|
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6712
Przeczytał: 114 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 19:31, 02 Cze 2022 Temat postu: Dawid Wildstein. Mroki namotu Abrahama. Lewacki teatr |
|
|
Ciekawy, mocno kontrowersyjny tekst , który warto przypomnieć:
[link widoczny dla zalogowanych]
Dawid Wildstein: Mroki namiotu Abrahama. Lewacki teatr
Bóg nie lubi rodziny. Naprawdę. Bóg wie, jakie zagrożenie tkwi w rodzinie.
Jakie demony się w niej kryją. Bóg to pierwszy freudysta. I freudysta najbardziej radykalny. Dlatego Bóg przychodzi do Abrahama, gdy ten samotnie siedzi przed namiotem. Dlatego Bóg nie plami się wkroczyć w ohydę plemienia i pierwotnej rodziny, która trwa w namiocie. Bóg wręcz niszczy tę wspólnotę, łamie jej prawa i zrywa łączące jej członków emocje, popędy, umowy. Wygania z ciemności namiotu, z mroków tego najprymitywniejszego z oikos. Zmusza Abrahama, który poczuł strach, do wyjścia z namiotu i każe mu spojrzeć w niebo – dopiero wtedy przyrzeka mu potomstwo [Rdz 15, 1–5]. Podobnie gdy w końcu nadchodzą jego wysłannicy, by ogłosić mu szczęśliwą nowinę o tym, że Sara powije dziecko, Abraham jest poza namiotem. Nie tylko siedzi już na terytorium pustkowia, dodatkowo o najgorętszej porze dnia [Rdz 18, 1–2], gdy pustynia bliskowschodnia smagana jest najgorętszymi wiatrami. Bóg oczywiście potem przywraca człowiekowi rodzinę. Ale po uprzednim zaznaczeniu, kto tu rządzi. Po uświadomieniu jej członkom, że tylko w Bogu rodzina staje w blasku chwały, a bez niego stacza się w odmęty mroku, nie jest nic warta. Człowiek ma prawo wrócić z pustyni, Bóg pozwala Abrahamowi ukoić się z powrotem w cieniu namiotu, ale przypomina mu jeszcze wielokrotnie, że owo prawo powrotu istnieje, póki tylko trwa świadomość, że pustka pustyni i gwiaździste niebo jest najważniejsze. Najmocniej przypomina mu o tym, gdy każe mu wznieść rękę na swego syna. I przypomina o tym jego synowi, gdy ten widzi uniesiony nad nim sztylet.
Zresztą Bóg doświadcza Izaaka wielokrotnie. Szczególnie silnie, gdy nie pozwala mu wybrać swego następcy, tego, którego umiłował, pierworodnego Ezawa. Gdy pozwala na oszustwo Jakuba. Bóg doświadcza też jego synów. Wzbudza nienawiść do brata w Ezawie. Zmusza Jakuba, by ten udał się na wygnanie. To tam, poza domem rodzinnym, poza plemieniem, uzyskuje miano Izraela, to tam staje się ojcem Narodu Wybranego. I znów, post factum, po rozbiciu więzi rodzinnych Bóg je rekonstruuje, pozwalając zjednoczyć się braciom. Sytuacja się powtarza. Bóg miażdży rodzinę. A potem pozwala jej się odrodzić. Ale tylko w Swojej chwale. A jego Syn? Oto Jego słowa: Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. [Łk 14,26]; oraz: Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. [Mt 10, 43–37]. Jak w kontekście Starego Testamentu płytko brzmią tak często słyszane na mszach tłumaczenia tychże słów Zbawiciela. Proste interpretacje, stwierdzające, że słowa Zbawiciela to nic więcej niż nawołania do tego, by dostrzegać wśród swoich bliskich także wady, bądź by zrozumieć, że Bóg to po prostu ta sama miłość, która umożliwia kochać rodziców. Gubi się w tych tłumaczeniach zupełnie radykalność boskiej dialektyki wobec rodziny, dialektyki niszczenia i tworzenia.
Problem bowiem polega na tym, że my wierzący, my konserwatyści, my prawicowcy zapomnieliśmy, czemu Bóg nie lubi rodziny. Tym samym zapomnieliśmy o mrokach namiotu Abrahama. Zapomnieliśmy więc tak naprawdę, do czego potrzebny rodzinie jest Bóg. Co najwyżej lubimy powtarzać trawestację słów Mickiewicza: Mówisz: Niech sobie ludzie nie kochają Boga, Byle im była cnota i Ojczyzna droga. Głupiec mówi: Niech sobie źródło wyschnie w górach, Byleby mi płynęła woda w miejskich rurach, zmieniając w tych, skądinąd pięknych, wersach termin „ojczyzna” na „rodzina”. Dlatego potrzebny jest nam Warlikowski i Redbad Klijnstra, potrzebny nam jest ich teatr.
Ale nie da się zrozumieć tych reżyserów bez tak nielubianej przez nas psychoanalizy. Warto jednak dostrzec, że ideologia ta przywraca nam pamięć tego, czym jest rodzina bez Boga. Pamięta o tym tak Lacan, jak i Freud. Bo rodzina pierwotnie to nic więcej jak horda. I tak horda nadal tkwi w każdej rodzinie. Bóg to nie tylko ten, który pozwala nam kochać rodzinę. Bóg to ten, który nas przed nią ratuje. Bez Boga rodzina by nas pożarła. Pochłonęła naszą tożsamość. Bo w hordzie nie istnieje naturalne następstwo pokoleń, ale dzika walka o dominację i ciągły mord – syn zabija ojca, ojciec syna. W tym kontekście horda niszczy nawet naszą koncepcję czasu – nie istnieje bowiem dziedzictwo i spadek jako nagroda za szacunek i posłuszeństwo. Horda to struktura, w której nie ma stałych ról, samice bądź samce mogą być jednocześnie synami, ojcami, kochankami, gwałcicielami, matkami, braćmi i siostrami i córkami. Horda trwa, jest samowystarczalna, ale i hierarchia zmienia się w niej ciągle. Ojciec morduje synów i posiada córki, aż spłodzi tych, którzy zamordują jego, i posiądą kobiety hordy, a następnie sami zaczną siebie mordować i cykl się zamyka. Kazirodztwo i morderstwo – dwa fundamenty hordy. Horda jest bytem zamkniętym i samowystarczalnym. Horda nie uznaje żadnej instancji zewnętrznej, która narzucałaby jej stałą formę. W hordzie nie ma prawie nic stałego, a każdy może, w zależności od sprytu bądź brutalnej siły, zająć dowolną rolę. Istnieje tylko funkcja ojca hordy, który posiada wszystko. Jednak już sposób przejmowania tej funkcji jest chaotyczny, pozbawiony zasad. To w tej pierwotnej przestrzeni następuje pierwsza z rewolucji ludzkich. Jak stwierdza Freud, fundamentalna staje się potrzeba zniszczenia ojca hordy i wyparcia go w przestrzeń mitu/transcendencji (w wersji wierzącej – uznanie podległości ojca tego tu i teraz temu w niebiosach). Tylko ojciec wyparty do przestrzeni transcendencji uzyskuje prawo do totalnej władzy. Biologiczna głowa rodziny staje się tylko reprezentantem. Jej władza jest uzyskiwana na drodze pokory wobec transcendencji i nią ograniczana. To jest akt założycielski świata, w którym istnieją pojedyncze, odróżniające się jednostki o określonych rolach, w którym pojawia się rodzina jako fundament i schronienie, a nie siła destrukcyjna i groźna. Ojciec nadal rządzi – ale musi przestrzegać reguł gry. Nie jest już stworzycielem. Ojciec ma swoje prawa i obowiązki, matka swoje, córka i syn swoje. Wzór zachowań przychodzi zaś spoza rodziny. Następuje dzięki temu stworzenie społecznego czasu – gdy rola reprezentanta i jego odniesienia zostaje przekazywana w sposób unormowany, gdy pojawia się „pokojowe” następstwo pokoleń. W tym ujęciu jeden ze współczesnych paradoksów polega więc na tym, że lewica dekonstruując rodzinę, walcząc, zapewne czasem szczerze, z groźną i niezrozumiałą wydawałoby się opresyjną figurą Ojca w niebiosach, pozwala Ojcu hordy, Ojcu zimmanentyzowanemu powrócić. I zniszczyć wszystko. A Krzysztof Warlikowski i Redbad Klijnstra nam o tym przypominają. Pokazują nam, lepiej niż ktokolwiek inny, czym jest rodzina odarta z Boga. Pokazują nam koszmar nieboskiej ziemi, a przez to i nieludzkiej. Ale pokazują nam też realne konsekwencje tego, czego wymaga od nas Bóg, bez ubierania Go w kiczowate szatki.
Bierzmy więc Warlikowskiego i reżyserów, których wyhodował, na poważnie. Pokazują nam bowiem świat, na który boimy się spojrzeć – tym samym pozbawiając się wiedzy o cząstce naszej tożsamości.
Symptomatyczny jest sposób, w jaki przedstawia Warlikowski hierofanie w swojej (A)pollonii. Sztuka ta jest, jak często u tego reżysera, kolażem różnych tekstów – w tym wypadku tragedii antycznych z literaturą Coetzeego i opowiadaniami Hanny Krall. Wkraczanie transcendencji jest w tej sztuce ściśle splecione z destrukcją rodziny i jej zasad. Sacrum wkraczając w naszą rzeczywistość, zmusza do poświęcenia najbardziej prymarnych więzów międzyludzkich. Agamemnon akceptuje poświęcenie własnej córki Ifigenii, aby zapewnić zwycięstwo greckim wojskom pod Troją. Klitajmestra w odwecie morduje swojego męża. Agamemnon przedkłada potrzeby Innego, tych istot spoza rodziny, nad los własnej córki. Podobnie czyni tytułowa bohaterka Apollonia, ratująca Żydów podczas II wojny światowej. Warlikowski splata perspektywę antyczną i chrześcijańską. Łączy je właśnie cena, jaką musi ponieść rodzina za otwarcie się na świętość. Apollonia decydując się na akt miłosierdzia wobec Innego, nie akceptując jego cierpienia, rezygnuje z siebie, poświęca swoje własne istnienie. Niosąc pomoc Żydom, gubi samą siebie. Zostaje zabita przez Niemców. Miłosierdzie jest dla Warlikowskiego także hierofanią, jest wkroczeniem w rzeczywistość ludzką boskości, uczuć pozwalających rozrywać dotychczas krępujące (?) więzy. Miłosierdzie staje się formułą aktu quasi-boskiego, możliwego w świecie materii. Pozwala zwykłej kobiecie odrzucić swoje biologiczne człowieczeństwo, strach i poświęcić siebie w akcie ostatecznego heroizmu, ratując tych, których nawet nie znała. Ale, na co zwraca uwagę Warlikowski, transcendencja ma też potencjał niszczący. Kobieta ratują- ca Żydów poświęca swoją rodzinę. We wstrząsającym monologu w jednej z ostatnich scen córka naszej heroiny oskarża własną matkę. Jakim prawem dla obcego ośmieliła się zrezygnować z opieki nad nią, z towarzyszenia jej przez życie, z wychowania? Jakim prawem ośmieliła przełożyć Innego nad swoje potomstwo? Jakim prawem poświęciła siebie, a więc pozbawiła córkę matki dla kogoś, kogo nawet nie znała? Tak w wypadku Agamemnona, jak i (A)pollonii transcendencja staje się łącznikiem między ludźmi, raz pozwalająca dojrzeć potrzeby wspólnoty i zobowiązania jednostki wobec niej, a więc innych ludzi, w drugim dostrzec cierpienie innego. Hierofania z jednej strony współtworzy więc człowieczeństwo, staje się platformą komunikacji człowieka z tym, co wykracza poza jego rodzinę. Transcendencja tworzy na nowo świat – ale nie przychodzi to bez ofiar. Strach i cierpienie stają się immanentnie związane z wkroczeniem boskości. Hierofania u Warlikowskiego rozszerza ludzki horyzont i narzuca na niego uniwersalne obowiązki, nie pozwala mu się zamknąć się w jego wąskiej prywatności. Ale cena jest okrutna. I ponoszą ją najbliżsi tego, który uznał, że posłucha Boga. Więc może czas odrzucić boskie okrucieństwo. Odwrócić się od Jego chorych wymagań? Od cierpienia, jakie musi z sobą nieść jego wkroczenie w obszar naszego życia? Może czas wziąć siebie i swoich bliskich i odejść w stronę świata bez Boga, jakby stwierdziły co bardziej egzaltowane feministki?
Na to pytanie Warlikowski także odpowiada. W swoich Opowieściach afrykańskich według Szekspira pokazuje, w co zamienia się rodzina, która zerwała się z uwięzi Boga, która powróciła do stanu wolności, sprzed wkroczenia w jej życie sacrum. Warlikowski na nowo opowiada historię króla Leara i jego córki Kordelii. Ale specyficzna z nich w ujęciu polskiego reżysera parka. To już Lear i Kordelia XXI wieku. Wyrwani z kontekstu kulturowego, a więc i aksjologicznego, który stał i wypełniał dzieło Szekspira. Lear i Kordelia trwają w spopielonym świecie, gdzie upadły już wszystkie instancje. Gdzie nie ma już królestw ani religii, ani obowiązków wypływających z pozycji kulturowej, jaką posiadają bohaterowie. U Warlikowskiego cały świat zostaje zamknięty w relacji Lear i jego córka. Kordelia poszukuje czegoś zewnętrznego, instancji, która pozwoli jej się wyrwać z kręgu rodziny. Podczas całego trwania spektaklu Kordelia wyczekuje obcych, woła o przybycie przybyszów spoza jej świata, którzy pozwolą jej się wyzwolić. Ale nic z zewnątrz nie przychodzi. Nie ma w ogóle zewnętrznego horyzontu. Jedyne, co jej pozostaje, to jej rodzina. Cały świat zostaje zamknięty w relacji między nią a jej Ojcem. W tym świecie Ojciec już nie reprezentuje Ojca w niebiosach, ale uzurpuje sobie jego pozycję. Skoro nie ma niczego z zewnątrz, to też nie ma innego Ojca niż on sam. Staje się więc Panem absolutnym Kordelii. Zamienia się w Ojca hordy. Rodzina traci swój kształt. Role zaczynają się przeplatać. Bowiem świat bez Boga, pozostając absolutnie zamknięty, w swoim obrębie traci kształty, zamienia się w plazmę. Bo u Warlikowskiego Lear umiera. Traci swoją moc. Córka przestaje być mu podległa. Wraz z rozwojem sztuki staje się coraz silniejsza od niego. Pozycje się odwracają. Wydawać by się mogło, że w momencie, gdy osłabiona zostaje władza despotycznego Ojca, pojawi się szansa na pojednanie. Budzi się nadzieja, że prawdą okaże się lewicowa, utopijna wiara, iż obalając okrucieństwo pierwotnej władzy, człowiek sam z siebie, swoimi własnymi siłami odbuduje na nowo świat – tylko sprawiedliwszy. Że istnieje możliwość na inny typ relacji niż ten zatopiony w sile i pożądaniu. Dlatego w pewnym momencie Kordelia, korzystając z słabości Ojca, usiłuje go zdetronizować, stać się odrębną jednostką i dzięki temu zbudować między nimi normalną podmiotową relację. Stworzyć między nimi nić przebaczenia. Ale dzieje się coś zupełnie innego – to ona zaczyna przyjmować kształty Ojca hordy. Jak stwierdza Kordelia: To nie ty mnie wychowałeś. To twój obnażony członek. Gdybym go wzięła w dłoń, aby doznał Rozkoszy, uwolniłabym się wreszcie od ciebie. (…) Stałeś się kobietą. Masz dziurę. Wystarczyłoby zwilżyć brzegi twojej rany i wchodzić w nią w górę i w dół, żeby rozlać nasienie w twoim gardle. Utonąłbyś w spermie. W hordzie pozbawionej Boga tak naprawdę istnieje tylko jedna pozycja – potężnego, konsumującego Ojca. I walka o tę rolę. Bez zewnętrznego kontekstu nawet słowa tracą sens, pozostaje posługiwanie się wściekłością i wrzaskiem Córki-Ojca do Ojca-Córki. Wewnętrzny bełkot, jak monolog Kordelii przytoczony powyżej. Wyraża tylko emocje – strach, cierpienie, pożądanie, dominacje. W obrębie rodziny pierwotnej giną jakiekolwiek dystynkcje, wszystko staje się płynne. Córka Leara jest jednocześnie jego Ojcem. Gwałci go. Ale i siebie, ponieważ nadal pozostaje Córką, której obraz w swoim Ojcu seksualnie podporządkowuje. Tutaj wkrada się, skądinąd stricte psychoanalityczny, problem pacanowskiego lustra. Dla Jacques’a Lacana moment, w którym dziecko jest w stanie zauważyć swoją własną odrębność od rodzica, to chwila, gdy patrzy w lustro i widzi siebie. Ale w świecie Kordelii, w świecie pełnej immanencji nie ma lustra, nie ma niczego spoza, które umożliwiłoby dystynkcję podmiotu. Świetnie ten problem oddaje wiersz Wata: „Skąd?”\ – „Od śmierci.”\ – „Dokąd?” – „Do śmierci.”\ „A ty?” – „Z życia. Do życia.”\ „Kto ty jesteś?” – „Ja jestem Ty.\ Jak w lustrze:\ ty jesteś moim odbiciem.\ Albo odwrotnie.”\ – „Jak ustalić, kto czyim jest odbiciem?”\ – „Nie ustalisz. Lustra nie ma”. [fragment Przed weimarskim autoportretem Dürera]. Skoro lustra nie ma, więc i wyjścia nie ma. Nie ma śmierci, bo Ojciec wciąż trwa, mimo że jego biologiczny nośnik może obumrzeć, wciąż trwa Córka. Jest tylko ciągły przepływ strumienia biologicznej materii w tych wiecznych formach. Swoisty czas wiecznych powrotów nietzscheański. Córka staje się Ojcem, Ojciec Córką – wieczny powrót tego samego.
Problem rodziny, która utraciła Boga i zdarła kotary ukrywające jej mroczne fundamenty, porusza także sztuka Przebudzenie Redbada Klijnstry. Jednak w przeciwieństwie do Opowieści afrykańskiej u Klijnstry pojawia się, bardzo niewyraźnie, ulotnie, pewien rodzaj „optymizmu”.
Historia przedstawiona w sztuce Przebudzenie zahacza nieco o thriller. Ukochany syn wyjeżdża do Azji. Nie daje znaku życia, zostaje uznany za zaginionego. Matka (wspaniała Stenka) nie chce się z tym pogodzić. Nagle pojawia się wiadomość: syn został odnaleziony, ale dotknęła go amnezja. Gdy wraca do domu, okazuje się, że nie jest to dziecko bohaterki. Mimo to zgadza się ona, aby pozostał w jej domu, aż zostanie mu przywrócona pamięć – może wie coś o prawdziwym synu? Obcy zaczyna prowadzić z rodziną dziwną grę – coraz bardziej upodabniając się do zaginionego syna. W pewnym momencie dramat zaczyna przypominać Edypa Sofoklesa à rebours. Edyp prowokuje matkę, usiłuje nad nią panować. Zaś matka w relacjach z „odnalezionym” fałszywym synem powoli odkrywa realne relacje, jakie łączyły ją z jej dzieckiem – a dziś i z udającym go chłopcem. Nienawiść, pożądanie, potrzeba dominacji i miażdżenia jego tożsamości, a jednocześnie oddania mu się – wszystko się w niej kotłuje idealnie prowokowane i kontrolowane przez bohatera udającego jej syna. Czyli jak w Edypie – zostaje zerwana zasłona kryjąca relacje rodzinne w mroku. Współczesna Jokasta wpierw przyjmuję postawę, którą jej antyczna protagonistka wyraziła słowami: A tych miłostek z matką się nie strachaj; Bo wielu ludzi już we śnie z matkami; Się miłowało, ale dość szybko znów się okazuje, że jest to nie tylko sen, a realne emocje. Bohaterka Przebudzenia odkrywa, że ta potencja patologii i kazirodztwa trwa w rodzinie. Ale nie popełnia samobójstwa. Odwrotnie – okazuje się, że to jej syn już najprawdopodobniej nie żyje – a ona musi, przyjmując w tym momencie rolę Edypa u Sofoklesa – trwać z brzemieniem, z tą świadomością. Ta świadomość jest jednak wspomnianym „optymistycznym” elementem. Rodzajem pocieszenia – pozwala bowiem matce wyzwolić się spod władzy manipulującego nią Obcego. Ale nadal zachowana zostaje fundamentalna różnica między jej losem a losem antycznego Edypa. Nie istnieje już żaden szerszy kontekst, w którym istniałaby dalsza celowość jej istnienia. Nie ma tej klasycznej pociechy smutnej, stoickiej akceptacji fatum. Nie ma katharsis. Brak horyzontu transcendencji, która towarzyszyła antycznym bohaterom w momencie odkrycia prawdy o rodzinie.
Współczesna Jokasta-Edyp nie zostanie wygnana z miasta, nie wyłupie sobie oczu – litościwie obdarowując ją formułą pokuty – a raczej zrozumienia własnego losu. Matka u Klijnstry nie dostaje tej szansy, nie ma możliwości zrozumienia tego, co ją spotkało. Tymczasem w obliczu odsłonięcia prawdy o rodzinie pozostaje człowiekowi tylko jedno – albo zaakceptować ją, tym samym niszcząc swoją własną tożsamość, akceptując stan rodziny-ordy. Albo paść na kolana i zacząć się modlić o powrót tego, który odbuduje rodzinę i nada sens jej uprzedniej destrukcji. Ale bohaterowie Warlikowskiego i Klijnstry nie potrafią wykroczyć poza horyzont własnej wściekłości i wrzasku. Jeśli gdzieś się chronią, to w absurdzie. Nie mają innego oparcia. Obaj wymieni w tym tekście twórcy teatralni bezbłędnie diagnozują rzeczywistość bez Boga i jej konsekwencji. Ω
Ostatnio zmieniony przez Andy72 dnia Czw 19:35, 02 Cze 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6712
Przeczytał: 114 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23220
Przeczytał: 55 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 4:55, 03 Cze 2022 Temat postu: |
|
|
Kim jest autor tego tekstu?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6712
Przeczytał: 114 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 6:00, 03 Cze 2022 Temat postu: |
|
|
Nie znasz redaktora Wildsteina? Slyszalas o Pyjasie? Polecam Google.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23220
Przeczytał: 55 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 8:59, 03 Cze 2022 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | Nie znasz redaktora Wildsteina? Slyszalas o Pyjasie? Polecam Google. |
Taki humorzasty i jest ponoć żydem ale prawomyślnym...
a ja teraz oglądam i Tobie polecam
na stopklatka teraz leci..
Jakie aktulane...
Konopielka....
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6712
Przeczytał: 114 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 9:17, 03 Cze 2022 Temat postu: |
|
|
Trawestujac Dobrego Wojaka Szwejka, niejeden Zyd nie jest winien tego ze jest Zydem.
Konopielka fajna, ta mitologia slowianska.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6712
Przeczytał: 114 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 9:21, 03 Cze 2022 Temat postu: |
|
|
Redlinskiego kiedys nie lubilem bo byl w Usa i najezdzal na amerykanski system, a ja oddziecinstwa bylem peoamerykanski, dopiero potem spostrzeglem ze ma i wady
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23220
Przeczytał: 55 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:14, 03 Cze 2022 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | Redlinskiego kiedys nie lubilem bo byl w Usa i najezdzal na amerykanski system, a ja oddziecin
Tobstwa bylem peoamerykanski, dopiero potem spostrzeglem ze ma i wady |
To jest film o mizerii naszych centrów.
Przynajmniej dziś.
Cytat: | Nikt nie potrafi się z dystansem i mądrze wypowiedzieć.
Jasne, że usuwania ciąży tam nie ma.
Ale jest tam rozkaz, że kobieta ma być domowa. |
A może tak nie być gdy facet choć trochę się uaktywni.
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Sob 0:08, 04 Cze 2022, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23220
Przeczytał: 55 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:16, 03 Cze 2022 Temat postu: |
|
|
Nie chciało mi się zmieniać czegoś. Tam.
Nie uważasz, że bycie w Ameryce dyskwalifikuje Ciebie do oceniania realiów w Polsce??
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pią 12:17, 03 Cze 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 6712
Przeczytał: 114 tematy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 12:21, 03 Cze 2022 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23220
Przeczytał: 55 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:47, 03 Cze 2022 Temat postu: |
|
|
Andy72 napisał: | https://www.rp.pl/telewizja/art7447351-danuta-stenka-jako-kobieta-wyzwolona |
Najlepszy był spektakl z Zawadzką i małym rycerzem.
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|