Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ciężar argumentów
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 2 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:57, 07 Kwi 2020    Temat postu: Ciężar argumentów

Ostatnio, gdzieś tam Michał Dyszyński zarzucił mi, ze oceniam, jakbym pozjadał wszystkie rozumy, a ja oczekiwałem argumentów..

Może wyjaśnijmy czego oczekujemy od teisty.

Prawda jest taka, jaka jest. Bez względu na to ile poprawnych argumentów użyjemy, ile błędnych. Pozostanie prawdą także wtedy, kiedy argumentów nie użyjemy żadnych. Ba, pozostanie prawdą także wtedy, kiedy w ogóle na jej temat nie będziemy dyskutowali. Nie o to w tym chodzi.

Są ludzie, którzy prawdę chcą poznać. I chociaż jakieś poglądy już mają, mają także świadomość, że mogą być one błędne. Są otwarci na zmianę poglądów, ale nie dlatego, że jakiś ignorant powie "jest tak i tak".
Ja przykładowo uważam, że żadnego boga nie ma, ale nie wykluczam, że mogę się mylić. Jeśli się mylę z chęcią zmienię poglądy na właściwe, ale najpierw ktoś musi podać mi argumenty.

I jeśli ktoś do mnie mówi, "istnieje Jezus", "istnieje Zeus", "istnieje jednorożec", to chociaż ja w to nie wierzę, to mogę się do tego przekonać, o ile ktoś wcześniej poda mi argumenty.
Dyskusja nie polega na tym, żeby za wszelką cenę udowadniać, że ma się rację i pozjadało się wszystkie rozumy, ale na tym, żeby zauważyć własne braki. Ale do tego potrzebne są... uwaga!! ARGUMENTY!!

I do tego służy ciężar dowodu. Coś się twierdzi? Podaj argumenty. Jeśli ktoś chce tylko pokrzykiwać, to de facto nie bierze udziału w dyskusji. Bierze udział w ekspresyjnym monologu. I tyle.

Chcąc brać udział w dyskusji (w której wzajemnie wyłapuje się swoje błędy w rozumowaniu) nieuniknione jest podawanie argumentów, a ciężar dowodu spoczywa na tym, kto coś twierdzi.
W innym przypadku mógłbym powiedzieć, że istnieje mrówka potrafiąca tańczyć i śpiewać i tylko błazen mógłby zmienić poglądy i w taką mrówkę uwierzyć, gdybym wcześniej nie podał argumentów.

Podobnie jest z bogami i wszystkim innym.

Coś twierdzisz i chcesz wspólnie dochodzić do prawdy? Na tobie spoczywa ciężąr dowodu. Coś twierdzisz i zależy ci tylko na tym, żeby pokazać innym w co wierzysz?
W porządku, ale wtedy nie bierzesz udziału w dyskusji, a tym bardziej w odkrywaniu prawdy. Tylko, prawdę mówiąc, co kogokolwiek obchodzi w co ty wierzysz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33545
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:07, 07 Kwi 2020    Temat postu: Re: Ciężar argumentów

Kruchy04 napisał:
Ostatnio, gdzieś tam Michał Dyszyński zarzucił mi, ze oceniam, jakbym pozjadał wszystkie rozumy, a ja oczekiwałem argumentów..

Może wyjaśnijmy czego oczekujemy od teisty.

Prawda jest taka, jaka jest. Bez względu na to ile poprawnych argumentów użyjemy, ile błędnych. Pozostanie prawdą także wtedy, kiedy argumentów nie użyjemy żadnych. Ba, pozostanie prawdą także wtedy, kiedy w ogóle na jej temat nie będziemy dyskutowali. Nie o to w tym chodzi.

Są ludzie, którzy prawdę chcą poznać. I chociaż jakieś poglądy już mają, mają także świadomość, że mogą być one błędne. Są otwarci na zmianę poglądów, ale nie dlatego, że jakiś ignorant powie "jest tak i tak".
Ja przykładowo uważam, że żadnego boga nie ma, ale nie wykluczam, że mogę się mylić. Jeśli się mylę z chęcią zmienię poglądy na właściwe, ale najpierw ktoś musi podać mi argumenty.

I jeśli ktoś do mnie mówi, "istnieje Jezus", "istnieje Zeus", "istnieje jednorożec", to chociaż ja w to nie wierzę, to mogę się do tego przekonać, o ile ktoś wcześniej poda mi argumenty.
Dyskusja nie polega na tym, żeby za wszelką cenę udowadniać, że ma się rację i pozjadało się wszystkie rozumy, ale na tym, żeby zauważyć własne braki. Ale do tego potrzebne są... uwaga!! ARGUMENTY!!

I do tego służy ciężar dowodu. Coś się twierdzi? Podaj argumenty. Jeśli ktoś chce tylko pokrzykiwać, to de facto nie bierze udziału w dyskusji. Bierze udział w ekspresyjnym monologu. I tyle.

Chcąc brać udział w dyskusji (w której wzajemnie wyłapuje się swoje błędy w rozumowaniu) nieuniknione jest podawanie argumentów, a ciężar dowodu spoczywa na tym, kto coś twierdzi.
W innym przypadku mógłbym powiedzieć, że istnieje mrówka potrafiąca tańczyć i śpiewać i tylko błazen mógłby zmienić poglądy i w taką mrówkę uwierzyć, gdybym wcześniej nie podał argumentów.

Podobnie jest z bogami i wszystkim innym.

Coś twierdzisz i chcesz wspólnie dochodzić do prawdy? Na tobie spoczywa ciężąr dowodu. Coś twierdzisz i zależy ci tylko na tym, żeby pokazać innym w co wierzysz?
W porządku, ale wtedy nie bierzesz udziału w dyskusji, a tym bardziej w odkrywaniu prawdy. Tylko, prawdę mówiąc, co kogokolwiek obchodzi w co ty wierzysz?

Ogólnie zgoda - myślę dość podobnie, jak w Twoim opisie. Problem w tym, że SPRAWA JEST BARDZIEJ SKOMPLIKOWANA, NIŻ SIĘ TO Z POZORU WYDAJE. Nie mogę się jakoś dobić do umysłu Twojego (i innych ateistów na naszym forum), z dość prostym komunikatem: wciąż widzicie tylko POŁOWĘ PRAWDY. Wciąż zatrzymujecie swoją refleksję na poziomie, na którym argumenty są.

Z mojej perspektywy wygląda to inaczej - PRZEDSTAWIAM ARGUMENTY - Tobie też je przedstawiam.
Odzew ze strony ateistów? - to nie są argumenty! (może innymi słowami, ale z grubsza o to chodzi).
To, co ja przedstawiam jako argument, ateista odrzuca.

Tu jest proste pytanie: dlaczego dla mnie coś tam argumentem jest, a dla ateisty to "nie jest argument"?
Zastanawiałeś się nad tym?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15474
Przeczytał: 25 tematów


PostWysłany: Wto 16:20, 07 Kwi 2020    Temat postu: Re: Ciężar argumentów

Michał Dyszyński napisał:
To, co ja przedstawiam jako argument, ateista odrzuca.

Bo twój argument równie dobrze może uzasadniać coś przeciwnego.
Ciekawe, kiedy to zrozumiesz. Bo na razie jesteś na etapie "każdy argument jest dobry".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:21, 07 Kwi 2020    Temat postu: Re: Ciężar argumentów

Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
Ostatnio, gdzieś tam Michał Dyszyński zarzucił mi, ze oceniam, jakbym pozjadał wszystkie rozumy, a ja oczekiwałem argumentów..

Może wyjaśnijmy czego oczekujemy od teisty.

Prawda jest taka, jaka jest. Bez względu na to ile poprawnych argumentów użyjemy, ile błędnych. Pozostanie prawdą także wtedy, kiedy argumentów nie użyjemy żadnych. Ba, pozostanie prawdą także wtedy, kiedy w ogóle na jej temat nie będziemy dyskutowali. Nie o to w tym chodzi.

Są ludzie, którzy prawdę chcą poznać. I chociaż jakieś poglądy już mają, mają także świadomość, że mogą być one błędne. Są otwarci na zmianę poglądów, ale nie dlatego, że jakiś ignorant powie "jest tak i tak".
Ja przykładowo uważam, że żadnego boga nie ma, ale nie wykluczam, że mogę się mylić. Jeśli się mylę z chęcią zmienię poglądy na właściwe, ale najpierw ktoś musi podać mi argumenty.

I jeśli ktoś do mnie mówi, "istnieje Jezus", "istnieje Zeus", "istnieje jednorożec", to chociaż ja w to nie wierzę, to mogę się do tego przekonać, o ile ktoś wcześniej poda mi argumenty.
Dyskusja nie polega na tym, żeby za wszelką cenę udowadniać, że ma się rację i pozjadało się wszystkie rozumy, ale na tym, żeby zauważyć własne braki. Ale do tego potrzebne są... uwaga!! ARGUMENTY!!

I do tego służy ciężar dowodu. Coś się twierdzi? Podaj argumenty. Jeśli ktoś chce tylko pokrzykiwać, to de facto nie bierze udziału w dyskusji. Bierze udział w ekspresyjnym monologu. I tyle.

Chcąc brać udział w dyskusji (w której wzajemnie wyłapuje się swoje błędy w rozumowaniu) nieuniknione jest podawanie argumentów, a ciężar dowodu spoczywa na tym, kto coś twierdzi.
W innym przypadku mógłbym powiedzieć, że istnieje mrówka potrafiąca tańczyć i śpiewać i tylko błazen mógłby zmienić poglądy i w taką mrówkę uwierzyć, gdybym wcześniej nie podał argumentów.

Podobnie jest z bogami i wszystkim innym.

Coś twierdzisz i chcesz wspólnie dochodzić do prawdy? Na tobie spoczywa ciężąr dowodu. Coś twierdzisz i zależy ci tylko na tym, żeby pokazać innym w co wierzysz?
W porządku, ale wtedy nie bierzesz udziału w dyskusji, a tym bardziej w odkrywaniu prawdy. Tylko, prawdę mówiąc, co kogokolwiek obchodzi w co ty wierzysz?

Ogólnie zgoda - myślę dość podobnie, jak w Twoim opisie. Problem w tym, że SPRAWA JEST BARDZIEJ SKOMPLIKOWANA, NIŻ SIĘ TO Z POZORU WYDAJE. Nie mogę się jakoś dobić do umysłu Twojego (i innych ateistów na naszym forum), z dość prostym komunikatem: wciąż widzicie tylko POŁOWĘ PRAWDY. Wciąż zatrzymujecie swoją refleksję na poziomie, na którym argumenty są.

Z mojej perspektywy wygląda to inaczej - PRZEDSTAWIAM ARGUMENTY - Tobie też je przedstawiam.
Odzew ze strony ateistów? - to nie są argumenty! (może innymi słowami, ale z grubsza o to chodzi).
To, co ja przedstawiam jako argument, ateista odrzuca.

Tu jest proste pytanie: dlaczego dla mnie coś tam argumentem jest, a dla ateisty to "nie jest argument"?
Zastanawiałeś się nad tym?...
Odpowiedź jest, że nie można rozwiązać problemu z poziomu na którym powstał. e-siądźcie na macie, zamknijcie oczy, zwolnijcie oddech, wsłuchajcie się w siebie [metafora] i po jakimś czasie okaże się, że problem nie istnieje.

Chodzi o to żeby nie naciskach tych czerwonych emocjonalnych guzików. U mnie to terytorialność i głupota upartych jak osly "Czomolungm", którym się szaleńczo wydaje, ze wiedza co emotuje. czuje, mysle ... ale jak siade na macie i wsłucham się w siebie to wiem, że ich moralnie kocham :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33545
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:56, 07 Kwi 2020    Temat postu: Re: Ciężar argumentów

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
To, co ja przedstawiam jako argument, ateista odrzuca.

Bo twój argument równie dobrze może uzasadniać coś przeciwnego.
Ciekawe, kiedy to zrozumiesz. Bo na razie jesteś na etapie "każdy argument jest dobry".

Po czym poznajesz to, co uzasadnia mój argument? Po czymś absolutnym?...
Bo ja mam np. przeciwne zdanie na temat tego argumentu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33545
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:08, 07 Kwi 2020    Temat postu: Re: Ciężar argumentów

Dyskurs napisał:
Cytat:
Zastanawiałeś się nad tym?...
Odpowiedź jest, że nie można rozwiązać problemu z poziomu na którym powstał. e-siądźcie na macie, zamknijcie oczy, zwolnijcie oddech, wsłuchajcie się w siebie [metafora] i po jakimś czasie okaże się, że problem nie istnieje.

Obawiam się Dyskurs, że Ty w ogóle nie czujesz o co nam chodzi. Wyglada mi na to, że u Ciebie wszystko o czym piszesz i myślisz, krąży wokół jednego celu "zrobienia sobie doraźnie jakiegoś dobrego emocjonalnego samopoczucia". I wiele wskazywałoby na to, iż myślisz, że inni też tak odczuwają tę sprawę.
Jeśli dobrze trafiłem diagnozą, to myśląc, że Twoja rada komukolwiek z nas pomoże, to po prostu się mylisz. Dla mnie postępowanie, które zalecasz byłoby chyba powodem mojej głębokiej emocjonalnej traumy - poczuciem, że zdradziłem prawdę, zdradziłem uczciwość, czyli zdradziłem samego siebie. Jeślibym, zamiast UCZCIWIE ROZWAŻYĆ ARGUMENTY, olał sprawę zagłębiając się w jakieś tam ulotne emocje, to oznaczałoby z automatu, że nie mogę sam sobie zaufać, w kwestii moich rozpoznań, że nie wiem, w ogóle co myślę, kim jestem, co się wokół mnie dzieje. To ściągnęłoby na mnie piekło mentalne, trauma, cierpienie, poczucie zagubienia.
Dla mnie zdradzenie intelektualnej uczciwości, za trzydzieści srebrników miłych emocji, to grzech ciężki.
Co ciekawe, w moim sporze z Kruchym04 wcale nie czuję wrogości. My, choć się spieramy, to wciąż (przynajmniej ja to czuję, za Kruchego się nie wypowiem, ale podejrzewam, że on czuje to całkiem podobnie) traktujemy się z szacunkiem, uznaniem, życzliwością. Ja wręcz doceniam to, uważam za dar, że Kruchy wskazuje mi coś, co może być moim potencjalnym błędem. Może mi wskaże coś, co przeoczyłem, a ja to rozważę i dokonam jakiegoś cennego odkrycia intelektualnego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:19, 07 Kwi 2020    Temat postu: Re: Ciężar argumentów

Michał Dyszyński napisał:
Dyskurs napisał:
Cytat:
Zastanawiałeś się nad tym?...
Odpowiedź jest, że nie można rozwiązać problemu z poziomu na którym powstał. e-siądźcie na macie, zamknijcie oczy, zwolnijcie oddech, wsłuchajcie się w siebie [metafora] i po jakimś czasie okaże się, że problem nie istnieje.

Obawiam się Dyskurs, że Ty w ogóle nie czujesz o co nam chodzi. Wyglada mi na to, że u Ciebie wszystko o czym piszesz i myślisz, krąży wokół jednego celu "zrobienia sobie doraźnie jakiegoś dobrego emocjonalnego samopoczucia". I wiele wskazywałoby na to, iż myślisz, że inni też tak odczuwają tę sprawę.
Jeśli dobrze trafiłem diagnozą, to myśląc, że Twoja rada komukolwiek z nas pomoże, to po prostu się mylisz. Dla mnie postępowanie, które zalecasz byłoby chyba powodem mojej głębokiej emocjonalnej traumy - poczuciem, że zdradziłem prawdę, zdradziłem uczciwość, czyli zdradziłem samego siebie. Jeślibym, zamiast UCZCIWIE ROZWAŻYĆ ARGUMENTY, olał sprawę zagłębiając się w jakieś tam ulotne emocje, to oznaczałoby z automatu, że nie mogę sam sobie zaufać, w kwestii moich rozpoznań, że nie wiem, w ogóle co myślę, kim jestem, co się wokół mnie dzieje. To ściągnęłoby na mnie piekło mentalne, trauma, cierpienie, poczucie zagubienia.
Dla mnie zdradzenie intelektualnej uczciwości, za trzydzieści srebrników miłych emocji, to grzech ciężki.
Co ciekawe, w moim sporze z Kruchym04 wcale nie czuję wrogości. My, choć się spieramy, to wciąż (przynajmniej ja to czuję, za Kruchego się nie wypowiem, ale podejrzewam, że on czuje to całkiem podobnie) traktujemy się z szacunkiem, uznaniem, życzliwością. Ja wręcz doceniam to, uważam za dar, że Kruchy wskazuje mi coś, co może być moim potencjalnym błędem. Może mi wskaże coś, co przeoczyłem, a ja to rozważę i dokonam jakiegoś cennego odkrycia intelektualnego.
Alez ja wiem co przekazal nam Albert Einstein, ze "powtarzanie tej samej czynnosci i oczekiwanie innych rezultatow jest szalenstwem" i sie nie przejmuje. Ze ten moj/Twoj "zakres czynnosci" ktory stworzylo Twoje ego nie jest spojny z moja intencja jest pewne :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
blackSwan




Dołączył: 25 Maj 2014
Posty: 2210
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:21, 07 Kwi 2020    Temat postu: Re: Ciężar argumentów

Kruchy04 napisał:

Ja przykładowo uważam, że żadnego boga nie ma, ale nie wykluczam, że mogę się mylić. Jeśli się mylę z chęcią zmienię poglądy na właściwe, ale najpierw ktoś musi podać mi argumenty.


A z czego wynika twoje stanowisko, że czegoś/kogoś nie ma? Czy tylko dlatego, że nikt nie podał argumentów czy też masz swoje zdanie wypracowane na podstawie własnych argumnetów.

Kruchy04 napisał:

W innym przypadku mógłbym powiedzieć, że istnieje mrówka potrafiąca tańczyć i śpiewać


Co się tyczy śpiewających mrówek i krasnoludków, to porównanie do Boga nie jest adekwatne. U teisty jest problem z powstaniem świata, który próbuje rozwiązać przy pomocy Boga. Dziwne mrówki i krasnoludki nie kwalifikują się anijak do problemu stworzenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33545
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:16, 07 Kwi 2020    Temat postu: Re: Ciężar argumentów

Dyskurs napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Dyskurs napisał:
Cytat:
Zastanawiałeś się nad tym?...
Odpowiedź jest, że nie można rozwiązać problemu z poziomu na którym powstał. e-siądźcie na macie, zamknijcie oczy, zwolnijcie oddech, wsłuchajcie się w siebie [metafora] i po jakimś czasie okaże się, że problem nie istnieje.

Obawiam się Dyskurs, że Ty w ogóle nie czujesz o co nam chodzi. Wyglada mi na to, że u Ciebie wszystko o czym piszesz i myślisz, krąży wokół jednego celu "zrobienia sobie doraźnie jakiegoś dobrego emocjonalnego samopoczucia". I wiele wskazywałoby na to, iż myślisz, że inni też tak odczuwają tę sprawę.
Jeśli dobrze trafiłem diagnozą, to myśląc, że Twoja rada komukolwiek z nas pomoże, to po prostu się mylisz. Dla mnie postępowanie, które zalecasz byłoby chyba powodem mojej głębokiej emocjonalnej traumy - poczuciem, że zdradziłem prawdę, zdradziłem uczciwość, czyli zdradziłem samego siebie. Jeślibym, zamiast UCZCIWIE ROZWAŻYĆ ARGUMENTY, olał sprawę zagłębiając się w jakieś tam ulotne emocje, to oznaczałoby z automatu, że nie mogę sam sobie zaufać, w kwestii moich rozpoznań, że nie wiem, w ogóle co myślę, kim jestem, co się wokół mnie dzieje. To ściągnęłoby na mnie piekło mentalne, trauma, cierpienie, poczucie zagubienia.
Dla mnie zdradzenie intelektualnej uczciwości, za trzydzieści srebrników miłych emocji, to grzech ciężki.
Co ciekawe, w moim sporze z Kruchym04 wcale nie czuję wrogości. My, choć się spieramy, to wciąż (przynajmniej ja to czuję, za Kruchego się nie wypowiem, ale podejrzewam, że on czuje to całkiem podobnie) traktujemy się z szacunkiem, uznaniem, życzliwością. Ja wręcz doceniam to, uważam za dar, że Kruchy wskazuje mi coś, co może być moim potencjalnym błędem. Może mi wskaże coś, co przeoczyłem, a ja to rozważę i dokonam jakiegoś cennego odkrycia intelektualnego.
Alez ja wiem co przekazal nam Albert Einstein, ze "powtarzanie tej samej czynnosci i oczekiwanie innych rezultatow jest szalenstwem" i sie nie przejmuje. Ze ten moj/Twoj "zakres czynnosci" ktory stworzylo Twoje ego nie jest spojny z moja intencja jest pewne :wink:

Moje ego tu niewiele miało do powiedzenia. Nie atakuję Cię Dyskurs. Po prostu chcę przekazać Ci jedną prostą myśl: że inni mogą mieć inne priorytety myślenia i odczuwania, niż Ty. Tak trudno jest to zaakceptować?... :shock:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 2 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:29, 07 Kwi 2020    Temat postu: Re: Ciężar argumentów

Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
Ostatnio, gdzieś tam Michał Dyszyński zarzucił mi, ze oceniam, jakbym pozjadał wszystkie rozumy, a ja oczekiwałem argumentów..

Może wyjaśnijmy czego oczekujemy od teisty.

Prawda jest taka, jaka jest. Bez względu na to ile poprawnych argumentów użyjemy, ile błędnych. Pozostanie prawdą także wtedy, kiedy argumentów nie użyjemy żadnych. Ba, pozostanie prawdą także wtedy, kiedy w ogóle na jej temat nie będziemy dyskutowali. Nie o to w tym chodzi.

Są ludzie, którzy prawdę chcą poznać. I chociaż jakieś poglądy już mają, mają także świadomość, że mogą być one błędne. Są otwarci na zmianę poglądów, ale nie dlatego, że jakiś ignorant powie "jest tak i tak".
Ja przykładowo uważam, że żadnego boga nie ma, ale nie wykluczam, że mogę się mylić. Jeśli się mylę z chęcią zmienię poglądy na właściwe, ale najpierw ktoś musi podać mi argumenty.

I jeśli ktoś do mnie mówi, "istnieje Jezus", "istnieje Zeus", "istnieje jednorożec", to chociaż ja w to nie wierzę, to mogę się do tego przekonać, o ile ktoś wcześniej poda mi argumenty.
Dyskusja nie polega na tym, żeby za wszelką cenę udowadniać, że ma się rację i pozjadało się wszystkie rozumy, ale na tym, żeby zauważyć własne braki. Ale do tego potrzebne są... uwaga!! ARGUMENTY!!

I do tego służy ciężar dowodu. Coś się twierdzi? Podaj argumenty. Jeśli ktoś chce tylko pokrzykiwać, to de facto nie bierze udziału w dyskusji. Bierze udział w ekspresyjnym monologu. I tyle.

Chcąc brać udział w dyskusji (w której wzajemnie wyłapuje się swoje błędy w rozumowaniu) nieuniknione jest podawanie argumentów, a ciężar dowodu spoczywa na tym, kto coś twierdzi.
W innym przypadku mógłbym powiedzieć, że istnieje mrówka potrafiąca tańczyć i śpiewać i tylko błazen mógłby zmienić poglądy i w taką mrówkę uwierzyć, gdybym wcześniej nie podał argumentów.

Podobnie jest z bogami i wszystkim innym.

Coś twierdzisz i chcesz wspólnie dochodzić do prawdy? Na tobie spoczywa ciężąr dowodu. Coś twierdzisz i zależy ci tylko na tym, żeby pokazać innym w co wierzysz?
W porządku, ale wtedy nie bierzesz udziału w dyskusji, a tym bardziej w odkrywaniu prawdy. Tylko, prawdę mówiąc, co kogokolwiek obchodzi w co ty wierzysz?

Ogólnie zgoda - myślę dość podobnie, jak w Twoim opisie. Problem w tym, że SPRAWA JEST BARDZIEJ SKOMPLIKOWANA, NIŻ SIĘ TO Z POZORU WYDAJE. Nie mogę się jakoś dobić do umysłu Twojego (i innych ateistów na naszym forum), z dość prostym komunikatem: wciąż widzicie tylko POŁOWĘ PRAWDY. Wciąż zatrzymujecie swoją refleksję na poziomie, na którym argumenty są.

Z mojej perspektywy wygląda to inaczej - PRZEDSTAWIAM ARGUMENTY - Tobie też je przedstawiam.
Odzew ze strony ateistów? - to nie są argumenty! (może innymi słowami, ale z grubsza o to chodzi).
To, co ja przedstawiam jako argument, ateista odrzuca.

Tu jest proste pytanie: dlaczego dla mnie coś tam argumentem jest, a dla ateisty to "nie jest argument"?
Zastanawiałeś się nad tym?...


to proste - ponieważ jesteś w błędzie;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:29, 07 Kwi 2020    Temat postu: Re: Ciężar argumentów

Michał Dyszyński napisał:
Dyskurs napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Dyskurs napisał:
Cytat:
Zastanawiałeś się nad tym?...
Odpowiedź jest, że nie można rozwiązać problemu z poziomu na którym powstał. e-siądźcie na macie, zamknijcie oczy, zwolnijcie oddech, wsłuchajcie się w siebie [metafora] i po jakimś czasie okaże się, że problem nie istnieje.

Obawiam się Dyskurs, że Ty w ogóle nie czujesz o co nam chodzi. Wyglada mi na to, że u Ciebie wszystko o czym piszesz i myślisz, krąży wokół jednego celu "zrobienia sobie doraźnie jakiegoś dobrego emocjonalnego samopoczucia". I wiele wskazywałoby na to, iż myślisz, że inni też tak odczuwają tę sprawę.
Jeśli dobrze trafiłem diagnozą, to myśląc, że Twoja rada komukolwiek z nas pomoże, to po prostu się mylisz. Dla mnie postępowanie, które zalecasz byłoby chyba powodem mojej głębokiej emocjonalnej traumy - poczuciem, że zdradziłem prawdę, zdradziłem uczciwość, czyli zdradziłem samego siebie. Jeślibym, zamiast UCZCIWIE ROZWAŻYĆ ARGUMENTY, olał sprawę zagłębiając się w jakieś tam ulotne emocje, to oznaczałoby z automatu, że nie mogę sam sobie zaufać, w kwestii moich rozpoznań, że nie wiem, w ogóle co myślę, kim jestem, co się wokół mnie dzieje. To ściągnęłoby na mnie piekło mentalne, trauma, cierpienie, poczucie zagubienia.
Dla mnie zdradzenie intelektualnej uczciwości, za trzydzieści srebrników miłych emocji, to grzech ciężki.
Co ciekawe, w moim sporze z Kruchym04 wcale nie czuję wrogości. My, choć się spieramy, to wciąż (przynajmniej ja to czuję, za Kruchego się nie wypowiem, ale podejrzewam, że on czuje to całkiem podobnie) traktujemy się z szacunkiem, uznaniem, życzliwością. Ja wręcz doceniam to, uważam za dar, że Kruchy wskazuje mi coś, co może być moim potencjalnym błędem. Może mi wskaże coś, co przeoczyłem, a ja to rozważę i dokonam jakiegoś cennego odkrycia intelektualnego.
Alez ja wiem co przekazal nam Albert Einstein, ze "powtarzanie tej samej czynnosci i oczekiwanie innych rezultatow jest szalenstwem" i sie nie przejmuje. Ze ten moj/Twoj "zakres czynnosci" ktory stworzylo Twoje ego nie jest spojny z moja intencja jest pewne :wink:

Moje ego tu niewiele miało do powiedzenia. Nie atakuję Cię Dyskurs. Po prostu chcę przekazać Ci jedną prostą myśl: że inni mogą mieć inne priorytety myślenia i odczuwania, niż Ty. Tak trudno jest to zaakceptować?... :shock:
Ale ja nie mam problemu z konceptualna akceptacja the obvious/oczywistego, bo wiem, ze za tym fenomenem [akceptacji] podazy moja energia mózgu i chemia w fizjologii komórkowej. Kwestia jest rodzaj reakcji emocjonalnej na "czerwone" guziczki ?
Moja proaktywna jest, jak zwykle, zrownowazona :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3335
Przeczytał: 2 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:33, 07 Kwi 2020    Temat postu: Re: Ciężar argumentów

blackSun napisał:
Kruchy04 napisał:

Ja przykładowo uważam, że żadnego boga nie ma, ale nie wykluczam, że mogę się mylić. Jeśli się mylę z chęcią zmienię poglądy na właściwe, ale najpierw ktoś musi podać mi argumenty.


A z czego wynika twoje stanowisko, że czegoś/kogoś nie ma? Czy tylko dlatego, że nikt nie podał argumentów czy też masz swoje zdanie wypracowane na podstawie własnych argumnetów.

Kruchy04 napisał:

W innym przypadku mógłbym powiedzieć, że istnieje mrówka potrafiąca tańczyć i śpiewać


Co się tyczy śpiewających mrówek i krasnoludków, to porównanie do Boga nie jest adekwatne. U teisty jest problem z powstaniem świata, który próbuje rozwiązać przy pomocy Boga. Dziwne mrówki i krasnoludki nie kwalifikują się anijak do problemu stworzenia.

1. Poczytaj moje dykusje z fedorem albo ostatnią wypowiedź do wujazbuja to zrozumiesz.
2. Adekwatne, co pokazałem np. tu: http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/porownywanie-boga-do-smerfow,15615.html
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Raino




Dołączył: 07 Lip 2019
Posty: 651
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:17, 07 Kwi 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Z mojej perspektywy wygląda to inaczej - PRZEDSTAWIAM ARGUMENTY - Tobie też je przedstawiam.
Odzew ze strony ateistów? - to nie są argumenty! (może innymi słowami, ale z grubsza o to chodzi).
To, co ja przedstawiam jako argument, ateista odrzuca.


Podaj któryś z tych odrzuconych, ale wg Ciebie poprawnych argumentów. ;) Przyjrzę mu się.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Raino




Dołączył: 07 Lip 2019
Posty: 651
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:22, 07 Kwi 2020    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
I do tego służy ciężar dowodu. Coś się twierdzi? Podaj argumenty. Jeśli ktoś chce tylko pokrzykiwać, to de facto nie bierze udziału w dyskusji. Bierze udział w ekspresyjnym monologu. I tyle.


Jasna sprawa, na każdym twierdzeniu spoczywa ciężar dowodu. Dlatego każdy szanujący sie ateista nigdy w dyskusji nie bedzie sie upierał czy na 100% bóg istnieje czy nie istnieje. Będzie sie upierał za dowodami do konkretnych przesłanek, które prowadza do twierdzenia czy bog istnieje, czy nie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:47, 07 Kwi 2020    Temat postu:

Raino napisał:
Kruchy04 napisał:
I do tego służy ciężar dowodu. Coś się twierdzi? Podaj argumenty. Jeśli ktoś chce tylko pokrzykiwać, to de facto nie bierze udziału w dyskusji. Bierze udział w ekspresyjnym monologu. I tyle.
Jasna sprawa, na każdym twierdzeniu spoczywa ciężar dowodu. Dlatego każdy szanujący sie ateista nigdy w dyskusji nie bedzie sie upierał czy na 100% bóg istnieje czy nie istnieje. Będzie sie upierał za dowodami do konkretnych przesłanek, które prowadza do twierdzenia czy bog istnieje, czy nie.
No dobrze, to przetestujemy tego szanujacego sie ateiste metoda Natywnych Amerykanow.

Podkreslam ad nauseam ze kontekst jest kluczowy i definicja robocza rowniez.

No wiec:

Cytat:
Czym jest życie?
Jest błyskiem świetlnej muszki w mroku nocy
Oddechem bawołu zimą
Cieniem trawki, który ginie w słońcu
Życie które znamy mija zbyt szybko
Umierając wracamy do światła
Źródła gdzie jest nasz początek
Wtedy rzeczywistość ma tylko jedno źródło
Jesteśmy tym źródłem
Bóg jest naszym najwyższym instynktem samopoznania.
Czy w tym kontekście i w kontekście tej definicji roboczej Boga, będziesz Boga istnieniu zaprzeczał.

Problem ścierania się ateistów i odbywających rytuały religii katolickiej w Polsce jest nerwica - tych pierwszych na punkcie zaprzeczaniu statycznej wizji Boga, a tych drugich na punkcie tej wizji obrony. Wedlug Sun Tzu, najlepiej na tym wychodzi konflikt ze stratami dla obu stron, bo jak wiemy:

Sun Tzu napisał:
Idziesz na wojnę, kop dwa groby.


Katolicy [w Duchu Sw., nie w ego], których znam nie mają potrzeby obrony swojej Konstytucyjnie gwarantowanej wiary.


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Wto 21:50, 07 Kwi 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33545
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:16, 07 Kwi 2020    Temat postu:

Raino napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Z mojej perspektywy wygląda to inaczej - PRZEDSTAWIAM ARGUMENTY - Tobie też je przedstawiam.
Odzew ze strony ateistów? - to nie są argumenty! (może innymi słowami, ale z grubsza o to chodzi).
To, co ja przedstawiam jako argument, ateista odrzuca.


Podaj któryś z tych odrzuconych, ale wg Ciebie poprawnych argumentów. ;) Przyjrzę mu się.

Weź dowolną dyskusję ze mną, w której się nie zgodziłeś z tym co pisałem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33545
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:19, 07 Kwi 2020    Temat postu:

Raino napisał:
Kruchy04 napisał:
I do tego służy ciężar dowodu. Coś się twierdzi? Podaj argumenty. Jeśli ktoś chce tylko pokrzykiwać, to de facto nie bierze udziału w dyskusji. Bierze udział w ekspresyjnym monologu. I tyle.


Jasna sprawa, na każdym twierdzeniu spoczywa ciężar dowodu. Dlatego każdy szanujący sie ateista nigdy w dyskusji nie bedzie sie upierał czy na 100% bóg istnieje czy nie istnieje. Będzie sie upierał za dowodami do konkretnych przesłanek, które prowadza do twierdzenia czy bog istnieje, czy nie.


Na każdym stwierdzeniu spoczywa ciężar dowodu?... :rotfl:

Oto kilka stwierdzeń, których dowodzenie jest bezsensowne, nierealne w realizacji, bądź zależne od dodatkowy - często subiektywnych - założeń:
1. To zdanie zaczyna się od litery 'T".
2. Nie wiem, co zdarzy się w przyszłości.
3. Każde zdanie powinno być udowodnione. :rotfl:
4. Zakładam, że należy mówić prawdę.
5. Definiuję zmienną x1 = 5
6. Wczoraj przyśnił mi się tygrys
7. Hipoteza continuum jest prawdziwa
8. Hipoteza continuum jest nieprawdziwa
9. Teoria zbiorów jest prawdziwa.
10. Liczb naturalnych jest mniej niż liczb całkowitych.
11. Stawiam hipotezę, że obserwowalny Wszechświat narodził się w wyniku Wielkiego Wybuchu
12. Hipoteza Wielkiego Wybuchu jest na pewno prawdziwa
13. Lubię filozofować
14. Gdyby kózka nie skakała, toby nóżki nie złamała
15. Miłość jest najpiękniejszym uczuciem ludzkim.
16. Morderstwo jest zawsze złem
17. Dobrze jest być optymistą.
i inne


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 23:30, 07 Kwi 2020, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15474
Przeczytał: 25 tematów


PostWysłany: Śro 9:03, 08 Kwi 2020    Temat postu: Re: Ciężar argumentów

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
To, co ja przedstawiam jako argument, ateista odrzuca.

Bo twój argument równie dobrze może uzasadniać coś przeciwnego.
Ciekawe, kiedy to zrozumiesz. Bo na razie jesteś na etapie "każdy argument jest dobry".

Po czym poznajesz to, co uzasadnia mój argument? Po czymś absolutnym?...
Bo ja mam np. przeciwne zdanie na temat tego argumentu.

Nie muszę nic poznawać. Biorę twój argument i sprawdzam dla sprzecznego twierdzenia, czy się nadaje. Nadaje się dokładnie tak samo.
A że masz zdanie, to wiadomo. U ciebie polega to na tym że stwierdzasz "tak jest i już" - i to ci wystarcza, bo sobie dorobiłeś całą durną filozofię, że jak coś jest subiektywne, to tak, jak by było obiektywne. A jak jest subiektywnie zupełnie inne, to wypierasz sprzeczność ze świadomości.
Całe podsumowanie twojej działalności.

P.S. A wyżej tymi przykładami pojechałeś znowu fedoryzmem. Odróżniasz w ogóle jakoś te przykłady, czy wszystkie są takie same względem dowodliwości?


Ostatnio zmieniony przez Irbisol dnia Śro 9:04, 08 Kwi 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23147
Przeczytał: 94 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:55, 08 Kwi 2020    Temat postu: Re: Ciężar argumentów

blackSun napisał:
Kruchy04 napisał:

Ja przykładowo uważam, że żadnego boga nie ma, ale nie wykluczam, że mogę się mylić. Jeśli się mylę z chęcią zmienię poglądy na właściwe, ale najpierw ktoś musi podać mi argumenty.


A z czego wynika twoje stanowisko, że czegoś/kogoś nie ma? Czy tylko dlatego, że nikt nie podał argumentów czy też masz swoje zdanie wypracowane na podstawie własnych argumnetów.

Kruchy04 napisał:

W innym przypadku mógłbym powiedzieć, że istnieje mrówka potrafiąca tańczyć i śpiewać


Co się tyczy śpiewających mrówek i krasnoludków, to porównanie do Boga nie jest adekwatne. U teisty jest problem z powstaniem świata, który próbuje rozwiązać przy pomocy Boga. Dziwne mrówki i krasnoludki nie kwalifikują się anijak do problemu stworzenia.


Chyba, ze Bóg JEST wielką krówką Bożą :wink: :)

Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 23147
Przeczytał: 94 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:58, 08 Kwi 2020    Temat postu:

Czarne słońce ma rację waznym aspektem religijnosci JEST zagadka powstania tego świata.

Ani nauka ani religia nie dają odpowiedzi.
Smutne ale prawdziwe...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33545
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:05, 08 Kwi 2020    Temat postu: Re: Ciężar argumentów

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
To, co ja przedstawiam jako argument, ateista odrzuca.

Bo twój argument równie dobrze może uzasadniać coś przeciwnego.
Ciekawe, kiedy to zrozumiesz. Bo na razie jesteś na etapie "każdy argument jest dobry".

Po czym poznajesz to, co uzasadnia mój argument? Po czymś absolutnym?...
Bo ja mam np. przeciwne zdanie na temat tego argumentu.

Nie muszę nic poznawać. Biorę twój argument i sprawdzam dla sprzecznego twierdzenia, czy się nadaje. Nadaje się dokładnie tak samo.

Czyli tak po prostu "bierzesz i sprawdzasz", ale przy tym niczego nie poznajesz... :shock:

Tak Twój umysł jest jednocześnie aktywny i coś robi, ale zamknięty na poznawanie tego, co bierze, poznawanie tego co sprawdza, poznawanie jak to sprawdza?...
- To się bierze tak... samo, tak po prostu, bierze się i już... :rotfl:
Tu nie dokonujesz żadnych porównań, wyborów, nie rozważasz, tylko to Ci się "robi"... :rotfl:
To w takim razie może, jeśli to Ty coś robisz, ale działasz nie poznając tego, nie poznając podstaw owego działania, to jesteś po prostu we władaniu jakiejś zewnętrznej inteligencji?.. Bo Ty sam nie poznajesz, ale wszystko to robisz, czyli to co steruje owym robieniem musi przychodzić spoza Ciebie. Cóż to za byt tak Tobą powoduje?
Może jakaś mroczna siła za Ciebie poznaje, a Ty jesteś tylko wykonawcą jej dyrektyw?...
Nie myslałeś o tym, że oddanie swoich mocy poznawczych, tak aby działać automatycznie wg jakichś dyrektyw, świadczy o tym, że zostałeś mentalnie zdegradowany?
W takiej sytuacji, ja na nawet nie wiem, z kim prowadzę tę dyskusję. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15474
Przeczytał: 25 tematów


PostWysłany: Śro 11:20, 08 Kwi 2020    Temat postu:

Michał, ale co ty pierdolisz?
Napisałem ci, dlaczego twój argument jest do dupy. Bo argumentuje równie dobrze tezę sprzeczną.
Koniec. Masz coś do powiedzenia na ten temat, to napisz. Co mnie obchodzi jakieś poznawanie - nie o tym jest teraz mowa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33545
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:36, 08 Kwi 2020    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał, ale co ty pierdolisz?
Napisałem ci, dlaczego twój argument jest do dupy. Bo argumentuje równie dobrze tezę sprzeczną.
Koniec. Masz coś do powiedzenia na ten temat, to napisz. Co mnie obchodzi jakieś poznawanie - nie o tym jest teraz mowa.

Znowu coś Ci - tak automatycznie, bez Twojego rozpoznania (bo Ty przecież niczego nie poznajesz) - powiedziało, co masz tu napisać?...
A to jest właśnie o tym mowa, że aby coś z sensem stwierdzić, musisz najpierw poznać o czym jest mowa. Ty tego nie poznajesz (co sam przyznałeś), coś to pewnie poznaje za Ciebie, wciskając Ci swoją wersję, a Ty - bezwolnie - musisz to przyjąć. Mój argument nie jest sprzeczny, tylko Ty nie jesteś w stanie poznać jego sensu. I nie ma się co dziwić - przecież Ty (jak sam to stwierdziłeś) w ogóle nie poznajesz... :rotfl:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 11:36, 08 Kwi 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 15474
Przeczytał: 25 tematów


PostWysłany: Śro 11:54, 08 Kwi 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał, ale co ty pierdolisz?
Napisałem ci, dlaczego twój argument jest do dupy. Bo argumentuje równie dobrze tezę sprzeczną.
Koniec. Masz coś do powiedzenia na ten temat, to napisz. Co mnie obchodzi jakieś poznawanie - nie o tym jest teraz mowa.

Znowu coś Ci - tak automatycznie, bez Twojego rozpoznania (bo Ty przecież niczego nie poznajesz) - powiedziało, co masz tu napisać?...
A to jest właśnie o tym mowa, że aby coś z sensem stwierdzić, musisz najpierw poznać o czym jest mowa. Ty tego nie poznajesz (co sam przyznałeś)

Co to znaczy "nie poznajesz"? Coś do mnie przychodzi i mam to poznać?
Ja to generuję biorąc tezę sprzeczną z twoją i twój argument uzasadnia ją równie dobrze.
Zaczniesz kiedyś z tym polemizować, czy zawsze będziesz spierniczał w tematy poboczne?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33545
Przeczytał: 80 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:12, 08 Kwi 2020    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał, ale co ty pierdolisz?
Napisałem ci, dlaczego twój argument jest do dupy. Bo argumentuje równie dobrze tezę sprzeczną.
Koniec. Masz coś do powiedzenia na ten temat, to napisz. Co mnie obchodzi jakieś poznawanie - nie o tym jest teraz mowa.

Znowu coś Ci - tak automatycznie, bez Twojego rozpoznania (bo Ty przecież niczego nie poznajesz) - powiedziało, co masz tu napisać?...
A to jest właśnie o tym mowa, że aby coś z sensem stwierdzić, musisz najpierw poznać o czym jest mowa. Ty tego nie poznajesz (co sam przyznałeś)

Co to znaczy "nie poznajesz"? Coś do mnie przychodzi i mam to poznać?
Ja to generuję biorąc tezę sprzeczną z twoją i twój argument uzasadnia ją równie dobrze.
Zaczniesz kiedyś z tym polemizować, czy zawsze będziesz spierniczał w tematy poboczne?

Odnoszę się do tego, co pisałeś: Nie muszę nic poznawać. Biorę twój argument i sprawdzam dla sprzecznego twierdzenia, czy się nadaje.
Bierzesz mój argument, nie poznając o co w nim chodzi i coś tam sprawdzasz. Sam to piszesz. I to się nawet daje wyczuć, że może i sprawdzasz coś tam, ale na pewno nie tę myśl, którą się Tobie sformułuje. To trochę tak jakby ktoś komuś powiedział: w tym garnku jest zupa o temperaturze 80 stopni, a Ty to "sprawdzasz" podając: tak sprawdziłem, że masa garnka z zupą to 3 kg.
MIjamy się - ja mówię o czymś innym, a Ty o czym innym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 1 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin