Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33355
Przeczytał: 62 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 13:02, 17 Mar 2017 Temat postu: Apologetyka, a uczciwość intelektualna |
|
|
Chcę tym tematem włożyć trochę kij w mrowisko kolegów teistów. Ale zagadnienie fascynuje mnie od wielu lat. W pewnym sensie wciąż stawiam sobie samemu pytania w jego kontekście. Dlatego byłbym bardzo ciekaw refleksji innych osób w temacie.
Sformułowanie problemu
Sam termin apologetyka jest definiowany jako obrona - w szczególności wiary religijnej. Z jednej strony sprawa wydaje się prosta - skoro w coś uwierzyłem, to mogę chcieć przedmiotu mojej wiary bronić przed atakami. Z drugiej strony jednak...
Jest coś takiego jak UCZCIWOŚĆ INTELEKTUALNA. Jak rozumiem to pojęcie?
- W moim przekonaniu uczciwość intelektualna oznacza jakąś formę OTWARTOŚCI NA WSZELKĄ PRAWDĘ. Jestem uczciwy intelektualnie, gdy widząc związek A z B, nie mataczę, nie udaję, że tego związku nie dostrzegam, tylko MÓWIĘ I MYŚLĘ JAK JEST. Jest przysłowie, że "dżentelmeni o faktach nie dyskutują", co tutaj oznaczałoby, ze jeśli jednak jakaś rzecz ewidentnie występuje, zdarzyła się, jest do zaobserwowania, to ona JEST, nie wolno jej przeczyć w imię jakiejkolwiek ideologii. W tym kontekście przed prawdą nie wolno jest się bronić.
Jednak mamy apologetykę - ZAŁOŻENIE, że będziemy czegoś bronić. Ale gdyby z faktów miało wychodzić, że dana rzecz nie powinna być broniona? - Co wtedy zrobimy?
- Możemy bronić, jak postanowiliśmy, ale wtedy sprzeciwimy się prawdzie tych rozpoznań rzeczy, które nastąpiły.
Czy wiara jest ponad prawdą, ponad rozpoznaniem bezpośrednim?
Osobiście nie bardzo widzę nawet LOGICZNĄ MOŻLIWOŚĆ postawienia wiary ponad prawdą. Wierzy się w COŚ - w układ powiązań myślowych, rozpoznań, przekonań. To wszystko tworzy system, SPAJANY PRAWDĄ - spajany przekonaniem, że to z tym "jest", tamto rozpoznanie "występuje". Bez tego paradygmatu, że obiekt naszej wiary jest jakoś trwale rozpoznawany, obecny w myślach, nie mielibyśmy W CO wierzyć. Dlatego podważając rozpoznanie jakiegoś aspektu rzeczywistości (poprzez jakieś udawanie, że nie wystąpiło, przez myślowe mataczenie w przyznaniu ma ważności, czy powiązań z czymś tam, co się narzuca), dalej podważymy samą wiarę, bo stanie się ona pustym słowem - sformułowaniem czysto werbalnym, nie mającym (poprawnych) powiązań z rozpoznaniami świata, a więc nie dającym się spójnie wprowadzać w życie.
W religii chrześcijańskiej jest tajemniczy rodzaj grzechu - grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Z kolei sam Duch Święty jest w tejże Biblii określany jako Duch Prawdy. Można by ów grzech rozumieć jako grzech przeciwko samej prawdzie. Grzech przeciwko Duchowi Świętemu, jak mówi Jezus, nie będzie nikomu "odpuszczony". To wydaje się o tyle spójne myślowo, że jak jakiś umysł decyduje się na utrzymywanie w sobie fałszu - sprzeczności wewnętrznej, to właściwie NIE MA JAK Z NIM SIĘ POROZUMIEĆ, aby rzeczy coś w ogóle znaczyły. Bo jak u niego coś znaczy dwie sprzeczne rzeczy, to nie znaczy nic. Taki umysł jest wadliwy z natury rzeczy - on nie przetwarza rzeczywistości, tylko się zapętla w swoim działaniu, przetwarzając fałsze na inne fałsze. Dlatego takiego grzechu nie ma jak odpuścić - bo co z takiego odpuszczenia, jeśli skutki pozostają - tzn. brak poprawnego kontaktu owego umysłu z rzeczywistością. Taki grzech może (ewentualnie) naprawić jedynie sam umysł - musi nieprawidłowość jakoś wyrwać, unicestwić ze swojego funkcjonowania.
Wracając do kwestii uczciwości intelektualnej i wiary. Mamy tu pytanie CZY WIARA MOŻE BYĆ PRZECIW INTELEKTOWI?
Ja wierzę, że mądra, poprawna wiara nie ma ŻADNEGO (!) obszaru sprzecznego z intelektem. Intelekt pomaga nam poznać naszą wiarę, a wiara wspomaga intelekt. Mogą tu występować pewne napięcia (bo zarówno intelekt, jak i wiara nie są idealne w człowieku), ale ostatecznie nie może być sprzeczności. Skoro jednak tak, to czy wiary można/trzeba bronić?
- Może jednak wiara powinna obronić się SAMA?
Bo jeśli z góry zakładamy, że coś bronimy - jasno stawiamy cel w rodzaju: teraz umysłem będą zawsze stawał po stronie wiary, starając się utrącać wszystko co przeciw owej wierze wystąpi - to znaczy, że jakoś mataczymy z rozpoznaniami, z tym co nam intelekt przynosi.
Czyż nie tak?...
|
|