Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Bóg ma być odkrywany W CZŁOWIEKU
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 1:40, 25 Lut 2018    Temat postu:

Cytat:
Dla mnie doznaniem jest to TO CO W SAMYM UMYŚLE (choć może przypisywane przez ten umysł czemuś zewnętrznemu). Czyli doznanie bólu jest pewne - bo czuję (!) ten ból, czyli on jest.
Co może tu być niepewne?...

poprawności interpretacji doznania ... więc w umyśle, pewnym możemy być przekonania o doznaniu ... doznania są pierwotne tylko poprzez przyjęty już system przekonań o świecie ... bez niego "doznanie" jest niezrozumiałym pojęciem - nie oznacza to, że doznanie jak i przekonanie będące również doznaniem nie mieści się w twojej definicji, a jedynie tyle, że jest wtórne do przyjętego wcześniej systemu przekonań.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 5:21, 25 Lut 2018    Temat postu:

lucek napisał:
... doznania są pierwotne tylko poprzez przyjęty już system przekonań o świecie ...
Nie, Lucku. Nie są. Neuronauka zdetronizowała bezpowrotnie ten mit. Po pierwsze, w dynamicznym procesie tworzenia rzeczywistości percepcyjnej człowieka nie możemy rozdzielać umysłu, mózgu, i ciała i te 3 nazwijmy je czynniki są dynamiczne również. Neuroplastyka czyli dziedzina zajmująca się aspektem ludzkiego mózgu kiedy tworzy nowe połączenia neuronowe a umysł tworzy materię to tysiące reprezentacji materialnych na sekundę. Zanim te reprezentacje materialne powstaną, potrzeba chemicznej "zupy" jeszcze szybciej. Ta "zupa" chemiczna nie tylko tworzy szkice obrazów ale dołącza do nich myśli, uczucia i odczucia o szkicach. Umysł nie jest odrębny od mózgu, pracują w tandemie ale mózg jest procesorem i idzie w ruch zanim człowiek ma wizję czegokolwiek. Mózg musi "przesiewać" możliwości i tworzy projekcje rzeczywistości. Jeśli pomyślisz o cytrynie, to mózg tworzy projekcje żółtego koloru i kwaśnego smaku a percepcja zmysłowa stworzy w fizjologii komorkowej artefakty iluzorycznego doświadczenia zetkniecia z cytryna przez intensywne ślinienie się na sam prospekt spożywania plasterka cytryny, która w naszym organizmie ma odczyn zasadowy. Fizjologia komórkowa to obszar (termin umowny), który jesteśmy w stanie kontrolować wpywem na mózg i umysł emocjami. Ponieważ hipokampus jest bezpośrednio połączony z ciałem migdałowatym/amygdala, które reguluje emocje, wystarczy zacząć wolniej oddychać, aby zmienić rekacje emocjonalną i zupę "chemiczną". Ponieważ jesteśmy dynamiczna wymian informacji, nasza percepcja nie jest pasywna również. Wystarczy nikła zmiana uwagi a tym samym energii mózgu, i nasza percepcja zmienia się. Im wyższą jest energia uwagi, tym jaskrawsza projekcja naszej rzeczywistości. Dla przykładu, ludzkie żyjący z pasją skierowaną dla dobra ogółu, będą tworzyć krystaliczne projekcje rzeczywistości altruistycznej niezależnie od opinii innych - jak osoby sceptyczne, cyniczne, etc. Intensywność naszej uwagi jest w stanie zmienić świat. Wystarczy masa krytyczna ludzi o intensywnej uwadze aby tworzyć rzeczywistość dla dobra ogółu. Kiedy stykamy się z nowym bodźcem, system nerwowy wchodzi na wyższe obroty (termin umowny), bo musi monitorować ten bodziec, którzy mózg nie może natychmiast do niczego z podświadomości przypasować, a dodatkowo, system nerwowy musi utrzymywać cała fizjologię komórkowa w stanie wyjściowym aby być w stanie monitorować bodziec. Gdyby człowiek nie miał wolnej woli, to instynkt odgrywałby rolę autopilota. Ale człowiek posiada wolną wolę i skoki w projekcji rzeczywistości percepcyjnej mogą być ogromne. Tak jak równowaga 4 funkcji mózgu powoduje, że mózg koncentruje się na świadomości i samo-świadomości w służeniu umysłowi w tworzeniu rzeczywistości percepcyjnej, tak emocje mogą być "mgłą" w jaskrawości tej projekcji. To równowaga 4 funkcji mózgu zwana przez neuronauke super mózgiem jest obserwatorem wszystkich odbić "ja"/ego i pozwala mózgowi najwyższemu czyli funkcji mózgu intuicyjnego wartościować ingerencję w percepcję przez intelekt/ego i jej modulację przez system wartości charakteru moralnego człowieka. To właśnie ego powoduje, że myśli nam się, że pod czaszka (termin umowny) jest wszystko proste jak przysłowiowy cep. W tym czasie samo-świadomość restrukturyzuje miliardy połączeń neuronowych i tryliony synapsow. Nawet to jak nasi rodzice poświęcali nam uwagę w dzieciństwie ma wpływ na to jak funkcjonujemy jako umysł, mózg, i ciało. Tak jak funkcja mózgu intelektualnego jest strategiem, funkcja mózgu emocjonalnego jest potencjalnym zakłóceniem strategii. Aby do tego nie doszło, potrzebujemy unieść się (termin umowny) ponad poziom emocji i strategii aby z lotu ptaka (termin umowny) spojrzeć na siebie jako umysł, mózg, i ciało obiektywnie i równoważyć pasję i pragnienia (emocje), i racjonalizm (intelekt) przez samo-kontrolę i dyscyplinę (intuicja/system wartości). Wszelkie działanie człowieka zmierzające do obniżania swojej świadomości (patrz Mapa Świadomości Hawkins'a (1995) ma natychmiastowy efekt w pracy osi umysł, mózgi, i ciało. Dodatkowo, rzeczywistość percepcyjna tworzona przez człowieka funkcjonuje jak Natura na bazie pętli sprzężenia zwrotnego. Dlatego neurony podekscytowane i niepodekscytowane tańczą razem (termin umowny) walczyka chemicznego, który ego o wielu twarzach jest w stanie "przepisać" w imprinty na bazie strachu. Super mózg czyli równowaga 4 funcji mózgu to stan gdzie człowiek tworzy swoją rzeczywistość percepcyjną przez pryzmat altruizmu czyli dobra ogolu z odnawialną wartością dodaną dla przyszłych jeszcze nienarodzonych pokoleń. Taki człowiek przez zaufanie sobie, optymizm, i wysoką samoocenę, jest w stanie konstruktywnie wpływać na innych i osiągać konstruktywne cele dla dobra ogółu. Odwrotnie, człowiek który nie radzi sobie z emocjami i jest egoistyczny przyśpiesza swoje starzenie biologiczne przez zalew fizjologii komórkowej związkami chemicznymi mającymi destruktywny wpływ na percepcję i pracę osi umysł, mózg i ciało. No i najważniejszy w aspekcie ekspresji DNA jest fakt, że 90% odbywa sie mikrobiomie w przewodzie pokarmowym (Hipokrates przekazał). Dlatego osoby toksyczne "psują" się ekspresowo od "kanalizacji" i od tych trzymaj się z daleka żeby Ci bakterii nie trzeba bylo przeszczepiać na jasne myślenie. A jak jasno myślisz, to możesz iść dalej w rozwoju duchowym i przejsc od "wierzę", poprzez "mam nadzieję", do "wiem" i to ostanie jest odczuciem też w przewodzie pokarmowym (zaloadek ma swoj "mozg") czyli jak wdzięcznie mawiamy u nas gut feeling :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
hikari33




Dołączył: 23 Lut 2012
Posty: 223
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska

PostWysłany: Nie 5:55, 25 Lut 2018    Temat postu:

:szacunek:
Piękna, który skrypt Gajdòw z New Ave przepisałaś? Podziwiam zapał :szacunek:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 35331
Przeczytał: 23 tematy

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 8:00, 25 Lut 2018    Temat postu:

Banjankri napisał:
Newageowa starucho! Jeszcze raz odniesiesz się do mojej osoby, nieproszona, a tak ci się do dupy dobiore, że z płaczem będziesz po moderatorach biegaś. Jak w ogóle śmiesz publicznie oceniać postępowanie innych? Nawet nie skomętuję tych durnot, które tu wypisywałaś, bo za głupia jesteś, żeby zrozumieć cokolwiek, ale jeszcze raz to zrobisz ropucho, a pod każdym twoim postem tak cię podsumuję, że oczywistym będzie dla wszystkich, że wiedzę czerpiesz z krzyżówek i blogów o powiększaniu penisa. Na autorytet się tu lansuje kretynka, nie wiedząc że wszyscy patrzą tu na nią z politowaniem.

Zauważ Dyskurs, że wielu ludzi ma o twoich postach podobne zdanie - doskonale przecież wiesz za co zbanowali cię np. z forum NIE.
Ja też doskonale wiem za co zbanowali mnie ze wszystkich innych forów - za algebrę Kubusia.
Sfinia to miejsca dla ludzi niepokornych którzy nie liżą dupy komukolwiek, w szczególności jakiemuś tam debilowi-modowi z forum X.
Zauważ, że naszej Naczelnej też się ostro dostaje choćby od Pana Baryckiego. Wuj Zbój doskolane wie jacy ludzie są na jego forum (niepokorni) i puszcza mimo uszu wszelkie bluzgi w jego stronę.
Proponuję więc, abyś nie zawracała głowy naszej Naczelnej, olej po prostu wszelkie zaczepki w twoją stronę, jak choćby cytat wyżej.

Podsumowując:
Czy stać cię na wykasowanie zgłoszenia naruszenia regulaminu?
http://www.sfinia.fora.pl/regulamin,25/zgloszenia-przypadkow-naruszenia-regulaminu,2590-800.html#365049


Ostatnio zmieniony przez rafal3006 dnia Nie 8:06, 25 Lut 2018, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Apolonia
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 26 Lis 2017
Posty: 329
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:25, 25 Lut 2018    Temat postu:

rafal3006 napisał:
Czy stać cię na wykasowanie zgłoszenia naruszenia regulaminu?


Namawianie do kasowania postów nie jest dobrą radą, poza tym musisz przyznać, że post zawierający tylko :) jest wyrazem kapitulacji, zmiany wartości w które się wierzy, wycofania a to może sugerować niestabilność emocjonalną, rozchwianie itd., itp.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 35331
Przeczytał: 23 tematy

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:45, 25 Lut 2018    Temat postu:

Apolonia napisał:
rafal3006 napisał:
Czy stać cię na wykasowanie zgłoszenia naruszenia regulaminu?


Namawianie do kasowania postów nie jest dobrą radą, poza tym musisz przyznać, że post zawierający tylko :) jest wyrazem kapitulacji, zmiany wartości w które się wierzy, wycofania a to może sugerować niestabilność emocjonalną, rozchwianie itd., itp.

Problem w tym, że na śfinii prawie wszyscy bluzgają (z wyjątkiem mnie oczywiście :) ) i gdyby wszystkie bluzgi zgłaszać do działu "naruszenia regulaminu" to Naczelna ma wybór:
a) zwariować
b) zbanować wszystkich bluzgających

Nie jest zatem żadną hańbą dla Dyskurs jeśli skasuje swoje zgłoszenie naruszenia regulaminu. Oczywiście Dyskurs ma wolną wolę i zrobi jak chce.
To była tylko moja sensowna propozycja.

Wuj ma względem bluzgających kapitalną taktykę:
Całkiem często w przeszłości zdarzało się że w dyskusji Wuj-X, X-a ponisły nerwy i zaczyna bluzgać w kierunku Wuja, bo nie jest w stanie przekonać Wuja do swoich jedynie słusznych idei.
Co robi Wuj?
Z początkiem bluzgów X-a, po prostu kończy dyskusję z X-em, któremu się wydaje że Wuj się poddał a on zwyciężył - w rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie. To X przegrał sięgając po bluzgi zamiast rzeczowych argumentów.
Proponuję, aby szeregowe śfinie brały tu przykład z Naczelnej :fight:


Ostatnio zmieniony przez rafal3006 dnia Nie 12:00, 25 Lut 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 12:04, 25 Lut 2018    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Nie, Lucku.

a Lucek nie o tym ;-P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 12:09, 25 Lut 2018    Temat postu:

Cytat:
Proponuję, aby szeregowe śfinie brały tu przykład z Naczelnej :fight:


poroniony pomysł, a dlaczego - pisałem już gdzieś ... trzeba było uważać :mrgreen:
to oczywiście moja subiektywna opinia :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 35331
Przeczytał: 23 tematy

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:09, 25 Lut 2018    Temat postu:

lucek napisał:
Dyskurs napisał:
Nie, Lucku.

a Lucek nie o tym ;-P

Lucek, czemu udajesz że cokolwiek rozumiesz z postu Dyskurs?
Ja nic a nic z tego postu nie rozumiem, czuje się jakbym był ziemskim matematykiem a Dyskurs usiłuje mi wyjaśnić algebrę Kubusia.
Lucek, czy zrozumiałeś już banalną algebrę Kubusia?
Podejrzewam, że nie, ale wszystko jest na dobrej drodze - to samo jest z Dyskurs, jesli wczujesz się w jej posty, w jej punkt widzenia świata to na pewno zrozumiesz Dyskurs.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 12:27, 25 Lut 2018    Temat postu:

Cytat:
Całkiem często w przeszłości zdarzało się że w dyskusji Wuj-X, X-a ponisły nerwy i zaczyna bluzgać w kierunku Wuja, bo nie jest w stanie przekonać Wuja do swoich jedynie słusznych idei.

w mojej subiektywnej opinii (bo mam wrażenie, że jak tego nie dodam, to to co napiszę, zostanie zinterpretowane jako Prawda ABSOLUTNA!!! dla mnie) może być inaczej

Cytat:
Ja nic a nic z tego postu nie rozumiem, czuje się jakbym był ziemskim matematykiem a Dyskurs usiłuje mi wyjaśnić algebrę Kubusia.

a ja przeleciałem "po łepkach" dołożyłem sobie sens i uznałem, że to przede wszystkim nie na temat, to nie należy do modelu, którym operuje Dyszyński, w moim przekonaniu

Cytat:
Lucek, czy zrozumiałeś już banalną algebrę Kubusia?

nie, chyba, że rzeczywiście chodzi Ci o te banały ... wydawało mi się zbyt banalne, żeby mogło Ci o to chodzić ... raczej szukałem czegoś czego nie wiem

Cytat:
Podejrzewam, że nie, ale wszystko jest na dobrej drodze - to samo jest z Dyskurs, jesli wczujesz się w jej posty, w jej punkt widzenia świata to na pewno zrozumiesz Dyskurs.

ja rozumiem Dyskurs doskonale (i lubię :wink: ) , pod warunkiem, ze nie czytam co pisze


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Nie 12:28, 25 Lut 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 35331
Przeczytał: 23 tematy

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:49, 25 Lut 2018    Temat postu:

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-teizmu,5/bog-ma-byc-odkrywany-w-czlowieku,10633-75.html#365477
lucek napisał:
Cytat:
Ja nic a nic z tego postu nie rozumiem, czuje się jakbym był ziemskim matematykiem a Dyskurs usiłuje mi wyjaśnić algebrę Kubusia.

a ja przeleciałem "po łepkach" dołożyłem sobie sens i uznałem, że to przede wszystkim nie na temat, to nie należy do modelu, którym operuje Dyszyński, w moim przekonaniu

Zauważ Lucek, że dokładnie to samo robisz z algebrą Kubusia, nie jesteś w stanie pojąc algebry Kubusia z trywialnego powodu - totalnie wszystkie definicji w AK i LZ są sprzeczne.
To samo jest u Dyskurs, ona ma swoje definicje które niekoniecznie pokrywają się z twoimi, aby nawiązać dyskusję z Dyskurs musisz zapoznac się z jej definicjami, dopiero wtedy możesz z tymi definicjami polemizować, ci nie oznacza, że koniec końców każde z was pozostanie przy swoich definicjach.
Dyskurs ma tu karkołomne zadanie podobne do mojej algebry Kubusia - przekonać świat do jedynie słusznych, moich definicji w obszarze logiki matematycznej.
Ja wierzę że to mi się uda, Dyskurs pewnie też wierzy...


Ostatnio zmieniony przez rafal3006 dnia Nie 12:50, 25 Lut 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 13:00, 25 Lut 2018    Temat postu:

Cytat:
Ja wierzę że to mi się uda, Dyskurs pewnie też wierzy...

ciekawe, bo moja misja jest podobna, choć w drugą stronę jak gdyby :wink: no i cel dla mnie osobisty jest czysto pragmatyczny, a z wartością dodaną nie koliduje[/quote]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 35331
Przeczytał: 23 tematy

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:06, 25 Lut 2018    Temat postu:

Ot, to :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 35331
Przeczytał: 23 tematy

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:05, 25 Lut 2018    Temat postu:

rafal3006 napisał:
Ot, to :)

Każdy wierzy, że uda mu się przekonać otoczenie do swoich racji.
Dyskusja jest możliwa wtedy i tylko wtedy, gdy otoczenie ma odmienne zdanie.
Możliwe wyniki takiej dyskusji to:
a) ja mam rację
b) otoczenie przekonało mnie że nie mam racji

Sęk w tym że "moja racja" jest czasami moją świętością.
Przykładowo, choćby otoczenie zjadło 1000 koteltów i nie wiem jak się naprężało to nie przekona mnie, że algebra Kubusia nie jest jedynie słuszną logiką matematyczną w naszym Wwszechświecie.

Predzej uda się otoczniu przekonać Michała do ateizmu, niż skłonić mnie bym porzucił algebrę Kubusia.

Powód jest prosty:
Wiara w Boga Michała oparta jest tylko i wyłacznia na jego wierze - nie ma tu żadnych podstaw matematycznych tzn. nikt nigdy nie udowodni matematycznie że Bóg istnieje albo też że nie istnieje.

Z algebrą Kubusia jest fundamentalnie inaczej!

Algebra Kubusia to matematyk ścisła, której wszelkie aspekty jestem w stanie udowodnić w laboratorium techniki cyfrowej.
Dlatego absolutnie nikt nie ma szans aby przekonać mnie do jakiejkolwiek innej logiki matematycznej np. ziemskiej logiki matematycznej zbudowanej na potwornie śmierdzącym gównie zwanym "implikacja materialna".


Ostatnio zmieniony przez rafal3006 dnia Nie 14:10, 25 Lut 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 14:48, 25 Lut 2018    Temat postu:

Cytat:
Każdy wierzy, że uda mu się przekonać otoczenie do swoich racji.

pewnie tak, inaczej by nie dyskutował, ale nie zawsze i nie tylko o rację chodzi, a np. z góry założoną interpretację motów, dla których ktoś, rzekomo, swoje racje wygłasza ... lub szczerości otoczenia, dla określenia stosunku do niego ...

PS
"Z algebrą Kubusia jest fundamentalnie inaczej!"
złośliwcy twierdzą, że powinieneś skasować ... sam widzisz jacy są ludzie :->


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Nie 14:51, 25 Lut 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:09, 25 Lut 2018    Temat postu:

rafal3006 napisał:
Każdy wierzy, że uda mu się przekonać otoczenie do swoich racji.
W tym kontekście czyli na takie dictum jestem niewierna :)

refal3006 napisał:

Dyskusja jest możliwa wtedy i tylko wtedy, gdy otoczenie ma odmienne zdanie.
Taa ... tylko, że homo sapiens jest przez Matusie Naturę "zaprogramowany" jako stadny, a w stadzie można porozmawiać, jak zaleca dr Ogórek, ale można i pomedytować :)

rafal3006 napisał:
Możliwe wyniki takiej dyskusji to:
a) ja mam rację
b) otoczenie przekonało mnie że nie mam racji

Nad tym modelem potrzebujesz jeszcze popracować :) U nas na "dzikim zachodzie" wyewoluowaliśmy się do tego poziomu, że nie wierzymy lecz wiemy, że nie musimy się zgadzać aby razem pogodnie przez życie iść i w naszej odmienności kryje się możliwość czyli opportunity - tak już mamy w tym naszym tyglu :)

rafal3006 napisał:
Sęk w tym że "moja racja" jest czasami moją świętością.
Ołtarzyki i kapliczki posprzątać na "hasiok" i być elastycznym jak hawajska palma, która w trakcie wiatru huraganu nagina się do Matusi Ziemi aby następnie szybckutko stanąć do pionu. Bez elastyczności, burza życia może złamać lub wyrwać z korzeniami :)

W aspekcie AK nie będę Cię testować, bo to Twoja pasja. Psji sie nie atakuje, period! Dodatkowo, ja przede wszystkim lubię spokój a spokój wewnętrzny jest bezcenny :)


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Nie 15:18, 25 Lut 2018, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:36, 25 Lut 2018    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Ołtarzyki i kapliczki posprzątać na "hasiok" i być elastycznym jak hawajska palma, która w trakcie wiatru huraganu nagina się do Matusi Ziemi aby następnie szybckutko stanąć do pionu. Bez elastyczności, burza życia może złamać lub wyrwać z korzeniami :)


Fajne porównanie. Jest tu jednak pewna zagwozdka - czym jest ów PION?

Ludzie różnie go definiują:
- jedni czują się spionizowani, gdy jest im po prostu przyjemnie
- inni, gdy walczą, gdy mają przeciwnika, którego niszczą, albo któremu wykazują swoje racje
- jeszcze inni są przekonani, że ten ich najwłaściwszy "pion", to utwierdzanie się w przekonaniu o własnej doskonałości, albo poprawności, może profesjonalizmie, czy innych formach kompetencji
- niektórzy pionu szukają w idei jakiejś obiektywnej prawdy i związku osoby z nią.
Gdy obserwuję dyskusje to widzę też wiele mieszanych tendencji - trochę obrony ja-ego, trochę też poszukiwania ogólniejszej prawdy, trochę poszukiwań wolności rozumianej jako chwytanie i puszczanie tych okruchów chaosu.

Pytam się sam siebie: a jaki jest ten mój pion?...
Czy w innym sformułowaniu: kiedy będę naprawdę JA - zrównoważony, samoświadomy, a kiedy świat i cała ta "rzeczywistość" robią ze mnie durnia?

Upieranie się przy swoich kompetencjach, wysokiej wartości, właściwym rozumieniu rzeczy?... Tak po prostu upieranie się przy pozytywnym obrazie siebie - czy o to mi chodzi?...
Mogę się upierać przy czymś, ale zawsze będzie to upieranie się jakimś AKTUALNYM stanie rozumienia. Im bardziej upieram się przy tym, co mam teraz, przy obrazie aktualnym, tym bardziej będą gardził rozwojem, doskonaleniem się, byciem ponad tym co bieżące. A upierać się tak w pełni mocno i skutecznie daje się chyba tylko w ramach jakiegoś oszołomstwa - czyli upierania się przy czymś, czego nie potrafię określić, bo przecież nikt nie zna siebie w sposób pełny.

Dlatego ja chyba trochę GARDZĘ ZBYTNIĄ OBRONĄ SIEBIE. Gardzę też bardzo silną obroną swoich poglądów. Gardzę postawą w rodzaju "nigdy sie nie wycofam, z tego co twierdzę" - bo to oznacza zabetonowanie swojego umysłu. Oczywiście, trochę się bronię, swoje poglądy też bronię, opisuję jakie są aktualnie, ale... trochę...
Ja - niezłomny w tym, co aktualnie stwierdza, taki co zawsze siebie wybroni, co jest mocniejszy od każdego ataku - to JA GŁUPEK. to myślowy beton, ktoś na podobieństwo tępego osiłka, który co prawda daje w mordę każdemu, kto - jako to się osiłkowi wydaje - mu się sprzeciwia, ale tenże osiłek nawet nie wie sam, jakie ma poglądy, broni pustych deklaracji, jest górą mięśni, dominującą nad rozumem.
I to działa także po przeniesieniu na wyższy poziom - gdy ktoś broni swoich poglądów głównie z tego powodu, że są JEGO. Czyli realnie nie broni żadnej prawdy (rozumianej jako coś większego, niż przelotne widzimisię), tylko atrapy, stracha na wróble, chochoła swoich poglądów. Chochoł, strach na wróble oczywiście "jest", ma zrobione ręce, nogi i głowę, ma słomę, którą powiewa. Ale nie jest osobą, tylko bywa odczytywany jako atrapa osoby, jest pośmiewiskiem.
Nie zrozumieją mnie zatem ci, którzy wierzą, że najbardziej trzeba bronić siebie, a już zupełnie nie pojmą mojego kolejnego twierdzenia: broniąc (zbyt) intensywnie aktualnego siebie, występujemy często (nawet najczęściej) przeciw PRAWDZIWEMU SOBIE.
Czy powinienem udowodnić swoją rację? Wykazać ją, przygważdżając tym przeciwników?...
- co to właściwie mi da?
Przyznanie mi racji?... - właściwie co miałbym z tym przyznaniem zrobić?

Rzeczy można widzieć na nieskończoną liczbę sposobów. W zależności o przyjętego celu, jeden sposób patrzenia na sprawę będzie bardziej obiecujący niż inny. Czasem lepiej jest widzieć rzeczy w złożoności, a innym razem w prostocie, czasem trzeba wgryźć się w aspekt subiektywny, a innym razem wgryźć maksymalnie w obiektywizację. W czym pomoże wyniesienie na piedestał jakiegoś wybranego sposobu patrzenia na świat życie?.. Najczęściej ten piedestał okaże się niepotrzebny, bo dalej zakłóci zrównoważone postrzeganie. Choć może są wyjątki od tego, co właśnie napisałem, ale wyjątki bardzo szczególne.

Nie rozumiem właściwie czemu niektórzy tak bardzo "siebie" bronią. Bo w moim odbiorze, właśnie tą obroną, oni często SAMI SIĘ ZNIEWAŻAJĄ. Bo upierając się przy jakiejś ograniczonej instancji siebie, utwardzając ją ponad potencjalne alternatywy, ponad rozwój, otwartość na dążenie do doskonałości, komunikują tym przekonanie o sobie: nic więcej już ze mnie nie da się wykrzesać, jestem osobowością ograniczoną, zamkniętą, bez pierwiastka boskiej duchowości - jestem kimś małym i słabym w kontekście wyższych celów i wieczności. Mi akurat taka postawa NIE odpowiada.

Czym byłoby prawdziwe JA?
Jak bronić siebie NAPRAWDĘ?
Wydaje mi się, że trudno jest to określić - gdzieś w tym jest OTWARTOŚĆ, ale też i NIESPRZECZNOŚĆ, jest jakaś godność, ale taka bardziej wewnętrzna, niż na pokaz, jest GOTOWOŚĆ PRZYZNANIA SIĘ DO BŁĘDU, jest POSZUKIWANIE WSPÓLNOTY MYŚLI, choć bez dekretowania z góry, jak ta wspólnota miałaby wyglądać. Jest więc patrzenie na samego siebie w pokorze, czyli w świadomości własnej niedoskonałości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8769
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 18:52, 25 Lut 2018    Temat postu:

Cytat:
Wydaje mi się, że trudno jest to określić - gdzieś w tym jest OTWARTOŚĆ, ale też i NIESPRZECZNOŚĆ, jest jakaś godność, ale taka bardziej wewnętrzna, niż na pokaz, jest GOTOWOŚĆ PRZYZNANIA SIĘ DO BŁĘDU, jest POSZUKIWANIE WSPÓLNOTY MYŚLI, choć bez dekretowania z góry, jak ta wspólnota miałaby wyglądać. Jest więc patrzenie na samego siebie w pokorze, czyli w świadomości własnej niedoskonałości.

mało wiesz dużo piszesz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:29, 25 Lut 2018    Temat postu:

lucek napisał:
Cytat:
Wydaje mi się, że trudno jest to określić - gdzieś w tym jest OTWARTOŚĆ, ale też i NIESPRZECZNOŚĆ, jest jakaś godność, ale taka bardziej wewnętrzna, niż na pokaz, jest GOTOWOŚĆ PRZYZNANIA SIĘ DO BŁĘDU, jest POSZUKIWANIE WSPÓLNOTY MYŚLI, choć bez dekretowania z góry, jak ta wspólnota miałaby wyglądać. Jest więc patrzenie na samego siebie w pokorze, czyli w świadomości własnej niedoskonałości.

mało wiesz dużo piszesz

W sumie racja. Nie nazwałbym tego "wiedzą", opisuję to bardzo nieporadnie - dużo słów, a ta docelowa treść jest ciągle daleko.
Ale czy ktoś inny ma tu coś lepszego?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:01, 25 Lut 2018    Temat postu:

Pion hawajskiej palmy jest analogią pionu ludzkiego czyli oparcia w wartościach, które z natury ludzkiej i z Natury elastyczne być nie mogą i ego/intelekt nie dokonujące wartościowania i potrafiące biegać po "dzikich polach" nie może być kustoszem systemu wartości człowieka.

Pisałam już nie raz na tym forum, że nie inwestuję czasu w badanie fenomenologiczne patologii ludzkiech i podaruję sobie podane przez ciebie przykłady.Patologią nie tworzymy norm społecznych, a normy społeczne odbieram "śmiertelnie poważnie". Pisząc do Rafała miałam na myśli, żeby zajął się swoją pasją, którą ewidetnie jest Algebra Kubusia a nie "rozmieniał się na drobne" w życiu, bo pasja wymaga poświęcenia czasu i energii życiowej - a te 2 elementy są skończone.

Dla osób z patalogiami mam współczucie przez medytację Tonglen ale nie tonę w intelektuyalizowaniu ich życiowych wyborów. Moją pasją jest inspisowanie/uskrzydalnie innych - dzieci jak Janusz Korczak przekazał "nie są kandydatami na ludzi ale ludźmi" i edukacja, bo "siać trzeba" jak mawiał "Ociec" :)

MD napisał:
... jako chwytanie i puszczanie tych okruchów chaosu.
Pamiętaj nie intelektem (ego) ale tkankowo (dusza), że chaos jesteś tylko w stanie ciut zorganizować jak zwracasz na niego uwagę i energię mózgu i tworzysz michalowy porządek, który z chwilą zwrócenia twojej uwagi na inny obiekt wróci do stanu wyjściowego Matki Natury czyli chaosu. Jak zrozumiesz wiedzą tkankową, że chaos jest w twoim ogonie, to zaprzestaniesz go gonić. Moja najstarsza kotka Krysia Bailey ma zwyczaj ścigania swojego ogona - śmiesznie to wygląda, bo ona nie wie, że ścigając ogon porusza go "d*pskiem" :)

Wczytam się dokładniej w twój wpis potem, bo mi zamkną Staples a muszę coś ważnego załatwić :)


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Nie 22:09, 25 Lut 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33339
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:22, 25 Lut 2018    Temat postu:

Dyskurs napisał:
MD napisał:
... jako chwytanie i puszczanie tych okruchów chaosu.
Pamiętaj nie intelektem (ego) ale tkankowo (dusza), że chaos jesteś tylko w stanie ciut zorganizować jak zwracasz na niego uwagę i energię mózgu i tworzysz michalowy porządek, który z chwilą zwrócenia twojej uwagi na inny obiekt wróci do stanu wyjściowego Matki Natury czyli chaosu. Jak zrozumiesz wiedzą tkankową, że chaos jest w twoim ogonie, to zaprzestaniesz go gonić. Moja najstarsza kotka Krysia Bailey ma zwyczaj ścigania swojego ogona - śmiesznie to wygląda, bo ona nie wie, że ścigając ogon porusza go "d*pskiem" :)

Wczytam się dokładniej w twój wpis potem, bo mi zamkną Staples a muszę coś ważnego załatwić :)

Gdy czytam Twoje wpisy, to doznaję wrażenia, że jest pewien obszar uczuć, myślenia dla Ciebie absolutnie zamknięty. Ten obszar wiąże się ze szczególną postacią MOCY, której nie znasz i, być może (raczej zapewne) nigdy, nie poznasz.
Z Twoich tekstów wyłania się obraz osoby, która dopuszcza do siebie dokładnie to co zechce, oceni to, dokładnie tak jak zechce, zignoruje wszystko co jej się spodoba, a stwierdzi (nie przejmując się żadną postacią zasadności), co jej się spodoba. W jakimś sensie chyba zostałaś boginią tego swojego wewnętrznego świata - masz nad nim (prawie) pełną władzę, a starasz się ową władzę umacniać.
Tym mnie zaciekawiasz, w jakiś sposób frapujesz. Potrafisz zignorować wszystko, co Ci nie będzie pasowało. Gdy sformułuje się względem Ciebie, myśl, problem, który uznasz za zagrożenie dla swoich uczuć, myśli, jesteś w stanie dać potem na to autorytarną "odpowiedź", która w rzeczywistości z nazwy będzie odpowiedzią (może nawet wierzysz, że faktycznie jest odpowiedzią i dla Ciebie pewnie ona jest taką odpowiedzią), będąc w istocie najczęściej wybranym elementem z listy tego, co traktujesz jako wsparcie dla siebie. Twój głos w dyskusji sprowadzi się w dużej części do:
- arbitralnego stwierdzenia swoich dobrych intencji
- nawiązania do Hawkinsa
- podlinkowania twórczości małżeństwa Gajdów
- napisania czegoś o sobie, (np. co robisz, czym się zajmujesz, co uważasz za ważne dla siebie)
- pochwalenia kraju, w którym mieszkasz, a wyrażenie negatywnej opinii, o kraju, z którego pochodzisz, ewentualnie o Konstantynie Wielkim i katolicyzmie
- wspomnienia o neuronauce - w sposób mało konkretny, w stylu "coś jest" coś tam, rzekomo, dowodzi.
- podkreślenia, znaczenia dobrych intencji, dobrych myśli, odcięcia się od tego, co Cię miałoby osłabić.
... zwykle dochodzą jakiejś dodatkowe motywy, ale to wyżej się powtarza.

Jest w tym podejściu swoista konsekwencja, celowość. Określiłbym tę celowość jako: bronię siebie, wzmacniam siebie, temu co mi nie pasuje powiem swoje twarde, arbitralne NIE. I nikt mi nic nie zrobi. Mam moc, jestem potężna. Nie ma takich powodów merytorycznych, rozumowych, które mogą wystąpić przeciw moim przekonaniom, jeśli uważam coś innego, nie ma takich ludzi, którym się nie przeciwstawię, jeśli zechcę uprzeć się przy tym, co lubię - w sobie, czy w świecie. Ja wygrywam, nikt mi "nie podskoczy".


W dalszych uwagach napiszę już ogólniej, nie personalnie wobec samej Dyskurs, lecz "teoretycznie" o postawie, którą tutaj nakreśliłem, a która być może do autorki cytatu już się nie odnosi (w końcu nie znam Jej osobiście, wiem o niej niewiele).

Taka postawa polegająca na pewnej szczególnej formie "wzmacniania siebie" oczywiście działa. Dobrze działa w internecie, gdzie kontakt jest tylko przez łącza sieciowe, gdzie fizycznie nikt nam nie zagraża, więc możemy pisać co zechcemy, a nikt nam za to np. nie przywali. To działa też pewnie w realu względem ludzi od nas słabszych, zależnych. Ale w tymże realu są też, niestety, realia, które powodują, iż w końcu godzimy się z faktem istnienia osób, sił silniejszych od nas. Więc względem tych silniejszych musimy się schować, tamu już nasza moc się kończy. To jest denerwujące, niefortunne, ale można zawsze poprowadzić taką grę, w której te porażki powetujemy sobie podkreślając jakąś naszą niezależność w świecie wirtualnym, czy ewentualnie wobec tych, którzy są słabsi od nas (często nieświadomie, często będąc przekonanym o własnych dobrych intencjach, w sytuacji gdy tak naprawdę stajemy się wampirami energetycznymi). Pewnie tę równowagę psychiczną, przekonanie o posiadaniu mocy, da się w ten sposób obronić.

Rozważałem sobie kiedyś, czy nie warto byłoby samemu pójść w taką życiową strategię, w której nadrzędnym celem jest ochrona moich uczuć, mojego dobrego samopoczucia, mniemania o sobie. Właściwie to mógłbym też sobie wybrać zbiór takich myśli, wspomnień, obrazów, które mnie wzmacniają, które przywracają mi dobry nastrój. Potem mógłbym wytrenować w sobie (jakąś formą medytacji, wizualizacji, oddziaływania świadomego a psychikę) taki odruch ratunkowo - wzmacniający, w którym jeśli coś idzie źle, to zabieram moją uwagę, moje myśli z tego złego obszaru, a skupiam się maksymalnie na tym, co właśnie jest na liście "psychicznych wzmacniaczy" - np. właśnie myślenie o ważności swojej osoby, poprawności swoich uczuć, dobrych intencji, potrzeby szanowania samego siebie i ogólnie tego wszystkiego co pozytywne. Gdy się dobrze wytrenuje w sobie te odruchy spychania rzeczy niewygodnych taką "chmurą" pozytywnych obrazów, wspomnień, to by pewnie działało. Może nawet różnej maści psychoterapeuci owej strategii przyklasną, uznają ją za wartościową, humanitarną.
Ale jednak NIE. Ta wzmacniająca strategia mi osobiście kompletnie nie pasuje, neguję ją z przyczyn filozoficznych i duchowych FUNDAMENTALNYCH. Widzę ją jako SŁABOŚĆ I FAŁSZ i niszczenie prawdziwego mnie, marnowanie swojego życia. Jeśli komuś bym ją zalecał, to JEDYNIE SŁABEUSZOM DUCHA. Kto jest tak pogruchotany psychicznie, taki słaby, że nie umie przyjmować rzeczy w czystej krystalicznie prawdzie, niezależności od potrzeb i chceń - czyli w oderwaniu od chęci wzmacniania siebie, potwierdzania czegokolwiek, ten niech faktycznie tak się ratuje. Bo lepiej, aby taki ktoś jakoś tam w ten sposób równowagę psychiczną odzyskiwał, niż miałby zwariować, stoczyć się emocjonalnie na dno.
Ja jednak, dopóki mam jeszcze choć trochę owej MOCY PRAWDY, polegającej na opanowaniu impulsów, które są w niejasnym związku z naturą ja, które często dziedziczę po okrutnej rzeczywistości ewolucyjnej walki o byt, czy która po prostu ma tylko tę niefajną cechę, że pragnie mną rządzić, nie pytając o pozwolenie - dopóki jeszcze nad tym panuję, rządzę OTWARTOŚCIĄ I NIEZALEŻNOŚCIĄ MOJEJ MYŚLI, dopóty nie będę stosował tej formy "środka przeciwbólowego", dawki "myślowego narkotyku".
Zrobię więc coś dokładnie przeciwnego - zepchnę oto pragnienie psychicznego komfortu gdzieś w kąt, nie będę bronił się przed posądzeniem o to, że robię coś źle, sam zadam sobie te wredne pytania o to, co zepsułem, w czym się myliłem, albo mylę nadal, co jest moją słabością, a nawet co ostatecznie muszę uznać za złą wolę z mojej strony. Na swoim blogu napisałem kiedyś sentencję (formułuję z pamięci, pewnie z lekka zmieniając słowa) "nie ma dobrej woli ten, kto uparcie, z determinacją nie zadaje sobie wciąż pytania: czy aby nie kłamię sam przed sobą przypisując sobie dobrą wolę?."
Uważam, że mam prawo mówić o sobie "posiadam dobrą wolę" tylko wtedy, gdy tę wątpliwość względem swojej dobrej woli nieustannie stawiam sobie przed oczy, gdy wciąż dźgam się pytaniem: a właściwie to skąd wiesz, że tutaj postępujesz ogólnie dobrze, a nie po linii wygody, jakoś ukrywając przed sobą niewygodne prawdy?

W moim przekonaniu:
Jestem dobry, zgodny z prawdą tylko tymi pytaniami, wątpliwościami (im więcej, i im twardziej postawionymi, tym efekt mocniejszy), które stawiałem sobie w tych sytuacjach, gdy miałem wybierać - jeśli więcej razy starałem się znaleźć dziurę w swoich motywacjach, tym większą miałem szansę wytropić w sobie fałsz i zło. I nic lepszego tu nie mam - jak nie tropię fałszu i zła w sobie, to tego fałszu i zła nie odnajdę, a na koniec nazwę ten fałsz i zło "prawdą i dobrem". I będę się upierał, że robię to zasadnie - wszak przecież RZECZYWIŚCIE NIE ZNALAZŁEM zła w sobie. Ale nie znalazłem, BO NIE SZUKAŁEM.
Tak wiec odrzucam opisaną strategię wzmacniania siebie - odrzucam, dopóki starczy mi sił. Może kiedyś ulegnę, może już nie dam rady nękać samego siebie pytaniami i wątpliwościami, mówiąc sobie "co tam sprawdzanie, co tam potwierdzania - jestem dobry i mądry i już - tak trzymać!". Jak sobie tak powiem, to pewnie emocjonalnie, w zakresie ulżenia sobie wygram, ale jako istota, która miałaby w sobie wykazać istnienie "pierwiastka boskiej prawdy", upadnę jak ścięty kłos - polegnę okazując się duchowym karłem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 35331
Przeczytał: 23 tematy

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:31, 25 Lut 2018    Temat postu:

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-teizmu,5/bog-ma-byc-odkrywany-w-czlowieku,10633-75.html#365515
Dyskurs napisał:

1.
rafal3006 napisał:

Możliwe wyniki takiej dyskusji to:
a) ja mam rację
b) otoczenie przekonało mnie że nie mam racji

Nad tym modelem potrzebujesz jeszcze popracować :) U nas na "dzikim zachodzie" wyewoluowaliśmy się do tego poziomu, że nie wierzymy lecz wiemy, że nie musimy się zgadzać aby razem pogodnie przez życie iść i w naszej odmienności kryje się możliwość czyli opportunity - tak już mamy w tym naszym tyglu :)
2.
rafal3006 napisał:
Sęk w tym że "moja racja" jest czasami moją świętością.
Ołtarzyki i kapliczki posprzątać na "hasiok" i być elastycznym jak hawajska palma, która w trakcie wiatru huraganu nagina się do Matusi Ziemi aby następnie szybckutko stanąć do pionu. Bez elastyczności, burza życia może złamać lub wyrwać z korzeniami :)

W obu przypadkach jesteś w błędzie Dyskurs, a twoja hameryka nie dokonała tu żadnego odkrycia.
Weźmy Michała:
Na tą chwilę nic go nie przekona do porzucenia wiary w Boga i kropka - to jest jego WIELKA wiara, to jest jego największa świętość.
Nie oznacza to oczywiście że Michał będzie uważał za gorszego od siebie ateistę, Żyda czy Buddystę. Na 100% tak nie jest co widać po Michała postach, zresztą, jego wiara nakazuje mu "szanuj bliźniego swego" - oczywistym jest że bez względu na wyznawaną wiarę.
Czym innym jest jeśli ten bliźni będzie gardził innym człowiekiem np. antysemita. Myślę, że Michał potępia antysemityzm, co nie oznacza że musi antysemitę natychmiast zabijać, raczej będzie go próbował przekonywać że "żyd to też człowiek". Czym innym jest również, jeśli Michał przykładowo wejdzie w posiadanie wiedzy, że jego znajmy planuje zamach terrorystyczny, myślę, że tu Michał zareaguje jak powinien, czyli powiadomi o tym fakcie odpowiednie służby.
etc


Ostatnio zmieniony przez rafal3006 dnia Nie 23:50, 25 Lut 2018, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:12, 26 Lut 2018    Temat postu:

rafal3006 napisał:
W obu przypadkach jesteś w błędzie Dyskurs, a twoja hameryka nie dokonała tu żadnego odkrycia.
Ależ skąd. Jestem. Piszę z innego kontekstu kulturowego gdzie przykłady jakie podajesz się nie aplikują, bo w naszej mieszance międzynarodowej koegzystujemy sobie tutaj pokojowo w spokoju wewnętrznym.

Nawet nie wiem, co to znaczy intelektualnie czy odczuciowo być antysemitą, bo niby skąd mam wiedzieć? Przed wojna, Dziadziu po stronie Mamy prowadził handel wymienny z Żydami. Korzystały obie strony, bo towar szedł jak świeże bułeczki. Jako pamiątki mieliśmy między innymi dywany perskie, które przetrwały do czasów naszej emigracji w połowie lat 80-tych. Trzepało się ich trzepaczka na trzepaku zrobionym z zeliwnych rur kanalizacyjnych i nic się im nie działo. Były przysłowiowo nie do zdarcia. Mama niedawno spisała historię pomagania Żydom w trakcie WWII, bo ja o to prosiłam. Jest w USA świetna autorka Susan Wiggs, która w tej pozycji https://youtu.be/RgTB70LXDdg znakomicie opisała perypetie Duńczyków pod okupacja hitlerowską, może się zainteresuje historia spisana przez moją Mamę. Czy nie byłoby fajnie wprowadzić ten wątek w powieść? Jeśli Susan Wiggs się nie zainteresuje, to sama napiszę jak się obronie. Wartości przekazujemy przyszłym pokoleniom nie nakazami ale opowiadaniem historii przeżytych przez pokolenia przeszłe. Tak było zawsze, jest i będzie.

Co do Michała, to potrzebuje nie uwierzyć ale wiedzieć/znać siebie, żeby nie tonąć w tych niekończących się intelektualnych wątpliwościach ale unieść się jak orzeł ponad plejadę tych intelektualnych rozterek i popatrzeć panoramicznie a nawet holograficznie, żeby mu na te gonitwy nie brakło życia. Nikt nie jest mu w stanie pomóc w tym, tylko on.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 35331
Przeczytał: 23 tematy

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:32, 26 Lut 2018    Temat postu:

Dyskurs napisał:
rafal3006 napisał:
W obu przypadkach jesteś w błędzie Dyskurs, a twoja hameryka nie dokonała tu żadnego odkrycia.
Ależ skąd. Jestem. Piszę z innego kontekstu kulturowego gdzie przykłady jakie podajesz się nie aplikują, bo w naszej mieszance międzynarodowej koegzystujemy sobie tutaj pokojowo w spokoju wewnętrznym.

...ale co ty sobie myślisz?
Chcesz powiedzieć, że w twojej hameryce wszyscy są święci, że w twojej hameryce nie ma przejawów antysemityzmu, że nie ma ludzi nienawidzących Żydów?
Oni są w każdym narodzie, w zdecydowanej mniejszości ale są.
Ta zdecydowana mniejszość nie musi być trwała - przykład: nazistowskie Niemcy.

Podobnie, nie wszyscy muzułmanie to terroryści etc.


Ostatnio zmieniony przez rafal3006 dnia Pon 0:34, 26 Lut 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 1:01, 26 Lut 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Dyskurs napisał:
MD napisał:
... jako chwytanie i puszczanie tych okruchów chaosu.
Pamiętaj nie intelektem (ego) ale tkankowo (dusza), że chaos jesteś tylko w stanie ciut zorganizować jak zwracasz na niego uwagę i energię mózgu i tworzysz michalowy porządek, który z chwilą zwrócenia twojej uwagi na inny obiekt wróci do stanu wyjściowego Matki Natury czyli chaosu. Jak zrozumiesz wiedzą tkankową, że chaos jest w twoim ogonie, to zaprzestaniesz go gonić. Moja najstarsza kotka Krysia Bailey ma zwyczaj ścigania swojego ogona - śmiesznie to wygląda, bo ona nie wie, że ścigając ogon porusza go "d*pskiem" :)

Wczytam się dokładniej w twój wpis potem, bo mi zamkną Staples a muszę coś ważnego załatwić :)

Gdy czytam Twoje wpisy, to doznaję wrażenia, że jest pewien obszar uczuć, myślenia dla Ciebie absolutnie zamknięty. Ten obszar wiąże się ze szczególną postacią MOCY, której nie znasz i, być może (raczej zapewne) nigdy, nie poznasz.
Z Twoich tekstów wyłania się obraz osoby, która dopuszcza do siebie dokładnie to co zechce, oceni to, dokładnie tak jak zechce, zignoruje wszystko co jej się spodoba, a stwierdzi (nie przejmując się żadną postacią zasadności), co jej się spodoba. W jakimś sensie chyba zostałaś boginią tego swojego wewnętrznego świata - masz nad nim (prawie) pełną władzę, a starasz się ową władzę umacniać.
Tym mnie zaciekawiasz, w jakiś sposób frapujesz. Potrafisz zignorować wszystko, co Ci nie będzie pasowało. Gdy sformułuje się względem Ciebie, myśl, problem, który uznasz za zagrożenie dla swoich uczuć, myśli, jesteś w stanie dać potem na to autorytarną "odpowiedź", która w rzeczywistości z nazwy będzie odpowiedzią (może nawet wierzysz, że faktycznie jest odpowiedzią i dla Ciebie pewnie ona jest taką odpowiedzią), będąc w istocie najczęściej wybranym elementem z listy tego, co traktujesz jako wsparcie dla siebie. Twój głos w dyskusji sprowadzi się w dużej części do:
- arbitralnego stwierdzenia swoich dobrych intencji
- nawiązania do Hawkinsa
- podlinkowania twórczości małżeństwa Gajdów
- napisania czegoś o sobie, (np. co robisz, czym się zajmujesz, co uważasz za ważne dla siebie)
- pochwalenia kraju, w którym mieszkasz, a wyrażenie negatywnej opinii, o kraju, z którego pochodzisz, ewentualnie o Konstantynie Wielkim i katolicyzmie
- wspomnienia o neuronauce - w sposób mało konkretny, w stylu "coś jest" coś tam, rzekomo, dowodzi.
- podkreślenia, znaczenia dobrych intencji, dobrych myśli, odcięcia się od tego, co Cię miałoby osłabić.
... zwykle dochodzą jakiejś dodatkowe motywy, ale to wyżej się powtarza.

Jest w tym podejściu swoista konsekwencja, celowość. Określiłbym tę celowość jako: bronię siebie, wzmacniam siebie, temu co mi nie pasuje powiem swoje twarde, arbitralne NIE. I nikt mi nic nie zrobi. Mam moc, jestem potężna. Nie ma takich powodów merytorycznych, rozumowych, które mogą wystąpić przeciw moim przekonaniom, jeśli uważam coś innego, nie ma takich ludzi, którym się nie przeciwstawię, jeśli zechcę uprzeć się przy tym, co lubię - w sobie, czy w świecie. Ja wygrywam, nikt mi "nie podskoczy".


W dalszych uwagach napiszę już ogólniej, nie personalnie wobec samej Dyskurs, lecz "teoretycznie" o postawie, którą tutaj nakreśliłem, a która być może do autorki cytatu już się nie odnosi (w końcu nie znam Jej osobiście, wiem o niej niewiele).

Taka postawa polegająca na pewnej szczególnej formie "wzmacniania siebie" oczywiście działa. Dobrze działa w internecie, gdzie kontakt jest tylko przez łącza sieciowe, gdzie fizycznie nikt nam nie zagraża, więc możemy pisać co zechcemy, a nikt nam za to np. nie przywali. To działa też pewnie w realu względem ludzi od nas słabszych, zależnych. Ale w tymże realu są też, niestety, realia, które powodują, iż w końcu godzimy się z faktem istnienia osób, sił silniejszych od nas. Więc względem tych silniejszych musimy się schować, tamu już nasza moc się kończy. To jest denerwujące, niefortunne, ale można zawsze poprowadzić taką grę, w której te porażki powetujemy sobie podkreślając jakąś naszą niezależność w świecie wirtualnym, czy ewentualnie wobec tych, którzy są słabsi od nas (często nieświadomie, często będąc przekonanym o własnych dobrych intencjach, w sytuacji gdy tak naprawdę stajemy się wampirami energetycznymi). Pewnie tę równowagę psychiczną, przekonanie o posiadaniu mocy, da się w ten sposób obronić.

Rozważałem sobie kiedyś, czy nie warto byłoby samemu pójść w taką życiową strategię, w której nadrzędnym celem jest ochrona moich uczuć, mojego dobrego samopoczucia, mniemania o sobie. Właściwie to mógłbym też sobie wybrać zbiór takich myśli, wspomnień, obrazów, które mnie wzmacniają, które przywracają mi dobry nastrój. Potem mógłbym wytrenować w sobie (jakąś formą medytacji, wizualizacji, oddziaływania świadomego a psychikę) taki odruch ratunkowo - wzmacniający, w którym jeśli coś idzie źle, to zabieram moją uwagę, moje myśli z tego złego obszaru, a skupiam się maksymalnie na tym, co właśnie jest na liście "psychicznych wzmacniaczy" - np. właśnie myślenie o ważności swojej osoby, poprawności swoich uczuć, dobrych intencji, potrzeby szanowania samego siebie i ogólnie tego wszystkiego co pozytywne. Gdy się dobrze wytrenuje w sobie te odruchy spychania rzeczy niewygodnych taką "chmurą" pozytywnych obrazów, wspomnień, to by pewnie działało. Może nawet różnej maści psychoterapeuci owej strategii przyklasną, uznają ją za wartościową, humanitarną.
Ale jednak NIE. Ta wzmacniająca strategia mi osobiście kompletnie nie pasuje, neguję ją z przyczyn filozoficznych i duchowych FUNDAMENTALNYCH. Widzę ją jako SŁABOŚĆ I FAŁSZ i niszczenie prawdziwego mnie, marnowanie swojego życia. Jeśli komuś bym ją zalecał, to JEDYNIE SŁABEUSZOM DUCHA. Kto jest tak pogruchotany psychicznie, taki słaby, że nie umie przyjmować rzeczy w czystej krystalicznie prawdzie, niezależności od potrzeb i chceń - czyli w oderwaniu od chęci wzmacniania siebie, potwierdzania czegokolwiek, ten niech faktycznie tak się ratuje. Bo lepiej, aby taki ktoś jakoś tam w ten sposób równowagę psychiczną odzyskiwał, niż miałby zwariować, stoczyć się emocjonalnie na dno.
Ja jednak, dopóki mam jeszcze choć trochę owej MOCY PRAWDY, polegającej na opanowaniu impulsów, które są w niejasnym związku z naturą ja, które często dziedziczę po okrutnej rzeczywistości ewolucyjnej walki o byt, czy która po prostu ma tylko tę niefajną cechę, że pragnie mną rządzić, nie pytając o pozwolenie - dopóki jeszcze nad tym panuję, rządzę OTWARTOŚCIĄ I NIEZALEŻNOŚCIĄ MOJEJ MYŚLI, dopóty nie będę stosował tej formy "środka przeciwbólowego", dawki "myślowego narkotyku".
Zrobię więc coś dokładnie przeciwnego - zepchnę oto pragnienie psychicznego komfortu gdzieś w kąt, nie będę bronił się przed posądzeniem o to, że robię coś źle, sam zadam sobie te wredne pytania o to, co zepsułem, w czym się myliłem, albo mylę nadal, co jest moją słabością, a nawet co ostatecznie muszę uznać za złą wolę z mojej strony. Na swoim blogu napisałem kiedyś sentencję (formułuję z pamięci, pewnie z lekka zmieniając słowa) "nie ma dobrej woli ten, kto uparcie, z determinacją nie zadaje sobie wciąż pytania: czy aby nie kłamię sam przed sobą przypisując sobie dobrą wolę?."
Uważam, że mam prawo mówić o sobie "posiadam dobrą wolę" tylko wtedy, gdy tę wątpliwość względem swojej dobrej woli nieustannie stawiam sobie przed oczy, gdy wciąż dźgam się pytaniem: a właściwie to skąd wiesz, że tutaj postępujesz ogólnie dobrze, a nie po linii wygody, jakoś ukrywając przed sobą niewygodne prawdy?

W moim przekonaniu:
Jestem dobry, zgodny z prawdą tylko tymi pytaniami, wątpliwościami (im więcej, i im twardziej postawionymi, tym efekt mocniejszy), które stawiałem sobie w tych sytuacjach, gdy miałem wybierać - jeśli więcej razy starałem się znaleźć dziurę w swoich motywacjach, tym większą miałem szansę wytropić w sobie fałsz i zło. I nic lepszego tu nie mam - jak nie tropię fałszu i zła w sobie, to tego fałszu i zła nie odnajdę, a na koniec nazwę ten fałsz i zło "prawdą i dobrem". I będę się upierał, że robię to zasadnie - wszak przecież RZECZYWIŚCIE NIE ZNALAZŁEM zła w sobie. Ale nie znalazłem, BO NIE SZUKAŁEM.
Tak wiec odrzucam opisaną strategię wzmacniania siebie - odrzucam, dopóki starczy mi sił. Może kiedyś ulegnę, może już nie dam rady nękać samego siebie pytaniami i wątpliwościami, mówiąc sobie "co tam sprawdzanie, co tam potwierdzania - jestem dobry i mądry i już - tak trzymać!". Jak sobie tak powiem, to pewnie emocjonalnie, w zakresie ulżenia sobie wygram, ale jako istota, która miałaby w sobie wykazać istnienie "pierwiastka boskiej prawdy", upadnę jak ścięty kłos - polegnę okazując się duchowym karłem.
O moją Matko, teraz to żeś "zmichalowal" Michała Dyszynskiego :)

Pomodlę się za ciebie, bo na te gonitwy umysłu konceptualnego szkoda czasu i energii życiowej :)

Jasnoslyszenie w wersji angielskiej :)

A Prayer for Michal Dyszynski

May you hear the voice of your Spirit
Gently whispering about loving thy neighbor as yourself
May you find revelation in the words of your Spirit
And act on them
May you celebrate loving yourself and others
As the embodiment of your dialogue with your Spirit
May you awaken to the Self/Spirit before your transition to Spirit - Amen


Tłumaczenie na język polski :)

Modlitwa o Michała Dyszynskiego

Usłysz głos swojej duszy
Delikatnie szepczący o miłości bliźniego jak siebie samego
Odnajduj objawienie w słowach swojej duszy
I działaj według ich wskazówek
Swiętuj kochając siebie i innych
Jako uosobienie dialogu z duszą
Obudz się dla swojej duszy
Zanim odejdziesz w stan ducha - Amen :)

Michael W. Smith "Rise"
https://youtu.be/E8CzATMRCT4


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Pon 1:04, 26 Lut 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 4 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin