Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dialog człowieka z dwoma teizmami
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:43, 19 Kwi 2016    Temat postu: Dialog człowieka z dwoma teizmami

W wątku http://www.sfinia.fora.pl/apologia-teizmu,5/dialog-ateizmu-z-czlowiekiem,8639.html#278179 obiecałem Semele, że napiszę też dialog człowieka z teizmem. Pomyślałem trochę i stworzyłem taką (roboczą) wersję. Niestety, wyszło mi to trudniejsze, niż w odniesieniu do ateizmu. Aby zachować jakąś spójność przekazu muszę tutaj zadanie wykonać w postaci dialogu człowieka aż z dwoma teizmami. Bo odpowiedzi na takie same pytania będą w obu przypadkach mocno się różniły.

DIALOG CZŁOWIEKA Z TEIZMEM TRADYCJONALISTYCZNYM
- Człowiek: Cierpię na tym świecie, nie potrafię się tu odnaleźć. W teizmie nie jest wcale przyjemnie - tyle tu zakazów, nakazów, rygorów. Nie rozumiem po co mi to wszystko. Nie można by pomyśleć tego jakoś prościej, przyjaźniej dla człowieka?
- Teizm tradycjonalistyczny: Wszystkie te rygory dane są od Boga i jako takie powinny być zachowywane. Nie ma sensu się buntować, bo każdy bunt to nieposłuszeństwo, a każde nieposłuszeństwo będzie surowo ukarane przez Tego, który widzi wszystko.
- Człowiek: Ale przecież nie wszystko da się zawrzeć w słowach - te nakazy i zakazy chyba czemuś służą, więc powinienem chyba jednak nie tyle skupiać się na literze przekazanego mi prawa, co na jakimś ich sensie, na ogólniejszych ideach.
- Teizm tradycjonalistyczny: Te idee ogólniejsze i wyższe są oczywiście zawarte w owych nakazach. Ale tobie, niedoskonały człowieku, nie jest dane sądzić poprawność sformułowań, które przekazuje ci tradycja. Wykonuj je, a będziesz zbawiony. W przeciwnym razie czeka cię potępienie.
- Człowiek: Czyli mam się bać i być posłusznym?... Czy Bóg jest jak typowy władca ziemski, któremu najbardziej zależy na tym, aby nikt mu się nie sprzeciwiał?
- Teizm tradycjonalistyczny: Nie tobie jest oceniać, czego chce Bóg. Bóg jest większy od wszystkich władców, a prawo które dał jest dobre i służy ludziom, nawet jeśli oni tego nie rozumieją. Nakazy i zakazy nie są więc żadnymi szykanami, tylko wyrazem wiedzy i troski Boga, więc porównanie do ziemskich władców jest nie uprawnione.
Człowiek: A jednak pojawiają się wciąż nowe sytuacje, trzeba stosować prawo, mimo że tradycyjne sformułowania do niego nie bardzo pasują.
Teizm tradycjonalistyczny: Są autorytety religijne i one wyjaśnią ludziom niuanse prawa. Każdy wierzący powinien być posłuszny wskazaniom tych autorytetów.
Człowiek: A te autorytety nigdy się nie mylą?...
Teizm tradycjonalistyczny: Nawet jeśli się (czasem) mylą, to i tak każdy ma się ich słuchać, bo to jest dla niego dobre.
- Człowiek: A jeśli ja będę inaczej rozumiał "dobro"?
Teizm tradycjonalistyczny: Dobro jest jedno - to przekazane od Boga. Kto od niego odstępuje, ten się myli, grzeszy i ściąga na siebie kłopoty.
Człowiek: ale w świętych księgach jest tyle niejasności, język jest archaiczny, odniesienia do współczesności można interpretować na różne sposoby
Teizm tradycjonalistyczny: Dlatego, jak już wspominałem, macie autorytety religijne. Do tego każdy ma jeszcze sumienie. Wszystko to razem powoduje, że człowieka da się ocenić - określić jego winę, lub zasługę względem tego co zrobił w życiu.
Człowiek: Ale ja wciąż wielu rzeczy nie wiem jak zrobić dobrze, mam konflikty sumienia.
- Teizm tradycjonalistyczny: Jest jedna rada - wierz, a będziesz zbawiony.
- Człowiek: ale właściwie W CO mam wierzyć? - w to, że Bóg jest, a może w słuszność tych nakazów i zakazów?
- Teizm tradycjonalistyczny: i w jedno, i w drugie. Wierz i już.


Drugi dialog z teizmem będzie miał chyba trudniejszą do zrozumienia postać. Właściwie to obawiam się, że zostanie odczytany jako niejasny. Ale może nie tak zupełnie niejasny.

DIALOG CZŁOWIEKA Z TEIZMEM GŁĘBOKO DUCHOWYM
- Człowiek: Cierpię na tym świecie, nie potrafię się tu odnaleźć. W teizmie nie jest wcale przyjemnie - tyle tu zakazów, nakazów, rygorów.
- Teizm duchowy: zakazy i nakazy nie są istotą religii. Tą istotą jest WIĘŹ Z BOGIEM i WZRASTANIE W JESTESTWIE.
- Człowiek: Ale przecież Boga nie widać. Jak mamy mieć więź z kimś, kto mi się nie przedstawił, kogo nie widzę, kto do mnie bezpośrednio nie mówi?
- Teizm duchowy: Boga każdy ODNAJDUJE W SOBIE. Gdyby Bóg po prostu objawiał się jako najważniejsza, najsilniejsza persona świata, to po prostu robiłbyś, co ona chce, dostosowałbyś się do warunków, a swoją wolę odstawił na boczny tor. W efekcie przestałbyś w ogóle rozwijać, zrozumiewać SIEBIE. W takiej sytuacji twoja osobowość wciąż degradowałaby się, aż w końcu uznałbyś, że jesteś nikim, że twoje jestestwo jest bez sensu.
- Człowiek: A cierpiąc ten sens odnajdę?
- Teizm duchowy: Odnajdujesz siebie, swoją wartość, sens, całe swoje jestestwo we wszystkim co robisz, co rozumiesz. Cierpienie jest jednak o tyle czymś szczególnym, że tylko w oparciu o nie jesteśmy w stanie ZDEFINIOWAĆ SIEBIE, niejako dokonać "dowodu" siebie. Cierpienie jest tym rozdarciem, które wymusza zajęcie stanowiska, opowiedzenie się, jest nie do zignorowania, obnażając nasze jestestwo na wszystkich płaszczyznach - intelektualnej, emocjonalnej, w kontekście woli i wiary.
- Człowiek: Nie odpowiada mi to. To co czuję w sposób zrozumiały, czego pragnę jest dla mnie jasne: chcę być akceptowany, podziwiany, szanowany, chce mieć pieniądze, być zdrowym i szczęśliwym człowiekiem. To rozumiem, to jest dla mnie jasne, a wmuszanie mi tu cierpienia, jako czegoś wartościowego odczuwam jako formę mentalnej agresji.
- Teizm duchowy: masz tu rację - cierpienie jest agresją! A do tego zmuszenie się do cierpienia jest podwójną agresją wobec samego siebie. Ale tutaj o to właśnie chodzi! Po czym poznajemy kogoś wspaniałego, godnego szacunku, budzącego podziw? - właśnie po tym, że się nie ugiął w obliczu agresji, cierpienia. Nie ma innej możliwości udowodnienia sobie (i innym), że się jest naprawdę KIMŚ, jak tylko poprzez pokonywanie czegoś co jest trudne, co wymaga szczególnych cech charakteru.
Człowiek: Ale ja tego nie chcę. Nie chcę byś testowanym. Za to wiem też, czego chcę: szczęścia, poczucia bezpieczeństwa, akceptacji, możliwości robienia rzeczy ciekawych, niezwykłych...
Teizm duchowy: pewnej kluczowej rzeczy o sobie nie wiesz, nie rozumiesz. Te pragnienia, jakie tu opisałeś zostały ci NARZUCONE przez układy, jakie masz w życiu. Przyjmujesz wartość owych rzeczy na zasadzie odczucia przyjemności wbudowanego w twoje ciało, w instynkty. Ale te instynkty, to nie ty, ciało to też nie ty. Aby się przekonać kim jesteś, będziesz musiał zanegować to, co zostało narzucone, wniknąć w siebie, a ostatecznie ODNALEŹĆ SIEBIE NA NOWO.
- Człowiek: I ja mam w to wierzyć? Mam rzucić na szalę to co bezpośrednio czuję, bo podobno powinienem coś szczególnego w sobie odkryć?
Nie zrozum mnie źle - z jednej strony szali mam cierpienie, męczenie się w życiu, a z drugiej przyjemność i wygodę. Mam wybrać to gorsze w imię jakiejś wiary, czegoś tak niekonkretnego, jak przekonywanie mnie przez osoby tytułujące się autorytetami religijnymi. Choć być może są to tylko cwaniacy i hochsztaplerzy, próbujący wykorzystać moja naiwność i zdobyć władzę nade mną.
- Teizm duchowy: Jeśli miałbyś rzucić na szalę to, o czym mówimy, opierając sie wyłącznie na cudzych zapewnieniach, to chyba raczej nie byłoby rozsądne. Jest jeszcze inny powód do tej decyzji - wniknięcie w siebie, zrozumienie, że nie bardzo widać inną drogę, odkrycie tego, że nie ma w twoim życiu nic ważniejszego, jak zdobycie samego siebie - tego PRAWDZIWEGO siebie.
- Człowiek: A Bóg? Gdzie w tym wszystkim miałby być Bóg?...
- Teizm duchowy: On jest w Tobie. I to też musisz odkryć. A do tego odkryć (prawie) samodzielnie. Mówię "prawie" samodzielnie, bo Bóg chce być odkryty przez ciebie, więc ci w tym pomoże. Ale na pewno ty też musisz włożyć w to swoją pracę, bo tylko w takim układzie odkryjesz Boga i siebie naprawdę, a nie jako kolejne "powiadają, że tak jest, ale właściwie to nie wiadomo".
- Człowiek: To wszystko wydaje mi się mętne. Nie czuję się przekonany.
- Teizm duchowy: gdybym miał cię przekonać w zupełności za pomocą tych, czy innych słów, gdybyś mi uwierzył w całej pełni, bo coś ci zakomunikowano tak sprytnie i przekonywająco, że nie masz jak się przed tym obronić i musisz to przyjąć, to źle bym cię przekonał. Ostatecznie to ty sam się przekonasz - patrząc na siebie, szukając prawdy, wnikając w to, RZECZYWIŚCIE JEST, czyli po odrzuceniu wszelkiej ułudy. Tak więc chyba dobrze, że cię nie przekonałem. To, ze mnie wysłuchałeś i starałeś się zrozumieć, w zupełności tu wystarczy. Pewnych rzeczy nie da się pogonić, nie da się do nich zmusić. Tak to po prostu jest.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 10:33, 20 Kwi 2016, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Błażej




Dołączył: 13 Sie 2011
Posty: 545
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:36, 20 Kwi 2016    Temat postu:

-Teizm duchowy: gdybym miał cię przekonać w zupełności za pomocą tych, czy innych słów, gdybyś mi uwierzył w całej pełni, bo coś ci zakomunikowano tak sprytnie i przekonywająco, że nie masz jak się przed tym obronić i musisz to przyjąć, to źle bym cię przekonał. Ostatecznie to ty sam się przekonasz - patrząc na siebie, szukając prawdy, wnikając w to, RZECZYWIŚCIE JEST, czyli po odrzuceniu wszelkiej ułudy. Tak więc chyba dobrze, że cię nie przekonałem. To, ze mnie wysłuchałeś i starałeś się zrozumieć, w zupełności tu wystarczy. Pewnych rzeczy nie da się pogonić, nie da się do nich zmusić. Tak to po prostu jest.

-Człowiek: Szukać prawdy ? Wniknięcie w siebie ? Ty teizm, dorzuć jeszcze "stań w prawdzie"; "idź ku światłu"; "wypłyń na głębie". Szukać jakiej prawdy ? Twojej, mojej, czy jeszcze kogoś innego ? Ok. może uznasz mnie za kalekę duchową, półdebila niezdolnego pojąć rzeczy oczywistych, ale czy to jest język, którym przemawia się do wątpiących i niewierzących ? Wtajemnicz mnie w to trochę bardziej, w twój system wierzeń. Mam tak jak ty, oczy, uszy, czuje smak i zapach. Czego szukać, gdzie patrzeć ? Jaki powinien być Mój pierwszy KONKRETNY krok do wkroczenia na drogę odnalezienia Boga w sobie ? Tyle mówisz o cierpieniu, że jest -jeśli dobrze rozumiem- nieoddzwonionym aspektem istnienia, każdego człowieka. Być może każdy cierpi na swoją miarę, tyle ile każdemu z osobna potrzeba, ale nadal nie rozumiem jaką rolę odgrywa tu Twój Bóg ? Pomyśl, jakie znaczenie, dla człowieka ma obecność lub nie obecność Boga, kiedy przychodzi tsunami ?


Ostatnio zmieniony przez Błażej dnia Śro 20:43, 20 Kwi 2016, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:21, 20 Kwi 2016    Temat postu:

Błażej napisał:
-Teizm duchowy
Jaki powinien być Mój pierwszy KONKRETNY krok do wkroczenia na drogę odnalezienia Boga w sobie ? Tyle mówisz o cierpieniu, że jest -jeśli dobrze rozumiem- nieoddzwonionym aspektem istnienia, każdego człowieka. Być może każdy cierpi na swoją miarę, tyle ile każdemu z osobna potrzeba, ale nadal nie rozumiem jaką rolę odgrywa tu Twój Bóg ? Pomyśl, jakie znaczenie, dla człowieka ma obecność lub nie obecność Boga, kiedy przychodzi tsunami ?

Gdy przychodzi tsunami...
O tym akurat wtedy nie myślałem.
A konkret, czyli jakiś konkretny krok?...
Gdyby był taki uniwersalny jeden konkretny krok na drodze do Boga, to pewnie byłby wyryty na każdym kamieniu.
Jaką rolę odgrywa tu Bóg?
- Chyba najbardziej rolę CZEKAJĄCĄ, wypatrującą tego co się zrodzi w człowieku na zgliszczach prostego egoizmu i doraźności. Są wskazówki względnie pewne: miłość, nadzieja, wiara...
Ale te wskazówki też nie jest łatwo zastosować - czyli wyjść poza słowa, ubrać je ten jeden jedyny sposób, jaki jest właściwy danej osobie. Niestety, chyba łatwiej jest mówić w tym kontekście o problemach, o tym co przeszkadza, niż co pomaga.
Weźmy miłość.
Ludzie wokół nas potrzebują pomocy. Ale ona często i tak jest niewystarczająca, ludzie robią głupoty choć, chcielibyśmy, aby mądrzeli, wykolejają się, wreszcie umierają. Jak praktykować miłość - czy bardziej aktywnie, czy raczej licząc na samodzielność, będąc nieco z boku?
Co robić, gdy się nie udaje (pomóc)?
Nadzieja.
Tak w ogóle "mieć nadzieję" - co to właściwie znaczy? - mówić wciąż jest Ok, damy radę?... Nawet jak ewidentnie widać, że daliśmy dupy?
Wiara
W co wierzyć? W Boga, że jest? Ale jak piszą w Biblii - demony w tym sensie też w Niego wierzą (i drżą).
A może kluczem jest PRAWDA?
Tylko co to jest owa "prawda"? Epistemologia ma na nią kilkadziesiąt koncepcji. To co - trzeba być filozofem epistemologiem?...
Właściwie to co widać, to raczej problemy, a nie rozwiązania.

Moja wskazówka byłaby może jedna - taka prywatna od MD. Brzmi ona: trzeba BYĆ. Trzeba "bardziej być". Bo wiara, nadzieja, miłość, prawda są według mnie przepisami na ISTNIENIE. Trzeba się wgryzać w to PRAWDZIWE ISTNIENIE, czyli wciąż odróżniając je od ISTNIENIA POZORNEGO. To pozorne ma zwykle tę cechę, że jest tylko na teraz, a potem widać, że się wykolei. Poza tym to istnienie prawdziwe jest nie do zaprzeczenia na głębszym poziomie - na niższych poziomach może być wyśmiane, znieważone, zlekceważone wszystkim tym co...
co operuje właśnie na tych niższych poziomach.
Istnieniem pozornym jest np. przekonanie, że: ja to znaczy być bogatszym od innych. Czyli jak się pieniądze straci - to nas nie ma - czy tak?...
Istnieniem pozornym jest przekonanie, że ja, to znaczy być podziwianym,przez wszystkich oklaskiwanym. Czyli jak przestają klaskać, to nas nie ma?...
Istnieniem pozornym jest przekonanie, że dopiero wtedy będę ja, jak będę miał kontrolę. Czyli jak pozostanę bezradnym - to ginę jako osoba?...
Człowiek cierpi na tym świecie także w jeszcze jednym ważnym celu - aby mając świadomość braku, odebrania mu różnych rzeczy, jednak ze zdziwieniem się zorientował: tak, nie mam tego, a wciąż jestem... Zadziwiające. :think:
Trzeba tę konstatację - że JESTEM, nawet jeśli jest źle, nawet jeśli wszystko się wali, albo nie wiadomo co robić - ubrać w coś głębszego - czyli wiarę, że TO JEST STAN PEWNY, nadzieję, że nie ma sensu poddawać się temu co doraźne, skoro TAK NAPRAWDĘ JESTEM. A co znaczy "jestem"?
Imię Boga znaczy "jestem". I człowiek, który się połapie, że naprawdę "jest", w końcu zorientuje się, że się zatopił w Bogu.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 21:06, 26 Sie 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23138
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:21, 21 Kwi 2016    Temat postu:

Błażej napisał:
-Teizm duchowy: gdybym miał cię przekonać w zupełności za pomocą tych, czy innych słów, gdybyś mi uwierzył w całej pełni, bo coś ci zakomunikowano tak sprytnie i przekonywająco, że nie masz jak się przed tym obronić i musisz to przyjąć, to źle bym cię przekonał. Ostatecznie to ty sam się przekonasz - patrząc na siebie, szukając prawdy, wnikając w to, RZECZYWIŚCIE JEST, czyli po odrzuceniu wszelkiej ułudy. Tak więc chyba dobrze, że cię nie przekonałem. To, ze mnie wysłuchałeś i starałeś się zrozumieć, w zupełności tu wystarczy. Pewnych rzeczy nie da się pogonić, nie da się do nich zmusić. Tak to po prostu jest.

-Człowiek: Szukać prawdy ? Wniknięcie w siebie ? Ty teizm, dorzuć jeszcze "stań w prawdzie"; "idź ku światłu"; "wypłyń na głębie". Szukać jakiej prawdy ? Twojej, mojej, czy jeszcze kogoś innego ? Ok. może uznasz mnie za kalekę duchową, półdebila niezdolnego pojąć rzeczy oczywistych, ale czy to jest język, którym przemawia się do wątpiących i niewierzących ? Wtajemnicz mnie w to trochę bardziej, w twój system wierzeń. Mam tak jak ty, oczy, uszy, czuje smak i zapach. Czego szukać, gdzie patrzeć ? Jaki powinien być Mój pierwszy KONKRETNY krok do wkroczenia na drogę odnalezienia Boga w sobie ? Tyle mówisz o cierpieniu, że jest -jeśli dobrze rozumiem- nieoddzwonionym aspektem istnienia, każdego człowieka. Być może każdy cierpi na swoją miarę, tyle ile każdemu z osobna potrzeba, ale nadal nie rozumiem jaką rolę odgrywa tu Twój Bóg ? Pomyśl, jakie znaczenie, dla człowieka ma obecność lub nie obecność Boga, kiedy przychodzi tsunami ?


Ty na pewno nie jesteś duchowy - bo od razu katogeryzujesz ludzi. Ateiści nie mają ducha. Macie podobnie z Dyszyńskim.

Ateista wg Was to jakiś potwór, z którym nie warto się zadawać.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Czw 12:22, 21 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23138
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:26, 21 Kwi 2016    Temat postu:

Tsunami to naturalne zjawisko przyrodnicze. Śmierć jest też czymś naturalnym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:19, 21 Kwi 2016    Temat postu:

Semele napisał:
Ty na pewno nie jesteś duchowy - bo od razu katogeryzujesz ludzi. Ateiści nie mają ducha. Macie podobnie z Dyszyńskim.

Ateista wg Was to jakiś potwór, z którym nie warto się zadawać.

Fantazjujesz Semele. Nie wiem skąd te wnioski na temat Błażeja i mojego stosunku do ateizmu. Czasem mam wrażenie, że piszesz coś, bo Ci nagle tak "wskoczyło" - więc wrzucasz na sfinię bez przemyślenia, bez minimalnego choćby zastanowienia "skąd właściwie miałby być ten wniosek". Wymyślasz intencje, których nie masz jak potwierdzić, słowa, które nie padły.
W życiu realnym też tak masz?
Co chwila jakiś pomysł, nieważne co, ważne, że się przed chwilą pojawiło w głowie, więc wrzucamy na ruszta życia...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23138
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:30, 22 Kwi 2016    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
Ty na pewno nie jesteś duchowy - bo od razu katogeryzujesz ludzi. Ateiści nie mają ducha. Macie podobnie z Dyszyńskim.

Ateista wg Was to jakiś potwór, z którym nie warto się zadawać.

Fantazjujesz Semele. Nie wiem skąd te wnioski na temat Błażeja i mojego stosunku do ateizmu. Czasem mam wrażenie, że piszesz coś, bo Ci nagle tak "wskoczyło" - więc wrzucasz na sfinię bez przemyślenia, bez minimalnego choćby zastanowienia "skąd właściwie miałby być ten wniosek". Wymyślasz intencje, których nie masz jak potwierdzić, słowa, które nie padły.
W życiu realnym też tak masz?
Co chwila jakiś pomysł, nieważne co, ważne, że się przed chwilą pojawiło w głowie, więc wrzucamy na ruszta życia...


Nie przed chwilą czytam uważnie Twoje posty i wiem , że ateistów nie chcesz zrozumieć. Sam fakt iż tu jest tak mało ateistów świadczy o tym , że to forum ich nie za bardzo chce. sztandarowym przykładem jest Lewandowski , który nie chce dyskutować ateistami. nie odpowiada na ich pytania. dla Ciebie plus bo chociaż próbujesz odpowiadać. Ale wczuć się w ateistę nie potrafisz i nie chcesz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hikari33




Dołączył: 23 Lut 2012
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska

PostWysłany: Pią 20:38, 22 Kwi 2016    Temat postu:

Myślę, że masz jakiś problem. Może koś ciebie zranił, nie wiem, ale jak się czyta Twoje posty (a zrobiłam to dokładnie ) , to aż zieje " negatywnym nastawieniem"-delikatnie mówiąc do tzw. teistów, lub tych o których myślisz że są teistami. W tym dorównujesz Prosiakowi. I tak naprawdę rzucasz tylko HASŁA, a wcale nie interesuje cię odpowiedź.

Jak dalej będziesz tak agresywna, to nikt ( prócz Prosiaka i jemu podobnych ) nie będzie odpowiadał na twoje posty-zaczepki.

Ja osobiście czuję się urażona twoimi niektórymi wypowiedziami, jako człowiek, jako chrześcijanka.
Dlatego zapewne niektórzy w ogóle pomijają ciebie w dyskusjach, o co miałaś pretensje ( patrz - twoje posty ). Spokojnemu Michałowi też dokopałaś. Robisz to bez ogródek, a potem na skargę "biegniesz" do Wuja, o którym też b. różnie pisujesz (raz się "podlizujesz, raz kopiesz ). To nie jest miłe.
Baj.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
N.N.




Dołączył: 21 Mar 2016
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:29, 22 Kwi 2016    Temat postu:

Szanowne przedmówczynie, tu nie ma ani zbyt wielu teistów, ani zbyt wielu ateistów czy innych odmieńców światopoglądowych. Wbrew temu co mówicie, siły w dyskusjach są raczej wyrównane (liczba oponentów). Można co najwyżej mieć pretensje o to, że rządzi pewien fizyk o specyficznym, teistycznym światopoglądzie inspirowanym ideami Berkleya. Generalnie brakuje tu życia przez brak moderacji, przyjęcie formuły bliskiej 'hyde parkowi". Swoją drogą niektóre osoby, pokaźne grono modów i negocjatorów nie jest teistami,np. Wookie, Genkaku, abangel666...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23138
Przeczytał: 99 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:37, 23 Kwi 2016    Temat postu:

hikari33 napisał:
Myślę, że masz jakiś problem. Może koś ciebie zranił, nie wiem, ale jak się czyta Twoje posty (a zrobiłam to dokładnie ) , to aż zieje " negatywnym nastawieniem"-delikatnie mówiąc do tzw. teistów, lub tych o których myślisz że są teistami. W tym dorównujesz Prosiakowi. I tak naprawdę rzucasz tylko HASŁA, a wcale nie interesuje cię odpowiedź.

Jak dalej będziesz tak agresywna, to nikt ( prócz Prosiaka i jemu podobnych ) nie będzie odpowiadał na twoje posty-zaczepki.

Ja osobiście czuję się urażona twoimi niektórymi wypowiedziami, jako człowiek, jako chrześcijanka.
Dlatego zapewne niektórzy w ogóle pomijają ciebie w dyskusjach, o co miałaś pretensje ( patrz - twoje posty ). Spokojnemu Michałowi też dokopałaś. Robisz to bez ogródek, a potem na skargę "biegniesz" do Wuja, o którym też b. różnie pisujesz (raz się "podlizujesz, raz kopiesz ). To nie jest miłe.
Baj.


To dlaczego ten ksiądz na mszy w czasie ślubu mojej koleżanki powiedział iż ateiści żyją jak zwierzęta? Różnie pisuje do wuja, bo chce aby mi wyjaśnił co to znaczy iż Bóg jest osobą. Michał na pewno jako prawdziwy chrześcijanin wybaczy mi. Raczej się przekomarzam z nim niż go atakuję. Podziwiam jego energię i pisarski animusz.

Ty się czujesz urażona, ja się czuje urażona - czyli iskrzy miedzy nami :).
Inne wypowiedzi katolików masz na moim blogu.

Tu ciekawy artykuł o tym jak się czują ateiści. Tez czują się nieraz wyobcowani. Jest im znacznie trudniej niż katolikom , bo jest ich po prostu mało. Ja w realu nie znam żadnego ateisty. więc gdybym myślała tak jak Michał, że łatwiej ze swoimi to praktycznie nie miałabym się z kim spotykać. Mój brat został pobity w dzieciństwie przez kolegów bo nie chodził do kościoła. Teraz już chodzi i ma święty spokój.


:wink:

[link widoczny dla zalogowanych]

Twórcy raportu przypisali Polsce czerwony status, co oznacza uporczywą dyskryminację ateistów. Zwracano uwagę na to, w jaki sposób państwa i rządy traktują coraz liczniejsze grupy swoich niewierzących obywateli. Jak czytamy w raporcie, dyskryminację zdefiniowano jako "systematyczne, prawne bądź urzędowe, formy dyskryminacji lub restrykcji wyrażania myśli i przekonań".

[link widoczny dla zalogowanych]


W tym raporcie Polska jest opisana na stronie 405.

Today, however, loyalty to the Church appears to be in longer-term decline as more people are turning away from institutionalised religion. Recent research suggests that younger generations are becoming more selective in their interpretation of religious dictates (75% of regular churchgoers aged 18-24 accept premarital sex, 50% accept divorce, and 20% accept abortion).
<tandfonline.com/doi/abs/10.1080/09637494.2014.936158> [Góra, M. and Zielińska, K., “Defenders of faith? Victims of secularisation? Polish politicians and religion in the European Parliament”]
However, the 2015 election results might suggest a resurgence in traditional Catholic thinking, with the conservative, strongly pro-Catholic Law and Justice party (Prawo i Sprawiedliwość, or PiS) gaining 37.6% of the vote.
Discussions surrounding the debate on religion and individual rights in Poland focus particularly on social matters such as education, reproductive rights, LGBT rights and gender equality, and the Catholic Church appears to be increasingly alienating itself from young Poles through its uncompromising attitude towards such issues.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Sob 20:44, 23 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:54, 27 Kwi 2016    Temat postu:

Semele napisał:

To dlaczego ten ksiądz na mszy w czasie ślubu mojej koleżanki powiedział iż ateiści żyją jak zwierzęta?

Tak temu księdzu się pomyślało. Może miał zły dzień. Na forum pewnie nikt Ci nie odpowie na pytanie które powyżej zadałaś.


Semele napisał:

Różnie pisuje do wuja, bo chce aby mi wyjaśnił co to znaczy iż Bóg jest osobą. Michał na pewno jako prawdziwy chrześcijanin wybaczy mi. Raczej się przekomarzam z nim niż go atakuję. Podziwiam jego energię i pisarski animusz.

Dzięki za miłe słowa. :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Błażej




Dołączył: 13 Sie 2011
Posty: 545
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 1:56, 05 Lip 2016    Temat postu:

Gdzieś w duszy męczy mnie od dawna już kilka spraw natury teologicznej (ale nie tylko), czasu mało w ciągu dnia, więc znów po nocach…

Cytat:
Cierpię na tym świecie, nie potrafię się tu odnaleźć.


W chrześcijaństwie jest tak, że życie ma sens, cierpienie również sensu pozbawione nie jest (nie jest bezcelowe jeśli dobrze rozumiem – przykład Jezusa (ale znowu czy to się przekłada (ten sens) na każde ludzkie cierpienie ?). W ateizmie cierpienie to taka naturalna właściwość świata. Samo w sobie nie niesie wartości chyba (ale może być czasem pożyteczne: hartować, stawać się „odporniejszymi”). W świecie niestworzonym cierpienie to po prostu efekt niedoskonałości tego świata. Cierpienie tak po prostu zachodzi, bo jesteśmy tak zbudowani i tak zbudowany jest nasz świat. Tam, gdzie jest niedopatrzenie, dysfunkcja, niedomiar czy nadmiar czegoś względem czegoś, usterka to tam też może pojawić się cierpienie. Ale jeśli świat jest myślą Boga to
1. czy cierpienie stworzył Bóg ?
2. Skoro cierpienie jest tak istotne (Odnajdujesz siebie, swoją wartość, sens, całe swoje jestestwo we wszystkim co robisz, co rozumiesz.) w naszym życiu to czy naszym zadaniem nie powinno być, aby cierpienia było jak najwięcej ?
3. Jak wytłumaczyć komuś kto boryka się z dużym cierpieniem w swoim osobistym życiu, że to jednak ma sens ? Tacy ludzie często wyrażają to w pytaniu (uogólniając) „Boże dlaczego ?”
4. Czy pragnieniem Boga jest to żeby człowiek cierpiał ?
5. co jeśli cierpienie nie przynosi żadnego sensu, a jedynie poczucie frustracji, niesprawiedliwości, rozgoryczenia ? Innymi słowy cierpienie nie działa czyli ciężko doszukać się sensu, a człowiek nic z tego nie wynosi w drodze „odnajdywania siebie, swojego jestestwa”.

Cytat:
W teizmie nie jest wcale przyjemnie - tyle tu zakazów, nakazów, rygorów. (…)Teizm duchowy: zakazy i nakazy nie są istotą religii. Tą istotą jest WIĘŹ Z BOGIEM i WZRASTANIE W JESTESTWIE. Boga każdy ODNAJDUJE W SOBIE.


Tu widzę z kolei trochę inny problem (może na inny wątek ?)Na pewno można spotkać wiele osób, że do osobistego spotkania Boga, budowania relacji, czerpania wskazówek dla rozwoju duchowego z Biblii nie jest potrzebna religia. Tacy ludzie odrzucają np. religię katolicką, wyliczając inkwizycję, to jak instytucjonalny Kościół miesza się we władzę, staje się pazerny, obłudny, wielu kapłanów nie podąża za misją Szefa. A w ogóle Jezus potępiał obłudę w śród kapłanów, nie zakładał scentralizowanego systemu kościelnego, nie nawoływał do tworzenia hierarchii kościelnych. Religie to schizmy, rozłamy, wojny.. Kiedy wielkie Imperium upadało, zaczęło wykorzystywać wiarę, i powstała religia (Kościół Chrześcijański i potem jego odłamy). Nowa machina religijna nie jest nieuwikłana w politykę, finanse (np. podatki na kościół, dziesięcina, ziemie kościelne) To wszystko odbiega od tego co głosił Jezus i Jego postępowania. Gorące dyskusje były ostatnio nawet na temat czy chrzest Polski wynikał z misji zbawczej (troska o zbawienie) czy zagranie czysto polityczne. Poza tym Kościół katolicki nieraz nawracał ogniem i mieczem. Innymi słowy religia ( katolicka ) to co pokazuje historia maszyna do produkowania pieniędzy, i zagarniania władzy. Wiele osób takie pretensje wysuwa dochodząc do wniosku, że należy religię odrzucić. Do duchowego rozwoju i rozumienia siebie (rozważając nauki Jezusa) można dochodzić samemu. Istotą jest więź z Bogiem, a religia (katolicka) bardzo od tego odbiega.. Ciężko z tym dyskutować, ale czytając ten wątek od początku to nasunęła mi się myśl, że religia katolicka może zagraża „teizmowi duchowemu” ?


Ostatnio zmieniony przez Błażej dnia Wto 1:58, 05 Lip 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:53, 05 Lip 2016    Temat postu:

Błażej napisał:

1. czy cierpienie stworzył Bóg ?
2. Skoro cierpienie jest tak istotne (Odnajdujesz siebie, swoją wartość, sens, całe swoje jestestwo we wszystkim co robisz, co rozumiesz.) w naszym życiu to czy naszym zadaniem nie powinno być, aby cierpienia było jak najwięcej ?
3. Jak wytłumaczyć komuś kto boryka się z dużym cierpieniem w swoim osobistym życiu, że to jednak ma sens ? Tacy ludzie często wyrażają to w pytaniu (uogólniając) „Boże dlaczego ?”
4. Czy pragnieniem Boga jest to żeby człowiek cierpiał ?
5. co jeśli cierpienie nie przynosi żadnego sensu, a jedynie poczucie frustracji, niesprawiedliwości, rozgoryczenia ? Innymi słowy cierpienie nie działa czyli ciężko doszukać się sensu, a człowiek nic z tego nie wynosi w drodze „odnajdywania siebie, swojego jestestwa”.

W moim rozumieniu jest to tak.
Bóg DOPUSZCZA cierpienie (nie odsunął szatana od człowieka). Dla Boga pragnieniem jest, aby tego cierpienia człowiek miał jak najmniej. Jednak na tym etapie świadomości, na jakim znajduje się człowiek, nie ma innej drogi, innej możliwości jak przedarcie się przez to całe cierpienie.
Dlaczego?...
Bo na tym świecie każdy człowiek ma jedno kluczowe zadanie: przynajmniej w minimalnym stopniu określić siebie. To określenie siebie wymaga od nas, abyśmy STANĘLI WOBEC i PODJĘLI DECYZJĘ. Stanąć wobec, to znaczy zostać zawieszonym w jakimś rozdarciu, w sprzeczności, w niewiedzy, w sytuacji budowania na nowo w swojej świadomości obrazu tego, co w danej sytuacji kluczowe. W tym akcie wyboru musi być najwięcej samego człowieka, jego woli, mocy istoty. To nie może być tak, że w tym wyborze władzę przejmie jakaś oczywistość - jasna kalkulacja, wynik prostego rozpoznania, że trzeba wybrać opcję B, a nie A. Prawdziwy wybór jest wtedy, gdy mamy walkę sprzecznych tendencji, sił, pragnień. Cierpienie jest właśnie tym aspektem naszych wyborów, który najmocniej odkrywa w nas naturę naszej osoby.
Gdy później dochodzi do ostatecznego rozliczenia, to siła osobowości, dowód na jej określoność, charakter będzie pytaniem o to KIM BYŁEŚ WOBEC CIERPIENIA. Nie co zrobiłeś, gdy było to oczywiste - bo każdy by tak zrobił. Nie wtedy gdy rzecz jest łatwa - bo to nie byłby dowód na nic.
Drugim ważnym aspektem sprawy jest to, aby DOCENIĆ. Cierpienia, które przeżywamy tu, walcząc o rzeczy dla nas podstawowe, budują w nas niejako PANCERZ WOBEC NIJAKOŚCI I NICOŚCI. Dzięki cierpieniu właśnie CZUJEMY (!) - nie rozumiemy, nie kalkulujemy, ale właśnie pełnią swojego jestestwa czujemy - wartość wszystkiego tego, co z wyborów pochodząc jest sensowne, dobre, budujące świadomość.
Kalkulacja to za mało. Kalkulacja zawsze będzie stawiała pytania w rodzaju: mogę zmienić aksjomatykę, mogę zaprzeczyć paradygmatom moich myśli, a wtedy wszelkie ustalenia stracą moc - więc jak jest tak naprawdę? - Może nijak, może nie ma żadnej określoności, bariery dla tego co robimy?...
- Cierpienie, jego świadomość w nas pokazuje - nie kalkulatywnie, nie jakimś nowym modelem teoretycznym, ale bezpośrednim doznaniem, nieodpartym rozpoznaniem - że poza pewne granice świadomość nie jest w stanie wykroczyć. I to dobrze! To jest bardzo ważne - właśnie musimy uzyskać też świadomość, że nie jesteśmy w stanie pokonać pewnych ograniczeń naszej natury! Musimy się obronić przed pewną subtelną forma pychy, która - gdy ją pociągnąć odpowiednio daleko - może w naszej świadomości odebrać sens wszystkiemu. Wszystkiemu!
Dlatego cierpienie jest pewnym darem - jest tym co buduje na nas pancerz wobec nicości w przestrzeni myśli. Gdy ten pancerz zostanie na nas wybudowany, wtedy cierpienie nie będzie już potrzebne.
My tutaj na świecie mamy pancerze z materii zewnętrznej, więc analogia z pancerzem jest nie do końca pełna. Taki materialny pancerz można komuś dać, kto nie zmienił stanu swojej świadomości, można mu zdjąć. Ten pancerz duchowy, o którym mówię, nie może być jednak podarowany jakimś przekazaniem - to jest pancerz ZE ŚWIADOMOŚCI SAMEGO SIEBIE, z wiedzy o tym kim jestem, gdzie się kończy moja możliwość działania, więc każdy musi ów pancerz wykuć sobie sam. Nie można go podarować nikomu.


Cytat:
Innymi słowy religia ( katolicka ) to co pokazuje historia maszyna do produkowania pieniędzy, i zagarniania władzy. Wiele osób takie pretensje wysuwa dochodząc do wniosku, że należy religię odrzucić. Do duchowego rozwoju i rozumienia siebie (rozważając nauki Jezusa) można dochodzić samemu. Istotą jest więź z Bogiem, a religia (katolicka) bardzo od tego odbiega.. Ciężko z tym dyskutować, ale czytając ten wątek od początku to nasunęła mi się myśl, że religia katolicka może zagraża „teizmowi duchowemu” ?

Ja kiedyś przeprowadziłem sobie taką myślowa "symulację" świata, w którym nagle znikła wszelka religia. To takie doświadczenie myślowe. Co - według mnie - by się działo po takim zniknięciu wszystkich religii?
- Ano ludzie pewnie najpierw skupiliby się na bezpośrednich przyjemnościach, przetrwaniu. Ale same zmysłowe przyjemności, doznania pewnie im by nie wystarczyły. Więc zaczęliby kombinować: jak by tutaj zacząć coś robić wokół tego, kim jesteśmy, jakie jest nasze człowieczeństwo, co jest ważne w życiu - nie tylko dla przetrwania. Więc pewnie - myśląc o tym - okazywałoby się, że pewni ludzie są w stanie ukoić rozterki ich umysłu, serca - ukoić zrozumieniem, wskazaniem sensu, nawiązaniem do jakichś zdarzeń, opowieści. Pewnie okazałoby się, że ludzie wzbogaceni w świadomość takiego sensu sprawniej działają, są pogodniejsi, życie ich jest lepsze. Widząc to, zapewne ludzie chcieliby zachować te najlepsze pomysły, najmądrzejszych spośród nich, którzy pomogą uporać się z tym, co niosą pytania o życie, o sens, o cierpienie, o umieranie. Pewnie jakoś ustaliliby między sobą pewne ramy organizacyjne - kiedy się spotykać, aby porozmawiać o tych sprawach, właśnie tych wykraczających poza codzienność i doczesność. Potem okazałoby się, że spotykanie się po domach jest kłopotliwe - bo jak by to było rotacyjnie, to jeden ma lepszy dom, inny gorszy, trzeba sprzątać na owo spotkanie. Więc zbudowaliby jakiś jeden budynek, taki od spraw duchowych, w którym by się spotykali. Potem okazałoby się, ze dobrze jest, gdy ktoś spisuje te najlepsze pomysły na rozwój duchowości, a dobrze jest jeśli robi to nie po łebkach, ale poważnie, zajmując tym na stałe. Okazałoby się też, że pewni ludzie mają naturalny talent, aby prowadzić takie rozważania - to byłby taki zaczątek kogoś w rodzaju kapłana. I że dobrze jest, gdy taki człowiek już nie rozprasza się na inne prace, jeśli jest do dyspozycji ludzi w sprawach duchowych (pogrzeb, inne uroczystości), a nie trzeba za każdym razem kogoś prosić, a ten się albo zgodzi, albo nie, bo właśnie ma rozpoczętą szczególnie ważną inną robotę. Być może też okazałoby się, że ci absolutnie najlepsi z liderów duchowości mogliby jakoś stanąć nad tymi zwyklejszymi - powstałaby jakaś hierarchia. Powstałby jakiś kościół.
A potem?....
A potem niestety...
W którymś tam pokoleniu okazałoby się, że te funkcje duchowe, to bycie jednak "na świeczniku" wielu pasuje, choć nie mają za wiele duchowości do zaoferowania innym. Więc ci - metodami manipulacji społecznej - osiągną stanowiska, które powinni dostac "spece do duchowości". Tacy ludzie, którzy prawdziwej duchowości nie rozumieją, zwykle rozumieją to co bezpośrednio przyjemne - pieniądze, władza, bycie ważnym w społeczności. I do tego by dążyli. I naturalnie stworzyłoby się to, co mamy w większości religii - tzn. jakaś część kapłanów jest nie taka, jak by to być powinno...
Ale czy w tym naszym świecie, z tymi ludźmi, jacy są, może być inaczej?...

Dlatego ja dzisiaj z większą pobłażliwością patrzę nawet na tych gorszych kapłanów, na to niefajne strony hierarchii kościelnej - staram się korzystać z tego co dobre, a odrzucać, lekceważyć to, co jakoś z ludzkiej słabości i głupoty zrodzone. Bo ideału i tak się nie osiągnie.
Z resztą... czy ideał jest tu potrzebny?
- Może właśnie nie?...
Ja widzę swoją drogę do Boga, do prawdziwej duchowości, również jako to przedzieranie się poprzez fałsz tego rodzaju - ostatecznie to też jest wartość, jeśli ktoś rozpozna właściwe ścieżki samodzielnie, mimo podsunięcia mu wadliwych wzorców. Dzięki temu każdy będzie czuł, wiedział, że Bóg jest JEGO, zdobyty w jakimś stopniu własnym rozeznaniem świadomością, a nie "wlany" niejako do głowy jakąś genialną procedurą, z użyciem idealnej organizacji wychowawczej. To co nieodparte, automatyczne, jedyne możliwe nie łapie się na duchowość, tylko TWORZY RAMY. Te ramy - nieprzekraczalne aspekty - są oczywiście też niezbędne. Ale one same są niewystarczające w kontekście duchowości. Bo duchowość ściśle wiąże się z indywidualnością, z byciem niepowtarzalną osobą, czyli - niejako z definicji wykracza poza to, co automatyczne, co daje się w całości kopiować, przekazywać bez zmiany.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 15:17, 05 Lip 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Błażej




Dołączył: 13 Sie 2011
Posty: 545
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:05, 05 Lip 2016    Temat postu:

Pana zdaniem na jakim etapie świadomości znajduje się człowiek ?

Bo na tym świecie każdy człowiek ma jedno kluczowe zadanie: przynajmniej w minimalnym stopniu określić siebie.

Obawiam się, że większość ludzi może sobie z tego nie zdawać sprawy. Cierpienie, które jest nieodzownym aspektem istnienia (konieczne aby zbawić dusze ?) oraz istotnym elementem w „określeniu siebie” budzi często frustrację, złość, żal… Tak więc czy cierpienie spełnia swoją rolę… To chyba dyskusyjne.

Ale czy w tym naszym świecie, z tymi ludźmi, jacy są, może być inaczej?...

Ciekawe doświadczenie myślowe.
Pewnie nie (nie może być inaczej), ale to z kolei rodzi się pytanie na ile możemy zaufać instytucji, która ma tyle ciemnych plam w swojej historii oraz czy Kościół jest instytucją jakoś w sposób szczególny chroniony i obserwowany przez Boga.. Ale to chyba pomyślę o nowym wątku i kiedyś tam założę na temat religii i czy wiara potrzebuje religii skoro rodziła tyle zła (inkwizycje/ nawracanie na siłę plemion/ wojny na tle religijnym), uwikłana była i jest politycznie (a wszystko, co zwiąże się z polityką kiepsko na tym wychodzi), może służyć przekrętom finansowym (Bank Watykański). Chodzi o to, że często też stawiany jest zarzut, że religia wykorzystuje wiarę do swoich celów, dlatego religia jest zła. Duchowość można rozwijać indywidualnie. Będę musiał się z tym tematem zmierzyć...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jan Lewandowski




Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 2547
Przeczytał: 1 temat


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 7:30, 06 Lip 2016    Temat postu:

Błażej napisał:
ale to z kolei rodzi się pytanie na ile możemy zaufać instytucji, która ma tyle ciemnych plam w swojej historii oraz czy Kościół jest instytucją jakoś w sposób szczególny chroniony i obserwowany przez Boga.. Ale to chyba pomyślę o nowym wątku i kiedyś tam założę na temat religii i czy wiara potrzebuje religii skoro rodziła tyle zła (inkwizycje/ nawracanie na siłę plemion/ wojny na tle religijnym), uwikłana była i jest politycznie (a wszystko, co zwiąże się z polityką kiepsko na tym wychodzi), może służyć przekrętom finansowym (Bank Watykański).


Myślę, że zagadnienia te są przeakcentowywane przez lewaków aktywnie krytykujących Kościół i posiadających jednocześnie na sumieniu dużo większe przewinienia. Ateistyczne systemy polityczne, takie jak hitleryzm czy stalinizm (ten ostatni system wprost odwoływał się do ateizmu jako elementu ich doktryny) popełniły w zaledwie kilka lat dużo większe zbrodnie niż Kościół przez całe 2000 lat. Trzeba tu poruszyć kilka kwestii. Po pierwsze Kościół istnieje 2000 lat i przy takiej rozciągłości czasowej fizyczną niemożliwością było to żeby jednostki się na niego składające nie popełniły żadnych błędów. Po drugie, błędy Kościoła są regularnie przeakcentowywane, na przykład peedofilia będąca w Kościele marginalna i według badań nawet mniejsza niż w innych grupach społecznych, czy Inkwizycja, która wraz ze swoją liczbą ofiar była dużo mniejszym zjawiskiem niż to się obecnie rozdmuchuje

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Wojny religijne to zagadnienie niejednoznaczne, na przykład wojny krzyżowe były w dużym stopniu obroną przed islamską inwazją. Samo pojęcie wojen religijnych jest trudne do użycia jako argument przeciw religii gdyż często religia jest w nich jedynie używana jako pretekst w celach politycznych lub ekonomicznych przez ludzi w głębi duszy niereligijnych. Po trzecie wreszcie, nawet wziąwszy pod uwagę wszystkie błędy danej religii to nie ma sensu wartościowanie religii przez pryzmat jej błędów jako instytucji. Religia nie jest bowiem systemem politycznym tylko duchowym i zbawienie w niej uzyskuje się jednostkowo. Jezus nie będzie sądził instytucji tylko poszczególne jednostki. Jezus z jednej strony powołuje do istnienia Kościół (Mt 16,18; 1 Kor 12,28) ale z drugiej strony wyraźnie zaznacza, że każdy będzie rozliczany indywidualnie ze swoich uczynków pomimo werbalnego deklarowania się chrześcijaninem (Mt 25,41). Tak więc uogólnianie błędów jednostek na całą instytucjonalność Kościoła jest ślepym zaułkiem w wartościowaniu

Błażej napisał:
Chodzi o to, że często też stawiany jest zarzut, że religia wykorzystuje wiarę do swoich celów, dlatego religia jest zła. Duchowość można rozwijać indywidualnie. Będę musiał się z tym tematem zmierzyć...


Indywidualne rozwijanie duchowości zawsze skończy się błądzeniem w oparach subiektywnych domniemań, które same w sobie nie przesądzają jednak jednoznacznie o tym, że taka poszukująca jednostka zostanie potępiona (do takiego wniosku nic mnie nie upoważnia). Sądzę, jednak że wiara bez przewodnictwa zorganizowanej religii nie ma większego sensu ponieważ wiara jest właśnie produktem tej pierwszej i odrywanie jednego od drugiego uśmierca obie


Ostatnio zmieniony przez Jan Lewandowski dnia Śro 8:00, 06 Lip 2016, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:23, 06 Lip 2016    Temat postu:

Błażej napisał:
Pana zdaniem na jakim etapie świadomości znajduje się człowiek ?

Cóż, chyba każdy na swoim - indywidualnie. Niektórzy wybudowali sobie całkiem niezgorszą świadomość, inni dopiero raczkują.


Błażej napisał:
rodzi się pytanie na ile możemy zaufać instytucji, która ma tyle ciemnych plam w swojej historii oraz czy Kościół jest instytucją jakoś w sposób szczególny chroniony i obserwowany przez Boga.. Ale to chyba pomyślę o nowym wątku i kiedyś tam założę na temat religii i czy wiara potrzebuje religii skoro rodziła tyle zła (inkwizycje/ nawracanie na siłę plemion/ wojny na tle religijnym), uwikłana była i jest politycznie (a wszystko, co zwiąże się z polityką kiepsko na tym wychodzi), może służyć przekrętom finansowym (Bank Watykański). Chodzi o to, że często też stawiany jest zarzut, że religia wykorzystuje wiarę do swoich celów, dlatego religia jest zła. Duchowość można rozwijać indywidualnie. Będę musiał się z tym tematem zmierzyć...

Pytanie czy możemy zaufać, czy nie jest podobne w odniesieniu do każdego komu ufamy.
Czy możemy zaufać naszym bliskim?
Czy możemy zaufać sami sobie?
Czy możemy zaufać instytucji państwa?
Czy możemy zaufać instytucjom religijnym?

Niektórzy widzę sprawę skrajnie - jak zaufać to bezgranicznie we wszystkim. Ja się nie zgadzam z takim podejściem. Samemu sobie ufam bardziej w jednych sprawach, a mniej w innych. Mam taką "geografię" wiedzy - ufności sobie. Instytucjom politycznym ufam... hmmmm... średnio... Ale do pewnego stopnia ufam, że jednak jakoś tam starają się to państwo, w którym zyję utrzymywać (mądrze, głupio w szczegółach, to już inna sprawa).
W sumie tym bardziej ufam, im bardziej jest dodatkowe potwierdzenie. W przypadku kościoła ufam, że jakoś tam przekazano tekst Biblii względnie wiernie (choć dostrzegam różne problemy nawet z samym przekładem na jezyk polski), że generalnie mówi się tam o tym co ważne, że ogólny schemat idei chrześcijańskiej jest jakoś przekazywany. Ale wiele rzeczy też uważam za niewłaściwe, w szczególności te, które powstały "w tyglu władzy". Bo władza uwodzi wszystkich. Bodaj głównym grzechem wszystkich instytucji religijnych jest przekonanie ludzi, którzy władają, bądź władali tymi instytucjami, że taż to instytucja, którą mają w swojej pieczy, jest celem samym w sobie. Tymczasem instytucje są raczej środkiem do celu. Tak więc ludzie władzy wzmacniają swoją instytucję, zamiatają pod dywan problemy - i tak im się wydaje słuszne. Jednak z drugiej strony patrząc - nas ludzi na dole hierarchii - mniej ważne jest jaka instytucja nas wiedzie, czy ona będzie z tych, czy z tamtych, lecz to JAK WYBUDUJE SIĘ NASZA ŚWIADOMOŚĆ. I te przekłamania ogniskujące się w obszarze własności, lojalności, powiązania z władzą są głównym obszarem tworzenia się zafałszowań.
Bo trudno jest jest być pokornym. A już ludziom władzy pokora przychodzi najtrudniej. Ale to właśnie pokora jest tym, co świadomość zbliża do prawdy. Umysł przed prawdą powinien stanąć w duchu jakiejś takiej delikatności, jakiegoś takiego wycofania wszystkiego "ja chcę", a wzmocnienia wszystkiego "ja patrzę, słucham, odczuwam i staram się nie zaburzyć niczego, do momentu gdy będę już w miarę pewnie wiedział, że teraz coś zaburzyć mogę". Ludzie władzy zwykle (zbyt) szybko przechodzą od fazy patrzenia do fazy dekretowania co robić. I ten błąd nie omija władzy religijnej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:31, 06 Lip 2016    Temat postu:

Jan Lewandowski napisał:
Indywidualne rozwijanie duchowości zawsze skończy się błądzeniem w oparach subiektywnych domniemań, które same w sobie nie przesądzają jednak jednoznacznie o tym, że taka poszukująca jednostka zostanie potępiona (do takiego wniosku nic mnie nie upoważnia). Sądzę, jednak że wiara bez przewodnictwa zorganizowanej religii nie ma większego sensu ponieważ wiara jest właśnie produktem tej pierwszej i odrywanie jednego od drugiego uśmierca obie

Wynikałoby z tego, że mamy dwa komponenty wiary:
- społeczny (może instytucjonalny)
- indywidualny.
Według mnie faktycznie całkiem bez obu jest trudno. Ale to jednak indywidualny jest tym docelowym, bo Bóg zbawia CZŁOWIEKA - konkretnego. Myślę, że bez instytucji religijnej nie wybudowałbym w sobie tych konstruktów myślowych, które teraz są dla mnie osobiście ważne i cenne. Za to kościołowi jest wdzięczny. Ale jednocześnie muszę przyznać, że niejedno z owego nauczania musiałem skorygować, czasem wręcz odrzucić. I dzisiaj traktuję to jako normę - coś trzeba odrzucić, bo w tym tyglu poglądów, jakim jest życie religijne, niejako z automatu mamy wszystko razem - i głupich, naiwnych kapłanów (i mądrych), i ludzi nastawianych na karierę (i oczywiście tych ideowych), i jakoś upadłych, tych którzy są w strukturach, ale okazało się, że się nie sprawdzili.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jan Lewandowski




Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 2547
Przeczytał: 1 temat


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:04, 06 Lip 2016    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
niejako z automatu mamy wszystko razem - i głupich, naiwnych kapłanów (i mądrych), i ludzi nastawianych na karierę (i oczywiście tych ideowych), i jakoś upadłych, tych którzy są w strukturach, ale okazało się, że się nie sprawdzili.


Kościół od samego początku był złożony z zepsutych ludzi, święty Paweł pisał na przykład

1 List do Koryntian 5:1 Słyszy się powszechnie o rozpuście między wami, i to o takiej rozpuście, jaka się nie zdarza nawet wśród pogan; mianowicie, że ktoś żyje z żoną swego ojca.

Wszystkie napominające listy w Nowym Testamencie są pełne takich kwiatków. Nie jest możliwe istnienie Kościoła bez słabości ludzkiej i taki on pozostanie. Idealizowanie wczesnego chrześcijaństwa przy jednoczesnym demonizowaniu współczesnego katolicyzmu jest przejawem kłamliwej socjotechniki. Ci którzy odrzucają Kościół w całości z powodu błędów jednostek są jak ludzie, którzy przestają chodzić do lekarza z powodu błędów pojedynczych lekarzy. Gdzie tu logika to ja nie wiem. Jak pisałem, rozliczanie Kościoła w całości jako instytucji tu i teraz nie ma sensu gdyż to jednostki będą rozliczane a nie instytucja. Nie rozumiem na przykład dlaczego miałbym czuć się winny i dlaczego jestem czasem w dyskusjach rozliczany przez antyklerykałów za Inkwizycję skoro nie było mnie wtedy nawet na świecie. Jest to tak samo głupie jak zbiorowe obwinianie urodzonych po II Wojnie Światowej Rosjan za zbrodnię katyńską. Każdy jest rozliczany indywidualnie i nie ma odpowiedzialności zbiorowej. To naziści stosowali odpowiedzialność zbiorową paląc jakąś wieś za to, że jacyś partyzanci wykoleili gdzieś niemiecki pociąg. Wuj mojego ojca został rozstrzelany w podwarszawskich Łomiankach tylko za to, że jakiś nadgorliwy młodzieniaszek strzelił z samopału w stronę niemieckiego patrolu na Wiśle. Wracając jeszcze do kwestii Kościoła to myślę, że jego główną misją jest szerzenie nauki chrześcijańskiej. Grzeszność poszczególnych jednostek z których składa się Kościół jest elementem niechlubnym ale nie dyskwalifikującym instytucję Kościoła w całości gdyż sam Kościół jest usankcjonowany jako instytucja istniejąca zasadnie tak długo dopóki realizuje tę podstawową misję


Ostatnio zmieniony przez Jan Lewandowski dnia Śro 13:30, 06 Lip 2016, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:20, 06 Lip 2016    Temat postu:

Jan Lewandowski napisał:
tak samo głupie jak zbiorowe obwinianie urodzonych po II Wojnie Światowej Rosjan za zbrodnię katyńską. Każdy jest rozliczany indywidualnie i nie ma odpowiedzialności zbiorowej.

Ciekawy wątek tu poruszyłeś (of topic, ale ciekawy...). Z grubsza z resztą postu się zgadzam (z tą częścią właściwie też), ale chcę tu dodać zastrzeżenie.
Jeśli jest sobie Rosjanin, urodzony już po II wojnie światowej i staje wobec faktu zbrodni katyńskiej, to jednak "coś" się wobec tego należy. Czym jest owo "coś"?
- Po pierwsze należy się samookreślenie - popieram takie metody mojej władzy, czy nie?
Jeśli tenże Rosjanin mówi coś w stylu: takie były czasy, na wojnie zabijają i to jest normalne, a w sumie to ja kocham papcia Stalina, więc nie chcę sobie dzisiaj psuć dobrej o nim opinii, wiec uważam, że dobrze wtedy z tymi polskimi oficerami zrobił, bo przecież powinna być wielka Rosja, która panuje nad innymi narodami - jeśli tak ten młody Rosjanin uważa, to się sprzeciwiam całkowitemu jego uniewinnieniu. Taki ktoś, może nie robił tamtej zbrodni, ale jest jej duchowym spadkobiercą, jest kimś, kto szykuje podobną zbrodnię na przyszłość. Bo popieranie ewidentnego zła, wypieranie prawdy o tym co złe jest bodaj tym, co niemożliwe do odpuszczenia (grzech przeciwko Duchowi Świętemu). Jeśli ktoś świadomie nie odcina się od zła, ten wciąż jest po stronie zła - choćby nawet tylko swoim przyzwoleniem i poparciem.
Podobna sytuacja była z Niemcami i Hitlerem. Wiadomo, w tamtych czasach łatwo nie było. Gdybym ja urodził się w tamtym społeczeństwie, wychowany w mentalności owych czasów, to nie wiem, jak bym myślał. Jednak tutaj też postawy były różne:
1. od jawnego poparcia celów, polityki eksterminacji, zniewolenia narodów
poprzez
2. lekkie poparcie, do obojętności - może nawet bez aktywnego wsparcia, ale cichą akceptację w stylu: noooo, może taki Hitler "trochę" przesadza z tym mordowaniem ludzi, ale przecież te stare traktaty były takie niesprawiedliwe, a narodowi Niemieckiemu należy się odpłata i więcej przestrzeni życiowej, więc nie będę się sprzeciwiał... W podobnym worku widzę też ludzi obojętnych, tych którzy nijak nie protestowali, bo dobro, sprawiedliwość, życie innych ludzi mało ich obchodzą, albo po prostu nie zadają pytań, zawsze robią, co im każą, bo tak jest wygodnie.
3. jakiś choćby minimalny sprzeciw i jednak odcinanie się od tego co hitlerowcy robili w imię narodu niemieckiego. Wyraźne mówienie - to jest wbrew moim zasadom, pragnieniom.
4. aktywny sprzeciw wobec tyrana.

Dla mnie tylko postawa 3 i 4 może być uznana za jakąś formę niewinności. Przynajmniej wg 3, a najlepiej wg 4 mamy kogoś, kto nijak nie jest współwinnym.

Historyczna wina, to w ogóle ciekawy temat.
Czy Polacy nie byli zbrodniarzami?...
Sorry, może to wielu urazi, ale wystarczy poczytać różne relacje historyczne, aby podać przykłady całkiem poważnych zbrodni popełnianych przez naszych Rodaków. Różnych zbrodni - na Ukraińcach, Żydach, cywilnej ludności niemieckiej w rozliczeniach po wojnie, wreszcie oczywiście na własnym narodzie (tych zbrodni pewnie będzie najwięcej). Oczywiście odpowiedzialność zbiorową odrzucamy. Ja nie czuję się winny temu, że jacyś polscy złodzieje okradli wielu ludzi na Zachodzie z ich samochodów. Niejeden Polak zabił obcokrajowca, czy innego Polaka. To on zabił, a nie ja. Ale też mam do takiego zdania prawa tylko wtedy jeśli NIE POPIERAM kradzieży, zabójstw, czy innych niegodziwości. Tylko (!) jeśli nie popieram!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jacol




Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 539
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 20:55, 07 Lip 2016    Temat postu:

Cytat:
W moim rozumieniu jest to tak.
Bóg DOPUSZCZA cierpienie (nie odsunął szatana od człowieka). Dla Boga pragnieniem jest, aby tego cierpienia człowiek miał jak najmniej. Jednak na tym etapie świadomości, na jakim znajduje się człowiek, nie ma innej drogi, innej możliwości jak przedarcie się przez to całe cierpienie.
Dlaczego?...
Bo na tym świecie każdy człowiek ma jedno kluczowe zadanie: przynajmniej w minimalnym stopniu określić siebie. To określenie siebie wymaga od nas, abyśmy STANĘLI WOBEC i PODJĘLI DECYZJĘ.


No nie wiem. Myślę na przykład o dzieciach, które z powodu choroby bardzo cierpiały od urodzenia i żyły krótko (sytuacje które znam osobiście pominę). Gdzie tu miejsce na świadomą decyzję? Ja raczej sobie myślę, że nasze cierpienie jest po to, żebyśmy docenili cierpienie Boga, który cierpi głęboko przejmując się naszym cierpieniem. Wobec cierpienia jesteśmy intelektualnie bezradni. Może tu jest jakiś klucz? Bóg go nam pokaże na tamtym świecie w sposób, którego nie jesteśmy wstanie dziś pojąć?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:03, 07 Lip 2016    Temat postu:

Jacol napisał:
Cytat:
W moim rozumieniu jest to tak.
Bóg DOPUSZCZA cierpienie (nie odsunął szatana od człowieka). Dla Boga pragnieniem jest, aby tego cierpienia człowiek miał jak najmniej. Jednak na tym etapie świadomości, na jakim znajduje się człowiek, nie ma innej drogi, innej możliwości jak przedarcie się przez to całe cierpienie.
Dlaczego?...
Bo na tym świecie każdy człowiek ma jedno kluczowe zadanie: przynajmniej w minimalnym stopniu określić siebie. To określenie siebie wymaga od nas, abyśmy STANĘLI WOBEC i PODJĘLI DECYZJĘ.


No nie wiem. Myślę na przykład o dzieciach, które z powodu choroby bardzo cierpiały od urodzenia i żyły krótko (sytuacje które znam osobiście pominę). Gdzie tu miejsce na świadomą decyzję? Ja raczej sobie myślę, że nasze cierpienie jest po to, żebyśmy docenili cierpienie Boga, który cierpi głęboko przejmując się naszym cierpieniem. Wobec cierpienia jesteśmy intelektualnie bezradni. Może tu jest jakiś klucz? Bóg go nam pokaże na tamtym świecie w sposób, którego nie jesteśmy wstanie dziś pojąć?

To co piszesz, pewnie też jest tu rozsądnym podejściem. Cierpienie, jego sens, ma wiele wymiarów i powodów. Kolejnym jest np. to, że cierpienie rozpina nam niejako przestrzeń naszej wolności - ta wolność jest określona w granicach od braku rozpoznania, od bycia w chaosie, do największej możliwej dawki cierpienia, jaką jesteśmy w stanie przyjąć, nie degradując naszej świadomości. Świadomość tej granicy też jest ważna - ona wyznacza naszą tożsamość, a jednocześnie daje swego rodzaju "kotwicę" dla tych porywów myśli, które negują ograniczenia umysłu w ogóle.
Są z resztą inne powody/zadania dla cierpienia.
Z tym cierpieniem istot bezradnych i niewinnych jest chyba najtrudniej. Ja sens w nim widzę, gdyby wyjść poza teologię chrześcijańską i dopuścić reinkarnację. Choć to Twoje tłumaczenie też sporo wnosi do sprawy, mimo że jej nie rozwiązuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jacol




Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 539
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 21:25, 08 Lip 2016    Temat postu:

Kiedy bardziej cierpimy - gdy sami doświadczamy cierpienia, czy wówczas, gdy patrzymy na cierpienie osoby, którą kochamy? Bóg nas kocha i patrzy. Patrzy i cierpi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5567
Przeczytał: 49 tematów


PostWysłany: Pią 21:33, 08 Lip 2016    Temat postu:

Cytat:
Bóg nas kocha i patrzy. Patrzy i cierpi.

Co to za Bóg, który cierpi.... bożek, nic wiecej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33475
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:35, 08 Lip 2016    Temat postu:

Banjankri napisał:
Cytat:
Bóg nas kocha i patrzy. Patrzy i cierpi.

Co to za Bóg, który cierpi.... bożek, nic wiecej.

Bóg bezduszny, nie współczujący - to jest bożek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5567
Przeczytał: 49 tematów


PostWysłany: Pią 21:49, 08 Lip 2016    Temat postu:

Cytat:
Bóg bezduszny, nie współczujący - to jest bożek.

Co komu z tego współczucia?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin