Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Emocje- wpływ na komunikację oraz ich rola w życiu.
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Aktualności
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:38, 19 Paź 2016    Temat postu: Emocje- wpływ na komunikację oraz ich rola w życiu.

Tu był mój wpis bardzo negatywnie, radykalnie i obraźliwie dość określający m. in. zmarłego Andrzeja Wajdę i niektórych innych artystów, głównie z jego pokolenia.

Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Pią 22:54, 24 Mar 2017, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:13, 20 Mar 2017    Temat postu:

A, to mnie naczelny Jarosław zdenerwował trochę, sugerując stanowczo, by ten mój pierwszy w tym temacie wpis modyfikować albo usunąć. Nie usunę go na razie jeszcze, żeby wujzboj i inni forumowicze widzieli do czego się odnosimy... Za jakiś czas może go jednak zmodyfikuję, albo usunę, bo w sumie aż tak bardzo mi nie zależy, by tacy zakłamywacze i obłudnicy [bo wujowizbojowi słowo prostytutka kojarzy się z przedszkolem albo rynsztokiem (czy w tym nawiązuje on do dzieciństwa swego?)], jak A. Wajda szybko wyzdychali...

W wiadomości prywatnej Jarek napisał do mnie odnośnie powyższego wpisu mego:

wujzboj w PW napisał:
Hej, nie wiesz, co tam było niewłaściwego? Na początek, właśnie "zdechła". Nie ma tam miejsca ani na słowo "zdechł", ani na rodzaj żeński.

Na pierwsze dlatego nie, że używa się tego słowa, gdy chce się wyjątkowo obelżywie powiedzieć o śmierci jakiegoś człowieka, porównując go do zwierzęcia, którym się pogardza. A na drugie dlatego nie, że w tym zestawieniu brzmi to jak "zdechła świnia". O co zresztą ci wtedy chodziło, prawda?

To naprawdę nie przystoi. Zresztą nie tylko tutaj, ale i gdziekolwiek indziej też nie.

Więcej. Cała reszta też jest w podobnym odrażającym stylu:


Cytat:
Komentarz mój: I dobrze.:fuj: Teraz pora m. in. na Olbrychskiego oraz inne tego pokroju prostytutki..ups!..artystów.

"I dobrze" - powiedzieć coś takiego o czyjejkolwiek śmierci jest czymś bardzo nie na miejscu (żeby to najdelikatniej określić). Podobnie jak życzyć śmierci ("Teraz pora m. in. na").

Nazwanie kogoś prostytutką tu obelga o parę klas mniejsza. Wznosi się na poziom przedszkola lub rynsztoku. Za to w połączeniu z tym, co napisałeś o śmierci, czyni całość jeszcze bardziej wstrętną.

Możesz się nie zgadzać z czyimiś poglądami lub z czyimś sposobem na życie. Ale wyrażaj to proszę w sposób... Powiedzmy, w sposób, który nie wskazywałby na spożycie niekontrolowanej ilości środków odurzających.

Ale ja zrobiłem "miejsce" i na słowo "zdechła", i na rodzaj żeński. Właśnie moim zamiarem było zelżenie tego "artysty".
Co do porównań do zwierzęcia: Ma ktoś dowody na to, że człowiek to nie jest gatunek zwierzęcia??
Nie chodziło mi akurat tam o "zdechłą świnię", lecz o grę słów, bo Wajda ma końcówkę żeńską- podobnie, jak np. Monica Lewiński męską. Ale określenie "świnia" do Andrzeja Wajdy nawet przystaje.

Z tym twierdzeniem "i dobrze", o czyjejś śmierci nie jest wcale tak źle, tak odrażająco. Osoby stanowiące "zarazę społeczną" powinny raczej być ze społeczeństwa usuwane- choć niekoniecznie poprzez eliminację akurat.
Poza tym jest prawdopodobne, że po śmierci komuś takiemu będzie lepiej, lżej- a przynamniej w narodzie będzie o jeden "czynnik patologiczny" mniej.

Nazwanie kogoś prostytutką to określenie z przedszkola lub rynsztoka? Doprawdy? To jakie ty miałeś dzieciństwo, Jarosławie?:shock: ;-P

I nie zażywam prawie wcale środków odurzających- na pewno mniej piję piwa od ciebie.;-P
Za to odurza mnie, jak taka Wajda- nota bebe Andrzej- mogła się ześwinić i ilu podobnie sprzedajnych, zakłamanych klakierów mu przyklaskiwało i zrobiło z niego tzw. artystę... Tfu!


Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Pią 22:49, 24 Mar 2017, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:53, 20 Mar 2017    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
...
Ale ja zrobiłem "miejsce" i na słowo "zdechła", i na rodzaj żeński. Właśnie moim zamiarem było zelżenie tego "artysty".

Ja nie przepadam za filmami Wajdy. Nie pasuje mi zbytnio jego styl.
Ale tak pogardliwych stwierdzeń jak Twoje nie jestem w stanie zaakceptować. Jako chrześcijanin uważam, że na koniec każdy zostanie potraktowany JEGO WŁASNĄ MIARĄ (tak to w Biblii napisano). Nie wiem, jak odczuje własną miarę oceny ludzi - zastosowaną do siebie - Wajda. W końcu nie znałem dobrze tego reżysera.
Zastanawiam się natomiast jak Twoja świadomość zniesie zmasowaną dawkę lekceważenia i pogardy - w Twoim stylu. Widziałem już wiele Twoich komentarzy, ocen względem ludzi, ich słów, ich postaw. Widziałem też wiele Twoich tekstów, które w sumie były różne - raz mądrzejsze, raz głupsze, zwykle "takie sobie"; choć w zdecydowanej większości opatrywane przekonaniem o ich mądrości i wybitnym charakterze. To przekonanie - płynące od samego autora - było zwykle głównym (najczęściej też jedynym) mechanizmem wartościującym. To Ty sam ogłaszasz się genialnym twórcą superteorii i Ty sam arbitralnie ogłaszasz ocenę tego, co piszą inni. Ta arbitralna ocenność negatywna była głównym (niemal zawsze jedynym) powodem lekceważenia i pogardzania innymi ludźmi. Bo jakiegoś rozumowania, dobrze umotywowanych uzasadnień owych Twoich ocen w zdecydowanej większości tekstów po prostu brak. Jest arbitralne stwierdzanie.
Gdyby teraz ODWRÓCIĆ KIERUNEK tego radosnego hejtu i pogardy, jaki płynie od Ciebie, gdyby go zastosować wobec wszystkiego co mówiłeś, prezentowałeś, to obawiam się, że ów hejt po prostu ROZMIAŻDŻY TWOJE JESTESTWO NA MARMOLADĘ. Takie wartościowanie ludzi i taki szacunek ogólny dla człowieczeńśtwa, jakie prezentujesz, po jego zwrotnym użyciu tak rozpierdoli całą Twoją wizję i akceptację siebie w jedną sekundę. Ten Twój własny hejt i pogarda, wsączony w każdą cząstkę Twojego jestestwa nie da się zatrzymać, aż on spowoduje, że będziesz tylko wył i wył w przerażeniu, za każdą sekundą głośniej. Jak potępieniec...
Chyba, że w końcu zrozumiesz, że się opamiętasz. :->
Nie wierzysz że tak może być?...
Obyś miał rację. Ale ja mam poważne powody przypuszczać, że ostatecznie każdy umysł stanie w ogniu tych uczuć i ocen, których sam używał w odniesieniu do innych ludzi.
Ew. Mateusza napisał:

(1) Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. (2) Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:46, 21 Mar 2017    Temat postu:

@ Michał D.: Możesz mieć sporo racji w tym, co napisałeś nie tylko we wpisie ten mój poprzedzającym. Ale nie ma zamiaru się do tego odnosić szczegółowo. Napisze tylko tyle, że pierdolę taką ludzkość, a szczególnie ocenianie mnie przez innych. Wolę być na marginesie społeczeństwa albo nie żyć w ogóle, niż dać się "porwać motłochowi".
Ciekawe jest trochę to, że sam mnie, czy raczej moje niektóre wpisy- szczególnie dotyczące Hipotezy Wszystkiego- tak bardzo nieraz krytykujesz. Nie ma to aż tak poniżającej wymowy, jak to, co napisałem na początku tego wątku o A. Wajdzie, ale jednak też pewien rodzaj lekceważenia, ponizania stosujesz; a dlatego, że sam nie potrafisz pojąć większego zakresu Hipotezy Wszystkiego ponad jakieś pojedyncze jej niektóre punkty. Więc sam nie do końca stosujesz się do zasad, które głosisz tu i które chciałbyś, by były też innych zasadami.
Wracając jeszcze do ludzkości i wartości przez nią- przez chyba jej większość- "wyznawanych": Nie rozumiem, skąd takie przekonanie o nadzwyczajnej wartości człowieka, jego życia i szacunku mu należnego podobno. Są to nic więcej, niż zwykłe ludzi wymysły, chciejstwa, by tak było. Jednak uważam także, że nie jest wcale źle przyjąć takie założenia- przynajmniej wstępnie- i np. szanować się w miarę nawzajem. Jednak ten "stan początkowy", tę tabula rasa każdy żyjąc dalej zapisuje swoimi czynami; a te- niektóre z nich- spokojnie uprawniają innych, otoczenie danego człowieka do dodawania mu lub ujmowania szacunku do niego. Co prawda A. Wajda nie był jakimś stricte "złym", antyspołecznym osobnikiem, ale np. to, jak w swej twórczości naginał, a nawet zakłamywał historię Polski, czy konkretnie sugerował inne, fałszywe punkty jej widzenia, uczyniło więcej szkody narodowi Polaków, niż niejeden czyn przestępczy- np. kradzież, rabunek, czy nawet pobicie...

Teraz, co do samego pierwszego mego wpisu w tym temacie, o który się tu właściwie "rozchodzi", o którego się to zaczęło: Obiecuję, że go zmienię znacznie, a najprawdopodobniej usunę; jednak może jeszcze przez krótki czas pozostawię, by więcej osób mogło się zapoznać z dyskusją w tym wątku i się ewentualnie odnieść do niej. [Teraz może zmienię kolor czcionki pierwszego wpisu, by był mało widoczny, nie rzucający się w oczy.] A za niedługo usunę ten wpis raczej, m. in. i przede wszystkim ze względu, że dotyczy osoby zmarłej, która nie może się do niego już odnieść ani "bronić".


P. s. do Michała: Mi to aż bardzo tak nie przeszkadza, ale może byś się trochę powstrzymywał przed komentowaniem psychiki innych- w szczególności mnie- i pouczaniem. Nie bądź już takim hurra-apostołem...


Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Wto 18:18, 21 Mar 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:01, 21 Mar 2017    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
[color=orange]P. s. do Michała: Mi to aż bardzo tak nie przeszkadza, ale może byś się trochę powstrzymywał przed komentowaniem psychiki innych- w szczególności mnie- i pouczaniem. Nie bądź już takim hurra-apostołem...

W świetle Twoich nieustannych pouczeń i ocen (zwykle negatywnych, a przynajmniej lekceważących), które serwujesz co chwila sfinskim forumowiczom, ta uwaga wydaje się być cokolwiek nie na miejscu. Jak byś uznawał jako słuszną zasadę, ze nie komentuje się negatywnie (nie poucza) innych, to można by powiedzieć, że Twoja uwaga ma jakąś moc. Ponieważ jednak Twoja praktyka dyskusyjna tutaj jest ewidentnym zaprzeczeniem owej zasady, to ten Twój ostatni komentarz po prostu nie ma mocy - ściślej jego znaczenie anuluje się wszystkimi Twoimi uwagami, które zasadzie zaprzeczyły.
W szczególności Twoja ocena twórczości i osoby Wajdy musi być uznana za tak agresywną, wręcz obrzydliwą, iż po niej już praktycznie nie masz prawa domagać się od kogokolwiek wstrzemięźliwości w wyrażaniu ocen na Twój temat.


Piotr Rokubungi napisał:
Ciekawe jest trochę to, że sam mnie, czy raczej moje niektóre wpisy- szczególnie dotyczące Hipotezy Wszystkiego- tak bardzo nieraz krytykujesz. Nie ma to aż tak poniżającej wymowy, jak to, co napisałem na początku tego wątku o A. Wajdzie, ale jednak też pewien rodzaj lekceważenia, ponizania stosujesz; a dlatego, że sam nie potrafisz pojąć większego zakresu Hipotezy Wszystkiego ponad jakieś pojedyncze jej niektóre punkty.

Twoja hipoteza wszystkiego to parę OGÓLNIKOWYCH SFORMUŁOWAŃ. Te sformułowania nie posiadają żadnych twardych reguł weryfikacyjnych, nie wynika z nich nic, co dało się zważyć, zmierzyć, sprawdzić obiektywizowalnymi metodami. Tu obiektywizowalność należy rozumieć - ściśle związać z KOMUNIKATYWNOŚCIĄ - przenośnością - dzieleniem myśli w jakoś tam uzgodnionej (sprawdzonej pod względem uzgodnień) formie.
Chcę zwrócić też uwagę, że ja (W ODRÓŻNIENIU OD CIEBIE!) nie określę teraz Twojej hipotezy "głupią", czy "bez sensu". Być może jest to wartościowa hipoteza - choć NIE PRZENOŚNA, tzn. funkcjonująca tylko w Twoim umyśle. Może nawet tam jest absolutnie genialna. Ja nie wiem tego!
Faktem jest jednak, że nie potrafisz "sprzedać" swojej koncepcji w sposób na tyle przekonywujący, abym ja mógł ją dzielić z Tobą. Zatem nie mam POWODÓW wyjścia z moim mniemaniem na temat owej hipotezy poza status bazowy: "NIE WIEM, BRAK DANYCH". Owo "nie wiem" oznacza: może to jest wielkie i genialne, ale równie dobrze absolutnie bez sensu i idiotyczne. Brak tu danych do decyzji - wszelkie opcje są w grze.
Ty w podobnych sytuacjach - tzn. gdy widzisz czyjąś (niejednokrotnie MOJĄ) wypowiedź na jakiś temat niemal zawsze z góry zadowalasz się tym pierwszym odczuciem (w istocie pewnie "brzmiącym": dziwnie to wygląda, nie pasuje do tego, co ja uznaję, więc pewnie jest głupie i bez sensu, a że nie za bardzo chce mi się wnikać i czytać, to po prostu napiszę, że "A Michałek znów coś "sklecił" ani niezbyt z sensem, ani nie "ogarnąwszy" tematu w całości"). Czyli od innych oczekujesz, że zadadzą sobie trud poszukiwania czegoś mądrego, czegoś ponad szybki odbiór (negatywny w sposób naturalny, gdy czyjeś ujęcie jest jakoś nieznane, inne), sam tego trudu od siebie (najczęściej) nie dając.
Trochę sobie podworowałem w Gwiezdnych Wojnach z Twojej hipotezy wszystkiego, aby chociaż trochę Ci uświadomić, jak możesz być odbierany i jak z zewnątrz postrzegane są te Twoje buńczuczne wypowiedzi w stylu "ależ wy głupi jesteście w tym co piszecie, bo moja hipoteza wszystkiego - gdybyście matołki ją rozumieli - wszystko tłumaczy).
Twoja hipoteza wszystkiego jest bytem W TWOJEJ GŁOWIE - weryfikuje się WYŁĄCZNIE TWOJĄ CHĘCIA UZNANIA JEJ ZA GENIALNĄ. Stoisz za nią Ty i nikt, ani nic ZEWNĘTRZNEGO więcej. Tak więc ogłaszanie tej hipotezy, jak by ona znaczyła cokolwiek poza (!) Tobą jest po prostu nie na miejscu.
Z resztą, Ty nawet chyba nie za bardzo się starasz, aby ze swoimi myślami (załóżmy, nawet optymistycznie, że są wartościowe) przebić się do innych ludzi. Raczej tych ludzi zniechęcasz do kontaktu lekceważącymi, czasem wręcz obraźliwymi określeniami, tłumaczyć "nie chcesz", albo "nie masz czasu". Więc masz po prostu to - co sam budujesz, na co się "zdecydowałeś" (tzn. zdecydowałeś nie do końca świadomie, bo przypuszczam, że nie przemyślałeś w pełni konsekwencji) - czyli to, że NIE STOSUJESZ STANDARDÓW KOMUNIKACYJNYCH wymaganych przy prezentowaniu innym swoich (nowych) myśli. A ludzie są leniwi. Sam to dobrze znasz, jako że już wiele razy pisałeś, jak to ci się nie chce przeczytać, czy zastanawiać nad czyimiś tekstami. Inni tu nie różnią się od Ciebie - tzn. jak natrafią na megazarozumiałą wypowiedź gostka, który ogłasza się geniuszem, produkując jakiegoś ogólnikowe, słabo weryfikowalne opinie, to zapewne pomyślą: zapewne to oszołom a nie geniusz, nie zamierzam poświęcać czasu na zapoznawanie się z myślami kogoś, kto nie dość, że zniechęca niesympatycznym podejściem, to jeszcze mętnie się wyraża. Mam ograniczoną ilość czasu w życiu, więc poświęcę go na coś przyjemniejszego i ciekawszego, niż przebijanie się przez "wypociny" (to też z Twojego repertuaru określeń) kogoś, kto nie rokuje na pierwszy rzut oka.

Tak - rozumiem. Teraz pewnie napiszesz: a co mnie obchodzi opinia takiego motłochu?!... :rotfl:
Uznasz arbitralnie to, co Ci nie pasuje za głupie, a ludzi za motłoch. Ten motłoch za chwile - TAK SAMO ARBITRALNIE - czyli z dokładnie taką samą mocą pod względem obiektywizowalnych, weryfikowalnych uzgodnień może uznać za motłoch, albo głupka - Ciebie. Będzie 1 do 1. Będzie tak, że ludziska sobie nawrzucali, może trochę krwi sobie napsuli, choć pewnie się jakoś z tego otrząsnęli i poszli dalej.
Można było całą sprawę od początku ustawić inaczej... Ale to wymaga już głebszej refleksji. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:25, 21 Mar 2017    Temat postu:

Najpierw chciałem ci podziękować, Piotrze, za poprawki i za deklarację, że z czasem zgodzisz się na usunięcie całości. Co więcej, dyskusję na ten temat uważam za ważną. Dobrze więc, że w pewnym sensie poświęciłeś swoją reputację, by o tym wszystkim publicznie pogadać. Bo w końcu mogłeś także i tytuł postu przerobić, a tekst ucywilizować; nie byłoby z tego żadnego hałasu, bo ani mnie, ani osobie, która ten post przypadkiem zauważyła, nie zależałoby na nagłaśnianiu tej historii.

Skoro zaś zdecydowałeś się na publiczną rozmowę, to na początek krótko podsumuję to, co powiedziałem ci wcześniej. Otóż masz, rzecz jasna, pełne prawo, by tego czy owego człowieka nie lubić, nie cierpieć, nienawidzić nawet. Twoja prywatna sprawa, kto to jest i skąd się twoje uczucia biorą. Możesz je także uzewnętrzniać, uzasadniając je przy tym lub ich inie uzasadniając ; to też twoja prywatna sprawa. Natomiast sposób, w jaki je uzewnętrzniasz, już twoją prywatną sprawą nie jest.

Pisałem o tym do ciebie na PW, dość obszernie. Zacytowałeś to zresztą (czego, nawiasem mówiąc, robić bez mojej uprzedniej zgody nie powinieneś pod żadnym pozorem - ale pal to diabli), więc nie muszę się powtarzać.

Możemy o tym wszystkim teraz podyskutować, bo myślę, że warto. Szczególnie, że jak zdążyłem się zorientować, to nie tylko twoja przypadłość.

Mówimy więc teraz w efekcie o pewnej podstawowej kwestii etycznej. Czy są jakieś granice, w których powinny się mieścić nasze wypowiedzi o tych, których postępowanie uważamy za społecznie szkodliwe? A jeśli są, do dlaczego właśnie takie, a nie inne? Oraz kto ma decydować o tym, gdzie te granice leżą?

Temat jest na długą, ważną i ciekawą rozmowę. Dziś da się więc co najwyżej go napocząć.

Pozwolę sobie napocząć go eksperymentem myślowym. Wyobraźmy sobie, że granic żadnych nie ma. Ani na słowa, ani na czyny, bo w końcu od słów do czynów droga nie jest bardzo daleka, jak uczy doświadczenie.

Uważam X za wybitnego szkodnika społecznego, wobec tego twierdzę, że powinien on zostać usunięty ze społeczeństwa. Najlepiej radykalnie, czyli przez zabicie go, bo będąc na wygnaniu mógłby szkodzić nadal, a z więzienia mógłby przecież się wydostać. Tak się jednak składa, że X i ci, którym się on podoba uważają dokładnie to samo o mnie: że jestem wybitnym szkodnikiem społecznym i że wobec tego najlepiej byłoby mnie zabić.

Czy rozpoznajesz już istotę problemu?

Życie w grupie wymaga, by przestrzegać pewnych reguł. Bez tego grupa sama się wyniszcza. Reguły obowiązują nawet w stadach zwierzęcych. Nie tylko u ssaków; chociażby i ptaki też mają swoje reguły regulujące życie społeczne. Myśmy oddalili się już sporo od czasów jaskiniowych i nasze reguły zdążyły wyewoluować do poziomu, na którym pewne granice są wyraźnie zaznaczone - i są to granice powstałe na skutek prób i błędów, w żmudnym procesie ewolucyjnym trwającym naprawdę wiele tysięcy lat. Zasady zabraniające zabijania po prostu dlatego, że ktoś kogoś uważa za szkodnika, wypadły z obiegu już w czasach prehistorycznych. I nie powinny do obiegu wracać, jeśli nie zamierzamy popełnić zbiorowego samobójstwa.

Czy do tego momentu zgadzasz się ze mną?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:26, 22 Mar 2017    Temat postu:

@ Michał Dyszyński: Właściwie wszystko to, co napisałeś w poprzedzającym ten mój [nie licząc wpisu Jarka] wpisie jest prawdą i się z tym zgadzam. Z jedną tylko, może drobną uwagą, choć wg mnie znaczącą: Ja odnoszę się, komentuję zazwyczaj [za wyjątkiem konkretnych "wygłupów"] treść, czyli to, co ktoś napisał, a mało mnie interesuje to, jak ktoś to napisał. Niektórzy z was- np. ty- "czepiają się" nie tylko sensu, ale i formy, języka wypowiedzi. Przyznaję, że to jest również istotne, ale wg mnie o wiele mniej, niż sens, treść. Chociaż chyba faktycznie niekiedy "przeginam" z zachowywaniem się- szczególnie pisaniem- jak cham i prostak, zgrywający jeszcze obrażonego na świat outsidera.
I jeszcze w tym miejscu przeproszę ciebie i innych forumowiczów, nie tyle za wymyślanie wam, czy obrażanie was, ile głównie za to, iż bezpodstawnie, niejako "bezprawnie" oczekuje bardzo, że wielu z was tak łatwo odgadnie moje myśli, zrozumie doskonale moje rozumowanie i jeszcze je uzupełni, wzbogaci. Co prawda, mam tak od dzieciństwa, ale to nie powód, bym nad tym nie popracował, szczególnie będąc już w takim wieku.

Kończąc, mam jeszcze jedną uwagę, spostrzeżenie: Chodzi o to, że gdy próbuję z wami nawiązać bliższy dialog, może współpracę w pewnym sensie, to kończy się to zazwyczaj brakiem tego z waszej strony. Mam na myśli przede wszystkim np. to, że dyskusja "ugrzęzła" w takich tematach, jak "Teoria Wszystkiego", "Czym jest psychika?", czy "Dlaczego bóg osobowy nie może być wszechmocny?"; a to są właśnie wątki przeze mnie specjalnie założone, by "ukierunkować" was na myślenie o tych kwestiach, problemach, które- gdy zgłębione- mogłyby przybliżyć was do mego toku, sposobu rozumowania, a w końcu może do zrozumienia Hipotezy Wszystkiego.
Ech! To jeszcze jedno. Nie uważam się za bardzo za geniusza. Może po części jestem nawet "wariatem", czy jakimś mało zrównoważonym osobnikiem. Możliwe też, że moje wymysły, pomysły- szczególnie te "ontologiczne"- są raczej mrzonkami wybujałej wyobraźni "typu dziecięcego"... Ale właśnie po to o nich pisuje na tym forum, by poddać je krytyce waszej- i nie chodzi o jakąś stricte naukową ocenę ekspertów, bo wielu z was takimi ekspertami nie jest. Lecz jednak- faktycznie, iż po części zasłużenie- spotykam się raczej z omijaniem tych kwestii, tematów z waszej strony, niż z zainteresowaniem- choćby typu "co ten oszołom powymyślał".:( Dość często mam wrażenie, że są do dla większości z was jednak zbyt trudne kwestie; wnioskuję to np. po tym, co niektórzy napisali w wątku "Czym jest psychika?"- kilka raczej banalnych opisów, odpowiedzi i to nie konkretnie na pytanie, jakie jest tam w tytule.

Ostatnia już moja uwaga do Michała: Hipotezy Wszystkiego nie da się aż tak "badać", jak byś może chciał, bo nie ma ona charakteru naukowego [może w małym stopniu tylko], a raczej charakter ontologiczny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:59, 22 Mar 2017    Temat postu:

@ wujzboj:
Cytat:
Pisałem o tym do ciebie na PW, dość obszernie. Zacytowałeś to zresztą (czego, nawiasem mówiąc, robić bez mojej uprzedniej zgody nie powinieneś pod żadnym pozorem
Tak, zgadzam się, że postąpić tak nie powinienem. I chwilę się wahałem, czy tak uczynić, ale- ponieważ twoje zdanie, co do tego było nieomal przeciwne mojemu- postanowiłem "wywlec" to na publiczne forum, by poddać ogólnemu bardziej "osądowi".
W każdym razie przepraszam cię, że upubliczniłem twoją prywatną wiadomość [choć już za późno].

Co do reszty treści twego wpisu, to się z nią zgadzam całkowicie- lecz tylko powierzchownie, pozornie. Ponieważ biorąc pod uwagę to, że np. z nienawiści mógłbym kogoś zabić- co jednak uważam z kilku, może dość błahych przyczyn, ale jednak za niesłuszne postepowanie, poniekąd nielogiczne- jednocześnie rozumowo i moralnie przystaję na to, że to ktoś inny mógłby zabić mnie i może byłby mnie w tym "ubiegł". Nie uznaję się za kogoś, kogo życie miałoby podlegać jakiejś ochronie w ogóle, nie mówiąc już o szczególnej, ani za kogoś, komu należy się szacunek dlatego tylko, że żyje. A to się przenosi na moje problemy nie tylko w komunikacji, ale w ogóle w relacjach z innymi ludźmi [o czym trochę napisałem m. in. w moim uprzednim tu wpisie do Michała].

Natomiast w ogóle niezbyt zgodzę się z tym, co napisałeś pod koniec swego post'u, szczególnie nie z ostatnim zdaniem w nim. Otóż może ta ewolucja gatunku, o której nieco wcześniej wspomniałeś, nie poszła wcale w stronę "prawidłową"... A przede wszystkim, dlaczego niby nie mielibyśmy popełniać zbiorowego samobójstwa, a przynajmniej doprowadzić do wymarcia gatunku? Albo przynajmniej jej nie unikać szczególnie jakoś? Przecież wiele gatunków zwierząt, roślin już wymierało. Nasz gatunek możliwe, że też to czeka- choć teraz piszę o przyczynach naturalnych. Jak już pisałem poprzednio, nie ma żadnych podstaw, przesłanek- poza własnymi wymysłami, chciejstwem- by ludzkość uważała się za gatunek "specjalny", "wybrany", któremu nalezą się inne warunki, szczególne prawa. W dodatku- jak już wielokrotnie o tym wspominałem- jesteśmy dość żałosnym gatunkiem, bo oprócz tego, że organizmy nasze są stosunkowo słabiutko przystosowane do przetrwania, to nie wiemy czym tak naprawdę jest człowiek, ani skąd się wziął, ani po co. Jedyny potwierdzalny sens życia jest taki, by żyć. A jedyny wiadomy cel jest taki, by skończyć, jako nawóz. Może powinniśmy raczej wyewoluować w tym kierunku, by tą ewolucję znacząco sztucznie zmienić, przyspieszyć [tylko w jakim kierunku?]- jak to ukazuje w "Neon Genesis Evangelion" Plan Dopełnienia Ludzkości- albo zmądrzeć na tyle, by tę ziemską udrękę gatunku zakończyć, bo i tak wszystko "z prochu powstało i się w proch obróci"...


Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Śro 2:04, 22 Mar 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
JanelleL.
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 16 Paź 2014
Posty: 2310
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:33, 22 Mar 2017    Temat postu:

Dołączę się, choć krótko pewnie do rozmowy, bowiem post na samej górze, o który idzie dyskusja został przeze mnie pochwalony. Nawet dość dobrze pamiętam w jakich to było okolicznościach.... nie jest to jednak ważne, ale pochwała została i niech zostanie - i wcale nie dlatego, że pochwalam obrzucanie obraźliwymi słowami ludzi po ich śmierci, "tańce" na ich mogiłach i wyglądanie następnych w kolejce. Taki emocjonalny przekaz jak Piotra, niemal na żywo, mimo, że może niesmaczny, jest jednak najlepszą oceną działalności w/w persony w jego oczach. Jak by nie było osoba publiczna, znana wszystkim, mająca i wielbicieli, i krytyków, budząca swoim zachowaniem skrajne emocje, raczej powinna się z tym liczyć. Jak emocje ostygną można sobie poprawiać, uderzyć się w pierś, że było to niewłaściwe, przyznać się do tego nawet publicznie i przeprosić - jednak na taką szczerą opinię o świeżo ostygłym truposzu nie każdego stać...nie każdego również na jakąś formę skruchy za niezbyt właściwe zachowanie - czyli jak dla mnie Piotr tu wyszedł na plus :*
To "wywalenie" na forum prywatnej rozmowy rzeczywiście nie było fajne ...no, ale bez tego może nie byłoby tu ciągu dalszego - choć daleka jestem od dopisania, że cel uświęca środki. Ja osobiście podchodzę do tego tak, że decydując się na jakąś rozmowę "na ucho" zawsze się w jakimś stopniu liczę z tym, że ściany mają uszy, lub że ucho będzie się chciało zabawić w głuchy telefon. W sumie to też jest pewna forma rozpoznania z kim się ma do czynienia, na co np. stać koleżankę i do czego jest zdolna lub w jakiej sytuacji....no i tutaj trochę gad z Piotra wyszedł ;-P :nie:


Ostatnio zmieniony przez JanelleL. dnia Śro 14:35, 22 Mar 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:42, 22 Mar 2017    Temat postu:

Pomyślałem o czymś jeszcze w związku z tym, co napisałem w poprzednim moim wpisie w tym wątku, jako odpowiedź wujowizbojowi. Chodzi z grubsza o ewolucję ludzkości i jej kierunek, czy też raczej o sterowanie nią pod "dyktat" rozumu, ale to sterowanie "od dupy strony", czyli "objawami", a nie przyczynami. Otóż uważam do pewnego stopnia, że to, co otrzymaliśmy pierwotnie od natury [prawdopodobnie], czyli nasze- ludzi- pierwotne, atawistyczne nawet cechy i zachowania nie są wcale aż takie złe, nieodpowiednie, nieracjonalne, żeby je zmieniać pod dyktat różnych ideologii, pod uwarunkowania społecznie, gdy niektóre z nich są dość sztucznie i nie zawsze zgodnie z ogólną adekwatnością utworzone, czy nawet pod dyktat rozumu, bo "ten" też nie zawsze rację ma.
Mam na myśli to, że chyba nie niepotrzebnie, nie "mylnie" natura, przyroda, ewolucja ukształtowała człowieka takim, a nie innym. W szczególności "nie na darmo" wzbudzają się w ludziach emocje tzw. ostatnimi czasy negatywne, uczucia "złe" i reakcje, postepowania "nieprawe". Zauważam, że warunki, w jakich żyje człowiek współczesny, szczególnie w tzw. rejonach "wysoko ucywilizowanych" odbiegają znacznie od warunków egzystencji człowieka pierwotnego, z czasów- nazwijmy to oględnie- prehistorycznych. Ale- niejako z drugiej strony- zauważam również, że zmiana tychże warunków, otocznia wpływa także negatywnie na zdrowie jednostek [nie tylko zresztą jednostek]- zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Nieco na boku pozostawię tu kwestie związane z fizycznym zdrowiem, a wspomnę tylko o zanieczyszczeniach, niezdrowy trybie życia, o tzw. chorobach cywilizacyjnych. Skupię się bardziej na zdrowiu psychicznym, ujmując tą kwestię jednak krótko także: Wydaje mi się, że podobnie, jak w przypadku przypadłości, chorób ciała nie jest jedynym powodem wielkiego wzrostu ich liczby jedynie zwiększenie skuteczności wykrywania i w ogóle większe zainteresowanie tą problematyką, niż w czasach dawniejszych. Sądzę, że realnie w ostatnich wiekach, nawet dekadach wzrosła liczba takich chorób, w większości zwanych cywilizacyjnymi, zarówno somatycznych, jak i- może jeszcze bardziej- psychicznych. W obrębie zaburzeń psychiki nie mam na myśli jedynie konkretnie zdefiniowanych jednostek chorobowych, ale- może przede wszystkim- właśnie zaburzenia osobowości, niestabilność emocjonalną charakterów, pośród tego tak ostatnio nagminne nerwice i depresje. A za jeden z głównych tego powodów uważam dużą presję społeczną, ideologiczną, prawną na to, by te tzw. negatywne emocje, odczucia, zachowania tłumić i negować. Stąd głównie takie duże zapotrzebowanie na psychoterapeutów, psychiatrów- to tak na marginesie.
Na tym tle wyraźnie widać niemal odwieczny problem, konflikt- jak określił go S. Freud, choćby w "Das Unbehagen in der Kultur"- "natura kontra kultura".
Nie chcę teraz tutaj wyraźnie sugerować, ani- tym bardziej- przesądzać, co jest lepsze, słuszniejsze: Czy kierowanie się bardziej np. emocjami, szybkimi reakcjami psychicznymi [a następnie fizycznymi], tzw. odruchami- w zgodzie z własnym organizmem, z podstawową naturą człowieka, czy jednak kierowanie się w życiu bardziej rozumem, wyważonym, racjonalnym podejściem, za cenę jednak niekiedy rozchwiania emocjonalnego, czy nawet zaburzeń psychiki. Nie sugeruję, bo sam tego nie wiem, nie jestem raczej przekonany do żadnej z tych opcji. M. in. dlatego, że to jednak bardzo skomplikowane zagadnienie i obejmować może tyle bardzo różnych sytuacji życiowych. Domniemywam tylko, że "słuszność" leży gdzieś po środku, że i tu obowiązuje zasada "złotego środka"...
Jednak podkreślę jeszcze raz to, że życie na ogół wbrew swoim uwarunkowaniom, cechom, predyspozycjom wcale nie jest takie dobre, słuszne, ani zdrowe; że ma również swoją cenę, niekiedy niemałą.

Może niepotrzebnie, ale jednak wspomnę jeszcze na marginesie treści tego post'a, że to zagadnienie, ten problem przedstawiony tu przeze mnie jest dość wyraźnie zarysowany również w filmach z serii "Neon Genesis Evangelion"- szczególnie widać to w końcówce "You can (not) advance" w zestawieniu ze skutkami pokazanymi w "You can (not) redo". Gdy przez całą serię "Shin Seiki Evangelion" i kolejne filmy, aż właśnie do ostatnich scen z "Evangelion 2.22" [pomijając pewne alternatywne zakończenie w "Death & rebirth"] Shinji Ikari jest raczej mocno wycofanym chłopakiem, czyniącym na ogół to, co mu polecono, to takie postępowanie, takie życie nie uszczęśliwia ani szczególnie ludzi z jego otoczenia, ani z pewnością nie jego samego. Natomiast, gdy w końcówce "You can (not) advance" chyba pierwszy raz robi coś z własnej chęci, silnie przeświadczony o słuszności takiego zachowania, to skutkuje to inicjacją Trzeciego Uderzenia, czyli "rozpłynięciem się" materialnych form ludzi w LCL i otwarciem dostępu do Komnaty Gufa, aby zebrać ich dusze; krótko mówiąc: końcem świata, jaki ludzie znali.
Tytuł "Evangelion" jest więc- wg mnie- nieomal arcydziełem poruszającym wiele podstawowych dla ludzkości wątków i "dziejącym się" na wielu bardzo płaszczyznach. Choć zapewne niektórzy odbiorcy nie dostrzegą w tym nic, poza bajeczką o walce jednych potworków z innym- sterowanymi przez ludzi; coś jak "chałtura", chociaż wyśmienicie zrealizowana, czyli film "Pacific rim".

Na sam koniec chcę zapytać wujazboja oraz innych forumowiczów, co właściwie zrobić z tym tematem. Ponieważ od pierwszego w nim wpisu odbiegliśmy- szczególnie ja ostatnio- bardzo; i obiecałem go wykasować. Mogę to zrobić nawet teraz... Ale co z innymi postami w tym wątku? Czy niech tu pozostaną, czy je również pousuwać i anulować cały wątek, czy też poprzenosić do innych tematów [założyć nowy temat]?
Co myślicie o tym?..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:22, 23 Mar 2017    Temat postu:

Myślę, że poruszane sprawy są na tyle ważne, że - o ile nie czujesz się zbytnio nękany wiwisekcją - warto tę dyskusję kontynuować na razie tutaj, zostawiając chwilowo wszystko bez zmian. Możemy jednak również w każdej chwili utworzyć nowy wątek i przesunąć tam posty począwszy od pierwszego wybranego przez ciebie, a resztę metodą nagłego przechyłu zesłać w ciemności nieprzeniknione.

Tyle w kwestii technicznej. Wróćmy teraz do głównego tematu rozmowy.


Najbardziej istotnym wydaje się mi w tym momencie wasze (twoje i JanelleL) stwierdzenie, które rozumiem tak:
    Wyrażanie swoich emocji jest zawsze czymś bardziej pozytywnym niż negatywnym, niezależnie od tego, jakie są to emocje. O ile człowiek jest zdolny do takiego reagowania, o tyle potrafi potem je odpowiednio skorygować, gdy emocje ostygną.
Czy dobrze to odebrałem i podsumowałem?

Piotrek uważa przy tym, jak rozumiem, że:
    Uleganie wszelkim emocjom to zachowanie naturalne, wbudowane w nas ewolucyjnie. Ingerencje czynione na skutek intelektualnej analizy są czymś sztucznym i prowadzącym do frustracji, nerwic i eskalujących konfliktów międzyludzkich.
Zgadza się?


Pozwolę sobie zacząć od tej drugiej hipotezy. Moim zdaniem przeczy ona sobie samej, bowiem jeśli postrzegamy nasz ekosystem jako produkt ewolucji, to rozum jest właśnie jednym z tych produktów. I to jest produktem najwyższej jakości, gdyż to on właśnie jest jedyną siłą dającą ewolucji szansę przeskoczenia progu wyznaczonego przez ograniczony czas, w którym planeta zdolna jest do podtrzymania życia - czyli ewolucji właśnie. Bez wsparcia rozumu, ewolucja musiałaby zawracać niemalże do samego początku za każdym razem, gdy umiera planeta. Dzięki rozumowi, ewolucja ma szanse rozprzestrzeniać się we wszechświecie w sposób ciągły i przez to osiągać poziomy zupełnie nieosiągalne w warunkach braku rozumu.

Odrzucanie rozumu jako sztucznego szkodnika psującego święte wartości ewolucyjne jest więc po prostu błędne u samych podstaw.

Czy zaś kontrolowanie emocji jest szkodliwe dla psychiki, czy też raczej dla niej korzystne?

To z pewnością zależy od tego, co, w jaki sposób i w jakim stopniu jest kontrolowane.

Jeśli motywacją do tłumienia emocji jest wyłącznie przymus, to efekty są faktycznie zwykle opłakane.

Jeśli jednak motywacja płynie właśnie z połączenia emocji i rozumu, wtedy skutkiem jest rozwój obu. I życia emocjonalnego i życia intelektualnego.

Jeśli się spojrzy na to z punktu widzenia ewolucji, to nie ma w tym nic dziwnego. Bo w ten sposób człowiek najpełniej, kompleksowo wykorzystuje swoje możliwości, a mechanizmy ewolucyjne tak te możliwości kształtują, by kompleksowe ich wykorzystywanie było dla gatunku korzystne.


Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Czw 0:25, 23 Mar 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 35532
Przeczytał: 15 tematów

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 5:04, 23 Mar 2017    Temat postu:

Piotruś to PiSowiec?
Ja przestałem oglądać wiadomości, bo to język prymitywów - nie było czegoś takiego nawet za PRL. My mamy rację, zwyciężyliśmy, udowodniliśmy 27 innym krajom iż są w niemieckiej niewoli etc.
Nasz gospodarka rozwija się wspaniale i bez trudu zniesie 500+ a nawet 100 000+.
Do władzy dorwało się wariatkowo - aktualna rzeczywistość jest zła z definicji - wszystko trzeba zburzyć by było zgodne z chorą wizją szefa.


Ostatnio zmieniony przez rafal3006 dnia Czw 8:14, 23 Mar 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:06, 23 Mar 2017    Temat postu:

rafal3006 napisał:
Piotruś to PiSowiec?
Ja przestałem oglądać wiadomości, bo to język prymitywów - nie było czegoś takiego nawet za PRL. My mamy rację, zwyciężyliśmy, udowodniliśmy 27 innym krajom iż są w niemieckiej niewoli etc.
Nasz gospodarka rozwija się wspaniale i bez trudu zniesie 500+ a nawet 100 000+.
Do władzy dorwało się wariatkowo - aktualna rzeczywistość jest zła z definicji - wszystko trzeba zburzyć by było zgodne z chorą wizją szefa.
Ty debilu, łgarzu, albo oszołomie! Albo wszystko w jednym, zapewne...:fuj: :->

Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Czw 21:58, 23 Mar 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:57, 23 Mar 2017    Temat postu:

@ wujzboj:
Cytat:
Myślę, że poruszane sprawy są na tyle ważne, że - o ile nie czujesz się zbytnio nękany wiwisekcją - warto tę dyskusję kontynuować na razie tutaj, zostawiając chwilowo wszystko bez zmian. Możemy jednak również w każdej chwili utworzyć nowy wątek i przesunąć tam posty począwszy od pierwszego wybranego przez ciebie, a resztę metodą nagłego przechyłu zesłać w ciemności nieprzeniknione.
Nie czuję się nękany. W sumie lubię roztrząsanie kwestii, problemów, lubię również introspekcję- m. in. dlatego jestem na tym forum.
Jednak wolałbym już chyba- dlatego tak proponuję uczynić- usunąć ten mój pierwszy, raczej nieszczęsny wpis tego wątku, a począwszy od drugiego, następnego wpisu przenieść temat do wątku nowego [np. o tytule "Wpływ i rola emocji"]. Chcę również, w związku z tym pierwszym, inicjującym wpisem moim, przeprosić za tak nieodpowiednie i zbyt radykalne słowa. Napiszę to jednak oficjalnie w osobnym post'cie.
Cytat:
Wyrażanie swoich emocji jest zawsze czymś bardziej pozytywnym niż negatywnym, niezależnie od tego, jakie są to emocje. O ile człowiek jest zdolny do takiego reagowania, o tyle potrafi potem je odpowiednio skorygować, gdy emocje ostygną. Czy dobrze to odebrałem i podsumowałem?
Jeśli o mnie chodzi, to niezbyt odpowiednio mnie zrozumiałeś w tym względzie. Chodziło mi raczej o to, że emocje wszelkie z pewnością były potrzebne człowiekowi w dalekiej przeszłości, ale i w czasach współczesnych niekiedy się również przydają. A podział na złe i dobre jest poniekąd zawsze sztucznym wymysłem i jest subiektywny nieomal zawsze (czyli to, co jest dobre pod pewnym względem nie jest już takie pod innymi względami- i na odwrót). A to- czyli w tym wypadku przede wszystkim emocje- w co jesteśmy "wyposażeni" do natury, ewolucji, boga nie jest nam "dane", nie występuje z powodu nonsensownego zazwyczaj; emocje- również takie, jak np. nienawiść- po prostu są, więc wypieranie się tego, czy ich tłumienie, jest działaniem raczej "sztucznym", wbrew naturze rzeczy, wbrew własnej naturze; a niekiedy nawet te "najgorsze" emocje bywają przydatne, a cel, do którego prowadzą wcale nie bywa taki pozbawiony sensu, ani pozbawiony pozytywnych skutków.
Natomiast nie napisałem o tym nigdzie, że miałbym uważać, iż zawsze człowiek skoryguje swoje reakcje, działania, gdy pewne emocje opadną- bo nie jestem o tym przekonany, nie uważam jednoznacznie tak. Sądzę nawet, że niekiedy nie potrzeba, nie należy takich niektórych reakcji, czynów korygować, bo odpowiednio do sytuacji się zareagowało, choćby właśnie dlatego, że zadziałały pierwotne emocje, odruchy atawistyczne...
Cytat:
Uleganie wszelkim emocjom to zachowanie naturalne, wbudowane w nas ewolucyjnie. Ingerencje czynione na skutek intelektualnej analizy są czymś sztucznym i prowadzącym do frustracji, nerwic i eskalujących konfliktów międzyludzkich. Zgadza się?
W pewnej mierze tak uważam. Chociaż nie rozszerzałbym tego na międzyludzkie konflikty- pod tym względem sprawa jest bardziej złożona.
Cytat:
Moim zdaniem przeczy ona sobie samej, bowiem jeśli postrzegamy nasz ekosystem jako produkt ewolucji, to rozum jest właśnie jednym z tych produktów.
Możliwe, że tak jest. Co nie odbiera mocy takiemu poglądowi, iż szczególnie tego typu "produkt", jak intelekt, rozum może się obrócić przeciw temu, z czego powstał, a nawet przeciwko sobie.
Cytat:
I to jest produktem najwyższej jakości, gdyż to on właśnie jest jedyną siłą dającą ewolucji szansę przeskoczenia progu wyznaczonego przez ograniczony czas, w którym planeta zdolna jest do podtrzymania życia - czyli ewolucji właśnie.
Czy takie "przeskakiwanie" jest potrzebne, słuszne? Czemu ma służyć? Może okresy wymierania są potrzebne, by np. nie przeciążać ekosystemów, by nie doprowadzać do powstania np. takiej "choroby", jak ludzkie rozumowanie, które może "sobie wymyślić", że lepiej wie od samej ewolucji, od samej natury [ewentualnie, że jest mądrzejsze od boga].
Cytat:
Bez wsparcia rozumu, ewolucja musiałaby zawracać niemalże do samego początku za każdym razem, gdy umiera planeta. Dzięki rozumowi, ewolucja ma szanse rozprzestrzeniać się we wszechświecie w sposób ciągły i przez to osiągać poziomy zupełnie nieosiągalne w warunkach braku rozumu.
Z tym masz rację. Tylko- jak napisałem w poprzednim akapicie- czemu, komu to wyjdzie na dobre?..
Cytat:
Odrzucanie rozumu jako sztucznego szkodnika psującego święte wartości ewolucyjne jest więc po prostu błędne u samych podstaw.
Nie musi być błędne, gdy się spojrzy na wykształcenie się ludzkiego poziomu rozumowania, jak na ślepą, błędną, a możliwe, że i autodestrukcyjną ścieżkę, czy odnogę ewolucji...
Cytat:
Jeśli jednak motywacja płynie właśnie z połączenia emocji i rozumu, wtedy skutkiem jest rozwój obu. I życia emocjonalnego i życia intelektualnego.
Prawda. Lecz jest to rozwój- jak każdy w jakichś konkretnych warunkach fizycznych, w danym środowisku- jedynie "pragmatyczny"; służący jedynie przetrwaniu i postępowi grupy- choć te grupy ludzkości są coraz większe, wraz z rozwojem cywilizacji. Natomiast rozwój pewnych cech jednostek wydaje się być jednocześnie tłumiony...
Cytat:
Jeśli się spojrzy na to z punktu widzenia ewolucji, to nie ma w tym nic dziwnego. Bo w ten sposób człowiek najpełniej, kompleksowo wykorzystuje swoje możliwości, a mechanizmy ewolucyjne tak te możliwości kształtują, by kompleksowe ich wykorzystywanie było dla gatunku korzystne.
Tak. Ale patrz akapit poprzedni, czemu głównie, a może nawet jedynie to służy. To jest rozwój prawie jedynie dla ochrony, wygody ciała biologicznego i w skali kolektywu, zbiorowości... If u know what i mean by that.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:19, 23 Mar 2017    Temat postu: Przeprosiny publiczne.

Pragnę przeprosić odbiorców, czytelników, w szczególności bliskich zmarłego pana Andrzeja Wajdy, którzy może natrafili na mój pierwszy wpis tego wątku oraz w ogóle na wątek ten taki; za moje deprecjonowanie i lżenie osoby zmarłego.
Tym bardziej, że moja ocena jego osoby tam wyrażona nie opierała się na dobrej znajomości jej życiorysu, ani twórczości, a została opublikowana przeze mnie pod wpływem chwilowego złego nastroju, zdenerwowania, stresu i gdzieniegdzie zasłyszanych negatywnych opinii o wspomnianej osobie oraz o jej działalności. Co nie usprawiedliwia w zasadzie publicznego wyrażenia przeze mnie tak radykalnej opinii, a przede wszystkim tak wulgarnego kontekstu treści mego początkowego wpisu w tym temacie.
Chcę też przeprosić inne osoby- wymienione i niewymienione- o których wspomniałem w odnośnym wpisie.
Sytuacja oraz kontekst w jakim wyraziłem tam swoje emocje tym bardziej powinny skłaniać do opamiętania, nawet łagodzenia tonu, niż do tak ostrej krytyki wyrażonej w obelżywy sposób.

Co prawda moja opinia i stosunek do wspomnianych tam osób niewiele się zmienił, ale nawet wtedy, pisząc tamte zdania czułem, że postępuję poniekąd nawet wbrew sobie, bo wstyd mi było pisać takie inwektywy pod adresem kogoś, kogo pracę i życie znałem tylko pobieżnie, a w dodatku pod adresem osoby świeżo zmarłej.

Jeszcze raz wszystkich tym dotkniętych i urażonych przepraszam.


Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Czw 22:22, 23 Mar 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:05, 24 Mar 2017    Temat postu:

Z postami zrobię, jak zasugerowałeś. Gdzie widziałbyś ten nowy wątek? W "Świecie ożywionym"? Czy może w "Naukach społecznych"? Albo a jakimś innym miejscu?

Emocje są niewątpliwie potrzebne, o tym wiadomo. Jest nawet coś takiego jak EQ (Emotional Quota), odpowiednik IQ. Ludzie o niskim EQ mają poważne problemy w życiu, podobnie jak ludzie o niskim IQ. Aby wszystko było jak należy, umysł musi być zrównoważony, to raz. A dwa - inteligencja, rozum, to jest maszyneria, która danych nie produkuje, lecz jedynie je przetwarza. Dane pochodzą zarówno "z zewnątrz", czyli ze zmysłów, jak i "z wewnątrz", czyli z emocji. Pozbaw człowieka emocji, a zamienisz go w niepełnosprawny automat.

Tak, intelekt potrafi działać przeciwko sobie. Podobnie, jak emocje. Między innymi dlatego właśnie potrzebna jest równowaga między nimi. I dlatego uleganie wszelkim emocjom nie jest właściwe; to choroba podobna w swej istocie do tej polegającej na tłumieniu wszelkich emocji (czyli do "ulegania" tylko rozumowi). I podobnie wyniszczająca chorego i jego otoczenie.

wuj napisał:
I to jest /rozum/ produktem najwyższej jakości, gdyż to on właśnie jest jedyną siłą dającą ewolucji szansę przeskoczenia progu wyznaczonego przez ograniczony czas, w którym planeta zdolna jest do podtrzymania życia - czyli ewolucji właśnie.
Piotr napisał:

Czy takie "przeskakiwanie" jest potrzebne, słuszne? Czemu ma służyć? Może okresy wymierania są potrzebne, by np. nie przeciążać ekosystemów, by nie doprowadzać do powstania np. takiej "choroby", jak ludzkie rozumowanie, które może "sobie wymyślić", że lepiej wie od samej ewolucji, od samej natury [ewentualnie, że jest mądrzejsze od boga].

Jeśli ewolucję traktujemy jako "słuszną z zasady", to jest ono (takie przeskakiwanie) także z tej samej zasady słuszne. Bo ewolucję podtrzymuje oraz jest jej produktem. Natomiast tam, gdzie dochodzi do przerwania ciągu na skutek działalności produktu ewolucji, mamy - z punktu widzenia ewolucyjnego - przypadek, w którym błąd samoczynnie wyeliminował się z zasobów genetycznych.

Gatunek, który dąży do samozagłady, jest więc jawnym przykładem błędu genetycznego. Podobnie jest z jednostkami dążącymi do samozagłady (nawiasem mówiąc, pewno słyszałeś o Nagrodzie Darwina), a w efekcie także z jednostkami dążącymi do zagłady własnego gatunku.

wuj napisał:
Odrzucanie rozumu jako sztucznego szkodnika psującego święte wartości ewolucyjne jest więc po prostu błędne u samych podstaw.
Piotr napisał:
Nie musi być błędne, gdy się spojrzy na wykształcenie się ludzkiego poziomu rozumowania, jak na ślepą, błędną, a możliwe, że i autodestrukcyjną ścieżkę, czy odnogę ewolucji...

Takie spojrzenie jest, z punktu widzenia ewolucji, uwidocznieniem się błędu ewolucyjnego u patrzącego. Co nie znaczy, rzecz jasna, że patrzący powinien przygotować się do próby zdobycia Nagrody Darwina; w końcu to, co się dzieje w sferze psychiki, jest w dużym stopniu możliwe do opanowania pod wpływem zarówno samej jednostki jak i jej otoczenia, a jedna z ról "podświadomego" mózgu polega na tym, by produkować i proponować do przetestowania "wyżej" różne koncepcje, w tym i te najbardziej szalone. W sumie ważne jest właśnie, jak dalece (nie)stabilna jest równowaga pomiędzy emocjami i rozumiem. Czyli w tym przypadku, jak dalece emocjonalnie negatywne nastawienia do siebie i/lub do własnego gatunku potrafią być zrównoważone przez rozumową analizę i wynikające z niej rozwiązania proponujące takie postępowanie wobec siebie i otoczenia, by przyczyny tych negatywnych emocji zostały usunięte. Optymalnie, usunięcie to powinno odbywać się w sposób nie będący gwałtem ani na emocjach, ani na sumieniu, ani właśnie na rozumie. Bo wtedy jest najskuteczniejsze.

wuj napisał:
Jeśli jednak motywacja płynie właśnie z połączenia emocji i rozumu, wtedy skutkiem jest rozwój obu. I życia emocjonalnego i życia intelektualnego.
Piotr napisał:
Prawda. Lecz jest to rozwój- jak każdy w jakichś konkretnych warunkach fizycznych, w danym środowisku- jedynie "pragmatyczny"; służący jedynie przetrwaniu i postępowi grupy- choć te grupy ludzkości są coraz większe, wraz z rozwojem cywilizacji. Natomiast rozwój pewnych cech jednostek wydaje się być jednocześnie tłumiony...

Rozwój ma iść nie w dowolnym kierunku, lecz w tym, który jest zgodny z dążeniem ewolucyjnym. Rozwój w dowolnym kierunku ma cechy nowotworu i z reguły prowadzi do przedwczesnego końca. Organizm (tu: społeczeństwo) musi, aby przetrwać, posiadać mechanizmy obronne pozwalające mu wcześnie zidentyfikować i unieszkodliwić komórki rakowe. Naturalnie, pewna ilość mutacji (które w pewnym sensie też mają charakter nowotworowy, bo rozwijają się w niestandardowym, przypadkowym kierunku) jest niezbędna, by proces ewolucyjny mógł trwać. I faktycznie: podobnie jak nie bywa tak, by wszystkie organizmy radziły sobie z każdą chorobą, w tym z każdym zagrożeniem nowotworem, tak i nie bywa, by społeczności tłumiły wszelkie przypadki "dzikiego" rozwoju jednostki.

Życie toczy się jako miliardy równoległych procesów. Różnorodność pomiędzy tymi procesami jest znaczna i obecność tej różnorodności jest warunkiem koniecznym ewolucji. Warunkiem koniecznym przetrwania jest zaś to, by różnorodność ta była dostatecznie oddalona od chaosu. Musi w niej przeważać pewna harmonia pozwalająca wykorzystać to, co daje układowi jako całości możliwość dalszego rozwoju.

Dla ewolucji celem jest właśnie rozwój.

Piotr napisał:
To jest rozwój prawie jedynie dla ochrony, wygody ciała biologicznego i w skali kolektywu, zbiorowości...

Ewolucji to akurat wisi i powiewa. Ale jaki to jest rozwój DLA CIEBIE, w dużym stopniu zależy od ciebie samego. Bo po pierwsze masz przede wszystkim do czynienia głównie z sobą samym i z własnym otoczeniem i to ONE mają decydujący wpływ na twoją ocenę całości. A po drugie, właśnie siebie i swoje najbliższe otoczenie możesz w dużym stopniu zmieniać.

Jak śpiewał Jan Kaczmarek: Kompleks Atlasa każdy zna, wziąłby na głowę cały świat, lecz choćby starał się za dwóch, zniweczy chęć wirowy ruch.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:46, 24 Mar 2017    Temat postu:

Zanim odpowiem w następnym wpisie na post wujazboja, to chcę coś jeszcze dodać od siebie. Ubiegłej nocy, gdy się zastanawiałem jeszcze nad tym, co zaszło w sprawie tego tematu i pierwszego w nim wpisu, to poczułem z kolei, że te moje przeprosiny są zbyt daleko idące. Bo jednak, co wynika z tych nielicznych okoliczności, które znam z życia Andrzeja Wajdy, ocena jego osoby- nie mówiąc o jego twórczości- nie byłaby prawdziwa ani słuszna, gdyby była zbyt wysoka. Nadal uważam, że w swej twórczości umyślnie zakłamywał część aspektów historii narodu polskiego i "czarował rzeczywistość"- z tym, że była to raczej "magia czarna". Lecz nie są to raczej powody do aż takiego obrażania, lżenia człowieka- tym bardziej zmarłego- jakie "zaprezentowałem" w początkowym wpisie tego wątku.
Jednocześnie jednak uważam, że w ogóle reakcja na to, co robił m. in. ktoś taki, jak A. Wajda być powinna, bo i tak bardzo długo naród polski- a przynajmniej jego część, może większość- żył w cichym przyzwoleniu na manipulacje, kłamstwa, krętactwa.
Jednak stało się już, co się stało- napisałem, co napisałem. Ostatecznie uważam więc, że z tak sformułowanego wpisu, jak mój pierwszy w tym wątku mogę się wycofać, a zatem nawet go usunąć; jednak ogólny jego sens, przesłanie uważam za dość istotne i niezbyt wymagające sprostowania- tylko forma i kontekst raczej zbyt ostre, zbyt nawet wulgarne.
Z przeprosin wycofywać się nie będę- chociaż, jak już napisałem są może aż nazbyt- bo uważam, że należą się właśnie za język, za zbytnią radykalność formy. Jednocześnie przypominam, że nadal osobiście uważam osobę Andrzeja Wajdy za raczej niegodną aż takiego szacunku, a tym bardziej zaszczytów, jakich doznał.

Na marginesie tego, co powyżej napisałem w tym wpisie, chcę odnieść się również do tego, co napisał w tym wątku rafal3006 oraz do mej odpowiedzi na to. Znów niezbyt fajnie się czuję, bo nazwałem kogoś debilem, oszołomem. Z tego "debila" jestem gotów się nawet wycofać; ale raczej nie z pozostałych określeń. A to dlatego, że to, co napisał tam rafał3006 jest po części kłamstwem, a po części opinią kogoś, kto nie rozumie całości bieżącej sytuacji, kto postrzega rzeczywistość w sposób zafałszowany- więc albo nie jest w stanie bardziej, szerzej rozumować, albo/i celowo pisze nieprawdę.
Z tych drobnych, nielicznych fragmentów wpisów rafala3006, które przeczytałem, wnioskuję, że jest to osobnik rozumujący w dość schematyczny i prymitywny sposób- więc raczej zbyt mało rozgarnięty, by prawidłowo oceniać tak skomplikowane zjawiska, jak gospodarcze i polityczne ruchy...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:33, 25 Mar 2017    Temat postu:

@ wujzboj:
Cytat:
Z postami zrobię, jak zasugerowałeś. Gdzie widziałbyś ten nowy wątek? W "Świecie ożywionym"? Czy może w "Naukach społecznych"? Albo a jakimś innym miejscu?
Teraz, po tym, jak już wyedytowałem swój pierwszy wpis i zmieniłem temat, myślę, żeby cały ten wątek przenieść do działu "Nauki społeczne". Dzięki.:)
Z treścią poprzedzającego, ostatniego w tym wątku wpisu Jarka zgadzam się poniekąd w całości- ale znów tylko oględnie, pobieżnie. Co do szczegółów mam kilka znacznych uwag...
Cytat:
Emocje są niewątpliwie potrzebne, o tym wiadomo. Jest nawet coś takiego jak EQ (Emotional Quota), odpowiednik IQ. Ludzie o niskim EQ mają poważne problemy w życiu, podobnie jak ludzie o niskim IQ. Aby wszystko było jak należy, umysł musi być zrównoważony, to raz. A dwa - inteligencja, rozum, to jest maszyneria, która danych nie produkuje, lecz jedynie je przetwarza. Dane pochodzą zarówno "z zewnątrz", czyli ze zmysłów, jak i "z wewnątrz", czyli z emocji. Pozbaw człowieka emocji, a zamienisz go w niepełnosprawny automat.
Jeśli chodzi o szczegóły, to EQ stands for "emotional quotient" ["Quota", to liczba mnoga od "quote"- tzn. cytat(y)]. Ale to w sumie detal.:wink:

Z tym tylko przetwarzaniem danych, czy raczej informacji, a nie ich produkowaniem, to nie do końca się zgodzę. Z jednej strony tak- można to porównać do wytwarzania przedmiotów: przecież nie wytwarza się ich z niczego, lecz z substancji znajdowanych w naturze. Dlatego parę razy już o tym pisałem, że człowiek niczego nie wytwarza, a jedynie przetwarza. Jednak z funkcjonowaniem jaźni, umysłu, jako całości jest trochę inaczej: tutaj dane wejściowe i wyjściowe poniekąd mieszają się ze sobą, nawet wielokrotnie w licznych sprzężeniach zwrotnych [co czasami prowadzi również do tzw. efektu motyla np. przy zaburzeniach psychicznych, chorobach umysłowych]. Ale to bardzo skomplikowane zagadnienie i sam nie jestem jeszcze w pełni gotowy do zagłębiania się w nie. Chociaż się do tego przygotowuję powoli, a rezultaty, wnioski opiszę w wątku "Czym jest psychika?" Dodam tylko, co do ostatniego zdania zacytowanego fragmentu twego wpisu, że człowiek bez emocji może funkcjonować, nawet działać, ale nie bez przekonania- a tu "dotykamy" już kwestii woli; tylko nie "wolnej wioli", lecz transcendencji Woli.
Cytat:
Tak, intelekt potrafi działać przeciwko sobie. Podobnie, jak emocje. Między innymi dlatego właśnie potrzebna jest równowaga między nimi. I dlatego uleganie wszelkim emocjom nie jest właściwe; to choroba podobna w swej istocie do tej polegającej na tłumieniu wszelkich emocji (czyli do "ulegania" tylko rozumowi). I podobnie wyniszczająca chorego i jego otoczenie.
W sumie zgoda.
Cytat:
Jeśli ewolucję traktujemy jako "słuszną z zasady", to jest ono (takie przeskakiwanie) także z tej samej zasady słuszne. Bo ewolucję podtrzymuje oraz jest jej produktem.
Jeśli- no, właśnie, jeśli...
Cytat:
Natomiast tam, gdzie dochodzi do przerwania ciągu na skutek działalności produktu ewolucji, mamy - z punktu widzenia ewolucyjnego - przypadek, w którym błąd samoczynnie wyeliminował się z zasobów genetycznych.
Tak. I ja poniekąd przypuszczam- przynajmniej niekiedy takie myśli mnie nachodzą- że gatunek ludzki jest pomyłką natury, a tym bardziej pomyłką jest to, w jakim kierunku jego ewolucja zmierza... Może ewolucja, rozwijając takie zdolności rozumowe w ludziach, w konsekwencji "dopuści się przeciążenia" samej siebie- tzn. ludzkość o tyle "przeskoczy" "kompromisową" ścieżkę ewolucji [naturalnej], że dojdzie do rewolucji w ewolucji- a ta wypaczy i zniszczy samą siebie, jak to rewolucja.
Cytat:
Gatunek, który dąży do samozagłady, jest więc jawnym przykładem błędu genetycznego. Podobnie jest z jednostkami dążącymi do samozagłady (nawiasem mówiąc, pewno słyszałeś o Nagrodzie Darwina), a w efekcie także z jednostkami dążącymi do zagłady własnego gatunku.
Można na to patrzeć z innej strony, poniekąd odwrotnej: Gatunek, który dąży do samozagłady, jest błędem ewolucji i właśnie dlatego powinien się wyeliminować, czyli do tej samozagłady dojść powinno. Bo jeśli nie, to może być tak, jak opisałem w poprzednim akapicie.
Cytat:
Takie spojrzenie jest, z punktu widzenia ewolucji, uwidocznieniem się błędu ewolucyjnego u patrzącego.
I ten błąd powinien zostać wyeliminowany; jeśli nie poprzez pozbawienie życia owego "patrzącego" [z rąk własnych lub obcych], to przynajmniej poprzez zaprzestanie takiego rozumowania, że "należy w spokoju, z cierpliwością znosić to, cokolwiek ewolucja przynosi". W końcu cokolwiek nas stworzyło, dało nam również emocje, w tym te, zwane głupio nieraz negatywnymi oraz swobodę wyboru, nawet co do tego, czy pozbawić życia [biologicznego] kogoś lub/i siebie.
Cytat:
w końcu to, co się dzieje w sferze psychiki, jest w dużym stopniu możliwe do opanowania pod wpływem zarówno samej jednostki jak i jej otoczenia, a jedna z ról "podświadomego" mózgu polega na tym, by produkować i proponować do przetestowania "wyżej" różne koncepcje, w tym i te najbardziej szalone. W sumie ważne jest właśnie, jak dalece (nie)stabilna jest równowaga pomiędzy emocjami i rozumiem. Czyli w tym przypadku, jak dalece emocjonalnie negatywne nastawienia do siebie i/lub do własnego gatunku potrafią być zrównoważone przez rozumową analizę i wynikające z niej rozwiązania proponujące takie postępowanie wobec siebie i otoczenia, by przyczyny tych negatywnych emocji zostały usunięte. Optymalnie, usunięcie to powinno odbywać się w sposób nie będący gwałtem ani na emocjach, ani na sumieniu, ani właśnie na rozumie. Bo wtedy jest najskuteczniejsze.
Bardzo to mądre, a przede wszystkim słuszne, co napisałeś w tym fragmencie. Często potrafisz tak w miarę zwięźle i bardzo trafnie ująć jakiś problem, opisać samo sedno zagadnienia.
Jednak nie do końca się z tym zgodzę. M. in. dlatego, co napisałem w poprzednim akapicie. Ale również dlatego, że emocje mają jednak- moim zdaniem- prym nad "mózgiem wyższym"; ze względu, że były pierwsze chronologicznie [tzw. gadzi mózg], ale również dlatego, że są po prostu "bardziej naturalne", a mnie spekulatywne od rozumowania racjonalnego. Zbytni racjonalizm, nie dość, że stanowi pewne okowy, "więzienie" dla swobody emocjonalnej, dla "ekspresji ducha pierwotnego", to może jeszcze "chcieć być cwańszy" od samej ewolucji, chcieć ją właśnie przeskoczyć, ponad to, co ona może znieść; np. zbytni nacisk na przetrwanie gatunku ludzkiego, w tym na ochronę życia jednostek nawet może dość szybko doprowadzić do przeludnienia planety, zanim jeszcze będziemy gotowi osiedlać się, żyć poza Ziemią, a to może z kolei być początkiem fali nieszczęść, jakie spotkają nasz gatunek, a może i cało planetę z naszego powodu...

To jest nawet ciekawe bardzo zagadnienie: Czy ewolucja może wytworzyć taki "błąd", który nie wygaśnie, nie wyeliminuje się, bo "przechytrzy" ewolucję, a następnie pokieruje świat w takim kierunku, w którym środowisko tego nie wytrzyma i dojdzie do "przeciążenia systemów", a w końcu to "kolapsu"?
:think:
Cytat:
Rozwój ma iść nie w dowolnym kierunku, lecz w tym, który jest zgodny z dążeniem ewolucyjnym.
Oto kolejne ważne pytanie: Czy ewolucja zawsze "ma rację"?? Jakie ostateczne skutki może mieć ten ślepy mechanizm? Czy naprawdę musimy, oraz czy chcemy zdać się na ewolucję, czyli- podobno- na ślepy los? Nawet, jeśli jesteśmy tylko "produktem" sprzężeń zwrotnych w chaosie deterministycznym?

W kolejnych, następnych zdaniach piszesz też bardzo słusznie. Ale:
Cytat:
Dla ewolucji celem jest właśnie rozwój.
Miałeś chyba na myśli, że jej celem jest samo-podtrzymywanie się, precyzyjniej to wyrażając. Ale znaczące jest to, że użyłeś słowa, terminu "rozwój". Teraz: co jest rozwojem? Każda zmiana? Raczej nie. Zmiana taka, by "nie burzyła własnych podstaw"? To już prędzej. Ale w realnym świecie mamy do czynienia (jeszcze) z wielkim "stopniem swobody", z bardzo wieloma kierunkami, z bardzo szerokim wachlarzem opcji, wyborów. Przecież nowotwór- czy to w mniej, czy w bardziej dosłownym znaczeniu- jest także rozwojem...
Czuję, że tematyka mocno mi się tutaj "rozwija"- ale chyba "utnę" te rozważania w tym miejscu. Po pierwsze dlatego, że jest dość późna już godzina, a ja dziś długo przy kompie byłem; po drugie, ponieważ nie wiem, czy taka tematyka pasuje do tego tematu- chyba nieco odbiega od niego...
Cytat:
Ale jaki to jest rozwój DLA CIEBIE, w dużym stopniu zależy od ciebie samego.
Na koniec jeszcze tylko skomentuje tą zacytowana treść, ale w nieco innym kontekście, niż ją napisałeś. Otóż: może nie podoba mi się to, co robi ze mną, z moim rodem, czy całym gatunkiem ewolucja.? To poniekąd pytanie, które postawiłem już wcześniej: Czy nie ma innej drogi, niż tylko- poniekąd biernie- zdać się na ewolucję, niejako się jej "poddać"?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 1:13, 25 Mar 2017    Temat postu:

Na razie to ja też idę spać, a zanim zasnę, rzucę jedną drobną i szybką uwagę: to zabawne, bo z twojej początkowej argumentacji wywnioskowałem, że wszystkim emocjom nadajesz wartość nadrzędną dlatego, że są one produktem ewolucji. I z tego powodu (czyli: żeby przyjmować takie same podstawowy w tym wnioskowaniu, jak ty) w moich odpowiedziach zakładałem ewolucję jako "słuszną z zasady".

Teraz wygląda mi jednak na to, że to, co jest słuszne, a co nie, dobierasz po prostu tak, by usprawiedliwiało to twoje aktualne emocje. Te, które w danym momencie odczuwasz, bo twoje oparte na emocjach oceny bardzo często zmieniają się z chwili na chwilę. Nie, nie mówię, że takie zmiany to coś złego; mówię jedynie, że twoje kryteria oceny są bardzo płynne i że bierze się to najwyraźniej stąd, że twoja kontrola nad emocjami jest minimalna. Rzucają więc tobą raz na prawo, raz na lewo.

Czy tak właśnie jest?

W tej sytuacji nie byłoby to nic dziwnego, bo emocje mają właśnie to do siebie, że są wiele bardziej zmienne i chwilowe, niż rozumowanie. Z fizjologicznego punktu widzenia, emocje odzwierciedlają bowiem aktualny stan biochemiczny mózgu, natomiast rozumowanie odzwierciedla (z dokładnością do błędów logicznych) stan posiadanych danych.

Co do pierwszego postu, to przyszło mi na myśl, że przecież najprościej i dla wszystkich najwygodniej byłoby, gdybyś zmienił tytuł wątku na zaproponowany przez ciebie, a pierwszy post przerobią na krótki wstęp do tej dyskusji. W ten sposób niczego nie trzeba będzie ani usuwać ani przenosić, nikt się nie pogubi, a i wstęp będzie na miejscu. Co o tym sądzisz?


Ostatnio zmieniony przez wujzboj dnia Sob 1:20, 25 Mar 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
JanelleL.
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 16 Paź 2014
Posty: 2310
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 7:04, 25 Mar 2017    Temat postu:

wujzboj napisał:


Najbardziej istotnym wydaje się mi w tym momencie wasze (twoje i JanelleL) stwierdzenie, które rozumiem tak:
    Wyrażanie swoich emocji jest zawsze czymś bardziej pozytywnym niż negatywnym, niezależnie od tego, jakie są to emocje. O ile człowiek jest zdolny do takiego reagowania, o tyle potrafi potem je odpowiednio skorygować, gdy emocje ostygną.
Czy dobrze to odebrałem i podsumowałem?


Trochę się cofnę wstecz do rozmowy i odniosę do tego wpisu (przepraszam, że z opóźnieniem). Początkowo wydało mi się to trochę błędnym zrozumieniem, ale jednak dość dobrze to Wuj odebrał i podsumował - przynajmniej jeśli o moją wypowiedź chodzi. Jeśli mamy jakąś naturalną potrzebę wyrażania własnych emocji, dzieje się to spontanicznie - tak jesteśmy skonstruowani, to oczywiście, że jest to dla nas pozytywne bardziej niż negatywne...i bez względu na rodzaj tych emocji. Dla otoczenia już nie zawsze jest to dobre, jednak człowiek i wysyła bodźce, i odbiera, i analizuje też w większym lub mniejszym stopniu. Wszelkie korekty, jakaś ewolucja powinny być procesem również naturalnym, wynikająca z interakcji, a ewentualni korektorzy dobrze, by zaczynali nie od bezwględnej krytyki, wyrażenia braku akceptacji jak to się często dzieje całej osoby, a tylko zachowań nie mieszczących się w ramach przyjętych norm, z zachowaniem akceptacji dla osoby jako takiej.
Osoba z natury bardziej "racjonalna" jest w zorganizowanym społeczeństwie zawsze na lepszej pozycji, oczywiście jeśli w takim kiernku ewoluuje rozwój tego społeczeństwa. Jeśli za wzór uznamy jakiś model postępowania godzący rozum z emocjami ...to chcąc go "wdrażać" dobrze podeprzeć go własnym autorytetem. Nauczyciel np. nie przekaże skutecznie żadnej wiedzy, jeśli nie zbuduje własnego autorytetu, to jest podstawa do wywierania wpływu na zachowania innych, by nadać własciwy kierunek przemianom tych zachowań. W tym procesie niezwykle ważny jest sposób komunikacji. Zła komunikacja, mimo dobrego nastawienia i chęci będzie przyczyną kolejnych konfliktów i nieporozumień skutkującą ewolucją w przeciwnym kierunku niż zamierzony lub dążącą do alienacji.
Jednak to, że człowiek ma skłonność do okazywania emocji nie musi się wiązać z tym, że ma również skłonność do korekty swoich zachowań - nie o to mi chodziło :nie: Są przecież przypadki osób, które nigdy nie przyznają się do błędu, nie są w stanie dostrzec szkód jakie wynikają z ich własnych zachowań, nie odczuwają więc potrzeby zadośćuczynienia, naprawienia tego, co wyrządzili innym, a także sobie w stanie np. wzburzenia. Jeśli jest skłonność i do jednego, i do drugiego jednocześnie, to na pewno jest to dobre i daje nadzieję na rozwój we właściwym kierunku. O ile pierwsze wynika z konstrukcji psychicznej, skłonności wrodzonych, o tyle drugie z przejawu naszej woli i z podjętego działania.


Ostatnio zmieniony przez JanelleL. dnia Sob 7:13, 25 Mar 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
JanelleL.
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 16 Paź 2014
Posty: 2310
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:15, 25 Mar 2017    Temat postu:

A teraz konkretnie odnosząc się do wpisu Piotra i do przeprosin za użyte słowa - nie będę tego oceniać, choć cały temat jest istotnie, jak to Wuj określił, dość ciekawą "wiwisekcją", wzięłam w cudzysłów, żeby nie było podejrzeń, że traktuję Piotra jak zwierzaka :wink:.....ale, co mi tu przyszło na myśl przy okazji... na przykład to, jak publicznie pokazano np. zabicie Kadafiego, egzekucję Saddama Husaina - z jakimi to się spotkało reakcjami i wolno było, i dobrze było, i właściwie - czyli naszego bohatera nie można lżyć, a choćby czuć jakiejś ulgi na wieść o jego śmierci, a bardziej na myśl że nie będzie np. dalej manipulował, zakłamywał faktów, służył tym w jakiś sposób danemu układowi politycznemu (co załóżmy, że nam w jego działalności najbardziej wadziło), ale już wroga naszego można i tu nie obowiązują zasady poszanowania ani samej śmierci, ani prawa do godnego pochówku. Dalej ...nam(PO) można manipulować w tv i jest ok, a im(PiS) nie wolno. Kpić publicznie z ofiar katastrofy smoleńskiej też było można, znieważać też, bo to pisowcy. To pierwsze.
O drugiej sprawie już wspomniałam nieco i Piotr też wspomniał. Otóż osoba działająca publicznie, korzystająca i z funduszy narodowych, i tworząca tzw. dobro narodowe, do tego udzielająca się politycznie, zawsze, póki pamięć o niej nie zgaśnie w narodzie, będzie oceniana, cytowana, uważana przez jednych za autorytet, przez innych za np. kanalię. Nie liczyć się z tym za życia jest rzeczą bardzo dziwną i kiedy rodzina po wielu latach bycia tą najbliższą rodziną nie przyzwyczaiła się do tego, to też jest dziwne. Tak mają ludzie trochę wystawieni jeszcze przed śmiercią na pomniki.... ale pragnę zauważyć, iż nawet pośmiertnie wystawione pomniki "osrywają" gołębie i też się trzeba z tym liczyć. :wink: .....ale to, że rodzina czuwa nad pomnikiem, jest rzeczą pozytywną, i że np. zakłada towarzystwa opieki nad pomnikiem myśląc o tym co będzie w przyszłości i pod jej nieobecność, też.


Ostatnio zmieniony przez JanelleL. dnia Sob 12:49, 25 Mar 2017, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:53, 25 Mar 2017    Temat postu:

Mój polski sąsiad ma krótką maksymę życiową: "Żyj tak aby przez Ciebie nikt nie płakał."

Znałam osoby, które w swojej podróży poznania zwanej życiem nie skrzywdziły innych ani nawet komara. Zachowywały się godnie, nawet w objęciu śmierci, przekazując aby się kochać nawzajem i cieszyć życiem jak dzieci. Nie pragnęły pomników, kamieni nagrobnych, i redukcji Ich pięknego życia do pauzy pomiędzy dwoma datami. Nie pragnęły łez, wystawień w kaplicach, mszy, lecz spartańską kremację w białym płótnie i rozsypanie prochów w naturalnych miejscach.  

 "Żyj tak aby przez Ciebie nikt nie płakał." - (MW, 2008)


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Sob 20:54, 25 Mar 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 33525
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:01, 26 Mar 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
 "Żyj tak aby przez Ciebie nikt nie płakał." - (MW, 2008)

Starać się trzeba tak żyć. Ale czy to jest wykonalne?...
Ludzie płaczą z powodu tego, że nie robisz tego, co oni by chcieli, choć Ty nie zawsze możesz to (dla nich) zrobić...
Ludzie płaczą z powodu tego, że jesteś nie z nimi, a z kimś innym, po innej stronie - tylko, że jak odejdziesz od tamtej osoby, z którą jesteś teraz, to z kolei ona będzie płakała...
Ludzie płaczą z powodu tego, że ktoś jest od nich lepszy (może Ty?...) ale czy z tego powodu należy być świadomie coraz gorszym, podlejszym mniej uparcie dążącym do doskonałości?...
Ludzie płaczą z powodu tego jak jest, że nie mają na to wpływu, ale - że nie potrafią sami się z tym uporać - oskarżają innych o swoje nieszczęścia (może właśnie mnie, albo Ciebie), płaczą "z powodu", który mają w swoim umyśle, ale na który nie mamy wpływu.

Poza tym...
Czasem trzeba, aby ktoś zapłakał. Bo inaczej nic nie zrozumie. Czasem nawet warto sprawić, aby ktoś zapłakał, zrozumiał, a potem naprawił coś, co bez tego płaczu, zrozumienia i naprawy mogłoby być powodem do znacznie większego płaczu.
Czasem trzeba aby ktoś zapłakał, a ktoś inny to zobaczył i też coś ważnego zrozumiał.

Kiedyś wierzyłem w wartość różnych "mądrych sentencji życiowych". I nawet może te sentencje czasem naprowadzają człowieka na jakieś ważne myśli. Ale praktycznie każda taka sentencja ma swoją przeciwsekwencję - może nawet równie silną i ważną.
Ten świat i to życie, to skomplikowana układanka. :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 8:48, 29 Mar 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:01, 27 Mar 2017    Temat postu:

@ wujzboj:
Cytat:
to zabawne, bo z twojej początkowej argumentacji wywnioskowałem, że wszystkim emocjom nadajesz wartość nadrzędną dlatego, że są one produktem ewolucji
To raczej niezbyt odpowiednio mnie zrozumiałeś. Po pierwsze dlatego, że niezupełnie stanowczo sugerowałem, że emocje są najważniejsze, że maja większą wartość, że to nimi należy się przede wszystkim kierować; raczej rozważałem kwestię, czym jest się lepiej kierować, jednak nie zapominając w tych rozważaniach, a nawet kładąc nacisk na dość ważne role, jakie spełniają emocje w życiu ludzi.
Po drugie częściowo faktycznie wskazywałem na ich "wyższość", na jakoby prymat w stosunku do ciągłego zachowywania dużej rozwagi, ale to niezupełnie z powodu ewolucji. Można to trochę dwojako rozumieć w kontekście ewolucji: Przypuszczam, że emocje również wyewoluowały, ale stosunkowo wcześniej, niż rozumowanie [mniej lub bardziej logiczne]. Z tego można by wnioskować, że są "gorsze" od rozważnego, racjonalnego podejścia, bo stanowią "stary typ, stary, wczesny model" ku zachowaniom.
Jednak w tym przypadku (może nie tylko w tym) osobiście uważam, że to, co było pierwsze, było- a może i nadal jest- bardziej odpowiednie, bo powstało jakoby z wyraźnej potrzeby, a nie na gruncie spekulacji myślowych, poniekąd wymysłów, idei.
Dochodzi do tego jeszcze jeden powód osobiście dla mnie istotny: Taki styl życia "niespekulatywny", bardziej "tu i teraz", bardziej chyba też "otwarty" daje odczuwanie większej wolności, swobody, a zatem również np. pełniejszej radości [chociaż większego smutku czasami również]. W każdym razie ja od dłuższego czasu mam nieco problemów z długim skupianiem się, a takie podejście do życia bardziej "z dnia na dzień" nie "przywiązuje" mnie aż tak bardzo do tego, co i tak przeminie, co i tak pozostawię umierając. Chociaż w pewnych sytuacjach, co do pewnych kwestii daję radę się skupić, a nawet obrać cele i obmyśleć strategię ich osiągnięcia...
Cytat:
Teraz wygląda mi jednak na to, że to, co jest słuszne, a co nie, dobierasz po prostu tak, by usprawiedliwiało to twoje aktualne emocje. Te, które w danym momencie odczuwasz, bo twoje oparte na emocjach oceny bardzo często zmieniają się z chwili na chwilę. Nie, nie mówię, że takie zmiany to coś złego; mówię jedynie, że twoje kryteria oceny są bardzo płynne i że bierze się to najwyraźniej stąd, że twoja kontrola nad emocjami jest minimalna. Rzucają więc tobą raz na prawo, raz na lewo.
Trochę tak- trochę tak ze mną jest bardziej w codziennych, "drobniejszych" sytuacjach, okolicznościach. Ale jednak nie zawsze, nie tak bardzo, a nawet nie aż tak często. A chyba właśnie szczególnie nie, gdy oznajmiam, przedstawiam cos publicznie- jak chociażby na tym forum. Wtedy, zanim to uczynię, staram się dość mocno, dobrze temat, zagadnienie przemyśleć, by wyrażać swoje zdanie, co do którego mam nienikłe przekonanie oraz- o tyle, o ile- podparte dowodami, a przynajmniej sensownymi przesłankami.
Cytat:
Z fizjologicznego punktu widzenia, emocje odzwierciedlają bowiem aktualny stan biochemiczny mózgu, natomiast rozumowanie odzwierciedla (z dokładnością do błędów logicznych) stan posiadanych danych.
W tym zacytowanym fragmencie sprawę uprościłeś tak bardzo, że właściwie sprowadziło to opis do błędnego. Z grubsza biorąc napiszę odnośnie tego tylko tyle, że wszystko- każda myśli, każde odczucie, uczucie- odzwierciedla stan [aktualny] biochemiczny układu nerwowego; i odwrotnie, wzajemnie. I również wszystko to jest stanem "posiadanych danych", bowiem np. emocje też nie są "konstruowane" ad hoc i "z sufitu brane"...

Cytat:
Co do pierwszego postu, to przyszło mi na myśl, że przecież najprościej i dla wszystkich najwygodniej byłoby, gdybyś zmienił tytuł wątku na zaproponowany przez ciebie, a pierwszy post przerobią na krótki wstęp do tej dyskusji. W ten sposób niczego nie trzeba będzie ani usuwać ani przenosić, nikt się nie pogubi, a i wstęp będzie na miejscu. Co o tym sądzisz?
Toż właśnie tak zrobiłem; przynajmniej tak mi się wydaje oraz taki zamiar miałem. Tytuł wątku zmieniłem, pierwszy wpis również. I sugeruję, by w takim razie nie usuwać z wątku niczego. Jednak, ze względu na odmienną tematykę, nie pasuje on już raczej w "Aktualnościach"; proponowałem przeniesienie do "Nauk społecznych".:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:11, 27 Mar 2017    Temat postu:

Michał D. napisał:
Ale praktycznie każda taka sentencja ma swoją przeciwsekwencję - może nawet równie silną i ważną.
Ten świat i to życie, to skomplikowana układanka.
Najbardziej wynika to nie z czego innego, tylko z ludzkiego dualistycznego sposobu postrzegania... Śunjata jest jedna- jest pustką i pełnią zarazem...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Aktualności Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin