Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33347
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 12:28, 25 Lis 2022 Temat postu: Dowód na istnienie vs światopogląd syntetyczny |
|
|
Spory religijno - światopoglądowe na naszym forum sięgają w różne zagadnienia, ale chyba większość by się zgodziła z tym, że rdzeniem odrzucenia idei Boga jest
- na gruncie intelektualnym brak dowodu na istnienie Boga
- na gruncie emocjonalnym kwestia cierpienia w kontekście postulatu dobroci Boga.
Reszta zagadnień jest już bardziej tłem.
Sam uważam się za teistę szczerego. Oznacza to, że nie że w moim światopoglądzie oszukuję, stosując jakieś podwójne standardy. To z resztą chyba jest wręcz definicja światopoglądowego zakłamania - stosowanie podwójnych standardów w myśleniu.
Więc ateista, egzaminujący mnie pod tym względem, pewnie chciałby od razu postawić pytanie: to jak sobie radzisz z tą kwestią, że istnienie Boga przyjmujesz, choć dowodu na to nie potrafisz przedstawić?...
Jeśli standard ma być jeden, to wytłumacz się teraz dlaczego, w normalnym życiu różne czyjeś deklaracje odrzucasz, nie przyjmujesz faktów, okoliczności "na gadane", czy "autorytety tak mówią, więc nie pytam, tylko wierzę". Jeśli by na ulicy podszedł do nas nieznany mężczyzna i zaproponował "pożycz tysiaka, a pojutrze oddam się z 10% zyskiem", to sama deklaracja zwykle nie wystarcza, aby taką propozycję przyjąć. Jednak jesteśmy nieufni i ta nieufność jednak jest uzasadniona okolicznościami życia. A tutaj - jak to widzą ateiści - teista robi wielki wyjątek, bo właściwie tylko z powodu systemowego namawiania ludzi do przyjęcia bardzo hipotetycznego bytu przez pewną grupę starszych mężczyzn, ubierających się czarno, albo - podczas odprawiania swoich ceremonii - we wzorzyste szaty, już nagle uznaje się byt, którego oczy nie widziały, uszy nie słyszały... I nikogo nie dziwi ta łatwowierność w owym przypadku?...
Tak to w każdym razie chyba - z grubsza - widzą ateiści. Jak to jest ze strony teisty (tu już myślę bardziej o sobie)?
- Moja odpowiedź na to pytanie o brak dowodu na istnienie Boga jest nietypowa o tyle, że jest NIESAMOWICIE ZŁOŻONA, właściwie to transformuje się do pytania o wszystko!
W tym sensie rzeczywiście problem istnienia Boga jest w jakimś stopniu wyjątkowo potraktowany. Nie rozważam go na tych samych zasadach, jak pomniejsze kwestie, jak rozstrzygnięcia różnych praktycznych zagadnień, lecz łączę z PYTANIEM O PODSTAWĘ ROZUMOWANIA, ODCZUWANIA, ISTNIENIA.
Z grubsza rozumowanie tu jest następujące:
ateista: Skąd wiesz, że Bóg istnieje? - nie wiesz... to nie powinieneś nic tu twierdzić.
ja: czy w ogóle mam zawsze przestać twierdzić cokolwiek? To by się sprowadziło, przy konsekwentnym stosowaniu do tego, że nie mogę niczego uznać w życiu. A wiec nawet nie wolno byłoby zadecydować, czy wolno mi zjeść jabłko. Nie miałbym podstaw do tego, aby działać jakkolwiek, czyli przeżyć.
odpowiedź ateisty: w życiu masz świadectwo zmysłów i na nim możesz polegać.
ja: ale też mam i złudzenia, które mi mówią, że nie mogę polegać całkowicie
odpowiedź ateisty: ale jednak w większości polegać możesz i polegasz.
ja: polegam w kwestiach praktycznych. W bardziej zaawansowanym myśleniu, w matematyce, nauce, filozofii dokładam ogromny narzut analityczny, interpretacyjny. I to nawet tylko w nim jest sens stawiać problem dowodu. Jeśli zatem w ogóle o dowód ma nam chodzić, to musimy odskoczyć z zainteresowaniem mentalnym od zmysłów i zagłębić się mocno w INTERPRETACJE świata.
I to jest moja odpowiedź na problem dowodu:
- aby o dowodzie mówić i tak trzeba ZACZĄĆ INTERPRETOWAĆ GŁĘBOKO MYŚLĄ. Jeśli w ogóle stawiamy problem "z jakich przesłanek wynikać miałoby istnienie/nie istnienie Boga", to już samo to świadczy o tym, że prosta odpowiedź, jaką dają zmysły jest uznana za niewystarczającą. W tym momencie WYRUSZYLIŚMY NA WIELKĄ WYPRAWĘ UMYSŁU. I nie ma co tego zamiatać pod dywan, nie ma co udawać, że oto nagle powrotem do paradygmatu "niech zmysły zadecydują" utniemy to, co na owej wyprawie spotkaliśmy. Nie! Teraz zmysłom już odebraliśmy prawo do decydowania ostatecznego. Zmysły będą miały rolę podrzędną, decydować będzie UMYSŁ, który SKONSTRUUJE ŚWIATOPOGLĄD JAK RODZAJ SYNTEZY.
I tak to widzę, że moją odpowiedzią na pytanie o istnienie Boga jest jakaś moja osobista teoria wszystkiego.
Dopiero mają poukładaną całość, czyli mając świadomość z czego i jak wnioskuję, jak traktuję zmysły, a jak traktuję myśli, co tam jest w hierarchii wyżej, a co niżej i dlaczego tak jest, będę miał prawo rozstrzygać takie fundamentalne kwestie, jak to, czy u podstaw bytu jest bardziej świadomość - osoba, czy to, co nieświadome.
A jeśli uznam, że to świadomość jest podstawą, to skieruję swoje przekonania w stronę uznania świadomości podstawowej i doskonałej - czyli właśnie Boga.
|
|