesłuszne, nie wydaje się być specjalnie popularnym sportem, prawda? Pytanie kontrolne: a co jeśli się ma do wyboru założenia sprawiające wrażenie słusznych, wykluczające się z nimi założenia sprawiające wrażenie niesłusznych, oraz wykluczające się z nimi wszystkimi założenia sprawiające wrażenie nie wiadomo jakie?

lucek poprzednio napisał:
1. "założenia pierwotne" mają swoje uzasadnienie
2. każde przekonanie ma swoje uzasadnienie
3. "dowód" to nic innego jak uzasadnienie
4. uzasadnienie "wiedzy" będąca konsekwencją "założeń pierwotnych" na tę samą moc co "założenia ... " tego rozumowania
lucek teraz napisał:
Stąd, to co "udowodnione" na mocy założeń, ma moc założenia.

Jeśli nazywasz dowodem _w_y_ł_ą_c_z_n_i_e_ rozumowanie, które zostało przeprowadzone zgodnie z zasadami logiki, czyli w sposób niedopuszczający do przetwarzania prawdy w fałsz, wtedy i założenia i udowodnione za ich pomocą wnioski mają faktycznie tę samą moc. Ale w tym przypadku uzasadnienia założeń pierwotnych (punkt 1) są kompletnie innej kategorii, niż uzasadnienia używane w dowodach (punkt 3); rozgraniczenie to nie dotyczy natomiast przekonań (punkt 2). W sumie, zarówno poprawność jak i znaczenie punktu 4 zależą decydująco od tego, jaka kategoria uzasadnień została użyta przy znajdywaniu konsekwencji założeń pierwotnych.

lucek napisał:
Ponadto "wiara" nie jest własnością twierdzenia, przekonania. "Wiara" jest stosunkiem osoby danego stwierdzenia.

Naturalnie. A czy ktoś tu twierdzi inaczej?

luck napisał:
To samo stwierdzenie, dla jednego jest wiarą, dla drugiego wiedzą.

np. "wczoraj widziałem słonia w zoo"

- ja wiem, czy byłem w zoo i widziałem słonia
- ty, możesz mi w to wierzyć lub nie

Po pierwsze, co takie sytuacje mają tu do rzeczy? A o ile mają cokolwiek, o tyle obie odnoszą się do wiary: mówiący o słoniu wierzy, że pamięć go nie myli, a słuchający wierzy lub nie, że narrator nie robi go w jajo i że do tego nie ma problemów z pamięcią. Do tego celowe kłamstwa nie są w tej rozmowie w ogóle czymś interesującym; mówimy o epistemologii, a nie o technikach manipulowania innymi ludźmi. A przynajmniej ja o manipulowaniu nie piszę; kiedy ty się do tego odnosisz, to proszę zaznaczaj to wyraźnie, bo to jest jeszcze jedna dodatkowa kategoria i pakowanie jeszcze jednej do worka z tym samym napisem wprowadza chaos już całkiem nie do opanowania.



======================= @Kruchy ====================
Kruchy04 napisał:
Mogę za wujem powiedzieć, że mam doznania, które budują mi podstawę idei świata fizycznego [link widoczny dla zalogowanych] ale nadal w tych doznaniach nie mam tego, co głoszą jakiekolwiek religie. Nie mam w doznaniach Boga, aniołów, grzechu pierworodnego, odpuszczania grzechów, łaski, szatana, opętań, cudów, miłości Boga itp. I nagle przychodzi teista, który mówi, że takie rzeczy istnieją, bo tak jest napisane (czasem nie wprost napisane) w książce z przed 2000 lat.

Tyle, że ta podstawa idei świata fizycznego nie jest podstawą idei rzeczywistości. Nie ma w tych doznaniach materii, z której mielibyśmy pochodzić. Nie ma w tych twoich doznaniach mnie, a w tych moich doznaniach - ciebie. Nie ma w nich śmierci osoby po śmierci ciała, nie ma w nich końca ani początku świata, nie ma w nich niczego, co by pozwoliło uzyskać przewagę ani teizmowi nad ateizmem, ani ateizmowi nad teizmem. I nagle przychodzi ateista, który mówi, że wystarczy mu badanie przyrody by dostatecznie ustawić się względem siebie samego i całej otaczającej go rzeczywistości (której na dodatek też nie postrzega, lecz o niej wnioskuje ze swoich własnych, kompletnie subiektywnych doznań, i to nie wiedząc nawet, czy to co pamięta nie powstało w jego umyśle przed ułamkiem sekundy i w następnym ułamku nie zmieni się w coś kompletnie innego z kompletnie inną historią sięgającą wstecz tyle ile akurat potrzeba). No i powiedz sam, czy w tej sytuacji ateista jest bardziej wiarygodny od sprawnie napisanej powieści? Ile wart jest w tej sytuacji jego zarzut wobec teisty, że do takiej czy innej książki sięga?

Do tego zarzut o książce sprzed (powiedzmy) 2000 lat łatwo chybia celu, bo bynajmniej tak wcale być nie musi, że teista w swojej argumentacji musi w ogóle się wspomnianym dziełem posługiwać. Ani w argumentacji, ani w wierze, bo to jest jedynie zapis pewnej _i_m_p_l_e_m_e_n_t_a_c_j_i_ teizmu. Na dodatek - jak sam zauważasz - zapis ten jest bardzo wieloznaczny w swym przekazie. Argumentacja "z Biblii" jest tak samo dziurawa i nieskuteczna, gdy używa jej teista wobec ateisty, jak i gdy używa jej ateista wobec teisty. Trzeba mieć sporo szczęścia, by nią trafić, przekrój czynny na zderzenie jest minimalny :D.

Kruchy04 napisał:
Ale ja się nie boję przyznać, że w coś wierzę. Wierzę, że wszystko jest wszechświatem, wierzę, że mam przed sobą całe życie do przeżycia, wierzę w miłość, szczęście oraz inne uczucia, wierzę, że świat który mnie otacza jest realny, wierzę, że mój i innych czas życia jest skończony i nigdy już nie będzie drugiej szansy, wierzę, że życie to proces.

I fajnie. I teraz racjonalna dyskusja powinna polegać na tym, że strony porównują to, w co każda z nich wierzy, zwracając przy tym uwagę także na to, dlaczego ta ich wiara wygląda właśnie tak a nie inaczej. Czyli na jakich postawach jest ona zbudowana oraz jakie kryteria weryfikacyjne przyjmuje - i dlaczego właśnie te, a nie inne. Przerzucanie się dowodami, że "ty wierzysz", jest mało produktywne, no chyba że przynajmniej jedna ze stron upiera się przy swojej wiedzy tam, gdzie w rzeczywistości opiera się na niezauważanej przez siebie wierze. Gdy jednak obie strony zdają sobie sprawę z tego, że wiarę wierze przeciwstawiają, to powinny przejść w dyskusji na kolejny szczebelek i zadbać tam o wyłuszczenie - przykro mi, ale subiektywnych - powodów, dla których wierzą w to, w co wierzą. Wtedy jest szansa, że się zacznie być przekonującym, a jeśli nawet nie, to przynajmniej że samemu nauczy się czegoś nowego o sobie i o innych.

Kruchy04 napisał:
Ale mam na podstawie czego interpretować, że istnieją osoby takie jak ja. I ten obraz jest ciągły, ponad to mogę to, co interpretuję jako takie osoby jak ja dotknąć, usłyszeć, zobaczyć!

Naturalnie, że masz swoje podstawy. Chociaż nie jest tak, że to czego dotykasz, słyszysz i co widzisz, to osoby; osoby nie siedzą na zakończeniach twoich nerwów ani nie przenikają w twój umysł, gdy dotykasz, słuchasz i patrzysz. Przyzwyczaiłeś się - ja też, to naturalne - że pewne wrażenia zmysłowe interpretuje się jako będące świadectwem obecności innych osób. Ale ani nie jest to żadna prawda absolutna o tej obecności, ani nie jest to coś danego w pakiecie. Budujemy to od dziecka, przy pewno pamiętasz sam z własnego dzieciństwa, jak wygląda to w świecie małych dzieci: osobami były wtedy też chociażby ulubione zabawki. A dorośli? Ludzie z najbliższego otoczenia i z podobnego środowiska mają podobne wyobrażenia o tym, co ich otacza, ale już w przekroju kultur wyglądać to umie bardzo różnorodnie. Na przykład dla Japończyka jego smartfon może być czymś w rodzaju przyjaciela, może niezupełnie osobą w sensie kolegi z biura, ale jednak bardziej kimś niż czymś. A dla Hindusa różnica między nim a tobą może być jedynie pewnym przejściowym wrażeniem. I jakie doznania zmysłowe przeciwstawisz ich opiniom? Tu nie o same doznania zmysłowe chodzi, lecz o _o_s_o_b_i_s_t_y_ _s_t_o_s_u_n_e_k_ do tych doznań. A jaki on już jest i skąd się wziął, to sprawa nieoczywista i to temu właśnie warto się przyglądać. Wiedząc, że sięgamy w ten sposób do fundamentów wiary, a nie że wydobywamy na wierzch pokłady ukrytej wiedzy.

Kruchy04 napisał:
To teista powołuje do istnienia pewną dodatkową rzeczywistość, pewny nowy wymiar ("nadrzeczywistość"), ponieważ wyjaśnienie świata poprzez procesy wewnątrz świata są dla niego niesatysfakcjonujące (i ok, może mieć do tego prawo), i nieuczciwość teisty polega na tym, że jednocześnie imputuje konieczność posiadania lustrzanych wyobrażeń na temat "nadrzeczywistości" u każdego ateisty.

Bynajmniej; to są uogólnienia oparte na przypadkach wygodnych dla prostej wersji ateizmu. Porządnie skonstruowany teizm - a pozwól, że ograniczymy się do porządnie skonstruowanych poglądów, zarówno tych teistycznych jak i tych ateistycznych, bo inaczej rozproszymy się na duperelach - a więc porządnie skonstruowany teizm nie powołuje do istnienia żadnej "dodatkowej rzeczywistości", lecz buduje model rzeczywistości kompletnie różny od modelu rzeczywistości w porządnie skonstruowanym ateizmie. Innymi słowy, to co istnieje w teizmie nie istnieje w ateizmie i _v_i_c_e_ _v_e_r_s_a. Nie istnieje, bo w obu _i_n_t_e_r_p_r_e_t_a_c_j_a_c_h_ fenomenów (subiektywnych doznań, czyli wszystkiego tego, co jest każdemu dostępne) ma kompletnie inną strukturę, choć może być nazywane tym samym słowem. Teista i ateista mogą co prawda zgodzić się, że oboje istnieją, ale i tutaj jest zgrzyt, bo jedno i drugie inaczej interpretuje swoje istnienie, kiedy wbudowuje ten fakt istnienia w swój model!

Kruchy04 napisał:
akceptujesz, ze Twój Bóg stworzył swiat,w którym przez miliony lat cierpiały i umierały zwierzęta?

To jest nieco bardziej złożone, niż myślisz. Z powodów, z których niektóre są tu istotne, niektóre nieistotne, a niektóre - zależy od tego, jak na nie spojrzeć. Niespecjalnie istotna jest tutaj kwestia tych milionów lat, bo zauważ, że kiedy mowa jest o przeszłości, to mowa jest o pewnym arbitralnym modelu: przeszłości nie postrzegamy, a tej sprzed więcej niż kilkudziesięciu lat nikt z żyjących nie ma nawet zgrubnie w swojej pamięci, i co tu o milionach lat gadać... Z milionami lat można sobie bez trudu poradzić. Istotne jest natomiast to, że wszyscy tu obecni zgadzamy się z faktem, że _t_u_ _i_ _t_e_r_a_z_ (nieważne, jaki to dokładnie jest przedział czasu) obecne są wśród czujących istot tak cierpienie i śmierć. To zjawisko musi każdy wierzący w Boga jakoś wytłumaczyć, a problem jest stary jak świat i teorie parające się nim mają swoją nazwę: mowa jest o teodycei:

Kruchy04 napisał:
Komuś ten ocean cierpienia jest potrzebny?

Jest niezbędny do tego, by istoty których to cierpienie jest udziałem mogły zaistnieć i w ostatecznym rozrachunku osiągnąć nieprzerwanie już i bez końca trwający stan, w którym szczerze i bez żadnych sztuczek psychologicznych z niczyjej strony uznają, że warto było przez to wszystko przejść, by teraz móc istnieć i być szczęśliwym. Po prostu, Bóg stwarza wszystkie takie istoty, o których wie (a jest nieomylny), że taki stan osiągną. Nic dziwnego, że pośród nich jest też taka kategoria, dla której warunkiem koniecznym pozostawania w takiej wieczności stabilnego szczęścia jest samodzielne przekonanie się, że bez pełnego zaufania Bogu nie może o tej stabilności być mowy. A mowy być nie może, bo każda istota (o ile nie jest Bogiem) jest z konieczności omylna, co musi prowadzić do błędów. Te zaś kumulują się i nie ma rady - wcześniej czy później wybuchają cierpieniem...

wuj napisał:
I na takim świecie nie tylko działać muszą jakieś automatyczne "prawa natury", prowadzące jak wiadomo do wszelakich problemów związanych z naturą, od chorób począwszy na katastrofach i śmierci skończywszy, ale także musi być na takim świecie pełno omyłek.
Kruchy04 napisał:
Jaki wynalazek taki konstruktor. : )
wuj napisał:
Masz pomysł na alternatywę? Dawaj, to omówimy.
Kruchy04 napisał:
Nie mam i chyba nie muszę mieć.

Musiałbyś go mieć, aby móc utrzymywać, że ten ocean cierpienia jest niepotrzebny. Bo widzisz, samo stwierdzenie w rodzaju "jako wszechmocny, Bóg z pewnością mógłby coś tam wykombinować i zrealizować" nie wystarczy. Takie stwierdzenie, pozbawione konkretnej, logicznie spójnej propozycji alternatywnego świata spełniającego wymagane warunki, jest równoważne stwierdzeniu "nie wiem, o czym mówię", czyli jego wartość argumentacyjna jest zerowa.

Kruchy04 napisał:
Do której wizji świata lepiej pasuje ten fakt? Do wizji, w której Bóg nie istnieje, a my jesteśmy tylko rezultatem natury, czy dobrego wszechmocnego Boga, który nie chce cierpienia swoich stworzeń?

Do obu pasuje tak samo. Ale świat z Bogiem pasuje lepiej do przypuszczenia, że rzeczywistość nas nie oszukuje. Bo do rzeczywistości należy też przekonanie, że lepiej by było, gdyby cierpienia nie było, prawda? A taka rzeczywistość z brakiem cierpienia (i z tobą i mną w niej) jest możliwa jedynie, jeśli istnieje Bóg...

I właśnie w tym miejscu robi się 1:0 dla teizmu. Masz pomysł na jakąś inną akcję, która mogłaby zakończyć się bramką?




======================= @Azazel ====================
Semele napisał:
Wuju a jak wg Ciebie żyje się jakby Boga nie było????
wuj napisał:
Też zwyczajnie. Ale świat jest smutniejszy, bo nie ma w nim perspektywy życia wiecznego.
Azazel napisał:
Czy Wuj ogólnie twierdzi, że przekonanie "mam wiarę na szczęśliwe życie tu na ziemi" jest tak samo pewną wiarą, jak wiara np.w Boga?

Niejeden człowiek ma szansę, by przeżyć swoje życie na ziemi w miarę szczęśliwie. Jeśli nie ma Boga, to nikt nie ma szansy na to, by żyć szczęśliwie przez wieczność. Co rzuca ponury cień także i na to szczęście doczesne, bo nie umiera się nie tylko samemu, lecz dotyczy to także ludzi, którzy są nam bliscy; tych najbliższych też. I nasza śmierć dotyczy nie tyle nas samych (bo jak kto umarł na amen, to go po prostu nie ma, więc dotyczy go jedynie umieranie, a nie sama śmierć), lecz dotyczy ona tych, którzy tu jeszcze zostają a którzy nas kochali. Oczywiście, z tym da się żyć i z tym da się umrzeć. Pytanie tylko: po co?

Azazel napisał:
obserwujemy szczęśliwych ludzi w rzeczywistości. Natomiast rzeczy nadprzyrodzonych, jak bogowie, już nie.

Myślałby kto. Tymczasem my jedynie wyobrażamy sobie, że obserwujemy kogokolwiek poza sobą. Inni, czy to szczęśliwi, czy to nieszczęśliwi, i czy to "przyrodzeni" czy "nadprzyrodzeni" - ci wszyscy "inni" albo są albo ich nie ma, ale jak to jest na prawdę tego wiedzieć nie możemy. Jeśli więc przyjmujemy realność innych ludzi, to dlatego, że tak wolimy (albo i z bezmyślności to robimy, takie przypadki są jednak tutaj mało interesujące, bo tu o ludziach myślących wszak mowa). No i z Bogiem jest toczka w toczkę tak samo, kurczę blade i niekoniecznie z tego powodu ponure :P.



======================= @Semele ====================
Semele napisał:
Azaelu , nie chce już wuja dręczyć i zaczepiać.

Ależ ty mnie bynajmniej ani nie dręczysz ani nie zaczepiasz. Narzekam tylko wtedy, gdy zapominasz, że na twoje nowe pytanie właśnie dopiero co dostałaś ode mnie odpowiedź :D. Ale i wtedy nie narzekam za mocno, bo wiem, że do idei niepaskujących do własnego dawno utartego schematu myślowego trudno się przyzwyczaić i że idee takie potrafią błyskawicznie wyparować z pamięci. A więc powytykam i pomarudzę, bo tak się należy, ale dręczony się tym nie czuję.



======================= @Fedor ====================
wuj napisał:
Jak widać, słabych miał przeciwników. Pył gwiezdny nie ma tu żadnego znaczenia. Potrzeba i wystarcza, że ten pył odczuwa krzywdę i przyjemność. Pył, duch, nazwij ten podkład jak się żywnie podoba. Jak boli, to jest fenomenologiczne źle i w ten sposób argumentacja Durbina rozpływa się we mgle już na samym wstępie
Fedor napisał:
ateiści też użyli tego argumentu i Durbin odpowiedział: "So what?". Jeśli Boga nie ma to poczucie krzywdy i przyjemności jest bez znaczenia jako argument i po prostu dzieje się, będąc tylko informacją neuronów, niczym nie różniącą się od tej samej informacji neuronów o potrzebie beknięcia lub oddania moczu. Nie ma przejścia od "jest" do "powinno" w kategorie moralne, co wiemy już od Hume'a.

Odpowiadając w ten sposób, odpowiedział zupełnie z boku. Co za różnica, czy coś jest informacją neuronów czy nawet nie daj Boże samą tylko bujabongą kwirlików, jeśli _b_o_l_i? Przejście od "jest" do "powinno" jest tutaj bezpośrednie i trywialne. Poprzez "róbmy, by nie bolało, bo ja &@%#@*´´´ absolutnie _n_i_e_ _c_h_c_ę, żeby bolało!!!"

Dobro i zło mają dwie strony: fenomenologiczną i interpretacyjną. Fenomenologicznie, dobro i zło są tym, co _o_d_c_z_u_w_a_m_y: poszczególne zdarzenia odczuwamy jako dobre (to te, które chcielibyśmy przedłużać i powielać), jako złe (to te, które chcielibyśmy skracać i których chcielibyśmy unikać) i jako obojętne. To są odczucia nadające podstawowy sens pojęciom dobra i zła i na tej podstawie budowany jest interpretacyjny gmach etyki. Każde celowe działanie kierowane jest interpretacją, a interpretacyjne dobro i zło są po prostu ekstrapolacją tych podstawowych odczuć na tak długi odcinek czasu, jaki wydaje się sensowny w ramach danego poglądu na świat czy po prostu w ramach danego zagadnienia.





__________________________
PS.
Kruchy napisał:
Wuju, a może dla rozrywki przez tydzień pobawisz się na forum w ateistę? Podobno, kiedyś byłeś. Wróć proszę na kilka dni do swojej starej wersji i pokaż, jak wymiatasz, jako ateista?

W zasadzie czemu nie. Ale to wymiatanie jest możliwe tylko w przypadkach nadających się do wymiatania :D. Więc jako ateista jestem sam jak najbardziej do wymiecenia. Fajne byłoby jednak faktycznie pobawienie się w zamianę ról. Nasi dzielni teiści grają ateistów i vice versa, zaś każdy robi to w pełni uczciwie, szukając takich argumentów, które sam traktuje poważnie. A jak kto zechce, to mógłby tam występować pod dwoma nickami i w różnych rolach. Albo tylko w swojej własnej, jako osoba światopoglądowo idealnie niebinarna.


Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Śro 23:31, 19 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 23:53, 19 Sie 2020    Temat postu:

wuj napisał:
Po pierwsze, co takie sytuacje mają tu do rzeczy? A o ile mają cokolwiek, o tyle obie odnoszą się do wiary: mówiący o słoniu wierzy, że pamięć go nie myli, a słuchający wierzy lub nie, że narrator nie robi go w jajo i że do tego nie ma problemów z pamięcią. Do tego celowe kłamstwa nie są w tej rozmowie w ogóle czymś interesującym; mówimy o epistemologii, a nie o technikach manipulowania innymi ludźmi. A przynajmniej ja o manipulowaniu nie piszę; kiedy ty się do tego odnosisz, to proszę zaznaczaj to wyraźnie, bo to jest jeszcze jedna dodatkowa kategoria i pakowanie jeszcze jednej do worka z tym samym napisem wprowadza chaos już całkiem nie do opanowania.

już Ci pisałem, że z czapy sobie wziąłeś definicje "wiary", epistemologiczne, to co Ty nazywasz "wiarą" ewentualnie mogłoby odpowiadać "mniemaniu", _n_i_e_p_e_w_n_y_m_, niesprawdzonym sądom, tak jak sama episteme "wiedzy" tak "wiara" to epistemologiczne "zaufanie" i _p_e_w_n_o_ś_ć_ z niego wynikająca.

wuj napisał:
Jeśli nazywasz dowodem _w_y_ł_ą_c_z_n_i_e_ rozumowanie, które zostało przeprowadzone zgodnie z zasadami logiki, czyli w sposób niedopuszczający do przetwarzania prawdy w fałsz, wtedy i założenia i udowodnione za ich pomocą wnioski mają faktycznie tę samą moc. Ale w tym przypadku uzasadnienia założeń pierwotnych (punkt 1) są kompletnie innej kategorii, niż uzasadnienia używane w dowodach (punkt 3); rozgraniczenie to nie dotyczy natomiast przekonań (punkt 2). W sumie, zarówno poprawność jak i znaczenie punktu 4 zależą decydująco od tego, jaka kategoria uzasadnień została użyta przy znajdywaniu konsekwencji założeń pierwotnych.


masz rację używam tu skrótów myślowych, używając słowa "uzasadnienie" jednocześnie dla uzasadnienia w rozumowaniu czyli "dowodu", jak i potwierdzenia w doświadczeniu, bo temu, każde rozumowanie służy ... po prostu ekonomika pisania, na które i tak myślę, że szkoda czasu :wink:


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Śro 23:58, 19 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 46, 47, 48 ... 52, 53, 54  Następny
Strona 47 z 54

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin