Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dlaczego tak trudno jest kogoś przekonać światopoglądowo?
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33482
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 1:08, 24 Gru 2023    Temat postu: Dlaczego tak trudno jest kogoś przekonać światopoglądowo?

Sfinia liczy sobie już kilkanaście lat. Spory światopoglądowe były przed nią jeszcze. Dyskutanci przekonują się do swoich racji - np. teiści za teizmem, ateiści za ateizmem - od wielu tysięcy postów. I czy ktokolwiek został przekonany?
Czy jakikolwiek teista, wskutek perswazji ateistów został apostatą, a jakikolwiek ateista się nawrócił?...
- Ja nie znam takiego przypadku.
A z czego wynika owa trudność w przekonaniu kogoś do zmiany światopoglądu?...
Nieraz sobie stawiałem to pytanie. Mam zwyczaj podchodzić do tego rodzaju problemów, które dotyczą przekonań, od postawienia takiego pytania sobie: dlaczego żaden z ateistów cię, Michale, nie przekonał?
Czy jest w ogóle wyobrażalny taki argument, który by cię, Michale, przekonał?...
A nawet już nie w kwestii apostazji teizmu, to czy np. integrystycznie nastawieni dyskutanci by cię, Michale, przekonali do opowiedzenia się po stronie religii silnie akcentującej władzę doktrynalną kleru? Czy mają na to jakąkolwiek szansę?...
Gdy sobie te pytania zadałem, uświadomiłem sobie, że byłaby to trudna sprawa. Może jakieś takie superargumenty wobec mnie są, ale aktualnie nie bardzo umiem jest wskazać. Czyżby więc wypadałoby się uznać - MIchale (tak gadam sam do siebie, aby jakoś podkreślić ten dystans w sprawie, to patrzenie na siebie niejako z zewnątrz, co jest wymagane tu metodologicznie) - za twardy beton ideologiczny? Może jestem po prostu nieprzekonywalny?... :shock: :cry:
- Muszę przyznać, że tego typu zarzut trochę mnie osobiście przeraża. Jeśli tak rzeczywiście by było, że nic nie jest w stanie mnie przekonać do zmiany moich przekonań, to może też i na etapie ich tworzenia też niczego nie wybierałem, tylko szedłem jakąś mentalną koleiną? Wtedy okazałoby się, że niczego tak naprawdę nie rozważyłem, tylko "mną rozważono" - czy to wskutek namowy ludzi, czy może były uwikłane w to jakieś moje wrodzone (geny...) cechy charakteru nakazujące mi dawać preferencję określonym sugestiom, a inne lekceważyć. Jeśli naprawdę jestem zupełnie nieprzekonywalny, to jestem beton i głupek, a wartość mojego światopoglądu jest na poziomie wartości przekonań o losowo stworzonych.
Patrząc z tej perspektywy postanowiłem podać pewne cechy argumentacji, która na mnie działa, przekonuje mnie najmocniej. Myślę, że będzie to trochę nietypowy zestaw cech. Raczej u innych ludzi obserwowane przeze mnie własności przekazu najsilniej działające w kontekście potencjalnego przekonania, w większości są inne. Tak uważam, ale to jest tylko opinia. Nie zamierzam się jakoś upierać przy niej bardzo mocno.
Co mnie osobiście przekonuje?...
- Przede wszystkim osoba dyskutanta - cenię bardzo wysoko otwartość umysłową, spostrzegawczość mentalną. Jeśli widzę, że mój rozmówca widzi przynajmniej te argumenty, które ja dostrzegam, to już jest nieźle. To wtedy muszę go uznać za przynajmniej będącego intelektualnie na moim poziomie. A jeśli jeszcze taki rozmówca wielokrotnie ZASKOCZYŁBY MNIE WARTOŚCIOWYM SPOSTRZEŻENIEM, które ja sam przeoczyłem, a którego celność muszę uznać, to taki rozmówca i dyskutant zdobywa u mnie szacunek i autorytet.
Na drugim biegunie w przekonywalności mnie jest dyskutant, który nie rozumie moich argumentów, a do tego po prostu ignoruje je. Jeśli bowiem on nawet tych ważnych dla mnie argumentów nie jest w stanie dostrzec, czyli nie uwzględnia ich w swojej wizji świata, to znaczy, że on po prostu mało widzi, jest półślepy mentalnie, ma ograniczone horyzonty myślowe. W związku z tym właściwie to nie działa na mnie nawet w niewielkim stopniu strategia dyskusyjna na upór w powtarzaniu własnych przekonań, ignorowaniu moich argumentów i tylko dodawaniu jakichś tam nacisków emocjonalnych, czy społecznych. Podatność moją na te ostatnie od wielu już lat tropię we własnych reakcjach mentalnych i bezlitośnie tępię - karcę się świadomie i z mocą, gdy widzę u siebie wrażliwość na ten tym nacisków na mnie.
- drugi aspekt argumentacji mnie przekonującej, trochę wyżej wskazałem, choć w konkretnym kontekście, a teraz chcę go określić ogólniej - chodzi o to, że przedstawiona mi argumentacja przynajmniej jest nie gorsza od modelowania spraw przeze mnie. Jeśli widzę, że w czyjejś argumentacji ZAWIERAJĄ SIĘ MOJE TEZY, PRZESŁANKI I WNIOSKOWANIA, stanowiąc przypadek szczególny szerszego spojrzenia na sprawę, to czuję się zobowiązany do bardzo dokładnego przeanalizowania takiej argumentacji, z naciskiem na to, czy nie powinienem po prostu jej przyjąć, jako lepszej niż moje stanowisko.
- pewnie przekonałyby mnie też pewne FAKTY, okoliczności, w których bym uczestniczył, a one ukazywałyby jakieś przeoczone przeze mnie, albo wręcz odwrotnie rozumiane przekonania na temat tego, jaki ten świat jest odbiorze.

Dlaczego uważam, że jestem w tym, co mnie przekonuje nietypowy?...
- Bo z tego co widzę, ludzi częściej (a raczej znacznie częściej niż mnie) przekonują argumenty odnoszące się do emocji i względów społecznych. To widać nawet w używanych tu na sfinii argumentach (albo i "argumentach"), które jakże często jawią się jak próby zdominowania emocjonalnego oponenta, przypodobania mu się, naciskania na niego groźbami, straszeniem, próbami wjeżdżania na ambicję. Do tego stosowane są "argumenty" w stylu " a może, jeśli tak twierdzisz, to jesteś nie z naszych?" (jakby naszość w jakiejkolwiek postaci miała mieć moc zakłamywania rozpoznań dokonywanych intelektem...). Na mnie nie działa. :oops:
Nieprawda! Tak mi się napisało! Na mnie to też działa!
Ale już działa zupełnie inaczej niż kiedyś, kiedy jeszcze nie byłem świadom swoich emocji, kiedy zależność od "swoich" była dla mnie aspektem słabo kontrolowanym w emocjach i rozumie. Dziś wciąż to na mnie działa, ale już wyraźnie inaczej niż kiedyś i też inaczej niż u innych ludzi. Wynika to z LAT PRACY NAD SOBĄ, ze świadomego modyfikowania swoich odruchów, śledzenia wpadek w tym zakresie, korygowania błędów. I jednak twierdzę, że to już całkiem nieźle zadziałało, bo już na poziomie odruchów mam wygaszone wiele "normalnych" reakcji, w których dałbym się zdominować czyimś emocjom.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33482
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:05, 24 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
A z czego wynika owa trudność w przekonaniu kogoś do zmiany światopoglądu?...

Myślę, że kluczowym czynnikiem jest to, że w swój światopogląd każdy coś mentalnie ZAINWESTOWAŁ. O jakim rodzaju inwestycji myślę?
- O inwestycji w jakąś wiarę i nadzieję.
- O związanie się z grupą jakichś ludzi, posiadanie "swojaków", którzy nas postrzegają podobnie.

Mało kto traktuje swoje przekonania pryncypialnie. Typową postawą jest, że to deklarowanie przekonań czemuś służy, a nie odwrotnie. Dlatego bardzo niechętnie na przykład opuszczamy swoje środowiska społeczne, w których jesteśmy postrzeganie jako mający określone poglądy - katolik bezpiecznie się czuje wśród katolików, muzułmanin wśród muzułmanów, a ateista też sobie stworzył swój image, z którym się zżył, jest postrzegany jako ateista.
Wszelkie zmiany światopoglądowe są związane z dyskomfortem zawartym w problemie: co sobie teraz ludzie o mnie pomyślą?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23140
Przeczytał: 101 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:15, 24 Gru 2023    Temat postu:

Nigdy nie myślałam, że celem śfiniaków jest zmienianie kogoś na siłę.

Ja w realu nie mam swojaków. W wirtualu też NIE.
Mój swojak nie musi być ateistą.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Nie 13:17, 24 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33482
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:41, 24 Gru 2023    Temat postu:

Semele napisał:
Nigdy nie myślałam, że celem śfiniaków jest zmienianie kogoś na siłę.

Ja w realu nie mam swojaków. W wirtualu też NIE.
Mój swojak nie musi być ateistą.

To jesteś chyba wyjątkiem. Większość ludzi ma swojaków. Wychowujemy się w rodzinach, potem utrzymujemy kontakt z tymi rodzinami. Z moich obserwacji wynika, że spora część formalnych katolików, to ludzi "wierzący" przede wszystkim w tym rozumieniu, iż uznają za słuszne przyznawać się do tego, co ich otoczenie społeczne, aby być przez to otoczenie zaakceptowanym. Wielu z nich w kwestiach teologicznych praktycznie nie ma żadnych przekonań. Uznają jednak jakąś formę rytualnej przynależności do stada, więc wykonują te różne czynności, które dają im poczucia bycia częścią społeczności.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15448
Przeczytał: 26 tematów


PostWysłany: Nie 13:43, 24 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Michał Dyszyński napisał:
A z czego wynika owa trudność w przekonaniu kogoś do zmiany światopoglądu?...

Myślę, że kluczowym czynnikiem jest to, że w swój światopogląd każdy coś mentalnie ZAINWESTOWAŁ. O jakim rodzaju inwestycji myślę?
- O inwestycji w jakąś wiarę i nadzieję.
- O związanie się z grupą jakichś ludzi, posiadanie "swojaków", którzy nas postrzegają podobnie.

Mało kto traktuje swoje przekonania pryncypialnie. Typową postawą jest, że to deklarowanie przekonań czemuś służy, a nie odwrotnie. Dlatego bardzo niechętnie na przykład opuszczamy swoje środowiska społeczne, w których jesteśmy postrzeganie jako mający określone poglądy - katolik bezpiecznie się czuje wśród katolików, muzułmanin wśród muzułmanów, a ateista też sobie stworzył swój image, z którym się zżył, jest postrzegany jako ateista.
Wszelkie zmiany światopoglądowe są związane z dyskomfortem zawartym w problemie: co sobie teraz ludzie o mnie pomyślą?

Muszę przyznać, że przechodzisz sam siebie w kreowaniu rzeczywistości.
A myślałem, że już mnie niczym nie zaskoczysz ...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23140
Przeczytał: 101 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:41, 24 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
Nigdy nie myślałam, że celem śfiniaków jest zmienianie kogoś na siłę.

Ja w realu nie mam swojaków. W wirtualu też NIE.
Mój swojak nie musi być ateistą.

To jesteś chyba wyjątkiem. Większość ludzi ma swojaków. Wychowujemy się w rodzinach, potem utrzymujemy kontakt z tymi rodzinami. Z moich obserwacji wynika, że spora część formalnych katolików, to ludzi "wierzący" przede wszystkim w tym rozumieniu, iż uznają za słuszne przyznawać się do tego, co ich otoczenie społeczne, aby być przez to otoczenie zaakceptowanym. Wielu z nich w kwestiach teologicznych praktycznie nie ma żadnych przekonań. Uznają jednak jakąś formę rytualnej przynależności do stada, więc wykonują te różne czynności, które dają im poczucia bycia częścią społeczności.


Może. Chociaż jestem dość uspołeczniona. Myślę raczej o przyjaźni i miłości. Takiej prawdziwej bliskości. Rytuały to zewnętrzność a często pozór. Chodzi mi coś głębszego.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Nie 15:17, 24 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33482
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:14, 24 Gru 2023    Temat postu:

Semele napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
Nigdy nie myślałam, że celem śfiniaków jest zmienianie kogoś na siłę.

Ja w realu nie mam swojaków. W wirtualu też NIE.
Mój swojak nie musi być ateistą.

To jesteś chyba wyjątkiem. Większość ludzi ma swojaków. Wychowujemy się w rodzinach, potem utrzymujemy kontakt z tymi rodzinami. Z moich obserwacji wynika, że spora część formalnych katolików, to ludzi "wierzący" przede wszystkim w tym rozumieniu, iż uznają za słuszne przyznawać się do tego, co ich otoczenie społeczne, aby być przez to otoczenie zaakceptowanym. Wielu z nich w kwestiach teologicznych praktycznie nie ma żadnych przekonań. Uznają jednak jakąś formę rytualnej przynależności do stada, więc wykonują te różne czynności, które dają im poczucia bycia częścią społeczności.


Może. Chociaż jestem dość uspołeczniona. Myślę raczej o przyjaźni i miłości. Takiej prawdziwej bliskości. Rytuały to zewnętrzność a często pozór. Chodzi mi coś głębszego.

Ja nieraz sobie stawiałem pytanie: ale co to jest właściwie to "coś głębszego"?...
Jak symetrysta od razu próbuję sobie samemu postawić ten problem jako zadanie: a ja - czy potrafię dawać owo "coś głębszego" innym?
- Ty masz tu dobre pomysły, jak sama dajesz to "głębsze"? Podzielisz się?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23140
Przeczytał: 101 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:41, 24 Gru 2023    Temat postu:

Na przykład szukam kogos kto pójdzie ze mna do kina.
Kogoś kto lubi kino.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33482
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:43, 24 Gru 2023    Temat postu:

Semele napisał:
Na przykład szukam kogos kto pójdzie ze mna do kina.
Kogoś kto lubi kino.

Tę rolę pełnią nieźle kluby filmowe. Ale czy to jest to "głębsze"? :think:

Wracając zaś do trudności przekonania kogoś w sprawach światopoglądowych, zwykle jest tak, że w swój światopogląd zainwestowaliśmy pewne mentalne kompromisy, czasem trudne dla nas pod wieloma względami. Tam gdzie była znacząco inwestycja, tam gdzie drogo nas kosztowały pewne opowiedzenia się po jakiejś stronie, potem tym trudniej będzie bez uprzedzeń patrzeć na przesłanki w zakresie wyborów w tym podstawowym zakresie. Neofita zwykle jest bardzo zaangażowany, ortodoksyjny, czasem fanatyczny. Bo gdy już jego wahania, jakie miał przez miesiące albo lata przybrały formę wyrazistej decyzji, to z tą decyzją wiąże się tuż - tuż poprzedzająca ją inna decyzja "stop dalszym wahaniom!". Obie te decyzje są w mocy, wspierając się nawzajem, ale to oznacza także, że dana osoba nie będzie już swojego światopoglądu rozważać "w trybie wahania i pytań".


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 1:37, 25 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 5:40, 25 Gru 2023    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Michał Dyszyński napisał:
A z czego wynika owa trudność w przekonaniu kogoś do zmiany światopoglądu?...

Myślę, że kluczowym czynnikiem jest to, że w swój światopogląd każdy coś mentalnie ZAINWESTOWAŁ. O jakim rodzaju inwestycji myślę?
- O inwestycji w jakąś wiarę i nadzieję.
- O związanie się z grupą jakichś ludzi, posiadanie "swojaków", którzy nas postrzegają podobnie.

Mało kto traktuje swoje przekonania pryncypialnie. Typową postawą jest, że to deklarowanie przekonań czemuś służy, a nie odwrotnie. Dlatego bardzo niechętnie na przykład opuszczamy swoje środowiska społeczne, w których jesteśmy postrzeganie jako mający określone poglądy - katolik bezpiecznie się czuje wśród katolików, muzułmanin wśród muzułmanów, a ateista też sobie stworzył swój image, z którym się zżył, jest postrzegany jako ateista.
Wszelkie zmiany światopoglądowe są związane z dyskomfortem zawartym w problemie: co sobie teraz ludzie o mnie pomyślą?

Muszę przyznać, że przechodzisz sam siebie w kreowaniu rzeczywistości.
A myślałem, że już mnie niczym nie zaskoczysz ...


Wczoraj była Wigilia. Ostatni post na forum wysłałeś o 13.43. Potem bezpowrotnie zniknąłeś z forum na cały dzień wraz z nastaniem zmierzchu i wypatrywaniem pierwszej gwiazdki, która jest sygnałem do tego, że można już zasiąść do stołu wigilijnego i połamać się opłatkiem. Tajming masz perfekcyjny, ateuszu. Można się na tobie wzorować w twym posłuszeństwie i uległości w kwestii obchodzenia Świąt Bożego Narodzenia


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 5:41, 25 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23140
Przeczytał: 101 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 7:14, 25 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
Na przykład szukam kogos kto pójdzie ze mna do kina.
Kogoś kto lubi kino.

Tę rolę pełnią nieźle kluby filmowe. Ale czy to jest to "głębsze"? :think:

Wracając zaś do trudności przekonania kogoś w sprawach światopoglądowych, zwykle jest tak, że w swój światopogląd zainwestowaliśmy pewne mentalne kompromisy, czasem trudne dla nas pod wieloma względami. Tam gdzie była znacząco inwestycja, tam gdzie drogo nas kosztowały pewne opowiedzenia się po jakiejś stronie, potem tym trudniej będzie bez uprzedzeń patrzeć na przesłanki w zakresie wyborów w tym podstawowym zakresie. Neofita zwykle jest bardzo zaangażowany, ortodoksyjny, czasem fanatyczny. Bo gdy już jego wahania, jakie miał przez miesiące albo lata przybrały formę wyrazistej decyzji, to z tą decyzją wiąże się tuż - tuż poprzedzająca ją inna decyzja "stop dalszym wahaniom!". Obie te decyzje są w mocy, wspierając się nawzajem, ale to oznacza także, że dana osoba nie będzie już swojego światopoglądu rozważać "w trybie wahania i pytań".


Tak.DKF. Trudno raczej znaleźć osoby w moim wieku, które tam chodzą.

Głębszy. Chodzi o osoby odbierające na tych samych częstotliwościach. O podobnej wrażliwości.
Może to coś podobnego do tego jak postrzega się Boga. Czy jest on bardziej czy mniej pluszowy. :) :wink:
Także jaką muzykę się lubi, jakie aktywności, jakie książki.

Ja w swój światopogląd nie inwestowałam żadnych memtalnych kompromisów.
Może to był mój błąd.
Tak właściwie nie wiem, dokladnie co masz na myśli. Czy chodzi Tobie o to, ze ktoś kto jest ateistą z dala od kościoła bierze ślub kościelny?


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pon 7:20, 25 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33482
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:59, 25 Gru 2023    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Michał Dyszyński napisał:
A z czego wynika owa trudność w przekonaniu kogoś do zmiany światopoglądu?...

Myślę, że kluczowym czynnikiem jest to, że w swój światopogląd każdy coś mentalnie ZAINWESTOWAŁ. O jakim rodzaju inwestycji myślę?
- O inwestycji w jakąś wiarę i nadzieję.
- O związanie się z grupą jakichś ludzi, posiadanie "swojaków", którzy nas postrzegają podobnie.

Mało kto traktuje swoje przekonania pryncypialnie. Typową postawą jest, że to deklarowanie przekonań czemuś służy, a nie odwrotnie. Dlatego bardzo niechętnie na przykład opuszczamy swoje środowiska społeczne, w których jesteśmy postrzeganie jako mający określone poglądy - katolik bezpiecznie się czuje wśród katolików, muzułmanin wśród muzułmanów, a ateista też sobie stworzył swój image, z którym się zżył, jest postrzegany jako ateista.
Wszelkie zmiany światopoglądowe są związane z dyskomfortem zawartym w problemie: co sobie teraz ludzie o mnie pomyślą?

Muszę przyznać, że przechodzisz sam siebie w kreowaniu rzeczywistości.
A myślałem, że już mnie niczym nie zaskoczysz ...

Zabrakło mi w tej odpowiedzi Irisola napisania, czym go zaskoczyłem, więc się nie odniosę konkretnie, bo nie wiem, do czego.
Pociągnę więc temat swoistego wrastania w środowisko, w jakim żyjemy. Niewątpliwie przez lata to było siłą łączącą Kościół katolicki. Ludzie się nawzajem pilnowali, kto do kościoła chodzi, a kto nie, potrafili wytykać palcami "bezbożników". Więc co niektórzy chodzili do tego kościoła, zachowywali się "jak wszyscy", choć w umyśle bywali nawet ateistami. Ale myślenie było na zasadzie: nie chce mi się walczyć z tą opinią, nie chce mi się przedzierać emocjonalnie przez ludzki brak akceptacji dla moich przekonań, więc ułatwię sobie sprawę tym, że będę udawał im tego swojaka.
Ja w mojej rodzinie spotkałem się z ciekawym przypadkiem osoby, która zawsze przykładnie była na mszy co niedziela, a w pewnym momencie gdy się jakoś zgadało o temacie wiary w Boga, to ta osoba jawnie opowiedziała się po stronie poglądu, że takiej istoty raczej nie ma. Najwyraźniej traktowała katolicyzm i obyczaje religijne jako formę bardziej społecznej identyfikacji, niż miałoby to dla niej mieć znaczenie w zakresie przekonań, wiary.
Myślę, że wielu katolików też nosi w sobie silne zwątpienie religijne, ale udają, że wszystko jest ok. Bo za dużo trzeba by było zmieniać na gruncie towarzyskim, gdyby się taka osoba ujawniła na zewnątrz ze swoimi szczerymi przekonaniami. Podobnie może być zresztą u ateistów, którzy by się nawrócili - też trudno byłoby się im przyznać do błędu wcześniejszych przekonań przed kolegami ateistami. Bo zdobywanie sobie środowiska swojaków życiowych jest formą inwestycji.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 15:59, 25 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15448
Przeczytał: 26 tematów


PostWysłany: Wto 14:03, 26 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Michał Dyszyński napisał:
A z czego wynika owa trudność w przekonaniu kogoś do zmiany światopoglądu?...

Myślę, że kluczowym czynnikiem jest to, że w swój światopogląd każdy coś mentalnie ZAINWESTOWAŁ. O jakim rodzaju inwestycji myślę?
- O inwestycji w jakąś wiarę i nadzieję.
- O związanie się z grupą jakichś ludzi, posiadanie "swojaków", którzy nas postrzegają podobnie.

Mało kto traktuje swoje przekonania pryncypialnie. Typową postawą jest, że to deklarowanie przekonań czemuś służy, a nie odwrotnie. Dlatego bardzo niechętnie na przykład opuszczamy swoje środowiska społeczne, w których jesteśmy postrzeganie jako mający określone poglądy - katolik bezpiecznie się czuje wśród katolików, muzułmanin wśród muzułmanów, a ateista też sobie stworzył swój image, z którym się zżył, jest postrzegany jako ateista.
Wszelkie zmiany światopoglądowe są związane z dyskomfortem zawartym w problemie: co sobie teraz ludzie o mnie pomyślą?

Muszę przyznać, że przechodzisz sam siebie w kreowaniu rzeczywistości.
A myślałem, że już mnie niczym nie zaskoczysz ...

Zabrakło mi w tej odpowiedzi Irisola napisania, czym go zaskoczyłem

Czym mnie zaskoczyłeś, napisałem - jakkolwiek faktycznie nie skonkretyzowałem, o jakie kreowanie rzeczywistości chodzi.
Po kolei:

1. Inwestycja w wiarę i nadzieję

Ateista inwestuje w wiarę i nadzieję? Nadzieję czego - może wiecznego, szczęśliwego życia? No chyba nie za bardzo.
Z teistami tu już w miarę jest to trafione, ale też widać po dyskusjach, że nie każdy teista wierzy w skonkretyzowany byt nadprzyrodzony. Czyli nie każdy obstawia do końca, jak jest.
Widać tu zresztą u takich teistów cechę ateistyczną - bo ateista jeszcze mniej obstawia, jak jest.

2. Posiadanie "swojaków"

To tyczy się bardziej totalnych fanatyków ze zwichrowanymi neuronami, a nie zwykłych wierzących czy ateistów. Patrząc zarówno po rodzinie, jak i znajomych, ateizm z teizmem są wymieszane i każdy ma to w przysłowiowej dupie. Nawet często ateista na poziomie towarzyskim prędzej dogada się z teistą i vice versa - żadnemu z nich kwestie antagonizmów na płaszczyźnie teistycznej nie przeszkadzają.
I nie piszę tu nawet o sobie - to samo obserwuję u innych.

3. "Typową postawą jest, że to deklarowanie przekonań czemuś służy, a nie odwrotnie"

To jeszcze nawiązanie do "przekonywania drugiej strony".
Mnie osobiście na tym po prostu nie zależy. Teistom z reguły też nie za bardzo (chyba że Jehowi).
Po prostu czynię założenie (niby oczywiste), że może nie wszystko przemyślałem i nie wszystko wiem - więc ta druga strona może doszła do czegoś więcej niż mi się udało. Sprawdzam więc, cóż to takiego - gdzie znaleźli lukę czy inną perspektywę, która powoduje, że wierzą. Zakładam też, że wierzący nie jest totalnym imbecylem (chociaż się zdarza, ale w zdecydowanej mniejszości) i jednak ma coś więcej niż "i tak nic nie wiadomo" czy "coś czuję, ale nie wiem co to więc pewnie Bóg".

Cytat:
Ja w mojej rodzinie spotkałem się z ciekawym przypadkiem osoby, która zawsze przykładnie była na mszy co niedziela, a w pewnym momencie gdy się jakoś zgadało o temacie wiary w Boga, to ta osoba jawnie opowiedziała się po stronie poglądu, że takiej istoty raczej nie ma. Najwyraźniej traktowała katolicyzm i obyczaje religijne jako formę bardziej społecznej identyfikacji, niż miałoby to dla niej mieć znaczenie w zakresie przekonań, wiary.
Myślę, że wielu katolików też nosi w sobie silne zwątpienie religijne, ale udają, że wszystko jest ok. Bo za dużo trzeba by było zmieniać na gruncie towarzyskim, gdyby się taka osoba ujawniła na zewnątrz ze swoimi szczerymi przekonaniami.

Katolicyzm po polsku jest żenujący - to z reguły bezkrytyczne przyjmowanie czegokolwiek, brak wiedzy o własnej religii, poddawanie się naciskowi i generalnie, po dopytaniu, stwierdzenie "w sumie to tak jest łatwiej".
Czyli podejście skrajnie płytkie.

Cytat:
Podobnie może być zresztą u ateistów, którzy by się nawrócili - też trudno byłoby się im przyznać do błędu wcześniejszych przekonań przed kolegami ateistami. Bo zdobywanie sobie środowiska swojaków życiowych jest formą inwestycji.

Nie ma czegoś takiego u ateistów. Mylisz ateizm z wyznawaniem wiary - i to fanatycznym.
Tyle ci się tłumaczy, czym jest ateizm i już widać, że do końca swych dni tego nie pojmiesz. I to nie dlatego, że pojęcie ateizmu jest skomplikowane. Dlatego, że sam to pojęcie komplikujesz i zmieniasz po swojemu - ale tego nigdy nie byłeś w stanie u siebie powstrzymać.
Mamy więc tradycyjnie to, co zawsze: czyli bardzo dobre przemyślenia skonstruowane na danych, które sobie sam wykreowałeś.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:22, 26 Gru 2023    Temat postu:

Irbisol napisał:
Ateista inwestuje w wiarę i nadzieję? Nadzieję czego - może wiecznego, szczęśliwego życia? No chyba nie za bardzo


Ateista inwestuje w wiarę i nadzieję, że Boga nie ma. Widać to zwłaszcza po tobie

Irbisol napisał:
To jeszcze nawiązanie do "przekonywania drugiej strony".
Mnie osobiście na tym po prostu nie zależy. Teistom z reguły też nie za bardzo (chyba że Jehowi).
Po prostu czynię założenie (niby oczywiste), że może nie wszystko przemyślałem i nie wszystko wiem - więc ta druga strona może doszła do czegoś więcej niż mi się udało. Sprawdzam więc, cóż to takiego - gdzie znaleźli lukę czy inną perspektywę, która powoduje, że wierzą. Zakładam też, że wierzący nie jest totalnym imbecylem (chociaż się zdarza, ale w zdecydowanej mniejszości) i jednak ma coś więcej niż "i tak nic nie wiadomo" czy "coś czuję, ale nie wiem co to więc pewnie Bóg"


Teista ma o wiele więcej niż to, na przykład to:

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Ale ciebie tak naprawdę nie interesuje co ma teista

Irbisol napisał:
Nie ma czegoś takiego u ateistów. Mylisz ateizm z wyznawaniem wiary - i to fanatycznym


Ateizm jest najlepszym przykładem wiary fanatycznej w nieistnienie Boga. Ty jesteś tego najlepszym przykładem jaki znam


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 14:23, 26 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33482
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:50, 26 Gru 2023    Temat postu:

Irbisol napisał:
... faktycznie nie skonkretyzowałem, o jakie kreowanie rzeczywistości chodzi.
Po kolei:

1. Inwestycja w wiarę i nadzieję

Ateista inwestuje w wiarę i nadzieję? Nadzieję czego - może wiecznego, szczęśliwego życia? No chyba nie za bardzo.
Z teistami tu już w miarę jest to trafione, ale też widać po dyskusjach, że nie każdy teista wierzy w skonkretyzowany byt nadprzyrodzony. Czyli nie każdy obstawia do końca, jak jest.
Widać tu zresztą u takich teistów cechę ateistyczną - bo ateista jeszcze mniej obstawia, jak jest.

Ateista zwykle obstawia, że gdy już "pożegnał te głupoty", za jakie uznaje teizm, to mu się rozumienie rzeczywistości ułoży, Zwykle też ma nadzieję, że naukowe wyjaśnienia rzeczywistości okażą się "tymi wyjaśnieniami", czyli trwale wyjaśnią świat. Ateista wierzy, że wyeliminowanie aspektów rozumowania, które wprowadza teizm, da efekt pozytywny w kontekście rozumienia świata i siebie.

Irbisol napisał:
2. Posiadanie "swojaków"

To tyczy się bardziej totalnych fanatyków ze zwichrowanymi neuronami, a nie zwykłych wierzących czy ateistów. Patrząc zarówno po rodzinie, jak i znajomych, ateizm z teizmem są wymieszane i każdy ma to w przysłowiowej dupie. Nawet często ateista na poziomie towarzyskim prędzej dogada się z teistą i vice versa - żadnemu z nich kwestie antagonizmów na płaszczyźnie teistycznej nie przeszkadzają.
I nie piszę tu nawet o sobie - to samo obserwuję u innych.

A jednak jest wiele środowisk, w których silnie oczekuje, że będziesz "tacy jak wszyscy". Może w miastach (dużych miastach) to jest rzadsze, jednak na wsiach, w bardziej wsobnych środowiskach, a już szczególnie w rodzinach, ten efekt bywa całkiem silny. Semele się skarży na to, że jest jej trudno się kontaktować z teistami, a ja przypuszczam, że to zapewne jest ten efekt.

Irbisol napisał:
Katolicyzm po polsku jest żenujący - to z reguły bezkrytyczne przyjmowanie czegokolwiek, brak wiedzy o własnej religii, poddawanie się naciskowi i generalnie, po dopytaniu, stwierdzenie "w sumie to tak jest łatwiej".

Rzeczywiście polski katolicyzm jest dość przaśny. Taką diagnozę da się wyczytać nawet w katolickich mediach. Tylko czy nasz polski ateizm jest taki znowu bardzo mentalnie pogłębiony na tym tle?....
- Z mojego doświadczenia wynika, że (znani mi) ateiści wcale nie górują jakoś nad teistami wiedzą, przemyśleniami filozoficznymi, pragnieniem głębszego rozumienia czegokolwiek. Polski ateizm zwykle ma twarz dość prostego antyklerykalizmu, agitowania za aborcją na życzenie i wyszukiwania sobie różnych afer obyczajowych z udziałem księży, aby sobie potem na tym używać "ależ oni to.... hahahaha".
Ateistów, którzy mają wiedzę o ateizmie nie znam wielu. Tu na sfinii przynajmniej paru takich się spotyka, ale w życiu...
... nie specjalnie z takowym pogadasz. :nie: Ateizm większości sprowadzi się do roztkliwiania się nad bohaterskim LGBT, którzy swoje wykluczenie przez religiantów, swoją inność niosą heroicznie przez życie i "prawami kobiet", rozumianymi też mocno wybiórczo. O filozofii z typowym ateistą wiele nie pogadasz, bo szybko w rozmowie skręci na atakowanie księży i "bronienie" kobiet.

To wszystko z resztą też jest formą mentalnej "inwestycji" - ta nasza twarz, którą okazaliśmy w dyskusjach. Jeśli ktoś mocno najeżdżał na księży, to nawet jakby mu przyszła kiedyś do głowy myśl, że chciałby się do Kościoła zbliżyć, to tamte (czasem tendencyjne, prostackie) ataki, które w rozmowach prowadził, będą go blokowały myślą: zaraz, taki byłem pewny, że nie lubię tych czarnych, tak na nich najeżdżałem, to teraz nie będę się przecież wycofywował, bo bym na głupiego wyszedł. :nie:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15448
Przeczytał: 26 tematów


PostWysłany: Wto 19:01, 26 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
... faktycznie nie skonkretyzowałem, o jakie kreowanie rzeczywistości chodzi.
Po kolei:

1. Inwestycja w wiarę i nadzieję

Ateista inwestuje w wiarę i nadzieję? Nadzieję czego - może wiecznego, szczęśliwego życia? No chyba nie za bardzo.
Z teistami tu już w miarę jest to trafione, ale też widać po dyskusjach, że nie każdy teista wierzy w skonkretyzowany byt nadprzyrodzony. Czyli nie każdy obstawia do końca, jak jest.
Widać tu zresztą u takich teistów cechę ateistyczną - bo ateista jeszcze mniej obstawia, jak jest.

Ateista zwykle obstawia, że gdy już "pożegnał te głupoty", za jakie uznaje teizm, to mu się rozumienie rzeczywistości ułoży,

Nie obstawia tak. Znowu kreujesz.

Michał Dyszyński napisał:
Zwykle też ma nadzieję, że naukowe wyjaśnienia rzeczywistości okażą się "tymi wyjaśnieniami", czyli trwale wyjaśnią świat. Ateista wierzy, że wyeliminowanie aspektów rozumowania, które wprowadza teizm, da efekt pozytywny w kontekście rozumienia świata i siebie.

Do tej pory tylko naukowe wyjaśnienia czegokolwiek dały się JAKKOLWIEK potwierdzić. Okazuje się, że wyeliminowanie z naukowego myślenia aspektów teistycznych nie tylko nie przeszkadza, ale wręcz pomaga (cóż za siurpryza).
Zatem tu w nic nie trzeba wierzyć ani mieć nadziei.

Michał Dyszyński napisał:
A jednak jest wiele środowisk, w których silnie oczekuje, że będziesz "tacy jak wszyscy". Może w miastach (dużych miastach) to jest rzadsze, jednak na wsiach, w bardziej wsobnych środowiskach, a już szczególnie w rodzinach, ten efekt bywa całkiem silny. Semele się skarży na to, że jest jej trudno się kontaktować z teistami, a ja przypuszczam, że to zapewne jest ten efekt.

Bywałem w różnych środowiskach i jakoś każdy miał na to wywalone. Takie środowiska wnikające w czyjś światopogląd raczej mogą się trafiać, a nie być normą.

Michał Dyszyński napisał:
- Z mojego doświadczenia wynika, że (znani mi) ateiści wcale nie górują jakoś nad teistami wiedzą, przemyśleniami filozoficznymi, pragnieniem głębszego rozumienia czegokolwiek. Polski ateizm zwykle ma twarz dość prostego antyklerykalizmu, agitowania za aborcją na życzenie i wyszukiwania sobie różnych afer obyczajowych z udziałem księży, aby sobie potem na tym używać "ależ oni to.... hahahaha".

Z przewagami i "górowaniem" jest jak piszesz. W dalszej części natomiast mylisz ateizm z lewactwem (którego to lewactwa ateizm jest częścią).

Michał Dyszyński napisał:
To wszystko z resztą też jest formą mentalnej "inwestycji" - ta nasza twarz, którą okazaliśmy w dyskusjach. Jeśli ktoś mocno najeżdżał na księży, to nawet jakby mu przyszła kiedyś do głowy myśl, że chciałby się do Kościoła zbliżyć, to tamte (czasem tendencyjne, prostackie) ataki, które w rozmowach prowadził, będą go blokowały myślą: zaraz, taki byłem pewny, że nie lubię tych czarnych, tak na nich najeżdżałem, to teraz nie będę się przecież wycofywował, bo bym na głupiego wyszedł. :nie:

To akurat żadne zaskoczenie i analogicznych przykładów można by wiele podać.
Co zatem chciałbyś tym wpisem udowodnić?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:13, 26 Gru 2023    Temat postu:

Irbisol napisał:
Do tej pory tylko naukowe wyjaśnienia czegokolwiek dały się JAKKOLWIEK potwierdzić


To pokaż takie "naukowe wyjaśnienia", które dały się jakkolwiek "potwierdzić"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33482
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:31, 26 Gru 2023    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
To wszystko z resztą też jest formą mentalnej "inwestycji" - ta nasza twarz, którą okazaliśmy w dyskusjach. Jeśli ktoś mocno najeżdżał na księży, to nawet jakby mu przyszła kiedyś do głowy myśl, że chciałby się do Kościoła zbliżyć, to tamte (czasem tendencyjne, prostackie) ataki, które w rozmowach prowadził, będą go blokowały myślą: zaraz, taki byłem pewny, że nie lubię tych czarnych, tak na nich najeżdżałem, to teraz nie będę się przecież wycofywował, bo bym na głupiego wyszedł. :nie:

To akurat żadne zaskoczenie i analogicznych przykładów można by wiele podać.
Co zatem chciałbyś tym wpisem udowodnić?

To, że mając takie obciążenie, nawet będąc w znacznym stopniu przekonanym do teizmu, ateista często będzie trwał przy swoich pierwotnych przekonaniach, aby "nie stracić twarzy", którą to twarzą był przez wiele lat. Co właśnie jest ściśle związane z problemem tego wątku.
W podobny sposób oczywiście teista, który wychwalał bezkrytycznie księży, a w czambuł potępiał "libertynów", gdyby uznał, iż ma Kościoła i teizmu już dość, będzie zapewne zwlekał z przyznaniem się do tego. Bo wtedy w tych wcześniejszych swoich deklaracjach wyszedłby na glupka.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2712
Przeczytał: 90 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:06, 27 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Sfinia liczy sobie już kilkanaście lat. Spory światopoglądowe były przed nią jeszcze. Dyskutanci przekonują się do swoich racji - np. teiści za teizmem, ateiści za ateizmem - od wielu tysięcy postów. I czy ktokolwiek został przekonany?


Pan gąsienica, jak się nie mylę, w którymś z tematów sprzed chyba 17 lat wyrażał opinię, że Wuja argumenty przekonały go do apokatastazy, to samo chyba użytkownik o nicku REGMEN też przekonał się do apokatastazy wuja no i ja.
:)
Przecież ja też startowałem od poglądów tradycyjnego katolicyzmu i nawet z wujem dyskutowałem, wykorzystywałem argumenty pewnego filozofa C.S Lewisa, który (jak mi się kiedyś wydawało) miał niezbite argumenty za tym, że piekło jest absolutnie wieczne i Bóg nie może nic na to poradzić, bo człowiek może Boga odrzucić. Wuj pozamiatał te argumenty, a ja coraz bardziej zacząłem zastanawiać się nad problemem piekła no i dużo twoich refleksji też tu odgrywa ważną rolę w tej mojej przemianie, a kropkę nad i postawiła w moim przypadku bogata refleksja ks. Hryniewicza.

Natomiast nie widziałem, nie czytałem na tym forum ani na żadnym innym, żeby ktoś się nawrócił z apokatastazy na tradycyjne koncepcje teologiczne o piekle. Inferniści nie mają tu żadnych osiągnięć. I nie trudno się dziwić.

Cytat:
Ateista zwykle obstawia, że gdy już "pożegnał te głupoty", za jakie uznaje teizm, to mu się rozumienie rzeczywistości ułoży, Zwykle też ma nadzieję, że naukowe wyjaśnienia rzeczywistości okażą się "tymi wyjaśnieniami", czyli trwale wyjaśnią świat.


Tu chodzi o coś więcej. Ateista absolutyzuje wyjaśnienia naukowe do rangi filozoficznych wyjaśnień, czyli wychodzi poza naukę. Ja jako teista też mogę stwierdzić, że mam nadzieję, że naukowe wyjaśnienia rzeczywistości świata materialnego okażą się tymi, które trwale wyjaśniają świat. W czym to miałoby przeszkadzać mojemu teizmowi? Teizm i ateizm to poglądy filozoficzne, które nadają ogólny sens wszystkiemu. W ramach teizmu i ateizmu można sobie zinterpretować swoje życie i naukowe rozstrzygnięcia, które same w sobie nigdy nie są jakoś absolutne i wyczerpujące.

Irbisol napisał:
Do tej pory tylko naukowe wyjaśnienia czegokolwiek dały się JAKKOLWIEK potwierdzić. Okazuje się, że wyeliminowanie z naukowego myślenia aspektów teistycznych nie tylko nie przeszkadza, ale wręcz pomaga (cóż za siurpryza).
Zatem tu w nic nie trzeba wierzyć ani mieć nadziei.


Aspektów naiwnego teizmu. Bo teizm teizmowi nierówny.
Ale powiedz, ty żyjesz z przekonaniem, że po śmierci ciała nic dalej nie ma, zgadza się? Żyjesz tak jakby to życie było twoim jedynym, nie myślisz o swoim życiu, że jest ono wstępem do czegoś większego?


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Śro 1:08, 27 Gru 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33482
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 2:49, 27 Gru 2023    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Sfinia liczy sobie już kilkanaście lat. Spory światopoglądowe były przed nią jeszcze. Dyskutanci przekonują się do swoich racji - np. teiści za teizmem, ateiści za ateizmem - od wielu tysięcy postów. I czy ktokolwiek został przekonany?


Pan gąsienica, jak się nie mylę, w którymś z tematów sprzed chyba 17 lat wyrażał opinię, że Wuja argumenty przekonały go do apokatastazy, to samo chyba użytkownik o nicku REGMEN też przekonał się do apokatastazy wuja no i ja.
:)
Przecież ja też startowałem od poglądów tradycyjnego katolicyzmu i nawet z wujem dyskutowałem, wykorzystywałem argumenty pewnego filozofa C.S Lewisa, który (jak mi się kiedyś wydawało) miał niezbite argumenty za tym, że piekło jest absolutnie wieczne i Bóg nie może nic na to poradzić, bo człowiek może Boga odrzucić. Wuj pozamiatał te argumenty, a ja coraz bardziej zacząłem zastanawiać się nad problemem piekła no i dużo twoich refleksji też tu odgrywa ważną rolę w tej mojej przemianie, a kropkę nad i postawiła w moim przypadku bogata refleksja ks. Hryniewicza.

Nie była to może całościowa zmiana światopoglądowa (np. z ateizmu na teizm, czy odwrotnie), ale taka pomniejsza zatem się czasem dokonuje. Ja przyznam, że od razu mam większy szacunek dla intelektu osób, które się w życiu zmieniają wskutek zapoznania się z argumentami. Nie specjalnie natomiast mi imponują ci, których zmiana światopoglądu wynika z czynników emocjonalnych - np. jakby się ateista nawrócił na teizm, bo spotkał bardzo sympatycznego księdza, albo zakonnika, albo odwrotnie ktoś porzucił teizm, bo jakiś tam ksiądz był wredny, nieprzyjemny, zraził emocjonalnie tę osobę. Emocje oczywiście są ważne, ale jeśli to one rządzą, to trochę jest tak, jakby przekonania za ich powodem powstałe były raczej losowane, a nie tworzone świadomie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 6:30, 27 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

A jednak jest wiele środowisk, w których silnie oczekuje, że będziesz "tacy jak wszyscy". Może w miastach (dużych miastach) to jest rzadsze, jednak na wsiach, w bardziej wsobnych środowiskach, a już szczególnie w rodzinach, ten efekt bywa całkiem silny. Semele się skarży na to, że jest jej trudno się kontaktować z teistami, a ja przypuszczam, że to zapewne jest ten efekt.


Myślę, że tutaj jest istotna różnica pokoleń, bo o ile u osób ze starszych pokoleń można jeszcze coś takiego zaobserwować, to już w pokoleniu np. 40-latków, nie mówiąc już o młodszych, raczej to nie występuje, zdarza się sporadycznie u osób o radykalnym podejściu. Z tego co obserwuję mieszkając na wsi, to większość ludzi z tych młodszych pokoleń już nawet nie praktykuje systematycznie, tematy religii pojawiają się od święta, co wynika bardziej z przywyczajenia kulturowego (święta, sakramenty i związane z tym imprezy rodzinne, pogrzeby) niż z realnej potrzeby praktykowania i jakiegoś przejmowania się religią. Brat teraz na święta przyjechał z Belgii i mówi, że dzieje się tu dokładnie to samo co tam, może jeszcze nie jest tak bardzo rozwinięte, ale dokładnie w takim samym kierunku zmierza.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15448
Przeczytał: 26 tematów


PostWysłany: Śro 9:43, 27 Gru 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
To wszystko z resztą też jest formą mentalnej "inwestycji" - ta nasza twarz, którą okazaliśmy w dyskusjach. Jeśli ktoś mocno najeżdżał na księży, to nawet jakby mu przyszła kiedyś do głowy myśl, że chciałby się do Kościoła zbliżyć, to tamte (czasem tendencyjne, prostackie) ataki, które w rozmowach prowadził, będą go blokowały myślą: zaraz, taki byłem pewny, że nie lubię tych czarnych, tak na nich najeżdżałem, to teraz nie będę się przecież wycofywował, bo bym na głupiego wyszedł. :nie:

To akurat żadne zaskoczenie i analogicznych przykładów można by wiele podać.
Co zatem chciałbyś tym wpisem udowodnić?

To, że mając takie obciążenie, nawet będąc w znacznym stopniu przekonanym do teizmu, ateista często będzie trwał przy swoich pierwotnych przekonaniach, aby "nie stracić twarzy", którą to twarzą był przez wiele lat. Co właśnie jest ściśle związane z problemem tego wątku.
W podobny sposób oczywiście teista, który wychwalał bezkrytycznie księży, a w czambuł potępiał "libertynów", gdyby uznał, iż ma Kościoła i teizmu już dość, będzie zapewne zwlekał z przyznaniem się do tego. Bo wtedy w tych wcześniejszych swoich deklaracjach wyszedłby na glupka.

Piszesz to w kontekście dyskusji na tym forum - naprawdę myślisz, że komuś specjalnie zależy na tym, by nikt nie zauważył, że teraz zmienił swoje przekonania?
Co innego, gdy jest się osobą publiczną, zwłaszcza politykiem.

No i czy ktoś tu jakoś specjalnie na księży najeżdża albo ich wychwala? A jeżeli nawet, to czy zanosi się, by zmienił przekonania?
Podałeś przykład niby słuszny, ale dosyć skrajny i nie za bardzo praktyczny, bo trudno znaleźć "reprezentanta".

----------

Katolikus napisał:
Ale powiedz, ty żyjesz z przekonaniem, że (...)

Tyle piszecie o ateizmie - zazwyczaj błędnie - i do tego sami macie pewien defekt, którego nie widzicie. Wg was nie ma innej opcji, jak być przekonanym do czegoś.

Odpowiadając na twoje pytanie wprost wpadnę w drugi wasz defekt - z gatunku nieodróżniania braku wiary od wiary w brak.
Czyli pytasz: "czy jesteś przekonany do tezy X?"
Ja odpowiadam: "nie"
Twój wniosek: "zatem jesteś przekonany do tezy ~X" - zgadza się?


Ostatnio zmieniony przez Irbisol dnia Śro 10:16, 27 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33482
Przeczytał: 77 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:46, 27 Gru 2023    Temat postu:

Hill napisał:
Michał Dyszyński napisał:

A jednak jest wiele środowisk, w których silnie oczekuje, że będziesz "tacy jak wszyscy". Może w miastach (dużych miastach) to jest rzadsze, jednak na wsiach, w bardziej wsobnych środowiskach, a już szczególnie w rodzinach, ten efekt bywa całkiem silny. Semele się skarży na to, że jest jej trudno się kontaktować z teistami, a ja przypuszczam, że to zapewne jest ten efekt.


Myślę, że tutaj jest istotna różnica pokoleń, bo o ile u osób ze starszych pokoleń można jeszcze coś takiego zaobserwować, to już w pokoleniu np. 40-latków, nie mówiąc już o młodszych, raczej to nie występuje, zdarza się sporadycznie u osób o radykalnym podejściu. Z tego co obserwuję mieszkając na wsi, to większość ludzi z tych młodszych pokoleń już nawet nie praktykuje systematycznie, tematy religii pojawiają się od święta, co wynika bardziej z przywyczajenia kulturowego (święta, sakramenty i związane z tym imprezy rodzinne, pogrzeby) niż z realnej potrzeby praktykowania i jakiegoś przejmowania się religią. Brat teraz na święta przyjechał z Belgii i mówi, że dzieje się tu dokładnie to samo co tam, może jeszcze nie jest tak bardzo rozwinięte, ale dokładnie w takim samym kierunku zmierza.

To ciekawe, co piszesz. Zawsze myślałem, że na wsiach jest wciąż królowanie tradycyjnych ról społecznych i wielka dbałość o to, aby być ze wszystkimi. Ja bardziej taką wieś pamiętam. Sam nawet mam na wsi nieruchomość, do której jeżdżę, ale z ludźmi dość mało gadam, trudno jest mi ocenić ich aktualną obyczajowość.

Irbisol napisał:
No i czy ktoś tu jakoś specjalnie na księży najeżdża albo ich wychwala? A jeżeli nawet, to czy zanosi się, by zmienił przekonania?
Podałeś przykład niby słuszny, ale dosyć skrajny i nie za bardzo praktyczny, bo trudno znaleźć "reprezentanta".

Bo to jest tylko przykład. Bardziej zależało mi na tym, aby uświadomić sobie, że nie tak łatwo jest być całkowicie szczerym wobec siebie, że tak jak gramy role wobec innych, tak i wobec siebie też często pozujemy na innego, niż realnie jesteśmy.

Irbisol napisał:
Katolikus napisał:
Ale powiedz, ty żyjesz z przekonaniem, że (...)

Tyle piszecie o ateizmie - zazwyczaj błędnie - i do tego sami macie pewien defekt, którego nie widzicie. Wg was nie ma innej opcji, jak być przekonanym do czegoś.

Odpowiadając na twoje pytanie wprost wpadnę w drugi wasz defekt - z gatunku nieodróżniania braku wiary od wiary w brak.
Czyli pytasz: "czy jesteś przekonany do tezy X?"
Ja odpowiadam: "nie"
Twój wniosek: "zatem jesteś przekonany do tezy ~X" - zgadza się?


Jest za to inny problem: czy chcemy żyć z przekonaniem?
Ja sam dość agnostycyzm lubię. Ale u mnie nie jest tak, ze agnostycyzm uważam za docelową moją postawę. Dążę do tego, aby - tam gdzie to jest możliwe - zamieniać te różne moje "nie wiem" na "tutaj mam już konkretne przekonanie".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23140
Przeczytał: 101 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:28, 27 Gru 2023    Temat postu:

Ja Michale pracowałam troszeczkę na wsi. Chociaż nie wiem czy PGR można nazwać wsią. W tej okolicy byly różne formy własności.

Jednak ludzie byli przywiązani do obyczaju. Ślub musiał być kościelny.
A co sobie w chałupach i po kątach gadali to drugie.

Czy nadal w domach z betonu nie ma wolnej miłości?? To o mieście.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15352
Przeczytał: 98 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:55, 27 Gru 2023    Temat postu:

Irbisol napisał:
Katolikus napisał:
Ale powiedz, ty żyjesz z przekonaniem, że (...)

Tyle piszecie o ateizmie - zazwyczaj błędnie - i do tego sami macie pewien defekt, którego nie widzicie. Wg was nie ma innej opcji, jak być przekonanym do czegoś.


Dlatego ty nie jesteś przekonany do niczego, nawet do ateizmu, a nawet do tego co właśnie teraz napisałeś

Irbisol napisał:
Odpowiadając na twoje pytanie wprost wpadnę w drugi wasz defekt - z gatunku nieodróżniania braku wiary od wiary w brak.
Czyli pytasz: "czy jesteś przekonany do tezy X?"
Ja odpowiadam: "nie"
Twój wniosek: "zatem jesteś przekonany do tezy ~X" - zgadza się?


Jesteś przekonany do czegokolwiek z tego co tu napisałeś? Przecież przed chwilą uznałeś przekonanie do czegokolwiek za "defekt teizmu"

Znowu dokonałeś samozaorania. Który to już raz? Uważaj na to co odpowiesz bo znowu powstanie problem czy jesteś co do tego przekonany


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 14:56, 27 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 1 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin